Sprzężenie zwrotne
Wyczerpanie się grupowych i sekciarskich form działania tzw. radykalnej lewicy jest oczywiste dla uważnego obserwatora. O tym, że jest to droga donikąd, mówiły zarówno artykuły, jak i inicjatywy nagłaśniane przez Czerwony Salon.
Mimo różnic w koncepcjach, niedopracowania propozycji i niechęci do merytorycznej dyskusji, musimy się zgodzić, że dyskusję można kontynuować również poprzez działania, najlepiej wspólne.
To, co jest oczywiste dla obserwatora, nie wydaje się takie dla uczestników ulicznych spektakli. Trudno oczekiwać od grup, które konkurują ze sobą zawzięcie, by nagle uświadomiły sobie jałowość wysiłków „doganiania i przeganiania” konkurencji. Tym trudniej byłoby przekonać lidera i czołówkę tych „zawodów”, by odpuścili. Wszystko na to wskazuje, że nie pozostaje nic innego, jak tylko otwarcie alternatywnej ścieżki dochodzenia do celu.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nie sposób twierdzić, by taka lub inna koncepcja Frontu Lewicy nie zakładała wspólnych i jednoczących działań, które miałyby pobudzić pracowników, stworzyć społeczny nacisk i ruch masowy, a zatem ostatecznie odejść od form grupowych i sekciarskich.
I choć nic z tego nie wyszło, coś jednak się stało, i to coś, co ma znaczenie zasadnicze. Rozpadł się peleton i zabrakło lidera. PPS się rozsypała, podobnie jak i Nurt Radykalny tej partii. Ze sceny zszedł Związek Komunistów Polskich „Proletariat”, zaś SLD i Unia Pracy przesunęły się na pozycje socjalliberalne.
W czołówce nastąpiło przetasowanie: do Pracowniczej Demokracji i Nurtu Lewicy Rewolucyjnej doskoczyła Ofensywa Antykapitalistyczna. Różnica między awangardą i ariergardą uległa zatarciu. Proces kurczenia się został doprowadzony nieomal do absolutu – absolutnie nic to nie dało. W dodatku anarchiści zorganizowali kolejne, własne kryterium uliczne, nie godząc się na monopolizację ruchu antywojennego przez PD. Z tradycji wspólnego ścigania się pozostało już tylko gonienie w piętkę. Czego dowodem „marsz antykapitalistyczny” C22 i dwie konkurencyjne pikiety przeciw wojnie z Irakiem, zorganizowane w Warszawie, 27 września.
Po wojnach w Jugosławii i w Afganistanie zapowiada się kolejna, w Iraku. Jest to już trzecia z rzędu wojna inicjowana i prowadzona przez Stany Zjednoczone. Polska, ustami elit politycznych, już po raz trzeci opowiada się po stronie USA, tym razem jednak wychodząc przed szereg, stając się najwierniejszym sojusznikiem USA, obok Wielkiej Brytanii (tuż za Polską podążają Bułgaria, Rumunia i Kuwejt).
Taka sytuacja zmusza środowiska lewicowe do kolejnego zbliżenia – i to na dwóch płaszczyznach.
W Poznaniu, 11 października, pikietę przed amerykańskim konsulatem zorganizował Lewy Front (inicjatywa oddolna), protestując przeciwko angażowaniu się Polski po stronie USA. Miejmy nadzieję, że ten przykład zmusi do myślenia.
Zerwaniu z sekciarstwem może sprzyjać wyjście na zewnątrz. Pojawienie się OKP jest szansą na przegrupowanie na scenie politycznej. Jest szansą również dla nas. W przeciwieństwie do Frontu Lewicy, OKP może stać się masowym ruchem społecznym. Ma bowiem solidne oparcie w zakładach pracy i wśród protestujących załóg, jest wytworem protestu zakładów znajdujących się w stanie likwidacji lub na skraju bankructwa. Międzyzwiązkowy i międzyzakładowy charakter struktury kwestionuje dotychczasowe podziały w ruchu związkowym i tworzy nowe pole do dalszych działań.
Pole to, ze względu na ponadorganizacyjny i ponadpartyjniacki charakter ruchu, jest otwarte – póki co – dla wszystkich, zatem również dla grup lewicowych, które mają wreszcie szansę dotarcia do robotników.
Wyjście na zewnątrz, do robotników, to – naszym zdaniem – obiecująca przesłanka zerwania z partyjniactwem. Sekciarskie zachowania na tym polu skazane są na śmieszność. Tu liczy się, przede wszystkim, konkret, umiejętność zadawania pytań i udzielania odpowiedzi, o żywiołowym dążeniu mas robotniczych do jedności nie wspominając.
Jest zatem szansa na sprzężenie zwrotne, w wyniku którego może powstać wreszcie świadomy klasowo ruch robotniczy, opozycja robotnicza wobec wszelkich form kapitalistycznego wyzysku.
11 października, pod Sejmem, manifestował OKP. Protest kilkusetosobowej grupy miał momentami gwałtowny przebieg. Na odchodnym robotnicy obiecali, że rychło powrócą.
Włączenie się do protestów przewidują hutnicy.
Na 15 października zapowiedziano w Warszawie protest wszystkich związków górniczych. Wcześniej odbyło się referendum, które odrzuciło jednoznacznie rządowy projekt restrukturyzacji górnictwa, zakładający zwolnienie nawet 40.000 górników. Podczas referendum związki wystąpiły razem. Ponadzwiązkowy charakter protestu stwarza więc jakościowo nową sytuację w tej branży.
Dopiero połączenie tych protestów w skali ogólnopolskiej może spowodować jakościową zmianę. Świadomość ta dociera do coraz szerszych rzesz. W powszechnej opinii, główna fala strajków jest dopiero przed nami. „Przed nami” – to znaczy również i przed lewicą antykapitalistyczną. Należy z tego wyciągnąć wnioski. Powyższy tekst jest właśnie próbą uczynienia tego.
Powtórzmy, jest szansa sprzężenia zwrotnego, w wyniku którego może powstać wreszcie świadomy klasowo ruch robotniczy, opozycja robotnicza wobec wszelkich form kapitalistycznego wyzysku.
13 października
2002