Zaklęty krąg kawiarnianych dyskusji
Brakuje nam działaczy, którzy z poświęceniem będą wywiązywać się z partyjnych obowiązków. Kolportaż prasy pod fabryką o 5 rano w deszczu, śniegu lub na mrozie - nie jest zadaniem łatwym i przyjemnym. Radykałowie z uniwersytetów nie potrafią i po prostu nie chcą dyskutować z robotnikami. Tak samo klejenie plakatów po nocach w dodatku ryzykowne, gdyż można trafić na policję czy firmy ochroniarskie. Brakuje ludzi, którzy nie boją się na ulicy stawić opór liberałom, prawicy i faszystowskiemu ścierwu a gdy nadejdzie czas nie zawahają się by chwycić za broń i ramię w ramię z robotnikami walczyć na barykadach o socjalistyczną rewolucję.
Radykalna lewica pochodzenia studenckiego zajmuje się przede wszystkim sekciarskimi walkami i kawiarnianymi dyskusjami. Jedną z takich przeintelektualizowanych grup jest GSR. W swoim tekście "Cała para w gwizdek" napisali:
"Abstrahując od naszej starczej stetryczałości, która niech nam będzie poczytana za usprawiedliwienie, uważamy za groteskowy pomysł jakobyśmy mieli, w naszym składzie liczebnym, indoktrynować klasę robotniczą. Celem, jaki sobie postawiliśmy i o czym pisaliśmy w ubiegłym roku, jest działanie na rzecz stworzenia partnera dla ruchu robotniczego na lewicy."
To jest właśnie największy problem radykalnej lewicy w Polsce. Działalność rewolucyjna nie jest prosta i jeśli ktoś traktuje to poważnie musi sobie to na samym początku uświadomić, inaczej nic dobrego z tego nie wyniknie. GSR stawia się ponadto. Mówią otwarcie - "my wolimy sobie dyskutować w kawiarniach - a pod fabryki niech chodzą inni". Problem niestety polega na tym, że inni mówią dokładnie to samo. Z przyczyn ambicjonalnych (jestem za mądry do brudnej roboty) a także ze zwykłej drobnoburżuazyjnej pogardy do klasy robotniczej . Niestety dyskusje kawiarniane z GSR (aczkolwiek bardzo ciekawe i bardzo je lubię - w końcu kto nie lubi siedzieć w kawiarni przy piwku?) do niczego nie prowadzą. Zamiast konkretnej analizy bieżącej sytuacji i wniosków jak ją zmienić - rozmowa dotyczy przede wszystkim kombatanckich wyczynów GSR - z czasów Stanu Wojennego. Radykalna lewica w Polsce jest właściwie budowana od zera, gdyż II wojna światowa i stalinowski PRL zniszczyły niezależny ruch robotniczy i komunistyczny. Brakuje nam legend i bohaterów, dlatego opowieści weteranów z GSR cieszą się tak wielką popularnością w OA i nie tylko.
Zaklęty krąg wiecznych dyskusji kawiarnianych powoduje, że klasa robotnicza jest skazana na prawicowych populistów. Nie prawdą jest też, że wiek dyskwalifikuje działaczy GSR ze zwykłej szarej codziennej działalności. Jesteście rówieśnikami innej znanej na radykalnej lewicy pary Andy i Elisiv z PD. Co prawda PD jest organizacją sekciarską i niedemokratyczną - ale jedno trzeba tej dwójce przyznać - nie boją się codziennej pracy na ulicy.
GSR słusznie zauważył, że cenię Marksa. Marks podłożył fundamenty pod przyszłą rewolucję socjalistyczną - trafnie analizując kapitalistyczną rzeczywistość. Ale by ruch się rozwijał trzeba iść dalej i wcielić naukę Marksa w czyn. I tego dokonał Lenin. Z całym szacunkiem dla Marksa, trzeba jasno powiedzieć, że rewolucjonista ma za krótkie życie by przez 40 lat siedzieć w bibliotece. Członkowie GSR-u chcieliby zatrzymać historię i cofnąć się do epoki, gdy o komunizmie rozmawiano tylko na uniwersyteckich wyżynach. Tymczasem jest to niemożliwe. Klasa robotnicza zetknęła się już z myślą komunistyczną i jej walka cały czas trwa. To co należy teraz robić - to wyjść do niej by wesprzeć ją i wskazać słuszną drogę walki. Kryzys radykalnej lewicy w Polsce polega na tym, że nie ma do tego o chętnych. GSR napisał też "Takich komunistów jest u nas wielu i ja bym ich oddawał tuzinami za jednego rzetelnie studiującego swą dziedzinę i znającego się na rzeczy specjalistę burżuazyjnego” A dla mnie ważniejszy jest jeden realny działacz niż tuzin inteligencików - nie zdolnych do wyrwania się z kawiarnianego getta.
Michał