Transformer

 

            Odnotowując wręcz permanentną dynamikę ruchu robotniczego i „ruchu ruchów”, polaryzację sceny politycznej, postulując zarazem reorganizację zarówno ruchu robotniczego, jak i społecznego „o 100% na lewo”, zwolennicy Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki, LCR i włoskiej Partii Odrodzenia Komunistycznego wyraźnie odcinają się nie tylko od zmodernizowanych partii socjaldemokratycznych, ale również od skrajnej lewicy, czyli „rdzeni partii, często sekciarskich i malutkich”, zwanych inaczej (a jakże w cudzysłowie) „partiami rewolucyjnymi” („Dwie lewice”, „Robotnik Śląski”, nr 2/2003, s. 24).

            Separowaniu się od maluczkich towarzyszy zmiana dotychczasowych konotacji znaczeniowych, rozmazywanie pojęć i podziałów na lewicę reformistyczną i rewolucyjną.

            Zamiast tego lansowany jest układ dychotomiczny: „lewica socjalliberalna, której podstawową siłą jest europejska socjaldemokracja, i lewica radykalna” (tamże). Ta ostatnia, a jakże, nie wyklucza współpracy z tą pierwszą. Przymiotnik radykalna stosuje się zamiennie z jej synonimami: antykapitalistyczna i alternatywna. Termin ten służy również cudownej przemianie ruchu antyglobalizacyjnego. Teraz ruch ten określa się, zgodnie z duchem transformacji, mianem alterglobalistycznego. Przy okazji podkreśla się, że lewica alternatywna posiada „ogromną zdolność transformacyjną” (tamże). I wszystko to czyni się na łamach „Inprecoru” i „Rouge”.

            Transformacja ma dokonać się „pod wpływem wielkiej walki [McProtest zamiast rewolucji – GSR] opartej na interesach powszechnych, przy równoczesnym przejęciu najlepszych tradycji ruchu robotniczego” (tamże). To ostatnie stwierdzenie jest „wkładem Rifondazione comunista do dyskusji na temat Europejskiej Lewicy Alternatywnej”, co podkreśla „R.Śl.” (tekst zamieszczony przez redakcję na ss. 24-25, nie ma ani autora, ani tłumacza i nie wynika to z pośpiechu – zapowiedziano go wszak jeszcze w poprzednim numerze).

            Wkładem Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki jest udział dwóch członków „czwórki”, z krajowej sekcji brazylijskiej, w rządach ekipy Luli, w tym członka władz tej sekcji. Temat ten przedyskutowano dogłębnie na ubiegłotygodniowym zjeździe „czwórki”. Do rozłamu nie doszło. Przecież Brazylia słynie z Luli i Porto Alegre.

            Mamy zatem „swoich” radykalnych, burżuazyjnych ministrów, którzy sprzyjają transformacji w imię interesów powszechnych (globalnych?!). O interesach robotniczych i „gorszej” tradycji, która nie dopuszcza udziału przedstawicieli rewolucyjnych partii robotniczych w rządach burżuazyjnych, pamięta już tylko lewica rewolucyjna.

 

Pole tekstowe: GSR

 

 

 

 


 

18 lutego 2003 r.