Tekst pochodzi z pisma: Walka Trwa nr 3 -2004. Więcej informacji na stronie GPR http://www.gpr.webpark.pl/
Sądzą za Ożarów
W dalszym ciągu toczą się w Sądzie Rejonowym w Pruszkowie
rozprawy przeciwko uczestnikom obrony bramy FKO. Uczestniczy w nich autor
artykułu „Czas kata i ofiary". Anarchistyczny Czarny Krzyż i Inicjatywa
Pracownicza Federacji Anarchistycznej wspierają osoby oskarżone za Ożarów
(dzięki pomocy niemieckich związkowców). Obecnie z ich pomocy korzystają cztery
osoby, m.in. Herebert Frączek z Poznania i Michał Nowicki z Warszawy. Możliwe,
że w tej sprawie odbędzie się konferencja prasowa, nagłaśniająca represjonowanie
przez państwo uczestników legalnego i słusznego protestu byłych pracowników
kablowni w Ożarowie.
(fn)
Janusz Kędzierski
Czas kata i ofiary
Procesy sądowe uczestników zajść przed Fabryką Kabli w Ożarowie
Wszystko zaczęło się 19 kwietnia 2002 r., kiedy to pierwsi pracownicy FKO
otrzymali zwolnienia ze świadczenia pracy na okres pierwszego miesiąca,
pozostając w domu do dyspozycji pracodawcy. 22 kwietnia następuje blokada
zakładu, cała produkcja jest już całkowicie wygaszona, a maszyny zaplombowane.
Apogeum protestu następuje 26 listopada 2002 r. o godz. 3.45. Z jednej strony
pijani pracownicy ochrony mienia Impel Security Polska oraz reprezentanci
„państwa prawa", policja prewencyjna, oddziały szturmowe, uzbrojone w tarcze,
armatki wodne, broń gładkolufową i wyrzutniki gazu. Z drugiej strony - my,
pracownicy opuszczeni przez to państwo, sprzedani prywatnemu przedsiębiorcy bez
dania nam jakiejkolwiek szansy na zagospodarowanie mienia zakładowego i
potencjału ludzkiego. Zarówno ochrona, jak też policjanci ubrani byli w
jednakowe uniformy, a ponadto mieli twarze zasłonięte kaskami i przyłbicami.
Cała akcja policji była skorelowana z działaniami ochrony, którzy przypuścili
szturm na bezbronnych pracowników legalnej pikiety w świetle prawa o
samorządach. Pozwolenie takie mieliśmy od burmistrza urzędu miasta i gminy w
Ożarowie na okres miesiąca tj. od 26.11.2002 r. do dnia 25.12.2002 r.
Krzyki i płacz bitych, kopanych buciorami ludzi, a zwłaszcza kobiet wzmógł
agresję protestujących. Pamiętam moment, kiedy burmistrz Ożarowa Kazimierz
Stachurski został zupełnie zlekceważony przez dowodzących akcją policjantów.
Zwrócił się do nich z apelem o legalności tej pikiety. Padły pod jego adresem
bardzo niecenzuralne epitety. Sam się przekonałem o tym, co znaczy samorząd i
lokalna władza dla premiera, całego rządu i dowodzących tzw. siłami porządku.
Kiedy padały wezwania, aby miejsce zajść opuścili posłowie, senatorowie i inne
osoby posiadające immunitet - był to sygnał, że może być użyta broń i wyrzutniki
gazu przez funkcjonariuszy.
Nie było żadnej informacji o zdelegalizowaniu pikiety.
Policja zwartym szykiem, spychała ludzi tarczami i szczodrze pałując na ul.
Poznańską. Wszystkie akcje były dokładnie filmowane przez agentów wymiaru
bezpieczeństwa i kilka stacji telewizyjnych oraz naszego pracownika.
Funkcjonariusze policji po przeprowadzonej akcji dokonywali szeregu zatrzymań
ludzi będących w ich zasięgu, których następnie przewożono do komendy powiatowej
celem przesłuchania.
Obecnie toczą się postępowania karne w Sądzie Rejonowym w Pruszkowie wobec tych
zatrzymanych. Stawiane są im zarzuty o czyny, których nie popełnili. Oskarżeni
dopiero teraz w sądzie, prostują i wyjaśniają fakty z przesłuchań, że byli
szykanowani i zastraszani. Padały sformułowania, że jeżeli nie podpiszą zeznań,
to będą zatrzymani w areszcie śledczym. Gdy byłem na jednej z rozpraw, poruszyło
mnie stwierdzenie strony skarżącej, czyli policji, że to, co działo się pod
bramą zakładu FKO, określono Jako nielegalne zbiegowisko ludzi". Wszyscy wiedzą,
że był to legalny protest prowadzony na drodze dojazdowej będącej własnością
miasta. Stawiane zarzuty blokowania w tym czasie ul. Poznańskiej, czyli drogi
Warszawa-Berlin, jest absurdem. Trasa ta była blokowana przez funkcjonariuszy
policji na odcinku całego Ożarowa w celu bezkolizyjnych przejazdów tirów.
Policjanci nie przepuszczali nawet dzieci udających się do szkoły lub
powracających. Nie pomagały prośby zrozpaczonych rodziców. Godzinne opóźnienia
miały kursujące na tej trasie autobusy linii 713.
Popis brutalności państwowej policji dokonał się, gdy grupa funkcjonariuszy w
obronie własności Cupiała naruszyła ordynarnie własność posesji prywatnej pod
pretekstem szukania ukrywających się tam rzekomo agresywnych uczestników
pikiety. Dziś może nazwano by nas nawet terrorystami. Oskarżeni ludzie spoza
Ożarowa, to także studenci z Warszawy, którzy na własne oczy chcieli zobaczyć
praworządność panującą w naszym kraju.
W kolejnym dniu pacyfikacji protestu, policjanci chcąc pokazać swoją władzę
przeprowadzili atak na przedszkole znajdujące się obok zakładu. Z relacji
pracujących tam przedszkolanek wynika, że odbyło się to w czasie, kiedy dzieci
siadały do obiadu. Przez furtkę na teren ogródka wbiegli uzbrojeni policjanci,
celem poszukiwania rzekomo ukrywających się tam protestujących. Przedszkolanki
poprosiły stróżów prawa o opuszczenie terenu przedszkola -jednak prośby nie
pomogły, spotkały się natomiast z arogancją i wyzwiskami. Z pomocą pośpieszyli
rodzice przebywających tam dzieci oraz protestujący ludzie. Byłem jednym z
uczestników i poszkodowanym. Po tej akcji trafiłem do szpitala. Zostałem w
brutalny sposób pobity, gdy leżałem byłem kopany - straciłem przytomność. Z
przedszkolnego ogrodu policjantów wyparła większa liczba protestujących.
Komentując te zajścia komendant stołecznej policji Ryszard Siewierski
stwierdził, że niektórym funkcjonariuszom podniosła się adrenalina, ze względu
na młody wiek i brak doświadczenia w tym zawodzie. Złożyłem zawiadomienie do
prokuratury, lecz całe te zajście zostało skrzętnie zatuszowane. Jesteśmy
obwiniani za bardzo dużą agresję i niepodporządkowanie się rozkazom sił
porządkowych. Na koniec muszę stwierdzić, że agresja sił porządkowych zrodziła w
nas również agresję.