Doczekaliśmy się wreszcie zapowiedzi szerokiej dyskusji nad przyszłością lewicy. Dzięki Bogu, wrócili z urlopów „sezonowi rewolucjoniści”, którzy latem, jak zwykle, wypoczywają i „szkolą się” na obozach i szkółkach letnich.
Nie po raz pierwszy, gdy fala strajków i protestów ogarnia kraj, „rewolucjoniści” potrzebują niezasłużonego odpoczynku. To już prawie sprzeczność klasowa: gdy robotnicy żądają pracy i chleba, oni wyjeżdżają za granicę wraz z falą nowobogackich urlopowiczów. Na szczęście wracają i, podbudowani prestiżem matkujących organizacji, prawią morały tym, którzy pozostali w kraju. Dyskusje krajowe przypominają im „bezładną taplaninę w błotku osobistych uszczypliwości”, „popisy erudycyjne kilku generałów bez armii” i nie dość, że bez armii, to jeszcze „z dużymi ambicjami”.
„Paplanina” na łamach Czerwonego Salonu podobno nikogo (poza autorami) nie interesuje, a zwłaszcza nie ma żadnego znaczenia dla ludzi pracy. „Ludzie pracy bowiem – zdaniem NLR – potrzebują programu politycznego o charakterze antykapitalistycznym”. Ten program zapewne koledzy wyartykułują wreszcie po powrocie z wakacji. Tylko tym chyba da się uzasadnić butę i dęty styl artykułu Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, nie będącego zresztą oficjalnym stanowiskiem tej organizacji – o, przepraszamy, armii (nie o taką zresztą nam chodzi i, zapewne, wam również. Chcemy przecież budować partię robotniczą).
Artykuł, opublikowany 21 sierpnia, na internetowej stronie NLR, otwiera cykl Wolnej Trybuny pod znamiennym hasłem: „Budujmy antykapitalistyczną partię ludzi pracy!” Trudno określić, czy tytułem artykułu jest to hasło, czy też „Słuszna analiza Nurtu Lewicy Rewolucyjnej”. Ta, zapewne jedynie słuszna, analiza jest, być może, tylko podtytułem albo tytułem pierwszego podrozdziału. I, mimo naszych formalnych zastrzeżeń, jest ona niewątpliwie warta uwagi.
Buta autora artykułu ukrywającego się pod nic nie mówiącymi inicjałami B.I. przysłania interesujące skądinąd treści.
Przejdźmy zatem do rzeczy. Kwestionujemy na faktach pryncypialność waszej krytyki Czerwonego Salonu. To prawda, że – 16 lutego – wasz członek przedstawił „inną koncepcję” o charakterze antykapitalistycznym. Szkoda jednak, że ostatecznie NLR wydelegował swojego przedstawiciela do Grupy Koordynacyjnej, uznał zatem formalnie koncepcję minimalistyczną. Faktem jest również, że Stowarzyszenie ATTAC, którego jesteście propagatorami i solidną podporą, nie różni się zbytnio od minimalistycznej koncepcji Czerwonego Salonu. Stąd to niepotrzebne, waszym zdaniem, mnożenie bytów. Naszym zdaniem, oba byty, w tej formie, są niepotrzebne w Polsce.
Kolejną waszą tezę: „Brak współpracy obecnych na konferencji Frontu Lewicy grup marksistowskich sprawił, że przeważyła opcja minimalistyczna” – należy uzupełnić stwierdzeniem, że od przeszło pół roku odrzucacie, do znudzenia ponawianą, propozycję poważnych rozmów organizacyjnych, czyli wasza postawa, zgoła sekciarska, nie sprzyja takim porozumieniom.
My odmówiliśmy przystąpienia zarówno do martwo narodzonego Frontu Lewicy, jak i do zgoła nie rewolucyjnego ATTAC-u.
Nieprawdą jest, że poparliśmy waszą formułę Frontu Lewicy. Stanowiska nasze, choć zbliżone, nie były wówczas w pełni wyartykułowane; organizatorzy nie przewidzieli przecież czasu na dyskusję. Uważamy, że lewica rewolucyjna, czy jak kto woli – konsekwentna, musi być niezależna organizacyjnie. Z grupami lewicy reformistycznej, czy niekonsekwentnej, powinna jednak współdziałać w ramach jednolitego frontu. Stąd nasz postulat jednolitofrontowego charakteru inicjatyw ponadorganizacyjnych, takich jak internetowy Czerwony Salon czy ogólnopolska gazeta lewicy.
Jesteśmy za współdziałaniem i jednoczeniem się lewicy na zasadach programowych. Dlatego opowiedzieliśmy się za kolejnymi spotkaniami dyskusyjnymi i programowymi grup lewicowych. W przeciwieństwie do was uważamy, że podziały idą w poprzek obecnych ugrupowań, choć nie wykluczamy, że niektóre grupy stanowią dość zwarte konfiguracje. Stąd nie uchylamy się również od rozmów dwustronnych i międzygrupowych. Ba, nalegamy na takie rozmowy, w waszym przypadku – bezskutecznie.
Być może, słuszne są wasze uwagi dotyczące próby zakotwiczenia przez niektórych inicjatorów Frontu terminu „konsekwentna lewica” w świecie pojęć moralnych. Uważamy jednak, że pojęcie to, traktowane w sposób pryncypialny, może być pomostem do wzajemnego zrozumienia się, co – w przypadku działań jednolitofrontowych – jest wielce pożądane. Odrzucamy bowiem manipulacyjne podejście do innych ugrupowań. Nie zamierzamy jednak rezygnować z oddziaływania na nie, o ile będą one działać w interesie i wewnątrz klasy robotniczej. A takie deklaracje nie raz padały z ust inicjatorów Frontu Lewicy i grup, które wstępnie przyjęły minimalistyczną formułę.
Nic nas nie zwalnia z obowiązku działania w dobrze rozumianym interesie klasy robotniczej. Nie zamierzamy odstępować, ani popuszczać. Skutki dyskusji internetowej z Czerwonym Salonem i w Czerwonym Salonie są już widoczne.
Każdy jednak widzi to, co chce. NLR zauważa parę jaskółek. Para jaskółek też jeszcze wiosny nie czyni. Szukajcie zatem dalej, a znajdziecie: propozycje programowe i istotne treści zawarte w tej – jak wy to nazywacie, „bezwładnej taplaninie w błotku”. Nie ma żadnego bezwładu! My realizujemy konsekwentnie swoją linię. Warto zrozumieć, o co chodzi w tej grze i tej dyskusji. Ani dyskusja, ani propozycje w niej wyartykułowane nie są kuriozalne. Mają swoje oparcie w rzeczywistym stanie ugrupowań lewicy i w rzeczywistych problemach ruchu robotniczego w Polsce i za granicą. Drogą donikąd jest natomiast rzucanie oskarżeń o rozbijactwo, o wzywanie do rozprawy z trockistami czy o stalinizm. Forma dyskusji nas nie odstrasza, odrzucamy jednak frazeologię wrogości i nienawiści. Miejmy nadzieję, że nasi adwersarze pohamują swoje uczucia.
Naszym problemem nie jest, jak to wy mówicie, „antytrockistowska obsesja”, dołączając się, przy okazji, do tych samych pomówień. Krytycznie patrzymy na cały świat, również na trockistów, a szczególnie na nich, bo od nich należy wymagać więcej. Nie musimy wam chyba tłumaczyć dlaczego.
„Karczemne pogawędki jednostek w Internecie”, bo tak określacie styl tej dyskusji, nie przysłoni wam zapewne sensu i efektów kilkunastu artykułów GSR, z których, jak na razie, niewiele uchwyciliście. Tak naprawdę, zaledwie jedną jaskółkę. Tą jaskółką jest powstanie OKP, któremu poświęciliśmy pięć artykułów, w tym programowy – „Równanie w górę”, wy zaś jeden akapit i to jeszcze w godnym ATTAC-u, globalistycznym kontekście.
Czas równać w górę, dojść do merytorycznego poziomu dyskusji. Jak wiadomo, diabeł często tkwi w szczegółach. Wasze hasło budowy antykapitalistycznej partii ludzi pracy wymaga doprecyzowania. Droga bowiem do niej jest nader wyboista. Dyskutujmy zatem w imię sprawy – nie naszej czy waszej, lecz robotników.
GSR
22 sierpnia 2002 r.