Przegrupowania i przewartościowania
Przewidywać scenariusze rozwoju zdarzeń można nawet w ramach zdrowego rozsądku. Przewidywanie i planowanie działań politycznych jest koniecznością, choć przesłanki, zarówno te obiektywne, jak i subiektywne (a może zwłaszcza te subiektywne) są czasem trudno uchwytne i równie trudno przewidywalne.
Najważniejsze jest jednak uchwycenie dominujących tendencji rozwojowych i tych, które dziś mogą objawiać się zaledwie w formie zalążkowej, a zatem wskazanie kierunku i dynamiki przemian w schyłkowym okresie kapitalizmu.
Analizie podlegają zarówno tendencje i sprzeczności kapitalizmu w skali makro, jak i w konkretnych regionach i krajach. Obecna faza kapitalizmu, czyli rozwój rynków finansowych w skali globalnej, polega na próbach przechwytywania zysków przez poszczególne grupy kapitału. Proces ten nie może jednak trwać w nieskończoność. Realną wartość tworzy jedynie produkcja, a nie obrót. Podstawą możliwości uniknięcia konfliktów wewnątrzkapitalistycznych jest ekspansja, którą niegdyś gwarantowało istnienie otoczenia niekapitalistycznego, a później - w pewnym stopniu - wciąganie krajów bloku socjalistycznego i Trzeciego Świata w orbitę rynku międzynarodowego. Te rezerwy są dziś wyczerpane. Kapitalizm zatoczył koło i, posiłkując się koncepcją "zderzenia cywilizacji", usiłuje potraktować obszar islamu jako "ziemię niczyją" (wraz z jej bogactwami i potencjalnym rynkiem zbytu), a więc jako nowe otoczenie quasi-niekapitalistyczne.
Biorąc pod uwagę całkowity brak oryginalnej koncepcji w szeregach lewicy reformistycznej, socjaliści i socjaldemokraci są zmuszeni cofać się na pozycje swoich narodowych burżuazji i pomagać im w rozdrapywaniu owego nowego otoczenia.
Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego i bloku państw "realnego socjalizmu" - systemu przynajmniej w jakimś stopniu alternatywnego - postępuje dalsze, względnie pokojowe rugowanie pozostałości dwubiegunowego podziału świata. Alternatywa w postaci "realnego socjalizmu" i gospodarek centralnie sterowanych przez biurokrację staje się iluzoryczna. Enklawy w postaci Chin, Korei Północnej czy Wietnamu z jednej strony, a Kuby z drugiej, nie są już dość atrakcyjne i nie stanowią realnej alternatywy wobec systemu kapitalistycznego. Przewaga kapitalistycznego sposobu produkcji jest niekwestionowana. Pochłonięcie istniejących jeszcze enklaw gospodarek biurokratycznych jest kwestią czasu. Tym razem nie ma już mowy ani o eksporcie rewolucji czy o rewolucji światowej, ani o budowie socjalizmu w jednym kraju. Krachem zakończył się proces "doganiania i przeganiania" kapitalizmu przez cały "obóz radziecki". Wątpliwe, by pozostałości tego obozu mogły stawiać na coś więcej niż na przeczekanie (Kuba) lub włączenie się w konkurencję kapitalistyczną (Chiny). O ekspansji modelu chińskiego czy kubańskiego nie ma mowy, nawet przetrwanie tych systemów wydaje się nierealne, szczególnie, że w obu przypadkach zachodzą już procesy dostosowawcze. W przypadku Chin, enklawy kapitalistyczne stanowią w tej chwili koło zamachowe gospodarki i jednocześnie są gwarancją rozwoju kraju ku kapitalizmowi. Kuba natomiast przeżywa ogromne trudności gospodarcze, co jest efektem sankcji amerykańskich i wycofania się Rosji z tego obszaru.
Efekt widoczny jest w propagandzie i doktrynach amerykańskich: na tzw. osi zła nie znalazły się ani Chiny, ani Kuba. KRL-D coraz wyraźniej schodzi na drugi plan. Dla Amerykanów ważniejsze jest "uporządkowanie świata" poprzez eliminowanie krnąbrnych, lokalnych nacjonalizmów: irackiego czy irańskiego, w ramach konfliktu Północ-Południe. Trwa kolejny podział świata. Tym razem Stany Zjednoczone konkurują z Europą i Japonią w przejmowaniu zasobów gospodarczych i surowcowych, rynków zbytu i taniej siły roboczej w byłych krajach "socjalistycznych" i w tzw. Trzecim Świecie. Coraz wyraźniej widać, że główny nacisk i największe trudności są z przełamaniem i podporządkowaniem sobie krajów Trzeciego Świata, stąd groźba użycia siły zbrojnej, np. w konflikcie o iracką czy irańską ropę naftową. Dyktat militarny i poszerzanie wpływów USA napotyka na rosnący opór ze strony Niemiec i Francji, zdecydowanie mniejszy ze strony Japonii, która ostatnio boryka się z trudnościami ekonomicznymi związanymi z papierowymi podstawami "azjatyckich tygrysów".
Przewaga Stanów Zjednoczonych jest widoczna, ale nie druzgocąca, a opiera się głównie na sile militarnej. Ekonomiczna potęga USA została ostatnio nadszarpnięta aferami związanymi z tzw. twórczą księgowością amerykańskich koncernów. Tym bardziej zrównoważenie "strat moralnych" możliwe jest już tylko przy pomocy interwencji zbrojnych, na co Stany Zjednoczone są zdecydowane. Wcześniej czy później przyniesie to ogólną destabilizację i nowe konflikty zbrojne, również w Europie, i to nie tylko lokalne. Konflikt interesów skutkujący zażartą konkurencją między europejskimi potęgami zapewne rozerwie Unię Europejską, co jest na rękę USA.
Wyczerpanie się rezerw kapitalizmu w schyłkowym okresie nieuchronnie prowadzi do ostrej konkurencji i wojny nie tylko gospodarczej, czyli powtórzenia scenariusza z fazy wstępującej tego systemu. Wraz z załamaniem się dwubiegunowego podziału świata nie tylko grunt wymyka się spod nóg partii komunistycznych i robotniczych związanych z Kremlem, Pekinem czy Belgradem, ale także zmienia się rola współczesnej socjaldemokracji i partii socjalistycznych. Nowe okoliczności stawiają przed ruchem robotniczym: postkremlowskim, postmaoistowskim czy trockistowskim, nowe wyzwania.
Likwidacja alternatywy ustrojowej zaostrza konkurencję kapitalistyczną, a jednocześnie likwiduje - w ramach oszczędności - pole dla reformizmu: zbędne i niepotrzebne, gdyż zbyt kosztowne, są ustępstwa socjalne, kurczą się wszelkie wydatki społeczne. Upada nie tylko szwedzki model, do lamusa przechodzi model tzw. kapitalizmu nadreńskiego (Niemcy, Francja) z jego Europejską Kartą Socjalną. Trwa ofensywa neoliberalizmu, w ramach której prywatyzuje się kolejne sektory gospodarki: służby publiczne, kolej, linie lotnicze, komunikację miejską, energetykę. Zaostrza się wyzysk klasy robotniczej - "uelastycznienie" czasu pracy i przepisów prawa pracy. Eliminuje się wszelkie ustępstwa wobec pracowników wywalczone przez ruch związkowy i robotniczy w okresie konfrontacji i konkurencji systemów. Brak zagrożenia ze strony "realnego socjalizmu", Związku Radzieckiego i Chin, pozwala kapitalistom na "podkręcenie śruby" w celu sprostania konkurencji. Trend ten jest nieuchronny, gdyż wymusza go konkurencja międzynarodowa i charakter systemu kapitalistycznego, który teraz, nie mając realnej alternatywy, z całą mocą ujawnia swoją naturę i sprzeczności. Można zatem powiedzieć, że "realny socjalizm" był realny nie jako socjalizm, ale jako alternatywa ustrojowa dająca pożywkę dla reformistycznych drożdży. Jego upadek jest zwiastunem krachu reformizmu zarówno w wersji socjaldemokratycznej, jak i eurokomunistycznej. Efekt jest spektakularny: partie reformistyczne nie mają nic do zaoferowania w ramach obecnej walki klasowej. Część z nich przechodzi na pozycje liberalne pragnąc utrzymać się przy władzy, inne schodzą ze sceny politycznej. W większości z nich do głosu dochodzi prawica. Tak stało się zarówno w brytyjskiej Partii Pracy, jak i niemieckiej socjaldemokracji (SPD). W dowolnych układach partie te, trzymając się pragmatyki i realizmu politycznego, dostosowują się do nowego stadium kapitalizmu zrywając całkowicie z tradycją nie tylko starej, ale i nowej lewicy. W dalszej kolejności, przyjmując za swoje argumenty o konieczności sprostania konkurencji o rynki zbytu i surowce, w oparciu o racje nadrzędne, takie chociażby jak rozwój gospodarki narodowej, zapewne uznają za rację stanu nacjonalizm gospodarczy, a wkrótce po nim narodowy interes, co może w decydującym momencie wyrazić się w "patriotycznych" wezwaniach do obrony stref wpływów. Pragmatyczna i realistyczna tendencja reformistyczna, przy zatraceniu wszelkich znamion ideologicznych i klasowych ruchu robotniczego, wyartykułowała w swoich programach obronę kapitalistycznego stanu posiadania. Nie inaczej sprawa ma się z pozostałościami eurokomunizmu. Zachodnioeuropejskie partie komunistyczne, które w sojuszu z partiami socjalistycznymi widziały swoją teraźniejszość i przyszłość mają teraz do wyboru albo marginalizację i podążanie za dotychczasowym partnerem (nie tylko organizacyjnie, ale i ideowo), czemu często towarzyszą zmiany nazw i odcinanie się od tradycji ruchu robotniczego, albo zwrot na lewo, ku konsekwentnej lewicy i nurtowi rewolucyjnemu ruchu robotniczego.
Względną pustkę po lewej stronie sceny politycznej starają się zagospodarować ugrupowania trockistowskie i posttrockistowskie. Dla nich jest to wielka szansa na rozwój organizacyjny i wyjście z fazy grupowej i jakże często sekciarskiej. Szansa ta stwarza również nieuchronne zagrożenia. Dziś pole reformizmu ogranicza się w zasadzie do obrony, zresztą bezskutecznej, dotychczasowego stanu posiadania. Ta sytuacja, oczywista dla reformistów, dla trockistów jest okazją do zaprezentowania swej ideowości i niezłomności, okazją do pokazania się i zakorzenienia w klasie robotniczej, częściowo "odpuszczonej" przez partie socjalistyczne. Stąd konieczność wysuwania postulatów pomostowych i przejściowych. Częstokroć nie towarzyszy temu szersza baza programowo-ideowa, kryzys klasowego ruchu robotniczego dotknął bowiem również i trockistów. Zresztą część z tych ugrupowań już wcześniej utraciła rewolucyjny charakter. Trudno oczekiwać, by brytyjski Militant po przekształceniu się w Partię Socjalistyczną (Socialist Party) odzyskał nagle, po tylu latach działania wewnątrz Partii Pracy, rewolucyjną osobowość. Reformizm jest w nim całkiem naturalny. Odzyskanie świadomości rewolucyjnej napotka tu zapewne na przeszkody, które mogą okazać się trudne do przebycia. SWP (Socjalistyczna Partia Robotnicza), inna brytyjska tendencja posttrockistowska, ma, w odróżnieniu od Militantu, specyficzny skład społeczny. Działanie w tzw. nowych ruchach społecznych ustawia tę partię w kręgach drobnomieszczaństwa. Robotniczy charakter tej partii jest więc wystawiony na próbę. Nieprzypadkowe jest wszak przesunięcie w terminologii od klasy robotniczej do klasy pracowniczej. Podobne przesunięcia widoczne są w programach i terminologii innych tendencji trockistowskich, posttrockistowskich i pozostałych ugrupowań komunistycznych czy socjaldemokratycznych. Francuscy trockiści orientujący się od 1968 r. na działanie w nowych ruchach społecznych, symptomatycznych dla tzw. społeczeństw obywatelskich, stoją przed podobnym wyborem. Francuska Liga Komunistów Rewolucjonistów (LCR) z jednej strony próbuje pozyskać, podobnie jak SWP, ruch antyglobalistyczny i radykalny, związany z nowymi ruchami społecznymi (ekologiczne, mniejszości seksualne, pacyfiści, nowy ruch feministyczny), z drugiej - próbuje budować szeroką alternatywę na lewicy, przejmując w ten sposób pałeczkę z rąk socjalistów i "zjednoczonej lewicy", która, tymczasem, przesuwa się na prawo. W przeciwnym bowiem przypadku grozi jej marginalizacja, czego dowodem były niedawne rezultaty wyborcze "lewicy zjednoczonej" wokół Partii Socjalistycznej.
Dotychczasowi socjaldemokraci i socjaliści, jako pragmatycy i realiści, nie od dziś uczestniczący w kapitalistycznym establishmencie, przechodzą na pozycje socjalliberalne i liberalne. Ich miejsce usiłują zająć organizacje trockistowskie, które tworzą nowe partie socjalistyczne, pluralistyczne i wielonurtowe. Ze względu na bazę społeczną i moment historyczny, partie te mają, naszym zdaniem, efemeryczny i przejściowy charakter, muszą zostać rozerwane przez wewnętrzne sprzeczności (raczej wcześniej niż później). Kurs na nowe partie socjalistyczne zakłada przeważnie rezygnację z nazewnictwa i terminologii rewolucyjno-robotniczej. Już dziś trwają dyskusje nad zmianą nazwy LCR. Można założyć, że jeśli "transakcja" dojdzie do skutku, trockiści z Ligi Komunistów Rewolucjonistów odejdą od wszystkich trzech członów swojej nazwy. Za zmianą nazwy pójdzie zapewne dostosowanie ideologii i programu do nowych, jakże wielkich wyzwań - przegrupowania lewicy "na 100% na lewo" od obecnej, "zjednoczonej lewicy". Średnia wypadkowa tej poszerzonej formacji będzie zapewne reformistyczna. Tendencja rewolucyjna w takiej partii znajdzie się na z góry przegranej pozycji, chociaż działacze LCR zapewne nawet nie dopuszczają takiej ewentualności. Jakby nie było, takie przegrupowanie w LCR nie może być bezkonfliktowe. W przeciwieństwie do Militantu, który działał wewnątrz partii reformistycznej (w dodatku rządzącej), LCR ma głęboko zakorzenioną tradycję protestu, idącą od Maja '68 i podobną do SWP bazę społeczną. To spowoduje z koniecznością pewne rozdwojenie jaźni. Partie te, z jednej strony, antywojenne (pacyfistyczne), z drugiej - reformistyczne (broniące dotychczasowych zdobyczy pracowniczych i postulujące ich poszerzenie) będą miały kłopoty ze sformułowaniem rewolucyjnej alternatywy, zresztą nie to będzie ich głównym celem. Podstawowym celem "pluralistycznych partii socjalistycznych" jest zerwanie z izolacją i sekciarstwem, które, ze względu na specyfikę i brak zakorzenienia ruchu trockistowskiego w klasie robotniczej, stało się nie do zniesienia.
Trockiści w znacznym stopniu skazani byli przez układ sił w ruchu robotniczym na funkcjonowanie poza tym ruchem lub na jego obrzeżach. To warunkowało drobnomieszczański skład i charakter tego ruchu. Brak zakorzenienia w klasie robotniczej i izolacja od ruchu powodowała częste rozłamy (co nie groziło utratą bazy społecznej, gdyż takowej nie było) i poszukiwanie bazy zastępczej (dynamika nowych ruchów społecznych była pociągająca). Efektem pobocznym, w ramach odruchu samoobrony, było sekciarstwo - stadium przetrwalnikowe ruchu.
Ciekawe jest stanowisko Związku Komunistów (trockistów), popularnie zwanego "Lutte Ouvriere" - Walką Robotniczą (od tytułu tygodnika wydawanego przez Związek). Organizacja ta odrzuca LCR-owską propozycję przegrupowania lewicy twierdząc, że efektem jej nie może być nic innego, jak powstanie nowej, zjednoczonej partii socjalistycznej, ze skutkami analogicznymi do tego, z jakim mieliśmy już do czynienia w 1968 r. Propozycja LO jest ewenementem w ruchu trockistowskim. Ugrupowanie to dąży do budowy nowej partii komunistycznej. A zatem próbuje odtworzyć to, co było genezą powołania IV Międzynarodówki i starej, komunistycznej lewicy. Gdy większość znaczących tendencji trockistowskich odchodzi od pierwotnych założeń w poszukiwaniu nowych dróg i nowych partii socjalistycznych lub "partii pracy", trockiści z LO obstają przy komunistycznej terminologii i klasycznych, tradycyjnych kierunkach działań. Problem, naszym zdaniem, polega na przejściu od działań na przetrwanie i zachowanie czystości ideologicznej, od działań organicznych, do formuły dynamicznej, a zatem jednolitofrontowej. Przy czym kwestię jednolitego frontu należy traktować elastycznie (jednolity front tak od góry, jak i od dołu).
Mniejszość LO od dawna współpracuje z podobną tendencją w LCR i postuluje działania jednolitofrontowe. Trudno jednak nie zgodzić się, że argument większości LO o rozchodzeniu się baz społecznych obu organizacji jest w znacznym stopniu uzasadniony (co pokazały ostatnie wybory i hasła wyborcze obu ugrupowań). Być może, przyszłe przegrupowania na lewicy pójdą znacznie dalej niż oczekuje LCR. W przypadku Francji możliwe jest zagospodarowanie zarówno miejsca po reformistach "zjednoczonej lewicy", jak i powstanie konsekwentnej lewicy o komunistycznym rodowodzie ideowym i ewolucyjnej ideologii.
Przykłady Wielkiej Brytanii i Francji mogą mieć wymiar uniwersalny, choć nie są bynajmniej rozstrzygające. Zgoła inaczej przedstawia się sprawa w niemieckim, zjednoczonym ruchu robotniczym.
O ile ewolucja SPD nie odbiega zasadniczo od ogólnych tendencji charakterystycznych dla obecnej socjaldemokracji, o tyle połączenie Niemiec stwarza jakościowo nową sytuację na lewo od SPD. Charakterystyczne, że również przemiany we włoskim i hiszpańskim ruchu robotniczym nie mogą obejść się bez znaczącego udziału partii komunistycznych o nietrockistowskim rodowodzie.
W Wielkiej Brytanii partia komunistyczna pozostała na marginesie wydarzeń, zaś we Francji miała ona znaczący udział w rządach koalicyjnych socjalistów. W obu przypadkach, partie te, po rozpadzie Związku Radzieckiego, nie potrafiły znaleźć swego miejsca na scenie politycznej i pozostały w dotychczasowych układach, skazując się na marginalizację. Zagubienie polityczne nie zostało w tych partiach przezwyciężone.
Promoskiewski ruch komunistyczny podlegał jeszcze przed rozpadem ZSRR znaczącej dywersyfikacji. Partia brytyjska miała charakter dogmatyczny, a francuska była ostoją eurokomunizmu, podobnie jak włoska czy hiszpańska. Podział na "eurokomunistów" i "dogmatyków" nie był ani jedyny, ani przejrzysty. "Dogmatykom" zarzucano, nie bez racji, trwanie przy stalinizmie, "eurokomunistom" - przechodzenie na pozycje socjaldemokratyczne.
Podziały, którym sprzyjało rozwiązanie Międzynarodówki Komunistycznej w 1943 r. miały różnoraki charakter, pogłębiała je rezygnacja z zasad centralizmu biurokratycznego na szczeblu ponadnarodowym. Po drugiej wojnie światowej próby scalenia ruchu komunistycznego były ograniczone. Biuro Informacyjne partii komunistycznych i robotniczych (1944-1956) ograniczało się w zasadzie do koordynacji działań - partie zachowały wszak pewną samodzielność i możliwość zachowania specyfiki, czasem nawet w znaczących sprawach (Jugosławia, Polska). W ramach "odwilży" Biuro zlikwidowano wprowadzając w zamian Narady partii komunistycznych i robotniczych (1957, 1960) oraz Konferencje (np. Karlove Vary 1967), a także spotkania międzypartyjne, m.in. dwustronne. Względna samodzielność partii komunistycznych potwierdzona sukcesami tych partii w kraju, doprowadziła w skrajnych przypadkach do zerwania współpracy i do rozłamów w ruchu komunistycznym. Od Moskwy odcięły się, najpierw, Jugosławia, a potem Chiny wraz z Albanią. Ten ostatni przypadek spowodował rozłam w ruchu komunistycznym i ukształtowanie się międzynarodowego maoizmu. Rozłam ten miał zasadnicze znaczenie dla ruchu rewolucyjnego i narodowowyzwoleńczego w krajach Trzeciego Świata, wpłynął również na ruchy młodzieżowe w Europie Zachodniej.
Wszystkie odłamy ruchu komunistycznego konkurowały ze sobą bezpardonowo, czasem doprowadzając do konfliktów zbrojnych na obszarach objętych rewolucją. Dwie formacje (promoskiewska i maoistowska) miały solidne oparcie materialne w strukturach państwowych, ugrupowania trockistowskie nie miały własnej, liczącej się bazy materialnej. To przesądzało o skuteczności i wpływach.
Ruch trockistowski, mimo niewątpliwej ideowości, pozostał na marginesie. W dwubiegunowym świecie liczyło się przede wszystkim solidne zaplecze materialne i pomoc wojskowa. Kto miał broń - ten miał rację i szansę jej udokumentowania. Spory ideologiczne rozstrzygano często przy użyciu broni. Monopol na produkcję słynnego "kałasznikowa" miał już nie tylko Związek Radziecki wraz z sojusznikami, eksporterem "kałasznikowów" i rewolucji stały się też Chiny. Rolę żandarma i obrońcy kapitalizmu pełniły Stany Zjednoczone i dawne mocarstwa kolonialne: Francja, Wielka Brytania, Hiszpania i Portugalia. Po II wojnie światowej wypadły za burtę Niemcy, Japonia i Włochy.
W tym zmilitaryzowanym świecie trockiści byli bez szans. Trudno było mówić o swobodnej konkurencji programów i idei. Nie trzeba się zatem dziwić, że do dziś nie skończyło się odreagowywanie frustracji w tym środowisku (podstawa dla fobii antystalinowskiej ma głęboką i uzasadnioną tradycję, wiąże się ona z genezą ruchu i z całym jego rozwojem).
Dopiero zmiany pokoleniowe mogą przesunąć priorytety. Niedawno doszło do rozmów, a nawet ograniczonej współpracy, czego przykładem jest zarówno wchodzenie grup trockistowskich do partii komunistycznych (np. Włochy), jak i konferencje międzynarodowe z udziałem różnych odłamów ruchu komunistycznego. W krajach europejskich procesy te nie mają jeszcze zasadniczego znaczenia. Okazało się jednak, że przemiany w ruchu komunistycznym pozwalają poszerzyć bazę protestów społecznych. Zbliżenie nurtów staje się nieuchronne, może mieć jednak różnoraki charakter.
W krajach Trzeciego Świata ugrupowania komunistyczne, w tym postmaoistowskie i trockistowskie przechodzą pospieszne zmiany. W konsekwencji przegrupowanie ruchu rewolucyjnego będzie miało charakter zasadniczy. Przy okazji przypomnijmy, że Kuba "grała" w obozie promoskiewskim, wpływy Kuby i "guevaryzmu" odświeżały rewolucyjne oblicze promoskiewskiego komunizmu. Postać Che Guevary stała się symbolem dla całego pokolenia młodzieży w Europie Zachodniej i USA. Niesamodzielność dwóch odłamów ruchu komunistycznego, po rozpadzie Związku Radzieckiego, a następnie po zmianie polityki Pekinu została w znacznym stopniu potwierdzona spadkiem aktywności większości partii komunistycznych i robotniczych. Część z nich rozpadła się, część zmarginalizowała, część (i to znaczna) przetrwała. Niektóre z nich do dziś prowadzą walkę zbrojną i rewolucyjną. W miejsce tych, które się rozpadły tworzą się nowe. Te ostatnie często odwołują się do różnorodnych tradycji (przeważnie własnych, krajowych, ale również międzynarodowych, z których trockistowskie zajmują niepoślednie miejsce).
Po rozpadzie Związku Radzieckiego, część partii komunistycznych kontynuowała działalność i narady. Spotkania odbywały się w Czechach, Rosji i Korei Północnej. Jakiś czas jeszcze wiązano nadzieje z rozwojem sytuacji w Rosji, a następnie Chinach. Obecnie ruch ten przeżywa kolejny kryzys tożsamości. Niewątpliwie jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest konieczność przewartościowań i przegrupowania również w tym środowisku. Poszukiwania "trzeciej drogi", reformizm, sentymentalne ciągoty historyczne nie mogą cementować tego środowiska w nieskończoność, wskazują jednak wyraźnie, że rewolucyjne oblicze komunizmu dawno zostało przykryte grubą warstwą kurzu i wszelkiego rodzaju brudu. Partie te w znacznym stopniu mają marginalny charakter, dotyczy to również ugrupowań komunistycznych, które właśnie po przerwie wracają na scenę polityczną. Wyniki wyborów w Czechach, a następnie na Słowacji wskazują, że powrót ugrupowań komunistycznych na scenę polityczną jest całkiem realny. Charakter tych ugrupowań pozostawia jednak wiele do życzenia. Mimo wszystko znajdują się one na lewym skrzydle sceny politycznej. Ostracyzm wobec nich ze strony pozostałych ugrupowań i partii politycznych może tylko utwierdzić je na pozycjach krytycznych wobec kapitalizmu, Sprzyja temu dramatyczna sytuacja społeczna i ogólny kryzys kapitalizmu, Niewątpliwie, w dowolnym układzie konieczne jest zerwanie z ostracyzmem na lewicy, odrzucenie wszelkich fobii i uprzedzeń. Postulat ten ma charakter zasadniczy i uniwersalny. Rzucenie hasła: "Nie ma wroga na lewicy!" konieczne jest przy zachowaniu samodzielności organizacyjnej przez skrajną, rewolucyjną lewicę (w ramach jednolitego frontu rozumianego zresztą elastycznie). W każdym przypadku musi temu jednak towarzyszyć konkretna analiza rzeczywistości i przewidywanie ewolucji systemu oraz partii politycznych.
W takich krajach jak Polska, gdzie klasowy ruch robotniczy jest w zasadzie nieobecny, możliwy jest scenariusz zastępczy tworzenia koalicji lub bloków grup opozycji robotniczej czy lewicy robotniczej, które w przeciwieństwie do Komitetu Obrony Robotników powinny przede wszystkim jednoczyć działaczy robotniczych i grupy opowiadające się za zmianą systemową.
ex. GSR
6 października 2002 r.