Podtrzymywanie złudzeń
„Niejednokrotnie odnieść można wrażenie, że realną awangardę światowej lewicowości stanowią niektóre – skrajnie antykapitalistyczne w swych deklaracjach – ruchy i organizacje, których ideowe manifesty zdają się niekiedy iść dalej niż jakiekolwiek sny o królestwie wolności. Skrupulatne przebadanie rzeczywistych, klasowych i geopolitycznych uwarunkowań podobnych ruchów często prowadzi jednak do odmiennych wniosków i, w ostatecznym rozrachunku, obnaża głęboko reakcyjną treść społeczną owych żywiołów, ukrytą za pseudoradykalną frazeologią” (Tomasz Rafał Wiśniewski, ankieta „Co powinno współcześnie wyznaczać granice podziału między myśleniem lewicowym i prawicowym?”, „Krytyka polityczna”, nr 2/2002, s. 25).
Jednym ze stereotypów, z jakimi przyszło się borykać marksizmowi jest właśnie kwestia wolności i jej ograniczenia, nie tyle w kapitalizmie, co w społeczeństwie socjalistycznym. Ograniczenie wolności jest immanentne każdemu społeczeństwu, również socjalistycznemu. Nie jest wypaczeniem, które wiązałoby się li tylko z trudnościami walki o sprawiedliwe społeczeństwo.
Przede wszystkim, samo pojęcie wolności, w jego absolutystycznym ujęciu, jest pojęciem, które kłóci się z koncepcją jego rozszerzania na społeczeństwo (a jednocześnie, pojęcie to nie ma sensu poza społecznością ludzi). Biorąc pod uwagę rozpowszechnioną w niektórych kręgach definicję wolności (jest to wolność czynienia, czego dusza zapragnie), można być wolnym jedynie w oderwaniu od innych ludzi. Ewentualnie można być wolnym jedynie pod warunkiem panowania nad wszystkimi innymi ludźmi. Mieliśmy więc w historii do czynienia tak z wolnością despotów, jak i z wolnością stoików. Tym, co łączy oba rodzaje wolności jest właśnie bycie, w jakimś stopniu, wolnym od uwikłań stosunków międzyludzkich, założenie nierównorzędnego charakteru naszych relacji z innymi. Można być despotą albo filantropem. Te skrajne postawy łączy jedno – absolutnie nie muszą się liczyć z bliźnimi dla realizacji swojej „istoty”.
Żadne zorganizowane społeczeństwo nie jest, w tym sensie, wolne. Względną wolność można uzyskać poprzez odpowiedni status materialny, który, jeśli jest wystarczająco wysoki, może z nas uczynić „despotę w ograniczonym zakresie”, tzn. pozwolić nam na realizację wszelkich zachcianek, które tylko mogą się zalęgnąć w naszej ubożuchnej wyobraźni. Taki despota w ciepłych kapciach i szlafroku, typu Maxa Stirnera.
Dla ludzi nie posiadających wysokiego statusu materialnego pozostaje wolność stoicka, tzn. dobrowolne wyrzeczenie się nadmiernych potrzeb, do potrzeby jedzenia i mieszkania włącznie.
Tu dochodzimy do ważnego wniosku: skoro wolność może się przejawiać w tak różny sposób, w krytyce socjalizmu nie chodzi więc o faktyczne, obiecane zaspokojenie materialnych potrzeb. Ten brak krytycy socjalizmu zresztą łatwo mu wybaczają – wszak nie idzie o równość żołądków. Rzecz w zapewnieniu warunków do swobodnego wyrażania i zaspokajania potrzeb, które swoje źródło mają wyłącznie w egotycznej jaźni.
Stąd częsty zarzut, że w komunizmie nie realizuje się ani wolność, ani sprawiedliwość, ponieważ i tak zawsze pozostaną takie nie załatwione sprawy, jak nieodwzajemniona miłość czy brak słuchu u kogoś, kto kocha muzykę.
Rzuca się też argumenty, że w celu zapewnienia społeczeństwa równych żołądków, komuniści nie zawahają się przed ludobójstwem. Gdyby cel był inny – nie dostrzeżono by w ludobójstwie nic zdrożnego. Wszak wojny w celu obrony „wolności”, „wartości humanistycznych”, „cywilizacji” itp. bywają nader elokwentnie motywowane. Tym bardziej, że „najbardziej odrażające ekscesy brutalnej przemocy potrafią zachować walor działań historycznie ujawniających się jako emancypacyjne, podczas gdy dziesiątki dżentelmeńskich ukłonów i łaskawych gestów skrywać mogą swą głęboko represywną, społeczną istotę. Ważenie dziejowych racji nie jest bowiem, jak wiadomo od czasów Hegla, czynnością dla pięknoduchów” (T.R. Wiśniewski, tamże, s. 24).
Ale zarzuty wobec komunistów idą dalej i okazuje się, że w Marksowskiej koncepcji dyktatury proletariatu mamy zalążki dyktatury nad robotnikami. W pewnym momencie bowiem oczekiwania robotników (i reszty społeczeństwa) rozchodzą się z realiami państwowymi. Wiążąc sprawę wyzwolenia proletariatu z solidarnym działaniem klasy (czyli współdziałanie ludzi), partia bierze na siebie – według krytyków – obowiązek uzgodnienia punktu widzenia jednostki i zbiorowości. Gdyby pozostawiono własność, każdy byłby odpowiedzialny za siebie.
*
„Gdy Marks mówił o alienacji człowieka z jego istoty gatunkowej, używał słów przez Stirnera wyklętych” – istotnie, przyjęcie istoty gatunkowej sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z jakąś kategorią odpowiadającą niezmiennemu w historii bytowi. Wydaje się jednak, że Marks właściwie tylko jedną cechę przypisywał owej istocie gatunkowej – to mianowicie, że jest ona całkowicie istotą społeczną, że nie może istnieć poza społeczeństwem nie przestając być człowiekiem. Nie wchodziły tu w grę żadne inne określenia definicyjne, charakteryzujące ową istotę. Jedyną rzeczą, jaką można powiedzieć o ludzkości w ogóle jest to, że żaden jej przedstawiciel nie może zachować człowieczeństwa poza społeczeństwem. W pewnym sensie to tautologia. Nawet pustelnik-abnegat jest istotą społeczną w tym znaczeniu, że jego działanie (bycie eremitą) oddziałuje na postawy i światopogląd innych członków społeczeństwa.
Z każdej koncepcji (teorii), po okresie jej wykiełkowania, rozwoju, uściśleń i wzbogacania, pozostaje w końcu, w świadomości społecznej pewien obraz, który niekoniecznie jest rzetelnym sprawozdaniem z tego, czym owa koncepcja jest lub zamierzała być. Niemniej, do tego właśnie obrazu, koncepcji, przekonań, że właśnie wyobrażenie jest prawdą o niej, odnoszą się interpretacje, oskarżenia i zarzuty. Dotyczy to, przede wszystkim, koncepcji społecznych, które odnoszą się do rzeczywistości i usiłują na nią wpływać, jak choćby marksizm.
Społeczeństwo jako takie nie wytwarza takich celów moralnych, które byłyby uzasadnione wolnościowo. Jednostka może się poświęcać tylko w ramach celów, które sobie sama postawiła lub w ramach celów grupy, do której czuje się przynależna. Świadomość grupowa w szczególnych przypadkach osiąga poziom świadomości klasowej, zakładającej świadomość zróżnicowania interesu klasowego i klasowego konfliktu. Pozwala dostrzec bariery społeczne.
„Podtrzymywanie złudzeń, że w ramach istniejącego porządku można zapewnić człowiekowi egzystencję wolną od społecznej represji, pozostaje w dalszym ciągu jednym z wyznaczników zajmowania postawy konserwatywnej, innymi słowy, prawicowej.
Dobrą ilustracją powyższej tezy jest próba rozliczenia się ze szczególnie nośnymi hasłami podnoszonymi przez tzw. nowoczesną lewicę. Zarówno kwestia ekologicznego bezpieczeństwa czy też zrównoważonego rozwoju, jak też cały zakres problemów związanych z równouprawnieniem płci czy zniesieniem represji seksualnej ukazują swoją jednostronność, gdy oderwane zostają od zagadnień podstawowych mechanizmów społecznej reprodukcji. Globalna nieskuteczność kolejnych projektów światowej ochrony zasobów przyrodniczych, jak też zaledwie lokalne sukcesy ruchów emancypacji płci i wyzwolenia seksualnego, które w najlepszym razie skutkują eksportem rzekomo rozwiązanych problemów w gorzej rozwinięte rejony świata, wskazują jednoznacznie, że w systemie globalnej dominacji opartej na prymacie prywatnego kapitału, postulaty feministek, ekologów czy <<mniejszości seksualnych>> nie mogą zostać w pełni zrealizowane” (T.R. Wiśniewski, s. 26). Tym bardziej dotyczy to klasy robotniczej i możliwości jej emancypacji.
„Doświadczenie XX wieku bardzo jasno wykazuje, że nawet najdalej idące próby ingerowania przez państwo czy też przez system prawny w mechanizmy reprodukcji kapitału, nie prowadzą do zmiany istoty klasowego panowania i to bez względu na subiektywne położenie dużych odłamów (czy nawet większości) klasy pracowników najemnych. (...) Zgodnie z marksowskimi przewidywaniami, kontynuowanie postępu technologicznego w ramach nie zmienionych struktur własnościowych nie tylko nie doprowadziło do zaniku pracy wyobcowanej, lecz przeciwnie (...)”, tamże, ss. 25-26.
18 lutego 2003 r.