Irak
Wszyscy mówią o wojnie domowej, a tu rzeź. Zbieg okoliczności?
Dziwne, prawda? W Iraku nigdy nie było wojny domowej. W stosunkach między irackimi sunnitami i szyitami nigdy nie słyszałem ani słowa wrogości. Al-Kaida nigdy nie wysuwała gróźb pod adresem szyitów, choć jest wyłącznie sunnicką organizacją.
Robert FISK
korespondent londyńskiego „Independenta” na Bliskim Wschodzie
Jednak od tygodni amerykańskie władze okupacyjne ostrzegały przed wojną domową, a nawet pokazały list, który, jak twierdzą, napisał działacz Al-Kaidy i w którym wzywano do wywołania konfliktu między sunnitami a szyitami. Nawet zwykle rozsądni dziennikarze entuzjastycznie podchwycili ten temat. Wojna domowa.
Jakoś w to nie wierzę. Nie, nie wierzę, że to Amerykanie stoją za masakrami z 2 marca br., mimo oskarżeń wykrzykiwanych przeciwko nim przez tych Irakijczyków, którzy je przeżyli. Martwią mnie natomiast irackie ugrupowania emigracyjne, które uważają, że ich akcje mogą wywołać coś, czego chcą Amerykanie: ogromny lęk przed wojną domową, który sprawi, że Irakijczycy zaakceptują każdy plan, jaki Stany Zjednoczone będą miały dla Mezopotamii.
Myślę o francuskiej Organizacji Tajnej Armii (OAS) w Algierii, podkładającej w 1962 r. bomby wśród algierskiej społeczności muzułmańskiej. Przypominam sobie desperackie wysiłki władz francuskich, aby napuścić jednych muzułmanów algierskich na innych – Algierski Ruch Narodowy (MNA) na Front Wyzwolenia Narodowego (FLN) – co spowodowało mnóstwo ofiar.
Obawiam się, że myślę również o Irlandii i o zamachach bombowych w Dublinie, Monagham i Dundalk w 1974-1975 r. – w miarę upływu coraz ściślejsze okazują się ich związki, za pośrednictwem protestanckich „lojalistycznych” formacji paramilitarnych, z elementami sił bezpieczeństwa armii brytyjskiej.
W przeszłości w Pakistanie dochodziło do sekciarskich konfliktów na tle religijnym i z historycznego punktu widzenia Wielka Brytania nie jest na tym polu niewinna, toteż masakra w Kwecie, dokonana tego samego dnia co masakry w Karbali i Bagdadzie, może nie mieć żadnego związku z Irakiem.
Jednak zamachy w Karbali i Bagdadzie były wyraźnie skoordynowane. Stoi za nimi ten sam mózg. Czy to był mózg sunnity? Gdy rzecznik władz okupacyjnych zasugerował, że to robota Al-Kaidy, musiał wiedzieć co mówi: że Al-Kaida to ruch sunnicki, a ofiary to szyici.
Nie chodzi o to, że nie wierzę, iż Al-Kaida jest zdolna urządzić taką krwawą łaźnię. Zadaję sobie jednak pytanie, dlaczego Amerykanie tak bardzo obstają przy twierdzeniu, że to konflikt sunnicko-szyicki i upierają się przy groźbie wybuchu wojny domowej.
Przyjrzyjmy się temu bliżej. Gdyby gwałtowny ruch sunnicki pragnął przepędzić Amerykanów z Iraku – a w tym kraju rzeczywiście działa ruch oporu, który walczy o to z wielkim okrucieństwem – to dlaczego miałby chcieć zwrócić przeciwko sobie ludność szyicką – 60% Irakijczyków? Ostatnią rzeczą, jakiej chciałby ruch oporu walczący z jedynym supermocarstwem na świecie, to mieć przeciwko sobie większość Irakijczyków.
A co z Al-Kaidą? Amerykanie i nowe, wyszkolone przez nich irackie siły policyjne w kółko opowiadają nam, że zamachowcy-samobójcy to „cudzoziemcy”. Może tak jest, ale czy mogą podać nam jakieś imiona i nazwiska, jakąś narodowość? Sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld mówił o setkach „zagranicznych” bojowników przekraczających „porowatą” granicę z Arabią Saudyjską. Prasa amerykańska posłusznie to powtórzyła. Ale kim są zamachowcy? Jak się nazywają? Z jakich krajów pochodzą? Policja iracka nadal twierdzi, że znalazła paszporty zamachowców, więc może podałaby nam numery tych paszportów?
Irak wkracza w mroczny i ponury okres swojej historii i nastąpi tam wiele mrocznych i ponurych wydarzeń. Jednak władze okupacyjne, które powinny uważać wojnę domową za najgorszą rzecz, z jaką chcą mieć do czynienia, wrzeszczą nam do ucha, że to „wojna domowa” – i to mnie niepokoi. Zwłaszcza, że w świetle wybuchów bomb wygląda to tak, jakby to była prawda.
Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski