Hiszpania

Wojny wasze, trupy nasze

 

13 marca br. kandydat Partii Ludowej na premiera, Mariano Rajoy, skrytykował protesty, które określił jako „antydemokratyczne, bezprawne i nielegalne” i w wywiadzie dla dziennika „El Mundo” nadal upierał się, że jest „moralnie przekonany”, iż za zamachami stoi ETA – donosił z Madrytu korespondent meksykańskiego dziennika „La Jornada”. Oto fragmenty jego korespondencji.

 

Armando G. TEJEDA

 

Przy akompaniamencie okrzyków: „Kłamcy, kłamcy”, „Kto to był, kto?”, tysiące osób zgromadziły się w przeddzień niedzielnych wyborów przed siedzibą Partii Ludowej w stolicy Hiszpanii, aby domagać się prawdy na temat czwartkowych zamachów, w których zginęło 200 osób, a ponad 1400 zostało rannych.

Do manifestacji, która trwała 10 godzin, doszło dlatego, że od czwartku rząd oskarża ETA o zamachy w czterech pociągach madryckich. W kilka godzin po mobilizacjach przeciwko Partii Ludowej rząd Aznara przyznał, że istnieje kaseta wideo, na której Al-Kaida bierze na siebie odpowiedzialność za ataki. Al-Kaida oświadczyła, że zamachy to zemsta za poparcie Aznara dla wojny z Irakiem – wojny, przeciwko której – jak wynika z sondaży – jest ponad 90% Hiszpanów.

Pod takimi hasłami, jak „Zanim zagłosujemy, chcemy poznać prawdę”, manifestanci umówili się koło godz. 18 na ul. Génova, w centrum Madrytu, aby dać wyraz swojemu gniewowi i oburzeniu z powodu braku informacji o sprawcach zamachów. Zwołani przy pomocy smsów obywatele gromadzili się przed siedzibą partii Aznara. „Wojny wasze, trupy nasze” to jedno z haseł wznoszonych przez manifestantów, którzy żądali, aby rząd podał więcej informacji na temat tego, kto stoi za zamachami.

Media hiszpańskie podkreślają, że po raz pierwszy w dniu ciszy wyborczej doszło do tego rodzaju wydarzeń. Odnotowały też inne żądania i krytyczne wobec partii rządzącej hasła, wśród których były takie oto: „To wy, faszyści, jesteście terroryści”, „My powiedzieliśmy nie wojnie”, „Niczym się nie różnicie od frankizmu”. Mimo takich gniewnych oskarżeń, manifestacja miała pokojowy przebieg.

Tysiące osób kilkakrotnie klękały przed siedzibą Partii Ludowej i ograniczały się do podnoszenia rąk i pokazywania plakatów ze słowem „pokój” napisanym czarnymi lub czerwonymi literami – tak samo, jak podczas manifestacji przeciwko wojnie z Irakiem, które odbyły się 15 lutego ub.r.

Policjanci z brygady wyspecjalizowanej w tłumieniu rozruchów starali się powstrzymać manifestantów na chodniku po przeciwnej stronie ulicy i nie dopuścić ich do siedziby Partii Ludowej, ale niektórym uczestnikom manifestacji udało się przedostać na jezdnię, na której było coraz więcej wozów policyjnych.

Gdy na miejscu było dopiero ok. 60 osób, ponad 200 policjantów z tej brygady usiłowało rozpędzić manifestację przy pomocy szturchańców i werbalnych pogróżek. Okazało się to jednak niemożliwe, ponieważ obywatele nieustannie napływali. W ciągu niespełna godziny ulice prowadzące do siedziby partii rządzącej wypełniły się młodzieżą, dorosłymi, ludźmi starszymi, kobietami i dziećmi. Przez prawie trzy godziny wszyscy oni bez przerwy stanowczo skandowali: „Kto to był?”

Nie przestraszyły ich silne kontyngenty policji, a nawet sprawiły, że wznoszone hasła stały się głośniejsze i bardziej stanowcze: „Dość już kłamstw”, „Zanim zagłosujemy, chcemy poznać prawdę”, „Rząd do dymisji”, „Hipokryci, dla was ważniejsze są głosy niż zabici”, „Kłamcy”, „Reszta świata już wie”.

Protesty obywatelskie trwały przez całą noc. Między 22 a 23.30 we wszystkich dzielnicach Madrytu odbyły się masowe koncerty, podczas których ludzie w różnym wieku i różnych kondycji społecznych wyszli na balkony i wyglądali przez okna z zapałem bijąc łyżkami czy nożami w rondle i garnki po to, aby zrobić możliwie największy hałas.

Zmienił się nastrój całego miasta – przez dwa dni było pogrążone w ciszy cierpienia, smutku i bólu, a tu nagle zewsząd rozległ się dźwięk tysięcy rondli, przy pomocy których obywatele dawali wyraz swojemu oburzeniu.

 

Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski