Tekst pochodzi ze zbioru: "Pierwsze pokolenie marksistów polskich" tom II, strony 109-114. Tekst ten już raz publikowaliśmy na stronie www.kunicki.w.pl . Niestety mieliśmy do dyspozycji tylko ocenzurowane wydanie. Teraz publikujemy całość. Jedna ważna uwaga - bezrobocie to synonim strajku. Na niebiesko zaznaczyliśmy argumenty przeciw strajkom. Na czerwono zaznaczyliśmy argumenty za terroryzmem. Tekst ukazał się w drugim numerze pisma "Proletariat" z 1 października 1883. Przesłanie tekstu jest jednoznaczne i cała reformistyczna lewicowa rodzinka musi sobie to uświadomić, że nie mają nic wspólnego z pierwszą polską rewolucyjną partią robotniczą.
Bezrobocie i terror
(pełna wersja)
Zawitała i do nas burza ekonomicznej walki. Warszawa,
Żyrardów, Łódź coraz to częściej bywają widownią „smutnych zajść i
nieporozumień", jak je nazywa nasza legalna prasa. Jedna, a raczej jedyna u nas
praktykowana forma tej walki — bezrobocia — w ostatnich czasach stała się nawet
przedmiotem dyskusji w legalnej i nielegalnej literaturze, a sprzeczność sądów
jest najlepszą ilustracją zbyt oderwanych od gruntu faktów rozumowań. By rzucić
na nie światło, przyjrzyjmy się Zachodowi, z jego praktyki i doświadczenia
skorzystajmy, by więcej stanowczy sąd móc wypowiedzieć.
Z początku robotnik rzuca się tam do ekonomicznej walki, gdy cierpliwość jego
została wyczerpana, nie patrząc, czy są środki do tej walki, czy jest
organizacja w jego szeregach etc. Czasami upadał on pod brzemieniem głodu,
niekiedy wygrywał. Lecz gdy walka przybrała energiczniejszy i stalszy charakter,
kapitaliści instynktownie przyszli do wzajemnego porozumienia się i stanęli
zgodnie do walki. Gdy na jednej z kopalń węgla w Anglii robotnik rzuca pracę,
inni właściciele umyślnie rozpuszczają robotników, wyrzucając na bruk 100
tysięcy ludzi, którym nawet wydane na utrzymanie miliony z kasy Międzynarodowego
Związku Robotników (Internacjonału) nie były w stanie dać zwycięstwa. Czy u nas
rozwój stosunków inną pójdzie koleją — wątpić należy! Zdaje się, że i dziś mamy
przed sobą dość już widoczne dowody niemal organizowanej łączności kapitalistów
w walce z robotnikami. Dość przytoczyć fakt, że bez świadectwa poprzedniej pracy
żaden robotnik nigdzie zajęcia otrzymać nie może, że niechętnie przyjmują
fabrykanci tych, co samowolnie opuścili poprzednią fabrykę — a bodaj tylko w
ostateczności tych, co z niej wydaleni zostali. Wobec tego sądzimy, że niedaleka
jest chwila, gdy wielcy nasi kapitaliści, porzuciwszy wzajemnie konkurencyjne
zawiści i kłótnie, w stosunku do robotników staną w jednym zbitym szeregu —
połączonych wrogów. Czy z siłą taką możebna będzie dla nas
masowa ekonomiczna walka, polegająca jedynie na biernym oporze i manifestacji?
Oni posiadają po stronie swej wszystko: czas, pieniądz, możność legalnego
działania i łączenia się. My zaś, przeciwnie, zasobów tych pozbawieni jesteśmy;
pracując od 6 do 7 lub 9 wieczór, nie mamy czasu na narady, porozumiewania się,
a bez tego świadome i zorganizowane bezrobocia i protesty masowe są niemożliwe.
Lecz najbardziej słabą naszą stroną jest brak środków. Zwolennicy bezroboć
zawsze stawiają nam jako przykład godny naśladowania praktykę zachodnich
robotników. Nie mówiąc już o tym, że według zdania samych robotników zachodnich
bezrobocie nie jest i nie może być jedynym środkiem walki, a częstokroć nie może
nim być nawet wcale, gdyż kosztuje zbyt wiele, u nas przykład ten staje się
niedościgłym ideałem. Bez środków nie jest robotnik w stanie i kilku dni
wytrwać, a jeżeli kapitalista zechce przetrzymać go w bezczynności z tydzień,
zmuszony będzie poddać mu się na łaskę lub niełaskę. Obok braku pieniędzy na
zawadzie do prawidłowego organizowania bezroboć stoi u nas brak wszelkiej
możności legalnego działania; my nie możemy się zbierać, nie mamy prawa podawać
wspólnych żądań, zażaleń itd. Gdy 3 osoby wezmą się do czegoś wspólnymi siłami,
według prawa będzie to ,,spisek". Każdemu pojedynczo wolno jest rzucić pracę,
dyktować swe żądania fabrykantowi, lecz gdy uczyni to naraz 3, wówczas ma on
prawo przywołać na swoją obronę siłę zbrojną. Do walki
dotąd czysto ekonomicznej — obok kapitalisty staje nowy czynnik: siła, przemoc
fizyczna. Wiemy, jak się siła ta na robotniczych odbija plecach, dowiodły
tego wymownie żyrardowskie zajścia. Na to rzucają w oczy zarzut, że „nie
trzymamy się z godnością" wobec wojska, że „nie unikamy z nim zajść" i przez to
sami sobie winni jesteśmy. Łatwiej jest jednak takie czynić zarzuty i dawać
podobne rady, niż je wykonać. Nie przyjmując w walce czynnego udziału,
obserwując ją z daleka i będąc najmocniej przekonanymi, że rezultat jej taki lub
inny nie pozbawi nas nawet deseru poobiedniego, nawet najdrobniejszej wygody
życia, chętnie dajemy innym rady, czynimy uwagi i zarzuty, o których z góry
wiemy, że są bezowocnymi. Rezultatem bezrobocia, nieuniknionym u nas, jest
wystąpienie przeciw robotnikom siły zbrojnej, a wówczas czy co pomoże
„zachowanie się z godnością", „unikanie zaczepek" itp.? Od
trafu ślepego, od nieprzewidzianej i częstokroć nie dającej się zgoła
przewidzieć ani uniknąć okoliczności zależy starcie z wojskiem, które pomimo
całej naszej „godności" w zachowaniu się nie omieszka nas potraktować bagnetem i
kulami. Z drugiej zaś strony kapitalista, korzystając ze swej przewagi
ekonomicznej, szerzy drogą przekupstwa i pogróżek dezorganizację i demoralizację
w szeregach strajkujących. Znów nam mówią o zachowaniu się z godnością, o
wyrabianiu opinii moralnej, która by takie zdrady czyniła niemożliwymi, a nie
dają żadnego środka do walki z tymi, którzy zdradzają naszą sprawę.
Bezrobocie więc polegać winno, według zdania tych
apostołów, na biernym oporze chrześcijańskim, skazaniu się na głód i cierpliwym
wyczekiwaniu końca.
Takiego „kiwania palcem w bucie" fabrykant — jak widzimy — bynajmniej się nie
obawia i ma on dość środków do wygodnego życia, do przetrzymania kryzysu, a
wreszcie do przywrócenia „porządku" przemocą.
Gdy tak małą dają korzyść robotnikowi bezrobocia, wywoływać je jedynie z
wielkimi powinniśmy ostrożnościami, po rozpatrzeniu i obrachowaniu wszelkich
możliwych szans powodzenia. Jeżeli zaś mimo naszej woli
wybuchnie gdzie zmowa, nadać jej winniśmy kierunek i charakter energicznej, a
nawet krwawej walki, lecz nie masowej, a jednostkowej. Gdy spokojna walka nie
zapewnia nam zwycięstwa, uciec się musimy do zbrojnej, do terroru.
Strasznie i po barbarzyńsku brzmi ten wyraz w czułych uszach naszej liberalnej i
ludzkiej burżuazji, podniesie ona okrzyk zgrozy i oburzenia. Niech sobie jednak
przypomni własną przeszłość, a ujrzy, iż i ona niegdyś nie uważała go za środek
tak niemoralny. No, ale to było „niegdyś", nie dziś, gdy walka na jej spadać ma
skórę. Jeśli przypomnimy sobie ustawy starych angielskich związków robotniczych
i dzisiejszych lig irlandzkich, znajdziemy w nich artykuły
przewidujące i karzące zdradę sprawy, samowolne odstąpienie od bezrobocia, nawet
karą śmierci. Że nie były to w Anglii czcze pogróżki, świadczą procesy
kryminalne po każdym niemal większym strajku wszczynane. Nie mówimy tu już o
Irlandii, terrorystyczna walka której powszechnie jest znana.
Jeżeli więc spokojny i umiarkowany, cieszący się dość rozległą swobodą robotnik
angielski ucieka się do krwawej kary, to widocznie sama walka popchnęła go do
tego. Istotnie. Jakąż posiada robotnik inną broń przeciw zdradom i odstępstwom?
Jeżeli mówią o wyrabianiu się opinii publicznej, mamy przed sobą środek, którego
zastosowanie w walce bodaj nigdy miejsca nie znajdzie.
Jest to [jedna kwestia], kwestia wewnętrznej karności [obozu]. Lecz prócz tego
terrorem jedynie można [zmusić fabrykantów] i całą falangę
zdzierców, oszustów [szachrajów] do ludzkiego przynajmniej [traktowania
robotników]. Wiemy, czym odpowiadają oni dziś na
spokojne żądania już nie ustępstw nowych, lecz wypełnienia umów i zniesienia
nadużyć — i z drogi tej dobrowolnie bodaj nigdy nie zejdą, do tego ich trzeba
zmusić. Bezrobocie spokojne celu nie dopnie,
towarzyszyć mu musi karanie tych, co stają się przyczyną podobnych zajść i
szerzą dokoła nędzę i ucisk. Mas do walki takiej nie potrzebujemy
powoływać, walka taka wynikać winna z jednostkowej działalności,
przybrać charakter skrytej, tajemniczej kary i zemsty.
—Gdy fabrykant w każdym ze strajkujących upatrywać będzie
wroga, który nie zawaha się być mścicielem robotniczej sprawy, gdy z góry nie
będzie wiedział, kto mianowicie i kiedy cios mu zada, i nie będzie w stanie
przedsiębrać środków ostrożności, wówczas nie będzie tak hojnie szafował cudzym
życiem i zdrowiem, nasyłając na robotników zgraję wojska, nie dopuści się takich
oszustw, wyzyskiwania, przekona się, że dogodniej jest mieć dokoła ludzi
mających choć znośny kawałek chleba niż pogrążonych w nędzy i ciemnocie. Gdy za
każde uciekanie się w sporze z robotnikiem pod skrzydła państwowej siły zbrojnej
spotka go kara, nie będzie tak ufnie spoglądać na
opiekuńczego dwugłowego orła i nauczy się czynić dobrowolnie niejakie ustępstwa
swym wrogom.
Tego tylko tymczasem pragniemy — żyć znośnie w przekonaniu, że tylko rewolucja
socjalna odda robotnikowi to, do czego on ma prawo.