Grupa Samorządności Robotniczej

Nie bójmy się dyskusji!

 

Jest takie powiedzenie: nie wierz pogłosce dopóki nie zostanie zdementowana. Napisaliśmy, że ZMK z entuzjazmem
p o p a r ł inicjatywę CHEs, a nasi polemiści natychmiast zaczęli dementować, że nie był on koncepcji Frontu Lewicy
p o m y s ł o d a w c ą. Po trzecim dementi zaczęliśmy podejrzewać, że coś jest na rzeczy. Sięgnęliśmy więc do archiwalnych tekstów, zapoczątkowujących debatę na temat FL na stronie CHEs.

Dziś Marek Gański pisze: "Front w założeniu nie miał być organizacją polityczną o określonej linii politycznej" (M.G., "Z łomem w salonie"). W tekście pt. "Nie bójmy się rewolucji !(1)" pisał: "Jak uczy historia, sam fakt istnienia niezadowolenia społecznego nie wystarczy jeszcze, by to niezadowolenie przekształciło się w rewolucję. Potrzebne jest jeszcze, by istniała partia lub partie polityczne mające alternatywne programy, które gotowe są zaakceptować masy pracownicze. Dopiero, gdy w jednym czasie uda się zgrać niepokoje społeczne z niepokojem intelektualistów, którzy sformułują ideologie zawierające wizje nowego ustroju opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej, wtedy dopiero rewolucja ma szanse powodzenia. (...) Obserwując kierunek zmian zachodzących we współczesnym świecie należy zdać sobie sprawę, że dzisiejsze cele lewicy nie powinny ograniczać się do poprawy warunków życia klasy pracowniczej (podkr. GSR) (...) Nie należy się spodziewać, że elity rządzące Polską dobrowolnie zgodzą się oddać choćby część swoich dochodów. Prawo do sprawiedliwego podziału zysków trzeba sobie wywalczyć. Jeżeli zaistnieje taka potrzeba, to na drodze rewolucji."

Sądzę, że ten obszerny cytat z MG zwalnia nas od trudu określania, co rozumiemy pod pojęciem rewolucji "tu i teraz, bez odwoływania się do klasyków marksizmu", do czego wzywa nas MG. Sam wie lepiej.

Propozycje MG (do dyskusji, jak zaznacza autor w tekście "Nie bójmy się rewolucji! (2)") dotyczące FL były następujące: "Celem «frontu» byłoby utworzenie programu pozwalającego na przejęcie władzy i uczynienie naszego kraju państwem opiekuńczym (...) Przynależność do frontu nie zobowiązuje do zaprzestania działania w innych organizacjach, jeżeli te działania nie godzą w cele statutowe frontu. Tak więc członkami mogliby być zarówno działacze niezależni, nie należący do żadnej organizacji, jak i członkowie innych organizacji, które nie należą do frontu.

Statut działalności «Frontu Lewicy» opracowałby wspólnie Sztab Polityczny, złożony z przedstawicieli Sztabu Wykonawczego oraz Sztabu Doradczego (...) W skład Sztabu Wykonawczego wchodziliby przedstawiciele organizacji tworzących front, a w skład Sztabu Doradczego osoby wspierające front swoją wiedzą i doświadczeniem. Sztab Polityczny wybierałby Przewodniczącego Frontu Lewicy, którego rola ograniczałaby się do reprezentowania frontu na forum publicznym, bez możliwości podejmowania decyzji czy wypowiadania opinii w imieniu całego frontu (...)."

Rozumiemy teraz dlaczego z takim oburzeniem Marek Gański i Magdalena Ostrowska dawali odpór naszym rzekomym zakusom na uczestnictwo w otwartych obradach Grupy Koordynacyjnej.

W trzecim tekście z cyklu "Nie bójmy się rewolucji!" MG, choć nie odżegnuje się jeszcze od rewolucji, całkowicie zmienia kurs. Pisze teraz: "Celem musi być rewolucja dostosowana w swoich działaniach do obecnie istniejących warunków ekonomicznych i politycznych. Z początkiem XXI w. skończył się dla lewicy okres walki klas, a zaczął się okres walki z zagrożeniem, jakie niesie globalizacja. W dzisiejszych czasach, gdy zacierają się i mieszają różne doktryny polityczne wydaje się nieracjonalne forsowanie jednej słusznej ideologii, niezależnie czy będzie to ideologia neoliberalna czy też czysto socjalistyczna. Potrzebą czasu wydaje się być wypracowanie systemu, który godziłby interesy wszystkich warstw społecznych (podkr. GSR) (...) Lewica powinna skorzystać z doświadczenia socjalizmu z wykorzystaniem elementów liberalizmu demokratycznego. Za podstawę należy uznać, że niesienie pomocy najbiedniejszym jest warunkiem równouprawnienia tej grupy w społeczeństwie i jej włączenia w nurt życia politycznego. Państwo, zwiększając obciążenia podatkowe najbogatszych powinno czynnie ingerować w życie społeczne. Jednym z celów powinno być uświadomienie drobnym przedsiębiorcom, że walka lewicy z potężnymi siłami wielkich międzynarodowych korporacji jest jednocześnie ich walką o przetrwanie na rynku. (...) Są dwa sposoby tworzenia nowych inicjatyw politycznych. Można stworzyć ruch, by później do jego potrzeb i oczekiwań dopasować program ideologiczny. Można również zbudować program, który wyznaczałby cele i kierunki dla przyszłego ruchu. Doświadczenie uczy, że najpierw potrzebna jest myśl, a później działanie (podkr. GSR). (...) Zmiany takie możliwe są tylko poprzez rewolucyjne zmiany polityki państwa. Tak więc celem musi być rewolucja. Rewolucja przeprowadzona z wykorzystaniem demokratycznych środków i dostosowana do realiów dzisiejszego świata. Na całym świecie rozwija się ruch antyglobalistów i wszystko wskazuje na to, że ruch ten będzie się rozszerzał aż osiągnie siłę, która pozwoli obywatelom współdecydować o przyszłości i ten międzynarodowy ruch antyglobalistyczny może się stać naszym sprzymierzeńcem w walce z globalnym kapitalizmem."

Pytanie za dziesięć punktów: na którym etapie Zbigniew Marcin Kowalewski włączył się do dyskusji i do jakiej koncepcji FL przekonali Z. Kowalewskiego koledzy z CHEs?

***

Uważamy, że niedobrą manierą jest lekceważenie wypowiedzi innych uczestników dyskusji, posunięte aż do nie czytania tekstu, z którym się polemizuje. Czasami górę bierze wzburzenie, ale irytacja nie jest dobrym doradcą. Zapewne częściowo naszą winą jest to, że opacznie można było zrozumieć nasze słowa. Jednak w świecie realnym, w żadnym momencie nie przeszkadzaliśmy działaniom na rzecz zaistnienia FL, ani też nie postawiliśmy na tej inicjatywie krzyżyka. Byliśmy od początku krytyczni wobec koncepcji, na jakiej miała się opierać. A to co innego.

Jesteśmy winni Markowi Gańskiemu duże uznanie za opublikowanie naszych tekstów, za co zebrał ponoć cięgi od A. Korony, o czym nie wiedzieliśmy. Jest wielką odwagą wypełnianie deklaracji o otwartości na ostrą, i nierzadko nieprzyjemną, dyskusję, jaką ma MG, i jakże rzadką. Chapeau bas.

***

Uważamy, że błędem jest kurs na budowanie w Polsce partii pluralistycznej, na wzór tej, jaką chce w Europie Zachodniej tworzyć LCR. Taki kurs propaguje w kraju Kowalewski i znajduje niemało zwolenników, głównie ludzi zawiedzionych krachem PPS. Uważamy, że nie wolno narzucać odgórnie żadnej koncepcji partii. W Szkocji, czy obecnie we Francji czy innych krajach Europy Zachodniej, trwały i trwają dyskusje nad taką koncepcją, zanim wprowadzi się ją w życie. Członek Biura Politycznego LCR, F. Ollivier, w swoim artykule "Konferencja europejskiej lewicy antykapitalistycznej" (opublikowanym w CHEs i w tłumaczeniu, nota bene, Zbigniewa Marcina Kowalewskego) pisze wyraźnie, że w czerwcu odbyła się już c z w a r t a konferencja radykalnej, antykapitalistycznej lewicy europejskiej. Jej doniosłym elementem było to, że znalazła się na niej delegacja włoskiej Partii Odrodzenia Komunistycznego i jeden z nurtów hiszpańskiego ruchu komunistycznego. W ten sposób ruch lewicy antykapitalistycznej został osadzony na szerszej bazie społecznej, którą ciągle jeszcze reprezentują partie tzw. postkomunistyczne. Ollivier pisze, że "Przygotowania do Europejskiego Forum Społecznego, które odbędzie się na jesieni b.r. we Florencji, stanowią nowy etap w rozwoju masowego ruchu «antyglobalizacyjnego» i antykapitalistycznego. (...) Należy spodziewać się, że wynikiem konferencji madryckiej będzie przejście od dyskusji do wspólnego działania". Zauważmy, że o przejściu do działań mówi się dopiero po czterech spotkaniach dyskusyjnych, rozłożonych przecież w czasie. Nie jest w interesie organizacji biorących udział w tej inicjatywie tłumienie dyskusji programowej, nie jest ona uważana za przejaw przeintelektualizowania w obliczu bieżących potrzeb ludzi pracy. A przecież "kontrreformacja społeczno-gospodarcza" również w Europie Zachodniej czyni obronę bieżących interesów sprawą niezwykle palącą.

"Społeczny ruch oporu wobec neoliberalizmu i globalizacji kapitalistycznej sprawia, że ewolucja socjalliberalna socjaldemokracji i historyczny schyłek tradycyjnych partii komunistycznych stwarzają coraz większe możliwości do działania organizacji i nurtów lewicowo-radykalnych.

Po to, aby przestrzeń tę zagospodarować, należy spełnić dwa warunki. Po pierwsze, należy obrać kurs na jedność lewicy antykapitalistycznej, porzucić skłonności sekciarskie i angażować się w budowę ruchów społecznych szanując ich niezależność. Po drugie, na gruncie postępującej zbieżności sił lewicy antykapitalistycznej należy skonstruować jasną alternatywę lewicowo-radykalną wobec projektów «lewicy» socjalliberalnej - taką, która prowadziłaby do zerwania z systemem kapitalistycznym."

Uważamy, że aby skonstruować konsekwentnie antykapitalistyczną partię w Polsce, należy postawić poprzeczkę wysoko i nie traktować działaczy lewicowych jak niedorozwinięte dzieci, którym podsuwa się uczestnictwo w różnych "nowych ruchach społecznych", a zakulisowo "zapisuje się" ich do partii, jakby nie była ona najsłuszniejsza. Tak jak w Europie Zachodniej, trzeba przedtem wyzbyć się sekciarstwa i partyjniactwa, odszczekać inwektywy o stalinizm rzucane dla doraźnych potrzeb eliminowania przeszkód na jedynie słusznym szlaku.

Taki program działania, który jest zarysowany w artykule Olliviera, zasługuje na życzliwą uwagę. Jeśli jednak ma się pomysł na jego przeniesienie do Polski, to minimum uczciwości wymaga, by przenieść też wolę dyskusji i zastanowić się nad specyfiką naszego regionu, gdzie nie ma masowych, radykalnych ruchów społecznych, takich jak na Zachodzie. Są inne możliwości tworzenia partii radykalnej i antykapitalistycznej w oparciu o tradycyjne klasy społeczne. Problem nie w tym bowiem, że klasa robotnicza nie dorasta do wyobrażeń o systemie sprawiedliwości społecznej, problem raczej w tym, że kiedy ta klasa domaga się renacjonalizacji, bo do tego pchają ją obiektywne warunki walki o bieżące cele, "rrradykalni", "rrrewolucyjni", czy czort wie, jacy jeszcze, "działacze lewicowi" mogą znaleźć pryncypialne powody, by jej nie poprzeć, zajęci konstruktywną walką "tu i teraz" o prawa robotników odrzucających rzekomo nie licującą z technologią XXI wieku społeczną własność środków produkcji.

GSR

Warszawa, 25 lipca 2002 r.