Pełni obaw

 

            Obecne czasy sprzyjają przewartościowaniom, z rzadka połączonym z samokrytyką, a jeśli już, to przeważnie niekonsekwentną. Często kończy się ona na ogólnikach. A jednak fakt jest faktem – ci, którzy chcą mieć wpływ na bieg wydarzeń muszą wyciągnąć wnioski z ewidentnych porażek. Nie zawsze czynią to publicznie.

            Alain Krivine, w wywiadzie dla redakcji „Dalej!” Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, przyznaje:

            „Kiedyś wydawało się, że Czwarta może wydawać polecenia, jak działać w poszczególnych krajach. Jest to fatalne doświadczenie [wszystkie podkreślenia – GSR]. Nieraz próbowano takie polecenia zastosować  w krajach, w których dana taktyka w ogóle nie pasowała. Jednak wyciągnęliśmy z tego określone wnioski. Dziś działamy o wiele bardziej elastycznie. (...)

            Później – Czwarta Międzynarodówka popełniła może błędy, może spoczęliśmy na laurach, za mało robiliśmy. Z drugiej strony, jest ewidentne, że praca polityczna w Europie Wschodniej różni się zasadniczo od naszych głównych doświadczeń zdobytych w Europie Zachodniej i w Ameryce Łacińskiej. Są to ogromne różnice, które dotyczą przeróżnych aspektów świadomości, tradycji politycznej, uwarunkowań politycznych itd. [Ciekawe jak do tego ma się małpowanie forów społecznych i ruchu antyglobalizacyjnego ? – GSR].

            Tak czy owak, myślę, że interwencja polityczna Czwartej w Europie Wschodniej w ostatnich latach była zbyt słaba – i to musi ulec zmianie. Z pewnością musi ulec zmianie. Podejrzewam, że uwarunkowania polityczne w krajach Europy Wschodniej zaczną się teraz zmieniać. Mam nadzieję, że teraz zobaczymy nowe upolitycznienie ludzi pracy w tym regionie. Po straszliwych skutkach wprowadzenia kapitalizmu, teraz może zobaczymy nowe przebudzenie ruchu robotniczego, nową radykalizację młodzieży – sądzę, że to musi nastąpić – a wówczas pilne staje się zadanie budowy grup sympatyków Czwórki, budowy organizacji, prowadzenia szerszej działalności. To będziemy robić” (wywiad na internetowej stronie Nurtu Lewicy Rewolucyjnej).

            O skali błędów popełnionych przez Zjednoczony Sekretariat świadczy pomylenie procesu transformacji kapitalistycznej z procesem rewolucji światowej, co implikowało szereg innych pomyłek.

            W rzeczywistości, samokrytyka i towarzyszące jej częstokroć przewartościowania poprzedzają przegrupowania i ponowne włączenie się do gry odnowionej formacji.

 

Przykład Piotra Ikonowicza pokazuje, że daleko nie zawsze odnowa musi łączyć się z samokrytyką („Nie mieliśmy złudzeń, ale baliśmy się samodzielności, baliśmy się wypaść z gry” – P. Ikonowicz, „Bilans PPS i Nowa Lewica”, „RŚl” nr 11/2002, s. 24). Niektórzy zapewne dotąd nie zdają sobie sprawy z roli, jaką spełniło ich ugrupowanie, ewentualnie absolutyzują konkretne akcje (np. obrony lokatorów), inne, państwowotwórcze, pomijając milczeniem.

W okresie transformacji systemowej socjaldemokraci,  a w tym kręgu mieści się PPS, troszczyli się nie tyle o poprawianie kapitalizmu, co o sam kapitalizm. Krytykując, pomagali go budować. Tę rolę odgrywała zarówno SdRP, jak i SLD, a jej boku Unia Pracy i PPS.

W trzynastym roku transformacji coraz częściej zadawane jest pytanie – jaki kapitalizm? Nurt socjaldemokratyczny też stanął przed tym dylematem. Na początku lat 90. zastanawiano się, co najwyżej, dokąd prowadzić ma droga kapitalistycznego rozwoju od „realnego socjalizmu”, czy – jak to wtedy mówiono – od komunizmu (Karol Modzelewski, Dokąd od komunizmu, Warszawa 1993). Wraz z bankructwem „realnego socjalizmu”, polska i „europejska socjaldemokracja przyjęła za swoje twierdzenie obskuranckiej prawicy, że jedyną konsekwencją rewolucji socjalistycznej jest stalinizm, a każda próba stworzenia społeczeństwa bezklasowego musi skończyć się gułagiem” (Stefan Zgliczyński, „Czy socjalizm jeszcze żyje”, „RŚl” nr 12/2002/2003, ss. 24-25). Nie ma zatem alternatywy wobec kapitalizmu.

Inną drogę wybrało kierownictwo Komunistycznej Partii Chin. Zwolenników tzw. socjalizmu rynkowego w Polsce reprezentował konsekwentnie ekonomista Mieczysław Rakowski. Dla najwybitniejszych przedstawicieli formacji socjaldemokratycznej przykład „alternatywnego rozwoju Chin” i „dobra kondycja ekonomiczna dzisiejszych Chin” były zaledwie argumentem wskazującym, że „załamanie gospodarcze towarzyszy raczej upadkowi ustroju komunistycznego niż jego trwaniu” (K. Modzelewski, jak wyżej).

Kierunek transformacji ustrojowej, kierunek przekształceń własnościowych był niepodważalny. Spór dotyczył tempa, zakresu i sposobów prywatyzacji oraz form restrukturyzacji i modernizacji, a zatem trzeciego już etapu reformy gospodarczej, której celem była nie tyle transformacja systemowa, co rozwój gospodarczy. Argument o sprzeczności transformacji kapitalistycznej z rozwojem gospodarczym kraju nie był wówczas przez socjaldemokrację podnoszony. Co więcej, przy wszelkich zastrzeżeniach, które towarzyszyły przyspieszonym zmianom społeczno-ustrojowym, akcentowano, przede wszystkim, niedemokratyczny sposób ich wprowadzania i skrajności liberalnego kursu. Dla formacji socjaldemokratycznej jasne było, że:

„Złamanie systemu komunistycznego otwiera dopiero drogę do nowoczesnej gospodarki rynkowej opartej na pluralizmie form własności. Zarówno więc dalszy proces rozszerzania i pogłębiania rynku, konkurencji, otwarcia gospodarki polskiej na świat, jak i proces deetatyzacji gospodarki, w tym również prywatyzacji w najróżniejszych formach powinien być wspólnym celem dążeń różnych nurtów w Solidarności i poza nią” (Tadeusz Kowalik, „Przemiany systemowe a pluralizm”, w: Główne problemy dzisiejszej i przyszłej Rzeczypospolitej, zeszyt 6, Warszawa 1990, s. 208).

W tej sytuacji: „Wyolbrzymianie (...) różnic między np. opcją socjaldemokratyczną i opcją liberalną, które mają charakter bardziej odmiennych tendencji niż programów, i które zapewne wykrystalizują się w pełni dopiero w dalszej przyszłości, nie służy sprawie radykalnych przekształceń systemowych” (T. Kowalik, jak wyżej, ss. 208-209). Nastawienie na radykalną zmianę ustrojową determinowało wszelkie poczynania socjaldemokratów!

Nawet dziś dylemat Piotra Ikonowicza – „czy chcemy poprawiać kapitalizm, czy go obalić” (P. Ikonowicz, jak wyżej) nie jest nawet brany pod uwagę przez formację socjaldemokratyczną. Obowiązują slogany o „ludzkiej twarzy kapitalizmu”, o „społecznej gospodarce rynkowej” i wzdychanie do modeli państwa dobrobytu, skandynawskiej czy „kontynentalnej” wersji kapitalizmu. Piotr Ikonowicz, rozstając się z PPS, znalazł się świadomie i koniunkturalnie w obszarze środowisk współpracujących ze Zjednoczonym Sekretariatem IV Międzynarodówki i SWP (konferencje tzw. partii antykapitalistycznych) oraz opcji antyglobalistycznej. Dowodem na to jest pełen obaw artykuł P. Ikonowicza „Bilans PPS i Nowa Lewica”, wyznanie wiary i deklaracja tzw. partii antykapitalistycznej „Nowa Lewica”.

 

Pole tekstowe: GSR

 

 

 

 

 


 

4 lutego 2003 r.