Słowacja
“Nie chcemy kraść, chcemy pracy”
W ostatnim tygodniu lutego br., na dwa miesiące przed wstąpieniem Słowacji do Unii Europejskiej (1 maja), dziesiątki tysięcy Romów i Sinti (Cyganów) wzięły udział w niezwykle bojowych wystąpieniach przeciwko neoliberalnej polityce rządu konserwatywnego. Warto poznać przyczyny i przebieg tego wystąpienia i wiedzieć, co z niego wynika dla rozszerzonej Unii.
G. BUSTER i Adam NOVAK
To wystąpienie stanowi przekład obrony godności przed podwójnym uciskiem, jakiemu podlegają Romowie i Sinti – jako pracownicy i jako mniejszość narodowa, a ponieważ ich walka odniosła częściowy sukces, wskazuje ona drogę oporu wobec polityki neoliberalnej Unii w nowych państwach członkowskich w Europie Środkowo-Wschodniej.
Ostatnio czteropartyjny rząd konserwatywny postanowił skończyć z pomocą dla bezrobotnych i świadczeniami dla rodzin wielodzietnych oraz obniżył próg ubóstwa. Minister pracy, spraw socjalnych i rodziny Ludovit Kanik nie tylko uznał, że akcesja do Unii Europejskiej wymaga drastycznych cięć w wydatkach socjalnych, ale uznał również, że najlepszy sposób, aby to uczynić, to wprowadzić pomysły tchacherowskie w rodzaju obowiązku pracy na rzecz społeczności jako warunku uzyskania pomocy.
Katastrofa socjalna
Słowacja przygotowuje się do wzmożonej konkurencji z innymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej i od 1 stycznia br. wprowadziła 19-procentowy podatek liniowy. To regresywne posunięcie zmusza państwo do cięć wydatków socjalnych o 20-35%. Podatek liniowy spowoduje obniżenie podatków – ale tylko dla tych, którzy miesięcznie zarabiają powyżej 35 tys. koron (750 euro), to znaczy niespełna 10% ludności.
W Słowacji w ostatnich latach stopa bezrobocia w społecznościach Romów i Sinti wynosi 70-80%. Utrzymywały się one z prac dorywczych, upraw roślin przeznaczonych na spożycie własne i dobroczynności publicznej. W takiej sytuacji kradzież staje się często rozpaczliwą formą przetrwania, podobnie jak zadłużanie się u lichwiarzy z własnej społeczności – bardzo często są to jedyne osoby, które mają stałe zatrudnienie lub prowadzą drobne, ale stałe interesy.
W tych społecznościach typowa stopa procentowa u lokalnych lichwiarzy wynosi 100% miesięcznie. Cała społeczność jest zadłużona, bo gdy jedyne źródła utrzymania to takie, o jakich była mowa, bez zadłużania się u lichwiarzy rodziny nie mogłyby przeżyć. Gdy więc skończyły się świadczenia socjalne, zawaliła się cała struktura społeczności cygańskich, a pierwszymi, którzy zażądali utrzymania świadczeń socjalnych, byli wierzyciele. Po to, aby odzyskać swoje pożyczki, stymulowali rozpacz najuboższych nakłaniając ich do wyjścia na ulice.
Wybuch na apel Romskiego Parlamentu
Organizacje Romów – wiele z nich stanowią organizacje pozarządowe związane z sieciami klienteli partii konserwatywnych – się podzieliły. Lecz jedno środowisko, któremu przewodzi ruch pod nazwą Romski Parlament z Ladislavem Fizikiem na czele, wezwał do przygotowania strajków i pokojowych akcji masowych poczynając od 23 lutego. Ich ukoronowanie zaplanowano na 25 lutego.
Apel pod hasłem: „Nie chcemy kraść, chcemy pracy” błyskawicznie rozprzestrzenił się na wszystkie skupiska romskie w całej Słowacji. Trafił na bardzo podatny grunt, ponieważ słowaccy Romowie są poddani specjalnemu reżimowi ucisku, dyskryminacji, kryminalizacji i przemocy policyjnej. Jest to obszernie udokumentowane przez Europejską Komisję przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji, która w swoich sprawozdaniach opisuje nawet przypadki przymusowej sterylizacji kobiet romskich.
Apel Romskiego Parlamentu spowodował wybuch społeczny na znak protestu przeciwko głodowi. 23 lutego zaczęły się ataki na sklepy spożywcze w miejscowościach Trhoviste, Cierna nad Tisu, Levota, Fialakovo, Michalovce, Rimavska Sobota oraz w innych miasteczkach i po wsiach regionu koszyckiego we wschodniej Słowacji.
Te rozruchy głodowe były brutalnie tłumione przez policję, która w ciągu jednego dnia aresztowała 52 osoby (łacznie 200 osób, w tym 110 kobiet i 36 nieletnich). Faszystowska partia Smer (Kierownictwo) zagroziła, że wyprowadzi swoich działaczy na ulice i urządzi pogrom Romów. W Trevisowie demonstrację setek osób przemocą rozpędziła policja, aresztując 20 osób.
Rząd idzie na ustępstwa
24 lutego Romowie nie posłali dzieci do szkół. Premier Mikulas Dzurinda poinformował, że na odsiecz 1500 policjantom, którzy znajdowali się już na miejscu, aby stłumić wystąpienia zapowiedziane na dzień następny, skierował do regionu Koszyc tysiąc żołnierzy.
Prezydent republiki Rudolf Szuster parę miesięcy wcześniej twierdził, że państwa członkowskie UE dobrze robią odsyłając słowackich Romów do kraju, z którego pochodzą, bo Słowacja jest państwem demokratycznym. Teraz natomiast oskarżył rząd słowacki o wywołanie swoją polityką rozruchów, bo ta polityka spowodowała wzrost ubóstwa i poważne pogorszenie położenia bezrobotnych, rodzin wielodzietnych i emerytów.
Mimo wezwań rządu i niektórych organizacji romskich do odwołania protestów zapowiedzianych na 25 lutego, w całej Słowacji demonstrowały dziesiątki tysięcy Romów. Wobec takiego przykładu masowego oporu społecznego jednej mniejszości narodowej rząd nie miał innego wyjścia, jak częściowo ustąpić i zapowiedzieć natychmiastową podwyżkę miesięcznej płacy związanej z pracą na rzecz społeczności z 1000 do 1500 koron (z 27 do 40 euro).
Obecnie w Słowacji tylko 30 tys. osób wykonuje prace na rzecz społeczności. To jednak pierwsze bezprecedensowe zwycięstwo bodaj najbardziej uciskanej i wyzyskiwanej społeczności w Europie. Możliwość dalszych zwycięstw Romów w walce będzie przede wszystkim zależała od tego, czym uda im się przezwyciężyć podziały organizacyjne i nieufność wzajemną, panującą w środowiskach romskich działaczy społecznych.
Ze strony społeczeństwa Romowie mogą w najlepszym razie liczyć na bardzo niewielką pomoc. Romowie nie mają nawet żadnych posłów ani wyższych urzędników państwowych, od których mogliby żądać, aby się za nimi wstawili – a gdyby mieli, to z góry wiadomo, co by to dało. Na partie lewicowe nie mają co liczyć, bo nawet jeśli zainteresują się ich losem choćby po to, aby uzyskać ich głosy, to sęk w tym, że od ostatnich wyborów żadnej z nich nie ma w parlamencie, gdyż żadna nie przekroczyła 5-procentowego progu.
Najbardziej uciskana mniejszość narodowa
Romowie i Sinti stanowią jedną z największych bezpaństwowych mniejszości narodowych w Europie. Po 1-majowym rozszerzeniu Unii Europejskiej na Wschód, będzie ona miała od 6 do 7 milionów obywateli takiego pochodzenia etnicznego, do których dołączą dalsze 3 miliony po akcesji Bułgarii i Rumunii do Unii w 2007 r.
Romowie i Sinti przybyli do Europy ponad 500 lat temu, najpierw jako żołnierze oddziałów pomocniczych wojsk imperium osmańskiego. W Europie byli poddani strasznym prześladowaniom, które miały zmusić ich do porzucenia koczowniczego trybu życia i pradawnych obyczajów.
W okupowanej przez Niemcy hitlerowskie Europie Środkowo-Wschodniej hitlerowcy objęli ich takim samym, jak Żydów, planem masowej i systematycznej zagłady, w wyniku którego wymordowano ich około pół miliona.
Po drugiej wojnie światowej reżimy „realnego socjalizmu” zmusiły ich do przejścia na osiadły tryb życia i do pracy w przemyśle w charakterze niewykwalifikowanej i nisko opłacanej siły roboczej, ale posiadającej takie same prawa socjalne, jak reszta obywateli.
Upadek „realnego socjalizmu”, restrukturyzacje i prywatyzacje przemysłu oraz wyprzedaż komunalnego budownictwa mieszkaniowego miały dla Romów i Sinti katastrofalne skutki społeczne. Do tego doszła fala rasizmu, która przypomina lata dwudzieste i trzydzieste. Romów i Sinti wyrzucano z mieszkań, masowo zwalniano z pracy – Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie ocenia, że w całej Europie średnia stopa bezrobocia wśród tej mniejszości narodowej sięga 70% - i dekretami o wydaleniu zmuszano do szukania nowych miejsc osiedlenia.
Ucisk tej mniejszości wcale nie ogranicza się do Europy Środkowo-Wschodniej. W takich miastach, jak Gandawa w Belgii, zakazano jej osiedlania się na obszarze gminy. Oskarżana o kradzieże, stała się obiektem ataków band skinheadów i faszystów. Podczas wojen bałkańskich, a szczególnie w Kosowie w 1999 r., doszło do pogromów.
Czy mogą być obywatelami Europy?
Faktycznie kwestia Romów i Sinti była obecna w całym procesie przygotowań państw środkowo- i wschodnioeuropejskich do akcesji do Unii. Unia, świadoma dyskryminacji, jakiej podlegają, żądała od państw kandydackich stworzenia odpowiednich sekretariatów, które zajęłyby się polityką wobec nich, a w szczególności zmierzałyby do integracji społecznej i edukacyjnej młodych pokoleń.
Jednak podczas gdy reformy rynkowe spustoszyły romskie społeczności, pozbawiając pracy większość dorosłych, programy rządowe w praktyce zogniskowały się na ich bieżącym przetrwaniu, a nie na sprzyjaniu edukacji i integracji społecznej. To spotęgowało negatywne reakcje wśród białej ludności, która widzi, jak wydaje się pieniądze na programy pomocowe dla Romów, które nie prowadzą do żadnej poprawy w dziedzinie edukacji czy zatrudnienia.
Magiczne słowo to „asymilacja”, czyli utrata cech kulturowych mniejszości narodowej i zamiana w „zwykłych” obywateli Europy. Tymczasem w rzeczywistości dzieje się na odwrót – w ostatnich latach w wielu środowiskach Romów i Sinti te wszystkie procesy spowodowały pojawienie się ponad granicami państwowymi silnej tożsamości narodowej i skłonności do tworzenia w takich krajach, jak Słowacja i Węgry, własnych partii politycznych.
Państwa europejskiej Piętnastki są przerażone groźbą emigracji do Europy Zachodniej tej ogromnej populacji, która już jest obecna na ulicach w wielu stolicach lub tworzy w ich okolicach „nielegalne” osiedla. Po 1 maja Romowie i Sinti staną się „obywatelami europejskimi” i mimo okresów przejściowych wprowadzonych po to, aby ograniczyć ruch osób z „nowych” do „starych” państw członkowskich Unii, prawnie wydalać ich będzie coraz trudniej.
Europa Zachodnia się ich boi
W Wielkiej Brytanii alarm potęguje prasa bulwarowa w rodzaju „Sun”, ale również prestiżowe czasopisma w rodzaju „Economist”. W numerze „Economist” z 15 stycznia opublikowano artykuł pt. „Nadciągające hordy”. Hasłem tej kampanii jest to, że tysiące Romów i Sinti oczekują na rozszerzenie Unii Europejskiej, aby uciec do Wielkiej Brytanii, a to wymaga ograniczenia prawa do osiedlania się, które przysługuje im w charakterze obywateli europejskich.
Faktycznie pięć lat temu Wielka Brytania i Irlandia zawiesiły porozumienie ze Słowacją w sprawie zniesienia wiz. Stało się to po tym, jak 2 tys. słowackich Romów wystąpiło z prośbą o azyl. W czerwcu 2003 r. Finlandia również przywróciła konieczność posiadania wiz wjazdowych przez posiadaczy paszportów słowackich po tym, jak poprosiło tam o azyl 1069 Romów słowackich.
Te restrykcje towarzyszące akcesji do Unii były poniżające dla rządzących w Słowacji konserwatystów i dopiero kilka tygodni temu udało im się doprowadzić do ich zniesienia.
Jednak kwestii Romów i Sinti nie uda się tak łatwo załatwić – tym bardziej przy pomocy represji. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, idąc w ślady propozycji zgłoszonej przez prezydenta Finlandii, stymuluje tworzenie ogólnoeuropejskiej organizacji pozarządowej. Ma ona służyć za reprezentację „społeczeństwa obywatelskiego” Romów i Sinti w Unii, Radzie Europy i OBWE.
Przygotowuje się nawet „dekadę integracji Romów i Sinti”, która ma zacząć się 2005 r. Punktem wyjścia ma być program „Dla Romów, z Romami”, przyjęty na niedawnym szczycie OBWE w Maastricht.
Słaba samoorganizacja Romów i Sinti i haniebny oportunizm wielu elit romskich organizacji pozarządowych w Europie Środkowo-Wschodniej grożą, że tego rodzaju programy staną się dojnymi krowami dla białych i romskich „ekspertów”, wcale nie zwiększającymi zdolności społeczności romskich do artykułowania swoich postulatów.
Samorządy nadal będą używały wszelkich dostępnych w tej dziedzinie funduszy do łagodzenia najgorszych przypadków ubóstwa, nie podejmując koniecznych inwestycji w sferze edukacji, szkolenia zawodowego i tworzenia miejsc pracy.
Podczas debaty w Parlamencie Europejskim o lutowych wydarzeniach w Słowacji, posłanka z Socjaldemokratycznej Partii Austrii, Hannes Swoboda, zapytała publicznie, czy Unia Europejska „może pozwolić sobie na luksus” utrzymywania 8 milionów ubogich Romów i Sinti.
Dobre pytanie... zwłaszcza jeśli dadzą przykład, jak walczyć z polityką neoliberalną Unii.
Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski