Tekst pochodzi ze strony KKS http://republika.pl/ipkks/robotnicy.html . Eliasz piszę: "Zaskakujące jest w takiej sytuacji niezbyt duże (o ile w ogóle ma miejsce, nie słyszałem o jakichś zorganizowanych grupach działaczy lewicowych z Wrocławia, nie chodzi przecież o to aby uprawiać jakiś swoisty rodzaj turystyki, ale raczej wspieranie strajków w swojej okolicy) zaangażowanie działaczy lewicy w te wydarzenia.". Niestety nie jest to przypadek tylko smutna polska rzeczywistość. Tzw. radykalna lewica już dawno zerwała nawet pozory, że dąży do wyzwolenia klasy robotniczej. Bo co robotnikom mają do zaoferowania reformistyczne sekty? Nieistniejący już Plankton czy tez Nowa Lewica -mogą co najwyżej przyjść na strajk i powiedzieć: "zagłosujcie na Ikonowicza - a on może kiedyś wam pomoże". Pisaliśmy o tym wiele razy przy okazji Ożarowa. Robotnicy są wyczuleni na zawodowych oszustów z parlamentu, którzy wykorzystują walkę klas - dla własnych korzyści. Robotnicy oczekują konkretnej pomocy w walce z kapitalistycznym państwem. Niestety to wymaga poświęcenia i odwagi - a reformistom tego brakuje. Co do zaoferowania robotnikom ma Pracownicza Demokracja? Co najwyżej mogą zaprosić strajkujących robotników na demonstracje antywojenne - gdzie razem z organizacjami wielkiego kapitału [Amnesty International, Zielonii 2004, Federacja Młodych Unii Pracy, Sojusz Lewicy Demokratycznej (na ostatniej demonstracji przemawiała Szyszkowska)] mogą pospacerować w rytmie rapu Ilkowskiego. Nie ma co liczyć na to, że obecne sekty będą pomagać robotnikom. Nie ma co liczyć na to, że rozproszone jednostki spontanicznie będą wspierać walczących robotników. To zadanie komunistycznej partii robotniczej, której w Polsce nie ma. Dopiero powstanie takiej partii, może wprowadzić zmianę jakościową i spowodować, że robotnicy zaczną wreszcie wygrywać. Partia taka może powstać tylko na gruncie rewolucyjnego marksizmu i cała ideologiczna walka LBC jest właśnie temu poświęcona.


Eliasz/KKS

Nie zapomnijcie o robotnikach!


Ostatnimi dniami znów wielokrotnie odbywały się protesty w obronie likwidowanych miejsc pracy. Strajk okupacyjny w obronie zwolnionych niezgodnie z prawem pracy kolegów (wyrzuceni z powodu działalności związkowej), strajki przeciw prywatyzacji kozienickiego PKS-u, czy okupacja starostwa przez pozbawione środków do życia pielęgniarki w Lubaniu. Zaskakujące jest w takiej sytuacji niezbyt duże (o ile w ogóle ma miejsce, nie słyszałem o jakichś zorganizowanych grupach działaczy lewicowych z Wrocławia, nie chodzi przecież o to aby uprawiać jakiś swoisty rodzaj turystyki, ale raczej wspieranie strajków w swojej okolicy) zaangażowanie działaczy lewicy w te wydarzenia. Radykalni lewicowcy tak chętni do opisywania robotników w swoich pisma czy na swoich stronach internetowych rzadko kiedy w większej skali angażują się w proces pomocy walczącym w obronie swoich zakładów ludziom. Bo chyba trudno za taką pomoc uznać rozdawanie gazet z nawet z najsłuszniejszym antykapitalistycznym przesłaniem.
Ciekawe czemu radykalna lewica była w stanie zmobilizować się w obronie Fabryki Kabli w Ożarowie Mazowieckim, a nie zechciała pomóc pracownikom wrocławskiej firmy ‘Jedynka’. Czy dlatego, że na czele protestu stoi (przyznajmy: niezbyt miły części lewicy) związek zawodowy "Solidarność", czy może też dlatego, że środowiska lewicy antykapitalistycznej poza Warszawą są po prostu nieliczne...? W protest wrocławski zaangażowały się natomiast środowiska anarchistyczne, często przez wielu lewaków uważane za mało zainteresowane problemami pracowników.
Protesty na których brak działaczy konsekwentnej lewicy są przecież łatwym łupem dla populistycznych i nacjonalistycznych ‘zbawców narodu’, proponujących łatwe do bólu rozwiązania, które są w takiej sytuacji chętnie przyjmowane przez walczących o swój byt ludzi. I nie dziwmy się, że wtedy wrogiem stają się Żydzi, masoni, obcokrajowcy, a nie system kapitalistyczny.
Lewica już przecież nie raz była w stanie pokazać, że sprawy ludzi pracy są dla tego środowiska naprawdę istotne, czego sztandarowym przykładem jest dla mnie Ożarów, gdzie współpraca lewicowców z robotnikami przybrała prawdziwie konkretny wymiar. Miejsce, gdzie protestujący przekonali się, że tak naprawdę nie Samoobrona czy Liga Polskich Rodzin jest sprzymierzeńcem w ich walce, ale ludzie którzy określają się jako radykalna lewica.
Pomimo tych krytycznych uwag sądzę, że prawdziwych testem tego czy lewica w Polsce znalazła poparcie wśród robotników, a także bezrobotnych, będzie antyszczyt, organizowany pod koniec kwietnia. Udział środowisk pracowniczych w proteście przeciwko Europejskiemu Forum Ekonomicznemu może pokazać, że także w Polsce marazm i apatia nie zabiły sprzeciwu wobec neoliberalnej polityki ekonomicznej i kapitalizmu jako całości. Dlatego cieszyć powinien zapowiedziany udział Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego, czy też wystosowanie przez organizatorów antyszczytu zaproszeń do trzech największych central związkowych (OPZZ, NSZZ "Solidarność" i Forum Związków Zawodowych).
O ile oczywiście jest jasne, że dla związkowych bonzów takie apele nie trafią do przekonania, to może choć niektóre organizacje związkowe zechcą w ten sposób wyrazić swój protest i być może po raz pierwszy zetkną się z nieznanymi wcześniej środowiskami radykalnej lewicy czy anarchistów. I choćby dlatego warto taki protest zorganizować. Może tym razem nasze elity chociaż przez chwile zaczną się bać.
(C) 04.2004 by ELIASZ / KKS