Możliwe jest zakwestionowanie podstaw kapitalizmu
Ogólnopolska pikieta OKP w dniu 2 sierpnia, podobnie jak akcja „Solidarności” z 6 sierpnia, w dniu obrad Senatu nad zatwierdzeniem poprawek do Kodeksu Pracy, nie przekroczyły, każda z osobna, tysiąca osób. Nie one zatem, mimo burzliwego charakteru, zdynamizowały protesty pracownicze. Przełomem jakościowym stała się dopiero żywiołowo solidarnościowa akcja stoczniowców w obronie szwaczek szczecińskiej „Odry”, które prawie od roku nie otrzymują wynagrodzeń. To, że szwaczki od wielu miesięcy pracowały za darmo, nikogo, poza stoczniowcami, nie wzruszało. Teraz procederem tym zajęła się nawet prokuratura. Praktyki takie nabrały rozgłosu, zostały napiętnowane. Nie tylko zatem w Rosji czy Ukrainie nie płaci się robotnikom i nauczycielom, również w Polsce kryzys wyraźnie się zaostrza. Rozszerza się zatem pole działania OKP.
Wszystko wskazuje, że jesteśmy w przededniu wielkiego kryzysu i nieuniknionej konfrontacji świata pracy z jego ciemięzcami. Już teraz kryzys w Polsce porównywalny jest pod względem liczby bankructw i upadłości przedsiębiorstw z przełomem lat 80. i 90., kiedy to masowo likwidowano zakłady, które nie potrafiły się dostosować w ramach transformacji ustrojowej do wymogów gospodarki rynkowej. O wstrząsie z przełomu lat 80. i 90. do dziś nie możemy zapomnieć. Obecny dopiero się rozkręca.
Napięcie więc rośnie. Nic dziwnego, że przy próbie wywiezienia na taczce dyrektora szczecińskiej „Odry” doszło nieomal do linczu. Robotnikom, pewnym swojej racji, w obliczu buty dyrektora puściły nerwy. Wniosek: konieczna jest lepsza organizacja akcji solidarnościowych. Wywożenie na taczkach to tradycja Sierpnia ’80 i praktyka w przededniu stanu wojennego. To, że dziś stoczniowcy sięgają do takich metod, to tylko dowód, że napięcie społeczne osiągnęło w Szczecinie stan wrzenia.
W Polsce akcja ta rozerwała blokadę informacyjną o poczynaniach Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego. To zaprocentuje kolejnymi spięciami społecznymi i wzrostem wpływów OKP. Nie pomogą reakcje władz: zawieszenie policjantów, którzy dopuścili do naruszenia osobistej nietykalności dyrektora, ani aresztowanie 6 stoczniowców oskarżonych o pobicie i próbę linczu. Niezależny sąd, jak na razie, nie poddał się presji władz i mass-mediów zwalniając aresztowanych.
Kolejna próba władzy wykonawczej-prokuratury zaostrzenia represji wobec winnych targnięcia się na nietykalność cielesną i szargania „świętej własności prywatnej” („Odra” jest własnością prywatną i nic do niej stoczniowcom) nie zmieni ogólnej wymowy faktu – podważenia (niezamierzonego zresztą) zasad kapitalizmu. Zmiana jest jedna – stoczniowcy zamknęli bramy przed dziennikarzami. Tendencyjność prasy została również napiętnowana.
W sytuacji nadzwyczajnej, a z taką mamy do czynienia, rząd musi się liczyć z opinią społeczną. Wobec protestów rolników rząd ugiął się dotując skup zbóż. I nie inaczej będzie w tym przypadku. Trzy czwarte Polaków jest przeciwko karaniu stoczniowców, opowiada się albo za symbolicznym upomnieniem albo wprost (25%) odrzuca ewentualność represji. Rząd zdaje sobie sprawę, czym grozić może dalsza polaryzacja społeczeństwa. Ewentualny proces stoczniowców w najbliższym czasie nie jest zatem na rękę władzy. Jego konsekwencje mogą być nieobliczalne. Nic nie wskazuje na to, że fala protestów opadnie – kryzys rozszerza się i, jak na razie, nie widać światła w tunelu. Według powszechnego mniemania, w tym roku, w gospodarce polskiej pogłębią się tylko procesy destrukcyjne. Brak jakiejkolwiek nadziei na szybkie wyjście z kryzysu. Rząd i prezydent liczą już tylko na Papieża i koniec światowej recesji. „Pakiet antykryzysowy” Grzegorza Kołodki to tylko łatanie dziur, a to nie pomoże, gdy tama została przerwana. Jeśli chodzi o świat, to w Stanach Zjednoczonych głoszona jest obecnie „teoria drugiego dołka”. Szok spowodowany aferami w gospodarce spotęgować mają, na początku przyszłego roku, zdesperowani akcjonariusze funduszy emerytalnych, którzy dopiero wtedy policzą własne straty. Postępuje rozkład gospodarek Ameryki Południowej – po Argentynie kryzys dotknął Urugwaj, dziś zagraża Brazylii. Interwencja USA, Banku Światowego i MFW może jedynie opóźnić reakcje społeczne. Nie przeczymy, że podobna interwencja, na znacznie mniejszą skalę, możliwa jest także w Polsce (np. odroczenie lub anulowanie spłaty zadłużenia). Twierdzimy jedynie, że gospodarka polska sama przez się nie ruszy. Nie pomoże ani Kołodko, ani interwencjonizm państwowy w wydaniu lewicowej koalicji.
W Polsce mogą być realnie zakwestionowane podstawy kapitalizmu. Odstąpienie od prywatyzacji, przejście do renacjonalizacji i nacjonalizacji podważy „świętą zasadę własności prywatnej”.
Dziś, świętość ta zostaje narażona na szwank przez rozkradnie majątku narodowego, poprzez uwłaszczanie się na nim wszelkiej maści cwaniaków, którzy na upadłości przedsiębiorstw robią fortuny. Obecny status gospodarki żywiołowo kwestionują zdesperowani stoczniowcy i szwaczki.
Dziś, jeszcze w sposób nieświadomy. Jutro, gdy okaże się, że programy naprawcze wobec zakładów podobnych do szczecińskiej „Odry” i Stoczni nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, protest może tylko nabrać dynamiki. Jeśli natomiast stosowne dotacje zostaną udzielone, protesty rozleją się na cały kraj. Robotnicy uwierzą w swoją skuteczność i zaczną egzekwować sobie należne; upomną się o zagrabione zyski i o swoją godność, o wszystko to, co zostało przez nich wypracowane jeszcze w Polsce Ludowej, a zagrabione w ramach prywatyzacji przez dzisiejszych beneficjentów. Upomną się o swoje zakłady pracy!
*
Zmienia się również mapa polityczna Polski. Odnotowują to nie tylko ośrodki badania opinii publicznej, które zresztą, jak zwykle, koncentrują się na faworytach. Straty SLD i koalicji są wyraźne. Postępuje marginalizacja Platformy Obywatelskiej. Kurczy się gwałtownie „reformatorskie i prorynkowe centrum”. Polacy chcą zmiany. W sondażach rośnie „tęsknota za PRL”. Świadczy to o krachu obecnego, rynkowo-liberalnego kursu na kapitalizm. Komentatorzy polityczni odnotowują z nieskrywaną niechęcią przesunięcia kadrowe (chociażby w licznych artykułach w „Gazecie Wyborczej” z 7 sierpnia).
Zaplecze kadrowe PSL, SLD, Unii Pracy, partii Lecha Wałęsy, AWS, a nawet PPS przechodzi do Samoobrony. Wszystko wskazuje zatem, że w średnich i małych miastach, na wsi rozszerza swoje wpływy ugrupowanie Andrzeja Leppera. Widoczne to już będzie podczas jesiennych wyborów samorządowych.
Ruch ku Samoobronie spotęguje z pewnością opublikowanie list kandydatów do władz lokalnych. Transfery dopiero wówczas zostaną upublicznione. Samoobrona może wygrać „rzutem na taśmę”. Władza w terenie wymyka się z rąk zwolenników Balcerowicza i „Gazety Wyborczej”. Unia Wolności pod wodzą Władysława Frasyniuka nieuchronnie zmierza w kierunku lamusa. Możliwa jest dalsza marginalizacja „prorynkowego centrum”. Wyniki wyborów lokalnych zakwestionują układ sił w parlamencie, możliwe są przesunięcia w ławach poselskich (co miało już miejsce w przypadku „Sejmu kontraktowego”). Kryzys może przybrać charakter polityczny. Nastąpi upolitycznienie protestów. Konieczne będą przyspieszone wybory parlamentarne. Kraj wejdzie w okres gwałtownych zmian. W nowych regułach gry wątpliwym wydaje się, czy wszystkim uda się doczekać lepszej koniunktury.
Czas, by konsekwentna lewica dała o sobie znać. Czas sprostać wyzwaniom! Czas równać w górę!
|
|
|
|
|
|
|
GSR |
|
|
18 sierpnia 2002 r.