MCMXVII
"Solidarność"
1. Natura Solidarności
a) Kułacy wkraczają na scenę
LRCI, tendencja stojąca pod ciężkimi zarzutami, że była za miękka wobec
Jaruzelskiego, scharakteryzowała grupę Wałęsy, jak następuje: “Ten sektor był
szczególnie powiązany z hierarchią katolicką, Wyszyńskim i Glempem, którzy z
kolei byli aktywnymi agentami reakcyjnego papieża Jana Pawła II i byli z nim w
stałym kontakcie... (Kościół) chciał zostać mediatorem między reżimem a
robotnikami – przed stanem wojennym i w jego trakcie – w celu zagwarantowania
zachowania i rozszerzenia kapitalizmu na wsi i swej kontroli nad instytucjami
społecznymi” (“Rewolucja i kontr-rewolucja w Polsce 1980-1981”, w: “Workers
Power”, lipiec 1982 r.)
Inaczej niż w innych państwach robotniczych, gdzie tendencje
restauracjonistyczne były bardzo słabe i że tak powiem zawieszone w przestrzeni,
z powodu braku własności prywatnej i kapitalizmu – w Polsce Kościół znalazł
poparcie wśród tysięcy prywatnych właścicieli na prowincji dla swych dążeń do
uzyskania kontroli nad państwowymi środkami masowego przekazu informacji, a
później dla decentralizacji gospodarki przemysłowej.
Pierwszym celem, jaki miał na oku Kościół, było rozmycie proletariackiego
charakteru klasowego, jaki miała “Solidarność”, ku utrapieniu swych przywódców,
w swym wczesnym okresie. I żeby rozmyć ten charakter klasowy, Kościół skłonił
setki tysięcy kułaków do przyłączenia się do organizacji robotniczych, żeby
utopić proletariat (działający jak klasa w sobie, to znaczy bez świadomości
swych historycznych interesów) w masie drobnoburżuazyjnych właścicieli ze wsi.
Jako trockiści wiemy, że proletariat może pociągać za sobą drobnomieszczaństwo
tylko wtedy, kiedy występuje jako przywódca narodu, jest świadomy swych
interesów jako klasy. Ale wiemy też, że kiedy zdarza się sojusz między
proletariatem a drobnomieszczaństwem bez jasności co do interesów klasowych, i
pod przywództwem nurtów drobnomieszczańskich, to wykuwanie takiego sojuszu może
jedynie wzmacniać ideologię drobnomieszczańską w ruchu robotniczym. A w tym
wypadku to nie proletariat pociąga za sobą drobnomieszczaństwo, tylko na odwrót.
W grudniu 1980 r., po intensywnej kampanii organizacji klerykalnych i grupy
Wałęsy, odbył się pierwszy wiec związku Solidarności Wiejskiej, zrzeszającego
600 000 drobnych właścicieli (do których należało 75% polskich gruntów rolnych)
oraz robotników rolnych. Ta formacja zrzeszała i pracowników najemnych, i
właścicieli ziemskich, niedwuznacznie wyrażając pojednanie między klasami.
Na początku staliniści odmówili legalizacji tego związku. Ale “Solidarność” z
Wałęsą na czele postanowiła go poprzeć, i 28 stycznia 1981 r. niektóre regiony
“Solidarności” miejskiej strajkowały pod żądaniami legalizacji “Solidarności”
wiejskiej. Mętne hasło “wolnych związków” o nieokreślonym charakterze zaczęło
już wydawać gorzkie owoce, bo okazało się, że ta wolność związkowa miał objąć
także związek wiejskich drobnych kapitalistów, którzy stanowili przytłaczającą
większość w “Solidarności Wiejskiej”.
W następnych tygodniach “Solidarność Wiejska” połączyła się ze związkiem
producentów rolnych i z “Solidarnością Chłopską”, osiągając liczbę 3,5 mln
członków, wśród których większość stanowili drobni posiadacze.
W tym konflikcie wokół “Solidarności Wiejskiej” rewolucjoniści powinni byli
walczyć o oddzielenie ziarna od plew, popierać utworzenie związku robotników
rolnych, ale bez drobnych kapitalistów, bo ci sprzeciwiali się zapisanemu w
porozumieniu gdańskim postulatowi zniesienia cen komercyjnych.
Łatwo można zauważyć, że Wałęsa i Kościół równocześnie podnieśli żądania
zniesienia cen komercyjnych – i równocześnie popierali organizację drobnych
właścicieli ziemskich, którzy chcieli podniesienia cen skupu swoich towarów.
Polityka Wałęsy nie sprzyjała rozwiązaniu kryzysu gospodarczego w Polsce, lecz
raczej spychała Polskę w przepaść. W kilka miesięcy później Wałęsa, aby jakoś
rozwiązać te sprzeczności w swojej polityce, zaproponował żeby Polska wstąpiła
do MFW, to znaczy żeby kontynuować zadłużanie państwa robotniczego u
zagranicznych banków.
Od grudnia 1980 r. do maja 1981 r. Kościół naciskał na legalizację kułackiego
związku, aby mógł zacząć odgrywać decydującą rolę na polskiej scenie
politycznej.
Gdzieś w marcu równoczesne naciski ze strony Kościoła, “Solidarności” i
“Solidarności Wiejskiej” zmusiły stalinistów do ustępstw, ale tym razem z
poważną szkodą dla państwa robotniczego: “19 marca w Rzeszowie zostało
osiągnięte porozumienie między komitetem strajkowym a Ministerstwem Rolnictwa,
które formalnie uznało trwałość indywidualnej (czyli prywatnej) własności ziemi”
(w Polsce).
Warto podkreślić, że stalinowska biurokracja, która szła na ustępstwa i ciągle
cofała się od czasu strajków sierpniowych, i była przerażona, stojąc w obliczu
proletariackich powstań, a nie mogła znaleźć drogi wyjścia z zapaści gospodarki,
przez trzy miesiące robotniczych strajków i mobilizacji, chłopskich bojkotów i
nacisków Kościoła, odmawiała uznania kułackiego związku i trwałości prywatnej
własności ziemi. W marcu zgodziła się i na nią, co spowodowało gorzkie dysputy w
łonie biurokracji w następnych miesiącach. I w końcu w maju biurokracja,
kompletnie odizolowana od robotników i chłopów, musiała się zgodzić na jeszcze
więcej – uznać pierwszy kułacki związek w państwie robotniczym. Centryści każdą
z tych stalinowskich porażek nazywali zwycięstwem, ale przy braku kierownictwa
proletariackiego nie wszystkie stalinowskie klęski były postępowe, nie wszystkie
były w interesie klasy robotniczej. To jasny przypadek przejścia ilości w
jakość. Od tego czasu “Solidarność” zaczęła działać wspólnie z kułackim
związkiem, i nie z programem rewolucji politycznej, tylko z programem kułackim.
Dalej zobaczymy, że Wałęsa, nie chcąc zrobić nic przeciw drobnym właścicielom
ziemskim, zaproponował by w obliczu deficytu zaciągnąć kredyty w MFW. I nie
tylko nie planował kolektywizacji wsi, lecz nawet planował sprzedać państwowe
gospodarstwa rolne prywatnym właścicielom. LRCI zrozumiała, że “jego program
obejmuje podział państwowych gruntów rolnych między chłopów indywidualnych”
(“Rewolucja i kontr-rewolucja...”), skoro już wywalczył w marcu 1981 r. to
uznanie trwałości prywatnej własności ziemi.
Sojusz robotniczo-chłopski może być postępowy jedynie z programem
reprezentującym interesy proletariatu jako przywódcy narodu. Tu ten sojusz
między klasą robotniczą a kułakami, pod przywództwem klerykalnym, mógł jedynie
promować interesy polskich wiejskich kapitalistów.
Staje się jasne, dlaczego Wałęsa bronił wolności słowa w ogóle, wolnych związków
w ogóle, bez wyszczególniania treści klasowej.
b) Rola imperializmu i Kościoła przed stanem wojennym
Podkreśliliśmy rolę Kościoła jako pośrednika, za którego pośrednictwem
imperializm działał w Polsce w pierwszych miesiącach istnienia “Solidarności”. I
jeszcze, wraz z walką Kościoła o opanowanie środków masowego przekazu informacji
i o utopienie klasowego charakteru “Solidarności” w unii z kułakami, wpływ
imperializmu zaczynał działać bezpośrednio w ramach tego ruchu, a nawet w
strukturach polskiego państwa za pośrednictwem agentów.
Zobaczmy, co znacznie później przyznały same amerykańskie źródła wywiadowcze: “W
pierwszych godzinach kryzysu (chodzi o wprowadzenie stanu wojennego) Reagan
zarządził, żeby papież tak szybko, jak to tylko możliwe, otrzymał ważne
informacje, o których doniósł wywiad Stanów Zjednoczonych, włącznie z tym, o
czym w tajemnicy poinformował CIA polski wiceminister obrony. Waszyngton
dostarczył także Watykanowi raporty i analizę od pułkownika Ryszarda
Kuklińskiego, wysoko postawionego członka polskiego sztabu generalnego, który
był tajnym informatorem CIA do listopada 1981 r., po czym potajemnie opuścił
Polskę, kiedy go ostrzeżono, że Sowieci są gotowi dokonać inwazji, jeśli rząd
polski nie ogłosi stanu wojennego. Reagan powiedział: “Wszystko, o czym wiemy i
sądzimy, że papież również powinien wiedzieć – powiedzmy mu natychmiast”.
(“Wielkie tajne przymierze między Reaganem a papieżem”, “El Día of Mexico” z 28
lutego 1992 r.)
I jeszcze, wpływy imperializmu i papieża w Polsce przed stanem wojennym nie
ograniczały się do ukierunkowywania Wałęsy i Kościoła opartego na raportach
wywiadowczych, ale szły o wiele dalej: “Praktycznie w każdym mieście i na wsi
pojawiły się gazety i biuletyny o niedwuznacznym przeznaczeniu, zwalczające
środki masowego przekazu informacji kontrolowane przez państwo. Kościół
publikował własne gazety. Komunikaty “Solidarności”, kserowane na sprzęcie
dostarczonym przez Stany Zjednoczone, rozlepiano na kościelnych murach.
Powielane afisze były otwarcie umieszczane na posterunkach milicji i budynkach
rządowych, a nawet przy wejściu do kontrolowanej przez państwo telewizji, gdzie
oficerowie armii funkcjonowali jako komentatorzy w programach informacyjnych.
Ambasada Stanów Zjednoczonych w Warszawie stała się najważniejszą i według
wszelkiego prawdopodobieństwa najwydajniejszą placówką CIA w świecie
komunistycznym. Tymczasem AFL-CIO, które stało się najważniejszym źródłem pomocy
ze Stanów Zjednoczonych przed stanem wojennym, doszło do wniosku, że postawa
rządu Reagana wobec polskich władz była zbyt kunktatorska i zbyt mało
konfrontacyjna. Mimo wszystko według źródeł wywiadowczych przewodniczący AFL-CIO
Lane Kirkland i jego doradca Tom Kahn często konsultowali się z Poindexterem,
Clarkiem i innymi oficjelami z Departamentu Stanu i Rady Bezpieczeństwa
Narodowego na temat : jak i kiedy wysyłać towary i pieniądze do Polski, jak
określić miasta, w których “Solidarność” szczególnie potrzebuje pomocy
organizacyjnej, jak sprawdzać, w jaki sposób AFL-CIO mogłoby współpracować z
“Solidarnością” w przygotowywaniu literatury propagandowej itp. (...) Biuro
“Solidarności” w Brukseli stało się międzynarodową agencją koordynacyjną dla
przedstawicieli Watykanu, dla operacji CIA, dla przedstawicieli Międzynarodówki
Socjalistycznej, dla Narodowego Funduszu na rzecz Demokracji, który był
finansowany przez Kongres i z którym ściśle współpracował Casey (ważny członek
rządu Reagana j jeden z szefów operacji antypolskiej)” (“Wielkie tajne
przymierze...”).
Warto podkreślić, że cytowana tu informacja, opublikowana po upadku państwa
robotniczego, a w jedenaście lat po wprowadzeniu stanu wojennego, została
potwierdzona przez pewnych oficjeli z Watykanu i z rządu Stanów Zjednoczonych, a
nawet przez samego Reagana, który z entuzjazmem odniósł się do pomysłu
opowiedzenia o ogromnej operacji infiltrowania “Solidarności” przez siły
imperializmu. Wersja opublikowana w meksykańskiej gazecie jest dosłownym
tłumaczeniem artykułu opublikowanego w numerze “Time'a” z 24 lutego 1992 r. - a
ten magazyn raczej nie rzyga bzdurami.
Wsparcie finansowe, wywiadowcze i polityczne, udzielane przez imperializm, miało
szeroki zasięg już przez grudniem 1981 r. A po wprowadzeniu stanu wojennego stał
się on wprost gigantyczny. Koncentrowaliśmy się na wpływach imperialistycznych
przed stanem wojennym w celu pokazania, jak ilość przechodziła w jakość, jak
ruch, który mógłby rozwinąć się ku rewolucji politycznej z pomocą partii
rewolucyjnej, został skanalizowany przez kontr-rewolucję, wykorzystując
uzasadnioną nienawiść do biurokracji i brak takiej partii.
c) charakter pozostałych nurtów w “Solidarności”
Powiedzieliśmy już, że w okresie od narodzin “Solidarności” do stanu wojennego w
ruchu tym dominowały trzy nurty: Wałęsa z Kościołem, KOR i KPN. Mówiliśmy już
dużo o tym pierwszym, a teraz skoncentrujemy się na naturze dwóch pozostałych.
LRCI tak pisze o KPN: “KPN otwarcie dąży do przywrócenia dawnych granic Polski.
(...) To prawdziwie odzwierciedla rzeczywistą obecność sił kontr-rewolucyjnych w
ruchu “Solidarności”. Skłonność do kompromisu i porozumienia narodowego,
broniona przez Wałęsę i KOR (którzy, jak zobaczyliśmy w poprzednim rozdziale,
byli częścią reaganowskiej strategii stopniowego rozwijania sił
kontr-rewolucyjnych, i przecież nie po to, żeby przedwcześnie ten rozwój zerwać
- która to strategia wywołała konflikty między rządem Stanów Zjednoczonych a
biurokracją AFL-CIO – przyp. PBCI), pomogła umocnić dominację KPN nad szeregiem
silnych sekcji “Solidarności”. Mogła ona przedstawiać się jako nieprzejednana
opozycja wobec biurokratycznej tyranii, a żadna internacjonalistyczna partia
rewolucyjna nie zwalczała jej reakcyjnego, antyrobotniczego programu”
(“Rewolucja i kontr-rewolucja...”).
A o KOR pisze LRCI tak: “Kuroń i Michnik (...) [proponują] “finlandyzację”.
Rozumieją przez to, żeby niepostrzeżenie, krok po kroku, ustanowić demokrację
parlamentarną, która akceptowałaby ograniczenie w postaci sojuszu z ZSRR w
polityce zagranicznej. (...) Kuroń otwarcie wzywa do zastąpienia centralnego
planowania przez zdecentralizowany porządek ekonomiczny. (...)
Socjaldemokratyczna inteligencja państw robotniczych stanowi główny pas
transmisyjny burżuazyjnych idei i programów w szeregi klasy robotniczej”
(“Rewolucja i kontr-rewolucja...”).
Na koniec, odnosząc się do bardzo małej tendencji Zjednoczonego Sekretariatu,
kierowanej przez Henryka Szlajfera, LRCI podkreśla: “To nie przypadek, że ci
lewicowcy z celu budowania partii rewolucyjnej usunęli wszelką rewolucyjną
treść, odkąd zajęli stanowisko całkowicie zgodne z tradycją ZS – budowania
takiej “partii” przez zorganizowaną grupę razem z innymi istniejącymi
tendencjami” (cyt. za “Rewolucja i kontr-rewolucja...”) - to znaczy z KOR i z
częścią grupy Wałęsy.
Gdzieś tak w połowie 1981 r. “Solidarność” była już nurtem materialnie
utrzymywanym przez imperializm, otoczony przez kułaków i Kościół, a dominujące w
niej tendencje miały otwarcie restauracjonistyczny charakter. Jak właściwie
można było się spodziewać, ilość przeszła w jakość, i stary program 21 gdańskich
postulatów już jej nie odpowiadał. Musiał być napisany nowy program,
odzwierciedlający interesy kułaków, imperializmu, Kościoła i tendencji
restauracjonistycznych, które przeważały w łonie ruchu. Tamtych 21 postulatów
gdańskich nie kwestionowało gospodarki planowej ani uspołecznienia środków
produkcji, ani klasowego charakteru państwa. Nowy program, który “Solidarność”
przyjęła w październiku 1981 r., nie był niczym innym, jak tylko najwyższym
jakościowym wyrazem wszystkich zmian, które miały miejsce w tym roku.
2. Program “Solidarności” z października 1981 r.
Gdzieś tak w okresie pierwszego kongresu “Solidarności”, przeprowadzonego we
wrześniu i październiku 1981 r., ten masowy związek, który wyrósł z walk
robotniczych i wyrażał nienawiść do przywilejów biurokracji i totalitaryzmu –
stopniowo stawał się instrumentem sił kontr-rewolucyjnych, które chciały obalić
państwo robotnicze. Niewątpliwie, większość z 10 mln robotników należących do
“Solidarności” chciała poprawy swej stopy życiowej, skończenia z cenzurą,
represjami i przywilejami biurokracji. I równie niewątpliwie miliony robotników,
które należały do “Solidarności”, nie chciały powrotu do kapitalistycznego
wyzysku. Ale w braku rewolucyjnej partii, która mogłaby wnieść teorię z
zewnątrz, to znaczy partii, która mogłaby nadać rewolucyjny charakter masowym
spontanicznym akcjom, ruch ten stopniowo był coraz bardziej zdominowywany przez
siły kontr-rewolucyjne (Kościół, kułaków, KPN, KOR, zachodnią pomoc), które pod
hasłem dyskusji o samorządzie chciały bezpośrednio zniszczyć gospodarkę planową,
państwowy monopol handlu zagranicznego i uspołecznienie środków produkcji.
Najlepszym dowodem tego, że “Solidarność” była autentycznym wytworem walk
robotniczych – był program 21 gdańskich postulatów z sierpnia 1980 r. W tym
programie, chociaż parę żądań było dość dwuznacznych z klasowego punktu widzenia
(i już wyrażało, w zalążkowej formie, wagę subiektywnych czynników działających
w tym ruchu), tym co przeważało, były postulaty klasy robotniczej, które nie
kwestionowały systemu społecznej własności środków produkcji.
Ten ruch, który z pomocą rewolucyjnej partii mógłby ewoluować w kierunku
rewolucji politycznej, w jej braku zmierzał w przeciwnym kierunku.
Rosnący wpływ Kościoła, który odgrywał nadzwyczaj ważną rolę wśród najbardziej
zacofanych warstw społecznych na wsi i w mieście, imperialistyczna pomoc za jego
pośrednictwem, sojusz między Związkiem a kułakami na podstawie obrony prywatnej
własności ziemi, otwarcie restauracjonistyczne programy głównych tendencji tego
ruchu, przekształciły “Solidarność” w siłę polityczną, która – z decydującego
punktu widzenia: programu i kierownictwa – wyrażała orientację na
kontr-rewolucję w zdeformowanym państwie robotniczym.
To przejście ilości w jakość, ta dominacja sił kontr-rewolucyjnych w nadbudowie
“Solidarności”, nie były jeszcze wyrażone w programie gdańskim z 1980 r. Siły,
które chciały kapitalistycznej restauracji, czuły się już wystarczająco silne,
aby sformułować program kwestionujący główne filary państwa robotniczego, nie
uznający już własności państwowej (jak uznawał ją program gdański z 1980 r.)
Przeformułowanie programu “Solidarności” na kongresie w październiku 1981 r.
było programowym wyrazem najważniejszego skoku jakościowego, spowodowanego przez
całą serię zmian ilościowych, które miały miejsce od sierpnia 1980 r. do
października 1981 r.
Teraz rozpatrzmy główne aspekty tego programu:
a) Warsztat ideologiczny
“Określając swą działalność, “Solidarność” zwraca się ku wartościom etyki
chrześcijańskiej, naszej narodowej tradycji robotniczej i demokratycznej
tradycji ruchu robotniczego. Świeżym źródłem natchnienia jest encyklika Jana
Pawła II o pracy ludzkiej” (str. 1). Encyklika Jana Pawła II o pracy ludzkiej
jest jednak gorsza od grubych podręczników stalinistów, bo nie wspomina o
alienacji robotników (i robotnic) od owoców ich pracy, i domaga się tylko, żeby
wyciskanie z nich wartości dodatkowej przez kapitalistów odbywało się w formie
“cywilizowanej”, a nie “dzikiej”.
“Ratyfikacja fakultatywnego protokołu do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka –
który ustanawia międzynarodowy nadzór nad praktycznym stosowaniem deklaracji –
naszym zdaniem da potrzebne gwarancje” (str. 6). “Solidarność” broniła idei,
więcej – domagała się interwencji krajów kapitalistycznych w państwie
robotniczym jako “gwarancji”, że będą wobec niej przestrzegane “prawa
człowieka”. Jak każdy marksista wie, imperializm używał starej bajki o “prawach
człowieka” do usprawiedliwiania swych inwazji w krajach kolonialnych czy
półkolonialnych lub do atakowania państw robotniczych.
b) Niszczenie centralnego planowania i państwowego monopolu handlu zagranicznego
“Solidarność” utrzymywała, że “struktura organizacji gospodarczej, służaca
systemowi nakazowemu, musi być złamana” (str. 2). Trzeba było skończyć z
biurokratycznym planowaniem i zastąpić je planowaniem rad robotniczych i biedoty
chłopskiej. Ale “Solidarność” nie to proponowała, lecz raczej zniszczenie
planowania (chociaż mówi o jego “uspołecznieniu”) przez zastąpienie go “swobodą
rynkową”, to znaczy kapitalistyczną anarchią.
“Trzeba oddzielić aparat administracji gospodarczej od władzy politycznej.
Dyrektorzy przedsiębiorstw nie powinni być dłużej zależni od ministerstwa, ani
żadne ważne stanowiska nie powinny podlegać partyjnej nomenklaturze. (...) Musi
zostać zbudowana nowa struktura gospodarcza. (...) W organizacji gospodarki
podstawową jednostką będzie wspólnie zarządzane społeczne przedsiębiorstwo,
reprezentowane przez radę robotniczą, a kierowane przez dyrektora, który
powinien być mianowany w porozumieniu z radą, a w razie potrzeby mógł być przez
nią odwołany. (...) Będzie się stosować rachunek ekonomiczny w sprawach
zarządzania. Państwo może wpływać na działalność przedsiębiorstwa przez różne
regulacje i instrumenty gospodarcze – ceny, podatki, premie i tak dalej. (...)
Przedsiębiorstwa będą zdolne do swobodnego działania na wewnętrznym rynku, z
wyjątkiem tych dziedzin, gdzie konieczne jest zezwolenie. (...) Handel
zagraniczny musi być dostępny dla wszystkich przedsiębiorstw. Związek uznaje
wagę eksportu, który jest samoistną wartością dla kraju i dla robotników” (str.
3).
Robotnikowi czy robotnicy bez świadomości swego historycznego interesu i bez
partii rewolucyjnej trudno było w tych “pięknych słowach” dostrzec ich ukryte,
kontr-rewolucyjne znaczenie.
Za pseudodemokratyczną zasłoną “samorządu” ukrywał się świadomy zamiar
zniszczenia zasady centralnego planowania i państwowego monopolu handlu
zagranicznego, sprowadzenia państwa do roli czysto dekoracyjnej.
Po pierwsze, każde przedsiębiorstwo jest uwolnione od wpływu państwa, skoro
państwo może wpływać na nie jedynie pośrednio, przez pewne regulacje. Działa
indywidualnie zgodnie z podażą i popytem (co jest zwane “rachunkiem
ekonomicznym”), a z rynkiem światowym rozlicza się na własny rachunek
(przynosząc wszystkie rodzaje “partnerstwa” z imperialistycznymi spółkami
wielonarodowymi, które dokonają najazdu na gospodarkę kraju za pośrednictwem
takich “samorządnych przedsiębiorstw”). Nie trzeba być specjalnie inteligentnym,
żeby zrozumieć, że dyrektorzy przedsiębiorstwa “wybrani przez robotników” byliby
w rzeczywistości wybrani przez kierownictwo “Solidarności”. I żeby zrozumieć, że
w toku rozwoju samorządu oraz wolnego handlu wewnętrznego i zagranicznego
tendencje nakierowane na własność prywatną wzmacniałyby się, i oczywiście
dyrektorzy aspirowaliby do tego, żeby w przyszłości zostać kapitalistami, i tak
kręcić kierownicą, żeby ułatwić sobie zadanie uwolnienia się spod wpływu “rad
robotniczych”.
Punkt mówiący o wybieralności dyrektorów był pseudodemokratycznym ustępstwem na
rzecz szeregu silnych organizacji robotniczych “Solidarności” (wykorzystywał ich
usprawiedliwioną nienawiść do totalitarnej biurokracji), w celu odwrócenia ich
uwagi od centralnego problemu: zniszczenia centralnego planowania i państwowego
monopolu handlu zagranicznego, i przekształcenia państwa w ozdobnik.
Ale w kierunku zniszczenia centralnego planowania oddziaływał nie tylko
“samorząd”. Poza tym wmawiano, że “reforma musi uspołecznić planowanie, tak żeby
plan centralny odzwierciedlał aspiracje społeczeństwa i był swobodnie
akceptowany przez nie. Dlatego publiczne debaty nad nim są niezbędne. Powinno
się umożliwić przedkładanie planów wszelkiego rodzaju przez organizacje
społeczne czy obywatelskie” (str. 3).
Według programu “Solidarności” tak zwany plan centralny byłby ograniczony do
stosowania pewnych pośrednich regulacji spółek, które działałyby w skali
krajowej i międzynarodowej na własny rachunek. Tak zwane “uspołecznienie
planowania” nie znaczyłoby, że rady robotnicze i chłopskie kolektywnie dyskutują
nad planem, ale że polskie organizacje “społeczne i obywatelskie” mogłyby
lobbować na rzecz własnego planu. Te organizacje to zrzeszająca kułaków
“Solidarność Wiejska”, Kościół” i nurty polityczne w “Solidarności”, wszystkie z
nich otwarcie restauracjonistyczne. Wraz ze zmarginalizowaniem roli państwa w
przedsiębiorstwie, jeśli działałoby ono na własny rachunek, to nietrudno
przewidzieć, że lobby kościelne i kułackie, wykorzystując swe wpływy w masach,
doprowadziłoby do gwałtownego zwrotu w polityce państwa ku kapitalizmowi.
Jak już Trocki przewidział, że “w przeciwieństwie do kapitalizmu socjalizm
budowany jest nie automatycznie, lecz świadomie. Postęp w kierunku socjalizmu
jest nierozłącznie związany z władzą państwową, która pragnie socjalizmu lub
jest zmuszona pragnąć go. (...) Na danym etapie rozwoju socjalistyczna budowla
stoi i pada wraz z państwem robotniczym” ("Państwo radzieckie a kwestia
termidora i bonapartyzmu").
Już wyjaśnialiśmy w paru dokumentach (“O planie i rynku”, “Nasz program przed
wyzwaniem kwestii rosyjskiej” itd.) że w zbiurokratyzowanych państwach
robotniczych stalinizm był zmuszony do szukania wsparcia w bazie ekonomicznej
państwa robotniczego. Rozdział między władzą państwową a przedsiębiorstwami
prowadzi raptownie i gwałtownie do zapaści państwa robotniczego, która jest tym
szybsza, im bardziej interweniują w tym procesie zagraniczne monopole, przez
indywidualne relacje z przedsiębiorstwami. Rewolucja polityczna nie zrywa
zależności przedsiębiorstw od planu centralnego ustalanego przez państwo, ale
eliminuje biurokrację i zastępuje ją Radami – w ramach centralnego planowania.
c) Wiązanie państwa z MFW i umacnianie własności prywatnej
Rewolucja polityczna w Polsce miałaby za zadanie zaplanowanie stopniowej
kolektywizacji wsi, tak jak stawiał tę sprawę Lenin, i powinna zastosować, pod
kontrolą Rad, środki mające na celu zastosowanie wysokiej techniki w przemyśle i
doprowadzenie w ten sposób do wzrostu eksportu. “Solidarność” szła inną, okrężną
drogą. Sposób rozwiązania historycznego problemu wewnętrznego i zewnętrznego
polskiego deficytu, który “Solidarność” proponowała - to wzmocnienie zależności
od zagranicznych bankierów, prywatnych przedsiębiorstw i kułaków na wsi.
“Pierwszym zadaniem, w którego obliczu dziś stoimy, jest powstrzymanie spadku
produkcji. Konieczna jest poprawa zaopatrzenia przez użycie rezerw wewnętrznych
i wzrost możliwości importu surowców i części zamiennych. To będzie zależało od
efektywności naszego antykryzysowego programu reform, od wzrostu eksportu i od
zapewnienia sobie kredytów, i od Wschodu, i od Zachodu. (...) Rząd powinien
przestudiować warunki, pod jakimi Polska mogłaby przystąpić do Międzynarodowego
Funduszu Walutowego i Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju, oraz
przedstawić te warunki opinii publicznej” (str. 3).
Według programu “Solidarności” droga wyjścia Polski z kryzysu
importowo-eksportowego - to przystąpienie do MFW, ale to przecież spowodowałoby
wzrost jej zależności i podporządkowania okrutnym planom zachodnich bankierów.
Oni także utrzymywali, że “konieczne jest użycie nadwyżek zapasów materiałów,
maszyn i urządzeń, ułatwienie ich sprzedaży za granicę lub prywatnym
przedsiębiorstwom w Polsce. Obecne restrykcje nałożone na działalność takich
przedsiębiorstw muszą być zniesione” (str. 3). Wraz z propozycją zerwania
zależności przedsiębiorstw od państwa i centralnego planowania, wzywają oni do
wzmocnienia prywatnego sektora gospodarki i zniesienia obowiązujących go
restrykcji.
Co się tyczy kułaków, to “Solidarność”, po tym jak na początku tego samego roku
poparła “prawo własności prywatnej”, wciąż je uznawała i utrzymywała, że
“gospodarstwa chłopskie muszą mieć szeroki dostęp do środków produkcji,
szczególnie narzędzi i maszyn rolniczych, nawozów i pasz (przede wszystkim
wysokobiałkowych). To umożliwi wyższą produkcję żywności, bo gospodarstwa
chłopskie są wydajniejsze niż sektor uspołeczniony” (str. 4).
Po pierwsze oni walczyli ramię w ramię z kułakami i z błogosławieństwem Kościoła
o
uznanie trwałości prywatnej własności ziemi. Następnie, zamiast wzywać do
tworzenia spółdzielni rolniczych kooperujących z państwem, i wyposażania już
istniejących w najlepsze środki techniczne, “Solidarność” wzywała do wyposażenia
w najlepsze zasoby kułaków, umocnienia ich pozycji w gospodarce i uczynienia ich
fundamentalną osią eksportu.
Oczywiście, sojusz między “Solidarnością” a kułakami był wykuty na bazie
kapitulacji przed kapitalistycznymi interesami farmerów, a z uszczerbkiem dla
interesów proletariatu.
Świadoma, że zdynamizowanie eksportu przez umocnienie rolników indywidualnych
oznacza redukcję konsumpcji i rosnące ceny, “Solidarność” udawała: “Główny
sposób, w jaki może być przywrócona równowaga rynkowa, to wzrost produkcji i
zaopatrzenia w towary. Mimo wszystko to nie wystarczy, żeby przywrócić równowagę
rynkową w krótkim terminie. Trzeba będzie także zredukować popyt na towary. To
można osiągnąć następującymi metodami: a) stopniowym wzrostem cen, wraz z
przejściowym utrzymaniem kartek na główne elementy konsumpcji; b) jednorazowy
wzrost cen wraz ze zniesieniem kartek, c) reformę walutową wraz z reformą cen.
(...) Po publicznej dyskusji społeczeństwo samo musi wybrać jedną z tych metod,
w drodze referendum. Im wcześniej się to stanie, tym niższe będą społeczne
koszty stabilności rynkowej” (str. 4). Tak więc podczas gdy w miastach
“Solidarność” nawoływała do “demokratycznej” decyzji, o ile ceny mają powędrować
w górę i o ile ma być zredukowana konsumpcja – na wsi domagała się “zachęt
ekonomicznych dla chłopów do wzrostu hodowli zwierząt i dostaw żywca na rynek”
(str. 5). Hasło Bucharina: “Chłopi, bogaćcie się” było dziecinną igraszką w
porównaniu z ekonomicznym programem “Solidarności”.
Przystąpienie do MFW i akceptacja jego surowych planów; umocnienie prywatnego
sektora gospodarki; poparcie dla kułackiej akumulacji kapitału na bazie redukcji
konsumpcji i rosnących cen detalicznych żywności – w celu przyjęcia tego
surowego planu “Solidarność” domagała się referendum, wykorzystując całkowitą
izolację stalinistów i nadużywając zaufania, pokładanego przez klasę robotniczą
w liderach “Solidarności”, jak również wykorzystując brak rewolucyjnego
kierownictwa. Jak można zauważyć, te przedsięwzięcia nie tylko głęboko
podkopywały podstawę państwa robotniczego, lecz bezpośrednio zagrażały wściekłym
atakiem na warunki życia proletariatu.
d) Pełna wolność dla burżuazyjnych partii i organizacji:
“Życie publiczne w Polsce wymaga głębokich reform, które powinny prowadzić do
ostatecznego ustanowienia samorządu, demokracji i pluralizmu. Z tej przyczyny
będziemy walczyć i o zmianę w strukturach państwowych, i o rozwój niezależnych
samorządnych instytucji w każdej dziedzinie życia społecznego” (str. 5).
Naturalnie “demokracja” i “pluralizm” proponowane przez “Solidarność” nie były
przeznaczone dla nurtów broniących podstaw państwa robotniczego, lecz właśnie na
odwrót: “Nasz Związek jest gotowy do współpracy z różnymi ruchami społecznymi,
szczególnie z innymi związkami utworzonymi po sierpniu 1980 r., które należą do
szerokiego ruchu solidarnościowego (związkiem rolników indywidualnych, związkiem
artystów, związkiem kierowców transportu prywatnego). (...) Nasz Związek będzie
wspierał i ochraniał inicjatywy obywatelskie, które chcą zaproponować
społeczeństwu różne programy społeczno-polityczne i gospodarcze” (str. 6). W
niektórych paragrafach program proponował, by Kościół był instrumentem kontroli
społecznej.
Tu także widzimy, że “Solidarność” szczególnie interesowała się pomocą dla
rolników indywidualnych (czyli prywatnych właścicieli ziemi), artystów (czyli
drobnomieszczaństwa) oraz dla kierowców transportu prywatnego (wielu właścicieli
prywatnych autobusów pragnęło uwolnić się od restrykcji, które uniemożliwiały im
akumulację kapitału i zdobycie większego taboru autobusów). “Solidarność” nie
przyciągała tych sektorów do robotniczego programu, lecz raczej wysuwała program
obrony interesów tych sektorów, z uszczerbkiem dla interesów robotników.
“Solidarność” zaangażowała się w promowanie burżuazyjnego pluralizmu w celu
przyspieszenia zapaści państwa robotniczego. “Związek będzie popierać rozwój
niezależnych publikacji jako jedną z dróg walki przeciw cenzurze. (...) Związek
domaga się organu kontroli społecznej nad radiem i telewizją, obejmującego
przedstawicieli rządu, partii politycznych, związków, organizacji religijnych i
społecznych. (...) Związek będzie tworzyć agencje: informacyjną, fotograficzną,
filmową i prasową” (str. 8). A więc proponowała, żeby państwowy aparat
ideologiczny znalazł się w rękach Kościoła, Solidarności Wiejskiej, KPN, KOR i
tak dalej. Nie trzeba zbyt bujnej wyobraźni, żeby wyobrazić sobie, skąd miały
się wziąć fundusze na proponowany w tym punkcie gigantyczny aparat propagandowy,
i co z tego miało wyniknąć.
I żeby jej oddanie sprawie “pluralizmu” było całkowite, to “Solidarność” poparła
“żądania kombatantów, aby wypełnić białe plamy w naszej historii i docenić
zasługi tych, co oddali życie za wolność i niepodległość Polski” (str. 8).
Odnotujmy, że niektórzy z tych polskich kombatantów służyli w armii
Piłsudskiego, która zadała pod Warszawą porażkę Armii Czerwonej, kierowanej
przez Trockiego. Inni kombatanci organizowali zbrojne bunty przeciwko
wkraczającej Armii Czerwonej pod koniec II wojny światowej. Większość ze
wspomnianych kombatantów miała takie zasługi, że walczyła przeciw ZSRR o
“niepodległość i wolność” burżuazyjnej Polski.
A żeby ten wizerunek był zupełny, odnotujmy że Teza nr 24 proponowała nowy
system prawny, w którym władza sądownicza byłaby całkowicie oddzielona od
państwa, zorganizowana na burżuazyjną modłę. “Solidarność” nie chciała zastąpić
stalinowskich sądów robotniczymi trybunałami, lecz tworzyć aparat sądowniczy
najbardziej nadający się do tego, by pchnąć naprzód kapitalistyczną restaurację.
Ta sama teza utrzymywała, że wojsko i milicja nie mogą “wtrącać się do
polityki”, że musi być utworzony nowy aparat tajnych służb – oczywiście pod
“kontrolą społeczną” tego samego rodzaju, co i media. Odpolitycznienie armii i
poddanie jej Kościołowi i rolnikom indywidualnym w charakterze nowych sił
przewodnich – to byłoby preludium do przekształcenia takiej armii w instrument
akumulacji kapitalistycznej.
8. Prowokacje w przededniu stanu wojennego
Kiedy Gorbaczow przedstawiał swoją pieriestrojkę, albo gdy Deng Xiaoping czy
Castr ogłaszali swoje posunięcia rynkowe, przytłaczająca większość
międzynarodowych tendencji centrystowskich mówiła, że w tych państwach
robotniczych otwarty został proces kontr-rewolucyjny, i że biurokracja była już
świadomie restauracjonistyczna. I to pomimo że biurokracja rosyjska, chińska czy
kubańska utrzymywały zasadnicze dźwignie gospodarki pod kontrolą państwową.
Niewątpliwie promowane przez stalinizm posunięcia rynkowe, i to oczywiście w
ramach “socjalizmu w jednym kraju”, obiektywnie prowadziły do restauracji
kapitalistycznej; jeszcze nie są one częścią subiektywnie restauracjonistycznej
strategii, lecz utopijnej, reakcyjnej strategii rozwijania intensywnej produkcji
w jednym kraju. W każdym wypadku, z ograniczonymi posunięciami rynkowymi czy bez
nich, strategia stalinizmu obiektywnie prowadziła tak czy inaczej do zapaści,
ponieważ zamykała rozwój sił wytwórczych w granicach narodowych. Dla centrystów
środki rynkowe, nawet w ramach kontroli fundamentalnych dźwigni gospodarki, były
niedwuznacznym objawem zachodzącej kontr-rewolucji.
Kiedy zaś “Solidarność” proponowała całkowity demontaż centralnego planowania i
państwowego monopolu handlu zagranicznego, przystąpienie do MFW, umocnienie
prywatnego sektora gospodarki na wsi i w miastach, redukcję konsumpcji i wzrost
cen, oraz wolność burżuazyjnych partii i organizacji, kiedy zaczęła
przygotowywać referendum, żeby to wszystko ludziom wmówić – centryści
nieustannie charakteryzowali “Solidarność” jako ruch przewodzący procesowi
rewolucji politycznej! Jedynie głęboka dekompozycja sekcji IV Międzynarodówki
miedzy II a III Kongresem może wyjaśnić te szczyty nonsensu i stalinofobii, na
jakie się wzbiły analizy tych tendencji – analizy, przez które foursquare
plasowały się one po stronie kontr-rewolucji.
Wiele już powiedziano o stalinistach, którzy wykorzystali przypuszczalne
prowokacje “Solidarności” do usprawiedliwienia wprowadzenia stanu wojennego.
Mimo wszystko jasne jest, że jej finansowanie przez imperialistów, sojusz z
kułakami i Kościołem oraz wzmacnianie takich nurtów jak KPN czy KOR, wraz z
programem demontażu państwa robotniczego, było samo przez się więcej niż
wystarczającą przyczyną, aby wobec “twardych” stalinistów, którzy wydali dekret
o stanie wojennym, zająć następujące stanowisko. Staliniści uczynili to w
obronie swych interesów kastowych, ale nie przed zagrożeniem z lewa, czyli
rewolucją polityczną, tylko przed zagrożeniem z prawa, czyli kapitalistyczną
restauracją.
Mimo wszystko, nawet gdyby kierownictwo, program i sojusze “Solidarności” takie
nie były, nie rozwijałyby się w kierunku kontr-rewolucji, była jeszcze cała
seria innych jej działań, na które staliniści mogliby odpowiedzieć swymi
zwykłymi biurokratycznymi metodami.
a) Spotkanie Wałęsy z amerykańskimi kapitalistami
Mimo wszystko 18 października 1981 r. Wałęsa odbył tajne spotkanie z kilkoma
amerykańskimi kapitalistami-monopolistami, by objaśnić im nowy program
“Solidarności”, przyjęty oczywiście w interesie tych monopoli, szczególnie jeśli
chodzi o samorząd i zniesienie państwowego monopolu handlu zagranicznego, co
pozwoliłoby im swobodnie wsadzić łapy do Polski.
To spotkanie, które odbyło się na lotnisku im. Charlesa de Gaulle'a, ujawnione
zostało dopiero 16 grudnia przez burżuazyjny magazyn “Le Canard Enchaîné” w
artykule pt.: “Mruganie do Amerykanów”, a później potwierdzone przez Henry'ego
Grunwalda, wydawcę magazynu “Time”, który też uczestniczył w tym spotkaniu.
Przypomnijmy, że (jak już cytowaliśmy powyżej w punkcie dotyczącym operacji
prowadzonych przed wprowadzeniem stanu wojennego) w dziesięć lat później “Time”
opublikował szczegółowe wyliczenie udziału Reagana, papieża, CIA, amerykańskiej
biurokracji związkowej oraz innych imperialistycznych organizacji i agencji w
materialnym i politycznym wsparciu dla “Solidarności”.
A z tym spotkaniem 18 października, według “Le Canard Enchaîné”, to tak było:
“Bardzo wczesnym rankiem ich autobus [delegacji “Solidarności”] jechał
autostradą Autoroute du Nord, prowadzącą do Vaudrucourt, gdzie zostało
przygotowane spotkanie, ale zaraz po wyjeździe z Paryża pojechał na skróty na
lotnisko Roissy. Po przybyciu na miejsce polscy liderzy związkowi poszli do
lotniskowej restauracji Maxima, o tej porze jeszcze pustej, bo była 8.30. Przed
frontem restauracji stał kordon prewencyjnych oddziałów policji. A w środku,
przy stołach nakrytych do drugiego śniadania, jakichś dwudziestu Amerykanów
powitało Wałęsę i spółkę. (...) Ci kapitaliści przybyli dwie godziny wcześniej
samolotem specjalnym(...): Philip Caldwell, prezes spółki “Ford”; Robert Tirby,
prezes “Westinghouse”, David Lewis, prezes “General Dynamics”; (...) i Thomas
Watson, wysoki przedstawiciel zarządu IBM. Wiele ważnych figur z TWA i parę
tuzinów mniejszej wagi, prezesów banków i spółek ubezpieczeniowych. (...) I cała
ta masa dla Lecha Wałęsy, faktycznie uważanego za przyszłego szefa
alternatywnego rządu. Załatwiono też tłumaczy kabinowych, co dowodzi, że ta
rozmowa, przynajmniej ze strony amerykańskiej, była dobrze przygotowana” (Le
Canard Enchaîné z 16 grudnia 1981 r., cyt. za: “Spartacist” Nr 10, luty 1982 r.)
To spotkanie odbyło się w jedenaście dni po oficjalnym przyjęciu programu
“Solidarności”, a w przededniu przygotowywania referendum w sprawie gospodarki i
metod zarządzania nią, które “Solidarność” planowała na luty 1982 r. Z kontekstu
tego spotkania można wydedukować, iż było ono czymś o wiele ważniejszym niż
tylko sondowanie Wałęsy przez kapitalistów-monopolistów. W końcu spotkanie
odbyło się w celu wyjaśnienia szczegółów “alternatywnego rządu” i jego programu,
proponowanego przez Wałęsę dla przyciągnięcia do Polski inwestycji
zagranicznych. Co do “alternatywnego rządu”, to warto zauważyć, że w tym samym
czasie staliniści proponowali “rząd jedności narodowej” z udziałem
“Solidarności” i Kościoła, ale wszystko wskazuje na to, że była to jedynie
stalinowska taktyka, żeby zyskać na czasie, przygotować represje i zapobiec
przygotowaniu się “Solidarności” do walki.
Zakończenie
“Dla nas obrona ZSRR jest zbieżna z przygotowaniem do rewolucji światowej. Tylko
te metody, które nie kolidują z interesem rewolucji, są dopuszczalne. Obrona
ZSRR jest związana ze światową rewolucją socjalistyczną w ten sam sposób, w jaki
cel taktyczny jest związany ze strategią. Cel taktyczny jest podporządkowany
strategicznemu, a w żaden sposób nie może być z nim sprzeczny” (Lew Trocki, “W
obronie marksizmu”).