Jest to wstęp do książki Marii Esther Gilio -"Tupamaros"
Zbigniew Marcin Kowalewski
Tupamaros
W latach 1811—1820 na równinach położonych na wschód od rzeki
Urugwaj wódz pasterzy Jose Gervasio Artigas na czele armii partyzanckiej toczył
wojnę o wyzwolenie ziem dzisiejszego Urugwaju spod panowania korony
hiszpańskiej. Pokonany przez wojska portugalskie, które wtargnęły tutaj z
Brazylii. Artigas wycofał się do Paragwaju. W pięć lat później (1825 r.)
patrioci zdołali wszakże proklamować niepodległość kraju. Tych, którzy po
porażce powstania kontynuowali zbrojną walkę narodowowyzwoleńczą, a później
klasową, nazywano wówczas ,,tupama-ros". Nazwa ta pochodziła od imienia Josego
Gabriela Condorcanąui Tupaca Amaru II. przywódcy potężnej rewolty indiańskiej
1780 r, w odległych od Urugwaju Andach, prekursora południowoamerykańskiej wojny
o niepodległość.
Przed stu kilkudziesięciu laty tupamaro był w Urugwaju synonimem buntownika,
konnego pasterza uzbrojonego w lasso i strzelbę, napadającego nocą na majątki ob~
szarnicze, wymierzającego sprawiedliwość społeczną. Niespodziewanie w 1965 r.
słowo „tupamaro", niemal zapomniane, znów znalazło się w obiegu. Na ulicach
Montevideo pojawiły się niewielkie grupy młodych inteligentów i robotników,
uzbrojonych w pistolety maszynowe. Współczesny nam tupamaro nie działał już na
bezkresnych pastwiskach, lecz w stalowo-betonowej dżungli wielkiego miasta...
Jeszcze do niedawna gaucho, pasterz bydła, był w Urugwaju podstawową siłą
roboczą i producentem najważniejszych dóbr materialnych. W 1726 r., w sto lat po
tym, jak przypędzono tutaj pierwsze stado krów, pogłowie bydła oceniano na 25
min sztuk. Kraj ten stał się z czasem wielkim gospodarstwem hodowlanym,
produkującym mięso na eksport.
W XIX w. Urugwaj był krajem zacofanym gospodarczo, zamieszkanym przez ubogą i
prymitywną ludność pasterską, bezlitośnie wyzyskiwaną i tyranizowaną przez
wielkich hodowców, krajem rządzonym przez oligarchiczną klasę właścicieli
pastwisk i byd-a oraz przez warstwy miejskie, związane z handlem i eksportem,
krajem przeżywającym chroniczne wojny domowe i interwencje Brazylii i Argentyny,
dwóch wielkich sąsiadów, którzy usiłowali rozciągnąć nad kuratelę.
Zaostrzała się rywalizacja między dwoma tradycyjnymi ugrupowaniami politycznymi
— partią Blanco („Biała"), reprezentującą interesy konserwatywnych i
klerykal-nych wiejskich klas posiadających, oraz partią Colorado („Czerwona"),
związaną z liberalną i bardziej oświeconą burżuazją. Na początku XX wieku
„czerwonym" udało się przejąć władzę i pod kierownictwem Josego Batlle'a y
Ordońeza stworzyć instytucjonalne podstawy urugwajskiego wariantu welfare state.
Człowiek ten, utalentowany dziennikarz i energiczny działacz społeczny,
szukający inspiracji w szwajcarskim systemie społecznym, po zdławieniu przemocą
„białej" opozycji wprowadził kraj na drogę głębokich reform
burżuazyjno-demokratycznych. Sprawując dwukrotnie władzę prezydencką (1903—1907,
1911—1915), ustanowił on państwowy monopol na ubezpieczenia, wytwarzanie energii
elektrycznej, alkoholu i tytoniu, wprowadził ośmiogodzinny dzień pracy,
zreformował bank państwowy, system oświatowy i prawo pracy, pobudził rozwój
kolei państwowych, stworzył warunki do rozkwitu rodzimego przemysłu, ugruntował
działalność interwencyjną państwa w gospodarce. Jego następcy przyznali
wszystkim robotnikom prawo do odpoczynku po sześciodniowym tygodniu pracy,
części z nich prawo do płatnego urlopu, ustalili wysokość minimalnych płac,
wprowadzili dodatki do pensji na utrzy-
manie dzieci, odszkodowania dla ofiar wypadków przy pracy, renty i zasiłki dla
bezrobotnych. Konstytucja urugwajska zagwarantowała związkom zawodowym prawo do
organizowania strajków. Konsumpcja mięsa, mleka i pieczywa na głowę ludności w
Urugwaju biła światowe rekordy, i to wtedy, gdy w innych krajach Ameryki
Łacińskiej dwie trzecie mieszkańców cierpiało głód.
Powstał trwały system burżuazyjno-demo-kratyczny, przy czym partia Colorado
stała się faktycznie partią rządzącą, natomiast partia Blanco, przegrywająca
Drawie zawsze wybory, i to stosunkowo niewielką ilością głosów, spełniać zaczęła
częstokroć rolę swojego rodzaju „opozycji Jej Królewskiej Mości".
Państwo, mające dość silne oparcie w zna-cjonalizowanych sektorach gospodarki i
sprawujące częściową kontrolę nad podziałem dochodu narodowego, dzięki
rozbudowaniu aparatu biurokratycznego uczyniło z miejskiej klasy średniej jeden
z filarów reżymu i gwaranta jego stabilizacji. Młoda i nieliczna klasa
robotnicza, która niemal bez walk klasowych uzyskała wiele praw, a nawet
znalazła się w położeniu stosunkowo — w porównaniu z pasterzami i rolnikami —
uprzywilejowanym (wieś w najmniejszym, wręcz minimalnym stopniu skorzystała na
reformatorskiej polityce Batlle'a y Ordońeza i jego następców), początkowo
przejawiała niewielką aktywność polityczną. Wcześnie di jednak do pierwszych
prób utworzenia ruchu proletariackiego. Potężny zastrzyk siły roboczej
imigrującej z Europy spowodował, iż rodzący się proletariat urugwajski zetknął
się z ideami socjalistycznymi. Już w 1904 r. w środowisku robotniczym i
inteligenckim powstała partia socjalistyczna, w której współistniały z sobą
tendencje reformistyczne i rewolucyjne. Rewolucja Październikowa przyspieszyła
ich polaryzację. W 1920 r. większość członków partii zgłosiła akces do III
Międzynarodówki i powołała do życia partię komunistyczną, wokół której stopniowo
poczęły się gromadzić najbardziej uświadomione grupy robotników. W
społeczeństwie względnego „pokoju klasowego" wpływy komunistów i innych
organizacji lewicowych były jednak przez trzy dziesięciolecia niewielkie.
Na swoim kontynencie i w Trzecim Świecie Urugwaj jest krajem pod wieloma
względami wyjątkowym, bo choć pozostawał impe-riaiistyczną neokolonią Wielkiej
Brytanii, a potem w coraz większym stopniu Stanów Zjednoczonych, to do niedawna
neokolonia-lizm dawał się w nim we znaki w sposób o wiele mniej dokuczliwy niż
gdzie indziej. Nadmierna specjalizacja kraju w hodowli bydła i owiec, a w
konsekwencji w eksporcie mięsa i wełny (głównie na rynek angielski, a poczynając
od II wojny światowej i na rynek północnoamerykański), wcześnie skłoniła jednak
ekonomistów do stwierdzenia, że jeśli na rynku światowym nastąpi spadek cen na
te produkty — doprowadzi to gospodarkę urugwajską do katastrofalnego kryzysu. o
ile rola kapitalizmu państwowego w przemyśle i usługach jest znaczna, o tyle w
rolnictwie, jak pisze urugwajski socjolog Carlos M. Rama, „jest ona minimalna i
dlatego wieś urugwajska stanowi w kraju najważniejszą podstawę kapitalizmu
prywatnego, a zarazem jest w największym stopniu powiązana z międzynarodowymi
siłami imperialistycznymi. Tak np. sprzedaż wełny i zbóż zależy od światowych
trustów, zaś transport, rynki, ubezpieczenia itd. są jeszcze bardziej
uzależnione od wielkich krajów przemysłowych Zachodu" („America Latina" nr
1/1968).
Podczas II wojny światowej Wielka Brytania zakupiła w Urugwaju niemal całość
produkcji mięsa przeznaczonej na eksport, zarazem jednak przemysł angielski,
przestawiony w tym czasie na produkcję wojenną, przestał zaopatrywać rynek
urugwajski. Ten stan rzeczy stał się bodźcem do rozbudowy rodzimego przemysłu,
który zarówno w okresie wojny światowej, jak i wojny koreańskiej był najbardziej
dynamicznie rozwijającą się gałęzią gospodarki. Jednocześnie jednak zwiększał
się zastój w rolnictwie, szczególnie w hodowli, spowodowany spadkiem cen
produktów rolnych na rynku światowym i ustanowieniem wysokich ceł na towary
importowane przez kraje Wspólnego Rynku, głównych partnerów handlowych Urugwaju.
W związku z tym środki na finansowanie rozwoju przemysłu zaczęto uzyskiwać
poprzez postępujące zadłużenie wobec zagranicy. Z kolei, aby spłacić to
zadłużenie, dokonano inflacji, co ugodziło w masy pracujące i klasy średnie.
O upadku eksportowej gospodarki hodowlanej, która dawniej przynosiła Urugwajowi
znakomitą większość dochodów, świadczą następujące liczby: o ile w 1908 r. na
głowę ludności przypadało 8 sztuk bydła i 25 owiec, to w 1961 r. tylko 3 sztuki
bydia i 8 owiec. W kraju, w którym handel zagraniczny miał pierwszorzędne
znaczenie gospodarcze, poziom eksportu obniżył się z 283 min dolarów w latach
1949—1954 do 194 min w latach 1955—1960 i wykazywał dalej tendencję zniżkową. W
1962 r. zachwianie równowagi w handlu zagranicznym przybrało niezwykłe rozmiary:
zadłużenie wobec zagranicy osiągnęło 450 min dolarów, tzn. dwukrotnie
przewyższyło wartość ogółu rocznego eksportu. Podobnie rzecz się miała z
odpływem kapitałów: 5n min dolarów w 1962, 61 min w 1964 i 90 min w 1965 r. Ceny
rosły w tempie oszałamiającym: dwukrotny ich wzrost nastąpił w latach 1956—59,
ponownie w łatach 1960—62, uległy one znów podwojeniu w jednym tylko 1965 r.
Rekord pobity został wszakże w 1967 r.: nastąpił wzrost cen o 135 proc.
Były to objawy ostrego kryzysu strukturalnego, który odbił się negatywnie na
warunkach egzystencji mas ludowych i na funkcjonowaniu instytucji politycznych.
Już w 1966 r. na łamach „Revista Mexicana de Sociologia" urugwajski socjolog
Aldo E. So-lari wskazywał z jednej strony na to, że system
polityczno-instytucjonalny kraju jest „absolutnie nie przystosowany do wymogów
planowego rozwoju" i „zupełnie niezdolny do stawienia czoła sytuacji", a z
drugiej strony na to, że „społeczeństwo urugwajskie posiadało system partyjny,
który cechował się dużą sprawnością w zmniejszaniu napięć społecznych, dzięki
czemu przyniósł krajowi względną stabilizację polityczną i społeczną oraz w
sposób bez wątpienia sprawny integrował wszystkie niemal grupy społeczne w
ramach systemu. Wydaje się jednak, że ten sam system partyjny — stwierdzał dalej
wspomniany uczony — nie jest w stanie przetrwać zastoju gospodarczego i
nieustannie pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, która odbiera temu
systemowi kolejno kluczowe funkcje, jakie uzasadniały jego istnienie".
Burżuazyjna demokracja tej Szwajcarii Ameryki Łacińskiej (jak zwykło się nazywać
Urugwaj z powodu jego konstytucji wzorowanej na szwajcarskiej) okazała się
tworem znacznie mniej doskonałym, niż to głosili jej ideologowie. Państwo, które
od czasu reform Batlle'a y Ordońeza nie tylko stało na straży interesów
gospodarczych i politycznych rodzimych kias posiadających oraz obcych monopoli,
ale i potrafiło łagodzić konflikty klasowe, zmieniło szybko swój charakter, gdy
pokój socjalny okazał się mitem. Tradycyjne partie burżuazyjne Co-lorado i
Blanco, sprawujące władzę, względnie znajdujące się wobec siebie w umiarkowanej
opozycji, mając absolutną większość w parlamencie nie musiały uciekać się do
przewrotu państwowego i obalenia konstytucyjnej demokracji reprezentatywnej, by
uczynić z aparatu państwowego narzędzie represji. Rzecz znamienna: z jednej
strony ograniczano stopniowo bezpośredni nadzór państwa nad życiem gospodarczym,
a z drugiej strony zwiększano jego funkcje represyjne. Jak mawiano w Urugwaju, w
latach sześćdziesiątych z owczej skóry demokracji wypełzła dyktatura. Wobec
buntujących się załóg fabrycznych i uniwersytetów rząd zastosował nadzwyczajne
środki represyjne, zwłaszcza wtedy, gdy po śmierci prezydenta Oscara Gestido z
partii Colorado (1967 r.) władzę objął dotychczasowy wiceprezydent Pacheco Areco.
Wraz z zaostrzaniem się kryzysu społecznego i walki klas rosły siły lewicy
politycznej i ruchu robotniczego. Burżuazyjna ideologia reformistyczna, mająca
dotychczas wpływy wśród proletariatu, zaczęła ustępować miejsca klasowej
ideologii rewolucyjnej. Przejawiało się to przede wszystkim we wzroście
aktywności i wpływów partii komunistycznej. Od chwili gdy w 1955 r. na czele
partii stanął jej najwybitniejszy dziś przywódca Rodney Arismendi, komuniści
przystąpili do energicznej walki o wyeliminowanie wpływów burżuazyjnego
reformizmu wśród klasy robotniczej, o stworzenie sojuszu robotniczc-chłopskiego
i o uświadomienie polityczne klas średnich, które coraz bardziej dotkliwie
odczuwały skutki kryzysu.
Pierwszoplanowym celem partii było, jak mówił Arismendi w swej książce Prohlemas
de una revolución continentdl (Montevideo 1962), „stworzenie w republice nowej
siły
wszystkim wokół o wyraźnym obliczu antyimperialistycznym i antyobszarniczym,
patriotycznym, demokratycznym i postępowym, która wystąpiła by samodzielnie na
urugwajskiej arenie politycznej". Masy ludowe grupowały się wokół klasowej
centrali związków zawodowych. która po kilku latach pozbawiła całkowicie wpływów
reakcyjny ruch związkowy, współdziałający z pracodawcami. Na przełomie lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych — pisał Arismendi we wspomnianej książce — „w
Urugwaju jednolity front mas skupia się przecie klasy robotniczej,
zorganizowanej w jednej centrali związkowej, wokół skoordynowanych działań klasy
robotniczej i studentów, miejskich warstw średnich, urzędników i
intelektualistów (...). W manifestacjach ulicznych, w parlamencie i w
działalności politycznej walkę tę charakteryzuje wzrastająca wciąż zbieżność
stanowisk partii komunistycznej i socjalistycznej, najwybitniejszych osobistości
politycznych drobnej burżuazji i postępowego skrzydła burżuazji narodowej".
Poważnym sukcesem komunistów — prowadzących, zwłaszcza od początku lat
sześćdziesiątych, uporczywą walkę o zjednoczenie całej lewicy — było powstanie
Lewicowego Frontu Wyzwolenia (Frente de Iząuier-da de Liberación, FIDEL), w
którego skład weszło siedem ugrupowań politycznych. W wyborach 1962 r.
wprowadził on do parlamentu trzech posłów i jednego senatora, tym samym stając
się jedynym odłamem lewicy posiadającym przedstawicieli w organach
ustawodawczych. W miarę pogłębiania się w Urugwaju kryzysu
społeczno-ekono-micznc-go i politycznego na coraz bardziej radykalne i
jednolitofrontowe pozycje przechodziła partia socjalistyczna. Zerwała ona z
Międzynarodówką Socjalistyczną i pod wpływem rewolucji kubańskiej odżyły w niej
marksistowskie tradycje ideologiczne. Ukoronowaniem tych przemian było
utworżenie w 1965 r. z inicjatywy FIDEL i komunistów Frontu Jedności Ludu (Mesa
para la Unidad del Pueblo), w którym znaleźli się również socjaliści. Był to
ważny krok na drodze do budowy przyszłego Szerokiego Frontu całej legalnej
lewicy.
Objęcie kierownictwa politycznego nad proletariatem, młodzieżą akademicką i
częścią klas średnich przez komunistów i inne jednolitofrontowe ugrupowania
lewicowe stworzyło warunki do zorganizowanych wystąpień mas przeciw
neokolonialnej zależności Urugwaju, polityce gospodarczej burżu-azji, która
doprowadziła kraj do kryzysu, przeciw terrorowi klasy rządzącej. Wystąpienia te,
choć niejednokrotnie burzliwe i dramatyczne, nie wykraczały poza ramy pokojowych
form walki. Coraz częściej jednak przeciw wiecującym czy demonstrującym na
ulicach masom policja otwierała ogień i stosowała brutalną przemoc.
Tymczasem na arenie politycznej pojawia się nowa grupa, która jako swój program
działania proklamowała walkę zbrojną z panującym reżymem, tupamaros. Nie byli to
działający po amatorsku terroryści, lecz posługujący się zasadami konspiracji
ruch partyzantki miejskiej. Gdy pojawił się na arenie politycznej, miał za sobą
kilka lat intensywnych i wszechstronnych przygotowań w warunkach życia
podziemnego. Pojawienie się partyzantki w Urugwaju oraz jej miejski charakter
stanowiły niezwykłe wydarzenie w Ameryce Łacińskiej. Warto przyjrzeć się bliżej
temu problemowi.
Zwycięstwo rewolucji na Kubie, do którego w decydujący sposób przyczyniła się
armia partyzancka Fidela Castro, wywarło ogromny wpływ na kraje Ameryki
Łacińskiej. Ożywiło ono bogate tradycje walki o wyzwolenie narodowe i społeczne,
jakie od czasu iberyjskiej konkwisty nagromadziły ludy tej części świata. W
rezultacie powstał tu nowy nurt polityczny, który uważał walkę zbrojną za
podstawową, choć nie jedyną formę walki rewolucyjnej, przy czym rolę szczególnie
doniosłą przypisywał partyzantce wiejskiej. Tendencja ta zyskała sobie poparcie
ruchów wyzwoleńczych na hawań-skiej konferencji Organizacji Solidarności Ameryki
Łacińskiej (1967 r.). Na ożywienie działalności partyzanckiej wpłynęły także
negatywne doświadczenia innych form walki zbrojnej, których areną były wielkie
ośrodki, miejskie: klęska kierowanych przez komunistów powstań garnizonów
wojskowych w Carupano i Puerto Cabello w Wenezueli w 1962 r., klęska powstania
części armii i ludności cywilnej w Santo Domingo w 1965 r. oraz porażka
partyzantki miejskiej w bitwie o Caracas w latach 1963—1964.
Jak wiadomo, teza, iż walka zbrojna i partyzantka mają stanowić podstawową formę
walki rewolucyjnej w skali kontynentu i ze ,,ognisko powstańcze", rozwijające
się w armię ludową, ma mieć w niej znaczenie decydujące oraz być ośrodkiem
polityczno--wojskowego kierownictwa w procesie rewolucyjnym, spotkała się z
ostrą krytyką partii komunistycznych Ameryki Łacińskiej. Partie te na ogół stoją
na stanowisku, że na pewnych etapach walki klasowej i narodowowyzwoleńczej może
się okazać konieczne zastosowanie zbrojnych form walki, jednakże wtedy tylko,
gdy w danym kraju ukształtuje się w pełni sytuacja rewolucyjna, a masy ludowe na
czele z klasą robotniczą osiągną wysoki poziom świadomości politycznej i
zorganizowania, pozwalający im na przystąpienie do bezpośredniej walki o władzę.
Tymczasem zwolennicy tezy o prymacie walki zbrojnej uważają, że nie jest
konieczne istnienie sytuacji rewolucyjnej w chwili, gdy walkę się rozpoczyna:
walka zbrojna — według nich — powinna doprowadzić do sytuacji rewolucyjnej, a
nie być jej konsekwencją.
Zdaniem komunistów przywódcy partyzanccy, uogólniając doświadczenia rewolucji
kubańskiej, abstrahują od specyficznych warunków, w jakich się ona dokonała.
Prowadzi to do mechanicznego przenoszenia metod walki zbrojnej na niepodatny
grunt, do wzniecania jej w sytuacji, która jeszcze nie dojrzała do takich
rozwiązań. W rezultacie — stwierdza się w licznych dokumentach partii
komunistycznych kontynentu — wojna partyzancka staje się działaniem niewielkich,
izolowanych od mas grup rewolucjonistów, względnie daje wyraz żywiołowej i
desperackiej rewolcie uboższych warstw społeczeństwa, odżegnuje się od
działalności politycznej ruchu robotniczego i przybiera postać „odchylenia
military-stycznego" oraz „lewicowego awanturnictwa",
W latach sześćdziesiątych doszło do poważnego rozdźwięku między partiami
komunistycznymi a większością ruchów partyzanckich na tle dzielących je
zasadniczych rozbieżności. W chwili obecnej takie aktywne ruchy partyzantki
wiejskiej, jak: Armia Wyzwolenia Narodowego w Kolumbii, Partia Ubogich w Meksyku
oraz organizacje partyzantki miejskiej w Argentynie z Rewolucyjną Armią Ludową
na czele, działają niezależnie od partii komunistycznych, prowadząc pracę
polityczno-wojskową, krytykowaną przez komunistów za przecenianie potencjału
rewolucyjnego chłopstwa, przypisywanie klasie robotniczej postawy
refor-mistycznej, za izolowanie się od mas, terroryzm w miastach i romantyczny
kult czynu zbrojnego.
W Urugwaju większość partii lewicowych zgodna była co do tego, że warunki kraju,
w którym nie ma ani wielkich gór, ani dżungli, a na wsi mieszka zaledwie od 12
do 20 proc. ludności, zaś połowę ludności skupia stolica, są poważną przeszkodą
dla działalności ognisk partyzanckich. Ponadto ustrój demokracji burżuazyjnej
stwarzał — ich zdaniem — możliwości legalnej walki politycznej.
Jednym z „pół tuzina inicjatorów" Ruchu Wyzwolenia Narodowego ,,Tupamaros" (Mo-vimiento
de Liberación Nacional „Tupama-ros", MLN) był młody prawnik, działacz partii
socjalistycznej, P.aul Sendic. Niektórzy badacze historii tego ruchu twierdzą,
że właśnie prześledzenie biografii politycznej Sendica pozwala poznać początki
tej najsłynniejszej w świecie partyzantki miejskiej. Pójdźmy więc tym tropem.
Jeszcze przed 1960 r. Sendic rozpoczyna działalność polityczną wśród peludos,
wiejskiego proletariatu z plantacji trzciny i buraków cukrowych w rejonie
Artigas na północy kraju. Specyfika tej grupy społecznej polega głównie na tym,
że ze względu na daleko idącą proletaryzację obcy jest jej duch drobnych
posiadaczy wiejskich, oraz na tym, że partie polityczne i związki zawodowe nie
miały w niej żadnych wpływów7. Sendic miał okazję przekonać się wkrótce o
potencjale rewolucyjnym tych ludzi. Nie tylko działając wśród nich, ale i
pracując z nimi jak autentyczny peludo, zorganizował on Związek Pracowników
Cukrownictwa w Artigas (Unión de Trabajadores Azucareros de Artigas, UTAA),
który wywalczył w starciu z amerykańskimi właścicielami plantacji i władzami
urugwajskimi pierwsze, praktycznie rzecz biorąc, zdobycze socjalne dla tej
ludności, cierpiącej chroniczną nędzę, żyjącej w nieludzkich warunkach,
bezrobotnej przez większość roku i okrutnie wyzyskiwanej.
Ruch robotników rolnych z Artigas nie poprzestał wszakże na tradycyjnych dla
tego kraju formach walki związkowej, ograniczających się wówczas do walki o
poprawę warunków bytowych. Pod hasłami wywłaszczenia ogromnych, nie uprawianych
majątków w Artigas proletariusze z plantacji buraków i trzciny wraz z kobietami
i dziećmi podjęli w 1962 r. pod wodzą Sendica historyczny sześciusetkilometrowy
marsz do Montevideo. Obecność tej zapomnianej społeczności na ulicach stolicy
była ważnym wydarzeniem v życiu politycznym kraju. Choć uczestnikom marszu nie
udało się wywalczyć czegokolwiek u władz centralnych, a „żółte" itj.
współpracujące z pracodawcami) związki zawodowe odpowiedziały na ich żądania
ogniem karabinów, demonstracja ta uświadomiła wszystkim, że Urugwaj wkracza w
epokę ostrej walki klasowej. Płonąca siedziba centrali „żółtych" związków"
zawodowych w Montevideo, pod którą peiudos podłożyli ogień, była również
wymownym tego dowodem.
W lipcu 1963 r. grupa ludzi, dowodzona przez Sendica, dokonała akcji na klub
strzelecki w osadzie Colonia Suiza, zdobywając kilkadziesiąt sztuk broni palnej.
Rodzi się pytanie: jaki był związek między walką robotników rolnych z Artigas a
tą pierwszą w kraju akcją zbrojną działaczy lewicowych? W czasopiśmie „Tricontinental"
(nr 10/1969) urugwajski dziennikarz Carlos Nuńez odpowiada na nie w sposób
następujący: „Tak jak dzisiaj wskazuje się na wypadki w klubie strzeleckim jako
na pierwszy publiczny przejaw istnienia organizacji zdecydowanej doprowadzić
walkę klas do bezpośredniego starcia, tak też ruch proletariatu cukrowniczego
uważa się za genezę tupamaros. Dla niektórych ówczesnych towarzyszy walki Raiila
Sendica (którzy podzielają przekonanie większości Urugwajczyków, że jest on
jednym z głównych dowódców — jeśli nie szefem — MLN) jego działalność polityczna
i związkowa była u progu lat sześćdziesiątych przykładem nowego sposobu
pojmowania oraz prowadzenia pracy uświadamiającej i mobilizacji rewolucyjnej w
Urugwaju. Całkowite utożsamienie się Sendica z pelu-dos, marsz na stolicę, ich
własne żądania — które mimo że wynikały z pewnej sytuacji szczególnej (pracy
przy żniwach), wykraczały poza ramy zwykłego ekonomizmu, walki o podwyżkę płac i
sięgały ku samym podstawom struktury stosunków produkcji — były symptomami tego
nowego podejścia politycznego. Jego realizacją stały się też narodziny i
działalność tupamaros (...). W 1964 r. aparat represji, wykazujący całkowitą
nieudolność w zapobieganiu akcjom przeprowadzanym rzeczywiście przez tupamaros,
przypisał tej organizacji nieudaną próbę napaści na bank, faktycznie zaś podjętą
przez trzech działaczy UTAA: Vique, Santanę i Castillo. Cukrownicy nadal
przedsiębrali coroczne marsze do Montevideo (teraz pod wymownym hasłem: «O
ziemię pod wodzą Sendica»). Owo rozpaczliwe położenie peludos skłoniło trzech
wspomnianych działaczy do podjęcia próby napadu na bank, udaremnionej przez
policję. Nie zdołała ona wszakże odkryć żadnych powiązań między tą akcją
(środowiska lewicowe interpretują ją dziś jako rezultat desperacji oraz
głębokiego przekonania cukrowników o konieczności podjęcia akcji bezpośredniej)
a działalnością tupamaros".
Walka zbrojna, którą rozpoczął Sendic wraz z „połową tuzina inicjatorów MLN",
nie była w tych okolicznościach arbitralnym czynem niewielkiej grupy lewicowych
działaczy politycznych, lecz bezpośrednią konsekwencją przemocy stosowanej przez
rząd wobec mas. Jako pierwsza zareagowała na nią część proletariatu
zorganizowana w UTAA. Przejawami tego były: wspomniane już podpalenie reakcyjnej
centrali związkowej, próba napadu peludos na bank, przypadki zorganizowanego
terroru strajkujących peludos wobec administratorów plantacji w Artigas.
Założyciele MLN" postanowili jedynie pokierować żywiołowymi aktami przemocy,
wykorzystać je w walce rewolucyjnej.
Tworząca się grupa bojowa działała początkowo jako swojego rodzaju nieformalne
„zbrojne ramię" partii socjalistycznej, wstępowali jednakże w jej szeregi
członkowie innych ugrupowań lewicowych. W chwili gdy postanowiła ona
przekształcić się w samodzielną organizację polityczno-wojsko-wą, obie strony
przyznały swoim członkom prawo wyboru przynależności do jednej z dwóch
organizacji, zrywających z sobą więzy wzajemnej zależności.
Grupa zbrojna, która przeszła już swój chrzest bojowy podczas ekspropriacji
broni i materiałów wybuchowych oraz napadów na transporty żywności, rozdzielanej
następnie wśród mieszkańców dzielnic nędzy, zeszła do podziemia i przez kilka
lat nie dawała znaku życia. Wydawać się mogło, że po prostu przestała istnieć.
Tuparnaros byli nader konsekwentni w zacieraniu śladów swojego istnienia;
schwytani na gorącym uczynku ekspropriacji, czynili wszystko, by policja i
władze uważały ich za pospolitych przestępców. MLN przypomniał o sobie opinii
publicznej Urugwaju dopiero w 1965 r., kiedy to przy okazji rozmaitych akcji po
raz pierwszy pojawiła się nazwa „tupamaros"; w gruncie rzeczy jednak walka
zbrojna rozpoczęła się dopiero 22 grudnia 1966 r.
Często można spotkać się z poglądem, że AILN to ruch polityczny miejskich klas
średnich. Stwierdzenie takie upraszcza sprawę. .MLN nie wywodzi się w swej
większości z drobnej burżuazji, ponadto zaś czyni wysiłki, by nie podlegać jej
klasowym uwarunkowaniom. Skład społeczny grupy bojowej, która zarekwirowała broń
w klubie strzeleckim, był następujący: dwóch robotników pracujących, trzech
bezrobotnych, jeden rzemieślnik, jeden urzędnik, dwóch pracujących studentów.
Twórcy MLN działali po części w partii socjalistycznej, na latynoamerykańskiej
mapie politycznej bliskiej chilijskiemu ruchowi socjalistycznemu, którego
przywódcą jest Allende. Pracując wśród peludos z Artigas, przechodzili oni
szkołę proletaryzacji ideowo-moralnej. Na-leży pamiętać, że peludos ze względu
na -woja izolację w społeczeństwie stanowili odłam proletariatu nie podlegający
wpły-v. om burżuazyjnej ideologii i kultury, a zarazem nie żywiący żadnych
złudzeń co do państwa „pokoju klasowego", właściwych tym warstwom (ze znaczną
częścią proletariatu włącznie), które zaznały dobrodziejstw minionych
dziesięcioleci rozkwitu gospodarczego i społecznego. Stąd też radykalny
charakter ich ruchu związkowego. W szeregi partyzantki miejskiej wstępowali
wciąż ludzie z rozmaitych ugrupowań lewicowych bądź skrajnie lewicowych. Wnieśli
oni do MLN rozbieżności ideologiczne. Wspominając ten okres, tupamaros mówili,
że wówczas dzieliły ich słowa, łączył zaś czyn. Jednolita ideologia rodziła się
w praktycznym działaniu.
Urugwaj jest krajem miejskich klas średnich, które stanowią aż 50 proc.
ludności, podczas gdy proletariat przemysłowy — tylko 30 proc, a drobni
właściciele ziemscy i drobni hodowcy, dzierżawcy, pasterze i robotnicy rolni —
20 proc. W tej sytuacji walka tupamaros o wpływy wśród klas średnich ma istotne
znaczenie dla rozwoju tego ruchu; znaczny też jest napływ elementów
drobnomieszczańskich do MLIV. jednakże — jak mówią sami tupamaros — „ideologia
ruchu nie wynika z jego składu społecznego".
Tupamaros kładą w swoich wypowiedzią cli duży nacisk na konieczność stałego
umacniania proletariackiego charakteru partyzantki. W pracy zbiorowej My,
tupamaro;-(Paryż 1971) stwierdzają: „Nasza organizacja nie jest wolna od
sprzeczności, znalazła jednak sposób na ich rozwiązanie. Było to możliwe z
rozmaitych względów. Po pierwsze, ze względu na wzajemną kontrolę i
oddziaływanie wychowawcze poprzez samokrytykę, przeprowadzaną regularnie na
wszystkich szczeblach. Ten, kto wstępuje do MLN. wie, czego się podejmuje, i
świadomy jest ryzyka, które przyjdzie mu ponieść; działa wdęc mechanizm doboru
naturalnego. Po drugie, walczymy. W większości wypadków zbieramy się ryzykując
życiem, a to automatycznie eliminuje werbalizm i jałowe dyskusje. Po trzecie,
jesteśmy zjednoczeni nie tylko teorią, ale i działaniem, które wymaga
całkowitego zaangażowania. Jeśli więź jest tylko teoretyczna, wystarczy
rozbieżność sądów, żeby doszło do rozłamu. Fakt wcielania teorii w życie rodzi
nową dynamikę, co stanowi czynnik jednoczący. Po czwarte, nigdy nie tracimy z
pola widzenia problemu władzy; praktyka zobowiązuje nas do ciągłego
uwzględniania tej kwestii, co pozwala w każdym przypadku wyjaśnić sytuację" przy
zastosowaniu kryteriów klasowych. Dalej, „dążymy do proletaryzacji wszystkich
bojowników poprzez pracę fizyczną i ideologiczną oraz przestrzeganie surowego
trybu życia, ażeby zapobiec deformacjom, jakie wywołuje miejska walka zbrojna, i
przezwyciężyć szkodliwe skutki indywidualizmu, właściwego drobnej burżu-azji, z
której pochodzi wielu naszych bojowników, oraz ukształtować nowego człowieka
W MLN obowiązuje zasada, że dowództwo jest nie tylko kolegialne, ale i
anonimowe. Nie ma wśród członków organizacji postaci z imieniem i nazwiskiem,
które by były jej uosobieniem; skład komitetu wykonawczego utrzymywany jest w
tajemnicy. Rzecznikiem ruchu na zewnątrz jest każdy tupamaro. Gdy Sendic,
schwytany w 1970 r. przez policję, pytany był na przesłuchaniu o funkcję, jaką
pełni w MLN, odpowiedział: „Bojownik".
Organizacja podzielona jest na kolumny partyzanckie, te zaś na komórki. Każda
większa akcja kolumny musi zostać zaakceptowana przez dowództwo ruchu, choć ta
grupa ma też dużą samodzielność i całko witą swobodę podejmowania decyzji
taktycznych oraz wcielania ich w życie poprzez akcje zbrojne czy inne, o ile
wynikają one z obowiązującego w danym okresie ogólnego planu działań MLN.
Jednocześnie każda kolumna, stanowiąc swojego rodzaju kopię całego ruchu,
przygotowana jest na to, by w wypadku zniszczenia wszystkich innych kolumn
przejąć na siebie odpowiedzialność za MLN i ogół jego zadań oraz jego odbudowę.
Kołumny posiadają więc własne zaplecze (lokale, magazyny, broń, fundusze itd.),
swój własny aparat wojskowy, służby werbunkowe, informacyjne, wywiadowcze,
techniczne, medyczne, własną sieć powiązań MŁN-związki zawodowe, MLN-studenci,
MLN-armia itd., a nawet MLN-zagranica. Nie jest to więc jedna wielka piramida,
lecz kompleks małych piramid, z których każda stanowi MLN w miniaturze.
Niezmiernie kontrowersyjna jest kwestia, jakie są realne siły tupamaros oraz ich
wpływy w społeczeństwie. W 1970 r. komenda główna policji oceniała liczebność
całego aparatu partyzanckiego (dowództwo, grupy bojowe, komitety wsparcia,
współpracownicy itd.) na 12—15 tys. ludzi. Dane te wzbudziły poważne
zastrzeżenia jako zawyżone przez policję, wówczas nie dofinansowaną i mającą
stosunkowo złe uposażenia, i być może zainteresowaną w rozdmuchiwaniu
niebezpieczeństwa ze strony partyzantki po to, by podnieść własne znaczenie w
oczach władz. Na podstawie ostrożnych kalkulacji, opartych na takich danych, jak
liczba tupamaros aresztowanych w 1972 r., ilość znalezionych przez policję
kryjówek podziemnych czy liczba partyzantów uczestniczących bezpośrednio w
największych operacjach, można mniemać, że w momencie szczytowego rozwoju MLN
liczył kilka tysięcy ludzi. Przeprowadzenie dokładniejszych ustaleń jest w
chwili obecnej niemożliwe.
Podobnie rzecz się ma z zasięgiem społecznego poparcia dla MLN. W lecie 1972 r.,
a więc w okresie nasilenia represji wobec tupamaros i całej lewicy oraz
największych dotychczas porażek partyzantki, Instytut Gallupa stwierdzał na
podstawie przeprowadzanych przez siebie badań opinii publicznej w Urugwaju, że
tupamaros cieszą się poparciem 20 proc. ludności. Jest to jedyna informacja,
jaka na ten temat istnieje, a przynajmniej jest oficjalnie znana.
To. co w języku tupamaros nazywa się ,,metodologią walki zbrojnej", pojmowane
jest jako sposób organizowania w podziemiu armii rewolucyjnej, opartej na masach
ludowych, która byłaby w stanie obalić aparat państwowy burżuazji urugwajskiej i
ustanowić władzę klasy robotniczej, ludu. Tupamaros odrzucają, jak głoszą,
bezcelowy apolityczny terroryzm oraz prymat techniki wojskowej nad polityką. Bez
poparcia ze strony ludu, stwierdzają w swoich dokumentach, nie może być mowy o
partyzantce. Poprzez działania nękające ma ona doprowadzić do wyniszczenia sił
wroga i do jego demoralizacji oraz zmiany w układzie sił na korzyść ludu. Walka
zbrojna nie jest. więc w ich mniemaniu jedynie działalnością wojskową, lecz
także głównym narzędziem politycznego uświadomienia mas i ich zorganizowania.
MLN przywiązuje duże znaczenie np. do tego, że masy pracujące Urugwaju są
zorganizowane w związkach zawodowych, co stwarza możliwość sparaliżowania
państwa przez ruch strajkowy i skoordynowania go z działaniami rewolucyjnymi.
Taka koncepcja walki wymagała od tupamaros dostosowania jej metod i form do
poziomu świadomości klasowej i politycznej ludu. "W związku z tym w MLN
obowiązuje zasada, że do niezbędnego minimum należy ograniczyć te akcje zbrojne,
które, choć byłyby korzystne dla partyzantki, mogłyby zostać negatywnie ocenione
przez masy ludowe i wT rezultacie doprowadzić do psychicznej, a także
politycznej izolacji tupamaros w społeczeństwie. Pół wieku „pokoju klasowego" w
Urugwaju sprawiło, że mieszkańcy tego kraju odwykli od widoku aktów przemocy.
Przemoc zbrojną wprowadził dopiero aparat represji klasy panującej. Tupamaros
uważali jednak, że nie wystarczy ogólnikowe przedstawienie opinii publicznej
własnych akcji zbrojnych jedynie jako uzasadnionej odpowiedzi na przemoc. Toteż
dążyli do tego, aby jak najszersze rzesze ludności aprobowały konkretne akty
przemocy rewolucyjnej.
Przez kilka lat w związku z tym tupamaros nie otwierali ognia do policji, ich
walka 7 aparatem represji była walką z rzeczami ! lokale, sprzęt), a nie z
ludźmi. Pierwsi zabici policjanci byli skompromitowani sto-owaniem tortur i
dopuszczaniem się mordów; ich działalność przedstawiono uprze-dnio opinii
publicznej poprzez partyzanckie środki masowego przekazu (wydawnictwa podziemne,
„pirackie" audycje radiowe itd.), zaś zamachów na nich dokonano wtedy, gdy stało
się dla wszystkich oczywiste, że oficjał' ne organa wymiaru sprawiedliwości nie
mają zamiaru pociągnąć owych funkcjonariuszy do odpowiedzialności prawnej.
Pierwsze z długiej serii porwań nie miało na celu wymiany zakładnika na
uwięzionych tupamaros. Ulises Pereyra Reverbel, wpływowy prezes państwowego
monopolu energetycznego, padł jego ofiarą dlatego, że chodziło o udzielenie w
ten sposób wsparcia związkom zawodowym, które znalazły się właśnie w konflikcie
z przedsiębiorcami i rządem. Projekt uprowadzenia tego człowieka został zresztą
przedyskutowany przez tupamaros z działaczami związkowymi i dopiero po ich
akceptacji wprowadzony w życie. Przez cały czas pobytu Pereyry Rever-bela w
areszcie u tupamaros członkowie i sympatycy MLjY składali dowództwu raporty o
stosunku opinii publicznej do tej akcji.
Napady na banki nie były jedynie ekspro-priacjami, dzięki którym tupamaros
uzyskiwali środki na finansowanie swojej działalności partyzanckiej,
niejednokrotnie bowiem (akcje na Bank Francusko-Włoski, na towarzystwo bankowe
Financiera Monty itd.) miały na celu przejęcie dokumentacji, zawierającej dowody
udziału czołowych osobistości reżymu w nielegalnych machinacjach finansowych, w
wyprzedaży majątku narodowego amerykańskim koncernom itp. Dokumenty te
przekazywano organom ścigania, a o treści ich informowano społeczeństwo.
Prokuratorom i sędziom, którzy wówczas nie wykonywali swoich obowiązków, groziło
uprowadzenie przez tupamaros. Przesłuchiwanym przed trybunałem rewolucyjnym MLN
nie pozostawało nic innego jak wskazać te osobistości z rządu, które nie
dopuściły do wszczęcia śledztwa. Stenogra-ray tych przesłuchań podawane były
następnie do wiadomości publicznej. MLN stal się w ten sposób oskarżycielem
publicznym. Zgodnie z konstytucją armia urugwajska nie może być używana do
przeprowadzania represji wewnętrznych, toteż tupamaros ostrzegali dowódców,
którzy kierowali wojsko do walki z robotnikami, studentami czy partyzantami, że
z całą surowością obowiązującego w kraju prawa zostaną ukarani. Zarazem w
ulicznych zamachach niejednokrotnie wykonywali wydane przez siebie wyroki na
tych funkcjonariuszach aparatu represji, którzy, obchodząc prawo, tworzyli takie
niekonstytucyjne formacje jak osławiony „szwadron śmierci" dokonujący mordów na
działaczach lewicowej opozycji.
Były to operacje, poprzez które partyzantka starała się uświadomić masom ludowym
rozmiary kryzysu reżymu, którego skutki społeczeństwo urugwajskie odczuwa od
lat, wykazać ideowo-moralny upadek burżuazji łamiącej konstytucję, a w
konsekwencji spowodować odsunięcie jej od władzy państwowej. W sytuacji, gdy
organa wymiaru sprawiedliwości nie stoją na straży prawa, głosili tupamaros, MLN
gotów jest w imieniu ludu przejąć na siebie odpowiedzialność za wymierzanie
sprawiedliwości tym, którzy ją gwałcą. Tego rodzaju cele przyświecały MLN
wówczas, gdy powołano do życia tzw. więzienie ludowe.
Na początku lat siedemdziesiątych, w miarę zaostrzania się strukturalnego
kryzysu społeczno-ekonomicznego i politycznego oraz pogłębiania się klasowego
podziału społeczeństwa, nastąpił w Urugwaju szybki rozwój zaplecza społecznego
lewicy. Obok wzrostu poparcia dla MLN najważniejszym wyrazem tego było
powstanie, po raz pierwszy w dziejach kraju, Szerokiego Frontu (Frente Amplio),
obejmującego legalne ugrupowania lewicowe i centrolewicowe, w którym czołową
rolę odgrywa Komunistyczna Partia Urugwaju; w jego skład weszli: socjaliści i
socjaldemokraci, chrześcijańscy demokraci, reprezentanci lewicowo
-nacjonalistycznych odłamów obu tradycyjnych partii burżuazyjnych — Colorado i
Blanco — i inne organizacje lewicowej opozycji.
Opracowany przez Szeroki Front w lutym 1971 r. program demokratyzacji i
zreformowania struktur ekonomicznych i spolecznych przyczynił się do mobilizacji
mas ludowych w wyborach prezydenckich. Kandydatem na prezydenta z ramienia
Szerokiego Frontu został generał w stanie spoczynku Liber Seregni, lewicowy
nacjonalista, związany dotychczas z partią Colorado. W latach sześćdziesiątych,
jako dowódca pierwszego okręgu wojskowego, stał on na czele „legalistycznego"
skrzydła armii, które sabotowało próby dokonania zamachu stanu, podejmowane
przez reakcyjne środowiska oficerskie, szukające dla siebie wzorów w prawicowych
dyktaturach wojskowych Brazylii i Argentyny. Gdy za rządów prezydenta Pacheco
Areco armia stawała się w coraz większym stopniu narzędziem antyludowych
represji, Seregni podał się do dymisji. W dniu 26 marca 1971 r. wiec w
Montevideo, na którym Szeroki Front przedstawił Seregniego jako kandydata na
prezydenta, był wydarzeniem bez precedensu: lewica zgromadziła na nim 200 tys.
ludzi. Komunistyczna Partia Urugwaju nie popiera partyzantki tupamaros, stoi
bowiem na stanowisku, że możliwości legalnego działania politycznego nie zostały
wyczerpane, i choć lewica urugwajska jest o wiele słabsza niż chilijska, to —
jak sądzą komuniści — nie brak perspektyw na jej przyszłe zwycięstwo wyborcze.
Przywódca komunistów, wybitny i cieszący się poważnym prestiżem działacz
latynoamerykańskiego ruchu robotniczego, senator Rodney Arismen-di, określił
stosunek swojej partii do partyzantki miejskiej MLN następująco: zbieżność celów
strategicznych, rozbieżności co do taktyki, a przede wszystkim stosowanych metod
walki politycznej. Jego zdaniem działalność tupamaros sprowadza się do terroru
indywidualnego, który właściwy jest radykalnym odłamom klas średnich i wynika z
drobnomieszczańskiego pojmowania zadań ruchu rewolucyjnego. Na plenum Komitetu
Centralnego partii we wrześniu 1972 r., krytykując tupamaros za terroryzm,
Ari-smendi stwierdził, że zadaniem komunistów nie jest zajmowanie wobec
partyzantów postawy doktrynerskiej, lecz wzmożenie pracy ideologicznej wśród mas
i zmobilizowanie ich do walki w Szerokim Froncie. Hasłu MLN: „Ojczyzna będzie
dla wszystkich albo nie będzie jej dla nikogo'', komuniści przeciwstawili hasło:
„Zmiany dla pokoju i pokój dla zmian".
Do szczególnie ostrej krytyki metod walki MLN doszło w okresie tzw. wojny
wewnętrznej, o której będzie tu dalej mowa. Na łamach prasy komuniści urugwajscy
stwierdzili wówczas, że tupamaros izolowali się w swej działalności od mas,
hołdują arystokratycznemu elitaryzmowi oraz przemocy dla samej przemocy. Partia
komunistyczna oświadczyła również, iż, przeprowadzając długą serię zamachów
terrorystycznych, partyzanci doprowadzili w Montevideo do ogromnego rozlewu
krwi.
Ze swej strony tupamaros wyrazili „krytyczne poparcie" dla idei Szerokiego
Frontu. W dokumencie Stanowisko MLN wobec Szerokiego Frontu („Boletin
Tricontinental" nr 62/1971) dali wyraz przekonaniu, że zdobycie władzy przez
lewicę na drodze wyborów nie wydaje się im możliwe i że burżu-azja nie zostanie
pozbawiona władzy bez wałki zbrojnej, zarazem zaś stwierdzali: „Uważamy za
konieczne okazać nasze poparcie dla Szerokiego Frontu. Choć jego celem
bezpośrednim są wybory, nie zapominamy, że stanowi on ważną próbę zjednoczenia
sił walczących przeciw oligarchii i obcemu kapitałowi. Front może stać się
ruchem ludowym, zdolnym do zmobilizowania poważnej części ludzi pracy, zarówno w
najbliższych miesiącach, jak i po wyborach. Jest on, względnie może stać się,
potężnym narzędziem mobilizacji w walce o program narodowy i ludowy, o
uwolnienie więźniów politycznych i związkowych, o powrót na stanowiska pracy
robotników objętych lokautami, o całkowite zniesienie ustaw wyjątkowych i
unieważnienie dekretów uchwalonych pod ich osłoną. Popieramy Szeroki Front
dlatego, że w naszym mniemaniu jego głównym zadaniem jest organizowanie mas
pracujących i że jego działalność wśród nich nie zaczyna się wraz z wyborami i
wraz z nimi nie kończy się".
W okresie kampanii wyborczej komórki wywiadowcze MLN informowały Szeroki Front i
opinię publiczną o wszelkich planach zamachu na gen. Seregniego, o
projektowanych aktach terroru skierowanych przeciw działaczom Frontu oraz o
napadach na ich lokale. Co więcej, ażeby ułatwić Szerokiemu Frontowi swobodę
działania politycznego, f.upamaros jednostronnie zawiesili na kilka miesięcy
wszelkie operacje wojskowe przeciwko reżymowi ustępującego prezydenta Pacheco
Areco.
Urugwajska ordynacja wyborcza przewiduje, że każda partia może wystawić kilku
kandydatów na prezydenta i że otrzymane przez nich głosy sumuje się na rzecz
tego kandydata, który odnosi największy sukces wyborczy. Umożliwia to partiom
burżuazyj-nym przedstawienie wyborcom rozmaitych, często sprzecznych z sobą
programów wyborczych i uprawianie demagogii politycznej. Szeroki Front prowadził
więc walkę wyborczą w trudnych warunkach, przy czym trudności te powiększyła
histeria antykomunistyczna, rozpętana przez burżuazję, terror wobec lewicy i
oczywiste oszustwa wyborcze.
Przez sześćdziesiąt lat opozycja lewicowa uzyskiwała co najwyżej 7 proc. głosów
W wyborach w 1966 r. uzyskała 70 tys. głosów (na 1300 tys. głosujących);
tradycyjne partie burżuazyjne uzyskały wówczas łącznie 91 proc. głosów. W
listopadowych wyborach 1971 T. nastąpiły gwałtowne przesunięcia na mapie
politycznej kraju: Szeroki Front aż trzykrotnie powiększył swoje wpływy wśród
wyborców, uzyskując 20 proc. ogółu głosów (tj. około 300 tys. na 1600 tys.
głosujących), i stał się drugim co do znaczenia ugrupowaniem politycznym w
Montevideo (w stolicy aż 30 proc. wyborców oddało głosy na Szeroki Front).
Był to poważny sukces całej lewicy, zarówno legalnej — Szerokiego Frontu, jak i
podziemnej — MLN. Wspomniane tu już wyniki badań Instytutu Gallupa, dotyczących
poparcia społecznego dla tupamaros, o ile rzeczywiście są one miarodajne, w
zestawieniu z wynikami wyborów pozwalają mniemać, że kręgi zwolenników
Szerokiego Frontu i ruchu partyzanckiego na siebie zachodzą.
Prezydentem został jeden z kandydatów rządzącej dotychczas partii Colorado,
minister rolnictwa i hodowli w rządzie Pacheco Areco, Juan Maria Bordaberry,
człowiek znany ze swoich skrajnie prawicowych poglądów, zwolennik
terrorystycznych metod walki z lewicą, cieszący się poparciem i zaufaniem
brazylijskiej dyktatury wojskowej. Tuż przed oficjalnym ogłoszeniem jego
zwycięstwa miał on oświadczyć: „Zabicie pięciu tysięcy ludzi ureguluje sprawy
tego kraju". Przyszłość pokazała, że nie były to tylko czcze groźby.
W nocy 30 grudnia 1971 r. tupamaros odwołali zawieszenie broni, które
jednostronnie ogłosili na okres kampanii wyborczej. Komandosi MLN zajęli tej
nocy lotnisko wojskowe w Paysandu, kamieniołomy i osadę nad rzeką Urugwaj oraz
komisariat policji w odległości dziesięciu kilometrów od lotniska. Rozrzucony w
Paysandu manifest głosił, że tupamaros wykazali maksimum dobrej woli, by
stworzyć warunki do przywrócenia pokoju w kraju, jednakże terror klasy panującej
sprawia, że odpowiedzialność za wojnę domową poniesie ona.
„Szwadron śmierci", bojówki tzw. Łowców Tupamaros, grupy terrorystyczne
organizacji „Młodzieży Urugwajska, Wystąp!" i inne ugrupowania parapolicyjne —
wszystkie one zorganizowane i kierowane przez byłego wiceministra spraw
wewnętrznych i obrony Armando Acostę y Larę — podkładają materiały wybuchowe pod
lokale Szerokiego Frontu (przeciętnie dwie bomby plastykowe każdej nocy),
stosują tortury i dokonują gwałtów podczas rewizji w mieszkaniach działaczy i
sympatyków lewicy oraz w aresztach, niektórych z nich zabijają. Burżuazyjna
większość parlamentarna odmawia rozpatrzenia dowodów terroru policyjnego i
działalności niekonstytucyjnych organizacji parapolicyjnych, dowodów, których
MLN dostarczył parlamentowi w oparciu o zeznania jednego z policjantów
przebywających w więzieniu ludowym tupamaros.
Szeroki Front, zmajoryzowany przez posłów partii burżuazyjnych, nie odniósł
sukcesu w debacie parlamentarnej poświęconej „nadzwyczajnym środkom
bezpieczeństwa" i terrorowi prawicy, ale też nie ograniczył swojej kampanii do
forum parlamentu. W dniu 13 kwietnia 1972 r. kraj ogarnął jeden z
najpotężniejszych w jego dziejach strajków powszechnych: wzięły w nim udział nie
tylko klasa robotnicza i inteligencja, ale po raz pierwszy przyłączyli się do
niego także właściciele warsztatów i drobnych zakładów produkcyjnych oraz niższe
warstwy kupieckie. Poważna część klasy średniej i drobnej burżuazji stanęła tego
dnia u boku proletariatu do walki przeciw skutkom kryzysu, polityce inflacyjnej
i, jak to podkreślił Ari-smendi, faszyzacji życia politycznego.
W wywiadzie udzielonym później korespondentowi czasopisma „Punto Finał" jeden z
przywódców MLN stwierdził: „Wydarzeniem, które stworzyło warunki sprzyjające
wystawieniu rachunku tym rzeczywistym terrorystom, było zabójstwo młodego
rewolucjonisty Ibero Gutierreza Gonzaleza. Potworna zbrodnia dokonana na Ibero
wzburzyła masy ludowe w całym kraju. Wszystkie siły wchodzące w skład Szerokiego
Frontu jednomyślnie wystąpiły z energicznym potępieniem mordu; uczniowie i
studenci obwiesili licea i wyższe uczelnie gazetkami ściennymi oskarżającymi «szwad-ron
oligarchii*; działacze lewicowi zmobilizowali lud w całym kraju. Ktokolwiek żył
w tych dniach atmosferą Montevideo, ten jasno zdawał sobie sprawę z tego, że
poważna część społeczeństwa urugwajskiego spodziewała się, iż «ktoś coś zrobi»
przeciwko «szwadronowi śmierci». Niektórzy stawiali sprawę w sposób bardziej
konkretny: «Co na to tupamaros?» No i tupamaros zareagowali".
W dniu 1.4 kwietnia 1972 r. komandosi MLN wykonali na ulicach Montevideo wyroki
śmierci na czterech osobistościach odpowiedzialnych za gwałty aparatu represji,
w tym na wspomnianym Armando Acoście y Larze. Tego samego dnia dwoje tupamaros,
kobieta i mężczyzna, lekko rannych w strzelaninie ulicznej, zostało
zamordowanych przez policję. Także tego samego dnia wojskowi i policjanci
dokonali w dwóch mieszkaniach masakry sześciu osób, w tym dwóch, które z
partyzantką nie miały nic wspólnego. W nocy, w czasie gdy policja wtargnęła do
centralnej siedziby partii komunistycznej (Arismendi powiedział później, że
tylko dzięki opanowaniu i zdecydowanej postawie setek zgromadzonych tam
komunistów nie doszło do nieobliczalnej masakry), prezydent Bordaberry
przedstawił w parlamencie projekt wprowadzenia w kraju stanu tzw. wojny
wewnętrznej, nie przewidzianego przez konstytucję. Większością głosów, mimo
gwałtownych sprzeciwów posłów z ramienia Szerokiego Frontu, projekt został
przyjęty. Połączonym siłom armii i policji powierzono pełnię władzy w
bezlitosnej walce z partyzantką.
Był to początek czarnych dni Urugwaju. W dniu 17 kwietnia uzbrojony patrol
wojskowy napadł na jeden z lokali partii komunistycznej w stolicy i zamordował
przebywających w nim siedmiu bezbronnych działaczy robotniczych.
„Klasa robotnicza i lud urugwajski
mówi Arismendi w wywiadzie dla czasopisma .,Bohemia" — odpowiedziały na to
ogromną demonstracją. Stanęły okoliczne fabryki, a następnego dnia robotnicy
zajęli wszystkie zakłady pracy w Montevideo. Z fabryk pomaszerowali pod dom KC
partii, ażeby wziąć udział w pogrzebie. Czołowe autorytety kościelne,
akademickie i intelektualne, nasi sojusznicy z Szerokiego Frontu i postępowe
osobistości polityczne wyruszyli spod domu partii towarzysząc potężnemu
konduktowi pogrzebowemu. W następnym dniu nadal trwał strajk powszechny".
Montevideo objęte zostało wielkim polowaniem na tupamaros. Z tej otwartej próby
sił MLN nie wyszedł obronną ręką. Rozmiary represji, ich niezwykła brutalność
oraz wkroczenie praktycznie całej armii lądowej na pole walki z partyzantami
zaskoczyły rewolucyjne podziemie. Byl to moment, w którym, jak twierdzą
przywódcy MLN, partyzantka straciła inicjatywę bojową. W następnych miesiącach
wiele ogniw organizacyjnych zostało zniszczonych, czy to całkowicie, czy po
części. Nie tylko liczne rzesze szeregowych bojowników, ale i czołowi przywódcy
zostali aresztowani. Policja wykryła setki magazynów broni oraz kryjówek
podziemnych. W celu odciążenia organizacji podziemnych w stolicy i rozproszenia
sił represyjnych kilka kolumn partyzanckich przeniosło się na tereny wiejskie,
wykopało tunele podziemne i usiłowało przeprowadzać lotne operacje partyzanckie.
Okazało się jednak, że nie były one przystosowane do działania na tym nowym
terenie; ich obecność została wykryta i poniosły one dotkliwą porażkę.
W grudniu 1972 r. w więzieniach przebywało około 4 tys. łudzi oskarżonych o
przynależność do MLN. Trwały nadal poszukiwania kilkuset innych
zidentyfikowanych przez policję tupamaros. Wyrafinowane tortury zostały
zastosowane na tak szeroką skalę, że wywołały gigantyczną falę protestów ze
strony episkopatu urugwajskiego, krajowych i międzynarodowych stowarzyszeń
lekarzy i prawników, Światowej Rady Kościołów, Czerwonego Krzyża itd. Tupamaros
zareagowali licznymi zamachami na oficerów odpowiedzialnych za poddawanie
więźniów politycznych torturom.
W lecie 1972 r. miało miejsce dość nieoczekiwane wydarzenie polityczne.
Dowództwo armii, bez porozumienia z rządem, zwolniło na pewien czas z więzienia
dwTóch tupamaros i zaproponowało im odegranie roli kurierów między armią a
Sendikiem. Wojsko przerwało operacje represyjne i torturowanie więźniów, MLN zaś
— akcje zamachowe wymierzone w wojskowych; między obiema stronami doszło do
negocjacji.
Przedstawione przez armię warunki rozwiązania kryzysu politycznego zostały przez
tupamaros odrzucone, jako że równałyby się one ich kapitulacji. Wyrazili oni
zgodę na zaprzestanie walki zbrojnej pod warunkiem, że armia podejmie się
wprowadzenia w życie programu przeobrażeń postulowanych przez Szeroki Front, w
tym: reformy rolnej, nacjonalizacji banków i handlu zagranicznego oraz amnestii
dla więźniów politycznych. Warunki te zostały uznane przez generałów za nie do
przyjęcia i w rezultacie obie strony wznowiły walkę. Natychmiast po zerwaniu
negocjacji tupamaros zastrzelili płka Ar-tigasa Alvareza, wysoko postawioną
osobistość w aparacie represji. W ręce policji wpadł Sendic: nie chciał
dopuścić, by go schwytano żywcem, jednakże podczas wymiany strzałów z policją
otrzymał postrza! w twarz i stracił przytomność.
Wymierzone w korpus oficerski akcje odwetowe tupamaros dały się wojskowym mocno
we znaki, a groźba poniesienia śmierci przy wykonywaniu zadań policyjnych,
obcych tradycjom armii urugwajskiej, skłoniła wielu z nich do refleksji. Ponadto
większość oficerów pochód /i z klas średnich, które mocno odczuły skutki kryzysu
społeczno--ekonomicznego ostatnich lat i w związku z tym zaczęły cofać stopniowo
swoje dawne poparcie dla elity władzy i tradycyjnych partii politycznych. Nie
bez znaczenia były też niewątpliwie wpływy, jakie mają tupamaros w niektórych
środowiskach wojskowych (znane są liczne przypadki prześladowania oficerów i
żołnierzy za przynależność do MLN), oraz wpływy ideologiczne nacjonalistycznego
i reformatorskiego nurtu w armii peruwiańskiej, który doprowadził do powstania
Rewolucyjnego Rządu Sił Zbrojnvch • Peru.
Negocjacje między MLN i armią, choć zakończyły się fiaskiem, miały swoje
znaczenie polityczne. Podejmując za plecami rządu dialog z partyzantami, armia
dała wyraz gotowości wywierania bezpośredniego wpływu na życie polityczne.
Wojskowi wystąpili z krytyką korupcji panoszącej się w administracji państwowej,
przestępstw" gospodarczych, popełnianych przez wybitne osobistości życia
ekonomicznego i politycznego, oraz wielu aspektów polityki gospodarczej
burżu-azji, która doprowadziła kraj do obecnego kryzysu.
Rząd prezydenta Bordaberry'ego i partie oligarchiczne zdały sobie nagle sprawę,
że korpus oficerski przestaje być narzędziem w ich rękach, że zasmakował w
działalności politycznej i że może zechcieć — nawet wbrew nim — przystąpić do
realizacji swoich planów „uzdrowienia" życia społecznego. Liczne przejawy
działania armii na własną rękę oraz jaskrawej niesubordynacji wobec władzy
wykonawczej wywołały wśród oligarchii prawdziwą panikę. Na porządku dnia stanęło
pytanie, czy wojsko nie wystąpi przeciwko aktualnej strukturze wła-dzv i nie
zechce dokonać zamachu stanu.
W tej sytuacji, w grudniu 1972 r., grupa prawicowych polityków z rządzącej
partii Colorado, a wśród nich Jorge Batlle (skompromitowany czerpaniem
wielomilionowych zysków z nielegalnych machinacji finansowych i zamieszany w
incydent polityczny, który na jesieni spowodował jego okresowe uwięzienie przez
wojskowych oraz dramatyczny kryzys gabinetowy), wystąpiła z tajnym memorandum.
Jego treść ujawnił
15 grudnia 1972 r. dziennik „Ahora", organ Szerokiego Frontu. Zaproponowano w
nim sprowokowanie krwawego starcia między związkami zawodowymi, organizacjami
studenckimi i partiami politycznymi Szerokiego Frontu a armią, dzięki czemu
represje sił zbrojnych zostałyby potępione przez społeczeństwo jako tyrania.
Planowano również skierowanie wojskowych znanych ze swych wywrotowych skłonności
na placówki dyplomatyczne, przejęcie przez władze cywilne z rąk oficerów
uważanych za nacjonalistów dochodzeń w sprawie afer gospodarczych oraz
przywrócenie wojsku oblicza czysto zawodowego i ,,legalistycznego", a więc
odsunięcie go od wpływu na życie polityczne. Intencją autorów wspomnianego
memorandum było więc całkowite rozprawienie się — przy użyciu armii — z ruchem
robotniczym i studenckim oraz z legalną lewicą, a następnie umożliwienie
politykom burżuazyjnym wystąpienia w obronie swobód demokratycznych i pozyskanie
sobie opinii publicznej. Ten karkołomny plan wymownie świadczy o tym, jak dalece
zaawansowany jest rozkład urugwajskiej demokracji bur-żuazyjnej.
Ofensywa przeciwko partyzantce, podjęta w kwietniu 1972 r., nie przyniosła
Urugwajowi stabilizacji. Przynieść jej oczywiście nie mogła, bo działalność
tupamaros nie była źródłem kryzysu, lecz jednym z jego jaskrawych przejawów. MLN,
choć w bardzo znacznym stopniu rozbity, nie przestał istnieć i działać. Mimo że
zdołał on zachować jedynie niewielką część swoich kadr i zasobów materialnych,
to nie brak wskazówek, że grupy bojowe ocalałe po pogromie podejmują próby
stopniowej odbudowy ruchu partyzanckiego.
Klęskom tupamaros towarzyszyło gwałtowne wzmożenie walki mas ludowych — potężne
manifestacje uliczne i strajki, ogarniające niejednokrotnie cały niemal kraj —
przeciw terrorowi, kryzysowi gospodarczemu i polityce burżuazji. Legalna lewica,
skupiona w Szerokim Froncie, zachowała, a nawet umocniła zdobyte uprzednio
wpływy w społeczeństwie i dowiodła, że realizacja jakichkolwiek rozwiązań
politycznych nie jest możliwa bez jej udziału. Zarazem napięcie w stosunkach
między armią a władzą wykonawczą, które w połowie lutego 1973 r. doprowadziło do
otwartego buntu wojska i w rezultacie do ograniczenia władzy prezydenckiej na
korzyść armii, stało się dodatkowym i nie przewidzianym do niedawna czynnikiem
osłabiającym panowanie oligarchicznych, zależnych od zachodnich monopoli kół
burżuazji.
Na rozwój wydarzeń i losy ruchu rewolucyjnego w Urugwaju ogromny wpływ mają
czynniki zewnętrzne, w szczególności zaś sytuacja polityczna Brazylii i
Argentyny. Brazylijska dyktatura wojskowa, której ambicją jest uczynienie z
własnego kraju swojego rodzaju „subimperialistycznego" ośrodka, sprawującego
kontrolę nad Ameryką Południową, stanowi największe w chwili obecnej zagrożenie
zewnętrzne dla Urugwaju i jego ruchu rewolucyjnego. Eksperci policyjni Brazylii
wraz z funkcjonariuszami policji amerykańskiej od dłuższego już czasu biorą
aktywny udział w akcjach represyjnych na terenie Urugwaju. Ponadto zaś każde
zagrożenie reżymu urugwajskiego przez lewicę, czy to legalną, czy podziemną,
powoduje natychmiastową . mobilizację 90 tys. żołnierzy Trzeciej Armii
brazylijskiej stacjonującej w strefie przygranicznej. Plany sztabu generalnego w
Rio de Janeiro przewidują okupację całego kraju przez kolumny pancerne w ciągu
30 godzin od chwili wydania rozkazu zbrojnej interwencji. Dla skrajnie
prawicowych kręgów burżuazji urugwajskiej jest to jeden z najsilniejszych
atutów, jeden z niewielu, jakie jej pozostały w konfrontacji z masami ludowymi.
Korzystna natomiast dla ruchu rewolucyjnego w Urugwaju jest zmiana układu sił w
skali kontynentu od czasu objęcia władzy w Chile przez Jedność Ludową, powstania
Rewolucyjnego Rządu Sił Zbrojnych w Peru oraz pęknięcia pierścienia blokady
ustanowionej przez Stany Zjednoczone wokół socjalistycznej Kuby.
Książka, którą Czytelnik ma przed sobą, stanowi — obok zbiorowej pracy
bojowników MLN My, tupamaros — najważniejsze w chwili obecnej świadectwo
działalności partyzantki miejskiej tupamaros i jego reperkusji w społeczeństwie
urugwajskim.
Autorka, urugwajska dziennikarka, współpracuje ze znaną z wysokiego poziomu
intelektualnego niezależną gazetą socjalistyczną „Marcha". wydawaną w
Montevideo.
Można chyba żywić nadzieję, że książka Giiio pozwoli nam zrozumieć, kim są, jak
działają i myślą oraz do czego dążą współcześni urugwajscy tupamaros.
Zbigniew Marcin Kowalewski