Lew Trocki

Historia Rewolucji Rosyjskiej -część 3


Rozdział 5

Lenin wzywa do powstania


Oprócz fabryk, koszar, wsi, frontu, sowietów rewolucja mia}a jeszcze jedno laboratorium: mózg Lenina. Zapędzony w podziemia konspiracji, zmuszony był on w ciągu 111 dni, od 6 lipca do 25 października, ograniczyć swe spotkania nawet z członkami Komitetu Centralnego. Pozbawiony bezpośredniego kontaktu z masami, odcięty od organizacji, Lenin tem więcej koncentruje swą myś] na głównych zagadnieniach rewolucji, sprowadzając je — co było dla niego w równej mierze potrzebą, jak i regułą — do podstawowych problemów marksizmu.
Główny argument demokratów, włączając najbardziej lewych, przeciw zagarnięciu władzy polegał na twierdzeniu, że masy pracujące okażą się niezdolne do opanowania aparatu państwowego. Takie same w istocie były obawy elementów oportunistycznych wewnątrz samej partji bolszewickiej. „Aparat państwowy!'1 Każdy drobnomieszczanin wychowany jest w duchu bojaźni przed mistycznym tworem, wznoszącym się ponad ludźmi i klasami. Wykształcony filister ma w kościach ten sam lek, co jego ojciec i dziad, sklepikarz czy zamożny chłop, przed wszechpotężnemi urzędami, w których rozstrzygają sie sprawy wojny i pokoju, w których wydają patenty handlowe, z których smagają biczami podatków, w których karzą, lecz czasem również ułaskawiają, w których legalizuje sie śluby i urodzenia, w których sama śmierć musi z szacunkiem postać w kolejce, zanim u?yska zatwierdzenie. Aparat państwowy! Zdjąwszy w myśli nietylko kapelusz, ale i buty, na końcach palców wchodzi drobnomieszczanin — czv nazywa się on Kiereński, Laval, Macdonald czy Hilferding — do świątyni bożyszcza, kiedy osobiste powodzenie czy okoliczności czynią go ministrem. Za łaskę tę nie może odwdzięczyć się inaczej, jak tylko uniżoną pokorą w stosunku do „aparatu państwowego". Rosyjscy radykalni inteligenci, którzy nawet w czasie rewolucji nie odważyli się wziąć udziału w rządach inaczej, jak za plecami utytułowanych obszarników i ludzi kapitału, ze strachem i oburzeniem spoglądali na bolszewików: ci uliczni agitatorzy, ci demagodzy chcą zawładnąć aparatem, państwa!
Gdy po walce z Korniłowem Sowiety, przy braku woli i całkowitej bezsilności oficjalnej demokracji, ocaliły rewo>-lucję, Lenin pisał: „Niechaj się uczą na tym przykładzie wszystkie niedowiarki. Niechaj zawstydzą się ci, którzy mówią: Nie mamy aparatu, któryby zastąpił stary aparat, siłą rzeczy skłaniający się do obrony burżuazji. Albowiem aparat ten istnieje. Są nim właśnie Sowiety. Nie bójcie się inicjatywy i samodzielności mas, zaufajcie rewolucyjnym organizacjom.' mas, — a zobaczycie we wszystkich dziedzinach życia państwowego tę samą siłę, wielkość i niezwyciężoną potęgę robotników i chłopów, jaką ujawnili oni w swej walce przeciw korniłowszczyźnie".
W pierwszych miesiącach swej nielegalności Lenin pisze książkę „Państwo i rewolucja", do której podstawowy ma-terjał zebrał jeszcze na emigracji i w latach wojny. Z tą samą. skrupulatnością, z jaką rozważał praktyczne zadania dnia, opracowuje teraz teoretyczne problemy państwa. Nie może inaczej: dla niego teorja jest rzeczywiście podstawą działania. Lenin ani przez chwilę nie stawia sobie przy tem za cel wniesienia do teorji nowego słowa. Przeciwnie, swej pracy nadaje nad wyraz skromny, rozmyślnie uczniowski charakter. Jego zadaniem jest przywrócenie prawdziwej „nauki marksizmu-o państwie'1.
Dzięki skrupulatnemu doborowi cytat i ich szczegółowej interpretacji polemicznej książka może się wydawać pedantyczną.... faktycznym pedantom, którzy pod analizą tekstów nie potrafią wyczuć potężnego pulsu myśli i woli. Przez samo-już postawienie klasowej teorji państwa na nowej, wyższej podstawie historycznej Lenin nadaje ideom Marksa nową konkretność, a więc i nowe znaczenie. Lecz olbrzymie znaczenie tej pracy o państwie zasadza si? na tem, że stanowi ona naukową introdukcję do największego w dziejach przewrotu. „Komentator'' Marksa przygotowywał swą partję do rewolucyjnego zdobycia szóstej części kuli ziemskiej.
Gdyby państwo można było poprostu przystosować do potrzeb nowego ustroju historycznego, nie byłoby rewolucyj. Tymczasem sama burżuazja dochodziła dotychczas do władzy nie inaczej, jak w drodze przewrotu. Teraz kolej na robotników. Lenin i w tej sprawie przywracał marksizmowi jego znaczenie teoretycznego narzędzia rewolucji proletariackiej.
Robotnicy nie potrafją opanować aparatu państwowego? Lecz idzie bynajmniej nie o to, — poucza Lenin, — by opanować starą machinę dla nowych celów: to jest reakcyjna utopja. Dobór ludzi w starym aparacie, ich wychowanie, ich stosunki wzajemne — wszystko to sprzeczne jest z historycz-nemi zadaniami proletariatu. Po zdobyciu władzy stary aparat należy nie rekonstruować, lecz 'rozbić doszczętnie. Czem go zastąpić? Sowietami. Z kierowników rewolucyjnych mas, z organów powstania staną się one organami nowego porządku państwowego.
W wirze rewolucji praca Lenina znajdzie mało czytelników: wydano ją też zresztą dopiero po przewrocie. Lenin opracowuje problem państwa przedewszystkiem dla uzyskania własnej pewności wewnętrznej i — dla przyszłości. Zachowanie ciągłości ideowej stanowiło jedną z jego nieustannych trosk. W lipcu pisze on do Kamieniewa: „Entre nous, jeżeli mnie ukatrupią, proszę Was o wydanie mego zeszytu ..Marksizm o państwie" (utkwił w Sztokholmie). Oprawiony jest w niebieska okładkę. Zebrane sa w nim wszystkie cytaty z Marksa i Engelsa, również z Kautskiego przeciw Panekoo-kowi. Zawiera szereg uwag i notatek. Trzeba sformułować. Myślę, że po tygodniowej pracy można będzie wydać. Uważam to za bardzo ważne, gdyż nietylko Plechanow i Kautsky zagmatwali sprawę. Warunek: wszystko to bezwzględnie pozostaje entre nous". Wódz rewolucji, prześladowany jako agent wrogiego mocarstwa i liczący się z możliwością zamachów ze strony wrogów, troszczy się o wydanie „niebieskiego" zeszytu z cytatami z Marksa-Engelsa: taki jest jego poufny testament. Słówko „ukatrupią" ma stanowić odtrutkę przeciw nienawistnemu patosowi: polecenie z samej swej istoty ma patetyczny charakter.
Lecz spodziewając się ciosu w plecy, Lenin sam przygotowywał si? do wymierzenia ciosu w pierś. W czasie, kiedy pomiędzy czytaniem gazet i pisaniem listów z instrukcjami porządkował otrzymany wreszcie ze Sztokholmu cenny zeszyt, życie nie stało w miejscu. Zbliżały się chwile, kiedy zagadnienie państwa należało rozwiązać praktycznie.
Natychmiast po obaleniu monarchji Lenin pisał z Szwajcarii: „...Nie jesteśmy blankistami, zwolennikami zagarnięcia władzy przez mniejszość'1... Tę samą myśl rozwijał po przyjeździe do Rosji. „Teraz jesteśmy w mniejszości, masy nara-zie nie ufają nam. Poczekamy... zwrócą sie one ku nam i wówczas, biorąc pod uwagę układ sił, powiemy: nasz czas nadsżedl". Sprawa zdobycia władzy stawiana była w pierwszych miesiącach jako sprawa zdobycia większości w sowietach.
Po lipcowym pogromie Lenin oświadczył: teraz władzę można zdobyć tylko drogą zbrojnego powstania, przyczem zapewne trzeba będzie opierać się nie na zdemoralizowanych przez ugodowców sowietach, lecz na komitetach fabrycznych; sowiety, jako organy władzy, trzeba będzie tworzyć odnowa po zwycięstwie. W rzeczywistości bolszewicy już po dwóch miesiącach wydarli sowiety ugodowcom. Istota błędu Lenina w tej sprawie jest w najwyższym stopniu charakterystyczna dla jego genjuszu strategicznego: najśmielsze swe plany opiera na najmniej pomyślnych przesłankach. Tak jak w kwietniu, jadąc przez Niemcy do Rosji, liczył, że z dworca trafi prosto do więzienia, jak 5 lipca mówił: „...(oni) wszystkich nas chyba powystrzelają", — tak teraz liczył: ugodow-cy nie pozwolą nam zdobyć większości w sowietach.
„Niema człowieka ba-rdziej bojaźliwego, niż ja, kiedy opracowuję plan wojenny •— pisa} Napoleon do generała Bertier'a, — wyolbrzymiam wszystkie niebezpieczeństwa i wszystkie możliwe niepowodzenia... Kiedy powziąłem decyzję, zapominam o wszystkiem prócz tego, co może zabezpieczyć powodzenie''. Jeżeli odrzucić pozs, wyrażającą się w słowie „bojaźliwość", to istotę myśli można w całości zastosować do Lenina. Rozwiązując zagadnienia strategji, zgóry cbdarzał przeciwnika własnem zdecydowaniem i daleko-wzrocznością. Taktyczne błędy Lenina były przeważnie ubocznemi produktami jego potężnej strategji. W danym zresztą wypadku wogóle trudno mówić o błędzie: kiedy diagnosta określa chorobę drogą kolejnych wyłączeń, jego hipotezy, poczynając od najgorszych, stanowią nie błędy, lecz metodę analizy.
Gdy tylko bolszewicy opanowali oba stołeczne sowiety, Lenin powiedział: „Nasz czas nadszedł''. W kwietniu i lipcu Lenin hamował; w sierpniu przygotowywał nowy etap teoretycznie; od połowy września nagli i przyśpiesza z całych sił. Teraz niebezpieczeństwo polega nie na wybieganiu naprzód, lecz na pozostawaniu wtyle. „Pod tym względem nic nie może być teraz przedwczesne".
W artykułach i listach do Komitetu Centralnego Lenin analizuje sytuację, wysuwając za każdym razem na pierwszy plan warunki międzynarodowe. Symptomy i fakty przebudzenia proletariatu europejskiego są dlań na tle wydarzeń wojny bezspornym dowodem, że bezpośrednie niebezpieczeństwo dla rewolucji rosyjskiej ze strony międzynarodowego imperializmu będzie się stale zmniejszało. Aresztowania socjalistów we Włoszech, a zwłaszcza rewolta we flocie niemieckiej, nakazują mu oznajmić największy przełom w całej sytuacji światowej: „Stoimy na progu światowej rewolucji ■proletarjackiej1'.
O tym wyjściowym punkcie Lenina historiografia epigonów woli milczeć: zarówno dlatego, że rachuby Lenina zostały napozór obalone przez wypadki, jak i dlatego, że, zgodnie z późniejszemi teoriami, rewolucja rosyjska winna być we wszelkich warunkach samowystarczalna. Tymczasem leninowska ocena sytuacji międzynarodowej była daleka od ■wszelkich złudzeń. Symptomy, które Lenin obserwował przez sito cenzury wojennej wszystkich krajów, rzeczywiście zwiastowały nadciąganie burzy rewolucyjnej. W mocarstwach centralnych wstrząsnęła ona starym gmachem aż po fundamenty. Lecz również i w krajach zwycięskich, w Anglji i we Francji, nie mówiąc już o Włoszech, na długo pozbawiła ona klasy pracujące swobody działania. Przeciw mocnej, konserwatywnej, pewnej siebie kapitalistycznej Europie izolowana i niedostatecznie jeszcze ugruntowana rewolucja proletariacka w Rosji nie mogłaby przetrwać nawet kilku miesięcy. Lecz tej Europy już nie było. Rewolucja na Zachodzie nie postawiła wprawdzie u władzy proletariatu, — reformiści uratowali ustrój burżuazyjny, — okazała się jednak dostatecznie potężną, by obronić Republikę Sowiecką w pierwszym, najbardziej niebezpiecznym okresie jej istnienia.
Głęboki internacjonalizm Lenina wyrażał się nietylko w tem, że ocenę sytuacji międzynarodowej stawiał zawsze na pierwszem miejscu; samo zdobycie władzy w Rosji rozpatrywał on przedewszystkiem jako bodziec dla rewolucji europejskiej, która — jak nieraz powtarzał — musi mieć bez porównania większe znaczenie dla losów ludzkości, niż rewolucja w zacofanej Rosji. Z jakim sarkazmem biczuje tych bolszewików, którzy nie rozumieją swego międzynarodowego obowiązku: „Uchwalimy rezolucję, wyrażającą sympatię powstańcom niemieckim, — szydzi, — i odrzucimy powstanie w Rosji. Będzie to prawdziwy rozumny internacionalizm!"
W czasie Narady Demokratycznej Lenin pisze do KC: „Uzyskawszy większość w obydwu Sowietach stołecznych... l)olszewicy mogą i powinni wziąć władzę państwową w swe ręce..." Fakt, że większość delegatów chłopskich odpowiednio skompletowanej Narady Demokratycznej głosowała przeciw koalicji z kadetami, miał w jego oczach decydujące znaczenie: chłopu, który nie chce sojuszu z burżuazją, nie pozostanie nic innego, jak tylko popierać bolszewików. „Lud ma dość wahań mieńszewików i eserów. Tylko nasze zwycięstwo w stolicach pociągnie chłopów za nami." Zadania partji: „Na porządku dziennym postawić zbrojne powstanie w Piotrogro-dzie i Moskwie, zdobycie władzy, obalenie rządu..." Nikt dotąd nie stawiał zadania przewrotu tak władczo i jasno.
Lenin bacznie obserwuje wszystkie wybory i głosowania w kraju, skrupulatnie dobierając cyfry, które mogą rzucić światło na rzeczywisty układ sił. Napoły anarchistyczna obojętność w stosunku do statystyki wyborczej' spotykała się z jego strony tylko z pogardą. Lenin nigdy jednak nie utożsamiał wskaźników parlamentaryzmu z rzeczywistym układem sił: zawsze wprowadzał poprawkę, dotyczącą akcji bezpośredniej. „...Siła rewolucyjnego proletariatu z punktu widzenia oddziaływania na masy i porywania ich do walki — przypomina — jest bez porównania większa w walce pozaparlamentarnej, niż w walce parlamentarnej. Jest to spostrzeżenie bardzo ważne dla zagadnienia wojny domowej'1.
Swem bystrem okiem Lenin pierwszy dostrzegł, że ruch agrarny przeszedł w decydującą fazę, i natychmiast wyciągnął z tego należyte wnioski. Chłop nie chce już więcej czekać, podobnie jak i żołnierz. „W obliczu takiego faktu, jak ruch chłopski — pisze Lenin w końcu września — wszystkie pozostałe symptomy polityczne, nawet gdyby przeczyły temu dojrzewaniu kryzysu ogólno - narodowego, nie miałybyi najmniejszego znaczenia1'. Sprawa rolna jest fundamentem rewolucji. Zwycięstwo rządu nad powstaniem chłopskiem byłoby „pogrzebem rewolucji"... Nie trzeba spodziewać sie bardziej sprzyjających warunków. Nastąpifa godzina czynów. „Kryzys dojrzał. Cała przyszłość rewolucji rosyjskiej została postawiona na kartę. Cala przyszłość międzynarodowej socjalistycznej rewolucji robotniczej została postawiona na kartę. Kryzys dojrzał".
Lenin wzywa do powstania. Z każdego prostego, prozaicznego, niekiedy szorstkiego wiersza bije najwyższe napięcie namiętności. „Rewolucja zginie, — pisze na początku października do piotrogrodzkiej konferencji partji, — jeżeli rząd Kiereńskiego nie zostanie przez proletariuszów i żołnierzy obalony w najbliższej przyszłości... Należy zmobilizować wszystkie siły, by przekonać robotników i żołnierzy o bezwzględnej konieczności zaciętej, ostatniej, decydującej walki o obalenie rządu Kiereńskiego''.
Lenin nieraz mówił, że masy są bardziej lewe, niż partia. Wiedział, że partia jest bardziej lewa od swej górnej warstwy „starych bolszewików". Zbyt dobrze znał wewnętrzne ugrupowania i nastroje w KC, by oczekiwać z jego strony .jakichkolwiek ryzykownych kroków; obawiał się natomiast bardzo przesadnej ostrożności, kunktatorstwa, przeoczenia jednej z tych historycznych sytuacyj, które są przygotowywane przez dziesięciolecia. Lenin nie dowierza KC — bez Lenina: w tem zawiera się klucz do jego listów z podziemi konspiracji. Nieufność Lenina bynajmniej nie jest nieuzasadniona.
W większości wypadków zmuszony do wypowiadania się już po powzięciu decyzji w Piotrogrodzie, Lenin stale krytykuje politykę KC od lewej strony. Opozycja jego rozwija się na tle zagadnienia powstania, lecz nie ogranicza się tylko do niego. Lenin uważa, że KC poświęca zbyt wiele uwagi ugodowemu Komitetowi Wykonawczemu, Naradzie Demokratycznej i wogóle krzątaninie parlamentarnej w wierzchołkach sowieckich. Ostro występuje przeciw propozycji bolszewików wyłonienia koalicyjnego prezydjum w Sowiecie piotrogrodz-kim. Piętnuje „haniebną" uchwalę wzięcia udziału w Parlamencie Tymczasowym. Oburzony jest opublikowaną w końcu września listą kandydatów bolszewickich do Zgromadzenia Narodowego: zbyt wielu inteligentów, za mało robotników. „Posyłać do Zgromadzenia Ustawodawczego tylu mówców i literatów, to znaczy iść utartym szlakiem oportunizmu i szowinizmu. Jest to niegodne III Międzynarodówki''. W dodatku, wśród kandydatów jest zbyt wielu nowych, niewypró-bowanych w walce członków partji. Lenin uważa za sto-v/ne zrobić zastrzeżenie: „Jest zrozumiałe samo przez się, że... niktby nie kwestionował takiej naprzykład kandydatury, jak L. D. Trocki, gdyż po pierwsze, Trocki odrazu po przyjeździe stanął na stanowisku internacjonalisty; po drugie, walczył wśród międzyrejonowców o połączenie; po trzecie, w ciężkie dni lipcowe stanął na wysokości zadania i okazał się oddanym stronnikiem partji rewolucyjnego proletariatu. Rzecz jasna, że nie można tego powiedzieć o wielu umieszczonych na liście wczorajszych członkach partji..."
Możnaby odnieść wrażenie, że powróciły dni kwietniowe. Lenin znów jest w opozycji do Komitetu Centralnego. Sprawy postawione są inaczej, lecz ogólny duch jego opozycji jest ten sam: KC jest zbyt bierny, zbyt poddaje się opinji publicznej kół inteligenckich, jest nastrojony zbyt kompromisowo w stosunku do ugodowców; a co najważniejsza, odnosi się zbyt. obojętnie, fatalistycznie, nie po bolszewicku do zagadnienia powstania zbrojnego.
Od słów czas przejść do czynów: „Partja nasza odbywa teraz na Naradzie Demokratycznej faktyczny swój zjazd, i zjazd ten musi zadecydować czy chce, czy nie chce, o losach rewolucji''. Możliwa zaś jest tylko jedna decyzja: powstanie zbrojne. W tym pierwszym liście o powstaniu Lenin dodaje jeszcze omówienie: „Idzie nie o ,.dzień'' powstania, nie 0 „moment" jego w wąskiem znaczeniu. O tem zadecyduje tylko wspólny głos tych, którzy stykają się z robotnikami i żołnieirzami, z masami". Lecz już po dwóch - trzech dniach (listy w tym okresie pisane były bez dat — nie przez zapomnienie, lecz ze względów konspiracyjnych) Lenin pod wrażeniem gnicia Narady Demokratycznej nalega na natychmiastowe przejście do czynów i jednocześnie nakreśla plan praktyczny.
„Musimy natychmiast skonsolidować na Naradzie Demokratycznej frakcję bolszewików, nie uganiając się za liczebnością... Musimy ułożyć krótką deklarację bolszewizmu... Musimy całą naszą frakcję skierować do fabryk i koszar. Jednocześnie, nie tracąc ani chwili, musimy zorganizować sztab oddziałów powstańczych, rozdzielić siły, skierować wierne pułki do najważniejszych punktów, otoczyć Aleksandrynkę (teatr, w którym obradowała Narada Demokratyczna), zająć twierdzę Piotropawłowską, aresztować Sztab Generalny i Rząd, wysłać naprzeciw junkrom i dzikiej dywizji takie oddziały, które raczej zginą, lecz nie pozwolą nieprzyjacielowi posunąć się ku centralnym punktom miasta. Musimy zmobilizować uzbrojonych robotników, wezwać ich do ostatniego zaciętego boju, zająć zmiejsca telegraf i telefon, ulokować nasz sztab powstańczy przy centralnej stacji telefonicznej, połączyć z nim telefonicznie wszystkie fabryki, wszystkie pułki, wszystkie punkty zbrojnej walki i t. d." Sprawa terminu nie jest już uzależniona od „powszechnego głosu tych, którzy stykają się z masami". Lenin proponuje rozpocząć natychmiast działania: opuścić, stawiając ultimatum, teatr Aleksandryjski, by wrócić doń na czele uzbrojonych mas. Druzgocący cios winien być wymierzony nietylko w Rząd, lecz jednocześnie w najwyższy organ ugodowców.
„...Lenin, który w listach prywatnych żądał aresztowania Narady Demokratycznej, — pisze Suchanow, — w prasie, jak wiemy, proponował „kompromis'': niechaj całą władzę obejmą mieńszewicy i eserzy, a dalej — zobaczymy, co powie Zjazd Sowietów... To samo wytrwale przeprowadzał również Trocki na Naradzie Demokratycznej i dokoła niej". Suchanow widzi podwójną grę tam, gdzie o niej nawet nie myślano. Lenin proponował ugodowcom kompromis natychmiast po zwycięstwie nad Korniłowem, w pierwszych dniach września. Wzruszywszy ramionami, ugodowcy odrzucili jego propozycję. Naradę Demokratyczną przeistoczyli w osłonę nowej koalicji z kadetami przeciw bolszewikom. Możliwość porozumienia odpadała tem samem definitywnie. Zagadnienie władzy mogła rozstrzygnąć odtąd tylko otwarta walka. Sucha-now łączy w jedno dwa stadja, z których pierwsze poprzedzało drugie o dwa tygodnie i warunkowało je politycznie.
Jeżeli jednak powstanie wypływało w sposób nieunikniony z nowej koalicji, to ostrością zwrotu Lenin zaskoczył nawet wierzchołki własnej partji. Skonsolidować na podstawie jego listu frakcję bolszewicką na Naradzie, choćby nawet „nie uganiając się za liczebnością", było rzeczą wyraźnie niemożliwą. Nastrój frakcji był taki, że 70 głosami przeciw 50 odrzuciła bojkot Parlamentu Tymczasowego, to jest pierwszy krok w stronę powstania. W samym KC plan Lenina zupełnie nie znalazł poparcia. Cztery lata później, na wieczorze wspomnień, Bucharin z właściwem mu wyolbrzymianiem i anegdotami, w zasadzie jednak wiernie odmalował ten epizod. „List (Lenina) był napisany nadzwyczaj mocno i groził nam wsz.slkiemi karami (?). Wszyscyśmy osłupieli. Nikt nie stawiał jeszcze sprawy tak ostro. Narazie zapanowała konsternacja. Potem, po naradzie, powzięto decyzję. Być może, był to jedyny wypadek w historji naszej partji, kiedy KC jednogłośnie postanowił spalić list Lenina... Chociaż wierzyliśmy, że w Piotrogrodzie i Moskwie bezwarunkowo uda się nam opanować władzę, uważaliśmy jednak, że na prowincji nie zdo-łamy się jeszcze utrzymać, że po objęciu władzy i rozpędzeniu Narady Demokratycznej nie zdołamy umocnić się w całej pozostałej Rosji".
Spalenie kilku odpisów listu, wywołane względami kon-spiracyjnemi, w rzeczywistości zostało postanowione nie je dnogłośnie, lecz sześcioma głosami przeciw czterem przy sześciu wstrzymujących się. Jeden egzemplarz szczęśliwie ocalał dla historji. Prawdziwe jednak w opowiadaniu Bucha rina jest to, że wszyscy członkowie KC, z różną wprawdzie motywacją, odrzucili wniosek Lenina: jedni sprzeciwiali się powstaniu wogóle, drudzy uważali, że moment Narady jest najmniej dogodny, inni znów poprostu wahali się i wyczeki ■
wali.
Napotkawszy na bezwzględny opór, Lenin knuje swego rodzaju spisek ze Smilgą, który również znajduje się w Fin-landji i w charakterze przewodniczącego Krajowego Komitetu Sowietów skupia w swych rękach niemałą władzę realną. Smilga stał w 1917 roku na skrajnie lewem skrzydle partji i już w lipcu skłonny był doprowadzić walkę do rozstrzygnięcia: przy zwrotach polityki Lenin zawsze znajdował ludzi, na których mógł się oprzeć. 27 września Lenin pisze do Smil-gi obszerny list: „...Co my robimy? Tylko rezolucje uchwalamy? Tracimy czas, wyznaczamy „terminy'' (20 października — zjazd sowietów, — czyż nie jest śmieszne takie odkładanie? Czyż nie jest śmieszne polegać na tem?) Systematycznej pracy w kierunku przygotowania sił zbrojnych dla obalenia Kiereńskiego bolszewicy nie prowadzą... Trzeba poprowadzić agitację wewnątrz partji, by zmienić jej niepoważny stosunek do powstania zbrojnego... Następnie co do waszej roli... Stworzyć tajny komitet z najbardziej pewnych wojskowych, omówić z nimi wszechstronnie, zebrać (i sprawdzić samemu) jaknajdokładniejsze dane o składzie i rozlokowaniu wojsk pod Pitrem i w Pitrze, o przewozie wojsk fin-landzkich do Pitra, o ruchu floty i t. d.1' Lenin domaga się poprowadzenia „systematycznej propagandy wśród kozaków, znajdujących się tu, w Finlandii... Należy zbadać wszystkie informacje o rozlokowaniu kozaków i zorganizować wysyłanie do nich oddziałów agitacyjnych z najlepszych sił marynarzy i żołnierzy Finlandii". Wreszcie: „Celem należytego przygotowania umysłów trzeba puścić w obieg takie hasło: cała władza winna przejść niezwłocznie w ręce Sowietu pio-trogrodzkiego, który przekaże ją Zjazdowi Sowietów. Pocóż mamy znosić jeszcze trzy tygodnie wojny i korniłowowskich przygotowań Kiereńskiego?''
Mamy przed sobą nowy plan powstania: „Tajny komitet z najbardziej zaufanych wojskowych'1 w Helsingforsie jako sztab bojowy; znajdujące się w Finlandji wojska rosyjskie jako siła bojowa: „wydaje się, że jedyne, co możemy mieć całkowicie w naszych rękach i co odgrywa poważną rolę wojenną, to wojska finlandzkie i flota bałtycka". Lenin planuje więc w ten sposób wymierzenie głównego ciosu w Rząd z poza Piotrogrodu. Jednocześnie konieczne jest „należyte przygotowanie umysłów1', aby obalenie Rządu siłami zbrojnemi Finlandji nie zaskoczyło Sowietu piotrogrodzkiego: przed Zjazdem Sowietów on musi przejąć władzę.
Nowy szkic planu, zarówno jak i poprzedni, nie został urzeczywistniony. Nie przeszedł jednak bez śladu. Agitacja w dywizjach kozackich szybko dała rezultaty: słyszeliśmy o tem od Dybienki. Współudział marynarzy bałtyckich w de-cydującem uderzeniu w Rząd zosta} uwzględniony również w powziętym później planie. Lecz nie to jest najważniejsze: krańcowo zaostrzonem postawieniem sprawy, Lenin nie pozwalał nikomu na uchylanie się i lawirowanie. To, co było przedwczesne, jaka bezpośredni wniosek taktyczny, stawało się celowe, jako sprawdzian nastrojów w Komitecie Centralnym, jako poparcie zdecydowanych przeciw wahającym sie, jako dodatkowe pchnięcie w lewo.
Lenin starał się wszelkiemi środkami, jakiemi mógł dysponować w swej konspiracyjnej izolacji, by kadry partji wyczuty zaostrzenie sytuacji i siłę naporu mas. Wzywał do swej kryjówki poszczególnych bolszewików, indagował ich skrupulatnie, sprawdzał słowa i czyny kierowników, okólnemi drogami rzucał swe hasła do partji, w doły, wgłąb, by postawić KC wobec konieczności działania i doprowadzenia sprawy do końca.
Nazajutrz po wysłaniu listu do Smilgi, Lenin pisze przytoczony już wyżej artykuł p. t. „Kryzys dojrzał", kończąc go czemś w rodzaju wypowiedzenia wojny KC. „Trzeba... przyznać, że w naszym KC i w górach partji istnieje prąd czy też opinja, wypowiadająca się za czekaniem na Zjazd Sowietów, przeciw natychmiastowemu objęciu władzy, przeciw natychmiastowemu powstaniu". Prąd ten należy zwalczyć za wszelką cenę. „Wpierw zwyciężcie Kiereńskiego, potem zwołujcie Zjazd'1. Tracić czas w oczekiwaniu Zjazdu Sowietów — to „zupełny idjotyzm albo poprostu zdrada..." Do Zjazdu, wyznaczonego na 20-ty, zostało przeszło dwadzieścia dni: „Tygodnie, a nawet dni decydują teraz o wszystkiem". Odwlekać rozwiązanie — to znaczy tchórzliwie wyrzekać się powstania, gdyż w czasie Zjazdu zdobycie władzy stanie się niemożliwe: „Skoncentrują kozaków na dzień głupio wyznaczonego powstania".
Sam już ton listu wskazuje, jak zgubnem wydawało się się Leninowi kunktatorstwo piotrogrodzkiego kierownictwa. Nie ogranicza się on jednak tym razem do bezlitosnej krytyki i na znak protestu zgłasza ustąpienie z KC Motywy: KC nie odezwał się od początku Narady na jego nalegania w sprawie zagarnięcia władzy; redakcja organu partyjnego (Stalin) drukuje jego artykuły z rozmyślną zwłoką, wykreślając z nich ustępy, wskazujące na tak „jaskrawe błędy bolszewików, jak haniebna uchwała wzięcia udziału w Parlamencie Tymczasowym" i t. d. Polityki tej Lenin nie może osłaniać przed partją : „Zmuszony jestem wnieść prośbę o zwolnienie mnie z KC, co też czynię, i pozostawić sobie swobodę agitacji w dołach partji i na zjeździe partji".
Z dokumentów nie widać, jaki dalszy obrót formalny przybrała ta sprawa. Z KC Lenin w każdym razie nie ustąpił. Oświadczeniem o wystąpieniu, które u niego w żadnym razie nie mogło być owocem chwilowego rozdrażnienia, Lenin otwarcie pozostawiał sobie możność uwolnienia się w razie potrzeby od wewnętrznej dyscypliny Komitetu Centralnego: mógł nie wątpić, że tak, jak i w kwietniu, bezpośrednie zwrócenie się jego do dołów zapewni mu zwycięstwo. Jednak droga otwartego buntu przeciw KC wymagała przygotowania nadzwyczajnego zjazdu partji, a więc — czasu; lecz właśnie czasu nie było dość. Trzymając w rezerwie swe oświadczenie o ustąpieniu, nie wychodząc jednak całkowicie z granic legalności partyjnej, Lenin z większą już swobodą rozwija atak wzdłuż wewnętrzno - partyjnych linij operacyjnych. Swoje listy do KC skierowuje on nietylko do Komitetów Piotrogrodzkiego i Moskiewskiego, lecz również podejmuje kroki, by odpisy ich dostawały się do rąk najbardziej zaufanych aktywistów dzielnicowych. Na początku października, już omijając KC, Lenin pisze bezpośrednio do Komitetów Piotrogrodzkiego i Moskiewskiego: „Bolszewicy nie mają prawa czekać na Zjazd Sowietów, winni wystąpić natychmiast... Zwlekanie jest przestępstwem. Czekanie na Zjazd Sowietów — to dziecinna zabawa w formalistyks, haniebna zabawa w formalistykę, zdrada rewolucji". Z punktu widzenia stosunków hierarchicznych postępowanie Lenina nie było zupełnie bez zarzutu. Lecz szło o coś więcej, niż względy dyscypliny formalnej.
Jeden z członków wyborgskiego komitetu dzielnicowego, Swiesznikow, wspomina: „A lljicz ze swej kryjówki ciągle pisał i pisał, i nam w komitecie dzielnicowym Nadieżda Kon-stantynowna (Krupska) bardzo często czytała te rękopisy... Płomienne słowa wodza wzmagały naszą siłę. Pamiętam jak dzisiaj pochyloną postać Nadzieżdy Konstantynowny w jednym z pokojów zarządu dzielnicowego, w którym pracowały maszynistki, skrupulatnie sprawdzającą odpis z oryginałem, i tuż koło niej — „Stryjka" i „Żenię'', proszących o odpisy". Stryjek i Żenią — to stare przezwiska konspiracyjne dwóch kierowników dzielnicy. „Niedawno — opowiada funk-cjonarjusz dzielnicowy Naumow — otrzymaliśmy od Iljicza list, który mieliśmy przekazać Kace... List przeczytaliśmy i aż dech nam zaparło. Okazuje się, że Lenin dawno już stawia przed KC sprawę powstania. Narobiliśmy hałasu, zaczęliśmy naciskać". Tego właśnie trzeba było.
W pierwszych dniach października Lenin wzywa piotro-grodzką konferencję partyjną, by wypowiedziała się stanowczo za powstaniem. Z jego inicjatywy konferencja „prosi usilnie KC o przedsięwzięcie wszystkich koniecznych środków dla poprowadzenia nieuniknionego powstania robotników, żołnierzy i chłopów". W tem jednem zdaniu zawarte są dwie osłonki, prawna, i dyplomatyczna: o „poprowadzeniu nieuniknionego powstania", zamiast o bezpośredniem przygotowywaniu powstania, mówi się dlatego, by nie dać zbyt dobrych atutów prokuraturze; konferencja „prosi KC", nie żąda i nie protestuje — jest to oczywisty hołd dla prestiżu najwyźszej instytucji partyjnej. Inna jednak rezolucja, napisana również przez Lenina, mówi już bardziej otwarcie: „...w górach partji dają się zauważyć wahania, jakgdyby lęk przed walką 0 wfadzę, skłonność do zastąpienia tej walki rezolucjami, protestami i zjazdami". To już jest niemal jawne wzywanie partji do przeciwstawienia się KC Lenin nie łatwo decydował się na takie kroki. Lecz szło o losy rewolucji, i wszystkie inne względy usuwały się na drugi plan. 8 października Lenin zwraca się do bolszewickich delegatów na mający się odbyć zjazd sowietów ziem pomocnych: „Nie wolno czekać na Wszechrosyjski Zjazd Sowietów, który Centralny Komitet Wykonawczy może odwlec i do listopada, nie wolno zwlekać i pozwalać Kiereńskiemu na sprowadzanie nowych korniłowowskich oddziałów". Zjazd Północny, na którym reprezentowane są Finlandja, flota i Rewel, winien wziąć na siebie inicjatywę „natychmiastowego marszu na Piotrogród". Bezpośredni apel do powstania zwrócony jest tym razem do przedstawicieli kilkudziesięciu Sowietów. Apel pochodzi od samego Lenina: uchwały partji niema, najwyższa instancja partyjna nie wypowiedziała się jeszcze.
Trzeba było mieć bardzo wielkie zaufanie do proletariatu i do partji, ale też obdarzać poważną nieufnością Komitet
Centralny, by pomimo niego, na własną odpowiedzialność, z konspiracyjnej kryjówki, przy pomocy małych, drobnem pismem pokrytych kartek papieru listowego, wszcząć agitację za zbrojnym przewrotem. Jakżeż mogło się zdarzyć, że Lenin, który był, jak wiadomo, izolowany w kołach kierowniczych własnej partji na początku kwietnia, jest w tem samem środowisku jakby znów odosobniony we wrześniu i na początku października? Nie można tego zrozumieć, jeżeli się wierzy niemądrej legendzie, przedstawiającej historję bolszewizmu, jako emanację czystej idei rewolucyjnej. W rzeczywistości bolszewizm rozwijał się w określonem środowisku spolecznem, ulegając różnym jego oddziaływaniom, między innemi również wpływowi otoczenia drobnomieszczańskiego i zacofania kulturalnego. Do każdej nowej sytuacji partja przystosowywała się nie inaczej, jak drogą kryzysu wewnę
trznego.
Aby przedstawić ostrą walkę przedpaździernikową w kierowniczych kołach bolszewickich w prawdziwem świetle, należy znów powrócić do tych procesów zachodzących w partji, o których mowa już była w pierwszym tomie niniejszej pracy. Jest to tem konieczniejsze, że właśnie teraz frakcja Stalina czyni niesłychane wysiłki, i to w skali międzynarodowej, aby zatrzeć w pamięci historycznej wszelkie wspomnienie o tem, jak w rzeczywistości przygotowany i dokonany został przewrót październikowy.
W latach poprzedzających wojnę światową bolszewicy nazywali siebie w prasie legalnej „konsekwentnymi demokratami". Pseudonim ten nie został wybrany przypadkowo. Hasła rewolucyjnej demokracji bolszewizm, i tylko bolszewizm, odważnie doprowadzał do końca. Lecz w prognozie rewolucji nie posuwał się dalej, niż demokraci. Wojna zaś, która demokrację burżuazyjną związała nierozerwalnemi węzłami z imperializmem, ostatecznie ujawniła, ż.e program „demokracji konsekwentnej'' może być zrealizowany tylko przez rewolucję proletariacką. Kogo z pośród bolszewików wojna o tem nie pouczyła, tego rewolucja niechybnie musiała zaskoczyć i przeistoczyć w lewego sojusznika burżuazyjnej demokracji.
Tymczasem staranne zbadanie materiałów, charakteryzujących życie partji podczas wojny i na początku rewolucji, pomimo ich wyraźnej i nieprzypadkowej niepełności. poczynając zaś od 1923 roku — również rosnącej tendencyjności — wykazuje, jak bardzo cofnęła się ideowo górna warstwa bolszewików podczas wojny, kiedy normalne życie partji faktycznie ustało. Przyczyna tego cofnięcia się jest dwojaka: oderwanie się od mas i oderwanie od emigracji, t. j. przede-wszystkiem od Lenina, i jako rezultat tego: izolacja i pro-wincionalizm.
Ani jeden z pośród starych bolszewików w Rosji, pozostawionych samym sobie, nie sformułował w ciągu całej wojny nawet jednego dokumentu, któryby można było iroz-patrywać choćby jako mały kamień przydrożny na drodze od Drugiej Międzynarodówki do Trzeciej. „Zagadnienia pokoju, przyszłej rewolucji, rola partji w przyszłym Rządzie Tymczasowym i t. p. — pisał przed kilku laty jeden ze starych członków partji, Antonow - Saratowski — zarysowywały się przed nami bardzo mętnie albo też wcale nie wchodziły w zakres naszego myślenia". Nie opublikowano dotąd ani jednej pracy, ani jednej stronicy pamiętnika, ani jednego listu, w którychby Stalin, Mołotow czy inni z pośród dzisiejszych przywódców choćby tylko mimochodem, choćby pobieżnie formułowali swoje poglądy na perspektywy wojny i rewolucji. Nie znaczy to oczywiście, że „starzy bolszewicy" wogóle nic nie pisali o tych sprawach w latach wojny, upadku socjaldemokracji i przygotowywania rewolucji rosyjskiej; wydarzenia historyczne zbyt władczo .domagały się odpowiedzi, więzienia zaś i zesłanie pozostawiały dość wolnego czasu dla rozmyślań i korespondencji. Lecz we wszystkiem, co napisano na te tematy, nie można znaleźć nic, coby choć z trudem można było interpretować jako zbliżenie się do idej rewolucji październikowej. Wystarczy powołać się na to, że Instytut Historji Partji jest pozbawiony możności wydrukowania choćby jednego wiersza, który wyszedł z pod pióra Stalina w latach 1914 — 17, i zmuszony jest chować starannie najważniejsze dokumenty z marca 1917 roku. W oficjalnych biografiach większości przedstawicieli rządzącej dziś warstwy lata wojny widnieją jako puste miejsca. Taka jest naga prawda.
Jeden z młodych historyków, Bajewski, któremu specjalnie powierzono zadanie wykazania, jak wierzchołki partyjne rozwijały się w czasie wojny w kierunku rewolucji proletariackiej, pomimo ujawnionej przez się giętkości sumienia naukowego, nie zdołał wycisnąć z materjałów nic poza nastę-pującem anemicznem oświadczeniem: „Nie można zrekonstruować przebiegu tego procesu, niektóre jednak dokumenty i wspomnienia niewątpliwie dowodzą, że podziemne poszukiwania myśli partyjnej w kierunku kwietniowych tez Lenina istniały..."
Jakgdyby chodziło o podziemne poszukiwania, a nie o naukowe oceny i programy polityczne!
Petersburska „Prawda'' usiłowała na początku rewolucji zająć stanowisko internacjonalistyczne, coprawda pełne sprzeczności, gdyż nie wybiegające poza ramy demokracji burżuazyjnej. Przybyli z zesłania bolszewicy, cieszący się autorytetem, odrazu nadali organowi centralnemu kierunek demokratyczno - patriotyczny. Kalinin, broniąc się przed zarzutem oportunizmu, przypomniał 30 maja: „Weźmy naprzy-kład „Prawdę". Z początku „Prawda" prowadziła jedna politykę. Przyjechali Stalin, Mołotow, Kamieniew i zawrócili ster „Prawdy" w inną stronę".
„Trzeba powiedzieć otwarcie, — pisał przed kilku laty Mołotow, —■ w partji nie było jasności i zdecydowania, jakich wymagał moment rewolucyjny... Agitacja i cała rewolucyjna działalność partji pozbawione były trwałej Jpodstawy, albowiem myśl nie doszła jeszcze do śmiałych wniosków o konieczności bezpośredniej walki o socjalizm i rewolucję socjalistyczną''. Przełom nastąpił dopiero w drugim miesiącu rewolucji. „Z chwilą przybycia Lenina do Rosji w kwietniu 1917 roku, — stwierdza Mołotow, — nasza partja poczuła mocny grunt pod nogami... Do tej chwili^ partja tylko słabo, niepewnie, poomacku szukała swej drogi".
Dojść a priori do idej rewolucji październikowej można było nie na Syberji. nie w Moskwie, nawet nie w Piotrogrodzie, lecz tylko na skrzyżowaniu światowych dróg historycznych. Zadania opóźnionej rewolucji burżuazyjnej musiały skrzyżować się z perspektywami światowego ruchu proletariackiego, aby okazało się w Rosji rzeczą możliwą wysunięcie programu dyktatury proletariatu. Potrzebny był wyższy punkt obserwacyjny, nie narodowy, lecz międzynarodowy horyzont, nie mówiąc już o poważniejszem uzbrojeniu, niż to, jakiem dysponowali tak zwani rosyjscy praktycy partji.
Obalenie monarchii otwierało w ich oczach erę „wolnej", republikańskiej Rosji, w której za przykładem krajów zachodnich zamierzali wszcząć walkę o socjalizm. Trzej starzy bolszewicy — Ryków, Skworcow i Wegman — telegrafowali w marcu z Tomska: „z polecenia uwolnionych przez rewolucję socjaldemokratów kraju Narymskiego": „Witamy odrodzoną .Prawdę", która z takim sukcesem wychowała kadry rewolucyjne dla wywalczenia wolności politycznej. Wyrażamy głębokie przekonanie, że uda się jej zjednoczyć te kadry dokoła swego sztandaru dla dalszej walki w imię rewolucji narodowej". Z tego kolektywnego telegramu przemawia cały światopogląd: dzieli go przepaść od kwietniowych tez Lenina. Przewrót lutowy odrazu przeobraził kierowniczą warstwę partji z Kamieniewem, Rykowem, Stalinem na czele w demokratycznych stronników obrony kraju, którzy rozwijali się przytem na prawo, w kierunku zbliżenia z mieńszewikami. Przyszły historyk partji Jarosławski, przyszły szef Centralnej Komisji Kontrolującej Ordżonikidze, przyszły przewodniczący ukraińskiego CKW Pietrowski, wydawali w marcu w ścisłym związku z mieńszewikami, w Jakucku, pismo „Socjaldemokrata", stojące na granicy pomiędzy patriotycznym reformizmem a liberalizmem: w późniejszych latach wydawnictwo to gorliwie zbierano i niszczono.
„Trzeba przyznać otwarcie, ■— pisał, kiedy jeszcze takie rzeczy pozwalano pisać, Angarski, jeden z przedstawicieli tej warstwy, — że ogromna liczba starych bolszewików do kwietniowej konferencji partji trzymała się starych poglądów bolszewickich z 1905 roku i żę odstępowanie od tych poglądów, ich likwidacja nie odbywały się tak łatwo". Należałoby tylko dodać, że idee 1905 roku przestały być w 1917 roku „staremi poglądami bolszewickiemi" i stawały się ideami patriotycznego reformizmu.
„Tezom kwietniowym Lenina, — głosi oficjalne wydawnictwo historyczne — poprostu nie powiodło się w Komitecie Petersburskim. Za temi tezami, które stworzyły epokę, wypowiedziało się tylko dwóch przeciw trzynastu, przy jednym wstrzymującym się od głosowania". „Wywody Lenina wydawały się zbyt śmiałe nawet jego najbardziej entuzjastycznym stronnikom'', — pisze Podwojski. Wystąpienia Lenina — zdaniem Komitetu Piotrogrodzkiego i Organizacji Wojskowej — „skazały partję bolszewicką na odosobnienie-i przez to, oczywiście, krańcowo pogorszyły położenie proletariatu i partji''.
Stalin w końcu marca występował za obroną wojenną, za warunkowem poparciem Rządu Tymczasowego, za pacyfistycznym manifestem Suchanowa, za połączeniem z partją Ceretellego. „Na tem Mednem stanowisku — przyznaje retrospektywnie sam Stalin w 1924 roku — stałem wówczas wraz z innymi towarzyszami partyjnymi i porzuciłem je całkowicie dopiero w połowie kwietnia, przyłączając się do tez Lenina. Potrzebna była nowa orjentacja. Tę nową orjentację dal partji Lenin w swych słynnych tezach kwietniowych...'1
Kalinin nawet jeszcze w końcu kwietnia był zwolennikiem bloku wyborczego z mieńszewikami. Na piotrogrodzkiej konferencji miejskiej Lenin mówił: „Stanowczo występuję przeciw Kalininowi, gdyż blok z... szowinistami jest nie do pomyślenia... Jest to zdrada socjalizmu1'. Nastroje Ka-linina nie były wyjątkiem nawet w Piotrogrodzie. Na konferencji mówiono: „Połączeniowa odurzenie rozwiewa się pod wpływem Lenina".
Na prowincji opór w stosunku do tez Lenina utrzymał się znacznie dłużej, w szeregu gubernij — niema' dn Października. Według opowiadania kijowskiego robotnika Siwcowa „idee, zawarte w tezach (Lenina), nie odrazu zostały Drzyję-te przez całą kijowską organizację bolszewików. Wielu towarzyszy, m. in. również G. Pjatakow, nie zgadzało się z tezami..." Charkowski kolejarz Morgunow opowiada: „Starzy bolszewicy Dosiadali wielki wpływ w kolejarskich masach... wielu z pośród starych bolszewików nie wchodziło w skład naszej frakcji... po rewolucji lutowej niektórzy przez omyłkę zapisali się do mieńszewików, z czego się później sami śmieli: jakżeż mogło się to stać!" Takich i tym podobnych świadectw nie brak.
Pomimo tego wszystkiego samo tylko wspomnienie o dokonanej przez Lenina w kwietniu zmianie nastawienia partji traktowane jest dzisiaj przez urzędową historjografję jako bluźnierstwo. Kryterium historyczne najnowsi historycy zastąpili przez kryterium honoru partyjnego munduru. Z tego powodu są pozbawieni prawa cytowania nawet Stalina, który jeszcze w 1924 roku zmuszony był uznać głębokie znaczenie zwrotu kwietniowego. „Konieczne były słynne tezy kwietniowe Lenina, by partja zdołała jednym skokiem wejść na nową drogę1'. „Nowa orientacja1' i „nowa droga" — to właśnie jest zmiana nastawienia partji. Lecz już po sześciu latach Jaro-sławski, który w charakterze historyka wspomniał o tem, że Stalin na początku rewolucji zajmował „błędne stanowisko we wszystkich podstawowych sprawach", naraził się na okrutną naganką ze wszystkich stron. Bóstwo prestiżu jest najżar-loczniejsze z pośród wszystkich potworów!
Rewolucyjna tradycja partji, nacisk robotników z dołu, krytyka Lenina z góry, zmusiły w ciągu kwietnia-maja górna warstwę partji, mówiąc słowami Stalina, „do wejścia na nową drogę". Lecz trzebaby było zupełnie nie znać psychologii politycznej, by przypuszczać, że samo tylko głosowanie za tezami Lenina oznaczało rzeczywiste i całkowite porzucenie „błędnego stanowiska w podstawowych sprawach''. W rzeczywistości te wulgarno - demokratyczne poglądy, które umocniły się organicznie w latach wojny, chociaż przystosowywały się do nowego programu, pozostawały jednak w milczącej doń opozycji.
6 sierpnia Kamieniew, wbrew uchwale konferencji kwietniowej bolszewików, przemawia w Komitecie Wykonawczym za wzięciem udziału w zwołanej do Sztokholmu konferencji socjalpatrjotów. W centralnym organie partji wystąpienie Kamieniewa nie spotyka się ze sprzeciwem. Lenin pisze groźny artykuł, który zostaje jednak opublikowany dopiero w 10 dni DO przemówieniu Kamieniewa. Potrzeba było energicznego nacisku ze strony samego Lenina i innych członków KC, aby wymóc na redakcji, na czele którei sta! Stailn, wydrukowanie owego artykułu.
Konwulsje wahań wstrząsnęły partją po dniach lipcowych: izolacja awangardy proletariackiej przeraziła wielu przywódców, zwłaszcza na prowincji. W czasie rebelii Kor-niłowa usiłowali oni zbliżyć się do ugodowców, co znów wywołało okrzyk przestrogi ze strony Lenina.
30 sierpnia Stalin w charakterze redaktora drukuje bez zastrzeżeń artykuł Zinowjewa „Czego robić nic należy", skierowany przeciw przygotowywaniu powstania. „Należy patrzeć prawdzie w oczy: w Piotrogrodzie istnieje teraz wiele warunków, sprzyjających powstaniu typu Komuny Paryskiej 1871 roku..." 3 września Lenin w innym kontekście i nie wymieniając Zinowjewa, lecz pośrednio uderzając w niego, pisze: „Powoływanie się na Komunę jest bardzo powierzchowne, a nawet głupie. Po pierwsze bowiem bolszewicy nauczyli się jednak czegoś po roku 1S71, nie omieszkaliby nrze-jąć banku w swe ręce, nie zrezygnowaliby z ataku na Wersal; a w tych warunkach nawet Komuna mogła zwyciężyć.
Pozatem 'Komuna nie mogła odrazu ofiarować ludowi tego, co będą mogli ofiarować bolszewicy, gdy zdobędą władzę, a mianowicie: ziemię chłopom, natychmiastową propozycję pokoju...'' Była to anonimowa, lecz niedwuznaczna przestroga pod adresem nietylko Zinowjewa, ale i redaktora „Prawdy", Stalina.
Sprawa Parlamentu Tymczasowego rozszczepiła KC na dwie połowy. Uchwała frakcji bolszewickiej na Naradzie o wzięciu udziały w Parlamencie Tymczasowym została potwierdzona przez wiele komitetów miejscowych, jeśli nie przez większość ich. Tak było naprzykład w Kijowie. „W sprawie wzięcia udziału w Parlamencie Tymczasowym — mówi w swoich wspomnieniach Eugenia Bosz — większość komitetu wypowiedziała się za udziałem i wybrała na swego przedstawiciela Pjatakowa". W wielu wypadkach, jak na przykładzie Kamieniewa, Rykowa, Pjatakowa i innych, można stwierdzić konsekwentną linję w wahaniach: przeciw leżom Lenina w kwietniu, przeciw bojkotowi Parlamentu Tymczasowego we wrześniu, przeciw powstaniu w październiku. Przeciwnie, następna zkolei warstwa kadrów bolszewickich, bliższa masom i świeższa politycznie, z łatwością przyjęła hasło bojkotu i zmusiła do ostrego zwrotu komitety z Centralnym włącznie. Pod wpływem listów Lenina kijowska konferencja miejska naprzykład przytłaczającą większością głosów wypowiedziała się przeciw swojemu komitetowi. Tak oto na wszystkich niemal przełomowych politycznych punktach zwrotnych Lenin opierał się na niższych warstwach aparatu przeciw wyższym bądź na masie partyjnej przeciw całemu aparatowi.
W tych warunkach wahania przedpaździernikowe najmniej mogły zaskoczyć Lenina. Był zgóry już uzbrojony w czujną podejrzliwość, zwracał baczną uwagę na niepokojące symptomy, wychodził z najgorszych założeń i uważał za bardziej celowe raczej dodatkowo nacisnąć, niż przejawić pobłażliwość.
Niewątpliwie z inspiracji Lenina moskiewskie Biuro Obwodowe przyjęło w końcu września ostrą rezolucję przeciw KC, oskarżając go o niezdecydowanie, chwiejność, powodowanie zamieszania w szeregach partji i żądając „przyjęcia jasnego i wyraźnego kursu na powstanie". W imieniu Biura Moskiewskiego Łomów zreferował tę rezolucję 31 października w KC Protokół stwierdza: „Uchwalono dyskusji nad referatem nie otwierać". KC wciąż jeszcze uchylał się od dania odpowiedzi na pytanie, co czynić. Lecz nacisk Lenina poprzez Moskwę nie przeszedł bez śladu: po dwóch dniach KC postanowił wystąpić z Parlamentu Tymczasowego.
Że krok ten oznacza wstąpienie na drogę powstania, było jasne dla wrogów i przeciwników. „Trocki, wyprowadzając swoją armję z Parlamentu Tymczasowego, — pisze Su-chanow, — wziął wyraźnie kurs na zbrojny przewrót1'. Sprawozdanie w Sowiecie piotrogrodzkim o wystąpieniu z Parlamentu Tymczasowego było zakończone okrzykiem: „Niech żyje bezpośrednia i otwarta walka o władzę rewolucyjną w kraju!" Było to 9 października.
Następnego dnia odbyło się na żądanie Lenina owo słynne posiedzenie KC, na którem sprawa powstania została postawiona w całej swej ostrości. Od wyników tego posiedzenia Lenin uzależniał swą dalszą politykę; z KC czy przeciw niemu. „O, nowe żarty wesołej muzy historji! — pisze Sucha-now. — To najwyższe i decydujące posiedzenie odbyło się w mojem mieszkaniu, na tej samej Karpowce (32, m. 31). Wszystko to jednak działo się bez mojej wiedzy". Żona mień-szewika Suchanowa była bolszewiczką. „Tym razem zostały przedsięwzięte specjalne środki, by skłonić mnie do przenocowania poza domem: przynajmniej żona moja dokładnie poinformowała się o moich zamiarach i dała mi bezinteresowną przyjacielską radę, bym nie przemęczał się po pracy daleką jazdą. W każdym razie zebranie było zupełnie zabezpieczone przed mojem najściem". Okazało się też, że było ono również, co jest rzeczą o wiele ważniejszą, zabezpieczone przed najściem policji Kiereńskiego.
Z 21 członków KC obecnych było 12. Lenin przyszedł w peruce i okularach, bez brody. Posiedzenie trwało 10 godzin zrzędu, do późnej nocy. W przerwach piło sie herbatę, jadło chleb i kiełbasę dla pokrzepienia sił. Siły zaś były potrzebne: na porządku dziennym stała sprawa zagarnięcia władzy w dawnem imperjum carów. Jak zwykle, posiedzenie rozpoczął referat organizacyjny Swierdłowa. Tym razem informacje jego poświęcone były frontowi i widocznie uprzednio uzgodnione z Leninem, by dać mu oparcie dla niezbędnych wniosków: odpowiadało- to całkowicie praktyce Lenina. Przedstawiciele armij frontu północnego uprzedzali przez Swierdłowa, że kontrrewolucyjne dowództwo przygotowuje jakąś „ciemną historj? z wycofaniem wojsk wgłąb kraju". Z Mińska, ze sztabu frontu zachodniego, donoszono, że przygotowuje się tam nowa korniłowszczyzna i wobec rewolucyjnego charakteru garnizonu miejscowego sztab otoczył miasto oddziałami kozackiemi. „Pomiędzy sztabami a Kwaterą. Główną odbywają się jakieś podejrzane pertraktacje". Zaję-
cie sztabu w Mińsku jest rzeczą zupełnie możliwą: garnizon miejscowy gotów jest rozbroić pierścień kozacki. Z Mińska mogą też wysiać korpus rewolucyjny do Piotrogrodu. Na froncie nastroje są dla bolszewików przychylne, pójdą przeciw Kiereńskiemu. Taki był wstęp: nie we wszystkich swych punktach jest on dostatecznie jasny, jest jednak pełen optymizmu.
Lenin zmiejsca przechodzi do otaku: „Od początku września daje się zauważyć pewna obojętność w stosunku do sprawy powstania". Powołują się na ostygnięcie zapału i rozczarowanie mas. Nic dziwnego: ,,Masy są zmęczone słowami i rezolucjami". Należy wziąć pod uwagę całokształt sytuacji. Wydarzenia w miastach rozgrywają się teraz na tle gigantycznego ruchu chłopów. Do stłumienia ruchu agrarnego Rządowi potrzebaby ogromnych sił. „Sytuacja polityczna jest więc dojrzała. Należy zająć się stroną techniczną. To jest jądro sprawy. Tymczasem, podobnie jak i stronnicy obrony kraju, jesteśmy skłonni uważać systematyczne przygotowywanie powstania za coś w rodzaju grzechu politycznego". Referent widocznie stara się opanować: zbyt wiele nagromadziło mu się na s,ercu. „Zjazd sowietów ziem północnych i propozycję z Mińska należy wykorzystać dla rozpoczęcia stanowczych działań".
Zjazd Północny został otwarty właśnie w dniu posiedzenia KC i miał się skończyć w dwa-trzy dni. „Rozpoczęcie stanowczych działań" traktował jako zadanie najbliższych dni. Nie wolno czekać. Nie wolno zwlekać. Na froncie — słyszeliśmy to od Swierdłowa — przygotowuje się przewrót. Czy odbędzie się Zjazd Sowietów? — niewiadome Władzę należy zagarnąć natychmiast, nie czekając na żadne zjazdy. „Nie-sposób odtworzyć — pisał po kilku latach T rocki — ogólnego ducha tych pełnych napięcia, namiętnych improwizacyj, przenikniętych dążeniem do przelania w sprzeciwiających się, wahających, wątpiących własnej myśli, własnej woli, własnej pewności siebie, własnego męstwa..."
Lenin spodziewał się wielkiego oporu. Lecz obawy jego rozwiały się. Jednomyślność, z jaką KC odrzucił we wrześniu wniosek o natychmiastowem powstaniu, miała charakter epizodyczny: lewe skrzydło wypowiedziało się przeciw okrążeniu Aleksandrynki" ze względów koniunkturalnych, prawe — ze względów strategji ogólnej, wprawdzie nieprzemyślanych jeszcze wówczas do końca. W ciągu ubiegłych trzech tygodni w KC nastąpiło znaczne przesunięcie na lewo. Za powstaniem głosowało dziesięciu przeciw dwum. Było to poważne zwycięstwo. Wkrótce po przewrocie, na nowym etapie walki we-wnątrz-partyjnej, Lenin wspomniał podczas dyskusji w Komitecie Piotrogrodzkim, jak przed posiedzeniem KC „obawiał się oportunizmu ze strony internacjonalistów-zjednoczeniowców, lecz obawy te rozwiały się: w naszej partji niektórzy członkowie (KC) nie zgodzili się. Zmartwiło mnie to bardzo". Z pośród „internacjonalistów" oprócz Trockiego, którego Lenin nie mógł chyba mieć na myśli, do KC wchodzili: Joffe. przyszły nosel w Berlinie, Urycki, przyszły kierownik czeki w Piotrogro-dzie, i Sokolnikow, przyszły twórca czerwońca: wszyscy trzej stali po stronie Lenina. Jako przeciwnicy wystąpili dwaj. dzięki swej dawnej pracy najbliżsi Leninowi starzy bolszewicy: Zinowjew i Kamieniew. Ich to dotyczą jego słowa: „zmartwiło mnie to bardzo". Posiedzenie z dnia 10 października niemal w całości sprowadziło się do namiętnej polemiki z Zinowje-wem i Kamieniewem: ofenzywę prowadził Lenin, pozostali byli wciągani jeden za drugim.
Rezolucja spiesznie napisana przez Lenina ogryzkiem ołówka na pokratkowanej kartce z dziecinnego zeszytu była pod względem budowy bardzo nieskładna, dawała zato mocne oparcie dla kursu na powstanie. „KC stwierdza, że zarówno sytuacja międzynarodowa (powstanie we flocie w Niemczech, jako najwyższy wyraz narastania w całej Europie wszechświatowej rewolucji socjalistycznej, następnie groźba pokoju pomiędzy imperjalistami w celu zduszenia rewolucji w Rosji), jak i sytuacja wewnętrzna (nieulegające wątpliwości postanowienie burżuazji rosyjskiej i KiereńskLego i S-ki poddania Piotrogrodu Niemcom), — wszystko to w związku z powstaniem chłopskiem i z przywróconem zaufaniem ludu do naszej partji (wybory w Moskwie, wreszcie jawne przygotowanie drugiej korniłowszczyzny — przeniesienie wojsk z Piotrogrodu, ściąganie kozaków pod Piotrogród, otoczenie Mińska przez kozaków i t. D.) — wszystko to stawia na porządku dziennym powstanie zbrojne. Stwierdzając w ten sposób, że powstanie zbrojne jest nieuniknione i w zupełności dojrzało, KC wzywa wszystkie organizacje partji, by kierowały się tem i z tego punktu widzenia rozpatrywały i rozstrzygały wszystkie zagadnienia praktyczne (zjazdu sowietów ziem północnych, przeniesienia wojsk z Piotrogrodu, wystąpienia moskwiczan i mińszczan i t. d.)."
Godną uwagi zarówno dla oceny momentu, jak i dla charakterystyki autora, jest już sama kolejność wyliczenia warunków powstania: na pierwszem miejscu dojrzewanie (rewolucji światowej; powstanie w Rosji rozpatrywane jest tylko jako ogniwo ogólnego łańcucha. Jest to stały punkt wyjścia Lenina, jego wielka przesłanka: inaczej nie mógł. Powstanie ujęte jest jako bezpośrednie zadanie partji: trudna sprawa przygotowania powstania w porozumieniu z Sowietami narazie nie zostaje poruszona. Jako punkt oparcia dla powstania, do Północnego Zjazdu Sowietów i „wystąpienie moskwiczan i mińszczan" dodane jest na wniosek Trockiego „przeniesienie wojsk z Piotro-grodu". Była to jedyna aluzja do owego planu powstania, który narzucał stolicy bieg wydarzeń. Nikt nie zgłosił poprawek faktycznych do rezolucji, która określała strategiczną pozycję wyjściową przewrotu, za wyjątkiem Zinowjewa i Kamieniewa, odrzucających wogóle konieczność powstania.
Późniejsze usiłowania oficjalnej historjografji, zmierzające do przedstawienia sprawy w ten sposób, że jakDby cała warstwa kierownicza partji, oprócz Zinowjewa i Kamieniewa, była za powstaniem, rozbijają się o fakty i dokumenty. Nie mówiąc o tem, że i głosujący za powstaniem często byli skłonni odwlekać je w nieokreśloną przyszłość, otwarci przeciwnicy przewrotu, Zinowjew i Kamieniew, nie byli izolowani nawet w KC: ich punkt widzenia podzielali całkowicie Ryków i No-gin, nieobecni na posiedzeni w dniu 10-ym, zbliżał się do nich Milutin. „W kołach kierowniczych partji dają się zauważyć wahania, jakgdyby lęk przed walką o władzę", — takie jest świadectwo samego Lenina. Według słów Antonowa-Sara-towskiego — Milutin, który przybył po 10-ym do Saratowa, „opowiadał o liście Iljicza z żądaniem rozpoczęcia, o wahaniach w KC, początkowem niepowodzeniu wniosku Lenina.
0 jego oburzeniu i wreszcie o tem, że jednak wzięto kurs na powstanie." Bolszewik Sadowski pisał później o „jakiemś nie zdecydowaniu i niepewności, jakie panowały w tym czasie. Nawet w naszym KC istniały wówczas, jak wiadomo, tarcia i zatargi w sprawie, czy i jak zaczynać.1'
Sam Sadowski był w tym okresie jednym z kierowników Sekcji Wojskowej Sowietu i Organizacji Wojskowej bolszewików. Ale właśnie członkowie Organizacji Wojskowej, jak świadczą liczne wspomnienia, odnosili się w październiku ze szczególnem uprzedzeniem do idei powstania: specyficzny charakter organizacji wywoływał u kierowników skłonność do niedoceniania warunków politycznych i przeceniania technicznych. 16 października Krylenko referował: „Znaczna część Biura (Organizacji Wojskowej) uważa, że sprawy nie należy zaostrzać praktycznie, mniejszość jednak sądzi, że można wziąć na siebie inicjatywę". 18-go drugi wybitny członek Organizacji Wojskowej, Łasz.ewicz, mówił: „Czy należy zagarnąć teraz władzę? Sądzę, że nie należy przyśpieszać wypadków... Niema gwarancji, że uda się nam władzę utrzymać...
Plan strategiczny, przedłożony przez Lenina, kuleje na wszystkie cztery nogi''. Antonow Owsiejenko opowiada o spotkaniu czołowych pracowników wojskowych z Leninem: „Pod-wojski wyrażał wątpliwości, Niewski to wtórował jemu, to wpadał w tchnący pewnością ton Iljicza; opowiadałem o położeniu w Finlandji... Pewność i siła Iljicza działa na mnie pokrzepiająco i dodaje odwagi Niewskiemu, Podwojski obstaje jednak przy swoich wątpliwościach1'. Nie należy też zapominać, że we wszystkich tego rodzaju wspomnieniach wątpliwości są malowane akwarelą, pewność zaś — gęstą farbą olejną.
Stanowczo występował przeciw powstaniu Czudnowski. Sceptyczny Manuilski powtarzał ostrzegawczo, że „front nie jest z nami". Przeciwny powstaniu by} Tomski. Wołodarski popierał Zinowjewa i Kamieniewa. Bynajmniej nie wszyscy przeciwnicy przewrotu występowali otwarcie. Na posiedzeniu Komitetu Piotrogrodzkiego, 15-go, Kalinin mówił: „Rezolucja KC — to jedna z najlepszych rezolucyj, kiedykolwiek uchwalonych przez KC... Podeszliśmy praktycznie do zbrojnego powstania. Kiedy jednak będzie ono możliwe, — może za rok, — niewia-domo1'. Tego rodzoju „zgoda" z KC, niezwykle charakterystyczna dla Kalinina, była zresztą nietylko jemu właściwa. Wielu przyłączało się do rewolucji, by w ten sposób ubezpieczyć swą walkę przeciw powstaniu.
Najmniej jednomyślności było w kołach kierowniczych w Moskwie. Biuro Obwodowe popierało Lenina. W Komitecie Moskiewskim wahania były bardzo silne, przeważały nastroje na rzecz odwlekania. Komitet gubernjalny zajmował stanowisko nieokreślone, przyczem w Biurze Obwodowem uważano, według słów Jakowlewej, że w decydującej chwili Komitet Gubernjalny przechyli się na stronę przeciwników powstania.
Saratowianin Lebiediew opowiada, jak podczas swego' pobytu w Moskwie na krótko przed przewrotem, przechadzał się z Rykowem, który, wskazując ręką na wielkie gmachy, bogate sklepy, panujący dokoła ruch, skarżył się na trudności stojącego przed partją zadania: „Tutaj, w samem centrum burżu-azyjnej Moskwy, rzeczywiście wydawaliśmy się sobie pigmejami, zamierzającymi przesunąć górę".
W każdej organizacji partyjnej, w każdym jej komitecie gubernjalnym byli ludzie o tych samych nastrojach, co Zinowjew i Kamieniew; w wielu komitetach stanowili oni większość. Nawet w proletarjackim Iwanowo-Wozniesieńsku, gdzie bolszewicy panowali nieDodzielnie, różnice zdań w kołach kierowniczych przybrały niezwykle ostry charakter. W roku 1925. kiedy wspomnienia przystosowywano już do potrzeb nowego kursu, Kisielew, stary robotnik-bolszewik, pisał: „Robotnicza część partji, za wyjątkiem pojedynczych osób, szła ze Leninem, przeciw Leninowi zaś występowała nieliczna grupa inteligentów partyjnych i pojedynczy robotnicy". W dyskusjach publicznych przeciwnicy powstania powtarzali te same argumenty, co Zinowjew z Kamieniewem. „W prywatnych zaś dyskusjach — pisze Kisielew — polemika przybierała bardziej ostre i otwarte formy, i posuwano się tam aż do powiedzeń, że Lenin — to szaleniec, pcha on klasę irobotniczą do zguby, z tego zbrojnego powstania nic nie wyjdzie, rozbiją nas, rozgromią partję i klasę robotniczą, a to odwlecze rewolucję na długie lata i t. p." W szczególności taki był nastrój Frunzego, człowieka wprawdzie bardzo mężnego, lecz nie odznaczającego si? szerokim horyzontem.
Nawet zwycięstwo powstania w Piotrogrodzie bynajmniej jeszcze nie wszędzie przełamało inercję wyczekiwania i bezpośredni opór prawego skrzydła. Chwiejność kierownictwa ledwo nie doprowadziła później do załamania się powstania w Moskwie. W Kijowie Komitet z Pjatakowem na czele, prowadzący czysto obronną politykę, oddał ostatecznie inicjatywę, a następnie i władzę w ręce Rady. „Organizacja woroneż-ska naszej partji — opowiada Wraczew — podlegała poważnym wahaniom. Przewrót w Woroneżu... dokonany został nie przez komitet partji, lecz przez jego aktywną mniejszość z Mojsiejewem na czele." W całym szeregu miast gubernjal-nych bolszewicy zawarli w październiku blok z ugodowcami „przeciw kontrrewolucji'', tak jakgdyby ugodowcy nie byli w tym momencie jedną z głównych jej podpór. Wszędzie niemal potrzebne było jednoczesne pchnięcie z góry i z dołu, by przełamać niezdecydowanie komitetu miejscowego, zmusić go do zerwania z ugodowcami i przejęcia kierownictwa ruchu. „Koniec października i początek listopada był zaiste okresem wielkiego rozgardjaszu w naszem środowisku par-tyjnem. Wielu szybko poddawało się nastrojom", — wspomina Szlapnikow, który sam niemało się wahał.
Ci wszyscy, którzy jak bolszewicy charkowscy na początku rewolucji znaleźli się w obozie mieńszewików, później zaś dziwili się sami, „jakżeż się to stało", w dniach październikowych nie mogli z reguły znaleźć sobie miejsca, wahali się, wyczekiwali. Z tem większą pewnością podkreślali swoje prawa „starych bolszewików'1 w okresie ideowej reakcji. Mimo. że praca w kierunku zatuszowania tych faktów była w ostatnich latach bardzo wydatna, poza niedostępnemi teraz dla badacza tajnemi archiwami zachowało sie jednak w ówczesnych gazetach, pamiętnikach, pismach historycznych niemało materjału. świadczącego o tem, że nawet aparat najbardziej rewolucyjnej partji ujawnił w przededniu przewrotu wielką siłę oporu.
W biurokracji tkwi nieunikniony konserwatyzm. Funkcję rewolucyjną aparat może spełniać tylko dotąd, dopóki jest posłusznem narzędziem partji, t. j. podporządkowuje się idei i podlega kontroli mas_. i Rezolucja z dnia 10 października nabrała olbrzymiego znaczenia. Prawdziwym stronnikom powstania zapewniła ona odrazu mocny grunt partyjnego prawa. We wszystkich organizacjach partji, we wszystkich komórkach zaczęły wysuwać się na pierwsze miejsce najbardziej zdecydowane elementy. Organizacje partyjne, zaczynając od piotrogrodzkiej, podciągnęły się, obliczyły swe siły i środki i nadały kampanji za przewrotem bardziej skoncentrowany charakter.
Lecz rezolucja nie położyła kresu różnicom zdań w KC. Przeciwnie, sformułowała je tylko i wyniosła na powierzchnię. Zinowjew i Kamieniew, którzy doniedawna czuli się w pewnej części kół kierowniczych okrążeni atmosferą sympatji, przekonali się z przerażeniem, jak szybko odbywa się przesunięcie w lewo. Postanowili nie tracić już więcej czasu i opublikowali nazajutrz obszerne wezwanie do członków partji. „Przed hi-storją, przed międzynarodowym proletarjatem, przed rewolucją rosyjską i rosyjską klasą robotniczą — pisali — nie mamy prawa stawiać teraz całej przyszłości na kartę powstania zbrojnego."
Perspektywa ich polegała na tem, by jako silna partja opo zycyjna wejść do Zgromadzenia Ustawodawczego, które „w swej pracy rewolucyjnej będzie się mogło oprzeć tylko na Sowietach". Stąd sformułowanie: „Zgromadzenie Ustawodawcze i Sowiety — oto skombinowany typ instytucyj państwowych, do którego zmierzamy.'' Zgromadzenie Ustawodawcze, w którem bolszewicy mieli być w mniejszości, i Sowiety, w których bolszewicy stanowili większość, t. j. organ burżu-azji i organ proletariatu miały być „skombinowane1' w pokojowym systemie dwuwładzy. Nie zostało to zrealizowane nawet pod panowaniem ugodowców. Jakżeż mogło się to udać przy bolszewickich sowietach?
„Głębokim błędem historycznym — kończyli Zinowjew i Kamieniew — będzie takie postawienie sprawy przejścia władzy w ręce partji proletariackiej: albo teraz, albo nigdy. Nie. Partja proletarjatu będzie rosła, program jej będzie się stawał jasny dla coraz szerszych mas." Nadzieja na dalszy nieprzerwany rozwój bolszewizmu, niezależnie od realnego biegu starć klasowych, znajdowała się w nieprzejednanej sprzeczności z leninowską myślą przewodnią owych czasów. „Powodzenie rewolucji rosyjskiej i światowej zależy od dwóch-trzech dni walki".
Jest chyba rzeczą zupełnie jasną, że słuszność w tym: dramatycznym djalogu miał całkowicie Lenin. Sytuacji rewolucyjnej nie można dowolnie konserwować. Gdyby bolszewicy nie wzięli władzy w październiku-listopadzie, ne wzięliby jej zapewne wogóle. Zamiast zdecydowanego kierownictwa masy znalazłyby u bolszewików tę samą, już obrzydłą im rozpiętość pomiędzy słowem a czynem i w ciągu dwóch-trzech miesięcy odpłynęłyby od partji, która zawiodła ich nadzieje, jak przedtem odpłynęły od eserów i mieńszewików. Jedna część mas pracujących pogrążyłaby się w indyferentyzmie. druga część spalałaby swoje siły w konwulsyjny.cn ruchach, w anarchistycznych wybuchach, utarczach partyzanckich, w tero-rze zemsty i rozpaczy. Uzyskaną w ten sposób pauz? burżu-azja wykorzystałaby dla zawarcia separacyjnego pokoju z. Hohenzollernem i pogromu organizacyj rewolucyjnych. Rosja znów włączyłaby się do cyklu państw kapitalistycznych, jako kraj napoły imperjalistyczny, napoły kolonjalny. Przewrót proletariacki zostałby odsunięty w nieokreśloną dal. Jasne rozumienie tej perspektywy podyktowało Leninowi jego alarmujący zew: „Powodzenie rewolucji rosyjskiej i światowej zależy od dwóch-trzech dni walki".
Teraz jednak, po 10-ym, położenie w partji zmieniło się radykalnie. Lenin nie był już izolowanym „opozycjonistą", którego wnioski Komitet Centralny odrzucał. Izolowanem okazało sie prawe skrzydło. Lenin nie miał potrzeby okupywania wolności agitacji swem ustąpieniem. Legalność była po jego stronie. Przeciwnie, Zinowjew i Kamieniew, puszczając w obieg swój dokument, skierowany przeciw uchwale powziętej przez większość KC, byli tymi, którzy łamali dyscyplinę. Lenin zaś w walce nawet mniejszych uchybień przeciwnika nie puszczał płazem.
Na posiedzeniu z dnia 10-go wybrano na wniosek Dzier-żyńskiego biuro polityczne z siedmiu osób. Lenin, Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Stalin, Sokolnikow, Bubnow. Nowa instytucja okazała się jednak zupełnie niezdolną do życia: Lenin i Zinowjew wciąż jeszcze ukrywali się; Zinowjew w dodatku w dalszym ciągu prowadził walkę przeciw powstaniu, tak jak i Kamieniew. Biuro polityczne w składzie październikowym nie zebrało się ani razu i wkrótce o niem zapomniano, tak jak i o innych organizacjach, stwarzanych ad hoc w wirze wydarzeń.
Na posiedzeniu z dnia 10-go nie wytknięto żadnego praktycznego planu powstania, nawet przybliżonego. Uchwalono jednak, nie wnosząc tego do rezolucji, że powstanie winno poprzedzić Zjazd Sowietów i rozpocząć się, o ile możności, nie później, niż 15 października. Nie wszyscy zgadzali się na ten termin chętnie: był on stanowczo zbyt krótki dla wziętego w Piotrogrodzie tempa. Lecz nalegać na odroczenie, znaczy-Joby popierać prawych i mieszać karty. Zresztą na odroczenie nigdy nie jest za późno!
Fakt pierwotnego wyznaczenia terminu na 15 października został po raz pierwszy opublikowany we wspomnieniach Trockiego o Leninie w roku 1924, w siedem lat po wypadkach. Enuncjacja ta została wkrótce zakwestionowana przez Stalina, przyczem sprawa przybrała w rosyjskiej literaturze historycznej szczególnie ostry charakter. Jak wiadomo, powstanie odbyło się w rzeczywistości dopiero 25-go, a więc wyznaczonego pierwotnie terminu nie dotrzymano. Historjografja epigonów uważa, że w polityce KC nie mogło być nietylko błędów, ale i opóźnień. „Wynikałoby stąd, — pisze z tego powodu Stalin, — że KC wyznaczył termin powstania na 15 października, potem zaś sam złamał ta postanowienie, odraczając termin powstania do 25 października. Czy to prawda? Nie, nieprawda". Stalin dochodzi do wniosku, że „Trockiego zawiodła pamięć''. Na dowód tego powołuje się on na rezolucję z 10 października, która nie wyznacza żadnego terminu.
Sporna kwestja chronologii jest bardzo ważna dla zrozumienia rytmu wydarzeń i wymaga oświetlenia. Że rezolucja z 10-go nie zawiera daty, to prawda. Ogólna ta rezolucja odnosiła się jednak do powstania w całym kraju i przeznaczona była dla setek i tysięcy czołowych pracowników partyjnych. Podawać w niej konspiracyjny termin wyznaczonego już na najbliższe dni powstania w Piotrogrodzie byłoby szczytem lekkomyślności: przypomnijmy, że Lenin przez ostrożność nawet na swoich ówczesnych listach nie stawiał dat. W danym wypadku szło o tak ważną, a zarazem prostą uchwalę, że uczestnicy zebrania mogli ją bez trudu zachować w pamięci, tem-bardziej w ciągu kilku zaledwie dni. Powołanie się więc Stalina na tekst rezolucji jest oczywistem nieporozumieniem.
Jesteśmy jednak gotowi zgodzić się z tem, że powoływanie się jednego z uczestników na własną pamięć, zwłaszcza; kiedy twierdzenie jest kwestionowane przez drugiego uczestnika, nie wystarcza dla studjum historycznego. Na szczęście sprawa daje się rozstrzygnąć zupełnie definitywnie w płaszczyźnie analizy warunków i dokumentów.
Otwarcie Zjazdu Sowietów miało nastąpić w dniu 20 października. Dzień posiedzenia Komitetu Centralnego dzieliło od terminu otwarcia Zjazdu 10 dni. Zjazd miał nie agitować za władzą Sowietów, lecz przejąć ją. Sami delegaci — w liczbie kilkuset — nie są jednak zdolni do opanowania władzy; należało ją wydrzeć dla Zjazdu i przed Zjazdem. „Najpierw zwyciężcie Ki&reńskiego, potem zwołujcie Zjazd", — myśl ta była punktem centralnym całej agitacji Lenina od drugiej połowy września. W zasadzie zgadzali się z tem wszyscy, którzy wo-góle byli za zagarnięciem władzy. KC nie mógł więc nie postawić sobie za zadanie przeprowadzenia powstania pomiędzy 10 a 20 października. Ponieważ zaś nie można było przewidzieć, ile dni potrwa walka, początek powstania wyznaczono na 15-ty. „Co do samego terminu — pisze Tracki w swoich wspomnieniach o Leninie — sporów, o ile pamiętam, prawie wcale nie było. Wszyscy rozumieli, że termin posiada przybliżony, można powiedzieć orientacyjny charakter i że w zależności od przebiegu wydarzeń można go będzie nieco przyśpieszyć czy też nieco odsunąć. Mowa mogła być jednak tylko
0 dniach. Sama konieczność ustalenia terminu, i to jak najbliższego, była zupełnie oczywista.''
Właściwie świadectwo logiki politycznej wyczerpuje sprawę. Nie brak jednak i dodatkowych dowodów. Lenin usilnie i niejednokrotnie proponował wykorzystać zjazd sowietów ziem północnych dla rozpoczęcia działań wojennych. Rezolucja KC przyjęła tę myśl. Lecz Zjazd Północny, który rozpoczął się 10-go, miał skończyć się właśnie przed 15-ym.
Na naradzie w dniu 16-ym Zinowj.ew, który nalegał na cofnięcie uchwalonej przed sześciu dniami rezolucji, żądał: „Musimy powiedzieć sobie otwarcie, że w ciągu najbliższych kilku dni powstania nie robimy"; mowa była o tych pięciu dniach, które pozostawały jeszcze do Zjazdu Sowietów. Kamieniew, który dowodził na tejże naradzie, że „wyznaczenie powstania jest awanturnictwem", przypomniał: „Przedtem mówiono, że należy rozpocząć przed 20-ym''. Nikt mu nie zaprzeczył i nie mógł zaprzeczyć. Właśnie przekroczenie terminu powstania Kamieniew interpretował jako zaprzepaszczenie rezolucji Lenina. Dla powstania — według jego słów — „w tym tygodniu nic nie uczyniono". Była to jawna przesada: wyznaczenie terminu zmusiło wszystkich do energiczniejszego realizowania planów i przyśpieszenia tempa pracy. Nie ulega jednak wątpliwości, że pięciodniowy termin, wyznaczony na posiedzeniu z 10-go, był zbyt krótki. Opóźnienie było faktem. Dopiero 17-go CKW przesunął otwarcie Zjazdu Sowietów na 25 października. Odroczenie to było partji bardzo na rękę.
Zaniepokojony zwłoką Lenin, który w swej izolacji siłą rzeczy musiał wyolbrzymiać wszystkie wewnętrzne tarcia i przeszkody, zażądał ponownego zwołania posiedzenia KC z udziałem przedstawicielki najważniejszych działów pracy partyjnej w stolicy. Właśnie na tej naradzie, 16-go, w miejscowości podstołecznej Lesnoje, Zinowjew i Kamieniew wysunęli wyżej omówione argumenty za odwołaniem dawnego terminu i przeciw wyznaczaniu nowego.
Dyskusja została podjęta ze zdwojona siłą. Milutin uważał, że „nie jesteśmy gotowi do wymierzenia pierwszego uderzenia... Wyłania się inna perspektywa: zbrojne starcie.... Dojrzewa ono, możliwość jego staje si? coraz bliższa. I do tego starcia powinniśmy być gotowi. Lecz perspektywa ta różni się od powstania'1. Milutin stawał na stanowisku defenzywnem, którego bardziej wyraźnie bronili Zinowjew i Kamieniew. Szotman, stary robotnik piotrogrodzki, który przeżył całą hi-storję partji, twierdził, że na konferencji miejskiej, i w Komitecie Piotrogrodzkim, i w Organizacji Wojskowej nastroje są znacznie mniej bojowe, niż w KC. „Nie możemy rozpocząć, lecz musimy się przygotować.'' Lenin atakował Milutina i Szot-mana za ich pesymistyczną ocenę układu sił: „Chodzi nie o walkę z wojskiem, nie o walkę jednej części wojska z inną.... Fakty wskazują, że mamy przewagę nad nieprzyjacielem. Dlaczego KC nie może zacząć?"
Trocki nie był obecny na posiedzeniu: w tych samych godzinach przeprowadzał w Sowiecie rozporządzenie o Komitecie Wojenno-Rewolucyjnym. Lecz punktu widzenia, który ostatecznie skrystalizował się w Smolnym w ciągu ubiegłych dni, bronił Krylenko. Krylenko, który dopiero co ręka w rękę z Trockim i Antonowem Owsiejenką przeprowadzał zjazd sowietów ziem północnych, nie wątpił, że „woda zagotowała się dostatecznie"; cofnięcie rezolucji o powstaniu „byłoby największym błędem". Nie zgadza się on jednak z Leninem co do tego, „kto i jak ma rozpocząć.'' Definitywne wyznaczenie dnia powstania jest jeszcze narazie niecelowe. „Lecz sprawa przeniesienia wojsk jest właśnie tym momentem bojowym, w którym wywiąże sie walka... Że ofenzywa na nas już się rozpoczęła, jest więc faktem, i fakt ten można wykorzystać... Niema potrzeby troszczyć się o to, kto ma rozpocząć, gdyż początek już jest." Krylenko bronił polityki, tworzącej podwalinę Komitetu Wojenno-Rewolucyjnego i Narady Garnizonowej. Powstanie rozwinęło się dalej właśnie po tej linii.
Lenin nie zareagował na słowa Kry lenki: żywy obraz ostatnich sześciu dni nie przesunął się przed jego oczyma. Lenin obawiał się zwłoki. Uwaga jego skierowana była na bezpośrednich przeciwników powstania. Wszelkie zastrzeżenia, warunkowe sformułowania, niedość kategoryczne odpowiedzi skłonny był interpretować jako pośrednie popieranie Zinowje-wa i Kamieniewa, występujących przeciw niemu ze zdecydowaniem ludzi, którzy spalili swoje okręty. „Rezultaty tygodnia — dowodził Kamieniew — mówią o tem, że niema teraz warunków do powstania. Aparatu powstania nie mamy; u naszych wrogów aparat ten jest o wiele silniejszy i z pewnością w ciągu tygodnia rozrósł się jeszcze... Walczą tu dwie taktyki: taktyka spisku i taktyka wiary w siły napędowe rewolucji rosyjskiej''. Oportuniści zawsze wierzą w siły napędowe wtedy, kiedy należy walczyć.
Lenin odpierał: „J.eżeli uważać, że powstanie dojrzało, wówczas nie może być mowy o spiskach. Jeżeli powstanie jest politycznie nieuniknione, to należy odnosić się do niego, jako do sztuki". Właśnie po tej linji toczył się w partji podstawowy, rzeczywiście zasadniczy spór, od którego rozstrzygnięcia w tę lub inną stronę zależały losy rewolucji. Jednak w ogólnych ramach leninowskiego postawienia sprawy, które jednoczyło większość KC, wysuwały się wprawdzie wtórne, lecz nadzwyczaj ważne zagadnienia: Jak na gruncie dojrzałej sytuacji politycznej podejść do powstania? Jaki wybrać most od polityki do techniki przewrotu? I jak przez ten most przeprowadzić masy?
Joffe, który należał do lewego skrzydła, popiera} rezolucję z 10-go. Nie zgadzał się jednak z Leninem w jednym punkcie: „Nieprawda, że teraz idzie o sprawę czysto techniczną; i teraz moment powstania musi być rozpatrzony z politycznego punktu widzenia1'. Właśnie ostatni tydzień wykazał, że dla partji, dla Sowietu, dla mas powstanie nie stało się jeszcze jedynie sprawą techniki. I właśnie dlatego nie udało sie dotrzymać wyznaczonego na 10-y terminu.
Nowa rezolucja Lenina, wzywająca „wszystkie organizacje i wszystkich robotników i żołnierzy do wszechstronnego ; intensywnego przygotowywania zbrojnego powstania'1 została przyjęta 20 głosami przeciw dwum — Zinowjewa i Ka-mieniewa — przy trzech wstrzymujących się. Urzędowi historycy powołują się na te cyfry jako na dowód całkowitej bezsilności opozycji. Upraszczają jednak sprawę. Przesunięcie na lewo było już w masie partyjnej tak silne, że przeciwnicy powstania, którzy nie decydowali się na otwarte wystąpienie, byli zainteresowani w tem, bv zatrzeć zasadniczą linję demar-kacyjną pomiędzy dwoma obozami. Jeżeli przewrót pomimo wyznaczonego uprzednio terminu do 16-go nie został dokonany, to czy nie można osiągnąć tego, by sprawa i dalej ograniczała się do platonicznego „kursu na powstanie", Że Kalinin bynajmniej nie był zupełnie odosobniony, wykazało jaskrawię to samo posiedzenie. Rezolucja Zinowjewa: „Zbrojne demonstracje przed naradą z bolszewicką częścią Zjazdu Sowietów Sc; niedopuszczalne", została odrzucona 15 głosami przeciw 6 przy 3 wstrzymujących się. Oto, gdzie nastąpiło rzeczywiste sprawdzenie poglądów: część „stronników" rezolucji KC chciała w istocie odłożyć decyzję aż do Zjazdu Sowietów i nowej narady z prowincjonalnymi, w większości swej bardziej umiarkowanymi bolszewikami. Takich „stronników", łącznie z tymi, którzy wstrzymali się od głosowania, było 9 osób na 24, t. j. więcej, niż jedna trzecia. Wszystko to jest jeszcze oczywiście mniejszość, lecz, jak na sztab, dość pokaźna. Beznadziejna bezsilność tego sztabu wynikała stąd, że nie miał on żadnego oparcia w dołach partji i w klasie robotniczej.
Następnego dnia Kamieniew w porozumieniu z Zinowje-wem posłał do gazety Gorkiego oświadczenie, skierowane przeciw powziętej poprzedniego dnia uchwale. "Nietylko ja i Zinowjew, lecz również szereg towarzyszy - praktyków, — pisał Kamieniew — uważa, że wziąć na siebie inicjatywę zbrojnego powstania w obecnym momencie, przy danym układzie sił społecznych, niezależnie i na kilka dni przed Zjazdem Sowietów, byłoby krokiem niedopuszczalnym i zgubnym dla rewolucji i proletarjatu... Postawić wszystko... na kartę zbrojnego powstania w najbliższych dniach — byłoby krokiem rozpaczy. Nasza partja zaś jest zbyt silna, ma przed sobą zbyt wielką przyszłość, by uczynić podobny krok...'' Opurtuniści zawsze czują się „zbyt silni", by stawać do walki.
List Kamieniewa był otwarłem wypowiedzeniem wojny KC, przytem w takiej sprawie, w której nikt nie zamierzał żartować. Sytuacja odrazu przybrała niezwykle ostry charakter. Skomplikowało ją jeszcze kilka innych epizodów personalnych, które miały wspólne źródło polityczne. Na posiedzeniu Sowietu piotrogrodzkiego, w dniu 18-ym, Trocki na zadane mu przez przeciwników pytanie oświadczył, że Sowiet powstania na najbliższe dni nie wyznaczał, gdyby jednak okazał sie zmuszony wyznaczyć je, robotnicy i żołnierze wystąpiliby jak jeden mąż. Kamieniew, sąsiad Trockiego w prezydjum, zerwał się natychmiast, składając krótkie oświadczenie: podpisuję się pod każdem słowem Trockiego. Było to podstępne posunięcie: podczas gdy Trocki defenzywnem napozór sformułowaniem osłaniał prawnie ofenzywną politykę, Kamieniew usiłował wykorzystać sformułowanie Trockiego, z którym nie zgadzał się zasadniczo, dla osłonięcia wprost przeciwnej polityki.
By sparaliżować działanie manewru Kamieniewa, Trocki tegoż dnia mówił w swoim referacie na Wszechrosyjskiej Konferencji Komitetów Fabrycznych: „Wojna domowa jest nieunikniona. Należy tylko przeprowadzić ją jaknajmniej krwawo i boleśnie. Osiągnąć to można nie wahaniami i niezdecydowaniem, lecz wytrwałą i mężną walką o władzę". Słowa, o wahaniach byty wyraźnie dla wszystkich skierowane przeciw Zinowjewowi, Kamieniewowi i ich towarzyszom. Sprawę wystąpienia Kamieniewa w Sowiecie Trocki poddał pozatem dyskusji na najbliższem posiedzeniu KC. Tymczasem Ka-mieniew, chcąc rozwiązać sobie ręce dla agitacji przeciw powstaniu, zgłosił swe ustąpienie z KC. Sprawę 'rozpatrywano w jego nieobecności. Trocki stwierdził, że „wytworzona sytuacja j.est nie do zniesienia", i wniósł o przyjęcie dymisji Kamieniewa. *)
Swierdfow, który poparł wniosek Trockiego, odczytał list Lenina, piętnujący Zinowjewa i Kamieniewa za icii wystąpienie w gazecie Gorkiego jako łamistrajków i żądający wydalenia ich z partji. „Podstęp Kamieniewa na posiedzeniu Sowietu piotrogrodzkiego — pisał Lenin — jest poprostu czemś po-dłem; pomyślcie tylko — zgadza się on całkowicie z Trockim. Czyż trudno jednak zrozumieć, że Trocki nie mógł, nie miał prawa, nie powinien był wobec wrogów mówić więcej, niż powiedział. Czyż doprawdy trudno jest zrozumieć, że... uchwała o konieczności powstania zbrojnego, o tem, że dojrzało ono całkowicie, o wszechstronnem jego przygotowaniu i t. d... obowiązuje do zwalania na przeciwnika nietylko winy, ale i inicjatywy... Podstęp Kamieniewa jest poprostu łotrostwem'
Wysyłając swój pełen oburzenia list przez Swierdłowa, Lenin nie mógł jeszcze wiedzieć, że Zinowjew w liście dw redakcji centralnego organu oświadczył: jego, Zinowjewa, poglądy .,są jeszcze bardziej dalekie od tych, które kwestionuje Lenin'1, i on. Zinowjew, „przyłącza się do wczorajszego oświadczenia Trockiego w Sowiecie piotrogrodzkim". W tym samym duchu wystąpił w prasie również i trzeci przeciwnik powstania, Łunaczarski. Jakgdyby w celu uwieńczenia złośliwej gmatwaniny, listowi Zinowjewa, wydrukowanemu właśnie w dniu posiedzenia KC, 20-go, towarzyszyła sympatyzująca /. nim uwaga redakcji: „My ze swej strony wyrażamy nadzieje, że wobec oświadczenia Zinowjewa (oraz oświadczenia Kamieniewa w Sowiecie) sprawę można uważać za wyczerpaną. Ostrość tonu artykułu Lenina nie zmienia tego, że w sprawach zasadniczych jesteśmy jednomyślni''. Był to nowy cios w plecy, przytem ze strony, z której nikt się go nie spodziewał. Podczas gdy Zinowjew i Kamieniew wystąpili we wrogiej prasie z otwartą agitacją przeciw uchwale KC o powstaniu, centralny organ potępia „ostrość'1 tonu Lenina i stwferdza swą jednomyślność z Zinowjewem i Kamieniewem „w sprawach zasadniczych". Jakgdyby w owej chwili istniała sprawa bardziej zasadnicza, niż sprawa powstania! Według krótkiego protokółu — Trocki oświadczył na posiedzeniu KC: „Listy Zinowjewa i Łunaczarskiego do centralaego organu, zarówno jak i uwaga redakcji, są niedopuszczalne". Swierdłow popart protest.
Do redakcji wchodzili wówczas Stalin i Sokolnikow. Protokół brzmi: „Sokolnikow komunikuje, że nie brał udziału w układaniu oświadczenia redakcji w sprawie listu Zinowjewa i uważa oświadczenie to za błędne". Wyjaśniło sie, że Stalin sam, wbrew drugiemu członkowi redakcji i większości KC, poparł Kamieniewa i Zinowjewa w najbardziej krytycznej chwili, na cztery dni przed początkiem powstania, sympaty-zującem z nimi oświadczeniem. Oburzenie było wielkie.
Stalin wystąpił przeciw przyjęciu dymisji Kamieniewa, dowodząc, że „całe nasze położenie jest pełne sprzeczności"; t. j. wziął na siebie obronę tego rozgardiaszu, który wywoływali w umysłach członkowie KC, występujący przeciw powstaniu. Dymisja Kamieniewa zostaje przyjęta pięciu głosami przeciw trzem. Sześciu głosami, znów przeciw Stalinowi, zostaje powzięta uchwała, zabraniająca Kamieniewowi i Zinowjewowi prowadzenia walki przeciw KC. Protokół brzmi: „Stalin oświadcza, że ustępuje z redakcji'1. By nie zaostrzać i tak już niełatwej sytuacji, KC dymisję Stalina odrzuca.
Zachowanie Stalina może w świetle wytworzonej dokoła niego legendy wydawać sie nieprawdopodobnem; w rzeczywistości odpowiada ono całkowicie jego duchowi i metodom politycznym. Przed wielkiemi problemami Stalin zawsze cofa się, — nie wskutek braku charakteru, jak Kamieniew, lecz wskutek wąskiego horyzontu i braku twórczej wyobraźni. Podejrzliwa ostrożność niemal organicznie zmusza go w chwilach wielkich decyzyj i głębokich różnic zdań do usuwania się w cień i, o ile możności, do zabezpieczenia się na dwie strony. Stalin głosował z Leninem za powstaniem. Zinowjew i Kamie-riiew otwarcie walczyli przeciw powstaniu. Ale — jeżeli abstrahować od „ostrości tonu" krytyki Lenina, — „w sprawach zasadniczych jesteśmy jednomyślni". Swoją uwagę napisał Stalin bynajmniej nie przez lekkomyślność: przeciwnie, ważył skrupulatnie okoliczności i słowa. Lecz 20 października nie uważał za możliwe zburzyć bezpowrotnie mostu do obozu przeciwników przewrotu.
Dane protokółów, które jesteśmy zmuszeni cytować nie według oryginałów, lecz według tekstu urzędowego, opracowanego w stalinowskiej kancelarji, nietylko odzwierciedlają rzeczywisty układ stosunków w bolszewickim KU, lecz rozwijają również przed nami, pomimo swej zwięzłości i suchości, prawdziwą panoramo kierownictwa partyjnego, przedstawiającą je takiem, jakiem było ono w rzeczywistości: ze wszystkiemi jego sprzecznościami wewnetrzncmi i nieuniknionemi wahaniami. Nietylko historję wogóle, ale i najbardziej zuchwałe przewroty, przeprowadzają ludzie, którym nic ludzkiego nie jest obce. Czyż pomniejsza to znaczenie tego, co zostało dokonane?
Gdyby się przedstawiło na ekranie najświetniejsze ze zwycięstw Napoleona, taśma filmowa pokazałaby nam obok g-enjalności, rozmachu, wynalazczości, bohaterstwa — również i niezdecydowanie poszczególnych marszałków, i dezorientację generałów, nie umiejących czytać na mapie, i tępotę oficerów, i panikę, opanowującą całe oddziały, aż do rozstroju kiszek ze strachu. Taki realistyczny dokument świadczyłby tylko, że armja Napoleona składała się nie z automatów legendy. lecz z żywych Francuzów, wychowywanych na przełomie dwóch wieków. I obraz ludzkich słabości podkreślałby tylko jaskrawiej ogrom całości.
Łatwiej jest retrospektywnie teoretyzować o przewrocie, niż wchłonąć go w krew, zanim się dokonał. Zbliżanie sie powstania w sposób nieunikniony wywoływało i wywoływać będzie kryzysy w partjach powstania. Świadczy o tem doświadczenie najbardziej zahartowanej i rewolucyjnej partii, jaką znała dotąd historja. Wystarczy, że na kilka dni przed bitwą, Lenin był zmuszony żądać wydalenia z partji dwóch najwybitniejszych i najbardziej bliskich mu uczniów. Późniejsze usiłowania zbagatelizowania konfliktu, jako rezultatu „przypadków'' o charakterze osobistym są sugerowane czysto kościelną ideaiizacją przeszłości partyjnej. Tak jak Lenin pełniej i bardziej zdecydowanie niż wszyscy inni, wyrażał w miesiącach jesiennych 1917 roku obiektywną konieczność powstania i wolę mas, dążących do przewrotu, tak Zinowjew i Kamie-niew bardziej otwarcie niż inni, uosabiali hamujące tendencje partji. nastroje chwiejności, wpływy drobnomieszczaństwa i nacisk klas rządzących.
Gdyby wszystkie narady, dyskusje, spory prywatne, odbywające się w górnej warstwie partji bolszewickiej w przeciągu samego tylko października były stenografowane, to potomność mogłaby się przekonać, w jak pełnej napięcia walce wewnętrznej kształtowało się w kołach kierowniczych partji zdecydowanie niezbędne dla przewrotu. Stenogram wykazałby jednocześnie, w jak wielkim stopniu partji potrzebna jest demokracja wewnętrzna: woli do walki nie stwarza S'e na zapas i nie dyktuje się z góry — należy ją za każdym razem samodzielnie odnawiać i hartować.
Powołując się na twierdzenie autora tej książki, że „pod-stawowem narzędziem przewrotu jest partja", Stalin pytał w roku 1924: „Jak mogła nasza rewolucja zwyciężyć, jeżeli jej „podstawowe narzędzie" nie stało na wysokości zadania?'' Ironja nie osłania prymitywnej obłudy tych słów. Pomiędzy świętymi, jak maluje ich kościół, a diabłami, jak malują ich kandydaci na świętych, znajdują się żywi ludzie: oni to właśnie robią historję. Wysoki hart partji bolszewickiej przejawiaj się nie w braku różnic zdań, wahań, a na wet wstrząsów, lecz w tem, że w najcięższych sytuacjach dawała sobie ona na czas radę z kryzysami wewnętrznemi i zabezpieczała sobie możliwość rozstrzygającej ingerencji w bieg wydarzeń. I to właśnie oznacza, że partja jako całość była zupełnie odpowiedniem narzędziem rewolucji.
Partja reformistyczna w praktyce uważa podwalinę tego, co zamierza reformować, za niewzruszoną. Tem samem podporządkowuje się ona niechybnie ideom klasy panującej. Podniósłszy się na barkach proletariatu, socjaldemokracja stała się jedynie partja burżuazyjną drugiego gatunku. Bolszewizm stworzył typ prawdziwego rewolucjonisty, który celom historycznym, znajdującym się w nieprzejednanej sprzeczności ze współczesnem społeczeństwem, podporządkowuje warunki swej egzystencji osobistej, swoje idee i kryterją moralne. Konieczny dystans w stosunku do ideologji burżuazyjnej podtrzymywany byt w'partii bezwzględnem nieprzejednaniem, którego inspiratorem był Lenin. Bez wytchnienia operował on lancetem, przecinając te nici łączności, które otoczenie drobnom;esz czańskie wytwarzało pomiędzy partją a opinją publiczną. Jednocześnie Lenin uczył partję kształtowania swej własnei opinii publicznej, opierającej się na myślach i uczuciach podnoszącej się klasy. W ten sposób drogą doboru i wychowania, w nieustannej walce partja bolszewicka wytworzyła swoje nie-tylko polityczne, lecz również moralne środowiska, niezależne od burżuazyjnej opinji publicznej i bezwzględnie jej przeciwstawne. Tylko to pozwoliło bolszewikom przezwyciężyć wahania we własnych szeregach i wykazać czynami tę męska stanowczość, bez której zwycięstwo październikowe byłoby niemożliwe.


•) W wydanych w roku 1929 protokófach KC z roku 1917 powiedziane jest, źe jakoby Trocki tłumaczy! swe oświadczenie w Sowiecie tem, iż „było ono wymuszone przez Kamieniewa". Jest to wyraźna omyłka w protokóle, bądź też nieprawdziwa redakcja późniejsza. Oświadczenie Trockiego nie wymagało specjalnych tłumaczeń, wypływało ono z okoliczności. Ciekawym zbiegiem wypadków Moskiewski Komitet Obwodowy, który całkowicie popierał Lenina, był tegoż dnia, 18-go, zmuszony opublikować w moskiewskiej gazecie partyjnej oświadczenie, niemal dosłownie odtwarzające sformułowanie Trockiego: nie jesteśmy partją spiskowców i naszych akcyj nie wyznaczamy pokryjomu... Kiedy postanowimy wystąpić, powiemy o tem w naszych organach prasowych..." Inaczej nie można też było odpowiedzieć na bezpośrednie pytania wrogów.. Jeśli jednak oświadczenie Trockiego nie było i nie mogło być wymuszone przez Kamieniewa, to zostało ono świadomie skrompromito-wane. jego obłudną solidarnością, przytem w warunkach, kiedy Trocki nie miał możności postawienia koniecznej kropki nad „i".


Rozdział 6

Sztuka powstania


Ludzie nie dokonywują rewolucji, tak jak i wojnv, chętnie Różnica jednak jest ta, że w wojnie decydującą rolę odgrywa przymus, w rewolucji zaś przymusu niema, jeżeli abstrahować od przymusu okoliczności. Rewolucja następuje wtedy, kiedy niema innej drogi. Powstanie wznoszące się nad rewolucj'4, jak szczyt w górskim łańcuchu, tak samo nie może być wywj-lane dowolnie, jak rewolucja wogóle. Masy kilkakrotnie atakują i cofają się, zanim decydują się na ostatni szturm.
Spisek, jako planowe przedsięwzięcie mniejszości, przeciwstawia się zazwyczaj powstaniu, jako żywiołowemu ruchowi większości. I rzeczywiście zwycięskie powstanie, — które może być tylko dziełem klasy, powołanej do tego, bv stanąć na czele narodu, — ze względu na jego znaczenie historyczne i metody, dzieli przepaść od przewrotu spiskowców, działających za plecami mas.
W istocie, w każdem społeczeństwie klasowem dość jest sprzeczności, by w ich szczelinach można było zorganizować spisek. Doświadczenie historyczne wykazuje jednak, że potrzebny jest określony stopień choroby społeczeństwa, — iak w Hiszpanji, Portugalji, Ameryce Południowej, — aby poliry ka spiskowców stale znajdowała dla siebie pożywienie. Czysty spisek, nawet w razie zwycięstwa, może spowodować tylko zmianę będących u władzy poszczególnych klik tej samej kla sy rządzącej, albo jeszcze mniej: zmianę rządzących osobistości. Zwycięstwo jednego ustroju społecznego nad drugim było w historji rezultatem tylko masowego powstania. Podczas gdy periodyczne spiski najczęściej są wyrazem stagnacji i gnicia społeczeństwa, powstanie ludowe — przeciwnie — wynika zazwyczaj w rezultacie poprzedzającego je szybkiego rozwoju, naruszającego starą równowagę narodu. Chroniczne „rewo-Gucje" republik południowo - amerykańskich nie maja. nic wspólnego z rewolucją permanentną, przeciwnie, w pewnej mierze stanowią jej przeciwieństwo.
To, cośmy wyżej powiedzieli, nie znaczy jednak, że powstania ludowe i spisek wykluczają się wzajemnie we wszelkich warunkach. Element spisku w tych lub innych rozmiarach niemal zawsze zawarty jest w powstaniu. Jako historycznie uwarunkowany etap rewolucji, powstanie masowe nigdy nie jest czysto żywiołowe. Nawet wtedy, gdy powstanie wybucha niespodziewanie dla większości jego uczestników, jest ono zapłodnione temi ideami, w których powstańcy widzą wyjście z ciężkiego położenia. Lecz masowe powstanie można przewidzieć i przygotować. Może ono być uprzednio zorganizowane. W tym wypadku spisek jest podporządkowany powstaniu, służy mu, ułatwia jego bieg, przyśpiesza zwycięstwo. Im wyższy jest poziom polityczny ruchu rewolucyjnego, im poważniejsze jego kierownictwo, tem więcej miejsca zajmuje spisek w powstaniu ludowem.
Właściwe zrozumienie wzajemnego stosunku pomisdzy powstaniem a spiskiem, zarówno w ich przeciwieństwie, jak i w ich uzupełnianiu się wzajemnem, jest tem bardziej konieczne, ż.e samo już stosowanie wyrazu „spisek" nawet w literaturze marksistowskiej posiada zewnętrznie sprzeczny charakter, w zależności od tego, czy mowa jest o samodzielnem przedsięwzięciu inicjatywnej mniejszości, czy też o przygotowaniu przez mniejszość powstania większości.
Historja wykazuje coprawda, że powstanie ludowe w pewnych warunkach może zwyciężyć i bez spisku. Wynikłe „żywiołowo'' z powszechnego oburzenia, rozproszkowanych protestów, demonstracyj, strajków, starć ulicznych, powstanie może wciągnąć część armji. sparaliżować siły wroga i obalić starą władzę. Do pewnego stopnia tak właśnie stało się w lutym 1917 roku w Rosji. Ten sam mniej więcej obraz przedstawiał rozwój rewolucji niemieckiej i austro - węgierskiej jesienią 1918 roku.
O ile w tych wypadkach na czele powstańców nie stała partja przeniknięta nawskroś interesami i celami powstania, c tyle zwycięstwo jego musiało niechybnie oddać władzę w ręce tych partyj, które do ostatniej chwili przeciwdziałały powstaniu.
Obalić starą władzę — to jedno. Wziąć władzę w swoje ręce — to co innego. Burżuazja może w rewolucji opanować władzę nie dlatego, że jest rewolucyjna, lecz dlatego, że jest burżuazja: w jej rękach znajduje się własność, pirasa, sieć punktów oparcia, hierarchia instytucyj. Co innego —■ proletariat: pozbawiony wszelkiej przewagi społecznej, leżącej poza nim samym, powstający proletariat może liczyć tylko na swoją siłę liczebną, zwartość, na swoje kadry, na swój sztab.
Tak jak kowal nie zdoła gołą ręką chwycić rozżarzonego żelaza, tak proletariat nie może zagarnąć gołemi rękami władzy: potrzebna mu jest przysposobiona do tego zadania organizacja. Na kombinowaniu powstania masowego ze spiskiem, na podporządkowaniu spisku powstaniu polega owa skomplikowana i odpowiedzialna dziedzina polityki rewolucyjnej, którą Marks i Engels nazywali „sztuką powstania". Wymaga ona słusznego kierownictwa ogólnego masami, giętkiej orjentacji w zmieniających się warunkach, przemyślanego planu ataku, ostrożności w przygotowaniu technicznem i śmiałości uderzenia.
Powstaniem żywiotowem historycy i politycy nazywają zazwyczaj taki ruch mas, który — zjednoczony wrogością do starego reżimu — nie posiada ani jasnych celów, ani wypracowanych metod walki, ani kierownictwa prowadzącego świadomie do zwycięstwa. Powstanie żywiołowe cieszy s.ię życzli-wem uznaniem urzędowych historyków, przynajmniej demokratycznych, jako niedające się odwrócić zło, za które odpowiedzialność spada na stary reżim. Istotna przyczyna pobłażliwości mieści się w tem, że powstania „żywiołowe" nie mogą wyjść z ram ustroju burżuazyjnego.
Tą samą drogą kroczy również socjaldemokracja: nie neguje ona rewolucji wogóle, jako katastrofy społecznej, tak jak nie neguje trzęsień ziemi, zaćmień słońca i epidemji dżumy. To, co neguje ona jako „blankizm'' albo, gorzej jeszcze, bolsze-wizm, — to świadome przygotowanie przewrotu, plan, spisek. Innemi słowy, socjaldemokracja gotowa jest sankcjonować, coprawda past factum, te przewroty, które oddają władze w ręce burżuazji, zarazem jednak potępia te metody, które jedynie mogą oddać władze w ręce proletariatu. Pod rzekomym obiektywizmem kryje się polityka obrony społeczeństwa kapitalistycznego.
Z obserwacyj i rozmyślań nad niepowodzeniem wielu powstań, których był uczestnikiem lub świadkiem, August Blan-qui wyprowadził szereg reguł taktycznych. Nieprzestrzeganie ich utrudnia bardzo zwycięstwo powstania, jeśli nie uniemożliwia go całkowicie. Blanqui żądał stworzenia zawczasu regularnych oddziałów rewolucyjnych pod scentralizowanem kierownictwem, regularnego uzbrojenia ich i zaopatrywania, dobrze obliczonego rozkładu barykad, określenia ich konstrukcji i systematycznej, a nie epizodycznej obrony ich. Wszystkie te reguły, wypływające z militarnych zadań powstania muszą oczywiście ulegać zmianom wraz ze zmieniającemi się stosunkami spotecznemi i techniką wojenną; lecz same przez się nie są one bynajmniej „blankizmem" w tym sensie, w jakim pojęcie to bliskie jest niemieckiemu „puczy-zmowi" lub rewolucyjnemu awanturnictwu.
Powstanie jest sztuką i, jak każda sztuka, posiada swoje prawa. Reguły Blanqui'ego były postulatami wojenno - rewolucyjnego realizmu. Błąd Blanqui'ego tkwił nie w jego twierdzeniu prostem, lecz odwrotnem. Z faktu, że bezradność taktyczna skazywała powstanie na upadek, Blanąui wyprowadza! wniosek, że przestrzeganie reguł taktyki insurekcyjnej samo przez się zdolne jest do zapewnienia zwycięstwa. I dopiero tutaj rozpoczyna się słuszne przeciwstawianie blankizmu marksizmowi. Spisek nie zastępuje powstania. Aktywna mniejszość proletariatu, choćby nawet zorganizowana była jaknaj-lepiej, nie może zagarnąć władzy niezależnie od ogólnej sytuacji kraju: w tym punkcie blankizm został potępiony przez historję. Ale tylko w tym. Twierdzenie proste zachowuje swą sile. Dla zdobycia władzy proletariatowi nie wystarcza żywiołowe powstanie. Potrzebna jest odpowiednia organizacja, potrzebny jest plan, potrzebny spisek. Takie jest leninowskie postawienie sprawy.
Krytyka Eng.elsa, skierowana przeciw fetyszyzmowi barykad, opierała się na ewolucji techniki ogólnej i militarnej. Insurekcyjna taktyka blankizmu odpowiadała charakterowi starego Paryża, napoły rzemieślniczego proletariatu, wąskich ulic i systemu wojskowego Ludwika - Filipa. Zasadniczy błąd blankizmu polegał na utożsamianiu rewolucji z insurekcją. Techniczny błąd blankizmu tkwił w tem, że insurekcję utożsamiał on z barykadą. Krytyka marksistowska zwracała się przeciw obu tym błędom. Stojąc wespół z blankizmem na stanowisku, że powstanie jei>t sztuką, Engels ujawnił nietylko wtórne miejsce powstania w rewolucji, lecz również zmniejszającą się rolę barykady w powstaniu. Krytyka Engelsa nie miała nic wspólnego z wyrzeczeniem się metod rewolucyjnych na rzecz czystego parlamentaryzmu, jak to usiłowali w swoim czasie przedstawić filistrzy niemieckiej socjaldemokracji przy współdziałaniu hohenzollernowskiej cenzury. Dla Engelsa zagadnienie barykady byłe zagadnieniem jednego z elementów technicznych przewrotu. Reformiści zaś usiłowali z negowania rozstrzygającego znaczenia barykady wyprowadzić negowanie przemocy rewolucyjnej wogóle. Jest to to samo, co wyprowadzanie z rozważań o prawdopodobnym zaniku znaczenia okopów w przyszłej wojnie wniosku o upadku militaryzmu.
Organizacja, przy której pomocy proletariat może nietylko obalić starą władzę, lecz również zastąpić ją, — to sawiety.
Co później stało się sprawą doświadczenia historycznego, do przewrotu październikowego było prognozą teoretyczną, opierającą się coprawda na wst?pnem doświadczeniu 1905 roku. Sowiety sa organami przygotowania mas do powstania, organami powstania, po zwycięstwie — organami władzy.
Same przez się jednak sowiety jeszcze nie rozwiązują sprawy. W zależności od programu i kierownictwa mogą one służyć różnym celom. Program daje sowietom partja. jeżeli sowiety w warunkach rewolucji — poza rewolucją zaś są one wogóle niemożliwe — obejmują cała klasę robotniczą, za wyjątkom zupełnie zacofanych, biernych, zdemoralizowanych warstw, wówczas partja rewolucyjna jest głową klasy robotniczej. Zadanie zdobycia władzy może być rozwiązane tylko w drodze określonego skojarzenia partji z sowietami lub inne-mi mniej więcej równowartościowemi organizacjami maso-wemi.
Sowiet, prowadzony przez partję rewolucyjną, świadomie \ zawczasu dąży do zdobycia władzy. Uwzględniając zmiany sytuacji politycznej i nastrojów mas, przygotowuje on punkty oparcia dla powstania, jednoczy oddziały szturmowe jednością celu, opracowuje uprzednio plan ataku i ostatniego szturmu: lo właśnie stanowi wprowadzenie elementów zorganizowanego spisku do masowego powstania.
Bolszewicy nieraz, jeszcze na długo przed przewrotem październikowym, musieli obalać kierowane przeciw nim rrzcz przeciwników zarzuty spiskowania i blankizmu. W istocie zaś nikt nie prowadził tak nieprzejednanej walki przeciw systemowi czystego spisku, jak Lenin. Oportuniści międzynarodowej socjaldemokracji niejednokrotnie brali pod swoją obronę starą eserowską taktykę teroru indywidualnego przeciw agentom caratu przed bezlitosną krytyką bolszewików, którzy indywidualistycznemu awanturnictwu inteligencji przeciwstawiali kurs na powstanie mas. Lecz odrzucając wszystkie posracie blankizmu i anarchizmu, Lenin ani na chwilę nie schyl:ił czoła przed „świętą" żywiołowością mas. Wcześniej i głębiej niż inni przemyślał współzależność pomiędzy objektywnerni a sub-jektywnemi czynnikami rewolucji, pomiędzy żywiołowym ruchem a polityką partji, pomiędzy masami ludności a przoJują-cą klasą, pomiędzy proletariatem a jego awangardą, pomiędzy sowietami a partja, pomiędzy powstaniem a spiskiem.
Jeżeli jednak słuszne jest, że nie można wywołać powstania dowolnie, że, chcąc odnieść zwycięstwo, należy organizować je zawczasu, to przed kierownictwem rewolucyjrtcm powstaje tem samem zadanie postawienia słusznej djagrozy: należy zawczasu wyczuć doniosłość powstania, by uzupełnić je spiskiem. Akuszeryjna interwencja w męczarniach porodowych, mimo, że obrazu tego bardzo nadużywano, stanowi jednak najbardziej jaskrawą ilustrację świadomego wtargnięcia do żywiołowego procesu. Hercen oskarża} niegdyś swego przyjaciela Bakunina o to, że ten we wszystkich swy:h poczynaniach rewolucyjnych stale przyjmował drugi miesicie oąży za dziewiąty. Hercen sam skłonny był raczej negować ciążę nawet w dziewiątym miesiącu. W lutym sprawa określania terminu porodu niemal wogóle jeszcze nie była postawiona, gdyż powstanie wybuchło „nieoczekiwanie", bez scentralizowanego kierownictwa. Ale właśnie dlatego władza przeszła nie do tych, którzy dokonali powstania, lecz do tych, którzy je hamowali. Zupełnie inaczej miała się rzecz z nowem powstaniem: przygotowywała je świadomie partja bolszewicka. Zadanie uchwycenia właściwego momentu dla dania sygnału do ataku przypadło więc sztabowi bolszewickiemu.
Wyrazu „moment" nie należy rozumieć zbyt dosłownie, jako określonego dnia i godziny: i dla porodu przyroda pozostawiła znaczny okres wahań, którego granicami interesuje się nietylko sztuka akuszeryjna, ale i kazuistyka prawa spadkowego. Pomiędzy tym momentem, w którym usiłowanie wywołania powstania musi niechybnie okazać się przedwczesnym i doprowadzić do poronienia rewolucyjnego, a tym momentem, w którym pomyślną sytuację należy już uważać za beznadziejnie straconą, upływa pewien okres rewolucji, — niekiedy daje się on mierzyć tygodniami, niekiedy miesiącami, — w ciągu którego powstanie może być przeprowadzone z większą lub mniejszą szansą powodzenia. Uchwycenie tego stosunkowo krótkiego okresu i następnie wybór określonego momentu — już w ścisłem znaczeniu dnia i godziny — d!a ostatniego uderzenia stawiają przed kierownictwem rewolucyjnym najbardziej odpowiedzialne zadanie. Można je z całą słusznością nazwać problemem węzłowym, łączy ono bowiem polityką rewolucyjną z techniką powstania: czy trzeba przypominać, że powstanie, tak jak i wojna, jest kontynuowaniem polityki, in-nemi tylko środkami?
Kierownictwo rewolucyjne wymaga intuicji i doświadczenia, podobnie jak i wszystkie inne dziedziny twórczości. Ale niedość tego. Również i sztuka znachora może nie bez powodzenia opierać się na intuicji i doświadczeniu. Znachorstwo polityczne może wystarczyć jednak tylko w epokach lub okresach, stojących pod znakiem rutyny. Epoka wielkich przewrotów historycznych nie znosi znachorstwa. Nie wystarcza jej doświadczenie, nawet uduchowione intuicją. Potrzebna jest doktryna syntetyczna, obejmująca wzajemne oddziaływanie podstawowych sil historycznych. Potrzebna jest metoda ma-terjalistyczna, pozwalająca odkrywać za chińskiemi cienumi programów i haseł rzeczywiste ruchy ciał społecznych.
Podstawowa przesłanka rewolucji mieści się w rem. że istniejący ustrój społeczny okazuje się niezdolny do rozwiązania istotnych zadań rozwoju narodu. Rewolucja staje się jednak możliwa tylko w tym wypadku, gdy w składzie społeczeństwa znajduje się nowa klasa, która zdolna jest stanąć na czele narodu, by rozwiązać postawione przez historię nadania. Proces przygotowawczy rewolucji polega na tem, że cHe-ktywne zadania, tkwiące w sprzecznościach gospodarczych i klasowych, torują sobie drogę do świadomości żywych mas ludzkich, zmieniają ją i wytwarzają nowy układ sił politycznych.
W rezultacie ujawnionej w praktyce niezdolności Jo wyprowadzenia kraju ze ślepej uliczki — klasy rządzące tracą wiarę w siebie, stare partje rozpadają się; wywiązuje sie zacięta walka grup i klik; nadzieje zostają przeniesione na cud czy cudotwórcę. Wszystko to stanowi jedną z politycznych przesłanek przewrotu, bardzo ważną, choć wprawdzie bierną.
Zawzięta wrogość w stosunku do istniejącego systemu i gotowość do ponoszenia najbardziej heroicznych ofiar dla wyprowadzenia kraju na drogę rozwoju — oto nowa świadomość polityczna klasy rewolucyjnej, będąca najważniejszą czynną przesłanką przewrotu.
Dwa podstawowe obozy — wielka własność i proletariat — nie wyczerpują jednak składu narodu. Pomiędzy niemi znajdują się szerokie warstwy drobnomieszczaństwa, mieniącego się wszystkiemi barwami ekonomicznej i politycznej tęczy. Niezadowolenie warstw pośrednich, ich 'rozczarowanie w stosunku do polityki klasy rządzącej, ich niecierpliwość i wzburzenie, ich gotowość do poparcia śmiałej rewolucyjnej inicjatywy proletarjatu — stanowią trzeci warunek polityczny przewrotu, częściowo bierny, o ile neutralizuje wierzchołki drobnomieszczaństwa, częściowo czynny, o ile pcha jego doły do bezpośredniej walki ręka w rękę z bolszewikami.
Wzajemna współzależność tych przesłanek jest oczywista: im bardziej pewnie i stanowczo działa proletarjat, tem większą ma możność pociągnięcia za sobą warstw pośrednich, tem bardziej izolowana jest klasa panująca, tem głębsza jest demoralizacja w jej środowisku. I naodwrót: rozkład w klasie rządzącej leje wodę na młyn klasy rewolucyjnej.
Niezbędną dla przewrotu wiarę w swoje siły proletarjat może posiąść tylko wtedy, gdy rozwinie się przed nim jasna perspektywa, gdy posiada możność czynnego sprawdzania zmieniającego się na jego korzyść układu sif, gdy czuje nad sobą dalekowzroczne, mocne i pewne kierownictwo. Prowadzi to nas do ostatniego zkolei — lecz nie pod względem znaczenia — warunku zdobycia władzy: do partji rewolucyjnej, jako ściśle zwartej i zahartowanej awangardy klasy.
Dzięki pomyślnemu zbiegowi warunków historycznych, zarówno wewnętrznych, jak i międzynarodowych, na czele proletarjatu rosyjskiego znalazła się partja o wyjątkowej jasności politycznej i bezprzykładnym harcie rewolucyjnym: tylko to pozwoliło niewielkiej liczebnie i młodej klasie spełnić zadanie historyczne niebywałych rozmiarów. Wogóle zaś — jak świadczy historia komuny paryskiej, rewolucyj niemieckiej i austriackiej 1918 roku. Radzieckich Węgier i Bawarji, rewolucji włoskiej 1919 roku, kryzysu niemieckiego 1923 roku, rewolucji chińskiej lat 1925-27, rewolucji hiszpańskiej 1931 roku — najsłabszem w łańcuchu warunków okazywało się do tej pory ogniwo partyjne: klasie robotniczej najtrudniej jest stworzyć organizację rewolucyjną, któraby stała na wysokości jej zadań historycznych. W najstarszych i najbardziej cywilizowanych krajach potężne siły pracują nad osłabieniem i rozłożeniem awangardy rewolucyjnej. Ważną częścią składową tej pracy jest walka socjaldemokracji przeciw „blan-kizmowi", pod którego nazwą figuruje rewolucyjna istota marksizmu.
Pomimo pokaźnej liczby wielkich kryzysów społecznych i politycznych, zbieg wszystkich niezbędnych dla zwycięskiego i trwałego przewrotu proletariackiego warunków można było zaobserwować w historji dotąd tylko jeden raz: w październiku 1917 roku w Rosji. Sytuacja rewolucyjna nie jest wieczna. Najmniej trwałą z przesłanek przewrotu j-est nastrój drobnomieszczaństwa. Podczas kryzysów narodowych idzie cno za tą klasą, która budzi zaufanie do siebie nletylko słowem, ale i czynem. Zdolne do impulsywnego porywu, nawet do rewolucyjnego szału, drobnomieszczaństwo pozbawione jest wytrwałości, łatwo upada na duchu przy niepowodzeniu i płomienne nadzieje jego przechodzą w rozczarowanie. Właśnie ostre i szybkie zmiany jego nastrojów nadają każdej sytuacji rewolucyjnej taki nietrwały charakter. Jeżeli partja proletariacka jest niedość zdecydowana, by oczekiwania i nastroje mas ludowych wporę przemienić w czyny rewolucyjne, przypływ szybko przechodzi w odpływ: warstwy pośrednie odwracają się od rewolucji i szukają zbawcy we wrogim obozie. Tak jak podczas przypływu proletariat porywa za sobą drobnomieszczaństwo, tak podczas odpływu drobnomieszczaństwo pociąga za sobą poważne warstwy proletarjatu. Taka jest djalektyka fal komunistycznych i faszystowskich w politycznej ewolucji Europy po wojnie.
Usiłując oprzeć się na twierdzeniu Marksa: żaden reżim nie schodzi ze sceny, nie wyczerpawszy wszystkich swoich możliwości, mieńszewicy negowali dopuszczalność walki o dyktaturę proletarjatu w zacofanej Rosji, gdzie kapitalizm daleki byt jeszcze od wyczerpania swoich możliwości. Pogląd ten zawiera dwa błędy, oba — fatalne. Kapitalizm nie jest systemem narodowym, lecz światowym. Wojna imperjalistycz-na i jej następstwa dowiodły, że system kapitalistyczny wyczerpał się w skali światowej. Rewolucja w Rosji była zerwaniem najsłabszego ogniwa światowego systemu kapitalistycznego.
Lecz błędność koncepcji mieńszewickiej ujawnia się również i pod narodowym kątem widzenia. Z punktu widzenia abstrakcji ekonomicznej może i słuszne byłoby twierdzenie, że kapitalizm w Rosji nie wyczerpał swoich możliwości: procesy ekonomiczne przebiegają jednak nie w eterze, lecz w kon-kretnem środowisku historycznem. Kapitalizm — to nie abstrakcja: to żywy system stosunków klasowych, wymagający przedewszystkiem władzy państwowej. Tego, że monarchia, pod której opieką rozwinął się kapitalizm rosyjski, wyczerpała swe możliwości, nie negowali nawet mieńszewicy. Rewolucja lutowa usiłowała zbudować pośredni reżim państwowy, śledziliśmy jego historję: w ciągu ośmiu miesięcy wyczerpa? się on docna. Jakiż system państwowy może zabezpieczyć w tych warunkach dalszy rozwój kapitalizmu rosyjskiego?
„Republika burżuazyjna, broniona przez samych tylko socjalistów umiarkowanych kierunków, nie znaiduiących już oparcia w masach... nie mogła się utrzymać. Cała jej treść wywietrzała, pozostała tylko skorupa zewnętrzna''. Autorem tego trafnego określenia jest Milukow. Losy zwietrzałego systemu musiały być, według jego słów., takie same, jak losy monarchii cesarskiej: „Obie przygotowywały grunt dla rewolucji i w dniu rewolucji obie nie znalazły ani jednego obrońcy".
Już od lipca - sierpnia Milukow charakteryzował sytuację alternatywą dwóch imion: Korniłow albo Lenin. Lecz Korniłow dokonał już swego eksperymentu, który zakończył się żało-snem fiaskiem. Dla reżimu Kiereńskiego w każdym razie nie było już miejsca. Przy całei różnolitości nastrojów, stwierdza Suchanow, „wspólną była tylko nienawiść do kiereńszczy-zny". Jak monarchia carska stała si? pod koniec nie do zniesienia dla górnych warstw szlachty, a nawet wielkich książąt, tak rząd Kiereńskiego został znienawidzony nawet przez otwartych, bezpośrednich inspiratorów reżimu, „wielkich książąt" ugodowych wierzchołków. W tem powszechnem niezadowoleniu, w tem gwałtownem niedomaganiu politycznem wszystkich klas zawiera się jeden z najważniejszych symptomów dojrzałej sytuacji rewolucyjnej. Tak boleśnie napięty jest każdy muskuł, nerw i fibra organizmu przed pęknięciem wielkiego wrzodu.
Rezolucja lipcowego zjazdu bolszewików, przestrzegając robotników przed przedwczesnemi starciami, wskazywała jednocześnie, że walkę trzeba będzie przyjąć, „kiedy kryzys ogólnonarodowy i zapał mas stworzą pomyślne warunki dla przejścia biedoty miast i wsi na stronę robotników". Moment ten nastąpił we wrześniu - październiku.
Powstanie miało odtąd prawo liczyć na powodzenie, mogło bowiem oprzeć się na prawdziwej większości ludu. Nie należy oczywiście rozumieć tego formalnie. Gdyby w sprawie powstania przeprowadzono uprzednio referendum, dałoby ono bardzo sprzeczne i niepewne rezultaty. Wewnętrznej gotowości do poparcia przewrotu bynajmniej nie można utożsamiać ze zdolnością do uprzedniego, jasnego zdania sobie sprawy z jego konieczności. W dodatku odpowiedzi w ogromnym stopniu zależałyby od samego postawienia sprawy, od organu, któryby przeprowadzał referendum, mówiąc prościej — od klasy, która stoi u władzy.
Metody demokracji mają swoje granice. Można pytać wszystkich pasażerów o najbardziej pożądany typ wagonu, nie można jednak pytać ich o to, czy zahamować w pełnym biegu pociąg, któremu grozi katastrofa, ale jeśli akcja ratunkowa przeprowadzona jest umiejętnie i wporę. pochwała pasażerów jest zgóry zapewniona.
Parlamentarne konsultacje ludu są przeprowadzane wszędzie jednocześnie; tymczasem w okresie rewolucji różne warstwy ludu przychodzą do tego samego wniosku niejednocześnie. Podczas gdy oddział czołowy pałał rewolucyjna niecierpliwością, warstwy zacofane podciągały się dopiero. W Piobrogrodzie i Moskwie wszystkie organizacje masowe znajdowały się pod1 kierownictwem bolszewików; w gubernji tambowskiej, liczącej ponad trzy miliony ludności, t. j. niewiele mniej, niż obie stolice razem, frakcja bolszewicka pojawiła się w Sowiecie dopiero na krótko przed przewrotem październikowym.
Sylogizmy rozwoju objektywnego bynajmniej nie zbiegają się z dokładnością do dnia z sylogizmami masowego myślenia. I kiedy wielkie postanowienie praktyczne staje się na tle przebiegu wydarzeń nieodraczalnem, najmniej dopuszcza ono referendum. Różnice poziomów i nastrojów różnych warstw ludu zostają przezwyciężone przez działanie: przodujący porywają wahających się i izolują opierających si?. Większości nie oblicza się, lecz zdobywa. Powstanie wyrasta właśnie wtedy, kiedy wyjście ze sprzeczności otwiera się jedynie na drodze akcji bezpośredniej.
Chłopstwo, niezdolne do samodzielnego wyprowadzenia niezbędnych wniosków politycznych ze swej wojny przeciw obszarnikom, przez sam jednak fakt powstania agrarnego przyłączało się zgóry do powstania w miastach, wywoływało je i domagało się go. Wyraziło ono swą wolę nie białym biuletynem, lecz czerwonym kogutem: jest to bardziej poważne referendum. W tych granicach, w jakich poparcie chłopstwa było konieczne dla ustanowienia dyktatury sowieckiej, było ono faktem. „Dyktatura ta — odpowiadał Lenin powątpiewającym — dałaby zi.emię chłopom i wszechwładzę miejscowym komitetom chłopskim: jak można, nie postradawszy zmysłów, wątpić w to, że chłopi poparliby tę dyktaturę?'1 Aby żołnierze, chłopi, narody uciskane, błądzący w zamieci biuletynów wyborczych, poznali bolszewików naprawdę, potrzeba było opanowania władzy przez bolszewików.
Jakiż więc musiał być układ sił, któryby pozwolił prole-tarjatowi na opanowanie władzy? „W decydującym momencie, w decydującym punkcie mieć przytłaczającą przewagę sił, — pisał Lenin później, omawiając przewrót październikowy, — to prawo sukcesów wojennych jest również prawem sukcesu politycznego, zwłaszcza w tej zaciętej, burzliwej wojnie klas, która zwie się rewolucją. Stolice i wogóle wielkie ośrodki przemysłowo - handlowe... w znacznej mierze rozstrzygają o losach politycznych ludu, — oczywiście pod warunkiem poparcia tych ośrodków przez dostateczne siły miejscowe, wiejskie, choćby nawet poparcie to nie było natychmiastowe." Mówiąc o większości ludu, Lenin nadawał jej znaczenie dynamiczne. I to było jedyne realne znaczenie pojęcia większości.
Demokratyczni przeciwnicy pocieszali się tem, że lud, który idzie za bolszewikami, — to tylko surowiec, glina historyczna, garncarzami zaś mogą być i tak tylko demokraci przy współpracy wykształconych przedstawicieli burżuazji. „Czyż ludzie ci nie widzą, — pytała gazeta mieńszewików, — że nigdy jeszcze prolctarjat i garnizon piotrogrodzki nie były w takim stopniu izolowane od wszystkich innych warstw społecznych?" Nieszczęście proletariatu i garnizonu polegało więc na tem, że były one „izolowane" od tych klas, którym zamierzały odebrać władzę!
Czyż rzeczywiście można było liczyć na sympatie i poparcie ciemnych mas prowincji i frontu? Bolszewizm ich, pisaf pogardliwie Suchanow, „byJ niczem innem, jak tylko nienawiścią do koalicji i tęsknotą za ziemią i pokojem". Jakgdyby tego nie było dość! Nienawiść do koalicji oznaczała dążenie do odebrania władzy burżuazji. Tęsknota za ziemią i pokojem była gigantycznym programem, który chłopi i żołnierze zamierzali urzeczywistnić pod kierownictwem robotników. Nicość demokratów, nawet najbardziej lewych, wypływała z nieufności „wykształconych" sceptyków do ciemnych mas, które widzą zjawiska w ogólnym zarysie, nie wdając się w szczegóły i odcienie. Inteligencki, fałszywie arystokratyczny, pogardliwy stosunek do ludu obcy był bolszewizmowi, sprzeczny z jego istotą. Bolszewicy nie byli wydelikaconymi gabinetowymi przyjaciółmi ludu, pedantami. Nie obawiali się tych zacofanych warstw, które dopiero powstawały z samego dna. Bolszewicy brali lud takim, jakim był: tak urobiła go dotychczasowa historja, i jako taki był powołany do dokonania rewolucji. Swoją misję bolszewicy widzieli w tem, bv stanąć na czele tego ludu. Przeciw powstaniu byli „wszyscy1' oprócz bolszewików. Lecz bolszewicy — to był lud.
Podstawową siłą polityczną przewrotu październikowego byl proletarjat, wśród proletarjatu zaś pierwsze miejsce zajmowali robotnicy Piotrogrodu. Awangardą stolicy była zkolei dzielnica wyborgska. Plan powstania wybra} tę podstawową dzielnicę proletariacką jako bazę wyjściową dla rozwinięcia ataku.
Ugodowcy wszystkich odcieni, poczynając od Martowa, usiłowali — już po przewrocie — przedstawić bolszewizm jako prąd żołnierski. Socjaldemokracja europejska z radością podchwyciła tę teorję. Ignorowano przytem podstawowe fakty historyczne: że proletarjat pierwszy przeszedł na stronę bolszewików; że robotnicy piotrogrodzcy wskazywali drogę robotnikom całego kraju; że garnizony i front o wiele dłużej pozostawały podporą ugodowców; że eserzy i mieńszewicy stwarzali w systemie sowieckim wszelkiego rodzaju przywileje dla żołnierzy kosztem robotników, zwalczali uzbrajanie robotników i szczuli przeciw nim żołnierzy; że tylko pod wpływem robotników nastąpił przełom w armji; że kierownictwo nad żołnierzami w decydującym momencie znalazło się w rękach robotników; że wreszcie po roku socjaldemokracja w Niemczech za przykładem swych (rosyjskich towarzyszy Ideowych opierała się na żołnierzach w walce przeciw robotnikom.
Pod jesień ugodowcy ostatecznie już stracili możność występowania w fabrykach i koszarach. Lewi jednak usiłowali przekonać jeszcze masy, że powstanie jest szaleństwem. Mar-tow, który w walce z nacierającą w lipcu kontrrewolucją znajdował ścieżkę do świadomości mas, teraz znów bronił beznadziejnej sprawy. „Nie możemy liczyć, — przyznawał sam na posiedzeniu CKW z 14 października, — że bolszewicy usłuchają nas." Tem niemniej uważał za swój obowiązek „ostrzec masy''. Masy pragnęły jednak czynów, a nie pouczeń. Nawet w tych wypadkach, gdy słuchały przestróg dosyć cierpliwie, „myślały dalej po swojemu", wyznaje Mści-sławski. Suchanow opowiada, jak pod deszczowem niebem przekonywał putiłowców, że wszystko można naprawić bez powstania. Przerywały mu zniecierpliwione głosy. Dwie-trzy minuty słuchali, potem znów przerywali. „Po kilku próbach zaniechałem tego. Nic nie wychodziło... a deszcz mżyt coraz gęściej." Pod nieprzyjaznem niebem października biedni lewi demokraci nawet we własnym opisie wyglądali jak zmokłe kury.
Ulubionym argumentem politycznym „lewych'1 przeciwników przewrotu, również i w środowisku bolszewickiem, było powoływanie się na brak chęci do walki w dolach. „Nastroje w masach pracujących i żołnierskich — pisali Zino-wjew i Kamieniew 11 października — bynajmniej nie przypominają nastrojów chociażby z przed 3 lipca". Nie było to pozbawione podstawy: wśród proletarjatu piotrogrodzkiego panowało pewne przygnębienie, będące rezultatem zbyt długiego oczekiwania. Zaczynało się też ujawniać rozczarowanie w stosunku do bolszewików: czyżby i ci mieli oszukiwać? 16 października Rachja, jeden z bojowych bolszewików piotrogrodz-kich, Finn z pochodzenia, mówił na naradzie KC: „widocznie nasze hasło jest spóźnione, gdyż powstaje wątpliwość, czy uczynimy to, do czego wzywamy". Lecz zmęczenie, spowodowane oczekiwaniem i mające pozory apatji, trwało tylko do pierwszego sygnału bojowego.
Pierwszem zadaniem każdego powstania jest przeciągnięcie na swoją stronę wojska. Do tego właśnie służy przede-wszystkiem strajk powszechny, masowe demonstracje, starcia uliczne, walki barykadowe. Wyłączną osobliwością przewrotu październikowego, nigdzie i nigdy nie obserwowaną w tak skończonej postaci, jest fakt, że dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności awangardzie proletariackiej udało się przeciągnąć na swoją stronę garnizon stolicy jeszcze przed rozpoczęciem otwartego powstania; nietylko przeciągnąć, ale i umocnić organizacyjnie swą zdobycz za pośrednictwem Narady Garnizonowej. Nie można zrozumieć mechaniki przewrotu październikowego bez uprzedniego zdania sobie sprawy, źe najważniejsze, najtrudniej dające się zgóry obliczyć zadanie powstania było w zasadzie rozwiązane jeszcze przed rozpoczęciem walki zbrojnej.
Nie znaczy to jednak, że powstanie stało się zbędne. Po stronie robotników stała coprawda przytłaczająca większość garnizonu, lecz mniejszość była nastawiona przeciw robotnikom, przeciw przewrotowi, przeciw bolszewikom. Niewielka ta mniejszość składała się z najbardziej wykwalifikowanych elementów armji: oficerów, junkrów, szturmowców, być może i kozaków. Politycznie zdobyć tych elementów nie można było: trzeba było je zwyciężyć. Ostatnia część zadania przewrotu, która weszła do historji pod nazwą powstania październikowego, miała więc czysto militarny charakter. Rozstrzygnąć miały na ostatnim etapie karabiny maszynowe, być może również i działa. Na tę drogę prowadziła partja bolszewików.
Jakie były siły wojskowe zbliżającego się starcia? Borys Sokołów, kierownik wydziału wojskowego partji eserów, opowiada, że w okresie poprzedzającym przewrót, „wszystkie organizacje partyjne w pułkach, oprócz bolszewickich, rozpadły się, i warunki bynajmniej nie sprzyjały organizowaniu nowych. Nastroje żołnierzy były dość wyraźnie bolszewizu-j*ące, lecz bolszewizm ich był bierny, a oni sami pozbawieni byli jakichkolwiek tendencyj do czynnego wystąpienia zbrojnego". Sokołów nie zapomina dodać: „Byłoby dość jednego-dwóch odważnych i zdolnych do walki pułków, by utrzymać w posłuszeństwie cały garnizon". Wszystkim bez wyjątku, od monarchistycznych generałów do „socjalistycznych" inteligentów, brak było przeciw rewolucji proletariackiej „jednego-dwóch pułków''. Ale garnizon, w przytłaczającej swej masie bezwzględnie wrogi Rządowi, nie był jednak zdolny do walki i po stronie bolszewików. Przyczyna tego tkwiła w nieprzebytej przepaści, jaka dzieliła starą strukturę wojskową oddziałów od ich nowej struktury politycznej. Trzon zdolnego do walki oddziału stanowi kadra dowódców. Ta była przeciw bolszewikom. Trzonem politycznym oddziałów byli bolszewicy. Nietylko jednak nie umieli oni dowodzić, ale w większości wypadków źle też władali bronią. Masa żołnierska była niejednolita. Aktywne, bojowe elementy jak zwykle stanowiły mniejszość. Większość żołnierzy sympatyzowała z bolszewikami, głosowała na nich, wybierała ich, lecz od nich też oczekiwała decyzji. Wirogie bolszewikom elementy były w oddziałach zbyt nieliczne, by odważyć się na jakąkolwiek inicjatywę. Stan polityczny garnizonu był więc wyjątkowo pomyślny dla powstania. Jego zdolność bojowa nie była jednak zbyt wielka — to było zgóry jasne.
Lecz zrzucanie garnizonu z wagi wojennej wcale nie było konieczne. Tysiące żołnierzy, gotowych do walki po stronie rewolucji, były rozproszone w bardziej biernej masie i właśnie dzięki temu w większym lub mniejszym stopniu pociągały ją za sobą. Poszczególne oddziały o bardziej szczęśliwym składzie zachowały dyscyplinę i zdolność bojową. Spotykano mocne jądra rewolucyjne w zdemobilizowanych pułkach. W 6-ym baonie zapasowym, liczącym koło 10000 ludzi, z pośród pięciu kompanij wyróżniała się stale pierwsza, która niemal od początku rewolucji uchodziła za bolszewicką i która stanęła na wysokości zadania w dniach październikowych. Przeciętne pułki garnizonu nie istniały wprawdzie jako pułki, mechanizm ich dowództwa był zdezorganizowany, nie były one zdolne do dłuższego wysiłku wojennego; były to jednak gromady uzbrojonych ludzi, z których większość była już w ogniu. Wszystkie oddziały łączyła jedność nastrojów: obalić jaknajprędzej Kiereńskiego, rozejść się do domów i zaprowadzić nowe porządki na roli. Tak więc zdezorganizowany docna garnizon musiał po dniach październikowych jeszcze raz zewrzeć swe szeregi i chwycić za broń, zanim rozproszył się ostatecznie.
Jaką siłę przedstawiali z militarnego punktu widzenia robotnicy piotrogrodzcy? Jest to zagadnienie Czerwonej Gwar-dji. Czas już pomówić o niej bardziej szczegółowo: już w najbliższych dniach ma ona wystąpić na arenie historycznej.
Sięgając swojemi tradycjami 1905 roku, gwardja robotnicza odrodziła się wraz z rewolucją lutową i dzieliła w następstwie zmienne koleje jej losów. Korniłow, ówczesny dowódca piotrogrodzkiego okręgu korpusu, twierdził, że ze składów artyleryjskich odpłynęło jakoby w dniach obalenia monarchji 30000 rewolwerów i 40000 karabinów. Znaczna ilość broni dostała się ponadto w ręce ludu przy rozbrajaniu policji i dzięki zaprzyjaźnionym pułkom. Na żądanie zwrotu broni nie odezwał się nikt. Rewolucja uczy cenić karabin. Zorganizowanym robotnikom dostała się jednak tylko bardzo niewielka część tego skarbu.
W pierwszych czterech miesiącach zagadnienie powstania wogóle nie stało przed robotnikami. Demokratyczny reżim dwuwładzy otwierał przed bolszewikami możliwość zdobycia większości w sowietach. Uzbrojone drużyny robotników wchodziły w skład demokratycznej milicji. Lecz była to raczej forma, niż treść. Karabin w ręku robotnika oznaczał zupełnie inną zasadę historyczną, niż ten sam karabin w ręku studenta.
Posiadanie przez robotników broni niepokoiło klasy posiadające od samego początku, gdyż wyraźnie zmieniało układ sil w fabrykach. W Piotrogrodzie, gdzie aparat państwowy, popierany przez CKW, stanowił początkowo bezsprzeczną siłę, milicja robotnicza dawała o sobie znać w sposób jeszcze niezbyt groźny. W prowincjonalnych zaś ośrodkach przemysłowych wzmocnienie gwardii robotniczej oznaczało przewrót we wszystkich stosunkach, nietylko wewnątrz przedsiębiorstwa, lecz również w dalekim dokoła niego promieniu. Uzbrojeni robotnicy usuwali majstrów, inżynierów, dokonywali nawet aresztowań. Na podstawie uchwał zebrań fabrycznych czerwonogwardziści otrzymywali często płacę z kasy fabrycznej. Na Uralu, tak bogatym w tradycje walki partyzanckiej 1905 roku, drużyny zaprowadzały porządek pod kierownictwem starych bojowców. Uzbrojeni robotnicy niemal niepostrzeżenie likwidowali władzę oficjalną, zastępując ją organami sowietów. Sabotaż ze strony właścicieli i administratorów przerzucał na robotników ochronę przedsiębiorstw: maszyn, składów, zapasów węgla i surowca. Role zmieniły się. Robotnik mocno trzymał w ręku karabin w obronie fabryki, w której widział źródło swej siły. W ten sposób w przedsiębiorstwach i okręgach elementy dyktatury robotniczej wytwarzały się, zanim jeszcze proletariat opanował pełnie władzy w państwie.
Odzwierciedlając jak zwykle obawy posiadaczy, ugo-dowcy wszelkiemi siłami przeciwdziałali uzbrajaniu robotników stołecznych, sprowadzając je do minimum. Według Mi-niczewa całe uzbrojenie dzielnicy narwskiej składało się „z półtora tuzina karabinów i kilku rewolwerów". Tymczasem w mieście coraz częstsze stawały się rabunki i gwałty. Ze wszystkich stron nadchodziły niepokojące pogłoski, zwiastuny nowych wstrząsów. W przededniu demonstracji lipcowej spodziewano się podpalenia dzielnicy. Robotnicy szukając broni, pukali do wszystkich drzwi, niekiedy wyłamywali je.
Z demonstracji 3 lipca putiłowcy przywlekli trofea: karabin maszynowy z pięcioma skrzyniami taśm. „Cieszyliśmy się jak dzieci", — opowiada Miniczew. Niektóre fabryki były lepiej uzbrojone. Według Liczkowa, robotnicy jego fabryki mieli 180 karabinów i 20 rewolwerów dużego kalibru. To już było bogactwo! Przez sztab Czerwonej Gwardji otrzymali dwa karabiny maszynowe; jeden zostawili w jadalni, drugi na strychu. „Komendantem naszym — opowiada Liczkow — byl Koczerowski, jego najbliższymi pomocnikami zaś — Tomczak, zabity przez białogwardzistów w dniach październikowych pod Carskiem Siołem, i Jefimow, rozstrzelany przez białe bandy pod Jamburgiem.1'
Zwięzłe słowa pozwalają zajrzeć do wnętrza laboratorium fabrycznego, w którem formowały się kadry przewrotu październikowego i przyszłej Czerwonej Armji. W laboratorium tem zostawali wybierani, uczyli się dowodzić, hartowali się Tomczakowie, Jefimowowie, setki i tysiące bezimiennych robotników, którzy wywalczyli władzę, ofiarnie bronili jej przed wrogami i ginęli później na wszystkich frontach wojny domowej.
Wydarzenia lipcowe odrazu zmieniają położenie Czerwonej Gwardji. Rozbrajania robotników dokonywa się teraz już zupełnie otwarcie, nie namową, lecz stosowaniem przemocy. Jako broń robotnicy wydają jednak tylko stare rupiecie. Wszystko najbardziej cenne zostaje starannie schowane. Karabiny powierza się zaufanym członkom partji. Karabiny maszynowe, posmarowane tłuszczem, zakopuje się w ziemi. Oddziały gwardji znikają i pogrążają się w podziemiach konspiracji, ściślej zrastając się z bolszewikami.
Sprawa uzbrajania robotników koncentrowała się początkowo w rękach komitetów fabrycznych i komitetów dzielnicowych partji. Organizacja Wojskowa bolszewików, która przedtem prowadziła swą pracę tylko w garnizonie i na froncie, wróciwszy do sił po pogromie lipcowym, zajęła się po raz pierwszy budownictwem Czerwonej Gwardji, dostarczając robotnikom instruktorów wojskowych, w pewnych zaś wypadkach również i broni. Wysunięta przez partję perspektywa zbrojnego powstania przygotowuje stopniowo przodujących robotników do nowych zadań Czerwonej Gwardji. Nie jest to już milicja fabryk i dzielnic robotniczych, lecz kadry przyszłej armji powstania.
W sierpniu coraz częściej zdarzają się pożary w fabrykach. Każdy kolejny kryzys poprzedzają konwulsje świadomości kolektywnej, zwiastowane przez fale niepokoju. Komitety fabryczne rozwijają intensywną działalność, zmierzającą do obrony przedsiębiorstw przed zamachami. Ukryte karabiny zostają wydobyte nawierzch. Powstanie Korniłowa ostatecznie legalizuje Czerwoną Gwardję. Do drużyn zapisuje się koło 25000 robotników, których — zresztą bynajmniej nie wszystkich — udaje się uzbroić w karabiny i częściowo w karabiny maszynowe. Robotnicy Szlisselburskiej fabryki prochu dostarczają przez Newę barkę pełną granatów i materiałów wybuchowych: przeciw Korniłowowi! Urzędowy CKW wzbrania się przyjąć dar Danaid. Czerwonogwardziści strony Wyborgskiej rozwieźli w nocy niebezpieczne podarki po dzielnicach.
„Nauczanie sztuki władania bronią, które przedtem odbywało się w mieszkaniach i komórkach, — opowiada robotnik Skorynko, — zostało przeniesione na otwarte powietrze, do ogrodów i na bulwary." „Warsztat przeobraził się w obóz. — opowiada robotnik Rakitow... Przy warsztatach stoją tokarze, przez ramię przewieszona ładownica, przy tokarce karabin." Wkrótce w wytwórni bomb zapisali się do Czerwonej Gwar-dji wszyscy oprócz escrów i mieńszewików. Po syrenie robotnicy ustawiają się na dziedzińcu, gdzie odbywają się ćwiczenia. „Stoją obok siebie brodaty robotnik i chłopak - uczeń i obaj uważnie słuchają instruktora...'' W tym czasie, kiedy ostatecznie rozpadało się wojsko carskie, w fabrykach zakładano podwaliny przysz-Łej Czerwonej Armji.
Skoro tylko niebezpieczeństwo ze strony Korniłowa minęło, ugodowcy zaczęli uchylać się od wypełniania swych przyrzeczeń: na 30000 putiłowców wydano zaledwie 300 karabinów. Wkrótce wydawanie broni wogóle wstrzymano: niebezpieczeństwo nadciągało teraz nie z prawej, lecz z lewej strony; obrony trzeba było szukać już nie u proletarjatu, lecz u junkrów.
Brak bezpośredniego celu praktycznego i niedostatek broni wywoływały odpływ robotników z Czerwonej Gwardji. Była to jednak tylko krótka pauza. Podstawowe kadry zdążyły już w każdej fabryce zewrzeć swe szeregi. Pomiędzy po-szczególnemi drużynami wytwarza się trwała łączność. Kadry z doświadczenia wiedzą, że posiadają poważne rezerwy, któire w chwili niebezpieczeństwa można będzie wezwać do walki.
Przejście Sowietu w ręce bolszewików radykalnie zmienia położenie Czerwonej Gwardji. Z prześladowanej lub tolerowanej staje się ona oficjalnym organem Sowietu, wyciągającym już ręce po władzę. Robotnicy sami znajdują często drogę do broni i od Sowietu żądają tylko jego sankcji. Od końca września, zwłaszcza od 10 października, przygotowanie powstania stoi otwarcie na porządku dziennym. Na miesiąc przed przewrotem w kilkudziesięciu fabrykach Piotrogrodu prowadzone są intensywne ćwiczenia wojskowe, głównie zaś nauka strzelania. W połowie października zainteresowanie bronią osiąga nowy poziom. W niektórych fabrykach do oddziałów Czerwonej Gwardji zapisują się prawie wszyscy robotnicy.
Robotnicy coraz niecierpliwiej żądają od Sowietu broni, lecz karabinów jest bez porównania mniej, niż wyciągniętych po nie rąk. „Przyjeżdżałem codziennie do Smolnego — opowiada inżynier Kozmin — i obserwowałem, jak przed i po posiedzeniu Sowietu do Trockiego podchodzili robotnicy i marynarze, ofiarowując broń lub domagając się jej dla zbrojenia robotników, składając sprawozdania z tego, jak i gdzie broń ta jest rozdzielona, i zadając pytanie: „Kiedyż wreszcie rozpoczniemy?" Zniecierpliwienie było wielkie..."
Formalnie Czerwona Gwardja pozostaje bezpartyjna. Im bliżej jednak rozwiązania, tem więcej na pierwszy plan wysuwają się bolszewicy: tworzą oni trzon każdej drużyny, w ich rękach znajduje się aparat dowództwa, oni utrzymują łączność z innemi fabrykami i dzielnicami. Robotnicy bezpartyjni i Lewi eserzy idą za bolszewikami.
Ale i teraz, w przededniu powstania, szeregi gwardji nie są jeszcze liczne. 16-go Urycki, członek bolszewickiego KC, szacował wojsko robotnicze Piotrogrodu na 40000 bagnetów. Liczba raczej przesadzona. Zapasy broni były wciąż jeszcze bardzo ograniczone: pomimo całej bezsilności Rządu nie można było opanować arsenałów inaczej, jak na drodze otwartego powstania.
22-go otwarta została konferencja miejska Czerwonej Gwardji: setka delegatów reprezentowała koło 20000 czerwo-nogwardzistów. Liczby tej nie należy brać zbyt dosłownie: nie wszyscy zarejestrowani ujawniali aktywność; zato w chwilach alarmu szerokim strumieniem wlewali się do oddziałów ochotnicy. Regulamin, przyjęty przez konferencje następnego dnia, określa Czerwoną Gwardję jako „organizację zbrojnych sił proletarjatu dla walki z kontrrewolucja i obrony zdobyczy rewolucji''. Rzecz charakterystyczna: na dobę przed powstaniem zadanie określone zostaje w terminach obrony a nie ofenzywy.
Podstawową jednostką bojową jest dziesiątka; cztery dziesiątki tworzą pluton; trzy plutony — drużynę; trzy drużyny — bataljon. Wraz z kadrami dowódców i oddziałami specjalnemi bataljon liczy ponad 500 ludzi. Bataljony dzielnicy tworzą oddział. W wielkich fabrykach, jak zakłady Putiłow-skie, tworzy się własne oddziały. Specjalne oddziały, techniczne — saperów, kolarzy, telegraficzne, karabinów maszynowych, artyleryjskie — są werbowane w odpowiednich fabrykach i dodawane oddziałom strzeleckim, bądź też działają samodzielnie w zależności od charakteru zadania. Komendanci są wybierani. Niema w tem ryzyka: są tu sami ochotnicy i wszyscy dobrze znają się nawzajem.
Robotnice tworzą oddziały sanitarne. Przy wojskowej fabryce środków leczniczych zapowiedziano wykłady o pielęgnowaniu rannych. „We wszystkich już prawie fabrykach - pisze Tacjana .Graf — robotnice, zaopatrzone w niezbędny materjał opatrunkowy, dyżurują w charakterze sanitarju-szek." Organizacja odczuwa wielki brak środków pieniężnych i technicznych. Stopniowo komitety fabryczne zaczynają przysyłać środki dla punktów sanitarnych i oddziałów lotnych. W godzinach przewrotu słabe komórki rozwiną się szybko: otrzymają do dyspozycji poważne środki techniczne. 24-go wyborgski sowiet dzielnicowy zarządził: „Zarekwirować natychmiast wszystkie samochody... przeprowadzić spis wszystkich ambulatoryjnych środków opatrunkowych i zorganizować dyżury w ambulatoriach".
Coraz większa ilość robotników bezpartyjnych bierze udział w ćwiczeniach strzeleckich i manewrach. Liczba posterunków wartowniczych wzrasta. W fabrykach dyżury pełnione są w dzień i w nocy. Sztaby Czerwonej Gwardji przenoszą się do większych lokali. W fabryce rur odbył się 23-go egzamin czerwonogwardzistów. Okrzyki oburzenia zagłuszają słowa mieńszewika, usiłującego wypowiedzieć się przeciw powstaniu: dość, czas dyskusyj minął. Niepowstrzymany ruch porywa również i mieńszewików. „Zapisują się oni do Czerwonej Gwardji — opowiada Tacjana Graf —■ i wypełniają wszystkie zlecenia, a nawet wykazują inicjatywę.'' Skorinko opisuje, jak w jego. oddziale bratali się 23-go z bolszewikami eserzy i mieńszewicy, starzy i młodzi, i jak sam Skorinko całował się z radości ze swoim ojcem, robotnikiem tej samej fabryki. Robotnik Pieskowej opowiada: w zbrojnym oddziale „byli młodzi robotnicy, szesnastoletni i starzy, pięćdziesięcioletni". Różnica wieku wzmagała „energj? i ducha walki".
Ze szczególnym zapałem przygotowuje się do walki strona Wyborgska. Zdobyto klucze do zwodzonych mostów, zbadano słabe punkty dzielnicy, wybrano własny Komitet Wojenno-Rewolucyjny; komitety fabryczne zarządziły stałe dyżury. Z uzasadnioną dumą pisze Kajurow o mieszkańcach strony Wyborgskiej: „Pierwsi stanęli do walki z caratem, pierwsi wystąpili z bronią w ręku przeciw dziesięciu ministrom - kapitalistom, pierwsi uchwalili w dniu 7 lipca protest przeciw prześladowaniu naszej partji i nieostatni byli w rozstrzygającym dniu 25 października". Co prawda, to prawda!
Historja Czerwonej Gwardji jest w znacznej mierze histo-rją dwuwładzy: przez swoje sprzeczności wewnętrzne i tarcia dwuwładza ta jeszcze przed powstaniem ułatwiała robotnikom zorganizowanie imponującej siły zbrojnej. Podsumowanie ogólnej liczebności oddziałów robotniczych w całym kraju w chwili powstania jest zadaniem chyba niewykonalnem, przynajmniej dzisiaj. W każdym razie kadry powstania tworzyły tysiące i dziesiątki tysięcy uzbrojonych robotników. Rezerwy były prawie niewyczerpalne.
Organizacja Czerwonej Gwardji była oczywiście daleka ed doskonałości. Wszystko robiło się w pośpiechu na „brudno", niezawsze umiejętnie. Czerwonogwardziści byli przeważnie niedostatecznie wyćwiczeni, służba łączności była zorganizowana źle, zaopatrywanie kulało, dział sanitarny pozostawiał wiele do życzenia. Lecz Czerwona Gwardja, złożona z najofiarniejszych robotników, pałała pragnieniem doprowadzenia walki tym razem do końca. To rozstrzygnęło sprawę.
Różnice pomiędzy robotniczemi oddziałami a chłopskiemi pułkami określał nietylko skład socjalny jednych i drugich. Wielu z pośród tych nieobrotnych żołnierzy po powrocie do swojej wsi rodzinnej i podziale ziemi obszarniczej będzie zawzięcie walczyło przeciw białogwardzistom, najpierw w oddziałach partyzanckich, potem w Czerwonej Armji. Oprócz różnicy socjalnej istnieje inna, bardziej bezpośrednia: podczas gdy garnizon stanowi przymusowe skupienie starych, sabotujących wojnę żołnierzy, oddziały Czerwonej Gwardji są tworzone w drodze doboru osobowego, na nowej podstawie, w imię nowych celów.
Komitet Woj-enno-Rewolucyjny rozporządza jeszcze trzecim rodzajem siły zbrojnej: marynarzami floty bałtyckiej. Swoim składem społecznym są oni o wiele bliżsi (robotnikom, niż piechota. Niemało jest wśród nich robotników piotrogrodz-kich. Poziom polityczny marynarzy jest bez porównania wyższy, niż żołnierzy. W przeciwstawieniu do niezbyt wojowniczych rezerwistów, którzy dawno już zapomnieli o karabinie, marynarze nie przerywali służby czynnej.
W operacjach aktywnych można było z pewnością liczyć na uzbrojonych komunistów, na oddziały Czerwonej Gwardji, na przodującą część marynarzy i na najbardziej zdyscyplinowane pułki. Elementy tej skombinowanej armji uzupełniały się wzajemnie. Silnemu liczebnie garnizonowi brak było chęci do walki. Oddziałom marynarzy —■ liczebności. Czerwonej Gwardji — umiejętności. Robotnicy wraz z marynarzami wnosili energję, odwagę, entuzjazm. Pułki garnizonowe tworzyły mało ruchliwą rezerwę, która imponowała swą liczebnością i przytłaczała masą.
Stykając się dzień w dzień z robotnikami, żołnierzami i marynarzami, bolszewicy zdawali sobie jasno sprawę z głębokich różnic jakościowych pomiędzy częściami składowemi armii, którą mieli poprowadzić do walki. Na uwzględnieniu tych różnic oparty był w znacznej mierze i sam plan powstania
Silę społeczną drugiego obozu tworzyły klasy posiadające. To znaczy, stanowiły jego słabość militarną. Solidni ludzie kapitału, prasy, katedry, — gdzież walczyli oni i kiedy? O rezultatach bojów, rozstrzygających o ich własnych losach, przywykli dowiadywać się telefonicznie czy telegraficznie. Młodsze pokolenie, synowie—studenci? Niemal co do jednego byli oni wrodzy przewrotowi październikowemu. Lecz większość ich wraz z ojcami czekała na rezultaty walki na uboczu. Część ich przyłączyła się później do oficerów i junkrów, którzy i przedtem rekrutowali się w znacznej mierze z pośród studenterji. Ludu posiadacze za sobą nie mieli. Robotnicy, żołnierze, chłopi zwrócili się przeciw nim. Bankructwo par-tyj ugodowych oznaczało, że klasy posiadające pozostały bez armji.
Poważne miejsce, analogiczne do znaczenia szyn kolejowych w życiu współczesnych państw, zajmowała w rachubach politycznych obydwu obozów sprawa kolejarzy. Hierarchiczny skład personelu służbowego pozostawiał wielkie pole dla niezwykłej pstrokacizny politycznej, stwarzając tem samem pomyślne warunki dla dyplomatów ugody. Późno powstały Wikżel (Wszechrosyjski Komitet Wykonawczy Kolejarzy) zapuścił w środowisku urzędników, a nawet robotników o wiele głębsze korzenie, niż naprzykład komitety armij — na froncie. Za bolszewikami na kolejach szła tylko mniejszość, głównie robotnicy warsztatów i depo. Jak stwierdził w swem sprawozdaniu Szmidt, jeden z bolszewickich przywódców ruchu zawodowego, najbliżej partji stali kolejarze węzłów pio-trogrodzkiego i moskiewskiego.
Ale i w środowisku ugodowej masy urzędników i robotników z chwilą strajku kolejowego w końcu września nastąpiJ ostry zwrot na lewo. Niezadowolenie z Wikżelu, który kompromitował się lawirowaniem, rosło w dołach coraz bardziej. Lenin notował: „Armje kolejarzy i pocztowców w dalszym ciągu znajdują się w ostrym konflikcie z Rządem''. Z punktu widzenia bezpośrednich zadań powstania było to prawie wystarczające.
Mniej pomyślnie przedstawiały się sprawy w urzędzie pocztowo - telegraficznym. Według słów bolszewika Bokija, „przy aparatach telegraficznych siedzą przeważnie kadeci". Lecz niższy personel i tu przeciwstawiał się wrogo górnym warstwom. Wśród listonoszów istniała grupa, gotowa do opanowania w rozstrzygającej chwili urzędu pocztowego.
Zaagitowanie wszystkich urzędników kolejowych i pocztowych słowami było w każdym razie sprawą beznadziejną* Przy niezdecydowaniu bolszewików przewagę zachowajyby wierzchołki kadeckie i ugodowe. Przy zdecydowanem kierownictwie rewolucyjnem doły niechybnie musiały pociągnąć za sobą warstwy pośrednie i izolować kierownictwo Wikżelu. W rachubach rewolucyjnych sama statystyka nie wystarcza: potrzebny jest współczynnik żywego działania.
Przeciwnicy powstania w szeregach samej partji bolszewickiej znajdowali jednak dość podstaw do pesymistycznych wniosków. Zinowjew i Kamieniew ostrzegali przed niedocenianiem sił przeciwnika. ,,Rozstrzyga Piotrogród, w Pio-trogrodzie zaś wrogowie rozporządzają poważnemi siłami: 5 tysięcy junkrów, doskonale uzbrojonych i wyćwiczonych, dalej sztab, szturmowcy, kozacy, następnie znaczna cześć garnizonu, wreszcie bardzo poważna artylerja, ustawiona półkolem dokoła Piotrogrodu. Następnie przeciwnicy z pewnością będą usiłowali z pomocą CKW sprowadzić wojska z frontu..." Wyliczenie brzmi imponująco, ale jest to tylko wyliczenie.
Jeżeli armja jako całość jest obrazem społeczeństwa, to w warunkach otwartego rozszczepienia społeczeństwa obie armje przedstawiają obraz zwalczających się obozów. Armje klas posiadających toczył robak izolacji i rozkładu.
Oficerowie, zapełniający hotele, restauracje i spelunki, po zerwaniu Kiereńskiego z Korniłowem odnosili się do Rządu wrogo. Bez porównania ostrzejsza była jednak ich nienawiść do bolszewików. Z reguły największą aktywność po stronie Rządu przejawiali oficerowie - monarchiści. ,,Drodzy Korni-low i Krymów, co nie udało się wam, to z pomocą Boską być może uda się nam..." — taka jest modlitwa oficera Sinieguba, jednego z najświetniejszych w dniu przewrotu obrońców pajacu Zimowego. Prawdziwą jednak gotowość do walki, pomimo liczebnej siły korpusu oficerskiego, ujawniały tylko jednostki. Już spisek Korniłowa wykazał, że zdemoralizowany docna korpus oficerski nie stanowi siły bojowej.
Skład społeczny junkrów jest niejednolity, jednomyślności w środowisku ich niema. Obok wojskowych z pochodzenia, synów i wnuków oficerów, niemało jest elementów przypadkowych, wcielonych pod naciskiem potrzeb wojny jeszcze za monarchji.. Komendant Szkoły Inżynierii mówi oficerowi: „Ty i ja musimy zginąć... Jesteśmy przecież szlachtą i inaczej myśleć nie możemy". O junkrach demokratycznych ci py-szałkowaci panowie, którzy tak sprytnie uniknęli szlacheckiej zagłady, wyrażają sie jako o chamach, muzykach „z grubjań-skiemi, tęnemi twarzami". Podział na czerwona i błękitną krew przenika głęboko do szkól junkrów, przyczem i tu w obronie władzy republikańskiej najgorliwiej występują właśnie ci, którzy najwięcej opłakują monarchię. Demokratyczni junkrzy oświadczają, że sa nie za Kiereńskim, lecz za CKW. Rewolucja po raz pierwszy otworzyła wrota szkól junkrów przed Żydami. Starając się nie pozostać wtyle za uprzywilejo-wanemi sferami wyższemi, synkowie burżuazji żydowskiej zachowują się niezwykle wojowniczo wobec bolszewików. Niestety, nie wystarcza to nietylko dla ocalenia reżimu, ale i dla obrony pałacu Zimowego. Różnobarwność składu szkól wojennych i zupełne oderwanie ich od armji prowadziły do tego, że w krytycznych chwilach nawet junkrzy zaczynali wiecować: jak zachowają się kozacy? czy oprócz nas podejmie jeszcze ktoś walkę? czy warto zresztą wogóle walczyć w obronie Rządu Tymczasowego?
Według sprawozdania Podwojskiego, na początku października w piotrogrodzkich szkołach wojennych było koło 120 junkrów - socjalistów, w tem 42 - 43 bolszewików. „Junkrzy mówią, że cały korpus oficerski szkół jest nastrojony kontrrewolucyjne. Wyraźnie przygotowują ich na wypadek wystąpień do stłumienia powstania...'' Liczba socjalistów, a zwłaszcza bolszewików, jest, jak widzimy, bardzo nieznaczna. Dają oni jednak Smolnemu możność dowiadywania się o wszystkiem, co dzieje się w środowisku junkrów. W dodatku topografja szkól wojennych jest bardzo niekorzystna: junkrzy wciśnięci są pomiędzy koszary i, chociaż pogardliwie odzywają się o żołnierzach, oglądają się za nimi lękliwie.
Powodów do obaw jest dość. Z sąsiednich koszar i dzielnic robotniczych junkrów obserwują tysiące wrogich oczu. Obserwacja jest tem skuteczniejsza, że do każdej szkoły przydzielony jest oddział żołnierski, który zewnętrznie zachowuje neutralność, w rzeczywistości zaś ciąży ku powstańcom. Magazyny szkolne znajdują się w rękach żołnierzy obsługi. „Łotry te — pisze oficer Szkoły Inżynierji — niedość, że zgubili klucze od składu, tak że musiałem polecić wyłamać drzwi, ale jeszcze pozdejmowali zamki z karabinów maszynowych i gdzieś je pochowali." W tej sytuacji trudno jest oczekiwać od junkrów cudów bohaterstwa.
Czy powstaniu w Piotrogrodzie nie groziło uderzenie z zewnątrz, z sąsiednich garnizonów? W ostatnich dniach swego istnienia monarchia nie przestawała pokładać nadziei w małym pierścieniu wojennym, otaczającym stolicę. Monarchia przeliczyła się. Ale jak będzie tym razem? Zapewnić takie warunki, któreby wykluczały wszelkie niebezpieczeństwo, to przecież to samo, co uczynić powstanie zbędnem: cel jego zawiera się właśnie w tem, by przełamać siłą przeszkody, których nie można usunąć innemi metodami politycznemi. Wszystkiego zgóry przewidzieć niepodobna. Lecz to, co można było przewidzieć, zostało przewidziane.
Na początku października w Kronsztacie odbywała się konferencja sowietów gubernji piotrogrodzkiej. Delegaci garnizonów peryferji stołecznej — Gatczyny, Carskiego Siołu, Oranienbaumu, samego Kronsztadtu — uderzyli w najwyższe tony według kamertonu marynarzy bałtyckich. Do rezolucji ich przyłączył się sowiet delegatów chłopskich gubernji piotrogrodzkiej: chłopi dokonywali ostrego zwrotu poprzez lewych eserów do bolszewików.
Na naradzie KC w dniu 16 października funkcjonariusz gubernjalny Stiepanow odmalował nieco pstry obraz układu sił w gubernji, z wyraźną w każdym razie przewagą barw bolszewickich. W Siestroriecku i Kcrpinie, robotnicy zbroją się, nastrój jest bojowy. W Nowym Peterhofie ćwiczenia w pułku zostały przerwane, pułk jest zdezorganizowany. W Krasncm SioLe 176-y pufk jest bolszewicki (ten sam, który 4 lipca objął wartę przed pałacem Taurydzkim); 172-i pułk stoi po stronie bolszewików; „ale poza tem jest tam kawale-rja". W Łudzc 30-tysięczny garnizon dokonał zwrotu w kierunku bolszewizmu — część waha się i Sowiet wciąż jeszcze stoi na gruncie obrony kraju. Pułk w Gdowie jest bolszewicki. W Kronsztacie nastroje opadły; garnizon wyładował się w poprzednich miesiącach, najlepsza część marynarzy jest we flocie czynnej. W Szlisselburgu, oddalonym o 60 wiorst od, Piotrogrodu, Sowiet dawno już stał się jedyną władzą; robotnicy fabryki prochu gotowi są w każdej chwili przyjść stolicy z pomocą.
Uwzględniając rezultaty kronsztackiej konferencji sowietów, dane, dotyczące rezerw pierwszej linji, można uważać za zupełnie pomyślne. Promieniowanie powstania lutowego wystarczyło, by spowodować rozkład dyscypliny w dużym promieniu. Z tem większem zaufaniem można było odnosić się do najbliższych stolicy garnizonów teraz, kiedy stan ich był zgóry dostatecznie znany.
Do rezerw drugiej linji należą wojska Finlandji i frontu północnego. Tutaj sprawa przedstawia się jeszcze pomyślniej. Działalność Smilgi, Antonowa, Dybienki przyniosła nieocenione rezultaty. Flota wraz z garnizonem Helsingforsu posiadła: na terytorjum Finlandji suwerenną władzę. Rząd nie reprezentował tam już żadnej siły. Wprowadzone do Helsingforsu dwie dywizje kozackie — Ko-rniłow przeznaczył je do uderzenia na Piotrogród — zaprzyjaźniły się z marynarzami i popierały bolszewików bądź lewych eserów, którzy we flocie bałtyckiej coraz mniej różnili się od bolszewików.
 . Helsingfors wyciągnął rękę do marynarzy bazy rewel-skiej, których nastroje były dotąd mniej wyraźne. Zjazd sowietów ziem północnych, zwołany widocznie również z inicjatywy floty bałtyckiej, zjednoczył sowiety położonych dokoła Piptrogrodu garnizonów w tak wielkim promieniu, że objął z jednej strony Moskw?, z drugiej Archangielsk. „Tą drogą — pisze Antonow — urzeczywistniała się idea opancerzenia stolicy rewolucji przed ewentualnemi atakami wojsk Kiereńskie-go.'ł Smilga wrócił ze zjazdu do Helsingforsu, by zorganizować specjalny oddział marynarzy, piechoty i artylerji celem wysłania go do Piotrogrodu na pierwsze wezwanie. Skrzydło finlandzkie powstania piotrogrodzkiego było zabezpieczone w najwyższym stopniu. Stamtąd należało oczekiwać nie uderzenia, lecz silnej pomocy.
Również i na innych odcinkach frontu sprawa miała się znipełnie pomyślnie, w każdym razie o wiele pomyślniej, niż sądzili najbardziej optymistyczni z pośród bolszewików. W ciągu października w armjach odbywały się ponowne wybory do komitetów, wszędzie z gwałtownem przesunięciem w stronę bolszewików. W korpusie stacjonującym pod Dźwiń-skiem „starzy, rozumni żołnierze" przy wyborach do komitetów pułkowych i kompanijnych przepadli, miejsce ich zajęły ,,ponure, szare osobniki... o oczach rzucających złe błyski i wilczych pyskach". Na innych odcinkach działo się podobnie. „Wszędzie odbywają się wybory do komitetów i wszędzie wybierają tylko bolszewików i defetystów''. Komisarze rządowi zaczęli uchylać się od wizytowania oddziałów. „Teraz ich położenie nie jest lepsz-e od naszego.'' Cytujemy barona Budberga. Dwa kawaleryjskie pułki jego korpusu, pułk huzarów i uralski pułk kozaków, które najdłużej pozostawały w rękach dowódców i nie wzbraniały się poskramiać zbuntowanych oddziałów, nagle zachwiały się i zażądały „uwolnienia ich od roli pogromców i żandarmów". Groźne znaczenie tej przestrogi było dla barona bardziej jasne, niż dla kogokolwiek innego. „Nie można kierować gromadą hien, szakali i baranów przy pomocy gry na skrzypcach — pisał — ...ratunek przynieść może tylko masowe stosowanie rozżarzonego żelaza." I zaraz potem tragiczne wyznanie: „którego niema i niema skąd wziąć".
Jeżeli nie przytaczamy podobnych świadectw o innych korpusach i dywizjach, to tylko dlatego, że ich dowódcy nie posiadali takiej zdolności obserwacyjnej, ' jak Budberg, bądź nie pisali pa*miętników, bądź też pamiętniki te nie wypłynęły ijeszcze na powierzchnię. Lecz korpus stojący pod Dźwiń-skiem, nie różnił się niczem istotnem, oprócz barwnego stylu swego dowódcy, od innych korpusów 5-ej armji, która zkólei tylko w małym stopniu wyprzedzała inne armje.
Ugodowy komitet 5-ej armji, dawno już zawieszony w próżni, wciąż jeszcze posyłał do Piotrogrodu telegraficzne groźby — zaprowadzić porządek na tyłach bagnetem. „To wszystko — to tylko przechwałki i czcza gadanina", — pisze Budberg. Komitet rzeczywiście przeżywał swoje ostatnie dni.. 23-go wybrano nowy komitet. Przewodniczącym tego nowego, bolszewickiego komitetu został doktor Skijański, świetny organizator, który szeroko rozwinął wkrótce swe zdolności w dziedzinie budownictwa Czerwonej Arrnj'; zginął później przypadkową śmiercią podczas przejażdżki po jednem z jezior amerykańskich.
Pomocnik rządowego komisarza frontu północnego komunikował 22 października ministrowi wojny, że idee bolsze-wizmu cieszą się w armji coraz większem powodzeniem, że masy pragną pokoju i że nawet artylerja. która trzymała się do ostatniej chwili, stała się „wrażliwa na propagandę defetystyczną". I to również nie było małoistotnym symptomem. „Rząd Tymczasowy nie posiada żadnego autorytetu", — melduje Rządowi jego bezpośredni agent w armji na trzy dni przed powstaniem.
Prawda, że Komitet Wojenno-Rewolucyjny nie znał wtedy tych wszystkich dokumentów. Ale i to, o czem wiedział, było zupełnie wystarczające. 23-go przedstawiciele różnych oddziałów frontowych przedefilowali przed Sowietem piotro-grodzkim, żądając pokoju; w przeciwnym wypadku wojska pomaszerują na tyły i „zniszczą wszystkie pasorzyty, które chcą wojować jeszcze 10 lat". Bierzcie władze, mówili frontowcy Sowietowi: „Okopy udzielą wam poparcia".
Na bardziej oddalonych i zacofanych frontach, południowo - zachodnim i rumuńskim, bolszewicy wciąż jeszcze byli pojedyńczemi egzemplarzami, osobliwemi zjawiskami. Lecz nastroje żołnierzy i tam były te same. Eugenja Bosz opowiada, że w stojącym w okolicach Źmerynki 2-im korpusie gwar-dji na 60000 żołnierzy przypadał jeden młody komunista i dwóch sympatyków; nie przeszkodziło to jednak korpusowi stanąć w dniach październikowych po stronie powstania.
W kozactwie koła rządowe pokładały nadzieje do ostatniej chwili. Jednak zaślepieni politycy prawicowego obozu rozumieli,-że sprawa. 1 tu ma się zupełnie źle. Oficerowie kozaccy byli niemal wszyscy bez wyjątku korniłowowoami. Szeregowi kozacy przesuwali się coraz bardziej na lewo. W Rządzie długo tego nie rozumiano, tłumacząc sobie oziębłość ich w stosunku do pałacu Zimowego rozgoryczeniem, wywołanem przez usunięcie Kaledina. Ale wkońcu również i dla ministra sprawiedliwości Malantowicza stało się jasne, że za Ka-ledinem stoją „tylko oficerowie kozaccy, szeregowi zaś kozacy, tak jak i wszyscy żołnierze, poprostu skłaniają się ku bol-szewizmowi".
Z tego frontu, który w pierwszych dniach marca całował ręce i nogi liberalnego popa, nosił na rękach ministrów kadec-kich, entuzjazmował się przemówieniami Kiereńskiego i wierzył, że bolszewicy — to agenci niemieccy, nie zostało nic. Różowe iluzje zostały wdeptane w błoto okopów, którego żołnierze nie chcieli już więcej ugniatać swemi dziurawemi butami. „Rozwiązanie zbliża się, — pisał w dniu powstania pio-trogrodzkiego Budberg, — i co do wyniku jego nie może być żadnych wątpliwości; na naszym froncie niema już ani jednego oddziału, któryby nie był opanowany przez bolszewików."