Na rauszu



Ukazał się marcowy numer "Lewizny", który otwiera Piotr Ciszewski artykułem pod wielce obiecującym tytułem "Śmierć frajerom", odbierając tym samym przywilej napisania wstępniaka samemu Piotrowi Ikonowiczowi. Czyżby wygrał pojedynek na siekierki z poprzedniego numeru?
Wśród nowych twarzy pojawili się: Eryk Baradziej z GPR i Cyryl z KKS. Pod czerwono-czarnym sztandarem wystąpił Waldemar Chamala. "Puste marzenia" napełniła treścią relacja z imprezy "światło i dźwięk" pióra rasowego reportażysty, Jarosława Augustyniaka.
Numer opito węgierskim tokajem, który postawił z okazji Dnia Kobiet sekretarz generalny Nowej Lewicy, Zbigniew Partyka, niezdecydowany czy globalizacyjna ingrediencja nadaje mu posmak słodkawy czy raczej cierpki.
Czyta się go z zapartym tchem, pije jednym haustem lub sączy powoli, smakując smaczki i wdychając aromaty: "Z szaletu na bruk", z "Łodzi - deficyt życia" lub z "zupy z gwoździa", tęskniąc jednocześnie za minimalnym dochodem gwarantowanym - przepustką n o w e j l e w i c y w XXI wiek.
Chłopcy, bawcie się dalej! Eryk wam tego nie wybaczy. Chyba że przekupicie go MDG.
Aby jednak zasłużyć na miłosierdzie społeczeństwa wyrażające się w MDG, trzeba najpierw być w porządku wobec tegoż społeczeństwa. A więc, należy wprzód sprzedać telewizor, komputer, meble, najlepiej też mieszkanie, bo we własnym można przecież wynajmować pokój lub łóżko, jak przed wojną - "na zmiany", czyli wystarać się o dochód osobistą przedsiębiorczością. Kiedy już komornik stwierdzi, że popłaciliśmy wszystkie długi i nie mamy już nawet łóżka do wynajęcia na nocleg lub do prowadzenia działalności gospodarczej (łóżko jako przykład prywatnej własności środków produkcji), wtedy będzie nam przysługiwało prawo do MDG w wysokości odpowiedniej do zaniżonego poziomu naszych nowych aspiracji i możliwości budżetu państwa. Miłej lektury!


15 marca 2004 r.