Poniżej dwa rozdziały z książki Ludwika Bazylowa "Działalność narodnictwa rosyjskiego w latach 1878-1881" wydanej we Wrocławiu w 1960 r. przez Ossolineum. Wiera Zasulicz była rosyjską terrorystką. Strzał Zasulicz oddany 24 stycznia 1878 kiedy to postrzeliła carskiego zbrodniarza Trepowa - rozpoczyna epokę rosyjskiego terroryzmu. Choć Zasulicz mogła być sądzona przez sąd wojskowy (za co zapewne dostała by karę śmierci) car pewny zwycięstwa zdecydował, że sprawa będzie się toczyć normalnym trybem. Na rozprawie 31 marca było setki ludzi, którzy popierali Wierę. Oprócz tego sprawa była głośna na całym świecie. Gdy sąd uniewinnił Wierę - wybuchła euforia radości. Ludzie nosili ją na rękach i skandowali jej imię. Żandarmi carscy postanowili ją złapać ponownie, ale tłum na to nie pozwolił. Wiera po kryjomu uciekła do Szwajcarii. Atmosfera poparcia dla terrorystki Wiery Zasulicz spowodowała, że zaczęto ją naśladować. W latach 1878-81 w Rosji jest wiele zamachów, których kwintesencją jest zamach na cara Aleksandra II, którego dokonał nasz wielki rodak - Ignacy Hryniewiecki.
Mamy nadzieje, że niewielki wyrok w Pruszkowie za udział w demonstracji -ośmieli radykałów i demonstrację będą dużo większe.
Rozdział II
Sprawa Wiery Zasulicz
Mimo reformy chłopskiej w r. 1861 problem agrarny w Rosji zarysowywał się nadal
z całą ostrością, a obszarnicy, zwykle przy tym nosiciele najbardziej
reakcyjnych idei, utrzymali w zasadzie nie tylko ekonomiczny stan posiadania,
ale i swoje pozycje polityczne. Kapitalizm rozwijał się, przemysł zyskiwał na
znaczeniu, powstawały nowe fabryki, huty i kopalnie, ale Rosja carska do końca
swego istnienia miała być państwem obszarniczym, nawet nie
obszarniczo-burżuazyjnym. Do początków lat siedemdziesiątych rosyjska klasa
robotnicza nie wywalczyła sobie jeszcze żadnych praw, nawet żadnych ulg
ekonomicznych, mimo że miała już wtedy za sobą doświadczenia kilku niewielkich
organizacji i niejedną próbę strajkową.
Tylko działający w tych warunkach rewolucjoniści-narodnicy od kilku lat
próbowali — bezskutecznie zresztą — realizować swoje marzenia o uszczęśliwieniu
chłopskiej Rosji. Wypadki roku 1878 miały pchnąć ich działalność na nowe tory.
Niewiele wydarzeń drugiej połowy XIX w. tak wstrząsnęło opinią publiczną całej
Europy, jak słynny strzał młodej rewolucjonistki rosyjskiej Wiery Zasulicz,
oddany w dniu 24 stycznia 1878 r. w Petersburgu do naczelnika miasta Fiodora
Trepowi. Nie tylko zresztą chodzi o to, jakie oddźwięki wywołał ten zamach w
Rosji i na Zachodzie, budząc zrozumiałą sensację; sprawa nie schodziła przez
dłuższy czas ze szpalt czasopism, a w różnych kręgach politycznych dyskutowano
nad nią bardzo intensywnie. Daleko ważniejsze jest właściwe zlokalizowanie
zamachu na tle rozwoju rewolucyjnego w Rosji, który właśnie zaraz potem zaczął
wyraźnie wstępować w fazę terroryzmu. Niezwykle skomplikowane i nie zawsze jasne
przesłanki pojawienia się dzic1-.lności terrorystycznej w Rosji dadzą się
oczywiście wyjaśnić tylko drogą żmudnych rozważań nad całokształtem wchodzących
tu w grę elementów. Najważniejszym z nich jest niewątpliwie zagadnienie, czy
rzeczywiście Wiera Zasulicz zapoczątkowała akcję terrorystyczną, czy
przedsięwzięcie, na które się ważyła, wywarło rzeczywiście tak kolosalny wpływ
na rozwój tej akcji w późniejszych miesiącach czy latach; ściśle z tym łączą
się, rzecz jasna, problemy pozornie drugorzędne, a niemniej może istotne,
dotyczące w głównej mierze indywidualnej genezy samego zamachu. Chodzi o to, czy
Wiera Zasulicz kierowała się pobudkami osobistymi, czy też inspirował ją jakiś
kolektyw, tj. chyba partia Ziemia i Wola. Z punktu widzenia następstw i wpływów
zamachu może to być obojętne, dla rozświetlenia jednak danego etapu ruchu
rewolucyjnego musi mieć pierwszorzędne znaczenie.
Co najmniej łata 1879—1880 i pierwsze miesiące roku 1881 są dla Rosji burzliwym
okresem, charakteryzującym się niezwykłym napięciem działalności sił
rewolucyjnych i w ogóle opozycyjnych, nie mówiąc już o intensyfikacji akcji
represyjnej ze strony czynników rządowych. Lenin miał niewątpliwie całkowitą
słuszność, określając ówczesną sytuację w Rosji jako rewolucyjną* i żadne
badania historyczne tej tezy nie podważyły. Łatwo jednak można dojść do wniosku,
że skoro cały rok 1879 mieści się już w okresie sytuacji rewolucyjnej, to genezy
jej można i trzeba szukać w okresie może i znacznie wcześniejszym, a konkretnych
początków — co najmniej w roku poprzedzającym. I na tym dopiero tle zarysowuje
się z całą jasnością niesłychanie wielka waga wydarzeń roku 1878, począwszy od
zamachu Zasulicz, choć nie jest to oczywiście ogniwo jedyne. Pod tym względem
dotychczasowe badania odznaczały się bodajże najmniejszą ostrością widzenia i
właściwie dopiero Lewin umieścił sprawę w należytej skali, oceniając
bezpośrednie następstwa zamachu Wiery Zasulicz oraz fakt stawienia zbrojnego
oporu policji przez rewolucjonistów odeskich jako pierwsze ogniwa kształtującej
się szybko sytuacji rewolucyjnej.
Tak więc ani całokształt przyczyn, jakie się złożyły na sytuację rewolucyjną,
ani działalność narodników rosyjskich w tym okresie, ani geneza terroryzmu nie
mogą zostać zrozumiane bez należytego rozpatrzenia czynników, o jakich tu jest
mowa, jak również i innych ważkich wydarzeń z roku 1878. Szczegóły
faktograficzne są tu chyba najmniej ważne, bo w takim czy w innym ujęciu
odnaleźć je można łatwo, choć i na tym odcinku nikt właściwie nie zdobył się na
jakąś zwartą i wolną od chaosu relację. Warto przy tym podkreślić jeszcze raz,
iż w grę wchodzi tylko rok 1878; najbardziej nawet drobiazgowe badania nad
okresem poprzednim nie dają żadnych uprawnień do podjęcia próby idącej w
kierunku zaliczenia jeszcze wcześniejszego okresu do sytuacji rewolucyjnej.
Druga sytuacja rewolucyjna w dziejach Rosji nie zaczyna się przed rokiem 1878,
lecz właśnie w tym roku. Na koniec stycznia (st. st.) tego roku przypada właśnie
czyn Wiery Zasulicz i stąd znaczenie odpowiedzi na pytanie — abstrahując od
patosu — czy strzał do Trepowa istotnie „zapoczątkował epokę".
Wybitny rewolucjonista rosyjski tego okresu, Sergiusz Krawczyński,
charakteryzując przemiany w ruchu rewolucyjnym drugiej połowy ósmego
dziesięciolecia, pisał: ,,I już zaczął się kształtować nowy typ rewolucjonisty,
który gotów był zająć jego [tzn. propagandysty] miejsce. Na horyzoncie
zarysowała się posępna figura, oświetlona jak gdyby piekielnym płomieniem, z
dumnie podniesionym czołem i obliczem dyszącym zemstą, zaczynająca torować sobie
drogę wśród przestraszonego tłumu, by wkroczyć zdecydowanym krokiem na arenę
historii. To był terrorysta" . Wydaje się, że właśnie wydarzenia roku 1878
odegrały w tym kręgu przemian rolę najważniejszą.
Wiera Zasulicz, urodzona 29 VI 1849 r., była córką szlachcica, który posiadał
majątek w powiecie gżackim. Już jako młoda dziewczyna przejęła się postępowymi
ideami, czytając podczas pobytu na pensji w Moskwie utwory czołowych pisarzy
rosyjskich, przede wszystkim Czerny-szewskiego i Dobrolubowa. Zgodnie z
tendencjami nurtującymi w młodzieży rosyjskiej w drugiej połowie siódmego
dziesięciolecia Zasulicz postanowiła zająć się pracą fizyczną i w tym celu
wstąpiła jako robotnica do introligatorni w Petersburgu. Z biegiem czasu
nawiązała poważniejsze kontakty rewolucyjne, poznała m. in. słynnego nieco
później, Sergiusza Nieczajewa i niektórych jego towarzyszy. Kosztowało ją to dwa
lata twierdzy pietropawłowskiej, a po wypuszczeniu jej stamtąd nastąpiły zsyłki
administracyjne. Od roku 1875 była członkiem kółka rewolucyjnego w Kijowie.
Kijów był wtedy bardzo poważnym ośrodkiem rewolucyjnym, zarówno jeśli chodzi o
intensywność działania, jak też o przebywające tam osoby. Tak się złożyło, że
właśnie w Kijowie obrało swą siedzibę wielu rewolucjonistów, wielu zaś osiedliło
się tam nielegalnie po ucieczce z zesłania czy — rzadziej — z więzienia. Kółek
rewolucyjnych było sporo, a w ideologii ich zaznaczały się niemałe różnice;
dyskusje prowadzono odważnie i ostro, szukając nowych form walki, która by
pozwoliła m. in. osłabić jakoś niesłychaną samowolę policji i władz
administracyjnych. Ferment polityczny nie ominął i tamtejszego ośrodka
studenckiego. Punkt kulminacyjny ożywienia rewolucyjnego w Kijowie przypada na
lata 1875— 1877, kiedy to przybyli tam bardzo wybitni rewolucjoniści, Dymitr
Li-zogub, Ludwik Brandtner, Grzegorz Popko i „Apollon rewolucji" — Walerian
Osiński.
W takiej atmosferze kształtowała się ostatecznie postawa rewolucyjna Wiery
Zasulicz. Młoda rewolucjonistka, obdarzona szczególnie wrażliwym usposobieniem,
reagowała z najwyższym oburzeniem na wszystkie wieści o faktach samowoli i
okrucieństwa. Inni jej towarzysze ulegali takim samym nastrojom, w ogóle
dojrzewały przesłanki nowego etapu działalności rewolucyjnej — odejścia od
dotychczasowej pracy propagandowej wśród ludu oraz od tworzenia stałych osiedli
w ośrodkach wiejskich i przejścia do zdecydowanej walki politycznej. Walkę tę
postanowiono wydać przede wszystkim jednostkom tym, które w przekonaniu
czołowych działaczy rewolucyjnych były najbardziej groźne, bo najbardziej
znienawidzone4. Miarka przebrała się, gdy 13 lipca 1877 r. naczelnik miasta w
Petersburgu, generał Fiodor Trepów, wydał podczas wizytacji więzienia śledczego
rozkaz wychłostania rózgami więźnia Archipa Bogolubowa-Jemielianowa, zresztą
zupełnie niewinnie osadzonego w więzieniu za rzekomy udział w demonstracji na
placu Kazańskim w Petersburgu (6 XII 1876). Centrala Ziemi i Woli, a raczej ci
jej działacze, którzy lgnęli ku nowym metodom walki, postanowili działać
zdecydowanie i rzucić rękawicę organom władzy. Ściągnięto w tym celu z Kijowa
kilku działaczy rewolucyjnych, m. in. Waleriana Osińskiego, Michała Frolenkę i
Grzegorza Popkę, ale zanim przystąpiono do akcji, Wiera Zasulicz wystarała się o
audiencję u Trepowa5 i otrzymawszy ją właśnie 24 stycznia 1873 strzeliła do
niego z rewolweru, raniąc go dość ciężko.
Świadectwa współczesnych niemal bez wyjątku podkreślają, że Zasulicz dokonała
zamachu na własną rękę, bez porozumienia się z partią i bez jej zgody,
zniecierpliwiona kunktatorstwem tych czynników w organizacji, które
przygotowywały się do porachunku z Trepowem. Konkretne wnioski dotyczące tej
sprawy można będzie wyciągnąć później, bo znajdą się w źródłach i twierdzenia
przeciwne. Tak np. jeden z późniejszych adwokatów rosyjskich, Karabczewski, m.
in. obrońca znanej rewolucjonistki Katarzyny Breszko-Breszkowskiej, sam zresztą
przerażający reakcjonista, twierdzi, że właśnie Breszkowska miała powiedzieć, iż
Zasulicz wykonała zamach na Trepowa nie z własnej inicjatywy, lecz jako
przedstawicielka zorganizowanego ośrodka bojowego . Można tu jeszcze tylko
dodać, że według wszelkiego prawdopodobieństwa Zasulicz w ogóle nie znała
Bogolubowa-Jemielianowa .
Zamach na Trepowa wywołać miał entuzjazm i radość w postępowy (kołach i w
szerokich kręgach ludności w Rosji i poza Rosją. Liczne wypowiedzi świadczące o
tym mogłyby niekiedy aż razić swoją patetycznością, gdyby nie to, że prawdziwość
ich nie ulega wątpliwości, a tłum a w organizacji, które przygotowywały się do
porachunku z Trepowem . Konkretne wnioski dotyczące tej sprawy można będzie
wyciągnąć później, bo znajdą się w źródłach i twierdzenia przeciwne. Tak np.
jeden z późniejszych adwokatów rosyjskich, Karabczewski, m. in. obrońca znanej
rewolucjonistki Katarzyny Breszko-Breszkowskiej, sam zresztą przerażający
reakcjonista, twierdzi, że właśnie Breszkowska miała mu powiedzieć, iż Zasulicz
wykonała zamach na Trepowa nie z własnej inicjatywy, lecz jako przedstawicielka
zorganizowanego ośrodka bojowego . Można tu jeszcze tylko dodać, że według
wszelkiego prawdopodobieństwa Zasulicz w ogóle nie znała Bogolubowa-Jemielianowa
.
Zamach na Trepowa wywołać miał entuzjazm i radość w postępowych kołach i w
szerokich kręgach ludności w Rosji i poza Rosją. Liczne wypowiedzi świadczące o
tym mogłyby niekiedy aż razić swoją patetycznością , gdyby nie to, że
prawdziwość ich nie ulega wątpliwości, a tłumaczy się nie tylko podziwem dla
indywidualnego heroizmu, lecz również nienawiścią czy — w pewnych kręgach —
niechętnym stosunkiem do Trepowa i całego reżimu. Nie tylko rewolucjoniści
nienawidzili Trepowa, najbardziej bodajże typowego przedstawiciela żandarmskiego
ustroju, człowieka, który podporządkował policji wszystkie dziedziny życia w
Petersburgu, a brutalność w postępowaniu i nieograniczone wprost łapownictwo
podniósł niemal do rangi jawnych metod pracy. Występowali przeciw niemu czasem i
zdecydowani przedstawiciele reakcji, arystokracji i inni, zarzucając mu np., że
nie mogąc sobie poradzić z ogarniętą fermentem politycznym młodzieżą działa w
kierunku rozluźnienia obyczajów w stolicy, popiera zakładanie różnych
podejrzanych lokali, domów gry i schadzek itd. n Radość, jaką w stolicy wywołał
zamach, podkreślają i ci, którzy uważali go za człowieka w gruncie dobrego,
wysługującego się jednak niewolniczo swoim zwierzchnikom i żądającego
niewolniczej pokory od tych, nad którymi miał władzę ls.
W dwa dni po zamachu, 26 stycznia, znaleziono w jednej ze skrzynek pocztowych w
Petersburgu dwa listy. Jeden z nich, adresowany do Trepowa, miał tekst: „Triepow,
żełajem tiebie sobaczjej smierti!!" Drugi skierowany był do szefa III Oddziału,
Mieziencowa, i brzmiał m. in.: „Sobakie Triepowu sobaczja i smiert'" Na
marginesie warto zaznaczyć, że stosunki między Trepowem a III Oddziałem nie były
zbyt przyjazne u.
Późniejsi historycy, nawet traktujący tę kwestię marginalnie, nie mieli na ogół
wątpliwości w tej sprawie, niezależnie od poglądów osobistych. Trudno negować
wstrętną brutalność Trepowa, przeciwko któremu wysuwa się zresztą daleko więcej
zarzutów, niż tu wymieniono, czy gwałtowne przechylanie się sympatii pewnej
części społeczeństwa po zamachu w stronę rewolucjonistów .
sOczywiście i w roku 1878 nie brakło kół, które w zamachu na generała Trepowa
dopatrywały się świętokradzkiego wystąpienia przeciw ustalonemu odwiecznie
ładowi. Trudno jest analizować istną powódź różnych wspomnień czy współczesnych
wypowiedzi prasowych na ten temat, ale warto i trzeba też pokazać rzecz od
strony odwrotnej. Zadziwiająca jest na przykład interpretacja wydarzenia z 24
stycznia na łamach różnych czasopism reakcyjnych, które chcąc przeprowadzić swą
„linię" polityczną wybielały Trepowa wszystkimi możliwymi sposobami, czyniąc z
niego omal że anioła. Byłoby z tym jeszcze pół biedy, gdyby nie dopuszczano się
przy tym najgrubszych fałszów. Rekord na tym polu pobił chyba krakowski ,,Czas",
który w ogóle poświęcił sprawie Zasulicz niemało miejsca.
Stwierdzając (nawet słusznie), że ,,zamach na jen. Trepowa przypomniał
wewnętrzne słabości Rosji", i podkreślając, że Trepów ,.nigdy nie był, jak wielu
innych, zaciekłym wrogiem Polaków i polskości", a za to ,,z całą energią i
stanowczością działał przeciw nihilistycznym i socjalistycznym knowaniom"
(przynajmniej druga część tego zdania jest też na pewno słuszna), ,,Czas" oburza
się, że „zbrodniczy cios uderzył w człowieka, który na bardzo trudnych
stanowiskach, tak w Warszawie16, jak w Petersburgu, umiał wyjątkowo zjednać
sobie sympatie ludności, a który w pełnieniu swoich delikatnych obowiązków nie
prześladował niewinnych i starał się jak najmniej złego robić"
Jest rzeczą samą przez się zrozumiałą, że nie brakło i w Rosji czasopism, które
wystąpiły gwałtownie przeciw Wierze Zasulicz, domagając się jak najrychlejszej i
najostrzejszej pomsty ziemskiej i niebieskiej. Było to, jak ze znaczną dozą
prawdopodobieństwa stwierdzają niektórzy autorzy, jedną z przyczyn, które
złożyły się na pomyłkę sfer rządowych; pod wpływem sugestii wysuwanych przez
reakcyjne gazety rząd rosyjski uwierzył, że całe społeczeństwo jest po jego
stronie i zdecydowanie potępia Zasulicz. Sprawę przekazano wobec tego sądowi
przysięgłych; choć niektórzy działacze rządowi zaciekle się temu
przeciwstawiali, przeważyło mniemanie, że r.rwet sąd przysięgłych wyda wyrok
skazujący.
Rozprawa sądowa odbyła się 31 marca 1878 r. w Petersburgu. Wydawało się, że
wszystko pójdzie zgodnie z zamierzeniami rządu. Sąd składał się pozornie z
ludzi, na których można było absolutnie polegać. Przewodniczył wybitny i
postępowy prawnik rosyjski Anatol Koni, po procesie odsunięty na kilka lat od
sądownictwa, w latach 1918—1922 profesor uniwersytetu w Piotr o grodzie, autor
cennych szkiców i wspomnień. Trepów nie zjawił się na procesie, mimo że już
zasadniczo wyzdrowiał i chodził po ulicach. Nie składał również żadnych zeznań,
nawet w domu, zwolniony od nich formalnie na podstawie zaświadczeń lekarskich .
Na salę wpuszczano ściśle za zaproszeniami, które wydawano tylko osobom ze
wszech miar godnym zaufania . Rząd chciał i musiał mieć swoją publiczność, choć
bardzo się na tym zawiódł. W każdym razie na pewno nie było na sali
,,nihilistów" .
Wierę Zasulicz oskarżał wiceprokurator sądu okręgowego w Petersburgu Konstanty
Kessel, wytypowany zresztą nie bez trudu. Poprzednio zrzekli się tego dwaj inni
prokuratorzy petersburscy: Sergiusz Andre-jewski (otrzymał za to dymisję) i
Włodzimierz Żukowski (za odmowę przeniesiony do Penzy). Bronił oskarżonej
adwokal Piotr Aleksandrów, podkreślając w swoim świetnym przemówieniu, że
oskarżona nie popełniła swego czynu dla jakichś interesów osobistych, lecz z
głębokiego współczucia dla nieszczęsnego Jemielianowa. ,,Jej i jego życie mimo
młodego wieku pełne były krzywd i cierpień; bez względu na to, jaki zapadnie
wyrok, należy wyrazić nadzieję, ażeby przestały działać przyczyny powodujące
takie przestępstwa. Zasulicz można skazać, ale nie można jej zhańbić".
Koni prowadził rozprawę możliwie najkorzystniej dla oskarżonej, za co już w parę
dni później doczekał się ciężkich wyrzutów ze strony ministra sprawiedliwości
Konstantego Palilena Po zamknięciu przewodu sądowego i wygłoszeniu
przemówień okazało się, że wszystkie rachuby rządu opierały się na bardzo
kruchych podstawach — przysięgli wydali werdykt uniewinniający. W kołach reakcji
rosyjskiej nie spodziewano się jeszcze jednego: drobiazg to wprawdzie, ale jakże
znamienny. Mimo że publiczność była tak starannie dobrana, uniewinnienie Wiery
Zasulicz wywołało na sali niesłychany entuzjazm. Wśród żywo oklaskujących
werdykt był nawet kanclerz książę Aleksander Gorczakow i namiestnik Kaukazu
generał Aleksander Barancow -"'. Zadowolenie malowało się nawet na twarzy
obecnego na sali Teodora Dostojew-skiego .
Około godziny ósmej wieczór wolna już Wiera Zasulicz znalazła się przed gmachem
sądu, powitana okrzykami radości przez tłumy ludzi. Na rękach zaniesiono ją do
karety, która odjechała w nie znanym bliżej kierunku, po czym Zasulicz,
wiedziona instynktem lub ostrzeżona przez przyjaciół, ukryła się, unikając
powtórnego aresztowania i administracyjnej zsyłki. Tego samego jeszcze bowiem
wieczoru wydane zostały odpowiednie zarządzenia, nie mające wprost precedensu.
Uwolniona oficjalną decyzją sądu cesarskiego Zasulicz znów mogła wpaść w ręce
żandarmerii, choć od chwili opuszczenia budynku sądowego nie minęła jeszcze
godzina. Reakcja rosyjska zrozumiała jednak od razu, że uniewinnienie Wiery
Zasulicz było zarazem oskarżeniem całego reżimu, i dlatego wściekłość jej nie
miała granic. Postanowiono powtórnie schwytać Zasulicz i przynajmniej ukarać
rozentuzjazmowany tłum, przy czym jest rzeczą niemal pewną, iż dokonano tego
zupełnie świadomie. Tłumy ludzi, kierujące się spontanicznie w iilicę Litiejną,
skierowano przez Woskrie-sieński Prospekt ku mniej ludnej ulicy Fursztadzkiej i
tam policja sprowokowała bójki i kłótnie. M. in. uderzono kilkakrotnie młodego
człowieka, Grzegorza Sidorackiego, którego tajni agenci mieli przedtem
podpatrzyć, jak namawiał Zasulicz do ucieczki przed policją. Sidoracki był
jednym z oskarżonych w tzw. procesie ,,50" w r. 1877 i miał za sobą dwa lata
więzienia śledczego. Rozzłoszczony Sidoracki wydobył rewolwer i oddał na oślep
dwa strzały, z których jeden pozbawić miał życia jakąś kobietę. Wtedy
zastrzelono Sidorackiego i przez kilkanaście minut masakrowano tłum.
Policji carskiej nie udało się już jednak schwytać Wiery Zasulicz, która zbiegła
do Szwajcarii. Jeden z osławionych narodników-prowoka-torów, Teodor Kuricyn,
zeznawał po aresztowaniu go w r. 1880, że Wiera Zasulicz ukrywała się przez
miesiąc u Żemczużnikowa, współpracownika czasopisma ,,Otieczestwiennyje Zapiski"
:!0. Ze względu na formalny wyrok własnego sądu rząd rosyjski nie przejawił
specjalnej energii w żądaniu jej ekstradycji; zdawano sobie zresztą pewnie z
tego sprawę, że historia z Nieczajewem się nie powtórzy. Ostatecznie sprawę
załatwiono tylko formalnie.
Tak czy inaczej masakra na Fursztadzkiej była dla sfer rządowych zbyt
problematyczną rekompensatą za porażkę w sądzie. Reakcjoniści zaczęli krzyczeć,
że „jeśli tak pójdzie, to trzeba będzie uciekać z Rosji". Prasa rządowa zaczęła
atakować działalność sądu, Katkow pienił się, iż uniewinnienie Wiery Zasulicz
było chyba prima aprilisowym żartem, ponieważ nastąpiło w przededniu 1 kwietnia
. Takie urabianie opinii publicznej musiało wydać jakieś owoce i rzeczywiście w
parę dni później, nastąpiły również w Moskwie smutne wypadki. Na ulicy Ocho-tnyj
Riad, będącej głównym ośrodkiem rzeźników i masarzy moskiewskich, doszło do
pobicia manifestujących studentów przez rzeźników. W artykule z 11 kwietnia
Katkow tłumaczył to ogólnym rozdrażnieniem, w takiej atmosferze zaś „wystarczył
najmniejszy powód i starcie między ludem a tak niegodziwie oszukanymi młodymi
ludźmi stawało się nieuchronne". (Jeszcze bardziej oburzający jest jednak
poświęcony tym 4-sprawom artykuł wstępny „Czasu", opublikowany w cztery dni po
rozprawie sądowej (biorąc pod uwagę różnicę stylów); autor jego rozdzierał szaty
nad „nieszczęsnym" wyrokiem sądowym, przy czym nie omieszkał wysunąć też kilku
„ogólnonarodowych" wniosków i zaleceń m. Obiektywnie natomiast potraktował
sprawę „Przegląd Polski"
Pahlen próbował ratować sytuację na odcinku Ministerstwa Sprawiedliwości.
Wezwany przez niego Koni (por. m. in. przyp. 25) otrzymał ni mniej, ni więcej
tylko propozycję podania się do dymisji, po uprzednim wzięciu na siebie całej
„winy". Przewodniczący sądu nie zgodził się na to, a na szydercze zapytanie
ministra sprawiedliwości, dlaczego tak uporczywie trzyma się swego stanowiska,
odpowiedział z ironią i goryczą, zapowiadając nawet możliwość opuszczenia
Rosji38. Mimo wszystko ani on, ani Pahlen nie ustrzegli się bardzo poważnych
kłopotów, a dymisja spotkać miała też ministra spraw wewnętrznych od r. 1868,
Aleksandra Timaszewa. Najcięższy dla tych dostojników był kwiecień, kiedy to
znów zaczęto w skrzynkach pocztowych znajdować anonimy, tym razem reakcyjnych
autorów, adresowane m. in. do samego cara, żądające zaostrzenia kursu, a
obwiniające za stan rzeczy właśnie Pahlena i Timaszewa. Nieznany autor listu do
Aleksandra II wprost oskarża ich obu o to, że działalnością swą przyczynili się
do ukształtowania początków rewolucji, że wtedy gdy trzeba było działać jak
najbardziej energicznie, Timaszew zajmował się tylko intrygami, a Pahlen nie
potrafił sprostać swoim obowiązkom z powodu głupoty i uporu. Obaj oni godni są
szubienicy (!), a nie tego, by rządzić krajem. Najwyższej natomiast pochwały
godni są właśnie tacy ludzie jak Trepów, który z honorem wypełnił swoje
obowiązki, omal nie przypłacając tego życiem 39.
Inny ciekawy list nadszedł do III Oddziału. Autorem jego był, przynajmniej jak
wynika z podpisu, jeden z sędziów przysięgłych. Pisze on, że przysięgli musieli
uwolnić Zasulicz, ażeby zapobiec nieszczęściu jeszcze gorszemu niż to, które się
stało. Już rano idąc na rozprawę sądową widzieli u wszystkich bram gmachu
sądowego gromadzące się tłumy i słyszeli głośno wypowiadane groźby. W razie
wydania wyroku skazującego życie sędziów, prokuratora, a może i niektórych osób
spośród audytorium znalazłoby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Zamach na
Trepowa był jednym z ogniw działalności zmierzającej do konsekwentnego
realizowania angielsko-polskiego (sic!) planu wywoływania fermentu w
społeczeństwie rosyjskim i nieustannego jego zastraszania. Tak więc strzał
Zasulicz oddany został nie z chęci zemsty: ona wypełniła zadanie o charakterze
znacznie ogólniejszym, będąc wykonawczynią tylko dlatego, że może ją po prostu
wylosowano 40.
Ten sam autor (choć podpisany: „Russkij studient") wystosował jeszcze list do
ówczesnego naczelnika miasta, Kozłowa, znów oskarżając „polskich fanatyków" o
obmyślanie, a Anglię o inspirowanie i finansowanie planów rozkładu Rosji. W obu
listach uderza też mocno w policję, zarzucając jej całkowite niedołęstwo i brak
energii41. Wydaje się że nawet jeśli autor tych listów był rzeczywiście jednym z
sędziów przysięgłych, to jego przekonanie o takiej właśnie jednomyślności
wszystkich przysięgłych jest co najmniej grubo przesadzone. Nie to jest zresztą
ważne. Jeśli nawet tak było, że przysięgli ugięli się przed obliczem ulicy
petersburskiej w dniu 31 marca, mielibyśmy w tym wyraźny obraz, jak naprawdę
wyglądały nastroje i jaki wpływ mogły wywierać masy nawet w okresie działalności
III Oddziału. Istnieją dane pozwalające przypuszczać, że w dniu 31 marca 1878 r.
ulice Petersburga mogły nawet pokryć się barykadami, co niezawodnie uczyniłoby
je widownią pierwszej w dziejach caratu walki zbrojnej ludności z wojskiem i
policją 42.
Przebywający wówczas na emigracji liberalny polityk i publicysta ukraiński
Michał Dragomanow, ogłosił zaraz po zakończeniu procesu artykuł, w którym
rozpatrzył sprawę w aspekcie bardziej ogólnym. Z lektury gazet zagranicznych (m.
in. polskich), podających sprawozdania z procesu i przedstawiających odgłosy
całej sprawy w Rosji, Dragomanow zorientował się, że całe wzburzenie rosyjskiej
opinii publicznej wyładowuje się tylko w kierunku Trepowa, i połączył to z
sytuacją zewnętrzną: oto po rozgromieniu Turcji i omal że zajęciu
Konstantynopola stanęła u progu wolności Bułgaria 43. Trepów —■ pisał Dragomanow
— nie jest ani lepszy, ani gorszy od Pahlena, Żelechowskiego, Potapowa czy
Żychariowa 44, ale tak się złożyło w związku z zamachem Wiery Za-sulicz i sprawą
bułgarską, że przeciwko komuś wszystkie ciosy musiały zostać skierowane.
Uogólniając swoje wywody, Dragomanow wysunął przypuszczenie, że gdyby średnie
elementy społeczeństwa rosyjskiego, aprobujące w pełni uniewinnienie Wiery
Zasulicz, zażądały wtedy likwidacji III Oddziału i zsyłek administracyjnych, a
także udzielenia amnestii i swobód obywatelskich oraz zwołania Soboru
Ziemskiego, to wszystko zostałoby osiągnięte 45. Wystarczyłoby, gdyby w jednym i
tym samym dniu zażądały tego wszystkie gazety zamiast rzucać się na Trepowa, tak
niedawno jeszcze chwalonego, a i tak już ukaranego dostatecznie.
Niedaleka stosunkowo przyszłość miała pokazać, jak bardzo utopijne były zapatryv/ania
Dragomanowa. Chodzi tu, rzecz jasna, o całokształt tych zapatrywań, bo niektóre
z jego postulatów spełnił nieco później człowiek, którego przekonania bardzo
odbiegały nawet od ,,średnich elementów" społeczeństwa, dyktator Rosji w r.
1880/81, Michał Loris-Mielikow. Zrobił on jednak względnie zamierzał zrobić
tylko to46, co nie groziło żadnym podważeniem fundamentów samowładztwa. Inne
sprawy nie mogły zostać zrealizowane nawet w daleko gorętszych chwilach niż
pierwsze miesiące roku 1878, których historyczne znaczenie nie powinno jednak
być podawane w wątpliwość; otwiera się wtedy bowiem nowy etap w historii Rosji,
etap rewolucyjnych tendencji i działań idących w kierunku wywalczenia siłą
zarówno tych zmian, jak też i wielu innych, znacznie szerzej zakrojonych.
Rozdział III
Pierwszy etap terroryzmu
Nie tylko zamach i proces Wiery Zasulicz miały wpłynąć na
wszystkie istotne przemiany w rosyjskim ruchu rewolucyjnym. Czynników
warunkujących całokształt tych przemian było daleko więcej, przy czym
chronologicznie wchodził tu w grę również rok 1878 z antecedencjami sięgającymi
czasów wcześniejszych, m. in. przełomu r. 1877/78. Dopiero wszystkie te
przyczyny razem wzięte (działanie każdej z nich z osobna nie było oczywiście
jednakowej spowodowały zasadniczy przełom w dotychczasowej działalności
rewolucjonistów. Coraz bardziej zdecydowanie zarzucając poprzednie metody,
charakteryzujące się tylko niepowodzeniem, wybitniejsi rewolucjoniści zaczęli z
pełniejszą świadomością dążyć do celu. Zrozumiano, że obalenie rządu i systemu
nie da się osiągnąć w warunkach straszliwego terroru policyjnego, jeśli się nie
przystąpi do obrony, do walki z tym terrorem, i to bez względu na środki, przy
użyciu możliwie takiej samej metody. Tak zaczęła rodzić się idea terroru
rewolucyjnego, a coraz częstsze miały stawać się wypadki zbrojnego oporu przy
próbach aresztowania. Warto przy tym zdać sobie należycie sprawę z jednego
niewątpliwego faktu: żaden z tych, którzy przeszli do aktywnej działalności
terrorystycznej, nie łudził się ani na chwilę, że jakiś udany akt terrorystyczny
pociągnąć może za sobą cząstkowe choćby zmiany w ustroju. Narodnicy rosyjscy
byli utopistami, ale nie można ich uważać za opętańców. Terror narodnicki był
określoną formą walki z rządem i nie o socjalizm akurat tu chodziło, jak bardzo
trafnie określił rzecz Ławrow już w r. 1879 *.
Wielką rolę w kształtowaniu się świadomości rewolucyjnej i wyrabianiu budzącej
podziw niezłomności i nieugiętej woli walki odegrały, rzecz dotąd w literaturze
raczej nie oceniona należycie, wypadki będące jakby pomostem między rokiem 1874
a 1878.'Tzw. „szalone lato" roku"i~ 1874 stanowi okres szczytowego natężenia
pracy propagandowej narod-ników wśród ludu; wtedy właśnie mamy niezliczone
wprost przykłady ,,chodzenia do ludu", do którego tak ogromną przywiązywano wagę
w teorii i w praktyce -. Trudna i pełna najwyższego poświęcenia praca narodników
w tym okresie zakończyła się fiaskiem, i to dwustronnym: nie było żadnych
rezultatów, które w skromnych choćby ramach odpowiadałyby zamierzeniom i — po
drugie — policja dokonała bardzo wielu aresztowań. Setki młodych, bardzo nawet
młodych ludzi znalazły się w więzieniach i zaczęły wędrować po etapach zsyłek, i
Zaczynała się i trwać miała przez lata nie mająca precedensu martyrologia, która
przekształcała ludzi spokojnych w buntowników, mniej świadomych w zdecydowanych,
niewinnych (często) w aktywnych bojowców. Dopiero po trzech z górą latach carat
zdecydował się i w r. 1877 wszczęto dwa wielkie procesy.
W tzw. procesie ,,50" (21 II—14 III 1877) znaleźli się na ławach oskarżonych
głównie przedstawiciele tzw. „moskwiczów". Byli to działacze rewolucyjni
pracujący wśród klasy robotniczej. W toku przewodu sądowego nastąpił wypadek,
który nie zdarzył się dotąd w dziejach Rosji: oskarżeni Zofia Bardina i Piotr
Aleksiejew wygłosili przemówienia, które bez ogródek napiętnowały reżim carski i
rozwinęły przed słuchaczami cały program rewolucyjny. Gdy zapadł wyrok skazujący
oskarżonych na różne kary, m. in. katorgi i więzienia, społeczeństwo przyjęło je
w znacznej części jako kary wymierzone niewinnie, a wokół skazanych zaczęła
wytwarzać się aureola męczeństwa 3.
Pod koniec roku 1877 rozpoczął się monstrualny proces ,,193", trwający trzy
miesiące (18 X 1877—23 I 1878). Prawie ci,bieście ludzi oskarżono o
przestępstwa, które nawet w umysłach najbardziej lojalnych obywateli Rosji
rysowały się niejasno i mętnie. W sali sądowej znalazła się właśnie młodzież
narodnicka, młode kobiety i mężczyźni, wszyscy ci, którzy zostali przed kilku
laty aresztowani za działalność propagandową na wsi. Wyroki miały być nawet
niezbyt ostre, przynajmniej w stosunku do większości oskarżonych, bo naprawdę
nie było ich po prostu za co karać. W celach więziennych i w miejscach zesłań
wytworzyła się już jednak tak silna więź duchowa między nimi, ukształtowały się
tak istotne kontakty osobiste i organizacyjne, serca okrzepły w nienawiści i
żądzy zniszczenia znienawidzonego ustroju, a umysły zrozumiały w pełni
konieczność walki, że wielu spośród uwolnionych czy skazanych na kary bardzo
łagodne (jeśli można mówić o łagodności kary po kilkuletnim więzieniu śledczym i
celowym odwlekaniu procesu) miało właśnie potem, właśnie od r. 1878, stać się
działaczami najwyższego kalibru, jak np. najwybitniejsza spośród
kobiet-rewolucjonistek rosyjskich — Zofia Perow-ska czy późniejszy czołowy
działacz Woli Ludu — Andrzej Żelabow *. - ^Podczas procesu ,,50" mówił Piotr
Aleksiejew, że lud rosyjski jest zdany tylko na własne siły i może spokojnie
oczekiwać pomocy tylko i wyłącznie od inteligencji, od młodzieży, bo tylko ona
odczuła i zrozumiała cierpienia mas chłopskich 5. Tak w przemówieniu jednego z
prekursorów rosyjskiego ruchu robotniczego splotła się rewolucyjna stanowczość z
koncepcją narodnickiej elitarności.) W procesie ,,193" wystąpił z przemówieniem
oskarżającym reżim rewolucjonista Hipolit Myszkin, jeden z prawdziwych
męczenników narodnictwa 6.
W przemówieniu Myszkin scharakteryzował przyczyny działalności rewolucyjnej,
nawiązując do powstania socjalnorewolucyjnej partii z początkiem lat
sześćdziesiątych (chodziło mu o tzw. pierwszą Ziemię i Wolę), faktu, który był
odzwierciedleniem cierpień ludu rosyjskiego i ówczesnych ruchów chłopskich, a
który doszedł do skutku pod wpływem zachodnioeuropejskiej myśli socjalistycznej
i m. in. Pierwszej Międzynarodówki oraz następstw reformy chłopskiej w Rosji.
Właśnie pod wpływem tej reformy, przyjętej z entuzjazmem przez liberalne kręgi
społeczeństwa, chłopi znaleźli się w rozpaczliwym położeniu, materialnie i
moralnie, bo z niewolników pańskich przekształcili się w państwowych (Myszkin
myśli tu ogólnie o kategorii stosunków zależności, bo w sansie własnościowym
chłopi państwowi istnieli już przed reformą)7. Prócz tego chłopi —- twierdził
Myszkin — stali się narzędziem produkcji kapitalistycznej, a we wszelkich
sporach między kapitalistami a robotnikami rząd zawsze staje po stronie tych
pierwszych 8. Tak więc zarówno chłopi, jak i robotnicy fabryczni stanąć musieli
po stronie wrogiej rządowi, a do nich dołączył się „proletariat umysłowy",
zarówno ze względu na swoje położenie ekonomiczne, jak też i wydedukowane z
doświadczeń historycznych umiejętności. To są czynniki, z których partia
czerpała i czerpie (w tym sensie oczywiście już nie pierwsza, lecz druga Ziemia
i Wola) swoje siły, więzią zaś zespalającą wszystkie elementy jest szczególnie
ciężkie położenie ludu i zupełne bezprawie panujące w kraju.
Można sobie wyobrazić, jakie wrażenie wywołała mowa Myszkina w sali sądowej, tym
bardziej że podsądny nie ograniczył się tylko do sui generis wyłożenia przyczyn
ukształtowania się partii rewolucyjnej i rozszerzania się nastrojów
rewolucyjnych w społeczeństwie; przemó~ wienie jego było namiętne i niesłychanie
odważne, a ze słowami specjalnie się nie liczył, w toku jednej z poprzednich
rozpraw nazywając np. sędziów ,,oprycznikarni cara". Doszło wtedy do bardzo
gorszącego starcia, bo obecny na sali oficer żandarmerii rzucił się na Myszkina,
a jeden z adwokatów (Karabczewski) zamierzył się z kolei na tego oficera karafką
9. Przewodniczący sądu, Karol Peters, musiał przerwać posiedzenie i dopiero po
kilku dniach wznowiono przewód, już pod przewodnictwem Rennenkampfa. Wszyscy
obrońcy, m. in. Włodzimierz Spasowicz 10 i Piotr Bardowski, zaprotestowali
przeciw postępowaniu oficera u.
Nastroje rewolucyjne wzrastały również w miarę wieści z frontów. Rosja toczyła
przecież wtedy wojnę z Turcją (IV 1877—19(31) I 1878), w której mimo ostatecznie
osiągniętego zwycięstwa nie obyło się bez ciężkich i niepotrzebnych strat.
Zaciekłe walki z armią turecką staczano zarówno na froncie bałkańskim, jak i
zakaukaskim; z Rosji odchodziły nieustannie pociągi z eszelonami wojskowymi na
południe, stamtąd zaś wracały przepełnione rannymi. Chociaż odnoszono
zwycięstwa, w kraju nie przejawiano bynajmniej zbytniego zadowolenia, wprost
przeciwnie, szerzyły się pogłoski o nieprzygotowaniu armii, o zdumiewających
machinacjach w intendenturze, o niedołęstwie naczelnego dowództwa. Następstwa
tego stanu rzeczy odzwierciedliły się wprawdzie przede wszystkim we wzroście,
rzec by można, legalnych postulatów opozycyjnych, ale nie pozostały one też bez
wpływu znacznie szerszego. Oznaki oburzenia uwidoczniały się głównie na południu
Rosji, gdzie bardziej bezpośrednio przypatrywano się ruchom wojsk i transportom
rannych 12. Zresztą i w stolicy nie brakło objawów nowej sytuacji. Rząd jak
gdyby przeląkł się nieco i zanim ocknął się ze swego lęku czy zdumienia,
pozwalano sobie nieraz na daleko idące pociągnięcia, które w pewnym sensie mogły
wprowadzić w błąd nawet rewolucjonistów; zaczęli oni nabierać wtedy pewności, że
szerokie kręgi liberalne darzą ich wielką sympatią, oraz uważać za możliwe
ustępstwa ze strony rządu 13.
Jest rzeczą wielce znamienną, że te niewątpliwe objawy zaostrzania się stosunków
wewnętrznych w Rosji i początków kształtowania się sytuacji rewolucyjnej
przypadają na okres, w którym największa dotąd w historii rozwoju ruchu
rewolucyjnego partia Ziemia i Wola (druga) bynajmniej nie przechodzi jakiegoś
apogeum swojej działalności, lecz właśnie wstępuje w fazę kryzysu. Kryzys ten
nie był jednak jakimś kryzysem końcowym, ostatecznym; partia miała istnieć
jeszcze przez półtora roku i dopiero wtedy ulec rozłamowi, niejako podziałowi na
dwie nowe organizacje, z których jedna, Wola Ludu, nie ustępowała drugiej, Ziemi
i Woli, pod względem zapału rewolucyjnego. Przyczyny pojawienia się elementów
kryzysu w Ziemi i Woli leżały gdzie indziej.
[Rewolucyjni narodnicy ósmego dziesięciolecia, a przynajmniej pierw- 4 szej jego
połowy, wierzyli (w znacznej większości), że lud rosyjski weźmie czynny udział w
rewolucji, i dlatego uprawiali na szeroką skalę „chodzenie w lud". Nie sądzili,
że sami potrafią obalić samowładztwo i zmienić stosunki społeczno-gospodarcze,
uważali siebie tylko za inicjatorów akcji, która bez ludu przeprowadzić się nie
da, ale której sam lud też nie przeprowadzi, bo po prostu nie zna swojej siły,
nie zna siebie. Był to swoisty splot dwu koncepcji (a raczej jedna o dwu
obliczach), z których pierwsza nie przypisywała jednostkom zbyt wielkiego
znaczenia, a druga podkreślała niemożność aktywizacji ludu bez twórczej
inicjatywy tych jednostek. Gdy uwidoczniły się jednak niepowodzenia akcji
propagandowej wśród ludu, zaczęły torować sobie w Rosji drogę idee Piotra
Tkaczowa, który wyobrażał sobie rewolucję jako pochwycenie władzy w wyniku
działania spisku mniejszości.
Entuzjazm narodników-propagandystów załamał się po raz pierwszy w r. 1874, gdy
„chodzenie w lud" przybrało charakter masowy. Praktyka dowiodła, że narodnicy
nie znają wsi, bo nie urzeczywistniło się żadne z ich zamierzeń, tzn. ani nie
wybuchło ogólnoludowe powstanie, ani nie można było stwierdzić, że udało się
nawiązać z wsią jakieś trwałe kontakty i pozyskać ją dla sprawy rewolucji,
choćby w dalszej nieco przyszłości 14.
Propaganda socjalizmu na wsi trafiła w próżnię, ale nie od razu postawiono
kropkę nad „i" i przystąpiono do działalności terrorystycznej. Gdy w roku 1876
ukształtowała się silna organizacja rewolucyjna, mająca później przybrać nazwę
Ziemi i Woli, to chociaż członkowie jej zarzucili propagandę socjalizmu na wsi,
to nie wyrzekli się jednak pracy wśród ludu. Akcja propagandowa, prowadzona
przedtem w imię ogólnych (a w praktyce i ogólnikowych) ideałów socjalizmu,
zmienić się miała jedynie w akcję agitacyjną, w której ramach wysuwano na plan
pierwszy zwykłe, codzienne, życiowe, bytowe troski, trudności i potrzeby
włościanina rosyjskiego. Uznano jednocześnie (wywód był logicznie słuszny), że
akcja taka musi się oprzeć na głębszym, trwalszym wniknięciu w życie wsi, i
dlatego osiedlano się po wsiach na czas dłuższy. Taką działalność prowadziła,
przynajmniej w początkowym okresie swojej egzystencji, Ziemia i Wola.
Nie dały na siebie czekać wyniki tej akcji, wyniki niestety negatywne. Można
powiedzieć, że rewolucjoniści nie tyle działali we wsiach, co byli „ukryci" we
wsiach lub najwyżej — współżyli z chłopstwem, dzieląc z nim w pewnym sensie jego
troski. Działalności rewolucyjnej nie było, był natomiast i musiał być strach
przed policją, ograniczający realizowanie pierwotnych zamierzeń do ram po prostu
legalnych. I chociaż „osiedlanie się" członków Ziemi i Woli w różnych
miejscowościach wiejskich trwało także w r. 1878, a nawet jeszcze w 1879, to
jednak początek roku 1878 przynosi pierwsze wyraźne możliwości zrozumienia, że i
to wszystko zakończyć się musi fiaskiem. Na tle wielu czynników, które złożyły
się na początki zasadniczej, przełomowej przemiany w ruchu rewolucyjnym,
zarysowuje się właśnie wtedy kryzys organizacyjny; od początku 1878 roku torować
sobie będzie drogę nowa koncepcja walki rewolucyjnej i zwycięży po wielu
miesiącach tarć i dyskusji w łonie partii.
Oprócz tzw. „osiedla tambowskiego", które przetrwało aż do r. 1879 15, były w r.
1878 i inne jeszcze próby kontynuowania pracy agitacyjnej. Grupa narodników,
złożona z Wiery Figner, Jerzego Bogdanowicza, Aleksandra Iwanczina-Pisariewa,
Aleksandra Sołowiowa i Mikołaja Moro-zowa, próbowała osiedlić się w guberni
saratowskiej, występując w charakterze nauczycieli ludowych i pisarzy.
Eksperyment też nie dał żadnych rezultatów, a sam Morozow już po miesiącu wrócił
do Petersburga 16. Co prawda, większość uczestników tej akcji miała już niedługo
przejść w szeregi terrorystów, ale to właśnie świadczy najbardziej wyraziście o
akcji osiedlania się wśród ludu, która nie mogła już sprostać żadnej próbie
życia.
Tak więc od pierwszych miesięcy 1878 roku, od zakończenia procesu „193", od
zamachu Wiery Zasulicz i sądu nad nią oraz od innych jeszcze niezwykle ważnych w
całokształcie sytuacji wydarzeń rozpocznie się i trwać będzie niejako
„rozdwajanie się" wewnętrzne organizacji Ziemia i Wola; z jednej strony ciągle
jeszcze próbować będzie utrzymać się na powierzchni nurt
propagandowo-agitacyjny, z drugiej — coraz większa stawać się będzie liczba
„nowatorów", pragnących skierować działalność rewolucyjną do innego łożyska.
Ludzie ci zorganizowali z początkiem r. 1878 Komitet Wykonawczy Rosyjskiej
Partii Socjalno-Rewolucyjnej, który już w niecałe dwa łata później, po
ostatecznym rozpadnięciu się Ziemi i Woli, miał budzić tak wielki lęk w duszach
najwyższych dostojników Rosji. Ostatecznie ukonstytuowanie się i konsekwentna
działalność Komitetu Wykonawczego datuje się dopiero od początków drugiej połowy
r. 1879, ale po raz pierwszy daje on znać o sobie w pierwszej połowie r. 1878,
siedzibę zaś ma w Kijowie. W składzie jego znaleźli się: Walerian Osiński17,
Grzegorz Popko, Aleksander Sentianin i Iwan Iwicze-wicz, którzy nie mieli wtedy
żadnego zamiaru osłabiać związku Komitetu z partią, ale w swojej odezwie mówili
o „nowej drodze" przyjętej przez partię, mając na myśli zabójstwa prowokatorów i
przedstawicieli władz policyjnych18. Notabene znacznie wcześniej też już
likwidowano prowokatorów, np. prowokator i szpieg Szaraszkin został zabity przez
Andrzeja Priesniakowa 19 VII 1877, a zaraz potem zaczęto przygotowywać zabójstwo
Biełanowa, jednego z pomocników Szaraszkina. Zabójstwa te przygotowywała
istniejąca w Ziemi i Woli (jeszcze przed powstaniem Komitetu Wykonawczego) tzw.
„Grupa dezorganizatorska", która działała podobno już od końca 1876, jak podaje
jeden z jej członków, Mikołaj Tiutczew M_J
Pierwsze przejawy aktywnej działalności grupy terrorystycznej wywierały od razu
wpływ („zgubny", jak mówią źródła oficjalne) na młodzież uniwersytecką w
Kijowie, Odessie i w innych wyższych zakładach naukowych. Ferment ogarniał
przede wszystkim południe Rosji, ale i moskiewska młodzież nie pozostawała pod
tym względem w tyle; podjęto nawet próbę odbicia 15 aresztowanych studentów
kijowskich, których wieziono na miejsce zsyłki przez Moskwę i tam eskortowano
przez ulicę 20.
Nowa atmosfera nie pozostała oczywiście również bez wpływu na mniejsze grupy i
kółka rewolucyjne, zwłaszcza znowu na południu Rosji. Entuzjazmowano się tam
szczególnie zamachem Wiery Zasulicz. Przywódca jednej z mniejszych grup
rewolucyjnych w Odessie, Iwan Kowalski, napisał zaraz po zamachu ulotkę, w
której podkreślał wagę czynu Wiery Zasulicz, jako targnięcia się na życie
człowieka, który był jednym z filarów znienawidzonego państwa 21. Pisząc ulotkę
Iwan Kowalski nie zdawał sobie pewnie sprawy z tego, że w momencie tym policzone
są już godziny jego wolności. Wśród nie znanych bliżej okoliczności rękopis
odezwy znalazł się w rękach żandarmerii odeskiej już 30 stycznia 1878. Tegoż
dnia otoczono dom, w którym się znajdował Kowalski z towarzyszami. Przy
aresztowaniu rewolucjoniści stawili zacięty opór posługując się bronią. Ten opór
zbrojny, dzięki któremu wydarzenie odeskie z 30 I 1878 r. przeszło do historii,
wynikł nie tylko z jakiejś straceńczej determinacji czy chęci bronienia się za
wszelką cenę. Wynikał on wprost z programu kółka, z innych jeszcze proklamacji,
które wyszły spod posiadanej przez Kowalskiego i towarzyszy maszyny drukarskiej.
Jedna z tych proklamacji, zatytułowana Głos uczciwych ludzi, stwierdza, że coraz
liczniejsze wypadki zabójstwa szpiegów, stawiania oporu z bronią w ręku i prób
ucieczki spod straży świadczą o zupełnie już innym duchu czasu, o rozwoju
prawdziwej walki partii z rządem22.
Walka rewolucjonistów z żandarmami w mieszkaniu miała przebieg rzeczywiście
niecodzienny. Początkowo dano się zaskoczyć, żandarmów wpuszczono do mieszkania
(mimo iż znajdowała się tam drukarnia) i dopiero podczas przeprowadzania rewizji
poszły w ruch rewolwery i sztylety. Zraniono kilku spośród żandarmów, ci zaś
zawładnęli mieszkaniem dopiero po otrzymaniu posiłków. W każdym razie
rewolucjoniści potrafili chwilowo wyprzeć żandarmów na korytarz i zyskać czas na
spalenie dokumentów. Korzystając ze stanu wyjątkowego, w jakim znajdowała się
Odessa w okresie wojny tureckiej, postanowiono przekazać Kowalskiego i
towarzyszy sądowi wojennemu.
Śledztwo i przygotowanie procesu trwało znacznie dłużej niż w sprawie Wiery
Zasulicz. Władze odeskie obawiały się rozruchów, zwłaszcza po otrzymaniu
wiadomości o wypadkach petersburskich z 31 marca. W końcu musiano się zdecydować
i 20 lipca rozpoczął się w wojskowym sądzie okręgowym przewód sądowy, a 24 lipca
wydany został wyrok śmierci23. Mimo znacznego wzmocnienia patroli policyjnych w
tym dniu i innych przygotowań poczynionych przez naczelnika Odessy, hrabiego W.
Lewaszowa, miasto stało się po ogłoszeniu wyroku widownią demonstracji, przy
czym nie obeszło się bez ofiar24. Lewaszow usprawiedliwiał się później, że
poczynił wszelkie możliwe kroki, że niezależnie od przygotowań natury
wojskowo-policyjnej pertraktował z przewodniczącym sądu w sprawie ogłoszenia
wyroku w możliwie najwcześniejszej porze dnia, bo po zapadnięciu ciemności ulice
będą trudne do opanowania 25. Petersburg nie zadowolił się jednak żadnymi
usprawiedliwieniami: do demonstracji dopuścić nie chciano, a skoro już
nastąpiła, Lewaszow musiał ponieść formalne przynajmniej konsekwencje i po
otrzymaniu nagany odejść ze swego stanowiska. Kowalskiego rozstrzelano 2
sierpnia.
Mimo to nie proces dopiero i wypadki, które zaszły bezpośrednio po nim, lecz sam
fakt zbrojnego oporu z końcem stycznia stać się miał, oprócz zamachu Wiery
Zasulicz, jedną z przyczyn, które pchnęły rewolucjonistów na drogę nieubłaganej
walki z rządem i coraz intensywniejszego i częstszego stosowania akcji
terrorystycznych. Terror nie jest jeszcze w tym czasie systemem, ale coraz
bardziej zbliża się do tego.
1 lutego 1878 rewolucjoniści zabili w Rostowie nad Donem prowokatora i szpiega
Akima Nikonowa. Przy rannym zostawiono zapiskę tej treści: „Szpieg Akim Nikonow
został zabity za donosy na socjalistów". Ludność dowiadywała się o tym z
proklamacji pt. Zabójstwo szpiega, którą rozwieszono nawet w bibliotece
petersburskiej Akademii Medycz-no-Chirurgicznej. Nikonow umarł z odniesionych
ran 17 lutego 26. Wydarzenie to, choćby ze względów chronologicznych, trudno
oczywiście uznać na następstwo wyżej wymienionych przyczyn. Wyraźnym już jednak
probierzem nowej „atmosfery" był zamach Aleksego Miedwiediewa na Kotlarewskiego,
wiceprokuratora kijowskiego, dokonany w tymże mieście w dniu 23 lutego. W
związku z tym zamachem wydana została proklamacja w imieniu Komitetu
Wykonawczego 27, w której poruszone zostało również zabójstwo Nilconowa.
Świadczy to jednak o tym, że najważniejsze, a przynajmniej bardzo istotne
decyzje w tym ośrodku rewolucyjnym, który zaczął wprowadzać w życie ideę
terroru, a który umownie można nazwać „Komitetem Wykonawczym", zapadły właśnie w
lutym i w marcu 1878 r., bezpośrednio po zabiciu Nikonowa i Kotlarskiego.
25 maja 1878 r. w nocy rewolucjonista Grzegorz Popko zabił sztyletem pułkownika
Gustawa Heykinga, adiutanta dowódcy żandarmerii w Kijowie. Heyking umarł z
odniesionych ran w cztery dni później. Sam Popko zdołał uciec postrzeliwszy
policjanta i stróża, którzy znaleźli się na miejscu zamachu28. Niemal
jednocześnie dokonano zadziwiająco śmiałego czynu — uwolnienia trzech
rewolucjonistów, Jakuba Stefanowicza, Leona Deutscha i Iwana Bochanowskiego, z
więzienia kijowskiego. Główną rolę w tej imprezie odegrał Michał Frolenko, który
potrafił uzyskać przedtem stanowisko klucznika w więzieniu i zdobyć takie
zaufanie przełożonych, że nawet już po wszystkim nie pomyślano, iż uciekł, lecz
że zabili go uciekinierzy. Frolenko brał również obok Zofii Perowskiej,
Aleksandra Michajłowa, Aleksandra Barannikowa i Aleksandra Kwiat-kowskiego
udział w próbie uwolnienia Porfiriusza Wojnaralskiego, skazanego w procesie
„193" na dziesięć lat katorgi.
Sytuacja zaczęła się zaostrzać, niepokój władz wzrastał, a wśród rewolucjonistów
coraz wyraźniejsza stawała się linia podziału na tradycyjną narodnicką i
terrorystyczną. Młodzież nie chciała zmierzać do rewolucji jakimiś okólnymi
drogami, poprzez lata całe żmudnej pracy i długiego wyczekiwania; chciała
natychmiastowego i bezpośredniego działania, natychmiastowej walki, a jedyną
możliwością takiej walki były akty terrorystyczne. Z coraz większą nienawiścią
przyjmowano też represje, które do końca lata 1878 roku miały jednak jeszcze
charakter "w pewnym sensie niezdecydowany, choć nie brakło oczywiście
krzyczących faktów gwałtu i samowoli2VI. Wyrok na Iwana Kowalskiego był tu w
pewnym sensie punktem zwrotnym. Z jednej strony akcja represyjna wzmagała się aż
do bestialskiego niekiedy okrucieństwa, z drugiej — zwolennicy terroru zyskali
przez to jeszcze jeden argument. Wypadki z początku sierpnia 1878 miały już
rozpocząć właściwie akcję odwetową, przerastającą z każdym dosłownie miesiącem w
formalną walkę między rewolucjonistami a rządem. Punkt zasadniczy całej akcji
znajdował się oczywiście w głównym ośrodku Ziemi i Woli, który stawał się coraz
bardziej terrorystyczny, co ani nie było zgodne z programem organizacji, ani z
życzeniami większości członków, zwłaszcza na prowincji. Ośrodkiem akcji
terrorystycznych był oczywiście Komitet Wykonawczy, a zwolennicy terroryzmu
zaczęli nawet później wydawać dodatek do głównego organu partii (,,Listok Ziemli
i Woli"), w którym głoszono nowe idee. Między ,,tradycjonistami" i zwolennikami
terroryzmu dochodziło do coraz częstszych konfliktów, w których nie brakowało
czasem gróźb, i to dość poważnego kalibru 30.
Najsilniej wstrząsnęło opinią publiczną Rosji wydarzenie z 4 sierpnia 1878. W
dniu tym Sergiusz Krawczyński zabił na placu Michajłow-skim w Petersburgu samego
szefa III Oddziału, generała Mikołaja Mie-ziencowa, który zażywał właśnie wtedy
przedpołudniowej przechadzki po ulicach stolicy w asyście podpułkownika Makarowa.
Działo się to między 9 a 10 rano. Mieziencow i Makarow stanęli na chwilę obok
kaplicy na Newskim Prospekcie, a potem zaczęli przechodzić przez plac
Michajłowski. Zamach był niezwykle śmiały: Krawczyński wespół z Aleksandrem
Barannikowem szli za dostojnikami, aż w pewnej chwili Krawczyński wyskoczył do
przodu, zadał Mieziencowowi silny cios nożem w żołądek i rzucił się do ucieczki.
Pobiegł za nim Makarow, ale wtedy Barannikow strzelił do Makarowa, 'chybiając
wprawdzie, lecz nawet dzięki temu chybionemu strzałowi na tyle wzmagając jego
przerażenie, że obu terrorystom udało się wskoczyć do oczekującej ich karety,
którą powoził inny rewolucjonista, Adrian Micha jłow31. Mieziencow umarł
wieczorem tegoż dnia.
Policja rosyjska przez długi czas nie wiedziała, kto jest sprawcą zamachu.
Krawczyńskiemu udało się uciec za granicę, gdzie miał pozostać aż do śmierci w
r. 1895. W przejeździe za granicę bawił przy końcu 1878 r. w Warszawie, stykał
się tu z przedstawicielami kół rewolucyjnych i opowiadał o zabójstwie
Mieziencowa, budząc podobno u słuchaczy entuzjazm i chęć naśladowania 32.
Zamach na Mieziencowa został dokonany z dwóch przyczyn. Chodziło o pomszczenie
śmierci Kowalskiego 3S, a przede wszystkim o pokazanie społeczeństwu, że można
pozbawić życia nawet potężnego naczelnika III Oddziału. Spodziewano się — i
częściowo przynajmniej nie bez racji — osiągnąć przez to poważne zamieszanie w
sferach rządowych ^Momenty indywidualne, chęć zemsty za Kowalskiego, odegrały
jednak też bardzo istotną rolę, o czym świadczy m. in. napisana przez
Krawczyń-skiego po zamachu broszura pt. Śmierć za śmierć35.
Sam Mieziencow oceniany był przez współczesnych różnie. Lew Ti-chomirow
przedstawia go niemal jako baranka, który w dodatku nie wyróżniał się podobno
specjalną aktywnością jako szef III Oddziału36. W świetle innych materiałów
trudno wprawdzie tę opinię Tichomirowa podzielić, ale ma on niewątpliwie dużo
racji, pisząc w związku z tym o słabości III Oddziału w ogóle. Był to w tym
okresie już twór anachroniczny i bardzo daleki od jakiejś sprężystości,
poszczególne jego komórki pracowały bardzo mizernie i coraz trudniej było im
wypełniać te funkcje, do których były powołane jako organizm policji
politycznej. Tichomirow posuwa się nawet do twierdzenia (wyraźnie przesadnego),
że w sytuacji ówczesnej i przy takiej policji można było pokusić się nawet o
pomyślne przeprowadzenie przewrotu pałacowego 37. Że już współcześnie trochę
jednak inaczej oceniano Mieziencowa niż Tichomirow później, świadczy także wiele
dowodów3S.
Policja nie mogła wprawdzie znaleźć zabójców Mieziencowa, ale w następnych
dniach, tygodniach i miesiącach kontynuowano prawdziwą nagonkę na
rewolucjonistów, przeprowadzając wiele aresztowań39. Odtąd jednak każdemu prawie
aktowi aresztowania towarzyszy opór zbrojny. Sztyletem bronił się członek
kijowskiego kółka rewolucjonistów, przedtem współorganizator tzw. spisku
czehryńskiego i uczestnik próby uwolnienia Wojnaralskiego, Sergiusz Czubarow,
aresztowany w Odessie. Dwukrotnie strzelała do żandarmów Maria Fiodorowa
Kołenkina, aresztowana wraz z drugą rewolucjonistką, Aleksandrą Malinowską, w
Petersburgu w nocy z 11 na 12 października 187840. Bronił się rewolwerem
podporucznik 86 pułku piechoty w Starej Russie, Włodzimierz Dubrowin,
aresztowany tamże 16 grudnia, i Sergiusz Bobochow, zbiegły z zesłania w guberni
archangielskiej, aresztowany we wsi Rodionowo w Chołmo-gorszczyźnie, także w
grudniu tegoż roku41. Aresztowano też wielu innych wybitnych rewolucjonistów,
np. w październiku Adriana Michaj-łowa, Aleksego Oboleszewa i Olgę Natanson.
Jeszcze w sierpniu aresztowany został w Odessie „asceta" socjalizmu42, człowiek,
który cały swój majątek oddawał na usługi organizacji, Dymitr Lizogub, a w
grudniu zabójca Heykinga, Grzegorz Popko 43.
Jednocześnie zaostrzał się coraz bardziej kurs polityki rządowej. Za-r raz po
zabiciu Mieziencowa, 9 sierpnia, wyszedł dekret senatu o przeka-.„.. zaniu
cięższych przestępstw politycznych sądom wojennym, a dekretem z 1 września 1878
rozszerzono prawo aresztowania osób' podejrzanych o przestępstwa polityczne na
oficerów korpusu żandarmów, policmajstrów i powiatowych isprawników u. W połowie
września szefem III Oddziału został generał Aleksander Drenteln, a w krótkim
okresie przejściowym obowiązki te spełniał generał Mikołaj Seliwerstow.
20 sierpnia 1878 rząd zwrócił się do społeczeństwa z odezwą, w której
podkreślono, że w szeregu przestępczych czynów, zmierzających do podważenia
ustroju państwowego Rosji, zamach z 4 sierpnia oznacza zło największe. Rząd
cierpliwie kierował wszystkie sprawy „propagandystów" szlakiem wyznaczonym przez
prawo, powstrzymując się od wszelkich nadzwyczajnych środków, ale cierpliwość
już się wyczerpała. Przyszedł czas na zdecydowane ujęcie w karby wszystkich
występków, które hamują normalny rozwój życia w państwie, i wypełnianie przez
organy władzy nałożonych na nie obowiązków. Nie można odnosić się tak samo do
ludzi depcących prawo jak do wiernych poddanych monarchy, nie można tolerować
krwawych przestępstw i mordów z zasadzki, będą one odtąd ścigane z całą
surowością. Całe społeczeństwo — stwierdza odezwa — jest głęboko oburzone i
głośno żąda opieki i kary. Rząd jest w posiadaniu pism i próśb w tej sprawie od
wszystkich klas ludności, nie wyłączając włościaństwa, i do wszystkich zwraca
się o pomoc i jednomyślną współpracę. Szczególnie zaś powinna wziąć to pod uwagę
młodzież, rozważając dobrze niebezpieczeństwo, na jakie się naraża ulegając
pokusom 45.
Opinia społeczna nie była jednak aż tak prawomyślna. Trochę tylko przycichły
niepokoje w sierpniowych dniach po zabójstwie Mieziencowa i unikano jakichś
gwałtowniejszych wystąpień, ażeby jak najmniej narażać się policji, która
gorączkowo szukała sprawców czynu z 4 sierpnia. Toteż tego samego dnia, w którym
opublikowano powyższą odezwę, mógł pełniący obowiązki naczelnika III Oddziału
generał Seliwerstow donieść cesarzowi w „najuniżeńszym raporcie", że ,,w mieście
jest spokój" (chodzi oczywiście o stolicę). Z tego samego już jednak raportu
dość jasno wynikają częściowe przynajmniej przyczyny tego spokoju: wzmocnienie
składu policji miejskiej i rozszerzanie się pogłosek o aresztowaniu jednego z
uczestników zamachu, przy dalszym podobno umiarkowanym i ostrożnym
przeprowadzaniu rewizji i aresztowań 46.
W III Oddziale starano się skonstruować przynajmniej jakąś koncepcję odnośnie do
zabójstwa Mieziencowa. Na podstawie różnych, niezbyt precyzyjnych danych,
ściągniętych od niezliczonej ilości agentów, ustalono, że wykonanie zamachu,
dokładnie i od dawna obmyślone i utrzymywane w ścisłej tajemnicy, powierzone
zostało jakiejś nielicznej grupie zdecydowanych na wszystko socjalistów. Sądzono
również, że sprawcy wyjechali za granicę, jeśli nie wszyscy, to przynajmniej
niektórzy; v>- związku z tym wszczęto pewne obserwacje, przede wszystkim w
Londynie, gdzie postanowiono zwerbować dwóch agentów znających „jeśli nie
rosyjski, to przynajmniej polski język" 47.
Ostatnie dni sierpnia nie przyniosły szczególnej zmiany w sytuacji, a III
Oddział przeszedł do bardziej ogólnego ujmowania spraw; nie mogąc znaleźć
sprawców, postanowiono zapewnić sobie na przyszłość maksimum spokoju w stolicy,
wysyłając podejrzane jednostki, zwłaszcza przyjezdne, do odległych miejscowości.
Uznano przy tym, że nawet odleglejsze gubernie Rosji europejskiej nie mogą pod
tym wzglądem dawać żadnych gwarancji, ponieważ wysyłani tam przestępcy
polityczni uciekają masowo i potajemnie wracają do Petersburga.
30 sierpnia aresztowana została Adelajda Klein, podejrzana o współudział w
drukowaniu tajnych pism. Żandarmeria uznała to za fakt wielkiej wagi, mogący
doprowadzić do dalszych sukcesów. Zawiadamiając o tym cesarza podkreślano, że
wszyscy pracownicy III Oddziału, włączając w to i niższych urzędników, pracują
nie szczędząc sił nad wykryciem wszystkich tajnych ośrodków, przez co zostaną
też w pewnym sensie zrealizowane zamierzenia Mieziencowa, który zawsze poświęcał
szczególną uwagę sprawie wykrycia tajnej drukarni48.
Powoli krąg działalności III Oddziału zaczął się zacieśniać. 9 września
Seliwerstow pisał do Aleksandra II, że liczba „wichrzycieli" rozszerzyła się w
sposób niebywały i zwiększać się będzie nadal, dopóki nie zostaną zlikwidowani
przywódcy, z których najgroźniejszym w Petersburgu jest Krawczyński. Po raz
pierwszy zostało więc oficjalnie wymienione nazwisko zabójcy Mieziencowa.
W tymże raporcie Seliwerstow zaznaczył, że w najbliższym czasie przystąpi się z
największą ostrożnością do poważnych aresztowań i rewizji, poczynając od matki
Wiery Zasulicz. Oprócz obiecujących perspektyw nie omieszkał jednak też
zarysować przed carem i cieni, wyrażając żal, iż mimo wszystko, mimo m. in.
aresztowania Adelajdy Klein, nadal pracują zakonspirowane drukarnie. W
zakończeniu raportu autor jego mówi nawet o „znikomości" osiągniętych dotąd
rezultatów i kończy westchnieniem, pewnie niezbyt szczerym, że trifdno znieść
to, gdy trzeba okazać się tak mało użytecznym dla służby ojczyźnie 49.
Seliwerstow wysyłał swoje raporty do 12 października, chociaż już od 15 września
miał nominację na szefa III Oddziału generał Drenteln (nie objął jeszcze
urzędowania). W pozostałych raportach Seliwerstowa nie ma już nic godnego uwagi,
jeśli chodzi o zabójstwo Mieziencowa, są natomiast dalsze szczegóły, ważne dla
scharakteryzowania ówczesnej sytuacji. Wchodzą tu w grę obszerniejsze uwagi o
sposobie postępowania z więźniami politycznymi. Seliwerstow z uporem zalecał
częściowe wysyłanie ich na Sachalin albo do odległych miejscowości na Syberii,
postulując jednocześnie, ażeby Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zawczasu
pomyślało o stworzeniu tam warunków uniemożliwiających ucieczkę. Nie są
pozbawione zdrowego rozsądku inne uwagi Seliwerstowa, dotyczące przeciwdziałania
zataczającej coraz szersze kręgi propagandzie „rewolucyjnego socjalizmu". Iść
właściwą drogą — twierdził — to znaczy nie tylko karać, trzeba też odnosić się
pobłażliwie do niektórych osób pozostających pod wpływem idei rewolucyjnych,
zwłaszcza do młodzieży i tych wszystkich, którzy mogą rokować jakieś nadzieje na
otrząśnięcie się z tych wpływów w przyszłości. Sam uznał nawet za celowe
umożliwić kontynuowanie studiów niektórym studentom pozostającym pod nadzorem
policji, jeśli poręczy za nich rektor. Konkretnie chodziło o sprawę dwóch
studentów uniwersytetu petersburskiego, Mikołaja Wwiedeń-skiego i Dymitra
Fiodorowicza, uniewinnionych w procesie „193", którym uniemożliwiono dalsze
studia zakazem przebywania w miastach uniwersyteckich, co powodowało w ogóle
nieustanne niezadowolenie wśród młodzieży stołecznego uniwersytetu. Że
Seliwerstow miał z punktu widzenia interesów reżimu zupełną rację, nie może
ulegać wątpliwości. Dopuszczenie Wwiedeńskiego i Fiodorowicza do studiów
osłabiło nieco ferment wśród młodzieży, a i w przyszłości miało się okazać
użyteczne, Wwiedeński np. nie wrócił już do działalności rewolucyjnej, a w
przyszłości został nawet profesorem tego uniwersytetu, do którego w r. 1878 nie
chciano go dopuścić 50.
Zalecając taki swoisty „liberalizm" Seliwerstow nie myślał bynajmniej osłabiać
akcji śledczej i represyjnej, także gdy chodziło o młodzież. Szczególne jego
zaniepokojenie budziła młodzież Akademii Medyczno-Chirurgicznej w Petersburgu,
należąca w znacznej części — jak twierdził — do ,.kategorii proletariuszy" i
szczególnie podatna na działanie rewolucyjnych nauk. Na tym odcinku żądał
pociągnięć radykalnych — przeniesienia Akademii do takiej miejscowości, gdzie by
młodzież nie mogła utrzymywać kontaktów z socjalistami. Godził się też z
koncepcją przedstawioną mu przez naczelnika Akademii, Aleksandra Bykowa, ażeby
uczelnię tę przekształcić w zakład zamknięty, a część słuchaczy przenieść gdzie
indziej, względnie powołać w innym mieście do życia akademię
medyczną51.
13 października przybył do Petersburga i natychmiast objął urzędowanie nowy szef
żandarmów i III Oddziału, generał Aleksander Drenteln. Raporty jego są krótsze i
bardziej zwarte. Już w drugim z nich, 19 października, donosi carowi, że
aresztowany 12 października Włodzimierz Saburow (właściwie Aleksy Oboleszew) to
według opinii jednego z tajnych radców nikt inny, jak porucznik Krawczyński. 21
października zawiadamia Aleksandra II, że supozycja ta jeszcze nie została
potwierdzona, a 26 października — że okazało się to ostatecznie nieprawdą.
Drenteln pocieszał przy tym cara, że wielka rola Saburowa (Oboleszewa) w sferze
propagandzistów nie może ulegać wątpliwości, wobec czego fakt jego aresztowania
ma duże znaczenie52.
W raporcie z 21 października Drenteln pisze ponadto, że aresztowana 12
października Fiodorowa (inne jej nazwiska: Kolenkina, Zagorska) oświadczyła w
śledztwie, iż ona właśnie miała przed niespełna rokiem zastrzelić Trepowa, a jej
rolę wzięła na siebie Wiera Zasulicz. Uderzające podobieństwo Fiodorowej do
Wiery Zasulicz naprowadziło żandarmerię nawet na myśl, że są rodzonymi siostrami
5S.
Wieści z południa Rosji ciągle były niedobre. Szczególnie zaniepokoiła Drentelna
próba uwolnienia Fomina-Miedwiediewa z więzienia w Charkowie. Aleksy Miedwiediew
(występujący również jako Piotr Fomin), kilka lat przedtem członek Związku
Robotników Południowej Rosji, potem aktywny działacz w organizacjach
narodnickich na południu, był autorem zamachu na Kotlarewskiego w Kijowie 23 II
1878. Aresztowany 2 czerwca, uciekł z więzienia charkowskiego, ale schwytano go
znowu. W październiku przygotowano wszystko do powtórnej ucieczki, ale gdy 22
października zjawiło się w więzieniu dwóch ludzi w mundurach podoficerów
żandarmerii ze sfałszowanym nakazem uwolnienia Mied-wiediewa, poznano ich i
aresztowano 5i.
Z końcem października również toczyły się w kręgu zainteresowanych resortów
intensywne dyskusje na temat zwrócenia się do rządu szwajcarskiego w sprawie
ekstradycji Wiery Zasulicz. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie liczyło zbytnio
na sukces w tej sprawie, a III Oddział nawet podzielał to stanowisko, sugerując
wprost, że w wypadku postawienia takiego żądania nie obejdzie się bez
kompromitacji. Drenteln zwracał uwagę, że rząd szwajcarski, w ogóle niechętnie
dający zgodę na wydawanie przestępców politycznych, powoła się na uniewinnienie
Wiery Zasulicz przez sąd przysięgłych, poza tym — twierdził — w Szwajcarii każdy
kanton rządzi się innymi prawami i jeśliby nawet skłaniano się ku tej myśli
właśnie w kantonie, w którym ona przebywa, wystarczy, że przeniesie się do
innego kantonu. Takie samo było stanowisko Ministerstwa Spraw Wewnętrznych,
którego kierownik, generał Timaszew, oświadczył, że pojawienie się Wiery
Zasulicz w Rosji byłoby w danym momencie rzeczą bardzo niepożądaną. Minister
sprawiedliwości Dymitr Nabokow uważał, że rząd szwajcarski nie może wprawdzie
oprzeć swej ewentualnej odmowy na werdykcie przysięgłych rosyjskich, ale w
całości podzielał punkt widzenia innych zainteresowanych w tej sprawie
dostojników. Zebrawszy wszystkie te opinie Drenteln wystąpił do Aleksandra II z
propozycją, ażeby nie zwracać się do rządu szwajcarskiego w sprawie ekstradycji,
lecz ograniczyć się tyko do przekazania Wierze Zasulicz wezwania do stawienia
się w sądzie. Drenteln zdawał sobie oczywiście z tego sprawę, że wezwanie takie
miałoby charakter tylko formalny 55.
Grzegorz Sudiejkin5<J. Mimo to organizacja nie tylko istniała nadal, ale i
zaczęła ważną działalność wydawniczą. Człowiekiem, który odtąd kierować miał
działalnością organizacji, był jeden z najwybitniejszych na-rodników, Aleksander
Micha jłow, z przekonań terrorysta 60.
„»Ziemia i Wola«l — oto dwa magiczne wyrazy, które wielokrotnie wywoływały z
głębin Rosji ruchy żywiołowe. Dwa razy omal nie powaliły Rusi jako państwa i
dotąd głęboko nurtują w duszach szarego chłopstwa od końca do końca Rosji.
»Ziemia i Wola«I Oto dewiza, którą wypisali na swoim sztandarze wierni duchowi i
historii swojego ludu nasi poprzednicy, socjaliści-narodnicy lat
sześćdziesiątych. Te same słowa i my wypisujemy na swoich sztandarach".
Tak pisał organ Ziemi i Woli, noszący tę samą nazwę, w pierwszym numerze,
którego pojawienie się tak bardzo zaniepokoiło Drentelna. Bogaty i cenny
materiał tego numeru wart jest szczególniejszej uwagi, gdyż są to poglądy
charakteryzujące w pewnej mierze epokę, będąc jednocześnie poglądami
wypowiadanymi w takim zakresie po raz ostatni właściwie. Wprawdzie i późniejsi
narodnicy od znacznej części tych przekonań nie odstąpią, ale będą one też
musiały wytrzymywać natarcie tendencji terrorystycznych i ulec im w końcu.
'Podnosząc jeszcze raz hasło -f „Ziemia i Wola" stwierdza się, że tylko te formy
mają przed sobą przyszłość w sensie historycznym, które rodzą się w umysłach i
dążeniach mas ludowych. Bezcelowe jest wobec tego ewentualne implikowanie ludowi
ideałów, które nie znalazły samodzielnego rozwoju w jego dziejach.
Rewolucjoniści są zatem tylko narzędziem historii, są i mogą być tylko
wyrazicielami dążeń ludu. To jest ich rola, rola ludzi, którzy organizują i
przyśpieszają przewrót rewolucyjny, rodzący się obiektywnie w danym okresie.
Gdziekolwiek i kiedykolwiek powstawał lud rosyjski przeciw swoim ciemiężycielom,
zawsze żądał ziemi i wolności. Czy wobec tego organizacja rewolucyjna może
występować do walki pod innymi sztandarami? 6ł
Jednocześnie podkreśla się, że zdecydowane wysunięcie na pierwszy plan
zagadnienia agrarnego nie oznacza zepchnięcia w cień kwestii fabrycznej.
Wywłaszczenie fabryk jest rzeczą konieczną, ale w tej sprawie istnieje
zasadnicza różnica między Europą zachodnią a Rosją: tam dominuje kwestia
fabryczna, w Rosji nie ma jej w ogóle, istnieje tylko zagadnienie agrarne.
Zwycięska rewolucja tak czy inaczej rozprawi się z fabrykami i doprowadzi do
całkowitej likwidacji wszelkiej produkcji o charakterze kapitalistycznym,
ponieważ utrzymując ją zgotuje sobie zagładę 62. Tak więc charakterystyczne dla
narodników nierozumienie kapitalizmu i uznawanie go za zjawisko przypadkowe
znajduje tu wyraz w całej pełni, choć przeplata się częściowo z elementami
jaśniejszego spojrzenia na całą kwestię. Narodnicy spod znaku Ziemi i Woli
dostrzegali i produkcję, ; ludzi, i eksploatację, nie dostrzegali zaś
zagadnienia. W okresie późniejszym ujmowanie tego zagadnienia w organizacjach
narodnickich będzie daleko głębsze, choć dalekie od pełni. Ani rozwój ruchu
robotniczego, ani ciężar gatunkowy tego, co narodnicy nazywali „kwestią
fabryczną", nie stanowiły jeszcze w ówczesnej Rosji zjawiska dominującego w
życiu społecznym, ale rozwijały się w takim tempie i z taką, nazwać by to można,
widocznością, że pomijanie ich w całokształcie bieżących poglądów musiało
prowadzić do ślepego zaułka.
\ W swej działalności rewolucjoniści z Ziemi i Woli ograniczali się wyłącznie do
zadań natury bieżącej i nie chcieli się zajmować określaniem bliższych form
przyszłego, socjalistycznego ustroju. Własne siły oceniali jako poważne,
sugerując taki wniosek głównie na podstawie trwogi dającej się zauważyć w obozie
wrogów po wielu pomyślnych próbach okiełznania samowoli władz. Być może, iż
sprawy te są też częściowo niejasne dla społeczeństwa, ale nie ma najmniejszego
powodu do jakiejkolwiek paniki. Akty przemocy, zamachy indywidualne są tylko
przejściową koniecznością. Gdyby udało się uzyskać prawdziwą swobodę dla ludzi,
nastąpiłaby automatycznie rezygnacja z systemu samosądu i samoobrony63.
Rewolucjoniści nie wyrzekną się wtedy wprawdzie też swojej działalności, ale
będą ją prowadzić w walce z kimś nieuprzywilejowanym jako przeciwnikiem.
Poszczególne jednostki przestaną być przeciwnikami i walka przybierze zupełnie
inny charakter. Dopóki zaś nie zostanie zmieniony system oparty na
bezprzykładnej samowoli jednostek, począwszy od cara a skończywszy na szyldwachu
policyjnym, dopóty rewolucyjna partia prowadzić będzie nieubłaganą wojnę z tymi
jednostkami64.
Mamy tu jeśli nie aprobatę terroryzmu jako systemu, to przynajmniej jego
usprawiedliwienie jako środka stosowanego przejściowo. Organizacja nie zapomina
jednak o swoim podstawowym działaniu; ponieważ rozbić ustrój może tylko lud,
więc głównym celem jest nadal praca wśród ludu. Terroryści są tylko oddziałem
ochronnym, który musi odpierać zdradzieckie ciosy wroga. Gdyby partia zwróciła
wszystkie swoje siły tylko na walkę z organami władzy rządowej, byłoby to
przeniesieniem punktu ciężkości na cele drugorzędne. Poza tym samowładztwo tak
czy inaczej pada i może ustąpić miejsca ustrojowi konstytucyjnemu, w którym na
pierwszy plan wysunie się burżuazja, teraz bezsilna; swobody burżuazyjne pozwolą
burżuazji ukonstytuować silną partię, która z miejsca ogłosi krucjatę przeciw
socjalistom. Wobec takich perspektyw trudno wytężać wszystkie siły do walki z
rządem, bo cóż z tego, że się przyśpieszy jego upadek, skoro tym samym utraci
się więź z ludem. W żadnym wypadku nie będzie wtedy można sprostać nowemu
nieprzyjacielowi 65.
Taki program przyniósł organ partii z \25X1878^ tr. Wprowadzeniem do niego był
artykuł wstępny w tymże numerze, zapowiadający, że pojawienie się „Ziemi i Woli"
będzie kontynuacją wydawania czasopisma wolnego od cenzury66. Czasopismo to
będzie się przede wszystkim starało odpowiedzieć na zagadnienia życia bieżącego,
gdy natomiast czysto naukowa analiza różnych kwestii, jak również i artykuły
obszerniejsze pozostawione zostaną wolnej rosyjskiej prasie zagranicznej. Jest
obowiązkiem partii socjalistycznej wydawanie takiego czasopisma, socjaliści
stanowią bowiem jedyną zorganizowaną partię w Rosji, która potrafi odważnie,
uporczywie i nie bojąc się żadnych ofiar walczyć z wrogiem. Socjalizm rosyjski
zna jeszcze inne kierunki. Są propagandyści, którzy propagując szeroko wśród
ludu idee socjalizmu zmierzają do utworzenia pewnego ośrodka
socjalistycznego,zalążka partii,która by dopiero wprzyszło-ści miała się zająć
aktywną walką. Rewolucjoniści Ziemi i Woli nie negują wartości tej akcji, ale
sądzą, że prawdziwa partia nie może się obejść bez aktywnej walki i praktycznej
agitacji. Istnieje też kierunek reprezentowany przez zagraniczny „Nabat",
postulujący zagarnięcie władzy drogą spiskową lub przez przewrót państwowy67. Są
to socjaliści-jakobini, z którymi Ziemia i Wola się nie zgadza, choć bez względu
na wszystkie dyskrepancje teoretyczne zawsze będzie się odnosiła z sympatią do
działalności jakobinów, idącej w kierunku zdezorganizowania panującego systemu
rządów68. Wreszcie organizacja Ziemi i Woli nie może powiedzieć nic określonego
na temat dążeń konstytucyjnych, dopóki konstytucjonaliści nie wystąpią jako
działająca partia 69. \
W parze z rozwojem działalności narodnickiej szło również w tym czasie
konsolidowanie się ruchu robotniczego, który na tle coraz intensywniejszego
występowania „kwestii fabrycznej" musiał zmierzać do utworzenia swoich ram
organizacyjnych. Ósme dziesięciolecie było pod tym względem okresem po prostu
przełomowym, bo wtedy właśnie powstały pierwsze organizacje robotnicze. Proces
rozwijania się i dojrzewania rosyjskiego ruchu robotniczego odzwierciedlał się
przede wszystkim w coraz liczniejszych wystąpieniach strajkowych, a niekiedy i w
demonstracjach o charakterze politycznym, w których robotnicy brali zresztą
udział niezależnie od tego, przez kogo były organizowane. W działalności
praktycznej często nie było jeszcze wtedy jakiegoś zbyt wyraźnego izolowania się
organizacji robotniczych od narodnickich, członkowie tych ostatnich pracowali
też wśród elementu robotniczego, pomagali mu w organizowaniu się, prowadzili
agitację i zaopatrywali w literaturę społeczno-polityczną.
Współpraca taka istniała i przedtem, gdy jeszcze nie było tak silnych form
organizacyjnych. Wystarczy wspomnieć tu o Wszechrosyjskiej Organizacji
Socjalno-Rewolucyjnej, której członków zwano też „moskwiczami", a później od
procesu — „grupą 50". Była to organizacja działająca w Moskwie przez kilka
miesięcy i 1875 i uprawiająca zarówno „chodzenie do ludu", jak i propagandę
wśród robotników moskiewskich. Jednym z wybitnych działaczy w tej organizacji
był znany ze swego wystąpienia podczas późniejszego procesu Piotr Aleksiejew.
Grupa „moskwiczów" nie była jedyną w swoim czasie organizacją tego typu, w samej
Moskwie istniała nawet jednocześnie inna też grupa rewolucyjna, prowadząca
identyczną, a przynajmniej podobną działalność 70.
Wiosną 1875 roku powstał na południu, w Odessie, Związek Robotników Południowej
Rosji, założony przez robotników fabrycznych Eugeniusza Zasławskiego i Polaka
Jana Rybickiego. Kilkudziesięciu członków Związku przyjęło statut, mówiący m.
in. o wyzwoleniu spod jarzma kapitału, zajęło się pracą propagandowo-agitacyjną
i brało udział w strajkach odeskich. Na przełomie r. 1875/1876 Związek został
rozgromiony przez żandarmerię odeską n. Mimo to ruch robotniczy w Rosji nie
osłabł i osłabnąć już nie mógł. Liczba strajków, zarówno na południu, jak i na
północy, wzrasta z roku na rok, a wśród nieustannych akcji strajkowych
przygotowują się nowe formy organizacyjne. Wykorzystuje się okazje do
przeprowadzenia demonstracji, w związku ze strajkami wydaje się proklamacje, a
zawarte w nich postulaty zaczynają wyłamywać się ze sfery osobistych,
ekonomicznych interesów robotnika i ujmować kwestię robotniczą szerzej. Ruch ten
najsilniej daje się odczuć w Petersburgu, gdzie czołowi działacze robotniczy
świadomie przygotowywali się do tworzenia poważnej organizacji. Niektórzy z
nich, jak Wiktor Obnorski i Sergiusz Winogradow, jeździli nawet specjalnie na
Zachód, ażeby zaznajomić się na miejscu z doświadczeniami tamtejszych
rewolucjonistów. W ten sposób ukształtowały się ostatecznie przesłanki
utworzenia Północnego Związku Robotników Rosyjskich 72.
Głównymi organizatorami Związku byli Wiktor Obnorski i jedna z najciekawszych
postaci w dziejach rosyjskiego ruchu rewolucyjnego, włączając w to zarówno ruch
robotniczy, jak i narodnicki, Stefan Chałturin. Związek wyrósł na bazie
drobniejszych organizacji robotniczych Petersburga, rozwijających się w
mniejszym czy większym tempie od r. 1876/77. Statut i program Związku zostały
przedyskutowane i przyjęte na dwu posiedzeniach, 23 i 30 grudnia 1878, w związku
z czym rok ten podawany jest jako data założenia Związku w literaturze biorącej
za punkt wyjścia datę starego stylu73. Spotyka się też oczywiście jako datę
założenia rok 1879.
Północny Związek Robotników Rosyjskich stawiał sobie za cel nie tylko kierowanie
akcjami strajkowymi, ale i prowadzenie walki politycznej. Założenie Związku
miało być jednocześnie skupieniem rozproszonych dotąd sił ludności robotniczej w
miastach i na wsi w celu prowadzenia walki z bezprawiem społecznym. Do Związku
przyjmować miano tylko robotników przy poparciu przynajmniej dwóch osób. Osoby
przyjmowane miały się zobowiązać do zaznajomienia się z programem i do płacenia
składek. Organem kierowniczym Związku był komitet delegatów złożony z 10 osób. W
programie jest mowa o obaleniu niesprawiedliwego ustroju politycznego i
gospodarczego, utworzeniu wolnej federacji gmin w oparciu o całkowite
równouprawnienie polityczne i samorząd wewnętrzny, ukonstytuowany na zasadach
rosyjskiego prawa obyczajowego, o zniesieniu własności ziemskiej i zamianie jej
na własność gminną i wreszcie o wprowadzeniu w życie nowej organizacji pracy,
polegającej na oddaniu narzędzi i wytworów produkcji w ręce robotników.
Bezpośrednie postulaty Związku obejmowały: wolność słowa, druku i prawo do
odbywania zebrań i wieców; zlikwidowanie tajnej policji i prowadzenia spraw
dotyczących przestępstw politycznych; zniesienie praw i przywilejów stanowych;
obowiązkowe i bezpłatne nauczanie na wszystkich szczeblach szkolnictwa,-
zmniejszenie liczebne stałego wojska; przyznanie gminom wiejskim prawa do
samodzielnego decydowania w sprawach rozmiarów opodatkowania, nadziałów ziemi i
samorządu we wnętrznego; zniesienie systemu paszportowego i swobodę przenoszenia
się z miejsca na miejsce; zniesienie podatków pośrednich; ograniczenie ilości
godzin pracy w dniu roboczym i wydanie zakazu pracy dzieci oraz zakładanie
stowarzyszeń wytwórczych, kas pożyczkowych i instytucji, które by zabezpieczyły
kredyt zrzeszeniom robotniczym i gminom wiejskim.
Obowiązkiem każdego członka Związku było prowadzenie intensywnej agitacji w
środowiskach robotniczych. Program stwierdzał, że wielka walka socjalna już się
zaczęła i nie należy czekać, skoro na Zachodzie podniesiono już sztandar
wyzwolenia milionów. W programie Północnego Związku Robotników Rosyjskich nie
brak też i aspektu idealistyczno-religijnego, co jest choćby o tyle
charakterystyczne, że nie spotyka się go w programach współcześnie działających
organizacji narodnickich 74. Warto wreszcie podkreślić, że program ten został na
prośbę robotników wydrukowany w Wolnej Drukarni Rosyjskiej 12 stycznia 1879.
Związek liczył prawie 200 członków i miał organizować oddziały w innych
miastach, przede wszystkim w Moskwie, gdzie działał m. in. tokarz Mikołaj
Reinstein, zresztą prowokator i zdrajca. Poza Moskwą nie było właściwie nigdzie
żadnej bardziej żywotnej grupy; miał ją organizować w Kijowie Michał Popów, ale
przeszkodziły mu w tym aresztowania 75. Najlepiej bez wątpienia była postawiona
praca w samej stolicy, gdzie w każdej niemal dzielnicy istniały sprężyste grupy,
mocno powiązane z zasadniczym ośrodkiem centralnym. W ogóle sytuacja w tym
czasie była dla działalności związku raczej dogodna, ponieważ w związku z wielką
falą strajków na przełomie r. 1878 i 1879, a zwłaszcza z początkiem 1879 r.,
wprost niezbędne było jednolite kierownictwo tymi akcjami, przynajmniej w
Petersburgu.
W dniach 15—19 stycznia 1879 zastrajkowało w stolicy 700 robotników Nowej
Przędzalni. Żądano przede wszystkim powtórnego przyjęcia do pracy zwolnionych 44
ludzi, a prócz tego zmniejszenia ilości godzin pracy, obniżenia nakładanych kar
i podwyższenia płac. Z robotnikami Nowej Przędzalni zsolidaryzowało się 300
robotników fabryki tkackiej Schalla, rozpoczynając już z dniem 16 stycznia
trzydniowy strajk. Do identycznych postulatów dołączono żądanie usunięcia z
fabryki niektórych nadzorców. W styczniu również miały miejsce (po części znów w
związku ze strajkiem w Nowej Przędzalni) zaburzenia w fabrykach Czeszera i
Malcewa oraz w Zakładach Putiłowskich. 5 lutego 100 robotników odlewni Kinga w
Petersburgu wystąpiło ze skargą na wstrzymywanie im wypłat, w dzień później
uczynili to samo robotnicy petersburskiej odlewni miedzi Atlasa. W ostatnich
dniach lutego protestowało przeciw obniżeniu płac 300 robotników newskich
zakładów mechanicznych. W dniach 17—20 marca strajkowało 2000 robotników w
kijowskich warsztatach kolejowych, a 26 marca —■ 1500 robotników manufaktury
wozniesieńskiej Lepioszkina w powiecie dmitrowskim guberni moskiewskiej 76.
Przywódcy Północnego Związku Robotników Rosyjskich, kierując akcjami strajkowymi
i dążąc do rozszerzenia działalności poza granice Petersburga, myśleli również o
wydawaniu własnego organu. Zanim jednak doszło do realniejszych osiągnięć w tej
dziedzinie, aresztowany został na skutek donosu prowokatora Reinsteina 10 lutego
1879 Wiktor Obnorski77. Prace organizacyjne nie zostały wprawdzie przez to
zarzucone, poważnie zainteresowano się działalnością Związku w Warszawie, nadal
myślano o uruchomieniu nielegalnej drukarni, co dało się urzeczywistnić, na
krótko zresztą, dopiero z początkiem roku 1880, ale coraz szerszy niestety krąg
zataczały też aresztowania. Działalność Związku, bardzo ważna i istotna na tle
sytuacji rewolucyjnej przełomu ósmego i dziewiątego dziesięciolecia, trwała
zatem stosunkowo niedługo 78.
W dotychczasowej literaturze zagadnienia może zbyt wiele zajmowano się nie
bardzo istotnymi dla nauki sprawami, jak np. kwestią przechodzenia niektórych
członków Związku do terrorystów i niepowetowanymi szkodami, jakie to rzekomo
miało dla rozwoju ruchu robotniczego w Rosji. Prawie nie znana jest natomiast
działalność innych związków robotniczych, a było ich jeszcze przed upływem
ósmego dziesięciolecia co najmniej trzy. Istniał np. tak zwany nowy Południowy
Związek Robotników Rosyjskich, prowadzący prace prawdopodobnie w r. 1878 i być
może z początkiem 187979. W tymże roku (z początkiem drugiej jego połowy) Paweł
Akselrod założył trzeci już z kolei Związek Południowy w Kijowie, ale po jego
wyjeździe do Petersburga członkowie tej organizacji przeszli do miejscowej
organizacji narodnickiej80. I wreszcie czwarty związek na południu, robotniczy z
nazwy, a częściowo narodnicki z działalności, zorganizowali w r. 1880 w Kijowie
Mikołaj Szczedrin i Elżbieta Kowalska. Organizacja ta miała propagować ideę tzw.
terroru ekonomicznego, jak np. palenie fabryk, a także zamachy na ich
właścicieli81. Zarówno Szczedrin, jak i Kowalska należeli notabene wówczas wraz
z Akselrodem do organizacji Czarny Podział i podobno podzielali stare poglądy
narodnictwa, a mimo to jednak chcieli zabijać fabrykantów82.
26 lutego 1879 został w jednym z moskiewskich hoteli zabity prowokator i
donosiciel Mikołaj Reinstein, człowiek, który wyrządził swoją działalnością
olbrzymie szkody Związkowi Północnemu, a także Ziemi i Woli; dlatego też
członkowie tej organizacji83 wzięli na siebie realizację tego zadania i wykonali
je bardzo zręcznie. Trupa odkryto dopiero w siedem dni później. W dniu 1 marca
pojawiła się proklamacja wyjaśniająca motywy zabójstwa 84.
Reinstein był na służbie III Oddziału razem ze swą żoną Tatianą, przyjaciółką
Obnorskiego. Według Tichomirowa Tatiana Reinstein umyślnie nawiązała stosunki z
Obnorskim, ażeby zdobyć jak najwięcej wiadomości, małżonek jej zaś w pełni
aprobował tę imprezę. Z biegiem czasu udane zapały Reinsteinowej miały się
przeobrazić w prawdziwy afekt, o czym w III Oddziale wiedziano i co nawet w tej
ponurej instytucji budziło ogólną wesołość. Reinsteinowa zachodziła tam często i
ofiarowywała się z gotowością wydania dowolnej liczby ofiar, byle zostawiono w
spokoju Obnorskiego. Nie zdało się to oczywiście na nic. W Ziemi i Woli
wiedziano o prowokatorskiej roli Reinsteinów, ale nie ośmielono się po prostu
zawiadomić o tym Obnorskiego w przekonaniu, że nie uwierzy. Gdy się zdecydowano,
było już za późno 85.
Seria aktów terrorystycznych 1879 roku zaczęła się zresztą jeszcze wcześniej. 8
lutego Jegor Minakow i Aleksander Goworiuchin usiłowali zabić w Odessie
donosiciela Mikołaja Gosztofta. Zadano mu jednak tylko lekką ranę nożem, bo
Gosztoft zdołał błaganiami i zaklęciami wywołać w umysłach swoich niedoszłych
zabójców przekonanie, że jest niewinny. Niedoszli zabójcy stanęli 26 marca przed
sądem w Odessie 88. 9 lutego w nocy zastrzelono jadącego karetą gubernatora
charkowskiego ks. Dymitra Kropotkina (umarł w dzień później)- Zamachu dokonał
Grzegorz Goldenberg, któremu na razie udało się zbiec. W kilka dni później
pojawiła się proklamacja, zatytułowana Egzekucja Kropotkina 81. 13 marca znów
próbowano dosięgnąć najwyższego dostojnika policji; Leon Mirski strzelił w tym
dniu do Drentelna, jadącego karetą po jednej z najbardziej uczęszczanych ulic
Petersburga koło Letniego Sadu. Strzał chybił, ale i samemu sprawcy udało się
uciec (był konno). Mirski był Polakiem i katolikiem, w chwili zamachu był
dopiero dwa miesiące na wolności. Gdy go po kilku miesiącach (6 VI) znów
aresztowano w Taganrogu, znaleziono przy nim pisany po polsku list do ojca88.
Sądzono go w dniach 15—17 XI 1879 łącznie z siedmioma innymi osobami za
udzielenie mu pomocy przy zamachu. Śmierci uniknął dzięki — niestety — uległości
wobec władz policyjnych i prowokacyjnemu postępkowi w więzieniu.
Wydana po chybionym zamachu proklamacja, w której użyto m. in. nazwy Komitet
Wykonawczy, głosiła, że Drenteln prędzej czy później nie uniknie śmierci89.
Pierwsze miesiące roku 1879 obfitowały jednak nie tylko w sukcesy czy próby
sukcesów, ale i w ciężkie porażki. Liczne aresztowania odbiły się wprost
katastrofalnie na zasadniczym ośrodku rewolucyjnym. Następca Heykinga w Kijowie,
Sudiejkin, rozwinąwszy pierwszą fazę działalności prowokatorskiej, w której
niedługo miał dojść do prawdziwej wirtuozerii, zadał partii straszliwy cios. 24
stycznia aresztowani zostali na jednej z ulic w Kijowie Walerian Osiński i
Innocenty Wołoszenko, a wieczorem tegoż dnia w ich mieszkaniu — Zofia Lóschern
90. 11 lutego nastąpiły dalsze aresztowania w Kijowie, też przygotowane przez
Su-diejkina, przy czym i tu nie obeszło się bez oporu zbrojnego i ofiar w
ludziach. W jednym z domów żandarmeria przy udziale samego Sudiejkina osaczyła
braci Iwana i Ignacego Iwiczewiczów, Natalię Armfeld, Rości-sława
Steblin-Kamieńskiego, Mikołaja Posena i Ludwika Brandtnera. Wywiązała się
strzelanina, w wyniku której zginął jeden z żandarmów, obaj Iwiczewicze odnieśli
śmiertelne rany, Brandtner lekkie, a Sudiejkina uratowała koszulka pancerna91. W
tym samym czasie aresztowano w innym miejscu Włodzimierza Debagorij-Mokrijewicza,
Włodzimierza Swi-ridenkę i Stefana Teochari92. Wreszcie, w lutym 1879,
aresztowany został Dymitr Klemenc, współredaktor „Ziemi i Woli".
Zaostrzała się więc nadal, i to ponad wszelką miarę, walka między policją a
rewolucjonistami. Poniesione straty w ludziach wcale jej nie osłabiły, wprost
przeciwnie, pchnąć miały terrorystów na tory zamierzeń o wiele dalej
sięgających, z drugiej strony zaś wydarzenia te przyczyniły się do rozłamu w
Ziemi i Woli. Na czoło tej organizacji wychodzi w tym czasie już zdecydowanie
Aleksander Michajłow i trzeba stwierdzić, że jeśli do początku r. 1879
przechodził on pewne wahania rozmyślając o dalszych formach działalności
rewolucyjnej, to po przedstawionych wyżej wypadkach nie miał już żadnych,
najmniejszych nawet wątpliwości i postanowił kontynuować system terroru. Ciosy
zadane partii rekompensowała po części jedna niezwykle ważna okoliczność.
Michajłow zdołał skłonić jednego z towarzyszy, Mikołaja Kletocznikowa, do pracy
w III Oddziale. Rzecz udało się załatwić i Kletocznikow, człowiek bardzo
spokojny i pracowity, zyskał sobie w tej instytucji jak najlepszą renomę, zaczął
awansować i uzyskał dostęp do wszystkich ważniejszych spraw, nie budząc żadnych
podejrzeń przez dwa lata. W okresie tym utrzymywał kontakty, i to w świetnie
zakonspirowanych formach, właściwie tylko z Michajłowem i jemu przekazywał
bezcenne niekiedy wiadomości. On właśnie zawiadomił partię, że małżonkowie
Reinstein uprawiają proceder szpiegowski. Praca Kletocznikowa przyniosła jeszcze
więcej pożytku dopiero w okresie nieco późniejszym, po rozłamie w Ziemi i Woli,
ale już i w pierwszej połowie roku 1879 usługi jego były bardzo poważne. W
świetle bardzo szerokiego nawet wachlarza świadectw źródłowych zdaje się nie
ulegać wątpliwości, że działalność Kletocznikowa była jednym z najważniejszych
czynników, które umożliwiły w następnych miesiącach tak zadziwiający rozwój
organizacji terrorystycznej93, niesamowita zaś wprost odwaga i poświęcenie jego
samego muszą budzić prawdziwe zdumienie. Wysoką godność prawdziwego
rewolucjonisty zachował także i nigdy się nie ugiął, nawet po tragicznej chwili
aresztowania. Obdarzony fenomenalną pamięcią Kle-tocznikow pracował przy
zachowaniu maksimum ostrożności: nigdy niczego nie zapisywał podczas pracy w
biurze, lecz posługując się tylko pamięcią wynosił poza obręb III Oddziału
mnóstwo nazwisk, adresów i cyfr. Kletocznikow pracował w III Oddziale od
stycznia r. 1879 94.
W lutym 1879 przybył do Petersburga i nawiązał łączność z Michajło-wem
Aleksander Sołowiow. Był to nauczyciel wiejski, wtedy już 33-łetni, oddany bez
reszty ideom narodnictwa. Na przełomie r. 1876/77 osiedlił się na wsi jako
kowal. Sołowiow wysunął myśl zabicia cara, oświadcza' jąc jednocześnie, że chce
sam tego zamachu dokonać i że dokona go nawet bez względu na stanowisko
partii95. Oprócz Michajłowa rozmawiali z nim często inni zwolennicy akcji
terrorystycznych, Aleksander Kwiatkowski i Aron Zundelewicz. Do dziś nie jest
wystarczająco wyjaśnione, w jakim stopniu organizacja (scil. jej terrorystyczna
frakcja) uznała sprawę za swoją własną i czy w ogóle mający nastąpić zamach może
być i jej przypisany. Faktem jest, że prowadzono na ten temat zażarte dyskusje,
w których głównym rzecznikiem jednego obozu był Aleksander Michajłow, a drugiego
— Jerzy Plechanow. Mimo iż ten ostatni miał za sobą większość, idea
przeprowadzenia zamachu utrzymała się, tylko że postanowiono udzielać
ewentualnej pomocy w przygotowaniach najwyżej w trybie indywidualnym, nie
angażując w to organizacji jako takiej96. Jest również faktem, że chęć dokonania
zamachu na cara zgłaszali wtedy również Ludwik Kobylański i Grzegorz Goldenberg.
Ze względów narodowościowych jednak postanowiono, że na rosyjskiego cara rękę
powinien podnieść Rosjanin, ażeby nie łączono potem z zamachem jakichkolwiek
względów ubocznych i żeby nie wywoływać niepotrzebnych represji. 2 kwietnia 1879
podczas przechadzki cesarza w pobliżu pałacu Zimowego, w porze przedpołudniowej,
Sołowiow strzelił do niego pięciokrotnie i nie trafił ani razu. Osaczony zaraz
przez żandarmów zranił jednego z nich, a sam zdążył przełknąć truciznę. Medycy
carscy przywrócili mu jednak życie na 57 dni.