Ponad podziałami

 

            Jeszcze na początku lipca b.r., Ryszard Bugaj, na łamach „Rzeczpospolitej”, w artykule „Czy tak dalej być musi?”, zachęcał nie tylko PSL, ale i koalicyjny rząd do zmiany polityki i przyjęcia opcji „socjalno-interwencyjnej”, przypisując szczególne znaczenie „kumulacji kapitału społecznego i ludzkiego”. Postulował przyjęcie „warunków harmonijnego rozwoju” w przeciwieństwie do obowiązującej wówczas opcji liberalnej, której wyrazicielem był ówczesny minister finansów i wicepremier, Marek Belka. Ryszard Bugaj głosił scenariusz alternatywny, zakładający „model kapitalizmu opiekuńczego i większy zakres interwencji państwa”, scenariusz socjalno-interwencyjny.

            Model ten, w ograniczonym zakresie, realizowany jest obecnie przez nowego ministra finansów i wicepremiera, Grzegorza Kołodkę. Zdaniem R. Bugaja, ustąpienie Marka Belki, formalnie biorąc, ułatwiało przebudowę koncepcji polityki gospodarczej, tym bardziej, że pojawiły się poważne społeczne napięcia. Ubocznym efektem perturbacji gospodarczych i napięć może być również scenariusz argentyński.

24 sierpnia b.r., również w „Rzeczpospolitej”, ukazała się analiza zastanej rzeczywistości tegoż autora (R. Bugaj, „Polska po przejściach. Stracona dekada”), w której poza zaznaczeniem „braku społecznego kapitału”, impasu na scenie politycznej, wskazano na możliwość kontestowania reguł demokracji, bowiem „polityczna demokracja staje się – aż strach to powiedzieć – przede wszystkim instrumentem ochrony interesów grup uprzywilejowanych (również członków klasy politycznej).” Analizę tę przedstawiliśmy w artykule „Stan podgorączkowy” z 29 września b.r.)

Obecne wydarzenia w Sejmie – blokada, a następnie zerwanie sesji parlamentarnej – świadczą wprost o kontestowaniu reguł demokracji. Mniejszość parlamentarna, Liga Polskich Rodzin i „Samoobrona”, czując poparcie ulicy i mając przed sobą perspektywę wyborów samorządowych, decydują się na obstrukcję obrad Sejmu. Powodem bezpośrednim stałą się prywatyzacja „Stoenu”, faktycznym – zmiana nastrojów społecznych, niechęć do prywatyzacji i odrzucanie dotychczasowego kierunku przemian społeczno-gospodarczych przez coraz szersze gremia społeczne. Proces ten niewątpliwie narasta.

Populistyczne ugrupowania nie mogą w tej sytuacji pozostać bezczynne. Kryzys sejmowy, z którego apogeum mieliśmy do czynienia 16 i 17 października b.r., wskazuje wyraźnie, że przegrupowanie może nastąpić na całej scenie politycznej. Tylko przerwanie i przeniesienie obrad Sejmu na 28 października (okres powyborczy) uchroniło koalicję przed ewentualnym rozłamem, czego bezpośrednim powodem mogło być głosowanie części posłów PSL za odwołaniem marszałka Sejmu, Marka Borowskiego.

Kryzys koalicji rządzącej, jak na razie, został zażegnany dzięki obstrukcji „Samoobrony”, która mimowolnie uratowała marszałka i koalicję (przy okazji wychodzi na jaw ślepota polityczna „Samoobrony”). W ocenie politycznych obserwatorów głównym powodem spięć na forum władzy ustawodawczej była rywalizacja przedwyborcza, z której kulminacją mamy właśnie do czynienia. Powód ten nie wydaje się jednak zasadniczy. O zagrożeniu dotychczasowej drogi reform liberalnych i kursu liberalnego w gospodarce świadczyło już wypadnięcie „proreformatorskiego centrum” i wejście ugrupowań populistycznych do Sejmu. Teraz nałożyło się na to zaostrzenie się protestów społecznych.

 

*

 

            11 października manifestowała pod Sejmem OKP. Burzliwa, choć nieliczna manifestacja zyskała uznanie posła LPR, Gabriela Janowskiego, który jako jedyny wyszedł do manifestantów zapowiadając swoje veto wobec prywatyzacji „Stoenu”.

            15 października, pod URM-em odbyła się znacząca i jakże wybuchowa, ponad 8-tysięczna manifestacja górników, hutników i kolejarzy, zorganizowana przez Region Śląsko-Dąbrowski „Solidarności” z udziałem 5 związków górniczych związanych z OPZZ oraz „Solidarności ’80”, „Sierpnia ‘80”, reprezentacji OKP i pielęgniarek.

 

*

 

Zmiany, nie tylko personalne, przyjęte na Zjeździe „Solidarności”: powszechnie deklarowany powrót do związkowych korzeni i rewindykacyjnej roli związku, szczególnie oczywisty w momencie rządów SLD, stwarzają nową jakościowo sytuację – czemu dał wyraz nowy przewodniczący „Solidarności”, Janusz Śniadek, składając symboliczną wizytę, jeszcze w trakcie Zjazdu, w ożarowskich „Kablach”, zakładzie „należącym” do OKP.

Wygląda na to, że w walce o prawa pracownicze „S” przyjęła nową strategię – ponad podziałami (jednolitofrontową). Wyrazem tego stał się protest Regionu Śląsko-Dąbrowskiego „S” w dniu 15 października. Taki też charakter miała manifestacja w Warszawie.

W ulotce swej Region zaprotestował „przeciwko polityce likwidowania kolejnych zakładów pracy, powiększania bezrobocia i zmniejszania wynagrodzeń pracowniczych.

Przeciwko liberalnym działaniom rządu, które grożą Polsce niekontrolowanym konfliktem!”

Domagał się jednocześnie:

„- zaprzestania głębokiej <<restrukturyzacji>> polskiej gospodarki, która przynosi tylko i wyłącznie upadek całych branż, likwidację miejsc pracy i obniżenie wynagrodzeń;

- odejścia przez rząd od planów kolejnych manipulacji w Kodeksie Pracy, uderzających w ponadzakładowe i zakładowe układy zbiorowe, przez co górnicy, hutnicy, kolejarze, pracownicy służby zdrowia i wiele innych branż stracą swoje uprawnienia;

- przygotowania systemu rozwiązań emerytalnych dla zatrudnionych w szczególnych warunkach oraz w szczególnym charakterze, gwarantującego utrzymanie dotychczasowych uprawnień emerytalnych.”

Przełomem jest apel związku o wspólne działania:

Tylko razem możemy się temu przeciwstawić”;

Razem walczymy o nasze prawa pracownicze. Stawką jest nasza praca, godne życie i przyszłość naszych rodzin”.

„Solidarność” poprzez działanie „ponad podziałami”, dzięki własnej mobilności i ofensywności, próbuje utrzymać wiodącą pozycję w ruchu związkowym. Sprzyja temu zarówno „samoograniczanie się” OKP, jak również słuszna skądinąd próba zainicjowania przez OKP szerokiego ruchu społecznego zamiast tworzenia kolejnej centrali związkowej lub wspierania istniejącej i dominującej w OKP „Solidarności ‘80”.

Utrzymanie się tej postawy spowoduje wyodrębnienie się dwóch ośrodków koordynujących protesty pracownicze w skali kraju (OKP i „Solidarność”) i marginalizację OPZZ, które nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Przenikanie się i, w pewnym sensie, współpraca OKP i „Solidarności” i pozostałych związków zawodowych może gwałtownie zaostrzyć formy protestu i wywrzeć skuteczną presję na władzę, zmusić ją do korekty swoich planów kontynuacji dotychczasowego kursu liberalnego w stopniu nie przewidzianym przez decydentów. Grozi to załamaniem się dotychczasowej polityki, czego  efektem może być konfrontacja, prowadząca do zmiany ekipy rządzącej i zaostrzenia się sprzeczności klasowych.

Zwraca uwagę realizm w stawianiu postulatów przez „Solidarność”, np. wychodzenie naprzód w przewidywaniu kolejnych zmian w Kodeksie Pracy, a nie cofanie się do żądania przywrócenia do niedawna obowiązujących zapisów (czego dotychczas się domagała) oraz posługiwanie się językiem zbliżonym do OKP („manipulacja przy Kodeksie Pracy”) czy wysuwanie postulatów łączących szerokie grupy pracownicze, objęte już akcjami protestacyjnymi – protest przeciwko likwidacji kolejnych zakładów pracy, powiększeniu się skali bezrobocia i zmniejszaniu wynagrodzeń pracowniczych.

Na 22 października, „Solidarność” zapowiada w Warszawie protest stoczniowców i zakładów związanych z tą branżą. Ogłoszono już pogotowie strajkowe. O wrzeniu wśród stoczniowców świadczy nie tylko osadzenie OKP w Stoczni Szczecińskiej, ale również dramatyczne wydarzenia w Stoczni Gdyńskiej, czego reperkusją jest proces działaczy związku zawodowego „Stoczniowiec”.

 

*

 

            Napięcia społeczne, naszym zdaniem, mają wyjątkowe znaczenie dla ugrupowań populistycznych, stąd ich wrażliwość i nerwowość działań. Pogarszająca się sytuacja społeczna stanowi okazję do znaczącego wzrostu i wpływów tych ugrupowań. W konsekwencji może to przynieść zmianę na scenie politycznej. Możemy zatem z góry założyć, że utrzymanie się napięć społecznych, a tym bardziej zaostrzenie protestów skutkować będzie uaktywnieniem się posłów i struktur partyjnych, które wszelkimi sposobami będą sprzeciwiać się obecnemu kursowi i dyktatowi większości sejmowej. A zatem, będą odrzucać obowiązujące reguły gry politycznej w Sejmie, ponieważ układ sił poza parlamentem zmienia się w sposób istotny.

            Rozwiązanie Sejmu i nowe wybory (ewentualności takiej nie wykluczył Prezydent) są ze wszech miar korzystne dla opcji, która czuje rosnące poparcie „ulicy”. Sprzyja temu polaryzacja społeczeństwa wobec kryzysu parlamentarnego (już teraz 39 procent Polaków opowiada się za przedterminowymi wyborami; 41 procent jest temu jeszcze przeciwna).

            Jednak przedwyborcze sondaże nie wykazują poważnego przesunięcia nastrojów społecznych. SLD wraz z Unią Pracy ma wciąż 34-procentowe poparcie, po kilkanaście procent mogą zebrać zarówno PiS i PO, jak i „Samoobrona”. Rząd, jak widać, trwa dzięki słabości opozycji.

            W tychże sondażach widać, że utrzymuje się przychylność szerokiej opinii publicznej zarówno do premiera, jak i jego ministrów. I to, mimo że nie realizuje programów przedwyborczych SLD i Unii Pracy, ani PSL. Społeczeństwo w swojej masie nie widzi wciąż poważnej alternatywy dla obecnej koalicji, żąda raczej istotnej korekty i sukcesów gospodarczych, czyli umiarkowanego postępu.

            Tymczasem frustracja i wzburzenie ogarnia kolejną część społeczeństwa, naszym zdaniem jednak najistotniejszą – klasę robotniczą i tzw. rezerwową armię pracy, czyli robotników i bezrobotnych.

Pole tekstowe: GSR

 

 

 

 

 


 

20 października 2002 r.