Lew Trocki
Historia Rewolucji Rosyjskiej -część 3
Rozdział 5
Lenin wzywa do powstania
Oprócz fabryk, koszar, wsi, frontu, sowietów rewolucja mia}a jeszcze jedno
laboratorium: mózg Lenina. Zapędzony w podziemia konspiracji, zmuszony był on w
ciągu 111 dni, od 6 lipca do 25 października, ograniczyć swe spotkania nawet z
członkami Komitetu Centralnego. Pozbawiony bezpośredniego kontaktu z masami,
odcięty od organizacji, Lenin tem więcej koncentruje swą myś] na głównych
zagadnieniach rewolucji, sprowadzając je — co było dla niego w równej mierze
potrzebą, jak i regułą — do podstawowych problemów marksizmu.
Główny argument demokratów, włączając najbardziej lewych, przeciw zagarnięciu
władzy polegał na twierdzeniu, że masy pracujące okażą się niezdolne do
opanowania aparatu państwowego. Takie same w istocie były obawy elementów
oportunistycznych wewnątrz samej partji bolszewickiej. „Aparat państwowy!'1
Każdy drobnomieszczanin wychowany jest w duchu bojaźni przed mistycznym tworem,
wznoszącym się ponad ludźmi i klasami. Wykształcony filister ma w kościach ten
sam lek, co jego ojciec i dziad, sklepikarz czy zamożny chłop, przed
wszechpotężnemi urzędami, w których rozstrzygają sie sprawy wojny i pokoju, w
których wydają patenty handlowe, z których smagają biczami podatków, w których
karzą, lecz czasem również ułaskawiają, w których legalizuje sie śluby i
urodzenia, w których sama śmierć musi z szacunkiem postać w kolejce, zanim
u?yska zatwierdzenie. Aparat państwowy! Zdjąwszy w myśli nietylko kapelusz, ale
i buty, na końcach palców wchodzi drobnomieszczanin — czv nazywa się on
Kiereński, Laval, Macdonald czy Hilferding — do świątyni bożyszcza, kiedy
osobiste powodzenie czy okoliczności czynią go ministrem. Za łaskę tę nie może
odwdzięczyć się inaczej, jak tylko uniżoną pokorą w stosunku do „aparatu
państwowego". Rosyjscy radykalni inteligenci, którzy nawet w czasie rewolucji
nie odważyli się wziąć udziału w rządach inaczej, jak za plecami utytułowanych
obszarników i ludzi kapitału, ze strachem i oburzeniem spoglądali na
bolszewików: ci uliczni agitatorzy, ci demagodzy chcą zawładnąć aparatem,
państwa!
Gdy po walce z Korniłowem Sowiety, przy braku woli i całkowitej bezsilności
oficjalnej demokracji, ocaliły rewo>-lucję, Lenin pisał: „Niechaj się uczą na
tym przykładzie wszystkie niedowiarki. Niechaj zawstydzą się ci, którzy mówią:
Nie mamy aparatu, któryby zastąpił stary aparat, siłą rzeczy skłaniający się do
obrony burżuazji. Albowiem aparat ten istnieje. Są nim właśnie Sowiety. Nie
bójcie się inicjatywy i samodzielności mas, zaufajcie rewolucyjnym
organizacjom.' mas, — a zobaczycie we wszystkich dziedzinach życia państwowego
tę samą siłę, wielkość i niezwyciężoną potęgę robotników i chłopów, jaką
ujawnili oni w swej walce przeciw korniłowszczyźnie".
W pierwszych miesiącach swej nielegalności Lenin pisze książkę „Państwo i
rewolucja", do której podstawowy ma-terjał zebrał jeszcze na emigracji i w
latach wojny. Z tą samą. skrupulatnością, z jaką rozważał praktyczne zadania
dnia, opracowuje teraz teoretyczne problemy państwa. Nie może inaczej: dla niego
teorja jest rzeczywiście podstawą działania. Lenin ani przez chwilę nie stawia
sobie przy tem za cel wniesienia do teorji nowego słowa. Przeciwnie, swej pracy
nadaje nad wyraz skromny, rozmyślnie uczniowski charakter. Jego zadaniem jest
przywrócenie prawdziwej „nauki marksizmu-o państwie'1.
Dzięki skrupulatnemu doborowi cytat i ich szczegółowej interpretacji polemicznej
książka może się wydawać pedantyczną.... faktycznym pedantom, którzy pod analizą
tekstów nie potrafią wyczuć potężnego pulsu myśli i woli. Przez samo-już
postawienie klasowej teorji państwa na nowej, wyższej podstawie historycznej
Lenin nadaje ideom Marksa nową konkretność, a więc i nowe znaczenie. Lecz
olbrzymie znaczenie tej pracy o państwie zasadza si? na tem, że stanowi ona
naukową introdukcję do największego w dziejach przewrotu. „Komentator'' Marksa
przygotowywał swą partję do rewolucyjnego zdobycia szóstej części kuli
ziemskiej.
Gdyby państwo można było poprostu przystosować do potrzeb nowego ustroju
historycznego, nie byłoby rewolucyj. Tymczasem sama burżuazja dochodziła
dotychczas do władzy nie inaczej, jak w drodze przewrotu. Teraz kolej na
robotników. Lenin i w tej sprawie przywracał marksizmowi jego znaczenie
teoretycznego narzędzia rewolucji proletariackiej.
Robotnicy nie potrafją opanować aparatu państwowego? Lecz idzie bynajmniej nie o
to, — poucza Lenin, — by opanować starą machinę dla nowych celów: to jest
reakcyjna utopja. Dobór ludzi w starym aparacie, ich wychowanie, ich stosunki
wzajemne — wszystko to sprzeczne jest z historycz-nemi zadaniami proletariatu.
Po zdobyciu władzy stary aparat należy nie rekonstruować, lecz 'rozbić
doszczętnie. Czem go zastąpić? Sowietami. Z kierowników rewolucyjnych mas, z
organów powstania staną się one organami nowego porządku państwowego.
W wirze rewolucji praca Lenina znajdzie mało czytelników: wydano ją też zresztą
dopiero po przewrocie. Lenin opracowuje problem państwa przedewszystkiem dla
uzyskania własnej pewności wewnętrznej i — dla przyszłości. Zachowanie ciągłości
ideowej stanowiło jedną z jego nieustannych trosk. W lipcu pisze on do
Kamieniewa: „Entre nous, jeżeli mnie ukatrupią, proszę Was o wydanie mego
zeszytu ..Marksizm o państwie" (utkwił w Sztokholmie). Oprawiony jest w
niebieska okładkę. Zebrane sa w nim wszystkie cytaty z Marksa i Engelsa, również
z Kautskiego przeciw Panekoo-kowi. Zawiera szereg uwag i notatek. Trzeba
sformułować. Myślę, że po tygodniowej pracy można będzie wydać. Uważam to za
bardzo ważne, gdyż nietylko Plechanow i Kautsky zagmatwali sprawę. Warunek:
wszystko to bezwzględnie pozostaje entre nous". Wódz rewolucji, prześladowany
jako agent wrogiego mocarstwa i liczący się z możliwością zamachów ze strony
wrogów, troszczy się o wydanie „niebieskiego" zeszytu z cytatami z
Marksa-Engelsa: taki jest jego poufny testament. Słówko „ukatrupią" ma stanowić
odtrutkę przeciw nienawistnemu patosowi: polecenie z samej swej istoty ma
patetyczny charakter.
Lecz spodziewając się ciosu w plecy, Lenin sam przygotowywał si? do wymierzenia
ciosu w pierś. W czasie, kiedy pomiędzy czytaniem gazet i pisaniem listów z
instrukcjami porządkował otrzymany wreszcie ze Sztokholmu cenny zeszyt, życie
nie stało w miejscu. Zbliżały się chwile, kiedy zagadnienie państwa należało
rozwiązać praktycznie.
Natychmiast po obaleniu monarchji Lenin pisał z Szwajcarii: „...Nie jesteśmy
blankistami, zwolennikami zagarnięcia władzy przez mniejszość'1... Tę samą myśl
rozwijał po przyjeździe do Rosji. „Teraz jesteśmy w mniejszości, masy nara-zie
nie ufają nam. Poczekamy... zwrócą sie one ku nam i wówczas, biorąc pod uwagę
układ sił, powiemy: nasz czas nadsżedl". Sprawa zdobycia władzy stawiana była w
pierwszych miesiącach jako sprawa zdobycia większości w sowietach.
Po lipcowym pogromie Lenin oświadczył: teraz władzę można zdobyć tylko drogą
zbrojnego powstania, przyczem zapewne trzeba będzie opierać się nie na
zdemoralizowanych przez ugodowców sowietach, lecz na komitetach fabrycznych;
sowiety, jako organy władzy, trzeba będzie tworzyć odnowa po zwycięstwie. W
rzeczywistości bolszewicy już po dwóch miesiącach wydarli sowiety ugodowcom.
Istota błędu Lenina w tej sprawie jest w najwyższym stopniu charakterystyczna
dla jego genjuszu strategicznego: najśmielsze swe plany opiera na najmniej
pomyślnych przesłankach. Tak jak w kwietniu, jadąc przez Niemcy do Rosji,
liczył, że z dworca trafi prosto do więzienia, jak 5 lipca mówił: „...(oni)
wszystkich nas chyba powystrzelają", — tak teraz liczył: ugodow-cy nie pozwolą
nam zdobyć większości w sowietach.
„Niema człowieka ba-rdziej bojaźliwego, niż ja, kiedy opracowuję plan wojenny •—
pisa} Napoleon do generała Bertier'a, — wyolbrzymiam wszystkie niebezpieczeństwa
i wszystkie możliwe niepowodzenia... Kiedy powziąłem decyzję, zapominam o
wszystkiem prócz tego, co może zabezpieczyć powodzenie''. Jeżeli odrzucić pozs,
wyrażającą się w słowie „bojaźliwość", to istotę myśli można w całości
zastosować do Lenina. Rozwiązując zagadnienia strategji, zgóry cbdarzał
przeciwnika własnem zdecydowaniem i daleko-wzrocznością. Taktyczne błędy Lenina
były przeważnie ubocznemi produktami jego potężnej strategji. W danym zresztą
wypadku wogóle trudno mówić o błędzie: kiedy diagnosta określa chorobę drogą
kolejnych wyłączeń, jego hipotezy, poczynając od najgorszych, stanowią nie
błędy, lecz metodę analizy.
Gdy tylko bolszewicy opanowali oba stołeczne sowiety, Lenin powiedział: „Nasz
czas nadszedł''. W kwietniu i lipcu Lenin hamował; w sierpniu przygotowywał nowy
etap teoretycznie; od połowy września nagli i przyśpiesza z całych sił. Teraz
niebezpieczeństwo polega nie na wybieganiu naprzód, lecz na pozostawaniu wtyle.
„Pod tym względem nic nie może być teraz przedwczesne".
W artykułach i listach do Komitetu Centralnego Lenin analizuje sytuację,
wysuwając za każdym razem na pierwszy plan warunki międzynarodowe. Symptomy i
fakty przebudzenia proletariatu europejskiego są dlań na tle wydarzeń wojny
bezspornym dowodem, że bezpośrednie niebezpieczeństwo dla rewolucji rosyjskiej
ze strony międzynarodowego imperializmu będzie się stale zmniejszało.
Aresztowania socjalistów we Włoszech, a zwłaszcza rewolta we flocie niemieckiej,
nakazują mu oznajmić największy przełom w całej sytuacji światowej: „Stoimy na
progu światowej rewolucji ■proletarjackiej1'.
O tym wyjściowym punkcie Lenina historiografia epigonów woli milczeć: zarówno
dlatego, że rachuby Lenina zostały napozór obalone przez wypadki, jak i dlatego,
że, zgodnie z późniejszemi teoriami, rewolucja rosyjska winna być we wszelkich
warunkach samowystarczalna. Tymczasem leninowska ocena sytuacji międzynarodowej
była daleka od ■wszelkich złudzeń. Symptomy, które Lenin obserwował przez sito
cenzury wojennej wszystkich krajów, rzeczywiście zwiastowały nadciąganie burzy
rewolucyjnej. W mocarstwach centralnych wstrząsnęła ona starym gmachem aż po
fundamenty. Lecz również i w krajach zwycięskich, w Anglji i we Francji, nie
mówiąc już o Włoszech, na długo pozbawiła ona klasy pracujące swobody działania.
Przeciw mocnej, konserwatywnej, pewnej siebie kapitalistycznej Europie izolowana
i niedostatecznie jeszcze ugruntowana rewolucja proletariacka w Rosji nie
mogłaby przetrwać nawet kilku miesięcy. Lecz tej Europy już nie było. Rewolucja
na Zachodzie nie postawiła wprawdzie u władzy proletariatu, — reformiści
uratowali ustrój burżuazyjny, — okazała się jednak dostatecznie potężną, by
obronić Republikę Sowiecką w pierwszym, najbardziej niebezpiecznym okresie jej
istnienia.
Głęboki internacjonalizm Lenina wyrażał się nietylko w tem, że ocenę sytuacji
międzynarodowej stawiał zawsze na pierwszem miejscu; samo zdobycie władzy w
Rosji rozpatrywał on przedewszystkiem jako bodziec dla rewolucji europejskiej,
która — jak nieraz powtarzał — musi mieć bez porównania większe znaczenie dla
losów ludzkości, niż rewolucja w zacofanej Rosji. Z jakim sarkazmem biczuje tych
bolszewików, którzy nie rozumieją swego międzynarodowego obowiązku: „Uchwalimy
rezolucję, wyrażającą sympatię powstańcom niemieckim, — szydzi, — i odrzucimy
powstanie w Rosji. Będzie to prawdziwy rozumny internacionalizm!"
W czasie Narady Demokratycznej Lenin pisze do KC: „Uzyskawszy większość w obydwu
Sowietach stołecznych... l)olszewicy mogą i powinni wziąć władzę państwową w swe
ręce..." Fakt, że większość delegatów chłopskich odpowiednio skompletowanej
Narady Demokratycznej głosowała przeciw koalicji z kadetami, miał w jego oczach
decydujące znaczenie: chłopu, który nie chce sojuszu z burżuazją, nie pozostanie
nic innego, jak tylko popierać bolszewików. „Lud ma dość wahań mieńszewików i
eserów. Tylko nasze zwycięstwo w stolicach pociągnie chłopów za nami." Zadania
partji: „Na porządku dziennym postawić zbrojne powstanie w Piotrogro-dzie i
Moskwie, zdobycie władzy, obalenie rządu..." Nikt dotąd nie stawiał zadania
przewrotu tak władczo i jasno.
Lenin bacznie obserwuje wszystkie wybory i głosowania w kraju, skrupulatnie
dobierając cyfry, które mogą rzucić światło na rzeczywisty układ sił. Napoły
anarchistyczna obojętność w stosunku do statystyki wyborczej' spotykała się z
jego strony tylko z pogardą. Lenin nigdy jednak nie utożsamiał wskaźników
parlamentaryzmu z rzeczywistym układem sił: zawsze wprowadzał poprawkę,
dotyczącą akcji bezpośredniej. „...Siła rewolucyjnego proletariatu z punktu
widzenia oddziaływania na masy i porywania ich do walki — przypomina — jest bez
porównania większa w walce pozaparlamentarnej, niż w walce parlamentarnej. Jest
to spostrzeżenie bardzo ważne dla zagadnienia wojny domowej'1.
Swem bystrem okiem Lenin pierwszy dostrzegł, że ruch agrarny przeszedł w
decydującą fazę, i natychmiast wyciągnął z tego należyte wnioski. Chłop nie chce
już więcej czekać, podobnie jak i żołnierz. „W obliczu takiego faktu, jak ruch
chłopski — pisze Lenin w końcu września — wszystkie pozostałe symptomy
polityczne, nawet gdyby przeczyły temu dojrzewaniu kryzysu ogólno - narodowego,
nie miałybyi najmniejszego znaczenia1'. Sprawa rolna jest fundamentem rewolucji.
Zwycięstwo rządu nad powstaniem chłopskiem byłoby „pogrzebem rewolucji"... Nie
trzeba spodziewać sie bardziej sprzyjających warunków. Nastąpifa godzina czynów.
„Kryzys dojrzał. Cała przyszłość rewolucji rosyjskiej została postawiona na
kartę. Cala przyszłość międzynarodowej socjalistycznej rewolucji robotniczej
została postawiona na kartę. Kryzys dojrzał".
Lenin wzywa do powstania. Z każdego prostego, prozaicznego, niekiedy szorstkiego
wiersza bije najwyższe napięcie namiętności. „Rewolucja zginie, — pisze na
początku października do piotrogrodzkiej konferencji partji, — jeżeli rząd
Kiereńskiego nie zostanie przez proletariuszów i żołnierzy obalony w najbliższej
przyszłości... Należy zmobilizować wszystkie siły, by przekonać robotników i
żołnierzy o bezwzględnej konieczności zaciętej, ostatniej, decydującej walki o
obalenie rządu Kiereńskiego''.
Lenin nieraz mówił, że masy są bardziej lewe, niż partia. Wiedział, że partia
jest bardziej lewa od swej górnej warstwy „starych bolszewików". Zbyt dobrze
znał wewnętrzne ugrupowania i nastroje w KC, by oczekiwać z jego strony
.jakichkolwiek ryzykownych kroków; obawiał się natomiast bardzo przesadnej
ostrożności, kunktatorstwa, przeoczenia jednej z tych historycznych sytuacyj,
które są przygotowywane przez dziesięciolecia. Lenin nie dowierza KC — bez
Lenina: w tem zawiera się klucz do jego listów z podziemi konspiracji. Nieufność
Lenina bynajmniej nie jest nieuzasadniona.
W większości wypadków zmuszony do wypowiadania się już po powzięciu decyzji w
Piotrogrodzie, Lenin stale krytykuje politykę KC od lewej strony. Opozycja jego
rozwija się na tle zagadnienia powstania, lecz nie ogranicza się tylko do niego.
Lenin uważa, że KC poświęca zbyt wiele uwagi ugodowemu Komitetowi Wykonawczemu,
Naradzie Demokratycznej i wogóle krzątaninie parlamentarnej w wierzchołkach
sowieckich. Ostro występuje przeciw propozycji bolszewików wyłonienia
koalicyjnego prezydjum w Sowiecie piotrogrodz-kim. Piętnuje „haniebną" uchwalę
wzięcia udziału w Parlamencie Tymczasowym. Oburzony jest opublikowaną w końcu
września listą kandydatów bolszewickich do Zgromadzenia Narodowego: zbyt wielu
inteligentów, za mało robotników. „Posyłać do Zgromadzenia Ustawodawczego tylu
mówców i literatów, to znaczy iść utartym szlakiem oportunizmu i szowinizmu.
Jest to niegodne III Międzynarodówki''. W dodatku, wśród kandydatów jest zbyt
wielu nowych, niewypró-bowanych w walce członków partji. Lenin uważa za sto-v/ne
zrobić zastrzeżenie: „Jest zrozumiałe samo przez się, że... niktby nie
kwestionował takiej naprzykład kandydatury, jak L. D. Trocki, gdyż po pierwsze,
Trocki odrazu po przyjeździe stanął na stanowisku internacjonalisty; po drugie,
walczył wśród międzyrejonowców o połączenie; po trzecie, w ciężkie dni lipcowe
stanął na wysokości zadania i okazał się oddanym stronnikiem partji
rewolucyjnego proletariatu. Rzecz jasna, że nie można tego powiedzieć o wielu
umieszczonych na liście wczorajszych członkach partji..."
Możnaby odnieść wrażenie, że powróciły dni kwietniowe. Lenin znów jest w
opozycji do Komitetu Centralnego. Sprawy postawione są inaczej, lecz ogólny duch
jego opozycji jest ten sam: KC jest zbyt bierny, zbyt poddaje się opinji
publicznej kół inteligenckich, jest nastrojony zbyt kompromisowo w stosunku do
ugodowców; a co najważniejsza, odnosi się zbyt. obojętnie, fatalistycznie, nie
po bolszewicku do zagadnienia powstania zbrojnego.
Od słów czas przejść do czynów: „Partja nasza odbywa teraz na Naradzie
Demokratycznej faktyczny swój zjazd, i zjazd ten musi zadecydować czy chce, czy
nie chce, o losach rewolucji''. Możliwa zaś jest tylko jedna decyzja: powstanie
zbrojne. W tym pierwszym liście o powstaniu Lenin dodaje jeszcze omówienie:
„Idzie nie o ,.dzień'' powstania, nie 0 „moment" jego w wąskiem znaczeniu. O tem
zadecyduje tylko wspólny głos tych, którzy stykają się z robotnikami i
żołnieirzami, z masami". Lecz już po dwóch - trzech dniach (listy w tym okresie
pisane były bez dat — nie przez zapomnienie, lecz ze względów konspiracyjnych)
Lenin pod wrażeniem gnicia Narady Demokratycznej nalega na natychmiastowe
przejście do czynów i jednocześnie nakreśla plan praktyczny.
„Musimy natychmiast skonsolidować na Naradzie Demokratycznej frakcję
bolszewików, nie uganiając się za liczebnością... Musimy ułożyć krótką
deklarację bolszewizmu... Musimy całą naszą frakcję skierować do fabryk i
koszar. Jednocześnie, nie tracąc ani chwili, musimy zorganizować sztab oddziałów
powstańczych, rozdzielić siły, skierować wierne pułki do najważniejszych
punktów, otoczyć Aleksandrynkę (teatr, w którym obradowała Narada
Demokratyczna), zająć twierdzę Piotropawłowską, aresztować Sztab Generalny i
Rząd, wysłać naprzeciw junkrom i dzikiej dywizji takie oddziały, które raczej
zginą, lecz nie pozwolą nieprzyjacielowi posunąć się ku centralnym punktom
miasta. Musimy zmobilizować uzbrojonych robotników, wezwać ich do ostatniego
zaciętego boju, zająć zmiejsca telegraf i telefon, ulokować nasz sztab
powstańczy przy centralnej stacji telefonicznej, połączyć z nim telefonicznie
wszystkie fabryki, wszystkie pułki, wszystkie punkty zbrojnej walki i t. d."
Sprawa terminu nie jest już uzależniona od „powszechnego głosu tych, którzy
stykają się z masami". Lenin proponuje rozpocząć natychmiast działania: opuścić,
stawiając ultimatum, teatr Aleksandryjski, by wrócić doń na czele uzbrojonych
mas. Druzgocący cios winien być wymierzony nietylko w Rząd, lecz jednocześnie w
najwyższy organ ugodowców.
„...Lenin, który w listach prywatnych żądał aresztowania Narady Demokratycznej,
— pisze Suchanow, — w prasie, jak wiemy, proponował „kompromis'': niechaj całą
władzę obejmą mieńszewicy i eserzy, a dalej — zobaczymy, co powie Zjazd
Sowietów... To samo wytrwale przeprowadzał również Trocki na Naradzie
Demokratycznej i dokoła niej". Suchanow widzi podwójną grę tam, gdzie o niej
nawet nie myślano. Lenin proponował ugodowcom kompromis natychmiast po
zwycięstwie nad Korniłowem, w pierwszych dniach września. Wzruszywszy ramionami,
ugodowcy odrzucili jego propozycję. Naradę Demokratyczną przeistoczyli w osłonę
nowej koalicji z kadetami przeciw bolszewikom. Możliwość porozumienia odpadała
tem samem definitywnie. Zagadnienie władzy mogła rozstrzygnąć odtąd tylko
otwarta walka. Sucha-now łączy w jedno dwa stadja, z których pierwsze
poprzedzało drugie o dwa tygodnie i warunkowało je politycznie.
Jeżeli jednak powstanie wypływało w sposób nieunikniony z nowej koalicji, to
ostrością zwrotu Lenin zaskoczył nawet wierzchołki własnej partji. Skonsolidować
na podstawie jego listu frakcję bolszewicką na Naradzie, choćby nawet „nie
uganiając się za liczebnością", było rzeczą wyraźnie niemożliwą. Nastrój frakcji
był taki, że 70 głosami przeciw 50 odrzuciła bojkot Parlamentu Tymczasowego, to
jest pierwszy krok w stronę powstania. W samym KC plan Lenina zupełnie nie
znalazł poparcia. Cztery lata później, na wieczorze wspomnień, Bucharin z
właściwem mu wyolbrzymianiem i anegdotami, w zasadzie jednak wiernie odmalował
ten epizod. „List (Lenina) był napisany nadzwyczaj mocno i groził nam
wsz.slkiemi karami (?). Wszyscyśmy osłupieli. Nikt nie stawiał jeszcze sprawy
tak ostro. Narazie zapanowała konsternacja. Potem, po naradzie, powzięto
decyzję. Być może, był to jedyny wypadek w historji naszej partji, kiedy KC
jednogłośnie postanowił spalić list Lenina... Chociaż wierzyliśmy, że w
Piotrogrodzie i Moskwie bezwarunkowo uda się nam opanować władzę, uważaliśmy
jednak, że na prowincji nie zdo-łamy się jeszcze utrzymać, że po objęciu władzy
i rozpędzeniu Narady Demokratycznej nie zdołamy umocnić się w całej pozostałej
Rosji".
Spalenie kilku odpisów listu, wywołane względami kon-spiracyjnemi, w
rzeczywistości zostało postanowione nie je dnogłośnie, lecz sześcioma głosami
przeciw czterem przy sześciu wstrzymujących się. Jeden egzemplarz szczęśliwie
ocalał dla historji. Prawdziwe jednak w opowiadaniu Bucha rina jest to, że
wszyscy członkowie KC, z różną wprawdzie motywacją, odrzucili wniosek Lenina:
jedni sprzeciwiali się powstaniu wogóle, drudzy uważali, że moment Narady jest
najmniej dogodny, inni znów poprostu wahali się i wyczeki ■
wali.
Napotkawszy na bezwzględny opór, Lenin knuje swego rodzaju spisek ze Smilgą,
który również znajduje się w Fin-landji i w charakterze przewodniczącego
Krajowego Komitetu Sowietów skupia w swych rękach niemałą władzę realną. Smilga
stał w 1917 roku na skrajnie lewem skrzydle partji i już w lipcu skłonny był
doprowadzić walkę do rozstrzygnięcia: przy zwrotach polityki Lenin zawsze
znajdował ludzi, na których mógł się oprzeć. 27 września Lenin pisze do Smil-gi
obszerny list: „...Co my robimy? Tylko rezolucje uchwalamy? Tracimy czas,
wyznaczamy „terminy'' (20 października — zjazd sowietów, — czyż nie jest
śmieszne takie odkładanie? Czyż nie jest śmieszne polegać na tem?)
Systematycznej pracy w kierunku przygotowania sił zbrojnych dla obalenia
Kiereńskiego bolszewicy nie prowadzą... Trzeba poprowadzić agitację wewnątrz
partji, by zmienić jej niepoważny stosunek do powstania zbrojnego... Następnie
co do waszej roli... Stworzyć tajny komitet z najbardziej pewnych wojskowych,
omówić z nimi wszechstronnie, zebrać (i sprawdzić samemu) jaknajdokładniejsze
dane o składzie i rozlokowaniu wojsk pod Pitrem i w Pitrze, o przewozie wojsk
fin-landzkich do Pitra, o ruchu floty i t. d.1' Lenin domaga się poprowadzenia
„systematycznej propagandy wśród kozaków, znajdujących się tu, w Finlandii...
Należy zbadać wszystkie informacje o rozlokowaniu kozaków i zorganizować
wysyłanie do nich oddziałów agitacyjnych z najlepszych sił marynarzy i żołnierzy
Finlandii". Wreszcie: „Celem należytego przygotowania umysłów trzeba puścić w
obieg takie hasło: cała władza winna przejść niezwłocznie w ręce Sowietu
pio-trogrodzkiego, który przekaże ją Zjazdowi Sowietów. Pocóż mamy znosić
jeszcze trzy tygodnie wojny i korniłowowskich przygotowań Kiereńskiego?''
Mamy przed sobą nowy plan powstania: „Tajny komitet z najbardziej zaufanych
wojskowych'1 w Helsingforsie jako sztab bojowy; znajdujące się w Finlandji
wojska rosyjskie jako siła bojowa: „wydaje się, że jedyne, co możemy mieć
całkowicie w naszych rękach i co odgrywa poważną rolę wojenną, to wojska
finlandzkie i flota bałtycka". Lenin planuje więc w ten sposób wymierzenie
głównego ciosu w Rząd z poza Piotrogrodu. Jednocześnie konieczne jest „należyte
przygotowanie umysłów1', aby obalenie Rządu siłami zbrojnemi Finlandji nie
zaskoczyło Sowietu piotrogrodzkiego: przed Zjazdem Sowietów on musi przejąć
władzę.
Nowy szkic planu, zarówno jak i poprzedni, nie został urzeczywistniony. Nie
przeszedł jednak bez śladu. Agitacja w dywizjach kozackich szybko dała
rezultaty: słyszeliśmy o tem od Dybienki. Współudział marynarzy bałtyckich w
de-cydującem uderzeniu w Rząd zosta} uwzględniony również w powziętym później
planie. Lecz nie to jest najważniejsze: krańcowo zaostrzonem postawieniem
sprawy, Lenin nie pozwalał nikomu na uchylanie się i lawirowanie. To, co było
przedwczesne, jaka bezpośredni wniosek taktyczny, stawało się celowe, jako
sprawdzian nastrojów w Komitecie Centralnym, jako poparcie zdecydowanych przeciw
wahającym sie, jako dodatkowe pchnięcie w lewo.
Lenin starał się wszelkiemi środkami, jakiemi mógł dysponować w swej
konspiracyjnej izolacji, by kadry partji wyczuty zaostrzenie sytuacji i siłę
naporu mas. Wzywał do swej kryjówki poszczególnych bolszewików, indagował ich
skrupulatnie, sprawdzał słowa i czyny kierowników, okólnemi drogami rzucał swe
hasła do partji, w doły, wgłąb, by postawić KC wobec konieczności działania i
doprowadzenia sprawy do końca.
Nazajutrz po wysłaniu listu do Smilgi, Lenin pisze przytoczony już wyżej artykuł
p. t. „Kryzys dojrzał", kończąc go czemś w rodzaju wypowiedzenia wojny KC.
„Trzeba... przyznać, że w naszym KC i w górach partji istnieje prąd czy też
opinja, wypowiadająca się za czekaniem na Zjazd Sowietów, przeciw
natychmiastowemu objęciu władzy, przeciw natychmiastowemu powstaniu". Prąd ten
należy zwalczyć za wszelką cenę. „Wpierw zwyciężcie Kiereńskiego, potem
zwołujcie Zjazd'1. Tracić czas w oczekiwaniu Zjazdu Sowietów — to „zupełny
idjotyzm albo poprostu zdrada..." Do Zjazdu, wyznaczonego na 20-ty, zostało
przeszło dwadzieścia dni: „Tygodnie, a nawet dni decydują teraz o wszystkiem".
Odwlekać rozwiązanie — to znaczy tchórzliwie wyrzekać się powstania, gdyż w
czasie Zjazdu zdobycie władzy stanie się niemożliwe: „Skoncentrują kozaków na
dzień głupio wyznaczonego powstania".
Sam już ton listu wskazuje, jak zgubnem wydawało się się Leninowi kunktatorstwo
piotrogrodzkiego kierownictwa. Nie ogranicza się on jednak tym razem do
bezlitosnej krytyki i na znak protestu zgłasza ustąpienie z KC Motywy: KC nie
odezwał się od początku Narady na jego nalegania w sprawie zagarnięcia władzy;
redakcja organu partyjnego (Stalin) drukuje jego artykuły z rozmyślną zwłoką,
wykreślając z nich ustępy, wskazujące na tak „jaskrawe błędy bolszewików, jak
haniebna uchwała wzięcia udziału w Parlamencie Tymczasowym" i t. d. Polityki tej
Lenin nie może osłaniać przed partją : „Zmuszony jestem wnieść prośbę o
zwolnienie mnie z KC, co też czynię, i pozostawić sobie swobodę agitacji w
dołach partji i na zjeździe partji".
Z dokumentów nie widać, jaki dalszy obrót formalny przybrała ta sprawa. Z KC
Lenin w każdym razie nie ustąpił. Oświadczeniem o wystąpieniu, które u niego w
żadnym razie nie mogło być owocem chwilowego rozdrażnienia, Lenin otwarcie
pozostawiał sobie możność uwolnienia się w razie potrzeby od wewnętrznej
dyscypliny Komitetu Centralnego: mógł nie wątpić, że tak, jak i w kwietniu,
bezpośrednie zwrócenie się jego do dołów zapewni mu zwycięstwo. Jednak droga
otwartego buntu przeciw KC wymagała przygotowania nadzwyczajnego zjazdu partji,
a więc — czasu; lecz właśnie czasu nie było dość. Trzymając w rezerwie swe
oświadczenie o ustąpieniu, nie wychodząc jednak całkowicie z granic legalności
partyjnej, Lenin z większą już swobodą rozwija atak wzdłuż wewnętrzno -
partyjnych linij operacyjnych. Swoje listy do KC skierowuje on nietylko do
Komitetów Piotrogrodzkiego i Moskiewskiego, lecz również podejmuje kroki, by
odpisy ich dostawały się do rąk najbardziej zaufanych aktywistów dzielnicowych.
Na początku października, już omijając KC, Lenin pisze bezpośrednio do Komitetów
Piotrogrodzkiego i Moskiewskiego: „Bolszewicy nie mają prawa czekać na Zjazd
Sowietów, winni wystąpić natychmiast... Zwlekanie jest przestępstwem. Czekanie
na Zjazd Sowietów — to dziecinna zabawa w formalistyks, haniebna zabawa w
formalistykę, zdrada rewolucji". Z punktu widzenia stosunków hierarchicznych
postępowanie Lenina nie było zupełnie bez zarzutu. Lecz szło o coś więcej, niż
względy dyscypliny formalnej.
Jeden z członków wyborgskiego komitetu dzielnicowego, Swiesznikow, wspomina: „A
lljicz ze swej kryjówki ciągle pisał i pisał, i nam w komitecie dzielnicowym
Nadieżda Kon-stantynowna (Krupska) bardzo często czytała te rękopisy...
Płomienne słowa wodza wzmagały naszą siłę. Pamiętam jak dzisiaj pochyloną postać
Nadzieżdy Konstantynowny w jednym z pokojów zarządu dzielnicowego, w którym
pracowały maszynistki, skrupulatnie sprawdzającą odpis z oryginałem, i tuż koło
niej — „Stryjka" i „Żenię'', proszących o odpisy". Stryjek i Żenią — to stare
przezwiska konspiracyjne dwóch kierowników dzielnicy. „Niedawno — opowiada
funk-cjonarjusz dzielnicowy Naumow — otrzymaliśmy od Iljicza list, który
mieliśmy przekazać Kace... List przeczytaliśmy i aż dech nam zaparło. Okazuje
się, że Lenin dawno już stawia przed KC sprawę powstania. Narobiliśmy hałasu,
zaczęliśmy naciskać". Tego właśnie trzeba było.
W pierwszych dniach października Lenin wzywa piotro-grodzką konferencję
partyjną, by wypowiedziała się stanowczo za powstaniem. Z jego inicjatywy
konferencja „prosi usilnie KC o przedsięwzięcie wszystkich koniecznych środków
dla poprowadzenia nieuniknionego powstania robotników, żołnierzy i chłopów". W
tem jednem zdaniu zawarte są dwie osłonki, prawna, i dyplomatyczna: o
„poprowadzeniu nieuniknionego powstania", zamiast o bezpośredniem
przygotowywaniu powstania, mówi się dlatego, by nie dać zbyt dobrych atutów
prokuraturze; konferencja „prosi KC", nie żąda i nie protestuje — jest to
oczywisty hołd dla prestiżu najwyźszej instytucji partyjnej. Inna jednak
rezolucja, napisana również przez Lenina, mówi już bardziej otwarcie: „...w
górach partji dają się zauważyć wahania, jakgdyby lęk przed walką 0 wfadzę,
skłonność do zastąpienia tej walki rezolucjami, protestami i zjazdami". To już
jest niemal jawne wzywanie partji do przeciwstawienia się KC Lenin nie łatwo
decydował się na takie kroki. Lecz szło o losy rewolucji, i wszystkie inne
względy usuwały się na drugi plan. 8 października Lenin zwraca się do
bolszewickich delegatów na mający się odbyć zjazd sowietów ziem pomocnych: „Nie
wolno czekać na Wszechrosyjski Zjazd Sowietów, który Centralny Komitet
Wykonawczy może odwlec i do listopada, nie wolno zwlekać i pozwalać Kiereńskiemu
na sprowadzanie nowych korniłowowskich oddziałów". Zjazd Północny, na którym
reprezentowane są Finlandja, flota i Rewel, winien wziąć na siebie inicjatywę
„natychmiastowego marszu na Piotrogród". Bezpośredni apel do powstania zwrócony
jest tym razem do przedstawicieli kilkudziesięciu Sowietów. Apel pochodzi od
samego Lenina: uchwały partji niema, najwyższa instancja partyjna nie
wypowiedziała się jeszcze.
Trzeba było mieć bardzo wielkie zaufanie do proletariatu i do partji, ale też
obdarzać poważną nieufnością Komitet
Centralny, by pomimo niego, na własną odpowiedzialność, z konspiracyjnej
kryjówki, przy pomocy małych, drobnem pismem pokrytych kartek papieru listowego,
wszcząć agitację za zbrojnym przewrotem. Jakżeż mogło się zdarzyć, że Lenin,
który był, jak wiadomo, izolowany w kołach kierowniczych własnej partji na
początku kwietnia, jest w tem samem środowisku jakby znów odosobniony we
wrześniu i na początku października? Nie można tego zrozumieć, jeżeli się wierzy
niemądrej legendzie, przedstawiającej historję bolszewizmu, jako emanację
czystej idei rewolucyjnej. W rzeczywistości bolszewizm rozwijał się w określonem
środowisku spolecznem, ulegając różnym jego oddziaływaniom, między innemi
również wpływowi otoczenia drobnomieszczańskiego i zacofania kulturalnego. Do
każdej nowej sytuacji partja przystosowywała się nie inaczej, jak drogą kryzysu
wewnę
trznego.
Aby przedstawić ostrą walkę przedpaździernikową w kierowniczych kołach
bolszewickich w prawdziwem świetle, należy znów powrócić do tych procesów
zachodzących w partji, o których mowa już była w pierwszym tomie niniejszej
pracy. Jest to tem konieczniejsze, że właśnie teraz frakcja Stalina czyni
niesłychane wysiłki, i to w skali międzynarodowej, aby zatrzeć w pamięci
historycznej wszelkie wspomnienie o tem, jak w rzeczywistości przygotowany i
dokonany został przewrót październikowy.
W latach poprzedzających wojnę światową bolszewicy nazywali siebie w prasie
legalnej „konsekwentnymi demokratami". Pseudonim ten nie został wybrany
przypadkowo. Hasła rewolucyjnej demokracji bolszewizm, i tylko bolszewizm,
odważnie doprowadzał do końca. Lecz w prognozie rewolucji nie posuwał się dalej,
niż demokraci. Wojna zaś, która demokrację burżuazyjną związała nierozerwalnemi
węzłami z imperializmem, ostatecznie ujawniła, ż.e program „demokracji
konsekwentnej'' może być zrealizowany tylko przez rewolucję proletariacką. Kogo
z pośród bolszewików wojna o tem nie pouczyła, tego rewolucja niechybnie musiała
zaskoczyć i przeistoczyć w lewego sojusznika burżuazyjnej demokracji.
Tymczasem staranne zbadanie materiałów, charakteryzujących życie partji podczas
wojny i na początku rewolucji, pomimo ich wyraźnej i nieprzypadkowej
niepełności. poczynając zaś od 1923 roku — również rosnącej tendencyjności —
wykazuje, jak bardzo cofnęła się ideowo górna warstwa bolszewików podczas wojny,
kiedy normalne życie partji faktycznie ustało. Przyczyna tego cofnięcia się jest
dwojaka: oderwanie się od mas i oderwanie od emigracji, t. j. przede-wszystkiem
od Lenina, i jako rezultat tego: izolacja i pro-wincionalizm.
Ani jeden z pośród starych bolszewików w Rosji, pozostawionych samym sobie, nie
sformułował w ciągu całej wojny nawet jednego dokumentu, któryby można było
iroz-patrywać choćby jako mały kamień przydrożny na drodze od Drugiej
Międzynarodówki do Trzeciej. „Zagadnienia pokoju, przyszłej rewolucji, rola
partji w przyszłym Rządzie Tymczasowym i t. p. — pisał przed kilku laty jeden ze
starych członków partji, Antonow - Saratowski — zarysowywały się przed nami
bardzo mętnie albo też wcale nie wchodziły w zakres naszego myślenia". Nie
opublikowano dotąd ani jednej pracy, ani jednej stronicy pamiętnika, ani jednego
listu, w którychby Stalin, Mołotow czy inni z pośród dzisiejszych przywódców
choćby tylko mimochodem, choćby pobieżnie formułowali swoje poglądy na
perspektywy wojny i rewolucji. Nie znaczy to oczywiście, że „starzy bolszewicy"
wogóle nic nie pisali o tych sprawach w latach wojny, upadku socjaldemokracji i
przygotowywania rewolucji rosyjskiej; wydarzenia historyczne zbyt władczo
.domagały się odpowiedzi, więzienia zaś i zesłanie pozostawiały dość wolnego
czasu dla rozmyślań i korespondencji. Lecz we wszystkiem, co napisano na te
tematy, nie można znaleźć nic, coby choć z trudem można było interpretować jako
zbliżenie się do idej rewolucji październikowej. Wystarczy powołać się na to, że
Instytut Historji Partji jest pozbawiony możności wydrukowania choćby jednego
wiersza, który wyszedł z pod pióra Stalina w latach 1914 — 17, i zmuszony jest
chować starannie najważniejsze dokumenty z marca 1917 roku. W oficjalnych
biografiach większości przedstawicieli rządzącej dziś warstwy lata wojny
widnieją jako puste miejsca. Taka jest naga prawda.
Jeden z młodych historyków, Bajewski, któremu specjalnie powierzono zadanie
wykazania, jak wierzchołki partyjne rozwijały się w czasie wojny w kierunku
rewolucji proletariackiej, pomimo ujawnionej przez się giętkości sumienia
naukowego, nie zdołał wycisnąć z materjałów nic poza nastę-pującem anemicznem
oświadczeniem: „Nie można zrekonstruować przebiegu tego procesu, niektóre jednak
dokumenty i wspomnienia niewątpliwie dowodzą, że podziemne poszukiwania myśli
partyjnej w kierunku kwietniowych tez Lenina istniały..."
Jakgdyby chodziło o podziemne poszukiwania, a nie o naukowe oceny i programy
polityczne!
Petersburska „Prawda'' usiłowała na początku rewolucji zająć stanowisko
internacjonalistyczne, coprawda pełne sprzeczności, gdyż nie wybiegające poza
ramy demokracji burżuazyjnej. Przybyli z zesłania bolszewicy, cieszący się
autorytetem, odrazu nadali organowi centralnemu kierunek demokratyczno -
patriotyczny. Kalinin, broniąc się przed zarzutem oportunizmu, przypomniał 30
maja: „Weźmy naprzy-kład „Prawdę". Z początku „Prawda" prowadziła jedna
politykę. Przyjechali Stalin, Mołotow, Kamieniew i zawrócili ster „Prawdy" w
inną stronę".
„Trzeba powiedzieć otwarcie, — pisał przed kilku laty Mołotow, —■ w partji nie
było jasności i zdecydowania, jakich wymagał moment rewolucyjny... Agitacja i
cała rewolucyjna działalność partji pozbawione były trwałej Jpodstawy, albowiem
myśl nie doszła jeszcze do śmiałych wniosków o konieczności bezpośredniej walki
o socjalizm i rewolucję socjalistyczną''. Przełom nastąpił dopiero w drugim
miesiącu rewolucji. „Z chwilą przybycia Lenina do Rosji w kwietniu 1917 roku, —
stwierdza Mołotow, — nasza partja poczuła mocny grunt pod nogami... Do tej
chwili^ partja tylko słabo, niepewnie, poomacku szukała swej drogi".
Dojść a priori do idej rewolucji październikowej można było nie na Syberji. nie
w Moskwie, nawet nie w Piotrogrodzie, lecz tylko na skrzyżowaniu światowych dróg
historycznych. Zadania opóźnionej rewolucji burżuazyjnej musiały skrzyżować się
z perspektywami światowego ruchu proletariackiego, aby okazało się w Rosji
rzeczą możliwą wysunięcie programu dyktatury proletariatu. Potrzebny był wyższy
punkt obserwacyjny, nie narodowy, lecz międzynarodowy horyzont, nie mówiąc już o
poważniejszem uzbrojeniu, niż to, jakiem dysponowali tak zwani rosyjscy praktycy
partji.
Obalenie monarchii otwierało w ich oczach erę „wolnej", republikańskiej Rosji, w
której za przykładem krajów zachodnich zamierzali wszcząć walkę o socjalizm.
Trzej starzy bolszewicy — Ryków, Skworcow i Wegman — telegrafowali w marcu z
Tomska: „z polecenia uwolnionych przez rewolucję socjaldemokratów kraju
Narymskiego": „Witamy odrodzoną .Prawdę", która z takim sukcesem wychowała kadry
rewolucyjne dla wywalczenia wolności politycznej. Wyrażamy głębokie przekonanie,
że uda się jej zjednoczyć te kadry dokoła swego sztandaru dla dalszej walki w
imię rewolucji narodowej". Z tego kolektywnego telegramu przemawia cały
światopogląd: dzieli go przepaść od kwietniowych tez Lenina. Przewrót lutowy
odrazu przeobraził kierowniczą warstwę partji z Kamieniewem, Rykowem, Stalinem
na czele w demokratycznych stronników obrony kraju, którzy rozwijali się przytem
na prawo, w kierunku zbliżenia z mieńszewikami. Przyszły historyk partji
Jarosławski, przyszły szef Centralnej Komisji Kontrolującej Ordżonikidze,
przyszły przewodniczący ukraińskiego CKW Pietrowski, wydawali w marcu w ścisłym
związku z mieńszewikami, w Jakucku, pismo „Socjaldemokrata", stojące na granicy
pomiędzy patriotycznym reformizmem a liberalizmem: w późniejszych latach
wydawnictwo to gorliwie zbierano i niszczono.
„Trzeba przyznać otwarcie, ■— pisał, kiedy jeszcze takie rzeczy pozwalano pisać,
Angarski, jeden z przedstawicieli tej warstwy, — że ogromna liczba starych
bolszewików do kwietniowej konferencji partji trzymała się starych poglądów
bolszewickich z 1905 roku i żę odstępowanie od tych poglądów, ich likwidacja nie
odbywały się tak łatwo". Należałoby tylko dodać, że idee 1905 roku przestały być
w 1917 roku „staremi poglądami bolszewickiemi" i stawały się ideami
patriotycznego reformizmu.
„Tezom kwietniowym Lenina, — głosi oficjalne wydawnictwo historyczne — poprostu
nie powiodło się w Komitecie Petersburskim. Za temi tezami, które stworzyły
epokę, wypowiedziało się tylko dwóch przeciw trzynastu, przy jednym
wstrzymującym się od głosowania". „Wywody Lenina wydawały się zbyt śmiałe nawet
jego najbardziej entuzjastycznym stronnikom'', — pisze Podwojski. Wystąpienia
Lenina — zdaniem Komitetu Piotrogrodzkiego i Organizacji Wojskowej — „skazały
partję bolszewicką na odosobnienie-i przez to, oczywiście, krańcowo pogorszyły
położenie proletariatu i partji''.
Stalin w końcu marca występował za obroną wojenną, za warunkowem poparciem Rządu
Tymczasowego, za pacyfistycznym manifestem Suchanowa, za połączeniem z partją
Ceretellego. „Na tem Mednem stanowisku — przyznaje retrospektywnie sam Stalin w
1924 roku — stałem wówczas wraz z innymi towarzyszami partyjnymi i porzuciłem je
całkowicie dopiero w połowie kwietnia, przyłączając się do tez Lenina. Potrzebna
była nowa orjentacja. Tę nową orjentację dal partji Lenin w swych słynnych
tezach kwietniowych...'1
Kalinin nawet jeszcze w końcu kwietnia był zwolennikiem bloku wyborczego z
mieńszewikami. Na piotrogrodzkiej konferencji miejskiej Lenin mówił: „Stanowczo
występuję przeciw Kalininowi, gdyż blok z... szowinistami jest nie do
pomyślenia... Jest to zdrada socjalizmu1'. Nastroje Ka-linina nie były wyjątkiem
nawet w Piotrogrodzie. Na konferencji mówiono: „Połączeniowa odurzenie rozwiewa
się pod wpływem Lenina".
Na prowincji opór w stosunku do tez Lenina utrzymał się znacznie dłużej, w
szeregu gubernij — niema' dn Października. Według opowiadania kijowskiego
robotnika Siwcowa „idee, zawarte w tezach (Lenina), nie odrazu zostały Drzyję-te
przez całą kijowską organizację bolszewików. Wielu towarzyszy, m. in. również G.
Pjatakow, nie zgadzało się z tezami..." Charkowski kolejarz Morgunow opowiada:
„Starzy bolszewicy Dosiadali wielki wpływ w kolejarskich masach... wielu z
pośród starych bolszewików nie wchodziło w skład naszej frakcji... po rewolucji
lutowej niektórzy przez omyłkę zapisali się do mieńszewików, z czego się później
sami śmieli: jakżeż mogło się to stać!" Takich i tym podobnych świadectw nie
brak.
Pomimo tego wszystkiego samo tylko wspomnienie o dokonanej przez Lenina w
kwietniu zmianie nastawienia partji traktowane jest dzisiaj przez urzędową
historjografję jako bluźnierstwo. Kryterium historyczne najnowsi historycy
zastąpili przez kryterium honoru partyjnego munduru. Z tego powodu są pozbawieni
prawa cytowania nawet Stalina, który jeszcze w 1924 roku zmuszony był uznać
głębokie znaczenie zwrotu kwietniowego. „Konieczne były słynne tezy kwietniowe
Lenina, by partja zdołała jednym skokiem wejść na nową drogę1'. „Nowa
orientacja1' i „nowa droga" — to właśnie jest zmiana nastawienia partji. Lecz
już po sześciu latach Jaro-sławski, który w charakterze historyka wspomniał o
tem, że Stalin na początku rewolucji zajmował „błędne stanowisko we wszystkich
podstawowych sprawach", naraził się na okrutną naganką ze wszystkich stron.
Bóstwo prestiżu jest najżar-loczniejsze z pośród wszystkich potworów!
Rewolucyjna tradycja partji, nacisk robotników z dołu, krytyka Lenina z góry,
zmusiły w ciągu kwietnia-maja górna warstwę partji, mówiąc słowami Stalina, „do
wejścia na nową drogę". Lecz trzebaby było zupełnie nie znać psychologii
politycznej, by przypuszczać, że samo tylko głosowanie za tezami Lenina
oznaczało rzeczywiste i całkowite porzucenie „błędnego stanowiska w podstawowych
sprawach''. W rzeczywistości te wulgarno - demokratyczne poglądy, które umocniły
się organicznie w latach wojny, chociaż przystosowywały się do nowego programu,
pozostawały jednak w milczącej doń opozycji.
6 sierpnia Kamieniew, wbrew uchwale konferencji kwietniowej bolszewików,
przemawia w Komitecie Wykonawczym za wzięciem udziału w zwołanej do Sztokholmu
konferencji socjalpatrjotów. W centralnym organie partji wystąpienie Kamieniewa
nie spotyka się ze sprzeciwem. Lenin pisze groźny artykuł, który zostaje jednak
opublikowany dopiero w 10 dni DO przemówieniu Kamieniewa. Potrzeba było
energicznego nacisku ze strony samego Lenina i innych członków KC, aby wymóc na
redakcji, na czele którei sta! Stailn, wydrukowanie owego artykułu.
Konwulsje wahań wstrząsnęły partją po dniach lipcowych: izolacja awangardy
proletariackiej przeraziła wielu przywódców, zwłaszcza na prowincji. W czasie
rebelii Kor-niłowa usiłowali oni zbliżyć się do ugodowców, co znów wywołało
okrzyk przestrogi ze strony Lenina.
30 sierpnia Stalin w charakterze redaktora drukuje bez zastrzeżeń artykuł
Zinowjewa „Czego robić nic należy", skierowany przeciw przygotowywaniu
powstania. „Należy patrzeć prawdzie w oczy: w Piotrogrodzie istnieje teraz wiele
warunków, sprzyjających powstaniu typu Komuny Paryskiej 1871 roku..." 3 września
Lenin w innym kontekście i nie wymieniając Zinowjewa, lecz pośrednio uderzając w
niego, pisze: „Powoływanie się na Komunę jest bardzo powierzchowne, a nawet
głupie. Po pierwsze bowiem bolszewicy nauczyli się jednak czegoś po roku 1S71,
nie omieszkaliby nrze-jąć banku w swe ręce, nie zrezygnowaliby z ataku na
Wersal; a w tych warunkach nawet Komuna mogła zwyciężyć.
Pozatem 'Komuna nie mogła odrazu ofiarować ludowi tego, co będą mogli ofiarować
bolszewicy, gdy zdobędą władzę, a mianowicie: ziemię chłopom, natychmiastową
propozycję pokoju...'' Była to anonimowa, lecz niedwuznaczna przestroga pod
adresem nietylko Zinowjewa, ale i redaktora „Prawdy", Stalina.
Sprawa Parlamentu Tymczasowego rozszczepiła KC na dwie połowy. Uchwała frakcji
bolszewickiej na Naradzie o wzięciu udziały w Parlamencie Tymczasowym została
potwierdzona przez wiele komitetów miejscowych, jeśli nie przez większość ich.
Tak było naprzykład w Kijowie. „W sprawie wzięcia udziału w Parlamencie
Tymczasowym — mówi w swoich wspomnieniach Eugenia Bosz — większość komitetu
wypowiedziała się za udziałem i wybrała na swego przedstawiciela Pjatakowa". W
wielu wypadkach, jak na przykładzie Kamieniewa, Rykowa, Pjatakowa i innych,
można stwierdzić konsekwentną linję w wahaniach: przeciw leżom Lenina w
kwietniu, przeciw bojkotowi Parlamentu Tymczasowego we wrześniu, przeciw
powstaniu w październiku. Przeciwnie, następna zkolei warstwa kadrów
bolszewickich, bliższa masom i świeższa politycznie, z łatwością przyjęła hasło
bojkotu i zmusiła do ostrego zwrotu komitety z Centralnym włącznie. Pod wpływem
listów Lenina kijowska konferencja miejska naprzykład przytłaczającą większością
głosów wypowiedziała się przeciw swojemu komitetowi. Tak oto na wszystkich
niemal przełomowych politycznych punktach zwrotnych Lenin opierał się na
niższych warstwach aparatu przeciw wyższym bądź na masie partyjnej przeciw
całemu aparatowi.
W tych warunkach wahania przedpaździernikowe najmniej mogły zaskoczyć Lenina.
Był zgóry już uzbrojony w czujną podejrzliwość, zwracał baczną uwagę na
niepokojące symptomy, wychodził z najgorszych założeń i uważał za bardziej
celowe raczej dodatkowo nacisnąć, niż przejawić pobłażliwość.
Niewątpliwie z inspiracji Lenina moskiewskie Biuro Obwodowe przyjęło w końcu
września ostrą rezolucję przeciw KC, oskarżając go o niezdecydowanie,
chwiejność, powodowanie zamieszania w szeregach partji i żądając „przyjęcia
jasnego i wyraźnego kursu na powstanie". W imieniu Biura Moskiewskiego Łomów
zreferował tę rezolucję 31 października w KC Protokół stwierdza: „Uchwalono
dyskusji nad referatem nie otwierać". KC wciąż jeszcze uchylał się od dania
odpowiedzi na pytanie, co czynić. Lecz nacisk Lenina poprzez Moskwę nie
przeszedł bez śladu: po dwóch dniach KC postanowił wystąpić z Parlamentu
Tymczasowego.
Że krok ten oznacza wstąpienie na drogę powstania, było jasne dla wrogów i
przeciwników. „Trocki, wyprowadzając swoją armję z Parlamentu Tymczasowego, —
pisze Su-chanow, — wziął wyraźnie kurs na zbrojny przewrót1'. Sprawozdanie w
Sowiecie piotrogrodzkim o wystąpieniu z Parlamentu Tymczasowego było zakończone
okrzykiem: „Niech żyje bezpośrednia i otwarta walka o władzę rewolucyjną w
kraju!" Było to 9 października.
Następnego dnia odbyło się na żądanie Lenina owo słynne posiedzenie KC, na
którem sprawa powstania została postawiona w całej swej ostrości. Od wyników
tego posiedzenia Lenin uzależniał swą dalszą politykę; z KC czy przeciw niemu.
„O, nowe żarty wesołej muzy historji! — pisze Sucha-now. — To najwyższe i
decydujące posiedzenie odbyło się w mojem mieszkaniu, na tej samej Karpowce (32,
m. 31). Wszystko to jednak działo się bez mojej wiedzy". Żona mień-szewika
Suchanowa była bolszewiczką. „Tym razem zostały przedsięwzięte specjalne środki,
by skłonić mnie do przenocowania poza domem: przynajmniej żona moja dokładnie
poinformowała się o moich zamiarach i dała mi bezinteresowną przyjacielską radę,
bym nie przemęczał się po pracy daleką jazdą. W każdym razie zebranie było
zupełnie zabezpieczone przed mojem najściem". Okazało się też, że było ono
również, co jest rzeczą o wiele ważniejszą, zabezpieczone przed najściem policji
Kiereńskiego.
Z 21 członków KC obecnych było 12. Lenin przyszedł w peruce i okularach, bez
brody. Posiedzenie trwało 10 godzin zrzędu, do późnej nocy. W przerwach piło sie
herbatę, jadło chleb i kiełbasę dla pokrzepienia sił. Siły zaś były potrzebne:
na porządku dziennym stała sprawa zagarnięcia władzy w dawnem imperjum carów.
Jak zwykle, posiedzenie rozpoczął referat organizacyjny Swierdłowa. Tym razem
informacje jego poświęcone były frontowi i widocznie uprzednio uzgodnione z
Leninem, by dać mu oparcie dla niezbędnych wniosków: odpowiadało- to całkowicie
praktyce Lenina. Przedstawiciele armij frontu północnego uprzedzali przez
Swierdłowa, że kontrrewolucyjne dowództwo przygotowuje jakąś „ciemną historj? z
wycofaniem wojsk wgłąb kraju". Z Mińska, ze sztabu frontu zachodniego,
donoszono, że przygotowuje się tam nowa korniłowszczyzna i wobec rewolucyjnego
charakteru garnizonu miejscowego sztab otoczył miasto oddziałami kozackiemi.
„Pomiędzy sztabami a Kwaterą. Główną odbywają się jakieś podejrzane
pertraktacje". Zaję-
cie sztabu w Mińsku jest rzeczą zupełnie możliwą: garnizon miejscowy gotów jest
rozbroić pierścień kozacki. Z Mińska mogą też wysiać korpus rewolucyjny do
Piotrogrodu. Na froncie nastroje są dla bolszewików przychylne, pójdą przeciw
Kiereńskiemu. Taki był wstęp: nie we wszystkich swych punktach jest on
dostatecznie jasny, jest jednak pełen optymizmu.
Lenin zmiejsca przechodzi do otaku: „Od początku września daje się zauważyć
pewna obojętność w stosunku do sprawy powstania". Powołują się na ostygnięcie
zapału i rozczarowanie mas. Nic dziwnego: ,,Masy są zmęczone słowami i
rezolucjami". Należy wziąć pod uwagę całokształt sytuacji. Wydarzenia w miastach
rozgrywają się teraz na tle gigantycznego ruchu chłopów. Do stłumienia ruchu
agrarnego Rządowi potrzebaby ogromnych sił. „Sytuacja polityczna jest więc
dojrzała. Należy zająć się stroną techniczną. To jest jądro sprawy. Tymczasem,
podobnie jak i stronnicy obrony kraju, jesteśmy skłonni uważać systematyczne
przygotowywanie powstania za coś w rodzaju grzechu politycznego". Referent
widocznie stara się opanować: zbyt wiele nagromadziło mu się na s,ercu. „Zjazd
sowietów ziem północnych i propozycję z Mińska należy wykorzystać dla
rozpoczęcia stanowczych działań".
Zjazd Północny został otwarty właśnie w dniu posiedzenia KC i miał się skończyć
w dwa-trzy dni. „Rozpoczęcie stanowczych działań" traktował jako zadanie
najbliższych dni. Nie wolno czekać. Nie wolno zwlekać. Na froncie — słyszeliśmy
to od Swierdłowa — przygotowuje się przewrót. Czy odbędzie się Zjazd Sowietów? —
niewiadome Władzę należy zagarnąć natychmiast, nie czekając na żadne zjazdy.
„Nie-sposób odtworzyć — pisał po kilku latach T rocki — ogólnego ducha tych
pełnych napięcia, namiętnych improwizacyj, przenikniętych dążeniem do przelania
w sprzeciwiających się, wahających, wątpiących własnej myśli, własnej woli,
własnej pewności siebie, własnego męstwa..."
Lenin spodziewał się wielkiego oporu. Lecz obawy jego rozwiały się.
Jednomyślność, z jaką KC odrzucił we wrześniu wniosek o natychmiastowem
powstaniu, miała charakter epizodyczny: lewe skrzydło wypowiedziało się przeciw
okrążeniu Aleksandrynki" ze względów koniunkturalnych, prawe — ze względów
strategji ogólnej, wprawdzie nieprzemyślanych jeszcze wówczas do końca. W ciągu
ubiegłych trzech tygodni w KC nastąpiło znaczne przesunięcie na lewo. Za
powstaniem głosowało dziesięciu przeciw dwum. Było to poważne zwycięstwo.
Wkrótce po przewrocie, na nowym etapie walki we-wnątrz-partyjnej, Lenin
wspomniał podczas dyskusji w Komitecie Piotrogrodzkim, jak przed posiedzeniem KC
„obawiał się oportunizmu ze strony internacjonalistów-zjednoczeniowców, lecz
obawy te rozwiały się: w naszej partji niektórzy członkowie (KC) nie zgodzili
się. Zmartwiło mnie to bardzo". Z pośród „internacjonalistów" oprócz Trockiego,
którego Lenin nie mógł chyba mieć na myśli, do KC wchodzili: Joffe. przyszły
nosel w Berlinie, Urycki, przyszły kierownik czeki w Piotrogro-dzie, i
Sokolnikow, przyszły twórca czerwońca: wszyscy trzej stali po stronie Lenina.
Jako przeciwnicy wystąpili dwaj. dzięki swej dawnej pracy najbliżsi Leninowi
starzy bolszewicy: Zinowjew i Kamieniew. Ich to dotyczą jego słowa: „zmartwiło
mnie to bardzo". Posiedzenie z dnia 10 października niemal w całości sprowadziło
się do namiętnej polemiki z Zinowje-wem i Kamieniewem: ofenzywę prowadził Lenin,
pozostali byli wciągani jeden za drugim.
Rezolucja spiesznie napisana przez Lenina ogryzkiem ołówka na pokratkowanej
kartce z dziecinnego zeszytu była pod względem budowy bardzo nieskładna, dawała
zato mocne oparcie dla kursu na powstanie. „KC stwierdza, że zarówno sytuacja
międzynarodowa (powstanie we flocie w Niemczech, jako najwyższy wyraz narastania
w całej Europie wszechświatowej rewolucji socjalistycznej, następnie groźba
pokoju pomiędzy imperjalistami w celu zduszenia rewolucji w Rosji), jak i
sytuacja wewnętrzna (nieulegające wątpliwości postanowienie burżuazji rosyjskiej
i KiereńskLego i S-ki poddania Piotrogrodu Niemcom), — wszystko to w związku z
powstaniem chłopskiem i z przywróconem zaufaniem ludu do naszej partji (wybory w
Moskwie, wreszcie jawne przygotowanie drugiej korniłowszczyzny — przeniesienie
wojsk z Piotrogrodu, ściąganie kozaków pod Piotrogród, otoczenie Mińska przez
kozaków i t. D.) — wszystko to stawia na porządku dziennym powstanie zbrojne.
Stwierdzając w ten sposób, że powstanie zbrojne jest nieuniknione i w zupełności
dojrzało, KC wzywa wszystkie organizacje partji, by kierowały się tem i z tego
punktu widzenia rozpatrywały i rozstrzygały wszystkie zagadnienia praktyczne
(zjazdu sowietów ziem północnych, przeniesienia wojsk z Piotrogrodu, wystąpienia
moskwiczan i mińszczan i t. d.)."
Godną uwagi zarówno dla oceny momentu, jak i dla charakterystyki autora, jest
już sama kolejność wyliczenia warunków powstania: na pierwszem miejscu
dojrzewanie (rewolucji światowej; powstanie w Rosji rozpatrywane jest tylko jako
ogniwo ogólnego łańcucha. Jest to stały punkt wyjścia Lenina, jego wielka
przesłanka: inaczej nie mógł. Powstanie ujęte jest jako bezpośrednie zadanie
partji: trudna sprawa przygotowania powstania w porozumieniu z Sowietami narazie
nie zostaje poruszona. Jako punkt oparcia dla powstania, do Północnego Zjazdu
Sowietów i „wystąpienie moskwiczan i mińszczan" dodane jest na wniosek Trockiego
„przeniesienie wojsk z Piotro-grodu". Była to jedyna aluzja do owego planu
powstania, który narzucał stolicy bieg wydarzeń. Nikt nie zgłosił poprawek
faktycznych do rezolucji, która określała strategiczną pozycję wyjściową
przewrotu, za wyjątkiem Zinowjewa i Kamieniewa, odrzucających wogóle konieczność
powstania.
Późniejsze usiłowania oficjalnej historjografji, zmierzające do przedstawienia
sprawy w ten sposób, że jakDby cała warstwa kierownicza partji, oprócz Zinowjewa
i Kamieniewa, była za powstaniem, rozbijają się o fakty i dokumenty. Nie mówiąc
o tem, że i głosujący za powstaniem często byli skłonni odwlekać je w
nieokreśloną przyszłość, otwarci przeciwnicy przewrotu, Zinowjew i Kamieniew,
nie byli izolowani nawet w KC: ich punkt widzenia podzielali całkowicie Ryków i
No-gin, nieobecni na posiedzeni w dniu 10-ym, zbliżał się do nich Milutin. „W
kołach kierowniczych partji dają się zauważyć wahania, jakgdyby lęk przed walką
o władzę", — takie jest świadectwo samego Lenina. Według słów
Antonowa-Sara-towskiego — Milutin, który przybył po 10-ym do Saratowa,
„opowiadał o liście Iljicza z żądaniem rozpoczęcia, o wahaniach w KC,
początkowem niepowodzeniu wniosku Lenina.
0 jego oburzeniu i wreszcie o tem, że jednak wzięto kurs na powstanie."
Bolszewik Sadowski pisał później o „jakiemś nie zdecydowaniu i niepewności,
jakie panowały w tym czasie. Nawet w naszym KC istniały wówczas, jak wiadomo,
tarcia i zatargi w sprawie, czy i jak zaczynać.1'
Sam Sadowski był w tym okresie jednym z kierowników Sekcji Wojskowej Sowietu i
Organizacji Wojskowej bolszewików. Ale właśnie członkowie Organizacji Wojskowej,
jak świadczą liczne wspomnienia, odnosili się w październiku ze szczególnem
uprzedzeniem do idei powstania: specyficzny charakter organizacji wywoływał u
kierowników skłonność do niedoceniania warunków politycznych i przeceniania
technicznych. 16 października Krylenko referował: „Znaczna część Biura
(Organizacji Wojskowej) uważa, że sprawy nie należy zaostrzać praktycznie,
mniejszość jednak sądzi, że można wziąć na siebie inicjatywę". 18-go drugi
wybitny członek Organizacji Wojskowej, Łasz.ewicz, mówił: „Czy należy zagarnąć
teraz władzę? Sądzę, że nie należy przyśpieszać wypadków... Niema gwarancji, że
uda się nam władzę utrzymać...
Plan strategiczny, przedłożony przez Lenina, kuleje na wszystkie cztery nogi''.
Antonow Owsiejenko opowiada o spotkaniu czołowych pracowników wojskowych z
Leninem: „Pod-wojski wyrażał wątpliwości, Niewski to wtórował jemu, to wpadał w
tchnący pewnością ton Iljicza; opowiadałem o położeniu w Finlandji... Pewność i
siła Iljicza działa na mnie pokrzepiająco i dodaje odwagi Niewskiemu, Podwojski
obstaje jednak przy swoich wątpliwościach1'. Nie należy też zapominać, że we
wszystkich tego rodzaju wspomnieniach wątpliwości są malowane akwarelą, pewność
zaś — gęstą farbą olejną.
Stanowczo występował przeciw powstaniu Czudnowski. Sceptyczny Manuilski
powtarzał ostrzegawczo, że „front nie jest z nami". Przeciwny powstaniu by}
Tomski. Wołodarski popierał Zinowjewa i Kamieniewa. Bynajmniej nie wszyscy
przeciwnicy przewrotu występowali otwarcie. Na posiedzeniu Komitetu
Piotrogrodzkiego, 15-go, Kalinin mówił: „Rezolucja KC — to jedna z najlepszych
rezolucyj, kiedykolwiek uchwalonych przez KC... Podeszliśmy praktycznie do
zbrojnego powstania. Kiedy jednak będzie ono możliwe, — może za rok, —
niewia-domo1'. Tego rodzoju „zgoda" z KC, niezwykle charakterystyczna dla
Kalinina, była zresztą nietylko jemu właściwa. Wielu przyłączało się do
rewolucji, by w ten sposób ubezpieczyć swą walkę przeciw powstaniu.
Najmniej jednomyślności było w kołach kierowniczych w Moskwie. Biuro Obwodowe
popierało Lenina. W Komitecie Moskiewskim wahania były bardzo silne, przeważały
nastroje na rzecz odwlekania. Komitet gubernjalny zajmował stanowisko
nieokreślone, przyczem w Biurze Obwodowem uważano, według słów Jakowlewej, że w
decydującej chwili Komitet Gubernjalny przechyli się na stronę przeciwników
powstania.
Saratowianin Lebiediew opowiada, jak podczas swego' pobytu w Moskwie na krótko
przed przewrotem, przechadzał się z Rykowem, który, wskazując ręką na wielkie
gmachy, bogate sklepy, panujący dokoła ruch, skarżył się na trudności stojącego
przed partją zadania: „Tutaj, w samem centrum burżu-azyjnej Moskwy, rzeczywiście
wydawaliśmy się sobie pigmejami, zamierzającymi przesunąć górę".
W każdej organizacji partyjnej, w każdym jej komitecie gubernjalnym byli ludzie
o tych samych nastrojach, co Zinowjew i Kamieniew; w wielu komitetach stanowili
oni większość. Nawet w proletarjackim Iwanowo-Wozniesieńsku, gdzie bolszewicy
panowali nieDodzielnie, różnice zdań w kołach kierowniczych przybrały niezwykle
ostry charakter. W roku 1925. kiedy wspomnienia przystosowywano już do potrzeb
nowego kursu, Kisielew, stary robotnik-bolszewik, pisał: „Robotnicza część
partji, za wyjątkiem pojedynczych osób, szła ze Leninem, przeciw Leninowi zaś
występowała nieliczna grupa inteligentów partyjnych i pojedynczy robotnicy". W
dyskusjach publicznych przeciwnicy powstania powtarzali te same argumenty, co
Zinowjew z Kamieniewem. „W prywatnych zaś dyskusjach — pisze Kisielew — polemika
przybierała bardziej ostre i otwarte formy, i posuwano się tam aż do powiedzeń,
że Lenin — to szaleniec, pcha on klasę irobotniczą do zguby, z tego zbrojnego
powstania nic nie wyjdzie, rozbiją nas, rozgromią partję i klasę robotniczą, a
to odwlecze rewolucję na długie lata i t. p." W szczególności taki był nastrój
Frunzego, człowieka wprawdzie bardzo mężnego, lecz nie odznaczającego si?
szerokim horyzontem.
Nawet zwycięstwo powstania w Piotrogrodzie bynajmniej jeszcze nie wszędzie
przełamało inercję wyczekiwania i bezpośredni opór prawego skrzydła. Chwiejność
kierownictwa ledwo nie doprowadziła później do załamania się powstania w
Moskwie. W Kijowie Komitet z Pjatakowem na czele, prowadzący czysto obronną
politykę, oddał ostatecznie inicjatywę, a następnie i władzę w ręce Rady.
„Organizacja woroneż-ska naszej partji — opowiada Wraczew — podlegała poważnym
wahaniom. Przewrót w Woroneżu... dokonany został nie przez komitet partji, lecz
przez jego aktywną mniejszość z Mojsiejewem na czele." W całym szeregu miast
gubernjal-nych bolszewicy zawarli w październiku blok z ugodowcami „przeciw
kontrrewolucji'', tak jakgdyby ugodowcy nie byli w tym momencie jedną z głównych
jej podpór. Wszędzie niemal potrzebne było jednoczesne pchnięcie z góry i z
dołu, by przełamać niezdecydowanie komitetu miejscowego, zmusić go do zerwania z
ugodowcami i przejęcia kierownictwa ruchu. „Koniec października i początek
listopada był zaiste okresem wielkiego rozgardjaszu w naszem środowisku
par-tyjnem. Wielu szybko poddawało się nastrojom", — wspomina Szlapnikow, który
sam niemało się wahał.
Ci wszyscy, którzy jak bolszewicy charkowscy na początku rewolucji znaleźli się
w obozie mieńszewików, później zaś dziwili się sami, „jakżeż się to stało", w
dniach październikowych nie mogli z reguły znaleźć sobie miejsca, wahali się,
wyczekiwali. Z tem większą pewnością podkreślali swoje prawa „starych
bolszewików'1 w okresie ideowej reakcji. Mimo. że praca w kierunku zatuszowania
tych faktów była w ostatnich latach bardzo wydatna, poza niedostępnemi teraz dla
badacza tajnemi archiwami zachowało sie jednak w ówczesnych gazetach,
pamiętnikach, pismach historycznych niemało materjału. świadczącego o tem, że
nawet aparat najbardziej rewolucyjnej partji ujawnił w przededniu przewrotu
wielką siłę oporu.
W biurokracji tkwi nieunikniony konserwatyzm. Funkcję rewolucyjną aparat może
spełniać tylko dotąd, dopóki jest posłusznem narzędziem partji, t. j.
podporządkowuje się idei i podlega kontroli mas_. i Rezolucja z dnia 10
października nabrała olbrzymiego znaczenia. Prawdziwym stronnikom powstania
zapewniła ona odrazu mocny grunt partyjnego prawa. We wszystkich organizacjach
partji, we wszystkich komórkach zaczęły wysuwać się na pierwsze miejsce
najbardziej zdecydowane elementy. Organizacje partyjne, zaczynając od
piotrogrodzkiej, podciągnęły się, obliczyły swe siły i środki i nadały kampanji
za przewrotem bardziej skoncentrowany charakter.
Lecz rezolucja nie położyła kresu różnicom zdań w KC. Przeciwnie, sformułowała
je tylko i wyniosła na powierzchnię. Zinowjew i Kamieniew, którzy doniedawna
czuli się w pewnej części kół kierowniczych okrążeni atmosferą sympatji,
przekonali się z przerażeniem, jak szybko odbywa się przesunięcie w lewo.
Postanowili nie tracić już więcej czasu i opublikowali nazajutrz obszerne
wezwanie do członków partji. „Przed hi-storją, przed międzynarodowym
proletarjatem, przed rewolucją rosyjską i rosyjską klasą robotniczą — pisali —
nie mamy prawa stawiać teraz całej przyszłości na kartę powstania zbrojnego."
Perspektywa ich polegała na tem, by jako silna partja opo zycyjna wejść do
Zgromadzenia Ustawodawczego, które „w swej pracy rewolucyjnej będzie się mogło
oprzeć tylko na Sowietach". Stąd sformułowanie: „Zgromadzenie Ustawodawcze i
Sowiety — oto skombinowany typ instytucyj państwowych, do którego zmierzamy.''
Zgromadzenie Ustawodawcze, w którem bolszewicy mieli być w mniejszości, i
Sowiety, w których bolszewicy stanowili większość, t. j. organ burżu-azji i
organ proletariatu miały być „skombinowane1' w pokojowym systemie dwuwładzy. Nie
zostało to zrealizowane nawet pod panowaniem ugodowców. Jakżeż mogło się to udać
przy bolszewickich sowietach?
„Głębokim błędem historycznym — kończyli Zinowjew i Kamieniew — będzie takie
postawienie sprawy przejścia władzy w ręce partji proletariackiej: albo teraz,
albo nigdy. Nie. Partja proletarjatu będzie rosła, program jej będzie się stawał
jasny dla coraz szerszych mas." Nadzieja na dalszy nieprzerwany rozwój
bolszewizmu, niezależnie od realnego biegu starć klasowych, znajdowała się w
nieprzejednanej sprzeczności z leninowską myślą przewodnią owych czasów.
„Powodzenie rewolucji rosyjskiej i światowej zależy od dwóch-trzech dni walki".
Jest chyba rzeczą zupełnie jasną, że słuszność w tym: dramatycznym djalogu miał
całkowicie Lenin. Sytuacji rewolucyjnej nie można dowolnie konserwować. Gdyby
bolszewicy nie wzięli władzy w październiku-listopadzie, ne wzięliby jej zapewne
wogóle. Zamiast zdecydowanego kierownictwa masy znalazłyby u bolszewików tę
samą, już obrzydłą im rozpiętość pomiędzy słowem a czynem i w ciągu dwóch-trzech
miesięcy odpłynęłyby od partji, która zawiodła ich nadzieje, jak przedtem
odpłynęły od eserów i mieńszewików. Jedna część mas pracujących pogrążyłaby się
w indyferentyzmie. druga część spalałaby swoje siły w konwulsyjny.cn ruchach, w
anarchistycznych wybuchach, utarczach partyzanckich, w tero-rze zemsty i
rozpaczy. Uzyskaną w ten sposób pauz? burżu-azja wykorzystałaby dla zawarcia
separacyjnego pokoju z. Hohenzollernem i pogromu organizacyj rewolucyjnych.
Rosja znów włączyłaby się do cyklu państw kapitalistycznych, jako kraj napoły
imperjalistyczny, napoły kolonjalny. Przewrót proletariacki zostałby odsunięty w
nieokreśloną dal. Jasne rozumienie tej perspektywy podyktowało Leninowi jego
alarmujący zew: „Powodzenie rewolucji rosyjskiej i światowej zależy od
dwóch-trzech dni walki".
Teraz jednak, po 10-ym, położenie w partji zmieniło się radykalnie. Lenin nie
był już izolowanym „opozycjonistą", którego wnioski Komitet Centralny odrzucał.
Izolowanem okazało sie prawe skrzydło. Lenin nie miał potrzeby okupywania
wolności agitacji swem ustąpieniem. Legalność była po jego stronie. Przeciwnie,
Zinowjew i Kamieniew, puszczając w obieg swój dokument, skierowany przeciw
uchwale powziętej przez większość KC, byli tymi, którzy łamali dyscyplinę. Lenin
zaś w walce nawet mniejszych uchybień przeciwnika nie puszczał płazem.
Na posiedzeniu z dnia 10-go wybrano na wniosek Dzier-żyńskiego biuro polityczne
z siedmiu osób. Lenin, Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Stalin, Sokolnikow, Bubnow.
Nowa instytucja okazała się jednak zupełnie niezdolną do życia: Lenin i Zinowjew
wciąż jeszcze ukrywali się; Zinowjew w dodatku w dalszym ciągu prowadził walkę
przeciw powstaniu, tak jak i Kamieniew. Biuro polityczne w składzie
październikowym nie zebrało się ani razu i wkrótce o niem zapomniano, tak jak i
o innych organizacjach, stwarzanych ad hoc w wirze wydarzeń.
Na posiedzeniu z dnia 10-go nie wytknięto żadnego praktycznego planu powstania,
nawet przybliżonego. Uchwalono jednak, nie wnosząc tego do rezolucji, że
powstanie winno poprzedzić Zjazd Sowietów i rozpocząć się, o ile możności, nie
później, niż 15 października. Nie wszyscy zgadzali się na ten termin chętnie:
był on stanowczo zbyt krótki dla wziętego w Piotrogrodzie tempa. Lecz nalegać na
odroczenie, znaczy-Joby popierać prawych i mieszać karty. Zresztą na odroczenie
nigdy nie jest za późno!
Fakt pierwotnego wyznaczenia terminu na 15 października został po raz pierwszy
opublikowany we wspomnieniach Trockiego o Leninie w roku 1924, w siedem lat po
wypadkach. Enuncjacja ta została wkrótce zakwestionowana przez Stalina, przyczem
sprawa przybrała w rosyjskiej literaturze historycznej szczególnie ostry
charakter. Jak wiadomo, powstanie odbyło się w rzeczywistości dopiero 25-go, a
więc wyznaczonego pierwotnie terminu nie dotrzymano. Historjografja epigonów
uważa, że w polityce KC nie mogło być nietylko błędów, ale i opóźnień.
„Wynikałoby stąd, — pisze z tego powodu Stalin, — że KC wyznaczył termin
powstania na 15 października, potem zaś sam złamał ta postanowienie, odraczając
termin powstania do 25 października. Czy to prawda? Nie, nieprawda". Stalin
dochodzi do wniosku, że „Trockiego zawiodła pamięć''. Na dowód tego powołuje się
on na rezolucję z 10 października, która nie wyznacza żadnego terminu.
Sporna kwestja chronologii jest bardzo ważna dla zrozumienia rytmu wydarzeń i
wymaga oświetlenia. Że rezolucja z 10-go nie zawiera daty, to prawda. Ogólna ta
rezolucja odnosiła się jednak do powstania w całym kraju i przeznaczona była dla
setek i tysięcy czołowych pracowników partyjnych. Podawać w niej konspiracyjny
termin wyznaczonego już na najbliższe dni powstania w Piotrogrodzie byłoby
szczytem lekkomyślności: przypomnijmy, że Lenin przez ostrożność nawet na swoich
ówczesnych listach nie stawiał dat. W danym wypadku szło o tak ważną, a zarazem
prostą uchwalę, że uczestnicy zebrania mogli ją bez trudu zachować w pamięci,
tem-bardziej w ciągu kilku zaledwie dni. Powołanie się więc Stalina na tekst
rezolucji jest oczywistem nieporozumieniem.
Jesteśmy jednak gotowi zgodzić się z tem, że powoływanie się jednego z
uczestników na własną pamięć, zwłaszcza; kiedy twierdzenie jest kwestionowane
przez drugiego uczestnika, nie wystarcza dla studjum historycznego. Na szczęście
sprawa daje się rozstrzygnąć zupełnie definitywnie w płaszczyźnie analizy
warunków i dokumentów.
Otwarcie Zjazdu Sowietów miało nastąpić w dniu 20 października. Dzień
posiedzenia Komitetu Centralnego dzieliło od terminu otwarcia Zjazdu 10 dni.
Zjazd miał nie agitować za władzą Sowietów, lecz przejąć ją. Sami delegaci — w
liczbie kilkuset — nie są jednak zdolni do opanowania władzy; należało ją
wydrzeć dla Zjazdu i przed Zjazdem. „Najpierw zwyciężcie Ki&reńskiego, potem
zwołujcie Zjazd", — myśl ta była punktem centralnym całej agitacji Lenina od
drugiej połowy września. W zasadzie zgadzali się z tem wszyscy, którzy wo-góle
byli za zagarnięciem władzy. KC nie mógł więc nie postawić sobie za zadanie
przeprowadzenia powstania pomiędzy 10 a 20 października. Ponieważ zaś nie można
było przewidzieć, ile dni potrwa walka, początek powstania wyznaczono na 15-ty.
„Co do samego terminu — pisze Tracki w swoich wspomnieniach o Leninie — sporów,
o ile pamiętam, prawie wcale nie było. Wszyscy rozumieli, że termin posiada
przybliżony, można powiedzieć orientacyjny charakter i że w zależności od
przebiegu wydarzeń można go będzie nieco przyśpieszyć czy też nieco odsunąć.
Mowa mogła być jednak tylko
0 dniach. Sama konieczność ustalenia terminu, i to jak najbliższego, była
zupełnie oczywista.''
Właściwie świadectwo logiki politycznej wyczerpuje sprawę. Nie brak jednak i
dodatkowych dowodów. Lenin usilnie i niejednokrotnie proponował wykorzystać
zjazd sowietów ziem północnych dla rozpoczęcia działań wojennych. Rezolucja KC
przyjęła tę myśl. Lecz Zjazd Północny, który rozpoczął się 10-go, miał skończyć
się właśnie przed 15-ym.
Na naradzie w dniu 16-ym Zinowj.ew, który nalegał na cofnięcie uchwalonej przed
sześciu dniami rezolucji, żądał: „Musimy powiedzieć sobie otwarcie, że w ciągu
najbliższych kilku dni powstania nie robimy"; mowa była o tych pięciu dniach,
które pozostawały jeszcze do Zjazdu Sowietów. Kamieniew, który dowodził na tejże
naradzie, że „wyznaczenie powstania jest awanturnictwem", przypomniał: „Przedtem
mówiono, że należy rozpocząć przed 20-ym''. Nikt mu nie zaprzeczył i nie mógł
zaprzeczyć. Właśnie przekroczenie terminu powstania Kamieniew interpretował jako
zaprzepaszczenie rezolucji Lenina. Dla powstania — według jego słów — „w tym
tygodniu nic nie uczyniono". Była to jawna przesada: wyznaczenie terminu zmusiło
wszystkich do energiczniejszego realizowania planów i przyśpieszenia tempa
pracy. Nie ulega jednak wątpliwości, że pięciodniowy termin, wyznaczony na
posiedzeniu z 10-go, był zbyt krótki. Opóźnienie było faktem. Dopiero 17-go CKW
przesunął otwarcie Zjazdu Sowietów na 25 października. Odroczenie to było partji
bardzo na rękę.
Zaniepokojony zwłoką Lenin, który w swej izolacji siłą rzeczy musiał
wyolbrzymiać wszystkie wewnętrzne tarcia i przeszkody, zażądał ponownego
zwołania posiedzenia KC z udziałem przedstawicielki najważniejszych działów
pracy partyjnej w stolicy. Właśnie na tej naradzie, 16-go, w miejscowości
podstołecznej Lesnoje, Zinowjew i Kamieniew wysunęli wyżej omówione argumenty za
odwołaniem dawnego terminu i przeciw wyznaczaniu nowego.
Dyskusja została podjęta ze zdwojona siłą. Milutin uważał, że „nie jesteśmy
gotowi do wymierzenia pierwszego uderzenia... Wyłania się inna perspektywa:
zbrojne starcie.... Dojrzewa ono, możliwość jego staje si? coraz bliższa. I do
tego starcia powinniśmy być gotowi. Lecz perspektywa ta różni się od
powstania'1. Milutin stawał na stanowisku defenzywnem, którego bardziej wyraźnie
bronili Zinowjew i Kamieniew. Szotman, stary robotnik piotrogrodzki, który
przeżył całą hi-storję partji, twierdził, że na konferencji miejskiej, i w
Komitecie Piotrogrodzkim, i w Organizacji Wojskowej nastroje są znacznie mniej
bojowe, niż w KC. „Nie możemy rozpocząć, lecz musimy się przygotować.'' Lenin
atakował Milutina i Szot-mana za ich pesymistyczną ocenę układu sił: „Chodzi nie
o walkę z wojskiem, nie o walkę jednej części wojska z inną.... Fakty wskazują,
że mamy przewagę nad nieprzyjacielem. Dlaczego KC nie może zacząć?"
Trocki nie był obecny na posiedzeniu: w tych samych godzinach przeprowadzał w
Sowiecie rozporządzenie o Komitecie Wojenno-Rewolucyjnym. Lecz punktu widzenia,
który ostatecznie skrystalizował się w Smolnym w ciągu ubiegłych dni, bronił
Krylenko. Krylenko, który dopiero co ręka w rękę z Trockim i Antonowem
Owsiejenką przeprowadzał zjazd sowietów ziem północnych, nie wątpił, że „woda
zagotowała się dostatecznie"; cofnięcie rezolucji o powstaniu „byłoby
największym błędem". Nie zgadza się on jednak z Leninem co do tego, „kto i jak
ma rozpocząć.'' Definitywne wyznaczenie dnia powstania jest jeszcze narazie
niecelowe. „Lecz sprawa przeniesienia wojsk jest właśnie tym momentem bojowym, w
którym wywiąże sie walka... Że ofenzywa na nas już się rozpoczęła, jest więc
faktem, i fakt ten można wykorzystać... Niema potrzeby troszczyć się o to, kto
ma rozpocząć, gdyż początek już jest." Krylenko bronił polityki, tworzącej
podwalinę Komitetu Wojenno-Rewolucyjnego i Narady Garnizonowej. Powstanie
rozwinęło się dalej właśnie po tej linii.
Lenin nie zareagował na słowa Kry lenki: żywy obraz ostatnich sześciu dni nie
przesunął się przed jego oczyma. Lenin obawiał się zwłoki. Uwaga jego skierowana
była na bezpośrednich przeciwników powstania. Wszelkie zastrzeżenia, warunkowe
sformułowania, niedość kategoryczne odpowiedzi skłonny był interpretować jako
pośrednie popieranie Zinowje-wa i Kamieniewa, występujących przeciw niemu ze
zdecydowaniem ludzi, którzy spalili swoje okręty. „Rezultaty tygodnia — dowodził
Kamieniew — mówią o tem, że niema teraz warunków do powstania. Aparatu powstania
nie mamy; u naszych wrogów aparat ten jest o wiele silniejszy i z pewnością w
ciągu tygodnia rozrósł się jeszcze... Walczą tu dwie taktyki: taktyka spisku i
taktyka wiary w siły napędowe rewolucji rosyjskiej''. Oportuniści zawsze wierzą
w siły napędowe wtedy, kiedy należy walczyć.
Lenin odpierał: „J.eżeli uważać, że powstanie dojrzało, wówczas nie może być
mowy o spiskach. Jeżeli powstanie jest politycznie nieuniknione, to należy
odnosić się do niego, jako do sztuki". Właśnie po tej linji toczył się w partji
podstawowy, rzeczywiście zasadniczy spór, od którego rozstrzygnięcia w tę lub
inną stronę zależały losy rewolucji. Jednak w ogólnych ramach leninowskiego
postawienia sprawy, które jednoczyło większość KC, wysuwały się wprawdzie
wtórne, lecz nadzwyczaj ważne zagadnienia: Jak na gruncie dojrzałej sytuacji
politycznej podejść do powstania? Jaki wybrać most od polityki do techniki
przewrotu? I jak przez ten most przeprowadzić masy?
Joffe, który należał do lewego skrzydła, popiera} rezolucję z 10-go. Nie zgadzał
się jednak z Leninem w jednym punkcie: „Nieprawda, że teraz idzie o sprawę
czysto techniczną; i teraz moment powstania musi być rozpatrzony z politycznego
punktu widzenia1'. Właśnie ostatni tydzień wykazał, że dla partji, dla Sowietu,
dla mas powstanie nie stało się jeszcze jedynie sprawą techniki. I właśnie
dlatego nie udało sie dotrzymać wyznaczonego na 10-y terminu.
Nowa rezolucja Lenina, wzywająca „wszystkie organizacje i wszystkich robotników
i żołnierzy do wszechstronnego ; intensywnego przygotowywania zbrojnego
powstania'1 została przyjęta 20 głosami przeciw dwum — Zinowjewa i Ka-mieniewa —
przy trzech wstrzymujących się. Urzędowi historycy powołują się na te cyfry jako
na dowód całkowitej bezsilności opozycji. Upraszczają jednak sprawę.
Przesunięcie na lewo było już w masie partyjnej tak silne, że przeciwnicy
powstania, którzy nie decydowali się na otwarte wystąpienie, byli zainteresowani
w tem, bv zatrzeć zasadniczą linję demar-kacyjną pomiędzy dwoma obozami. Jeżeli
przewrót pomimo wyznaczonego uprzednio terminu do 16-go nie został dokonany, to
czy nie można osiągnąć tego, by sprawa i dalej ograniczała się do platonicznego
„kursu na powstanie", Że Kalinin bynajmniej nie był zupełnie odosobniony,
wykazało jaskrawię to samo posiedzenie. Rezolucja Zinowjewa: „Zbrojne
demonstracje przed naradą z bolszewicką częścią Zjazdu Sowietów Sc;
niedopuszczalne", została odrzucona 15 głosami przeciw 6 przy 3 wstrzymujących
się. Oto, gdzie nastąpiło rzeczywiste sprawdzenie poglądów: część „stronników"
rezolucji KC chciała w istocie odłożyć decyzję aż do Zjazdu Sowietów i nowej
narady z prowincjonalnymi, w większości swej bardziej umiarkowanymi
bolszewikami. Takich „stronników", łącznie z tymi, którzy wstrzymali się od
głosowania, było 9 osób na 24, t. j. więcej, niż jedna trzecia. Wszystko to jest
jeszcze oczywiście mniejszość, lecz, jak na sztab, dość pokaźna. Beznadziejna
bezsilność tego sztabu wynikała stąd, że nie miał on żadnego oparcia w dołach
partji i w klasie robotniczej.
Następnego dnia Kamieniew w porozumieniu z Zinowje-wem posłał do gazety Gorkiego
oświadczenie, skierowane przeciw powziętej poprzedniego dnia uchwale. "Nietylko
ja i Zinowjew, lecz również szereg towarzyszy - praktyków, — pisał Kamieniew —
uważa, że wziąć na siebie inicjatywę zbrojnego powstania w obecnym momencie,
przy danym układzie sił społecznych, niezależnie i na kilka dni przed Zjazdem
Sowietów, byłoby krokiem niedopuszczalnym i zgubnym dla rewolucji i proletarjatu...
Postawić wszystko... na kartę zbrojnego powstania w najbliższych dniach — byłoby
krokiem rozpaczy. Nasza partja zaś jest zbyt silna, ma przed sobą zbyt wielką
przyszłość, by uczynić podobny krok...'' Opurtuniści zawsze czują się „zbyt
silni", by stawać do walki.
List Kamieniewa był otwarłem wypowiedzeniem wojny KC, przytem w takiej sprawie,
w której nikt nie zamierzał żartować. Sytuacja odrazu przybrała niezwykle ostry
charakter. Skomplikowało ją jeszcze kilka innych epizodów personalnych, które
miały wspólne źródło polityczne. Na posiedzeniu Sowietu piotrogrodzkiego, w dniu
18-ym, Trocki na zadane mu przez przeciwników pytanie oświadczył, że Sowiet
powstania na najbliższe dni nie wyznaczał, gdyby jednak okazał sie zmuszony
wyznaczyć je, robotnicy i żołnierze wystąpiliby jak jeden mąż. Kamieniew, sąsiad
Trockiego w prezydjum, zerwał się natychmiast, składając krótkie oświadczenie:
podpisuję się pod każdem słowem Trockiego. Było to podstępne posunięcie: podczas
gdy Trocki defenzywnem napozór sformułowaniem osłaniał prawnie ofenzywną
politykę, Kamieniew usiłował wykorzystać sformułowanie Trockiego, z którym nie
zgadzał się zasadniczo, dla osłonięcia wprost przeciwnej polityki.
By sparaliżować działanie manewru Kamieniewa, Trocki tegoż dnia mówił w swoim
referacie na Wszechrosyjskiej Konferencji Komitetów Fabrycznych: „Wojna domowa
jest nieunikniona. Należy tylko przeprowadzić ją jaknajmniej krwawo i boleśnie.
Osiągnąć to można nie wahaniami i niezdecydowaniem, lecz wytrwałą i mężną walką
o władzę". Słowa, o wahaniach byty wyraźnie dla wszystkich skierowane przeciw
Zinowjewowi, Kamieniewowi i ich towarzyszom. Sprawę wystąpienia Kamieniewa w
Sowiecie Trocki poddał pozatem dyskusji na najbliższem posiedzeniu KC. Tymczasem
Ka-mieniew, chcąc rozwiązać sobie ręce dla agitacji przeciw powstaniu, zgłosił
swe ustąpienie z KC. Sprawę 'rozpatrywano w jego nieobecności. Trocki
stwierdził, że „wytworzona sytuacja j.est nie do zniesienia", i wniósł o
przyjęcie dymisji Kamieniewa. *)
Swierdfow, który poparł wniosek Trockiego, odczytał list Lenina, piętnujący
Zinowjewa i Kamieniewa za icii wystąpienie w gazecie Gorkiego jako łamistrajków
i żądający wydalenia ich z partji. „Podstęp Kamieniewa na posiedzeniu Sowietu
piotrogrodzkiego — pisał Lenin — jest poprostu czemś po-dłem; pomyślcie tylko —
zgadza się on całkowicie z Trockim. Czyż trudno jednak zrozumieć, że Trocki nie
mógł, nie miał prawa, nie powinien był wobec wrogów mówić więcej, niż
powiedział. Czyż doprawdy trudno jest zrozumieć, że... uchwała o konieczności
powstania zbrojnego, o tem, że dojrzało ono całkowicie, o wszechstronnem jego
przygotowaniu i t. d... obowiązuje do zwalania na przeciwnika nietylko winy, ale
i inicjatywy... Podstęp Kamieniewa jest poprostu łotrostwem'
Wysyłając swój pełen oburzenia list przez Swierdłowa, Lenin nie mógł jeszcze
wiedzieć, że Zinowjew w liście dw redakcji centralnego organu oświadczył: jego,
Zinowjewa, poglądy .,są jeszcze bardziej dalekie od tych, które kwestionuje
Lenin'1, i on. Zinowjew, „przyłącza się do wczorajszego oświadczenia Trockiego w
Sowiecie piotrogrodzkim". W tym samym duchu wystąpił w prasie również i trzeci
przeciwnik powstania, Łunaczarski. Jakgdyby w celu uwieńczenia złośliwej
gmatwaniny, listowi Zinowjewa, wydrukowanemu właśnie w dniu posiedzenia KC,
20-go, towarzyszyła sympatyzująca /. nim uwaga redakcji: „My ze swej strony
wyrażamy nadzieje, że wobec oświadczenia Zinowjewa (oraz oświadczenia Kamieniewa
w Sowiecie) sprawę można uważać za wyczerpaną. Ostrość tonu artykułu Lenina nie
zmienia tego, że w sprawach zasadniczych jesteśmy jednomyślni''. Był to nowy
cios w plecy, przytem ze strony, z której nikt się go nie spodziewał. Podczas
gdy Zinowjew i Kamieniew wystąpili we wrogiej prasie z otwartą agitacją przeciw
uchwale KC o powstaniu, centralny organ potępia „ostrość'1 tonu Lenina i
stwferdza swą jednomyślność z Zinowjewem i Kamieniewem „w sprawach
zasadniczych". Jakgdyby w owej chwili istniała sprawa bardziej zasadnicza, niż
sprawa powstania! Według krótkiego protokółu — Trocki oświadczył na posiedzeniu
KC: „Listy Zinowjewa i Łunaczarskiego do centralaego organu, zarówno jak i uwaga
redakcji, są niedopuszczalne". Swierdłow popart protest.
Do redakcji wchodzili wówczas Stalin i Sokolnikow. Protokół brzmi: „Sokolnikow
komunikuje, że nie brał udziału w układaniu oświadczenia redakcji w sprawie
listu Zinowjewa i uważa oświadczenie to za błędne". Wyjaśniło sie, że Stalin
sam, wbrew drugiemu członkowi redakcji i większości KC, poparł Kamieniewa i
Zinowjewa w najbardziej krytycznej chwili, na cztery dni przed początkiem
powstania, sympaty-zującem z nimi oświadczeniem. Oburzenie było wielkie.
Stalin wystąpił przeciw przyjęciu dymisji Kamieniewa, dowodząc, że „całe nasze
położenie jest pełne sprzeczności"; t. j. wziął na siebie obronę tego
rozgardiaszu, który wywoływali w umysłach członkowie KC, występujący przeciw
powstaniu. Dymisja Kamieniewa zostaje przyjęta pięciu głosami przeciw trzem.
Sześciu głosami, znów przeciw Stalinowi, zostaje powzięta uchwała, zabraniająca
Kamieniewowi i Zinowjewowi prowadzenia walki przeciw KC. Protokół brzmi: „Stalin
oświadcza, że ustępuje z redakcji'1. By nie zaostrzać i tak już niełatwej
sytuacji, KC dymisję Stalina odrzuca.
Zachowanie Stalina może w świetle wytworzonej dokoła niego legendy wydawać sie
nieprawdopodobnem; w rzeczywistości odpowiada ono całkowicie jego duchowi i
metodom politycznym. Przed wielkiemi problemami Stalin zawsze cofa się, — nie
wskutek braku charakteru, jak Kamieniew, lecz wskutek wąskiego horyzontu i braku
twórczej wyobraźni. Podejrzliwa ostrożność niemal organicznie zmusza go w
chwilach wielkich decyzyj i głębokich różnic zdań do usuwania się w cień i, o
ile możności, do zabezpieczenia się na dwie strony. Stalin głosował z Leninem za
powstaniem. Zinowjew i Kamie-riiew otwarcie walczyli przeciw powstaniu. Ale —
jeżeli abstrahować od „ostrości tonu" krytyki Lenina, — „w sprawach zasadniczych
jesteśmy jednomyślni". Swoją uwagę napisał Stalin bynajmniej nie przez
lekkomyślność: przeciwnie, ważył skrupulatnie okoliczności i słowa. Lecz 20
października nie uważał za możliwe zburzyć bezpowrotnie mostu do obozu
przeciwników przewrotu.
Dane protokółów, które jesteśmy zmuszeni cytować nie według oryginałów, lecz
według tekstu urzędowego, opracowanego w stalinowskiej kancelarji, nietylko
odzwierciedlają rzeczywisty układ stosunków w bolszewickim KU, lecz rozwijają
również przed nami, pomimo swej zwięzłości i suchości, prawdziwą panoramo
kierownictwa partyjnego, przedstawiającą je takiem, jakiem było ono w
rzeczywistości: ze wszystkiemi jego sprzecznościami wewnetrzncmi i
nieuniknionemi wahaniami. Nietylko historję wogóle, ale i najbardziej zuchwałe
przewroty, przeprowadzają ludzie, którym nic ludzkiego nie jest obce. Czyż
pomniejsza to znaczenie tego, co zostało dokonane?
Gdyby się przedstawiło na ekranie najświetniejsze ze zwycięstw Napoleona, taśma
filmowa pokazałaby nam obok g-enjalności, rozmachu, wynalazczości, bohaterstwa —
również i niezdecydowanie poszczególnych marszałków, i dezorientację generałów,
nie umiejących czytać na mapie, i tępotę oficerów, i panikę, opanowującą całe
oddziały, aż do rozstroju kiszek ze strachu. Taki realistyczny dokument
świadczyłby tylko, że armja Napoleona składała się nie z automatów legendy. lecz
z żywych Francuzów, wychowywanych na przełomie dwóch wieków. I obraz ludzkich
słabości podkreślałby tylko jaskrawiej ogrom całości.
Łatwiej jest retrospektywnie teoretyzować o przewrocie, niż wchłonąć go w krew,
zanim się dokonał. Zbliżanie sie powstania w sposób nieunikniony wywoływało i
wywoływać będzie kryzysy w partjach powstania. Świadczy o tem doświadczenie
najbardziej zahartowanej i rewolucyjnej partii, jaką znała dotąd historja.
Wystarczy, że na kilka dni przed bitwą, Lenin był zmuszony żądać wydalenia z
partji dwóch najwybitniejszych i najbardziej bliskich mu uczniów. Późniejsze
usiłowania zbagatelizowania konfliktu, jako rezultatu „przypadków'' o
charakterze osobistym są sugerowane czysto kościelną ideaiizacją przeszłości
partyjnej. Tak jak Lenin pełniej i bardziej zdecydowanie niż wszyscy inni,
wyrażał w miesiącach jesiennych 1917 roku obiektywną konieczność powstania i
wolę mas, dążących do przewrotu, tak Zinowjew i Kamie-niew bardziej otwarcie niż
inni, uosabiali hamujące tendencje partji. nastroje chwiejności, wpływy
drobnomieszczaństwa i nacisk klas rządzących.
Gdyby wszystkie narady, dyskusje, spory prywatne, odbywające się w górnej
warstwie partji bolszewickiej w przeciągu samego tylko października były
stenografowane, to potomność mogłaby się przekonać, w jak pełnej napięcia walce
wewnętrznej kształtowało się w kołach kierowniczych partji zdecydowanie
niezbędne dla przewrotu. Stenogram wykazałby jednocześnie, w jak wielkim stopniu
partji potrzebna jest demokracja wewnętrzna: woli do walki nie stwarza S'e na
zapas i nie dyktuje się z góry — należy ją za każdym razem samodzielnie odnawiać
i hartować.
Powołując się na twierdzenie autora tej książki, że „pod-stawowem narzędziem
przewrotu jest partja", Stalin pytał w roku 1924: „Jak mogła nasza rewolucja
zwyciężyć, jeżeli jej „podstawowe narzędzie" nie stało na wysokości zadania?''
Ironja nie osłania prymitywnej obłudy tych słów. Pomiędzy świętymi, jak maluje
ich kościół, a diabłami, jak malują ich kandydaci na świętych, znajdują się żywi
ludzie: oni to właśnie robią historję. Wysoki hart partji bolszewickiej
przejawiaj się nie w braku różnic zdań, wahań, a na wet wstrząsów, lecz w tem,
że w najcięższych sytuacjach dawała sobie ona na czas radę z kryzysami
wewnętrznemi i zabezpieczała sobie możliwość rozstrzygającej ingerencji w bieg
wydarzeń. I to właśnie oznacza, że partja jako całość była zupełnie odpowiedniem
narzędziem rewolucji.
Partja reformistyczna w praktyce uważa podwalinę tego, co zamierza reformować,
za niewzruszoną. Tem samem podporządkowuje się ona niechybnie ideom klasy
panującej. Podniósłszy się na barkach proletariatu, socjaldemokracja stała się
jedynie partja burżuazyjną drugiego gatunku. Bolszewizm stworzył typ prawdziwego
rewolucjonisty, który celom historycznym, znajdującym się w nieprzejednanej
sprzeczności ze współczesnem społeczeństwem, podporządkowuje warunki swej
egzystencji osobistej, swoje idee i kryterją moralne. Konieczny dystans w
stosunku do ideologji burżuazyjnej podtrzymywany byt w'partii bezwzględnem
nieprzejednaniem, którego inspiratorem był Lenin. Bez wytchnienia operował on
lancetem, przecinając te nici łączności, które otoczenie drobnom;esz czańskie
wytwarzało pomiędzy partją a opinją publiczną. Jednocześnie Lenin uczył partję
kształtowania swej własnei opinii publicznej, opierającej się na myślach i
uczuciach podnoszącej się klasy. W ten sposób drogą doboru i wychowania, w
nieustannej walce partja bolszewicka wytworzyła swoje nie-tylko polityczne, lecz
również moralne środowiska, niezależne od burżuazyjnej opinji publicznej i
bezwzględnie jej przeciwstawne. Tylko to pozwoliło bolszewikom przezwyciężyć
wahania we własnych szeregach i wykazać czynami tę męska stanowczość, bez której
zwycięstwo październikowe byłoby niemożliwe.
•) W wydanych w roku 1929 protokófach KC z roku 1917 powiedziane jest, źe jakoby Trocki tłumaczy! swe oświadczenie w Sowiecie tem, iż „było ono wymuszone przez Kamieniewa". Jest to wyraźna omyłka w protokóle, bądź też nieprawdziwa redakcja późniejsza. Oświadczenie Trockiego nie wymagało specjalnych tłumaczeń, wypływało ono z okoliczności. Ciekawym zbiegiem wypadków Moskiewski Komitet Obwodowy, który całkowicie popierał Lenina, był tegoż dnia, 18-go, zmuszony opublikować w moskiewskiej gazecie partyjnej oświadczenie, niemal dosłownie odtwarzające sformułowanie Trockiego: nie jesteśmy partją spiskowców i naszych akcyj nie wyznaczamy pokryjomu... Kiedy postanowimy wystąpić, powiemy o tem w naszych organach prasowych..." Inaczej nie można też było odpowiedzieć na bezpośrednie pytania wrogów.. Jeśli jednak oświadczenie Trockiego nie było i nie mogło być wymuszone przez Kamieniewa, to zostało ono świadomie skrompromito-wane. jego obłudną solidarnością, przytem w warunkach, kiedy Trocki nie miał możności postawienia koniecznej kropki nad „i".
Rozdział 6
Sztuka powstania
Ludzie nie dokonywują rewolucji, tak jak i wojnv, chętnie Różnica jednak jest
ta, że w wojnie decydującą rolę odgrywa przymus, w rewolucji zaś przymusu niema,
jeżeli abstrahować od przymusu okoliczności. Rewolucja następuje wtedy, kiedy
niema innej drogi. Powstanie wznoszące się nad rewolucj'4, jak szczyt w górskim
łańcuchu, tak samo nie może być wywj-lane dowolnie, jak rewolucja wogóle. Masy
kilkakrotnie atakują i cofają się, zanim decydują się na ostatni szturm.
Spisek, jako planowe przedsięwzięcie mniejszości, przeciwstawia się zazwyczaj
powstaniu, jako żywiołowemu ruchowi większości. I rzeczywiście zwycięskie
powstanie, — które może być tylko dziełem klasy, powołanej do tego, bv stanąć na
czele narodu, — ze względu na jego znaczenie historyczne i metody, dzieli
przepaść od przewrotu spiskowców, działających za plecami mas.
W istocie, w każdem społeczeństwie klasowem dość jest sprzeczności, by w ich
szczelinach można było zorganizować spisek. Doświadczenie historyczne wykazuje
jednak, że potrzebny jest określony stopień choroby społeczeństwa, — iak w
Hiszpanji, Portugalji, Ameryce Południowej, — aby poliry ka spiskowców stale
znajdowała dla siebie pożywienie. Czysty spisek, nawet w razie zwycięstwa, może
spowodować tylko zmianę będących u władzy poszczególnych klik tej samej kla sy
rządzącej, albo jeszcze mniej: zmianę rządzących osobistości. Zwycięstwo jednego
ustroju społecznego nad drugim było w historji rezultatem tylko masowego
powstania. Podczas gdy periodyczne spiski najczęściej są wyrazem stagnacji i
gnicia społeczeństwa, powstanie ludowe — przeciwnie — wynika zazwyczaj w
rezultacie poprzedzającego je szybkiego rozwoju, naruszającego starą równowagę
narodu. Chroniczne „rewo-Gucje" republik południowo - amerykańskich nie maja.
nic wspólnego z rewolucją permanentną, przeciwnie, w pewnej mierze stanowią jej
przeciwieństwo.
To, cośmy wyżej powiedzieli, nie znaczy jednak, że powstania ludowe i spisek
wykluczają się wzajemnie we wszelkich warunkach. Element spisku w tych lub
innych rozmiarach niemal zawsze zawarty jest w powstaniu. Jako historycznie
uwarunkowany etap rewolucji, powstanie masowe nigdy nie jest czysto żywiołowe.
Nawet wtedy, gdy powstanie wybucha niespodziewanie dla większości jego
uczestników, jest ono zapłodnione temi ideami, w których powstańcy widzą wyjście
z ciężkiego położenia. Lecz masowe powstanie można przewidzieć i przygotować.
Może ono być uprzednio zorganizowane. W tym wypadku spisek jest podporządkowany
powstaniu, służy mu, ułatwia jego bieg, przyśpiesza zwycięstwo. Im wyższy jest
poziom polityczny ruchu rewolucyjnego, im poważniejsze jego kierownictwo, tem
więcej miejsca zajmuje spisek w powstaniu ludowem.
Właściwe zrozumienie wzajemnego stosunku pomisdzy powstaniem a spiskiem, zarówno
w ich przeciwieństwie, jak i w ich uzupełnianiu się wzajemnem, jest tem bardziej
konieczne, ż.e samo już stosowanie wyrazu „spisek" nawet w literaturze
marksistowskiej posiada zewnętrznie sprzeczny charakter, w zależności od tego,
czy mowa jest o samodzielnem przedsięwzięciu inicjatywnej mniejszości, czy też o
przygotowaniu przez mniejszość powstania większości.
Historja wykazuje coprawda, że powstanie ludowe w pewnych warunkach może
zwyciężyć i bez spisku. Wynikłe „żywiołowo'' z powszechnego oburzenia,
rozproszkowanych protestów, demonstracyj, strajków, starć ulicznych, powstanie
może wciągnąć część armji. sparaliżować siły wroga i obalić starą władzę. Do
pewnego stopnia tak właśnie stało się w lutym 1917 roku w Rosji. Ten sam mniej
więcej obraz przedstawiał rozwój rewolucji niemieckiej i austro - węgierskiej
jesienią 1918 roku.
O ile w tych wypadkach na czele powstańców nie stała partja przeniknięta
nawskroś interesami i celami powstania, c tyle zwycięstwo jego musiało
niechybnie oddać władzę w ręce tych partyj, które do ostatniej chwili
przeciwdziałały powstaniu.
Obalić starą władzę — to jedno. Wziąć władzę w swoje ręce — to co innego.
Burżuazja może w rewolucji opanować władzę nie dlatego, że jest rewolucyjna,
lecz dlatego, że jest burżuazja: w jej rękach znajduje się własność, pirasa,
sieć punktów oparcia, hierarchia instytucyj. Co innego —■ proletariat:
pozbawiony wszelkiej przewagi społecznej, leżącej poza nim samym, powstający
proletariat może liczyć tylko na swoją siłę liczebną, zwartość, na swoje kadry,
na swój sztab.
Tak jak kowal nie zdoła gołą ręką chwycić rozżarzonego żelaza, tak proletariat
nie może zagarnąć gołemi rękami władzy: potrzebna mu jest przysposobiona do tego
zadania organizacja. Na kombinowaniu powstania masowego ze spiskiem, na
podporządkowaniu spisku powstaniu polega owa skomplikowana i odpowiedzialna
dziedzina polityki rewolucyjnej, którą Marks i Engels nazywali „sztuką
powstania". Wymaga ona słusznego kierownictwa ogólnego masami, giętkiej
orjentacji w zmieniających się warunkach, przemyślanego planu ataku, ostrożności
w przygotowaniu technicznem i śmiałości uderzenia.
Powstaniem żywiotowem historycy i politycy nazywają zazwyczaj taki ruch mas,
który — zjednoczony wrogością do starego reżimu — nie posiada ani jasnych celów,
ani wypracowanych metod walki, ani kierownictwa prowadzącego świadomie do
zwycięstwa. Powstanie żywiołowe cieszy s.ię życzli-wem uznaniem urzędowych
historyków, przynajmniej demokratycznych, jako niedające się odwrócić zło, za
które odpowiedzialność spada na stary reżim. Istotna przyczyna pobłażliwości
mieści się w tem, że powstania „żywiołowe" nie mogą wyjść z ram ustroju
burżuazyjnego.
Tą samą drogą kroczy również socjaldemokracja: nie neguje ona rewolucji wogóle,
jako katastrofy społecznej, tak jak nie neguje trzęsień ziemi, zaćmień słońca i
epidemji dżumy. To, co neguje ona jako „blankizm'' albo, gorzej jeszcze,
bolsze-wizm, — to świadome przygotowanie przewrotu, plan, spisek. Innemi słowy,
socjaldemokracja gotowa jest sankcjonować, coprawda past factum, te przewroty,
które oddają władze w ręce burżuazji, zarazem jednak potępia te metody, które
jedynie mogą oddać władze w ręce proletariatu. Pod rzekomym obiektywizmem kryje
się polityka obrony społeczeństwa kapitalistycznego.
Z obserwacyj i rozmyślań nad niepowodzeniem wielu powstań, których był
uczestnikiem lub świadkiem, August Blan-qui wyprowadził szereg reguł
taktycznych. Nieprzestrzeganie ich utrudnia bardzo zwycięstwo powstania, jeśli
nie uniemożliwia go całkowicie. Blanqui żądał stworzenia zawczasu regularnych
oddziałów rewolucyjnych pod scentralizowanem kierownictwem, regularnego
uzbrojenia ich i zaopatrywania, dobrze obliczonego rozkładu barykad, określenia
ich konstrukcji i systematycznej, a nie epizodycznej obrony ich. Wszystkie te
reguły, wypływające z militarnych zadań powstania muszą oczywiście ulegać
zmianom wraz ze zmieniającemi się stosunkami spotecznemi i techniką wojenną;
lecz same przez się nie są one bynajmniej „blankizmem" w tym sensie, w jakim
pojęcie to bliskie jest niemieckiemu „puczy-zmowi" lub rewolucyjnemu
awanturnictwu.
Powstanie jest sztuką i, jak każda sztuka, posiada swoje prawa. Reguły
Blanqui'ego były postulatami wojenno - rewolucyjnego realizmu. Błąd Blanqui'ego
tkwił nie w jego twierdzeniu prostem, lecz odwrotnem. Z faktu, że bezradność
taktyczna skazywała powstanie na upadek, Blanąui wyprowadza! wniosek, że
przestrzeganie reguł taktyki insurekcyjnej samo przez się zdolne jest do
zapewnienia zwycięstwa. I dopiero tutaj rozpoczyna się słuszne przeciwstawianie
blankizmu marksizmowi. Spisek nie zastępuje powstania. Aktywna mniejszość
proletariatu, choćby nawet zorganizowana była jaknaj-lepiej, nie może zagarnąć
władzy niezależnie od ogólnej sytuacji kraju: w tym punkcie blankizm został
potępiony przez historję. Ale tylko w tym. Twierdzenie proste zachowuje swą
sile. Dla zdobycia władzy proletariatowi nie wystarcza żywiołowe powstanie.
Potrzebna jest odpowiednia organizacja, potrzebny jest plan, potrzebny spisek.
Takie jest leninowskie postawienie sprawy.
Krytyka Eng.elsa, skierowana przeciw fetyszyzmowi barykad, opierała się na
ewolucji techniki ogólnej i militarnej. Insurekcyjna taktyka blankizmu
odpowiadała charakterowi starego Paryża, napoły rzemieślniczego proletariatu,
wąskich ulic i systemu wojskowego Ludwika - Filipa. Zasadniczy błąd blankizmu
polegał na utożsamianiu rewolucji z insurekcją. Techniczny błąd blankizmu tkwił
w tem, że insurekcję utożsamiał on z barykadą. Krytyka marksistowska zwracała
się przeciw obu tym błędom. Stojąc wespół z blankizmem na stanowisku, że
powstanie jei>t sztuką, Engels ujawnił nietylko wtórne miejsce powstania w
rewolucji, lecz również zmniejszającą się rolę barykady w powstaniu. Krytyka
Engelsa nie miała nic wspólnego z wyrzeczeniem się metod rewolucyjnych na rzecz
czystego parlamentaryzmu, jak to usiłowali w swoim czasie przedstawić filistrzy
niemieckiej socjaldemokracji przy współdziałaniu hohenzollernowskiej cenzury.
Dla Engelsa zagadnienie barykady byłe zagadnieniem jednego z elementów
technicznych przewrotu. Reformiści zaś usiłowali z negowania rozstrzygającego
znaczenia barykady wyprowadzić negowanie przemocy rewolucyjnej wogóle. Jest to
to samo, co wyprowadzanie z rozważań o prawdopodobnym zaniku znaczenia okopów w
przyszłej wojnie wniosku o upadku militaryzmu.
Organizacja, przy której pomocy proletariat może nietylko obalić starą władzę,
lecz również zastąpić ją, — to sawiety.
Co później stało się sprawą doświadczenia historycznego, do przewrotu
październikowego było prognozą teoretyczną, opierającą się coprawda na wst?pnem
doświadczeniu 1905 roku. Sowiety sa organami przygotowania mas do powstania,
organami powstania, po zwycięstwie — organami władzy.
Same przez się jednak sowiety jeszcze nie rozwiązują sprawy. W zależności od
programu i kierownictwa mogą one służyć różnym celom. Program daje sowietom
partja. jeżeli sowiety w warunkach rewolucji — poza rewolucją zaś są one wogóle
niemożliwe — obejmują cała klasę robotniczą, za wyjątkom zupełnie zacofanych,
biernych, zdemoralizowanych warstw, wówczas partja rewolucyjna jest głową klasy
robotniczej. Zadanie zdobycia władzy może być rozwiązane tylko w drodze
określonego skojarzenia partji z sowietami lub inne-mi mniej więcej
równowartościowemi organizacjami maso-wemi.
Sowiet, prowadzony przez partję rewolucyjną, świadomie \ zawczasu dąży do
zdobycia władzy. Uwzględniając zmiany sytuacji politycznej i nastrojów mas,
przygotowuje on punkty oparcia dla powstania, jednoczy oddziały szturmowe
jednością celu, opracowuje uprzednio plan ataku i ostatniego szturmu: lo właśnie
stanowi wprowadzenie elementów zorganizowanego spisku do masowego powstania.
Bolszewicy nieraz, jeszcze na długo przed przewrotem październikowym, musieli
obalać kierowane przeciw nim rrzcz przeciwników zarzuty spiskowania i blankizmu.
W istocie zaś nikt nie prowadził tak nieprzejednanej walki przeciw systemowi
czystego spisku, jak Lenin. Oportuniści międzynarodowej socjaldemokracji
niejednokrotnie brali pod swoją obronę starą eserowską taktykę teroru
indywidualnego przeciw agentom caratu przed bezlitosną krytyką bolszewików,
którzy indywidualistycznemu awanturnictwu inteligencji przeciwstawiali kurs na
powstanie mas. Lecz odrzucając wszystkie posracie blankizmu i anarchizmu, Lenin
ani na chwilę nie schyl:ił czoła przed „świętą" żywiołowością mas. Wcześniej i
głębiej niż inni przemyślał współzależność pomiędzy objektywnerni a
sub-jektywnemi czynnikami rewolucji, pomiędzy żywiołowym ruchem a polityką
partji, pomiędzy masami ludności a przoJują-cą klasą, pomiędzy proletariatem a
jego awangardą, pomiędzy sowietami a partja, pomiędzy powstaniem a spiskiem.
Jeżeli jednak słuszne jest, że nie można wywołać powstania dowolnie, że, chcąc
odnieść zwycięstwo, należy organizować je zawczasu, to przed kierownictwem
rewolucyjrtcm powstaje tem samem zadanie postawienia słusznej djagrozy: należy
zawczasu wyczuć doniosłość powstania, by uzupełnić je spiskiem. Akuszeryjna
interwencja w męczarniach porodowych, mimo, że obrazu tego bardzo nadużywano,
stanowi jednak najbardziej jaskrawą ilustrację świadomego wtargnięcia do
żywiołowego procesu. Hercen oskarża} niegdyś swego przyjaciela Bakunina o to, że
ten we wszystkich swy:h poczynaniach rewolucyjnych stale przyjmował drugi
miesicie oąży za dziewiąty. Hercen sam skłonny był raczej negować ciążę nawet w
dziewiątym miesiącu. W lutym sprawa określania terminu porodu niemal wogóle
jeszcze nie była postawiona, gdyż powstanie wybuchło „nieoczekiwanie", bez
scentralizowanego kierownictwa. Ale właśnie dlatego władza przeszła nie do tych,
którzy dokonali powstania, lecz do tych, którzy je hamowali. Zupełnie inaczej
miała się rzecz z nowem powstaniem: przygotowywała je świadomie partja
bolszewicka. Zadanie uchwycenia właściwego momentu dla dania sygnału do ataku
przypadło więc sztabowi bolszewickiemu.
Wyrazu „moment" nie należy rozumieć zbyt dosłownie, jako określonego dnia i
godziny: i dla porodu przyroda pozostawiła znaczny okres wahań, którego
granicami interesuje się nietylko sztuka akuszeryjna, ale i kazuistyka prawa
spadkowego. Pomiędzy tym momentem, w którym usiłowanie wywołania powstania musi
niechybnie okazać się przedwczesnym i doprowadzić do poronienia rewolucyjnego, a
tym momentem, w którym pomyślną sytuację należy już uważać za beznadziejnie
straconą, upływa pewien okres rewolucji, — niekiedy daje się on mierzyć
tygodniami, niekiedy miesiącami, — w ciągu którego powstanie może być
przeprowadzone z większą lub mniejszą szansą powodzenia. Uchwycenie tego
stosunkowo krótkiego okresu i następnie wybór określonego momentu — już w
ścisłem znaczeniu dnia i godziny — d!a ostatniego uderzenia stawiają przed
kierownictwem rewolucyjnym najbardziej odpowiedzialne zadanie. Można je z całą
słusznością nazwać problemem węzłowym, łączy ono bowiem polityką rewolucyjną z
techniką powstania: czy trzeba przypominać, że powstanie, tak jak i wojna, jest
kontynuowaniem polityki, in-nemi tylko środkami?
Kierownictwo rewolucyjne wymaga intuicji i doświadczenia, podobnie jak i
wszystkie inne dziedziny twórczości. Ale niedość tego. Również i sztuka znachora
może nie bez powodzenia opierać się na intuicji i doświadczeniu. Znachorstwo
polityczne może wystarczyć jednak tylko w epokach lub okresach, stojących pod
znakiem rutyny. Epoka wielkich przewrotów historycznych nie znosi znachorstwa.
Nie wystarcza jej doświadczenie, nawet uduchowione intuicją. Potrzebna jest
doktryna syntetyczna, obejmująca wzajemne oddziaływanie podstawowych sil
historycznych. Potrzebna jest metoda ma-terjalistyczna, pozwalająca odkrywać za
chińskiemi cienumi programów i haseł rzeczywiste ruchy ciał społecznych.
Podstawowa przesłanka rewolucji mieści się w rem. że istniejący ustrój społeczny
okazuje się niezdolny do rozwiązania istotnych zadań rozwoju narodu. Rewolucja
staje się jednak możliwa tylko w tym wypadku, gdy w składzie społeczeństwa
znajduje się nowa klasa, która zdolna jest stanąć na czele narodu, by rozwiązać
postawione przez historię nadania. Proces przygotowawczy rewolucji polega na tem,
że cHe-ktywne zadania, tkwiące w sprzecznościach gospodarczych i klasowych,
torują sobie drogę do świadomości żywych mas ludzkich, zmieniają ją i wytwarzają
nowy układ sił politycznych.
W rezultacie ujawnionej w praktyce niezdolności Jo wyprowadzenia kraju ze ślepej
uliczki — klasy rządzące tracą wiarę w siebie, stare partje rozpadają się;
wywiązuje sie zacięta walka grup i klik; nadzieje zostają przeniesione na cud
czy cudotwórcę. Wszystko to stanowi jedną z politycznych przesłanek przewrotu,
bardzo ważną, choć wprawdzie bierną.
Zawzięta wrogość w stosunku do istniejącego systemu i gotowość do ponoszenia
najbardziej heroicznych ofiar dla wyprowadzenia kraju na drogę rozwoju — oto
nowa świadomość polityczna klasy rewolucyjnej, będąca najważniejszą czynną
przesłanką przewrotu.
Dwa podstawowe obozy — wielka własność i proletariat — nie wyczerpują jednak
składu narodu. Pomiędzy niemi znajdują się szerokie warstwy drobnomieszczaństwa,
mieniącego się wszystkiemi barwami ekonomicznej i politycznej tęczy.
Niezadowolenie warstw pośrednich, ich 'rozczarowanie w stosunku do polityki
klasy rządzącej, ich niecierpliwość i wzburzenie, ich gotowość do poparcia
śmiałej rewolucyjnej inicjatywy proletarjatu — stanowią trzeci warunek
polityczny przewrotu, częściowo bierny, o ile neutralizuje wierzchołki
drobnomieszczaństwa, częściowo czynny, o ile pcha jego doły do bezpośredniej
walki ręka w rękę z bolszewikami.
Wzajemna współzależność tych przesłanek jest oczywista: im bardziej pewnie i
stanowczo działa proletarjat, tem większą ma możność pociągnięcia za sobą warstw
pośrednich, tem bardziej izolowana jest klasa panująca, tem głębsza jest
demoralizacja w jej środowisku. I naodwrót: rozkład w klasie rządzącej leje wodę
na młyn klasy rewolucyjnej.
Niezbędną dla przewrotu wiarę w swoje siły proletarjat może posiąść tylko wtedy,
gdy rozwinie się przed nim jasna perspektywa, gdy posiada możność czynnego
sprawdzania zmieniającego się na jego korzyść układu sif, gdy czuje nad sobą
dalekowzroczne, mocne i pewne kierownictwo. Prowadzi to nas do ostatniego zkolei
— lecz nie pod względem znaczenia — warunku zdobycia władzy: do partji
rewolucyjnej, jako ściśle zwartej i zahartowanej awangardy klasy.
Dzięki pomyślnemu zbiegowi warunków historycznych, zarówno wewnętrznych, jak i
międzynarodowych, na czele proletarjatu rosyjskiego znalazła się partja o
wyjątkowej jasności politycznej i bezprzykładnym harcie rewolucyjnym: tylko to
pozwoliło niewielkiej liczebnie i młodej klasie spełnić zadanie historyczne
niebywałych rozmiarów. Wogóle zaś — jak świadczy historia komuny paryskiej,
rewolucyj niemieckiej i austriackiej 1918 roku. Radzieckich Węgier i Bawarji,
rewolucji włoskiej 1919 roku, kryzysu niemieckiego 1923 roku, rewolucji
chińskiej lat 1925-27, rewolucji hiszpańskiej 1931 roku — najsłabszem w łańcuchu
warunków okazywało się do tej pory ogniwo partyjne: klasie robotniczej
najtrudniej jest stworzyć organizację rewolucyjną, któraby stała na wysokości
jej zadań historycznych. W najstarszych i najbardziej cywilizowanych krajach
potężne siły pracują nad osłabieniem i rozłożeniem awangardy rewolucyjnej. Ważną
częścią składową tej pracy jest walka socjaldemokracji przeciw „blan-kizmowi",
pod którego nazwą figuruje rewolucyjna istota marksizmu.
Pomimo pokaźnej liczby wielkich kryzysów społecznych i politycznych, zbieg
wszystkich niezbędnych dla zwycięskiego i trwałego przewrotu proletariackiego
warunków można było zaobserwować w historji dotąd tylko jeden raz: w
październiku 1917 roku w Rosji. Sytuacja rewolucyjna nie jest wieczna. Najmniej
trwałą z przesłanek przewrotu j-est nastrój drobnomieszczaństwa. Podczas
kryzysów narodowych idzie cno za tą klasą, która budzi zaufanie do siebie
nletylko słowem, ale i czynem. Zdolne do impulsywnego porywu, nawet do
rewolucyjnego szału, drobnomieszczaństwo pozbawione jest wytrwałości, łatwo
upada na duchu przy niepowodzeniu i płomienne nadzieje jego przechodzą w
rozczarowanie. Właśnie ostre i szybkie zmiany jego nastrojów nadają każdej
sytuacji rewolucyjnej taki nietrwały charakter. Jeżeli partja proletariacka jest
niedość zdecydowana, by oczekiwania i nastroje mas ludowych wporę przemienić w
czyny rewolucyjne, przypływ szybko przechodzi w odpływ: warstwy pośrednie
odwracają się od rewolucji i szukają zbawcy we wrogim obozie. Tak jak podczas
przypływu proletariat porywa za sobą drobnomieszczaństwo, tak podczas odpływu
drobnomieszczaństwo pociąga za sobą poważne warstwy proletarjatu. Taka jest
djalektyka fal komunistycznych i faszystowskich w politycznej ewolucji Europy po
wojnie.
Usiłując oprzeć się na twierdzeniu Marksa: żaden reżim nie schodzi ze sceny, nie
wyczerpawszy wszystkich swoich możliwości, mieńszewicy negowali dopuszczalność
walki o dyktaturę proletarjatu w zacofanej Rosji, gdzie kapitalizm daleki byt
jeszcze od wyczerpania swoich możliwości. Pogląd ten zawiera dwa błędy, oba —
fatalne. Kapitalizm nie jest systemem narodowym, lecz światowym. Wojna
imperjalistycz-na i jej następstwa dowiodły, że system kapitalistyczny wyczerpał
się w skali światowej. Rewolucja w Rosji była zerwaniem najsłabszego ogniwa
światowego systemu kapitalistycznego.
Lecz błędność koncepcji mieńszewickiej ujawnia się również i pod narodowym kątem
widzenia. Z punktu widzenia abstrakcji ekonomicznej może i słuszne byłoby
twierdzenie, że kapitalizm w Rosji nie wyczerpał swoich możliwości: procesy
ekonomiczne przebiegają jednak nie w eterze, lecz w kon-kretnem środowisku
historycznem. Kapitalizm — to nie abstrakcja: to żywy system stosunków
klasowych, wymagający przedewszystkiem władzy państwowej. Tego, że monarchia,
pod której opieką rozwinął się kapitalizm rosyjski, wyczerpała swe możliwości,
nie negowali nawet mieńszewicy. Rewolucja lutowa usiłowała zbudować pośredni
reżim państwowy, śledziliśmy jego historję: w ciągu ośmiu miesięcy wyczerpa? się
on docna. Jakiż system państwowy może zabezpieczyć w tych warunkach dalszy
rozwój kapitalizmu rosyjskiego?
„Republika burżuazyjna, broniona przez samych tylko socjalistów umiarkowanych
kierunków, nie znaiduiących już oparcia w masach... nie mogła się utrzymać. Cała
jej treść wywietrzała, pozostała tylko skorupa zewnętrzna''. Autorem tego
trafnego określenia jest Milukow. Losy zwietrzałego systemu musiały być, według
jego słów., takie same, jak losy monarchii cesarskiej: „Obie przygotowywały
grunt dla rewolucji i w dniu rewolucji obie nie znalazły ani jednego obrońcy".
Już od lipca - sierpnia Milukow charakteryzował sytuację alternatywą dwóch
imion: Korniłow albo Lenin. Lecz Korniłow dokonał już swego eksperymentu, który
zakończył się żało-snem fiaskiem. Dla reżimu Kiereńskiego w każdym razie nie
było już miejsca. Przy całei różnolitości nastrojów, stwierdza Suchanow,
„wspólną była tylko nienawiść do kiereńszczy-zny". Jak monarchia carska stała si?
pod koniec nie do zniesienia dla górnych warstw szlachty, a nawet wielkich
książąt, tak rząd Kiereńskiego został znienawidzony nawet przez otwartych,
bezpośrednich inspiratorów reżimu, „wielkich książąt" ugodowych wierzchołków. W
tem powszechnem niezadowoleniu, w tem gwałtownem niedomaganiu politycznem
wszystkich klas zawiera się jeden z najważniejszych symptomów dojrzałej sytuacji
rewolucyjnej. Tak boleśnie napięty jest każdy muskuł, nerw i fibra organizmu
przed pęknięciem wielkiego wrzodu.
Rezolucja lipcowego zjazdu bolszewików, przestrzegając robotników przed
przedwczesnemi starciami, wskazywała jednocześnie, że walkę trzeba będzie
przyjąć, „kiedy kryzys ogólnonarodowy i zapał mas stworzą pomyślne warunki dla
przejścia biedoty miast i wsi na stronę robotników". Moment ten nastąpił we
wrześniu - październiku.
Powstanie miało odtąd prawo liczyć na powodzenie, mogło bowiem oprzeć się na
prawdziwej większości ludu. Nie należy oczywiście rozumieć tego formalnie. Gdyby
w sprawie powstania przeprowadzono uprzednio referendum, dałoby ono bardzo
sprzeczne i niepewne rezultaty. Wewnętrznej gotowości do poparcia przewrotu
bynajmniej nie można utożsamiać ze zdolnością do uprzedniego, jasnego zdania
sobie sprawy z jego konieczności. W dodatku odpowiedzi w ogromnym stopniu
zależałyby od samego postawienia sprawy, od organu, któryby przeprowadzał
referendum, mówiąc prościej — od klasy, która stoi u władzy.
Metody demokracji mają swoje granice. Można pytać wszystkich pasażerów o
najbardziej pożądany typ wagonu, nie można jednak pytać ich o to, czy zahamować
w pełnym biegu pociąg, któremu grozi katastrofa, ale jeśli akcja ratunkowa
przeprowadzona jest umiejętnie i wporę. pochwała pasażerów jest zgóry
zapewniona.
Parlamentarne konsultacje ludu są przeprowadzane wszędzie jednocześnie;
tymczasem w okresie rewolucji różne warstwy ludu przychodzą do tego samego
wniosku niejednocześnie. Podczas gdy oddział czołowy pałał rewolucyjna
niecierpliwością, warstwy zacofane podciągały się dopiero. W Piobrogrodzie i
Moskwie wszystkie organizacje masowe znajdowały się pod1 kierownictwem
bolszewików; w gubernji tambowskiej, liczącej ponad trzy miliony ludności, t. j.
niewiele mniej, niż obie stolice razem, frakcja bolszewicka pojawiła się w
Sowiecie dopiero na krótko przed przewrotem październikowym.
Sylogizmy rozwoju objektywnego bynajmniej nie zbiegają się z dokładnością do
dnia z sylogizmami masowego myślenia. I kiedy wielkie postanowienie praktyczne
staje się na tle przebiegu wydarzeń nieodraczalnem, najmniej dopuszcza ono
referendum. Różnice poziomów i nastrojów różnych warstw ludu zostają
przezwyciężone przez działanie: przodujący porywają wahających się i izolują
opierających si?. Większości nie oblicza się, lecz zdobywa. Powstanie wyrasta
właśnie wtedy, kiedy wyjście ze sprzeczności otwiera się jedynie na drodze akcji
bezpośredniej.
Chłopstwo, niezdolne do samodzielnego wyprowadzenia niezbędnych wniosków
politycznych ze swej wojny przeciw obszarnikom, przez sam jednak fakt powstania
agrarnego przyłączało się zgóry do powstania w miastach, wywoływało je i
domagało się go. Wyraziło ono swą wolę nie białym biuletynem, lecz czerwonym
kogutem: jest to bardziej poważne referendum. W tych granicach, w jakich
poparcie chłopstwa było konieczne dla ustanowienia dyktatury sowieckiej, było
ono faktem. „Dyktatura ta — odpowiadał Lenin powątpiewającym — dałaby zi.emię
chłopom i wszechwładzę miejscowym komitetom chłopskim: jak można, nie
postradawszy zmysłów, wątpić w to, że chłopi poparliby tę dyktaturę?'1 Aby
żołnierze, chłopi, narody uciskane, błądzący w zamieci biuletynów wyborczych,
poznali bolszewików naprawdę, potrzeba było opanowania władzy przez bolszewików.
Jakiż więc musiał być układ sił, któryby pozwolił prole-tarjatowi na opanowanie
władzy? „W decydującym momencie, w decydującym punkcie mieć przytłaczającą
przewagę sił, — pisał Lenin później, omawiając przewrót październikowy, — to
prawo sukcesów wojennych jest również prawem sukcesu politycznego, zwłaszcza w
tej zaciętej, burzliwej wojnie klas, która zwie się rewolucją. Stolice i wogóle
wielkie ośrodki przemysłowo - handlowe... w znacznej mierze rozstrzygają o
losach politycznych ludu, — oczywiście pod warunkiem poparcia tych ośrodków
przez dostateczne siły miejscowe, wiejskie, choćby nawet poparcie to nie było
natychmiastowe." Mówiąc o większości ludu, Lenin nadawał jej znaczenie
dynamiczne. I to było jedyne realne znaczenie pojęcia większości.
Demokratyczni przeciwnicy pocieszali się tem, że lud, który idzie za
bolszewikami, — to tylko surowiec, glina historyczna, garncarzami zaś mogą być i
tak tylko demokraci przy współpracy wykształconych przedstawicieli burżuazji.
„Czyż ludzie ci nie widzą, — pytała gazeta mieńszewików, — że nigdy jeszcze
prolctarjat i garnizon piotrogrodzki nie były w takim stopniu izolowane od
wszystkich innych warstw społecznych?" Nieszczęście proletariatu i garnizonu
polegało więc na tem, że były one „izolowane" od tych klas, którym zamierzały
odebrać władzę!
Czyż rzeczywiście można było liczyć na sympatie i poparcie ciemnych mas
prowincji i frontu? Bolszewizm ich, pisaf pogardliwie Suchanow, „byJ niczem
innem, jak tylko nienawiścią do koalicji i tęsknotą za ziemią i pokojem".
Jakgdyby tego nie było dość! Nienawiść do koalicji oznaczała dążenie do
odebrania władzy burżuazji. Tęsknota za ziemią i pokojem była gigantycznym
programem, który chłopi i żołnierze zamierzali urzeczywistnić pod kierownictwem
robotników. Nicość demokratów, nawet najbardziej lewych, wypływała z nieufności
„wykształconych" sceptyków do ciemnych mas, które widzą zjawiska w ogólnym
zarysie, nie wdając się w szczegóły i odcienie. Inteligencki, fałszywie
arystokratyczny, pogardliwy stosunek do ludu obcy był bolszewizmowi, sprzeczny z
jego istotą. Bolszewicy nie byli wydelikaconymi gabinetowymi przyjaciółmi ludu,
pedantami. Nie obawiali się tych zacofanych warstw, które dopiero powstawały z
samego dna. Bolszewicy brali lud takim, jakim był: tak urobiła go dotychczasowa
historja, i jako taki był powołany do dokonania rewolucji. Swoją misję
bolszewicy widzieli w tem, bv stanąć na czele tego ludu. Przeciw powstaniu byli
„wszyscy1' oprócz bolszewików. Lecz bolszewicy — to był lud.
Podstawową siłą polityczną przewrotu październikowego byl proletarjat, wśród
proletarjatu zaś pierwsze miejsce zajmowali robotnicy Piotrogrodu. Awangardą
stolicy była zkolei dzielnica wyborgska. Plan powstania wybra} tę podstawową
dzielnicę proletariacką jako bazę wyjściową dla rozwinięcia ataku.
Ugodowcy wszystkich odcieni, poczynając od Martowa, usiłowali — już po
przewrocie — przedstawić bolszewizm jako prąd żołnierski. Socjaldemokracja
europejska z radością podchwyciła tę teorję. Ignorowano przytem podstawowe fakty
historyczne: że proletarjat pierwszy przeszedł na stronę bolszewików; że
robotnicy piotrogrodzcy wskazywali drogę robotnikom całego kraju; że garnizony i
front o wiele dłużej pozostawały podporą ugodowców; że eserzy i mieńszewicy
stwarzali w systemie sowieckim wszelkiego rodzaju przywileje dla żołnierzy
kosztem robotników, zwalczali uzbrajanie robotników i szczuli przeciw nim
żołnierzy; że tylko pod wpływem robotników nastąpił przełom w armji; że
kierownictwo nad żołnierzami w decydującym momencie znalazło się w rękach
robotników; że wreszcie po roku socjaldemokracja w Niemczech za przykładem swych
(rosyjskich towarzyszy Ideowych opierała się na żołnierzach w walce przeciw
robotnikom.
Pod jesień ugodowcy ostatecznie już stracili możność występowania w fabrykach i
koszarach. Lewi jednak usiłowali przekonać jeszcze masy, że powstanie jest
szaleństwem. Mar-tow, który w walce z nacierającą w lipcu kontrrewolucją
znajdował ścieżkę do świadomości mas, teraz znów bronił beznadziejnej sprawy.
„Nie możemy liczyć, — przyznawał sam na posiedzeniu CKW z 14 października, — że
bolszewicy usłuchają nas." Tem niemniej uważał za swój obowiązek „ostrzec
masy''. Masy pragnęły jednak czynów, a nie pouczeń. Nawet w tych wypadkach, gdy
słuchały przestróg dosyć cierpliwie, „myślały dalej po swojemu", wyznaje
Mści-sławski. Suchanow opowiada, jak pod deszczowem niebem przekonywał
putiłowców, że wszystko można naprawić bez powstania. Przerywały mu
zniecierpliwione głosy. Dwie-trzy minuty słuchali, potem znów przerywali. „Po
kilku próbach zaniechałem tego. Nic nie wychodziło... a deszcz mżyt coraz
gęściej." Pod nieprzyjaznem niebem października biedni lewi demokraci nawet we
własnym opisie wyglądali jak zmokłe kury.
Ulubionym argumentem politycznym „lewych'1 przeciwników przewrotu, również i w
środowisku bolszewickiem, było powoływanie się na brak chęci do walki w dolach.
„Nastroje w masach pracujących i żołnierskich — pisali Zino-wjew i Kamieniew 11
października — bynajmniej nie przypominają nastrojów chociażby z przed 3 lipca".
Nie było to pozbawione podstawy: wśród proletarjatu piotrogrodzkiego panowało
pewne przygnębienie, będące rezultatem zbyt długiego oczekiwania. Zaczynało się
też ujawniać rozczarowanie w stosunku do bolszewików: czyżby i ci mieli
oszukiwać? 16 października Rachja, jeden z bojowych bolszewików piotrogrodz-kich,
Finn z pochodzenia, mówił na naradzie KC: „widocznie nasze hasło jest spóźnione,
gdyż powstaje wątpliwość, czy uczynimy to, do czego wzywamy". Lecz zmęczenie,
spowodowane oczekiwaniem i mające pozory apatji, trwało tylko do pierwszego
sygnału bojowego.
Pierwszem zadaniem każdego powstania jest przeciągnięcie na swoją stronę wojska.
Do tego właśnie służy przede-wszystkiem strajk powszechny, masowe demonstracje,
starcia uliczne, walki barykadowe. Wyłączną osobliwością przewrotu
październikowego, nigdzie i nigdy nie obserwowaną w tak skończonej postaci, jest
fakt, że dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności awangardzie proletariackiej
udało się przeciągnąć na swoją stronę garnizon stolicy jeszcze przed
rozpoczęciem otwartego powstania; nietylko przeciągnąć, ale i umocnić
organizacyjnie swą zdobycz za pośrednictwem Narady Garnizonowej. Nie można
zrozumieć mechaniki przewrotu październikowego bez uprzedniego zdania sobie
sprawy, źe najważniejsze, najtrudniej dające się zgóry obliczyć zadanie
powstania było w zasadzie rozwiązane jeszcze przed rozpoczęciem walki zbrojnej.
Nie znaczy to jednak, że powstanie stało się zbędne. Po stronie robotników stała
coprawda przytłaczająca większość garnizonu, lecz mniejszość była nastawiona
przeciw robotnikom, przeciw przewrotowi, przeciw bolszewikom. Niewielka ta
mniejszość składała się z najbardziej wykwalifikowanych elementów armji:
oficerów, junkrów, szturmowców, być może i kozaków. Politycznie zdobyć tych
elementów nie można było: trzeba było je zwyciężyć. Ostatnia część zadania
przewrotu, która weszła do historji pod nazwą powstania październikowego, miała
więc czysto militarny charakter. Rozstrzygnąć miały na ostatnim etapie karabiny
maszynowe, być może również i działa. Na tę drogę prowadziła partja bolszewików.
Jakie były siły wojskowe zbliżającego się starcia? Borys Sokołów, kierownik
wydziału wojskowego partji eserów, opowiada, że w okresie poprzedzającym
przewrót, „wszystkie organizacje partyjne w pułkach, oprócz bolszewickich,
rozpadły się, i warunki bynajmniej nie sprzyjały organizowaniu nowych. Nastroje
żołnierzy były dość wyraźnie bolszewizu-j*ące, lecz bolszewizm ich był bierny, a
oni sami pozbawieni byli jakichkolwiek tendencyj do czynnego wystąpienia
zbrojnego". Sokołów nie zapomina dodać: „Byłoby dość jednego-dwóch odważnych i
zdolnych do walki pułków, by utrzymać w posłuszeństwie cały garnizon". Wszystkim
bez wyjątku, od monarchistycznych generałów do „socjalistycznych" inteligentów,
brak było przeciw rewolucji proletariackiej „jednego-dwóch pułków''. Ale
garnizon, w przytłaczającej swej masie bezwzględnie wrogi Rządowi, nie był
jednak zdolny do walki i po stronie bolszewików. Przyczyna tego tkwiła w
nieprzebytej przepaści, jaka dzieliła starą strukturę wojskową oddziałów od ich
nowej struktury politycznej. Trzon zdolnego do walki oddziału stanowi kadra
dowódców. Ta była przeciw bolszewikom. Trzonem politycznym oddziałów byli
bolszewicy. Nietylko jednak nie umieli oni dowodzić, ale w większości wypadków
źle też władali bronią. Masa żołnierska była niejednolita. Aktywne, bojowe
elementy jak zwykle stanowiły mniejszość. Większość żołnierzy sympatyzowała z
bolszewikami, głosowała na nich, wybierała ich, lecz od nich też oczekiwała
decyzji. Wirogie bolszewikom elementy były w oddziałach zbyt nieliczne, by
odważyć się na jakąkolwiek inicjatywę. Stan polityczny garnizonu był więc
wyjątkowo pomyślny dla powstania. Jego zdolność bojowa nie była jednak zbyt
wielka — to było zgóry jasne.
Lecz zrzucanie garnizonu z wagi wojennej wcale nie było konieczne. Tysiące
żołnierzy, gotowych do walki po stronie rewolucji, były rozproszone w bardziej
biernej masie i właśnie dzięki temu w większym lub mniejszym stopniu pociągały
ją za sobą. Poszczególne oddziały o bardziej szczęśliwym składzie zachowały
dyscyplinę i zdolność bojową. Spotykano mocne jądra rewolucyjne w
zdemobilizowanych pułkach. W 6-ym baonie zapasowym, liczącym koło 10000 ludzi, z
pośród pięciu kompanij wyróżniała się stale pierwsza, która niemal od początku
rewolucji uchodziła za bolszewicką i która stanęła na wysokości zadania w dniach
październikowych. Przeciętne pułki garnizonu nie istniały wprawdzie jako pułki,
mechanizm ich dowództwa był zdezorganizowany, nie były one zdolne do dłuższego
wysiłku wojennego; były to jednak gromady uzbrojonych ludzi, z których większość
była już w ogniu. Wszystkie oddziały łączyła jedność nastrojów: obalić
jaknajprędzej Kiereńskiego, rozejść się do domów i zaprowadzić nowe porządki na
roli. Tak więc zdezorganizowany docna garnizon musiał po dniach październikowych
jeszcze raz zewrzeć swe szeregi i chwycić za broń, zanim rozproszył się
ostatecznie.
Jaką siłę przedstawiali z militarnego punktu widzenia robotnicy piotrogrodzcy?
Jest to zagadnienie Czerwonej Gwar-dji. Czas już pomówić o niej bardziej
szczegółowo: już w najbliższych dniach ma ona wystąpić na arenie historycznej.
Sięgając swojemi tradycjami 1905 roku, gwardja robotnicza odrodziła się wraz z
rewolucją lutową i dzieliła w następstwie zmienne koleje jej losów. Korniłow,
ówczesny dowódca piotrogrodzkiego okręgu korpusu, twierdził, że ze składów
artyleryjskich odpłynęło jakoby w dniach obalenia monarchji 30000 rewolwerów i
40000 karabinów. Znaczna ilość broni dostała się ponadto w ręce ludu przy
rozbrajaniu policji i dzięki zaprzyjaźnionym pułkom. Na żądanie zwrotu broni nie
odezwał się nikt. Rewolucja uczy cenić karabin. Zorganizowanym robotnikom
dostała się jednak tylko bardzo niewielka część tego skarbu.
W pierwszych czterech miesiącach zagadnienie powstania wogóle nie stało przed
robotnikami. Demokratyczny reżim dwuwładzy otwierał przed bolszewikami możliwość
zdobycia większości w sowietach. Uzbrojone drużyny robotników wchodziły w skład
demokratycznej milicji. Lecz była to raczej forma, niż treść. Karabin w ręku
robotnika oznaczał zupełnie inną zasadę historyczną, niż ten sam karabin w ręku
studenta.
Posiadanie przez robotników broni niepokoiło klasy posiadające od samego
początku, gdyż wyraźnie zmieniało układ sil w fabrykach. W Piotrogrodzie, gdzie
aparat państwowy, popierany przez CKW, stanowił początkowo bezsprzeczną siłę,
milicja robotnicza dawała o sobie znać w sposób jeszcze niezbyt groźny. W
prowincjonalnych zaś ośrodkach przemysłowych wzmocnienie gwardii robotniczej
oznaczało przewrót we wszystkich stosunkach, nietylko wewnątrz przedsiębiorstwa,
lecz również w dalekim dokoła niego promieniu. Uzbrojeni robotnicy usuwali
majstrów, inżynierów, dokonywali nawet aresztowań. Na podstawie uchwał zebrań
fabrycznych czerwonogwardziści otrzymywali często płacę z kasy fabrycznej. Na
Uralu, tak bogatym w tradycje walki partyzanckiej 1905 roku, drużyny
zaprowadzały porządek pod kierownictwem starych bojowców. Uzbrojeni robotnicy
niemal niepostrzeżenie likwidowali władzę oficjalną, zastępując ją organami
sowietów. Sabotaż ze strony właścicieli i administratorów przerzucał na
robotników ochronę przedsiębiorstw: maszyn, składów, zapasów węgla i surowca.
Role zmieniły się. Robotnik mocno trzymał w ręku karabin w obronie fabryki, w
której widział źródło swej siły. W ten sposób w przedsiębiorstwach i okręgach
elementy dyktatury robotniczej wytwarzały się, zanim jeszcze proletariat
opanował pełnie władzy w państwie.
Odzwierciedlając jak zwykle obawy posiadaczy, ugo-dowcy wszelkiemi siłami
przeciwdziałali uzbrajaniu robotników stołecznych, sprowadzając je do minimum.
Według Mi-niczewa całe uzbrojenie dzielnicy narwskiej składało się „z półtora
tuzina karabinów i kilku rewolwerów". Tymczasem w mieście coraz częstsze stawały
się rabunki i gwałty. Ze wszystkich stron nadchodziły niepokojące pogłoski,
zwiastuny nowych wstrząsów. W przededniu demonstracji lipcowej spodziewano się
podpalenia dzielnicy. Robotnicy szukając broni, pukali do wszystkich drzwi,
niekiedy wyłamywali je.
Z demonstracji 3 lipca putiłowcy przywlekli trofea: karabin maszynowy z pięcioma
skrzyniami taśm. „Cieszyliśmy się jak dzieci", — opowiada Miniczew. Niektóre
fabryki były lepiej uzbrojone. Według Liczkowa, robotnicy jego fabryki mieli 180
karabinów i 20 rewolwerów dużego kalibru. To już było bogactwo! Przez sztab
Czerwonej Gwardji otrzymali dwa karabiny maszynowe; jeden zostawili w jadalni,
drugi na strychu. „Komendantem naszym — opowiada Liczkow — byl Koczerowski, jego
najbliższymi pomocnikami zaś — Tomczak, zabity przez białogwardzistów w dniach
październikowych pod Carskiem Siołem, i Jefimow, rozstrzelany przez białe bandy
pod Jamburgiem.1'
Zwięzłe słowa pozwalają zajrzeć do wnętrza laboratorium fabrycznego, w którem
formowały się kadry przewrotu październikowego i przyszłej Czerwonej Armji. W
laboratorium tem zostawali wybierani, uczyli się dowodzić, hartowali się
Tomczakowie, Jefimowowie, setki i tysiące bezimiennych robotników, którzy
wywalczyli władzę, ofiarnie bronili jej przed wrogami i ginęli później na
wszystkich frontach wojny domowej.
Wydarzenia lipcowe odrazu zmieniają położenie Czerwonej Gwardji. Rozbrajania
robotników dokonywa się teraz już zupełnie otwarcie, nie namową, lecz
stosowaniem przemocy. Jako broń robotnicy wydają jednak tylko stare rupiecie.
Wszystko najbardziej cenne zostaje starannie schowane. Karabiny powierza się
zaufanym członkom partji. Karabiny maszynowe, posmarowane tłuszczem, zakopuje
się w ziemi. Oddziały gwardji znikają i pogrążają się w podziemiach konspiracji,
ściślej zrastając się z bolszewikami.
Sprawa uzbrajania robotników koncentrowała się początkowo w rękach komitetów
fabrycznych i komitetów dzielnicowych partji. Organizacja Wojskowa bolszewików,
która przedtem prowadziła swą pracę tylko w garnizonie i na froncie, wróciwszy
do sił po pogromie lipcowym, zajęła się po raz pierwszy budownictwem Czerwonej
Gwardji, dostarczając robotnikom instruktorów wojskowych, w pewnych zaś
wypadkach również i broni. Wysunięta przez partję perspektywa zbrojnego
powstania przygotowuje stopniowo przodujących robotników do nowych zadań
Czerwonej Gwardji. Nie jest to już milicja fabryk i dzielnic robotniczych, lecz
kadry przyszłej armji powstania.
W sierpniu coraz częściej zdarzają się pożary w fabrykach. Każdy kolejny kryzys
poprzedzają konwulsje świadomości kolektywnej, zwiastowane przez fale niepokoju.
Komitety fabryczne rozwijają intensywną działalność, zmierzającą do obrony
przedsiębiorstw przed zamachami. Ukryte karabiny zostają wydobyte nawierzch.
Powstanie Korniłowa ostatecznie legalizuje Czerwoną Gwardję. Do drużyn zapisuje
się koło 25000 robotników, których — zresztą bynajmniej nie wszystkich — udaje
się uzbroić w karabiny i częściowo w karabiny maszynowe. Robotnicy
Szlisselburskiej fabryki prochu dostarczają przez Newę barkę pełną granatów i
materiałów wybuchowych: przeciw Korniłowowi! Urzędowy CKW wzbrania się przyjąć
dar Danaid. Czerwonogwardziści strony Wyborgskiej rozwieźli w nocy niebezpieczne
podarki po dzielnicach.
„Nauczanie sztuki władania bronią, które przedtem odbywało się w mieszkaniach i
komórkach, — opowiada robotnik Skorynko, — zostało przeniesione na otwarte
powietrze, do ogrodów i na bulwary." „Warsztat przeobraził się w obóz. —
opowiada robotnik Rakitow... Przy warsztatach stoją tokarze, przez ramię
przewieszona ładownica, przy tokarce karabin." Wkrótce w wytwórni bomb zapisali
się do Czerwonej Gwar-dji wszyscy oprócz escrów i mieńszewików. Po syrenie
robotnicy ustawiają się na dziedzińcu, gdzie odbywają się ćwiczenia. „Stoją obok
siebie brodaty robotnik i chłopak - uczeń i obaj uważnie słuchają
instruktora...'' W tym czasie, kiedy ostatecznie rozpadało się wojsko carskie, w
fabrykach zakładano podwaliny przysz-Łej Czerwonej Armji.
Skoro tylko niebezpieczeństwo ze strony Korniłowa minęło, ugodowcy zaczęli
uchylać się od wypełniania swych przyrzeczeń: na 30000 putiłowców wydano
zaledwie 300 karabinów. Wkrótce wydawanie broni wogóle wstrzymano:
niebezpieczeństwo nadciągało teraz nie z prawej, lecz z lewej strony; obrony
trzeba było szukać już nie u proletarjatu, lecz u junkrów.
Brak bezpośredniego celu praktycznego i niedostatek broni wywoływały odpływ
robotników z Czerwonej Gwardji. Była to jednak tylko krótka pauza. Podstawowe
kadry zdążyły już w każdej fabryce zewrzeć swe szeregi. Pomiędzy po-szczególnemi
drużynami wytwarza się trwała łączność. Kadry z doświadczenia wiedzą, że
posiadają poważne rezerwy, któire w chwili niebezpieczeństwa można będzie wezwać
do walki.
Przejście Sowietu w ręce bolszewików radykalnie zmienia położenie Czerwonej
Gwardji. Z prześladowanej lub tolerowanej staje się ona oficjalnym organem
Sowietu, wyciągającym już ręce po władzę. Robotnicy sami znajdują często drogę
do broni i od Sowietu żądają tylko jego sankcji. Od końca września, zwłaszcza od
10 października, przygotowanie powstania stoi otwarcie na porządku dziennym. Na
miesiąc przed przewrotem w kilkudziesięciu fabrykach Piotrogrodu prowadzone są
intensywne ćwiczenia wojskowe, głównie zaś nauka strzelania. W połowie
października zainteresowanie bronią osiąga nowy poziom. W niektórych fabrykach
do oddziałów Czerwonej Gwardji zapisują się prawie wszyscy robotnicy.
Robotnicy coraz niecierpliwiej żądają od Sowietu broni, lecz karabinów jest bez
porównania mniej, niż wyciągniętych po nie rąk. „Przyjeżdżałem codziennie do
Smolnego — opowiada inżynier Kozmin — i obserwowałem, jak przed i po posiedzeniu
Sowietu do Trockiego podchodzili robotnicy i marynarze, ofiarowując broń lub
domagając się jej dla zbrojenia robotników, składając sprawozdania z tego, jak i
gdzie broń ta jest rozdzielona, i zadając pytanie: „Kiedyż wreszcie
rozpoczniemy?" Zniecierpliwienie było wielkie..."
Formalnie Czerwona Gwardja pozostaje bezpartyjna. Im bliżej jednak rozwiązania,
tem więcej na pierwszy plan wysuwają się bolszewicy: tworzą oni trzon każdej
drużyny, w ich rękach znajduje się aparat dowództwa, oni utrzymują łączność z
innemi fabrykami i dzielnicami. Robotnicy bezpartyjni i Lewi eserzy idą za
bolszewikami.
Ale i teraz, w przededniu powstania, szeregi gwardji nie są jeszcze liczne.
16-go Urycki, członek bolszewickiego KC, szacował wojsko robotnicze Piotrogrodu
na 40000 bagnetów. Liczba raczej przesadzona. Zapasy broni były wciąż jeszcze
bardzo ograniczone: pomimo całej bezsilności Rządu nie można było opanować
arsenałów inaczej, jak na drodze otwartego powstania.
22-go otwarta została konferencja miejska Czerwonej Gwardji: setka delegatów
reprezentowała koło 20000 czerwo-nogwardzistów. Liczby tej nie należy brać zbyt
dosłownie: nie wszyscy zarejestrowani ujawniali aktywność; zato w chwilach
alarmu szerokim strumieniem wlewali się do oddziałów ochotnicy. Regulamin,
przyjęty przez konferencje następnego dnia, określa Czerwoną Gwardję jako
„organizację zbrojnych sił proletarjatu dla walki z kontrrewolucja i obrony
zdobyczy rewolucji''. Rzecz charakterystyczna: na dobę przed powstaniem zadanie
określone zostaje w terminach obrony a nie ofenzywy.
Podstawową jednostką bojową jest dziesiątka; cztery dziesiątki tworzą pluton;
trzy plutony — drużynę; trzy drużyny — bataljon. Wraz z kadrami dowódców i
oddziałami specjalnemi bataljon liczy ponad 500 ludzi. Bataljony dzielnicy
tworzą oddział. W wielkich fabrykach, jak zakłady Putiłow-skie, tworzy się
własne oddziały. Specjalne oddziały, techniczne — saperów, kolarzy,
telegraficzne, karabinów maszynowych, artyleryjskie — są werbowane w
odpowiednich fabrykach i dodawane oddziałom strzeleckim, bądź też działają
samodzielnie w zależności od charakteru zadania. Komendanci są wybierani. Niema
w tem ryzyka: są tu sami ochotnicy i wszyscy dobrze znają się nawzajem.
Robotnice tworzą oddziały sanitarne. Przy wojskowej fabryce środków leczniczych
zapowiedziano wykłady o pielęgnowaniu rannych. „We wszystkich już prawie
fabrykach - pisze Tacjana .Graf — robotnice, zaopatrzone w niezbędny materjał
opatrunkowy, dyżurują w charakterze sanitarju-szek." Organizacja odczuwa wielki
brak środków pieniężnych i technicznych. Stopniowo komitety fabryczne zaczynają
przysyłać środki dla punktów sanitarnych i oddziałów lotnych. W godzinach
przewrotu słabe komórki rozwiną się szybko: otrzymają do dyspozycji poważne
środki techniczne. 24-go wyborgski sowiet dzielnicowy zarządził: „Zarekwirować
natychmiast wszystkie samochody... przeprowadzić spis wszystkich ambulatoryjnych
środków opatrunkowych i zorganizować dyżury w ambulatoriach".
Coraz większa ilość robotników bezpartyjnych bierze udział w ćwiczeniach
strzeleckich i manewrach. Liczba posterunków wartowniczych wzrasta. W fabrykach
dyżury pełnione są w dzień i w nocy. Sztaby Czerwonej Gwardji przenoszą się do
większych lokali. W fabryce rur odbył się 23-go egzamin czerwonogwardzistów.
Okrzyki oburzenia zagłuszają słowa mieńszewika, usiłującego wypowiedzieć się
przeciw powstaniu: dość, czas dyskusyj minął. Niepowstrzymany ruch porywa
również i mieńszewików. „Zapisują się oni do Czerwonej Gwardji — opowiada
Tacjana Graf —■ i wypełniają wszystkie zlecenia, a nawet wykazują inicjatywę.''
Skorinko opisuje, jak w jego. oddziale bratali się 23-go z bolszewikami eserzy i
mieńszewicy, starzy i młodzi, i jak sam Skorinko całował się z radości ze swoim
ojcem, robotnikiem tej samej fabryki. Robotnik Pieskowej opowiada: w zbrojnym
oddziale „byli młodzi robotnicy, szesnastoletni i starzy, pięćdziesięcioletni".
Różnica wieku wzmagała „energj? i ducha walki".
Ze szczególnym zapałem przygotowuje się do walki strona Wyborgska. Zdobyto
klucze do zwodzonych mostów, zbadano słabe punkty dzielnicy, wybrano własny
Komitet Wojenno-Rewolucyjny; komitety fabryczne zarządziły stałe dyżury. Z
uzasadnioną dumą pisze Kajurow o mieszkańcach strony Wyborgskiej: „Pierwsi
stanęli do walki z caratem, pierwsi wystąpili z bronią w ręku przeciw dziesięciu
ministrom - kapitalistom, pierwsi uchwalili w dniu 7 lipca protest przeciw
prześladowaniu naszej partji i nieostatni byli w rozstrzygającym dniu 25
października". Co prawda, to prawda!
Historja Czerwonej Gwardji jest w znacznej mierze histo-rją dwuwładzy: przez
swoje sprzeczności wewnętrzne i tarcia dwuwładza ta jeszcze przed powstaniem
ułatwiała robotnikom zorganizowanie imponującej siły zbrojnej. Podsumowanie
ogólnej liczebności oddziałów robotniczych w całym kraju w chwili powstania jest
zadaniem chyba niewykonalnem, przynajmniej dzisiaj. W każdym razie kadry
powstania tworzyły tysiące i dziesiątki tysięcy uzbrojonych robotników. Rezerwy
były prawie niewyczerpalne.
Organizacja Czerwonej Gwardji była oczywiście daleka ed doskonałości. Wszystko
robiło się w pośpiechu na „brudno", niezawsze umiejętnie. Czerwonogwardziści
byli przeważnie niedostatecznie wyćwiczeni, służba łączności była zorganizowana
źle, zaopatrywanie kulało, dział sanitarny pozostawiał wiele do życzenia. Lecz
Czerwona Gwardja, złożona z najofiarniejszych robotników, pałała pragnieniem
doprowadzenia walki tym razem do końca. To rozstrzygnęło sprawę.
Różnice pomiędzy robotniczemi oddziałami a chłopskiemi pułkami określał nietylko
skład socjalny jednych i drugich. Wielu z pośród tych nieobrotnych żołnierzy po
powrocie do swojej wsi rodzinnej i podziale ziemi obszarniczej będzie zawzięcie
walczyło przeciw białogwardzistom, najpierw w oddziałach partyzanckich, potem w
Czerwonej Armji. Oprócz różnicy socjalnej istnieje inna, bardziej bezpośrednia:
podczas gdy garnizon stanowi przymusowe skupienie starych, sabotujących wojnę
żołnierzy, oddziały Czerwonej Gwardji są tworzone w drodze doboru osobowego, na
nowej podstawie, w imię nowych celów.
Komitet Woj-enno-Rewolucyjny rozporządza jeszcze trzecim rodzajem siły zbrojnej:
marynarzami floty bałtyckiej. Swoim składem społecznym są oni o wiele bliżsi
(robotnikom, niż piechota. Niemało jest wśród nich robotników piotrogrodz-kich.
Poziom polityczny marynarzy jest bez porównania wyższy, niż żołnierzy. W
przeciwstawieniu do niezbyt wojowniczych rezerwistów, którzy dawno już
zapomnieli o karabinie, marynarze nie przerywali służby czynnej.
W operacjach aktywnych można było z pewnością liczyć na uzbrojonych komunistów,
na oddziały Czerwonej Gwardji, na przodującą część marynarzy i na najbardziej
zdyscyplinowane pułki. Elementy tej skombinowanej armji uzupełniały się
wzajemnie. Silnemu liczebnie garnizonowi brak było chęci do walki. Oddziałom
marynarzy —■ liczebności. Czerwonej Gwardji — umiejętności. Robotnicy wraz z
marynarzami wnosili energję, odwagę, entuzjazm. Pułki garnizonowe tworzyły mało
ruchliwą rezerwę, która imponowała swą liczebnością i przytłaczała masą.
Stykając się dzień w dzień z robotnikami, żołnierzami i marynarzami, bolszewicy
zdawali sobie jasno sprawę z głębokich różnic jakościowych pomiędzy częściami
składowemi armii, którą mieli poprowadzić do walki. Na uwzględnieniu tych różnic
oparty był w znacznej mierze i sam plan powstania
Silę społeczną drugiego obozu tworzyły klasy posiadające. To znaczy, stanowiły
jego słabość militarną. Solidni ludzie kapitału, prasy, katedry, — gdzież
walczyli oni i kiedy? O rezultatach bojów, rozstrzygających o ich własnych
losach, przywykli dowiadywać się telefonicznie czy telegraficznie. Młodsze
pokolenie, synowie—studenci? Niemal co do jednego byli oni wrodzy przewrotowi
październikowemu. Lecz większość ich wraz z ojcami czekała na rezultaty walki na
uboczu. Część ich przyłączyła się później do oficerów i junkrów, którzy i
przedtem rekrutowali się w znacznej mierze z pośród studenterji. Ludu posiadacze
za sobą nie mieli. Robotnicy, żołnierze, chłopi zwrócili się przeciw nim.
Bankructwo par-tyj ugodowych oznaczało, że klasy posiadające pozostały bez armji.
Poważne miejsce, analogiczne do znaczenia szyn kolejowych w życiu współczesnych
państw, zajmowała w rachubach politycznych obydwu obozów sprawa kolejarzy.
Hierarchiczny skład personelu służbowego pozostawiał wielkie pole dla niezwykłej
pstrokacizny politycznej, stwarzając tem samem pomyślne warunki dla dyplomatów
ugody. Późno powstały Wikżel (Wszechrosyjski Komitet Wykonawczy Kolejarzy)
zapuścił w środowisku urzędników, a nawet robotników o wiele głębsze korzenie,
niż naprzykład komitety armij — na froncie. Za bolszewikami na kolejach szła
tylko mniejszość, głównie robotnicy warsztatów i depo. Jak stwierdził w swem
sprawozdaniu Szmidt, jeden z bolszewickich przywódców ruchu zawodowego,
najbliżej partji stali kolejarze węzłów pio-trogrodzkiego i moskiewskiego.
Ale i w środowisku ugodowej masy urzędników i robotników z chwilą strajku
kolejowego w końcu września nastąpiJ ostry zwrot na lewo. Niezadowolenie z
Wikżelu, który kompromitował się lawirowaniem, rosło w dołach coraz bardziej.
Lenin notował: „Armje kolejarzy i pocztowców w dalszym ciągu znajdują się w
ostrym konflikcie z Rządem''. Z punktu widzenia bezpośrednich zadań powstania
było to prawie wystarczające.
Mniej pomyślnie przedstawiały się sprawy w urzędzie pocztowo - telegraficznym.
Według słów bolszewika Bokija, „przy aparatach telegraficznych siedzą przeważnie
kadeci". Lecz niższy personel i tu przeciwstawiał się wrogo górnym warstwom.
Wśród listonoszów istniała grupa, gotowa do opanowania w rozstrzygającej chwili
urzędu pocztowego.
Zaagitowanie wszystkich urzędników kolejowych i pocztowych słowami było w każdym
razie sprawą beznadziejną* Przy niezdecydowaniu bolszewików przewagę zachowajyby
wierzchołki kadeckie i ugodowe. Przy zdecydowanem kierownictwie rewolucyjnem
doły niechybnie musiały pociągnąć za sobą warstwy pośrednie i izolować
kierownictwo Wikżelu. W rachubach rewolucyjnych sama statystyka nie wystarcza:
potrzebny jest współczynnik żywego działania.
Przeciwnicy powstania w szeregach samej partji bolszewickiej znajdowali jednak
dość podstaw do pesymistycznych wniosków. Zinowjew i Kamieniew ostrzegali przed
niedocenianiem sił przeciwnika. ,,Rozstrzyga Piotrogród, w Pio-trogrodzie zaś
wrogowie rozporządzają poważnemi siłami: 5 tysięcy junkrów, doskonale
uzbrojonych i wyćwiczonych, dalej sztab, szturmowcy, kozacy, następnie znaczna
cześć garnizonu, wreszcie bardzo poważna artylerja, ustawiona półkolem dokoła
Piotrogrodu. Następnie przeciwnicy z pewnością będą usiłowali z pomocą CKW
sprowadzić wojska z frontu..." Wyliczenie brzmi imponująco, ale jest to tylko
wyliczenie.
Jeżeli armja jako całość jest obrazem społeczeństwa, to w warunkach otwartego
rozszczepienia społeczeństwa obie armje przedstawiają obraz zwalczających się
obozów. Armje klas posiadających toczył robak izolacji i rozkładu.
Oficerowie, zapełniający hotele, restauracje i spelunki, po zerwaniu
Kiereńskiego z Korniłowem odnosili się do Rządu wrogo. Bez porównania ostrzejsza
była jednak ich nienawiść do bolszewików. Z reguły największą aktywność po
stronie Rządu przejawiali oficerowie - monarchiści. ,,Drodzy Korni-low i Krymów,
co nie udało się wam, to z pomocą Boską być może uda się nam..." — taka jest
modlitwa oficera Sinieguba, jednego z najświetniejszych w dniu przewrotu
obrońców pajacu Zimowego. Prawdziwą jednak gotowość do walki, pomimo liczebnej
siły korpusu oficerskiego, ujawniały tylko jednostki. Już spisek Korniłowa
wykazał, że zdemoralizowany docna korpus oficerski nie stanowi siły bojowej.
Skład społeczny junkrów jest niejednolity, jednomyślności w środowisku ich
niema. Obok wojskowych z pochodzenia, synów i wnuków oficerów, niemało jest
elementów przypadkowych, wcielonych pod naciskiem potrzeb wojny jeszcze za
monarchji.. Komendant Szkoły Inżynierii mówi oficerowi: „Ty i ja musimy
zginąć... Jesteśmy przecież szlachtą i inaczej myśleć nie możemy". O junkrach
demokratycznych ci py-szałkowaci panowie, którzy tak sprytnie uniknęli
szlacheckiej zagłady, wyrażają sie jako o chamach, muzykach „z grubjań-skiemi,
tęnemi twarzami". Podział na czerwona i błękitną krew przenika głęboko do szkól
junkrów, przyczem i tu w obronie władzy republikańskiej najgorliwiej występują
właśnie ci, którzy najwięcej opłakują monarchię. Demokratyczni junkrzy
oświadczają, że sa nie za Kiereńskim, lecz za CKW. Rewolucja po raz pierwszy
otworzyła wrota szkól junkrów przed Żydami. Starając się nie pozostać wtyle za
uprzywilejo-wanemi sferami wyższemi, synkowie burżuazji żydowskiej zachowują się
niezwykle wojowniczo wobec bolszewików. Niestety, nie wystarcza to nietylko dla
ocalenia reżimu, ale i dla obrony pałacu Zimowego. Różnobarwność składu szkól
wojennych i zupełne oderwanie ich od armji prowadziły do tego, że w krytycznych
chwilach nawet junkrzy zaczynali wiecować: jak zachowają się kozacy? czy oprócz
nas podejmie jeszcze ktoś walkę? czy warto zresztą wogóle walczyć w obronie
Rządu Tymczasowego?
Według sprawozdania Podwojskiego, na początku października w piotrogrodzkich
szkołach wojennych było koło 120 junkrów - socjalistów, w tem 42 - 43
bolszewików. „Junkrzy mówią, że cały korpus oficerski szkół jest nastrojony
kontrrewolucyjne. Wyraźnie przygotowują ich na wypadek wystąpień do stłumienia
powstania...'' Liczba socjalistów, a zwłaszcza bolszewików, jest, jak widzimy,
bardzo nieznaczna. Dają oni jednak Smolnemu możność dowiadywania się o
wszystkiem, co dzieje się w środowisku junkrów. W dodatku topografja szkól
wojennych jest bardzo niekorzystna: junkrzy wciśnięci są pomiędzy koszary i,
chociaż pogardliwie odzywają się o żołnierzach, oglądają się za nimi lękliwie.
Powodów do obaw jest dość. Z sąsiednich koszar i dzielnic robotniczych junkrów
obserwują tysiące wrogich oczu. Obserwacja jest tem skuteczniejsza, że do każdej
szkoły przydzielony jest oddział żołnierski, który zewnętrznie zachowuje
neutralność, w rzeczywistości zaś ciąży ku powstańcom. Magazyny szkolne znajdują
się w rękach żołnierzy obsługi. „Łotry te — pisze oficer Szkoły Inżynierji —
niedość, że zgubili klucze od składu, tak że musiałem polecić wyłamać drzwi, ale
jeszcze pozdejmowali zamki z karabinów maszynowych i gdzieś je pochowali." W tej
sytuacji trudno jest oczekiwać od junkrów cudów bohaterstwa.
Czy powstaniu w Piotrogrodzie nie groziło uderzenie z zewnątrz, z sąsiednich
garnizonów? W ostatnich dniach swego istnienia monarchia nie przestawała
pokładać nadziei w małym pierścieniu wojennym, otaczającym stolicę. Monarchia
przeliczyła się. Ale jak będzie tym razem? Zapewnić takie warunki, któreby
wykluczały wszelkie niebezpieczeństwo, to przecież to samo, co uczynić powstanie
zbędnem: cel jego zawiera się właśnie w tem, by przełamać siłą przeszkody,
których nie można usunąć innemi metodami politycznemi. Wszystkiego zgóry
przewidzieć niepodobna. Lecz to, co można było przewidzieć, zostało
przewidziane.
Na początku października w Kronsztacie odbywała się konferencja sowietów
gubernji piotrogrodzkiej. Delegaci garnizonów peryferji stołecznej — Gatczyny,
Carskiego Siołu, Oranienbaumu, samego Kronsztadtu — uderzyli w najwyższe tony
według kamertonu marynarzy bałtyckich. Do rezolucji ich przyłączył się sowiet
delegatów chłopskich gubernji piotrogrodzkiej: chłopi dokonywali ostrego zwrotu
poprzez lewych eserów do bolszewików.
Na naradzie KC w dniu 16 października funkcjonariusz gubernjalny Stiepanow
odmalował nieco pstry obraz układu sił w gubernji, z wyraźną w każdym razie
przewagą barw bolszewickich. W Siestroriecku i Kcrpinie, robotnicy zbroją się,
nastrój jest bojowy. W Nowym Peterhofie ćwiczenia w pułku zostały przerwane,
pułk jest zdezorganizowany. W Krasncm SioLe 176-y pufk jest bolszewicki (ten
sam, który 4 lipca objął wartę przed pałacem Taurydzkim); 172-i pułk stoi po
stronie bolszewików; „ale poza tem jest tam kawale-rja". W Łudzc 30-tysięczny
garnizon dokonał zwrotu w kierunku bolszewizmu — część waha się i Sowiet wciąż
jeszcze stoi na gruncie obrony kraju. Pułk w Gdowie jest bolszewicki. W
Kronsztacie nastroje opadły; garnizon wyładował się w poprzednich miesiącach,
najlepsza część marynarzy jest we flocie czynnej. W Szlisselburgu, oddalonym o
60 wiorst od, Piotrogrodu, Sowiet dawno już stał się jedyną władzą; robotnicy
fabryki prochu gotowi są w każdej chwili przyjść stolicy z pomocą.
Uwzględniając rezultaty kronsztackiej konferencji sowietów, dane, dotyczące
rezerw pierwszej linji, można uważać za zupełnie pomyślne. Promieniowanie
powstania lutowego wystarczyło, by spowodować rozkład dyscypliny w dużym
promieniu. Z tem większem zaufaniem można było odnosić się do najbliższych
stolicy garnizonów teraz, kiedy stan ich był zgóry dostatecznie znany.
Do rezerw drugiej linji należą wojska Finlandji i frontu północnego. Tutaj
sprawa przedstawia się jeszcze pomyślniej. Działalność Smilgi, Antonowa,
Dybienki przyniosła nieocenione rezultaty. Flota wraz z garnizonem Helsingforsu
posiadła: na terytorjum Finlandji suwerenną władzę. Rząd nie reprezentował tam
już żadnej siły. Wprowadzone do Helsingforsu dwie dywizje kozackie — Ko-rniłow
przeznaczył je do uderzenia na Piotrogród — zaprzyjaźniły się z marynarzami i
popierały bolszewików bądź lewych eserów, którzy we flocie bałtyckiej coraz
mniej różnili się od bolszewików.
. Helsingfors wyciągnął rękę do marynarzy bazy rewel-skiej, których
nastroje były dotąd mniej wyraźne. Zjazd sowietów ziem północnych, zwołany
widocznie również z inicjatywy floty bałtyckiej, zjednoczył sowiety położonych
dokoła Piptrogrodu garnizonów w tak wielkim promieniu, że objął z jednej strony
Moskw?, z drugiej Archangielsk. „Tą drogą — pisze Antonow — urzeczywistniała się
idea opancerzenia stolicy rewolucji przed ewentualnemi atakami wojsk
Kiereńskie-go.'ł Smilga wrócił ze zjazdu do Helsingforsu, by zorganizować
specjalny oddział marynarzy, piechoty i artylerji celem wysłania go do
Piotrogrodu na pierwsze wezwanie. Skrzydło finlandzkie powstania
piotrogrodzkiego było zabezpieczone w najwyższym stopniu. Stamtąd należało
oczekiwać nie uderzenia, lecz silnej pomocy.
Również i na innych odcinkach frontu sprawa miała się znipełnie pomyślnie, w
każdym razie o wiele pomyślniej, niż sądzili najbardziej optymistyczni z pośród
bolszewików. W ciągu października w armjach odbywały się ponowne wybory do
komitetów, wszędzie z gwałtownem przesunięciem w stronę bolszewików. W korpusie
stacjonującym pod Dźwiń-skiem „starzy, rozumni żołnierze" przy wyborach do
komitetów pułkowych i kompanijnych przepadli, miejsce ich zajęły ,,ponure, szare
osobniki... o oczach rzucających złe błyski i wilczych pyskach". Na innych
odcinkach działo się podobnie. „Wszędzie odbywają się wybory do komitetów i
wszędzie wybierają tylko bolszewików i defetystów''. Komisarze rządowi zaczęli
uchylać się od wizytowania oddziałów. „Teraz ich położenie nie jest lepsz-e od
naszego.'' Cytujemy barona Budberga. Dwa kawaleryjskie pułki jego korpusu, pułk
huzarów i uralski pułk kozaków, które najdłużej pozostawały w rękach dowódców i
nie wzbraniały się poskramiać zbuntowanych oddziałów, nagle zachwiały się i
zażądały „uwolnienia ich od roli pogromców i żandarmów". Groźne znaczenie tej
przestrogi było dla barona bardziej jasne, niż dla kogokolwiek innego. „Nie
można kierować gromadą hien, szakali i baranów przy pomocy gry na skrzypcach —
pisał — ...ratunek przynieść może tylko masowe stosowanie rozżarzonego żelaza."
I zaraz potem tragiczne wyznanie: „którego niema i niema skąd wziąć".
Jeżeli nie przytaczamy podobnych świadectw o innych korpusach i dywizjach, to
tylko dlatego, że ich dowódcy nie posiadali takiej zdolności obserwacyjnej, '
jak Budberg, bądź nie pisali pa*miętników, bądź też pamiętniki te nie wypłynęły
ijeszcze na powierzchnię. Lecz korpus stojący pod Dźwiń-skiem, nie różnił się
niczem istotnem, oprócz barwnego stylu swego dowódcy, od innych korpusów 5-ej
armji, która zkólei tylko w małym stopniu wyprzedzała inne armje.
Ugodowy komitet 5-ej armji, dawno już zawieszony w próżni, wciąż jeszcze posyłał
do Piotrogrodu telegraficzne groźby — zaprowadzić porządek na tyłach bagnetem.
„To wszystko — to tylko przechwałki i czcza gadanina", — pisze Budberg. Komitet
rzeczywiście przeżywał swoje ostatnie dni.. 23-go wybrano nowy komitet.
Przewodniczącym tego nowego, bolszewickiego komitetu został doktor Skijański,
świetny organizator, który szeroko rozwinął wkrótce swe zdolności w dziedzinie
budownictwa Czerwonej Arrnj'; zginął później przypadkową śmiercią podczas
przejażdżki po jednem z jezior amerykańskich.
Pomocnik rządowego komisarza frontu północnego komunikował 22 października
ministrowi wojny, że idee bolsze-wizmu cieszą się w armji coraz większem
powodzeniem, że masy pragną pokoju i że nawet artylerja. która trzymała się do
ostatniej chwili, stała się „wrażliwa na propagandę defetystyczną". I to również
nie było małoistotnym symptomem. „Rząd Tymczasowy nie posiada żadnego
autorytetu", — melduje Rządowi jego bezpośredni agent w armji na trzy dni przed
powstaniem.
Prawda, że Komitet Wojenno-Rewolucyjny nie znał wtedy tych wszystkich
dokumentów. Ale i to, o czem wiedział, było zupełnie wystarczające. 23-go
przedstawiciele różnych oddziałów frontowych przedefilowali przed Sowietem
piotro-grodzkim, żądając pokoju; w przeciwnym wypadku wojska pomaszerują na tyły
i „zniszczą wszystkie pasorzyty, które chcą wojować jeszcze 10 lat". Bierzcie
władze, mówili frontowcy Sowietowi: „Okopy udzielą wam poparcia".
Na bardziej oddalonych i zacofanych frontach, południowo - zachodnim i
rumuńskim, bolszewicy wciąż jeszcze byli pojedyńczemi egzemplarzami, osobliwemi
zjawiskami. Lecz nastroje żołnierzy i tam były te same. Eugenja Bosz opowiada,
że w stojącym w okolicach Źmerynki 2-im korpusie gwar-dji na 60000 żołnierzy
przypadał jeden młody komunista i dwóch sympatyków; nie przeszkodziło to jednak
korpusowi stanąć w dniach październikowych po stronie powstania.
W kozactwie koła rządowe pokładały nadzieje do ostatniej chwili. Jednak
zaślepieni politycy prawicowego obozu rozumieli,-że sprawa. 1 tu ma się zupełnie
źle. Oficerowie kozaccy byli niemal wszyscy bez wyjątku korniłowowoami.
Szeregowi kozacy przesuwali się coraz bardziej na lewo. W Rządzie długo tego nie
rozumiano, tłumacząc sobie oziębłość ich w stosunku do pałacu Zimowego
rozgoryczeniem, wywołanem przez usunięcie Kaledina. Ale wkońcu również i dla
ministra sprawiedliwości Malantowicza stało się jasne, że za Ka-ledinem stoją
„tylko oficerowie kozaccy, szeregowi zaś kozacy, tak jak i wszyscy żołnierze,
poprostu skłaniają się ku bol-szewizmowi".
Z tego frontu, który w pierwszych dniach marca całował ręce i nogi liberalnego
popa, nosił na rękach ministrów kadec-kich, entuzjazmował się przemówieniami
Kiereńskiego i wierzył, że bolszewicy — to agenci niemieccy, nie zostało nic.
Różowe iluzje zostały wdeptane w błoto okopów, którego żołnierze nie chcieli już
więcej ugniatać swemi dziurawemi butami. „Rozwiązanie zbliża się, — pisał w dniu
powstania pio-trogrodzkiego Budberg, — i co do wyniku jego nie może być żadnych
wątpliwości; na naszym froncie niema już ani jednego oddziału, któryby nie był
opanowany przez bolszewików."