Cezary Cholewiński (Anty-Burzuj)
Międzynarodówka Socjalistyczna i Unia Pracy:
socjalpacyfizm w służbie imperializmu
25 stycznia 2003 roku w Warszawie odbyło się posiedzenie plenarne Rady Krajowej
Unii Pracy. Większa część obrad i podjętych na ich zakończenie uchwał poświęcona
była sprawo wewnątrzkrajowym. M. in. zwrócono się do Leszka Millera z wnioskiem
o spotkanie rządu z trzema koalicyjnymi klubami parlamentarnymi: UP, SLD i PSL.
Poza tym UP wyraziła protest przeciwko wydanej pod naciskiem Kościoła deklaracji
rządu, że przystąpienie Polski do UE nie zaszkodzi utrzymaniu restrykcyjnego
ustawodawstwa antyaborcyjnego.
No, ale mniejsza z tym. Chcielibyśmy tu obszerniej zatrzymać się nad czymś
innym: nad rezolucją poświęconą sprawom międzynarodowym, a konkretnie temu, co
dziś już jest i coraz bardziej staje się najważniejszym międzynarodowym
problemem dnia: groźbie agresji USA na Irak.
Rzecz znamienna: w pierwszych komunikatach PAP o posiedzeniu Rady Krajowej Unii
Pracy w ogóle nie było o tym mowy! Czy to sama Rada Krajowa nie uznała za
stosowne poinformować o tym PAP, czy też Agencja wiedziała o tym, ale nie uznała
za stosowne poinformować kraju i świata – tego nie wiemy. Jakie były tego
przyczyny – czy wstyd z powodu nijakości uchwalonej rezolucji, czy może pogląd
(zresztą przecież słuszny), że stanowisko niezbyt liczącej się partii w niezbyt
liczącym się kraju w Europie Środkowej i tak nie ma dla kwestii wojny i pokoju
większego znaczenia – tego też nie wiemy. Zresztą nieważne.
Dość, że dopiero w kilka dni po tym posiedzeniu (kolejna zagadkowa sprawa: skąd
ta zwłoka? Czyżby to był skutek jakichś tarć wewnętrznych?) Federacja Młodych
Unii Pracy (FMUP), czyli młodzieżowa przybudówka UP, z triumfem obwieściła, że
na plenum Rady Krajowej “dorosłej” UP odniosła wielki sukces. Mianowicie
wywołała na tym posiedzeniu debatę, poświęconą właśnie sprawie ewentualnej wojny
z Irakiem. I w ten sposób wymusiła na Radzie Krajowej zajęcie jakiegoś
stanowiska.
A jakież ono w końcu było? Z przechwałek FMUP dowiadujemy się, że po burzliwej
dyskusji Rada Krajowa przyjęła stanowisko tożsame z rezolucją w sprawie Iraku,
przyjętą przez Międzynarodówkę Kapita... to jest, chcieliśmy napisać:
"Socjalistyczną".
A rezolucję tę przyjęła 350-osobowa Rada tejże Międzynarodówki, która zebrała
się kilka dni wcześniej (20 i 21 stycznia) na posiedzeniu w Rzymie. Z Polski
uczestniczyło w tej naradzie dwoje przedstawicieli dwóch partii członkowskich
MS: p. Andrzej Celiński z SLD i p. Kasia Matuszewska z UP (oficjalny komunikat
Rady MS używa tej właśnie zdrobniałej formy imienia).
Rada MS na posiedzeniu w Rzymie też uchwaliła szereg rezolucji, m. in.: o
światowym szczycie na temat trwałego i zrównoważonego rozwoju; o polityce
globalnej w 2003 r.; o gospodarce światowej; o pokoju w Republice Wybrzeża Kości
Słoniowej; o obronie demokracji w świecie; o sytuacji w Gwinei, Pakistanie, na
Saharze Zachodniej i o Kurdach pod zaborem irańskim; oraz deklarację
zatytułowaną: “Kobiety i migracja w zglobalizowanym świecie: integracja,
bezpieczeństwo i szanse”.
Skądinąd interesujące byłoby szczegółowe przeanalizowanie tych rezolucji, ale
brak nam tu miejsca, więc skupimy się tylko na jeszcze jednej: rezolucji Rady MS
w sprawie Iraku, przyjętej, jak zaznacza komunikat, jednomyślnie, a więc – to
już dodajemy od siebie – także głosami p. Celińskiego i p. Matuszewskiej.
Cóż zatem głosi ta rezolucja? Zaczyna się od kilku twierdzeń oczywistych,
banalnych i tak ogólnikowych, że podpisać się pod nimi mogliby wszyscy, od
Saddama po Busha: że światu zagraża nowa wojna, że świat się jej obawia, że nie
jest ona jednak nieunikniona i że trzeba zrobić wszystko co możliwe, żeby
uratować pokój.
Dalej jest ciekawiej: Rada MS wyraziła pełne poparcie dla sekretarza generalnego
ONZ Kofiego Annana i Rady Bezpieczeństwa, a także dla inspektorów
rozbrojeniowych ONZ działających w Iraku i wezwała władze irackie (zresztą w
niezbyt uprzejmej, bezosobowej formie), aby z nimi współpracowały i ułatwiały im
prowadzenie inspekcji.
Potem następuje zasadnicza treść rezolucji, ujęta w 9 punktach. I tak, Rada MS
twierdzi, ze iracka broń jądrowa, radiologiczna, biologiczna i chemiczna musi
zostać zniszczona pod nadzorem inspektorów ONZ, bo zagraża ludowi irackiemu i
całemu regionowi; równocześnie wzywa do przedłużenia mandatu inspektorów bądź
nawet utworzenia w Iraku oenzetowskiej stałej misji rozbrojeniowej. Podkreśla,
że jest za logiką polityki i dyplomacji, a przeciw logice wojny – jednak wojnę
przeciw Irakowi jako taką dopuszcza, ale dopiero na podstawie nowej rezolucji
Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wyraża: sprzeciw przeciw jednostronnej prewencyjnej
akcji zbrojnej (Stanów Zjednoczonych – ale to w domyśle, bo nie wymienia ich z
nazwy), z trzech przyczyn: po pierwsze że byłoby to sprzeczne z prawem
międzynarodowym, po drugie spowodowałoby rozłam w koalicji antyterrorystycznej,
po trzecie groziłoby rozpętaniem wojny na wielką skalę; poparcie i solidarność
(to ulubione słowo “lewicy” prokapitalistycznej) z iracką opozycją, walczącą o
“demokratyczne i pokojowe przemiany” w tym kraju (oczywiście mowa tu o opozycji
prokapitalistycznej, a w żadnym razie nie o tym, żeby iraccy robotnicy sami
obalili dyktaturę Saddama i wzięli władzę; na tym socjaldemokracji, wiernej
służącej światowego kapitału, absolutnie nie zależy); oraz zaniepokojenie
sytuacją humanitarną w Iraku, zwłaszcza losem kobiet i dzieci.
W dalszą część rezolucji wpleciono uboczne wątki (konfliktu
izraelsko-palestyńskiego oraz kryzysu w stosunkach USA z KRL-D), które choć
skądinąd ciekawe, musimy tu również pominąć. Rezolucja Rady MS kończy się dwoma
podsumowującymi akapitami: że nieraz trzeba użyć siły dla wymuszenia pokoju,
jednak nie może to być samosąd dokonany przez jedno państwo (znowu Stany
Zjednoczone nie są wymienione z nazwy!), lecz akcja zgodna z prawem
międzynarodowym, podjęta tylko na podstawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ,
przy jasnych kryteriach i bez śladu politycznego czy ekonomicznego oportunizmu.
Rada MS przyznaje wprawdzie, że ONZ i jej Rada Bezpieczeństwa są niedoskonałe,
ale uważa, że jedynie one mają legitymację do podejmowania decyzji w imieniu
“społeczności międzynarodowej”, że zbrojne rozwiązanie problemu musi być zawsze
ostatnim sposobem na poszukiwanie pokoju i tylko wtedy, gdy inne sposoby
polityczne i dyplomatyczne zostały już wcześniej wyczerpane", i że taka droga
postępowania jest jedynym sposobem utrzymania międzynarodowego autorytetu ONZ –
która z kolei jest jedynym organem zdolnym do zapewnienia wielostronnego, a nie
jednostronnego podejścia do stosunków międzynarodowych.
Tyle rezolucja Rady MS. Jeszcze do niej wrócimy, ale teraz podkreślmy, że Rada
Krajowa UP zajęła w sprawie Iraku stanowisko tożsame z rezolucją Rady MS – czyli
zaaprobowała głosowanie p. Matuszewskiej za tą rezolucją.
Ze swej strony Rada Krajowa UP podkreśliła szczególnie trzy elementy rezolucji
Rady MS uważając je widocznie za najważniejsze: 1) sprzeciw wobec “jednostronnej
akcji zbrojnej”, 2) twierdzenie, że “należy kierować się logiką dyplomacji
politycznej Organizacji Narodów Zjednoczonych, a nie logiką wojny” oraz 3)
twierdzenie, że "zbrojne rozwiązanie problemu musi być zawsze ostatnim sposobem
na poszukiwanie pokoju i tylko wtedy, gdy inne sposoby polityczne i
dyplomatyczne zostały już wcześniej wyczerpane".
Czyli, nazywając rzeczy po imieniu, zarówno stanowisko socjaldemokracji
światowej (MS) jak i polskiej (w tym wypadku UP – bo o SLD jako głównej sile
wysługującego się imperialistom rządu szkoda nawet mówić) jest takie samo jak od
stu lat – w istocie proimperialistyczne i prowojenne, z lekka tylko zamaskowane
pacyfistycznymi frazesami.
Czy piszą coś o tym, że wojna przeciw Irakowi będzie wojną o ropę: o zagrabienie
zasobów naturalnych tego kraju przez konsorcjum największych
północnoamerykańskich i brytyjskich spółek naftowych, że ogromne rezerwy naftowe
Iraku zostaną wykorzystane do dalszego podkopania suwerenności państw Bliskiego
Wschodu, i że będzie to kolejny krok w kierunku zdominowania świata przez USA?
Nie piszą.
Czy protestują przeciw temu, że Biały Dom ogłosił swoje "prawo" do podejmowania
prewencyjnych działań wojskowych przeciw każdemu suwerennemu państwu, do
narzucania "zmiany reżimu" środkami wojskowymi gdziekolwiek uzna, że żywotne
interesy gospodarcze i strategiczne USA i wielkiego kapitału są zagrożone? Nie
protestują.
Czy zwróciły uwagę na to, że dla klasy robotniczej "wojna przeciw terroryzmowi"
oznacza zawieszenie lub zniesienie kluczowych praw obywatelskich, takich wolność
przemieszczania się, prawo azylu, wolność słowa, i wolność zrzeszania się? Nie
zwróciły!
Czy piszą o tym, że globalny kapitalizm czy neoliberalizm, grabież całej planety
przez MFW, Bank Światowy i wielkie wielonarodowe korporacje kapitalistyczne, są
integralnie powiązane z "wojną przeciw terroryzmowi" i usiłowaniem rekolonizacji
Iraku, że to są istotne cechy całkowicie destrukcyjnego i nieludzkiego
imperializmu? Oczywiście, że nie piszą, a dlaczego?
Dlatego, że jedyny wniosek, jaki z tego wszystkiego logicznie wynika, jest taki:
w celu położenia kresu wojnie konieczne jest wyrwanie z korzeniami systemu
kapitalistycznego jako całości, odebranie kapitalistom własności środków
produkcji, ustanowienie rewolucyjnej dyktatury proletariatu i budowa socjalizmu
na gruzach kapitalizmu.
A socjaldemokracja nie będzie przecież wzywać do bojkotu, demonstracji i
strajków i innych rewolucyjnych wystąpień pod hasłem “wojna wojnie!”, które
mogłyby zagrozić światowemu kapitalizmowi, bo nie taka jest jej historycznie
ukształtowana rola, lecz właśnie przeciwna.
W 1914 r. “II Międzynarodówka umarła, przeżarta przez oportunizm”, kiedy
socjaldemokracja niemiecka, austriacka, angielska, francuska, rosyjscy
mieńszewicy – wszyscy zgodnie głosowali za wojną, choć jeszcze 2 lata wcześniej
na kongresie w Bazylei przysięgali, że “zrobią wszystko co w ich mocy”, by do
wojny nie dopuścić. Dziś tę haniebną tradycję lokajowania burżuazji kontynuuje
Międzynarodówka Socjalistyczna – a w Polsce UP, no i SLD.
Czy demaskują one kłamstwo powtarzane tysiące razy co dzień w milionowych
nakładach w mediach, że "wojna przeciw terroryzmowi" jest usprawiedliwiona
potrzebą zabezpieczenia obrony narodowej i bezpieczeństwa? Czy wyjaśniają, że za
pomocą tych kłamstw burżuazja chce zapewnić sobie poparcie klasy robotniczej dla
swej imperialistycznej agresji? Nic z tego – nie demaskują i nie wyjaśniają,
raczej dokładają swoją “dolę” do tych kłamstw propagandowych.
Weźmy np. sprawę ONZ. Czy mają jakiekolwiek wątpliwości co do roli ONZ? Owszem,
przynajmniej MS przyznaje, że jest to instytucja “niedoskonała” – ale brak
choćby śladu jakiejkolwiek głębszej analizy, jakiegokolwiek zastanowienia się
nad tym, że organizacja międzynarodowa nie może być jakościowo inna niż państwa
ją tworzące, a polityka ONZ jest wypadkową polityki (czytaj: interesów)
kontrolujących ją wielkich mocarstw: USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Federacji
Rosyjskiej, ChRL. A ich motywacją nie jest bezinteresowne poszukiwanie pokoju,
lecz zwyczajny własny interes. I kiedy tylko USA i Wielka Brytania dadzą
pozostałym trzem “wielkim” gwarancje, że ich inwestycje i inne interesy w Iraku
nie będą przez wojnę naruszone, to ONZ z “logiki dyplomacji” natychmiast
przestawi się na “logikę wojny”. Ale ani MS, ani UP nie dostrzegają tego, a
nawet zapowiadają, że w takim wypadku wojnę poprą – i ani im przez myśl nie
przejdzie wezwanie do przeciwstawienia się tej wojnie, czy to z poparciem ONZ,
czy bez niego. Wzywać do obalenia panującego nad światem porządku – to nie jest
w ich stylu.
W 1917 roku, kiedy w Europie szalała I wojna światowa, Lew Trocki tak pisał w
artykule “Pacyfizm w służbie imperializmu” o amerykańskim pacyfiście Brianie:
“Brian pospieszył dać bardzo szumnie wyraz rzeczywistemu wstrętowi farmerów i w
ogóle drobnej burżuazji wobec polityki światowej, soldateski i podwyższania
podatków. Ale równocześnie, śląc całe wagony petycji do swego pacyfistycznego
kolegi stojącego na czele państwa, Brian najbardziej troszczył się o to, żeby
zawczasu stępić rewolucyjne ostrze tego ruchu. Na przykład do uczestników
antywojennego wiecu w Chicago w lutym br. Brian depeszował: "Jeśli dojdzie do
wojny, to my wszyscy, rozumie się samo przez się, poprzemy rząd; ale do tego
czasu naszym najświętszym obowiązkiem jest uczynić wszystko, co w naszej mocy,
dla uchronienia ludu przed okropnościami wojny". W tych krótkich słowach jest
cały program drobnomieszczańskiego pacyfizmu: "uczynić wszystko, co w naszej
mocy, przeciwko wojnie" - to znaczy znaleźć wentyl dla oburzenia ludu w postaci
nieszkodliwych manifestacji, dawszy wcześniej rządowi gwarancję, że w razie
wojny nie napotka on żadnych przeszkód ze strony opozycji pacyfistycznej.
Nic innego nie jest potrzebne i oficjalnemu pacyfizmowi, który w osobie Wilsona
zdążył dać militarystycznemu kapitałowi dostateczne dowody swej
imperialistycznej "gotowości bojowej". Na podstawie oświadczenia samego Briana,
żeby poradzić sobie z jego szumnym sprzeciwem wobec wojny, p. Wilson musiał
zrobić tylko jedno: wypowiedzieć tę wojnę”.
Od napisania tych słów minęło 85 lat, a jednak brzmią one przerażająco
aktualnie. Nie tylko czystej wody burżuazyjny pacyfizm jest lokajem imperializmu
– pacyfizm pokryty “socjalistycznym” frazesem także. Dlatego głównym zadaniem
jest wciąż wykuwanie rewolucyjnej partii robotniczej, która poprowadzi
robotników do zdobycia władzy politycznej. Jedynie przez wyrwanie fabryk broni i
innych środków produkcji z rąk kapitalistów i zbudowanie gospodarki
socjalistycznej, planowanej w skali międzynarodowej może pozwolić na
zaspokojenie potrzeb milionów robotników, dziś skazanych na bezrobocie i biedę,
i na wyeliminowanie zagrożeń wojennych.
A antyimperializm w polityce zagranicznej oznacza – musi oznaczać – walkę klas
we własnym kraju, w którym znajduje się główny wróg klasy robotniczej: rodzima
burżuazja i inni wyzyskiwacze. Głównym wrogiem irackiego robotnika jest nie
Ameryka, lecz wojskowa dyktatura Saddama – ale podobnie głównym wrogiem
amerykańskiego robotnika nie jest Irak, lecz partie reprezentujące interesy
kapitału: Republikańska i Demokratyczna, i zupełnie tak samo głównym wrogiem
polskiego robotnika nie jest Irak, lecz wszystkie partie obecnego układu
politycznego od SLD i UP po LPR.
Precz z kapitalizmem!
Wojna wojnie!