Tekst pochodzi z pisma GPR -Jedność Pracownicza nr 6, wiosna 2004. Więcej informacji na stronie http://www.gpr.webpark.pl/


Nie - dla UE i EFE!


Unia Europejska i jak z nią walczyć?


1 maja Polska wchodzi do Unii Europejskiej. Z robotniczego punktu widzenia (a właściwie z punktu widzenia większości polskiego społeczeństwa) dotychczasowa "współpraca" Polski z Unią Europejską przynosi same straty. Unia Europejska - jako organizacja reprezentująca interesy zachodnioeuropejskiego kapitału - przyczynia się do niszczenia polskiej gospodarki, a wraz z nią - likwidowania miejsc pracy.
 

Wpływ UE i innych instytucji międzynarodowych na polską gospodarkę

Unia Europejska zmusza konkretne gałęzie polskiej gospodarki do radykalnego ograniczania ich mocy produkcyjnych. Jest to szczególnie jaskrawo widoczne na przykładzie polskiego hutnictwa. Hutnicy muszą błagać UE na kolanach, by pozwolono im... pozostać hutnikami, utrzymywać moce produkcyjne hutnictwa na określonym poziomie. Oprócz tego, jak wiadomo, UE ściśle ogranicza pomoc publiczną dla hut (mimo, iż to nie ona dopłacałaby do nich, ale konkretne państwa).
Rozmaite instytucje międzynarodowe, w tym Unia Europejska - w interesie tak polskiego, jak i zachodniego, kapitału -wymuszają na Polsce:
-obniżanie kosztów pracy, antyrobotnicze zmiany w prawie pracy (aby uczynić Polskę atrakcyjną dla inwestorów);
-cięcia budżetowe w wydatkach socjalnych (budżet państwa został m.in. uwolniony od wydatków na służbę zdrowia, w wyniku czego polska służba zdrowia została brutalnie okaleczona),
- i minimalizowanie podatków dla najbogatszych.
Z jednej strony UE stoi na straży systemu wolno-rynkowego (systemu, który od kilkunastu lat rozkłada polską gospodarkę, rozbija dotychczasowe więzi współpracy między przedsiębiorstwami i branżami, i zmusza je do wzajemnej, wyniszczającej konkurencji). Z drugiej strony, cóż to za wolny rynek, który polega na odgórnym ustalaniu limitów produkcyjnych? Wolny rynek jest sam w sobie szkodliwy jest dla gospodarki i społeczeństwa - prowadzi do likwidacji całych gałęzi gospodarki, które są same w sobie nierentowne, ale niezwykle potrzebne dla gospodarki jako całości (kosztem własnej nierentowności umożliwiają rentowność innych gałęzi gospodarki). Wolny rynek tworzy absurdalne mechanizmy zadłużania najbardziej perspektywicznych przedsiębiorstw i otwiera pole do popisu rozmaitym "przedsiębiorcom" zarabiającym na likwidowaniu i rozszarpywaniu olbrzymich zakładów pracy. Wolny rynek skorygowany przez takie instytucje jak Unia Europejska jest jeszcze bardziej niszczycielski: to, czego sam wolny rynek nie zdążył jeszcze zarżnąć, zostanie dobite na mocy urzędniczych decyzji. Za tymi decyzjami nie stoi jednak, jak mogłoby się wydawać, "urzędnicza fantazja", ale zawsze bardzo konkretne interesy grup kapitałowych, dla których rozwinięta polska gospodarka jest potencjalnym zagrożeniem konkurencyjnym.

Szkodliwe złudzenia

Niektóre "pro-społeczne" środowiska upatrują wyjścia z tej sytuacji na drodze pisania rozmaitych odezw, skarg, petycji, dowodzących, że akcesja Polski do UE jest sprzeczna z konstytucją, że referendum akcesyjne było nielegalne albo sfałszowane itd. Petycje te mają zostać następnie przedłożone tym, którzy nie tylko obecne prawo tworzyli, ale także mają monopol na jego interpretowanie. Stoi za tym groźne złudzenie, że problemem polskiego społeczeństwa jest jakiś metafizyczny twór: Unia Europejska; że ten metafizyczny twór zagraża naszym "narodowym interesom"; a ponieważ zagraża on naszym narodowym interesom, cały naród polski powinien się "przebudzić" i na mocy polskiego prawa zerwać z UE i ogłosić niepodległość.
Prawdziwym problemem dla społeczeństwa nie jest jednak Unia Europejska jako ponadnarodowa instytucja "czyhająca na naszą niepodległość", ale konkretne interesy kapitału zachodnio-europejskiego i współpracującego z nim kapitału polskiego. Po pierwsze więc nie ma tu żadnych "narodowych interesów" (są z jednej strony interesy polskich robotników, rolników, bezrobotnych itd., stanowiących większość społeczeństwa, a z drugiej: interesy polskiego kapitału, który we współpracy z kapitałem unijnym, dostosowuje polską gospodarkę i społeczną infrastrukturę do własnych, partykularnych celów). Po drugie, nie chodzi tu o jakąś "niepodległość", ale o realny opór wobec antyprzemysłowej, antyspołecznej i antyrobotniczej polityki, realizującej (do pewnego stopnia wspólne) interesy burżuazji polskiej i zachodniej.

Jak walczyć z UE?

Jednym słowem, aby sprzeciwić się szkodliwej dla społeczeństwa polityce Unii Europejskiej, środowiska robotnicze, od których zależy tu najwięcej, muszą konsekwentnie stanąć w obronie przedsiębiorstw, branży i swoich miejsc pracy. Tylko broniąc swoich miejsc pracy i przemysłu w Polsce, a także walcząc o prospołeczną politykę państwa (zwiększenie wydatków socjalnych, dofinansowanie służby zdrowia itd.) i korzystne dla pracowników zmiany w prawie pracy (zwiększające "koszty pracy") - robotnicy i pracownicy usług publicznych mogliby faktycznie zablokować uderzającą w całe społeczeństwo politykę Unii Europejskiej. I nie ma żadnej innej drogi. Trzeba też pamiętać, że walka z Unią Europejską i takimi instytucjami jak Europejskie Forum Ekonomiczne, to w znacznej mierze walka z polskim kapitałem, który korzysta na wymuszanych przez te instytucje zmianach i reformach.