Martwe dusze
 


Ostatnia wymiana zdań między NLR a Barbarą Radziewicz z NL ujawniła nie tyle różnice programowe, co stopień zakłamania działaczy "rewolucyjnych".
M.R., wychwalając "Manifest Ludzi Pracy", zapomniał dodać, że nigdy nie został on przyjęty. Ujawniła to Barbara Radziewicz: "Faktem jest, że po spotkaniu w dniu 21 stycznia z nadzieją czekaliśmy na oficjalne przedstawienie treści programu z naniesionymi poprawkami w celu jego akceptacji przez organizacje skupione w PLA. Nasze oczekiwanie trwało dość długo i niestety nie zakończyło się sukcesem."
A zatem rozpowszechnianie w formie ulotek podczas manifestacji antywojennej deklaracji programowej PLA było, delikatnie mówiąc, samowolą. Tym bardziej nadużyciem jest dziś kanonizowanie "Manifestu".
Nadużyć zresztą było sporo od początku istnienia Porozumienia. Wystarczy wspomnieć "martwe dusze" sygnujące Porozumienie albo działania ograniczające jego otwartość, czego doświadczyliśmy na własnej skórze.
Ogólnie, nie dziwi uwaga Barbary Radziewicz, że w Porozumieniu panował marazm. Hipokryzja i marazm to cechy trwałe działaczy NLR, którzy w Porozumieniu odgrywali wiodącą rolę. Nic nie wskazuje, aby ich zakłamanie miało charakter przejściowy, aby wynikało z "programu przejściowego".
Z megalomanią Nowej Lewicy łatwiej sobie poradzić. Wystarczy zrezygnować z wodzowskiego charakteru "partii" i zamienić martwe dusze na trudny racjonalizm i równie trudne sojusze.

21 kwietnia 2004 r.
ex-GSR