Zbrodnie wojenne w Wietnamie
artykuły i odezwy Bertranda Russella
[strony: 83-94]
Opinia czasopisma Dissent o Wietnamie jest skrajnie błędna. Niewiele znam wojen, które były prowadzone bardziej okrutnie i bardziej niszczycielsko, czy wreszcie z takim manifestowaniem bezdennego cynizmu niż wojna prowadzona przez Stany Zjednoczone przeciw ludności wiejskiej w Wietnamie. Jest to wojna depcząca wszystkie wartości: wolność osobistą, niepodległość narodową, dobro jednostki- o których tyle mówią ugrupowania militarystów i przemysłowców, sprawujące władzę w Stanach Zjednoczonych.
W moich teczkach jest wiele materiałów mówiących o straszliwych okrucieństwach wojny w Wietnamie. Trzeba koniecznie ujawnić je wobec narodu amerykańskiego. Zbadanie faktów obala wiele sfabrykowanych dla propagandy mitów, takich jak: 1) Front Wyzwolenia Narodowego jest organizacją komunistyczną, 2) Stany Zjednoczone bronią wolności i dobra ludności, 3) Front Wyzwolenia Narodowego jest kierowany przez siły spoza kraju, 4) Stany Zjednoczone tylko doradzają i pomagają miejscowemu rządowi, który jest popierany przez ludność Wietnamu Południowego, 5) rozmyślne ataki Stanów Zjednoczonych na Wietnam Północny zostały przez ten kraj sprowokowane.
Centralna Agencja Wywiadowcza poczyna sobie tak, jakby była niezależnym rządem i w wielu wypadkach grała w Wietnamie Południowym pierwsze skrzypce. Niewielka jest różnica między Centralną Agencją Wywiadowczą a mającymi być może nieco więcej ogłady dyplomatami, którzy w Waszyngtonie i na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych manifestują swoje umiłowanie wolności. Mam na myśli prezydenta Johnsona i ambasadora Stevensona. To oni są odpowiedzialni za tragedię Wietnamu.
Wiele zebranych przeze mnie danych pochodzi z pisma wychodzącego pod nazwą Sword of Free Vietnam, oficjalnego organu Demokratycznej Partii Wietnamu, ugrupowania zjadliwie antykomunistycznego, zrzeszającego byłych urzędników i sympatyków rządów wietnamskich, które poprzedzały rządy nieżyjącego już Diema. Dewizą tej partii (którą będziemy nazywać w skrócie DPW) jest: „na pohybel komunistom w interesie wolnych ludzi WSZĘDZIE!” Zebrane dane nie są pełne, były bowiem kompletowane do schyłku 1963 roku. Rozmiary tragedii są znacznie szersze niż przedstawiają je niepełne liczby. Odmalowanie brutalności i cierpienia jest raczej umiarkowane.
Sword of Free Vietnam cytował generała Paula D. Harkinsa, szefa operacji wojskowych w Wietnamie, który miał powiedzieć, że w samym tylko roku 1962 zabito 40 tysięcy Wietnamczyków. Biała Księga DPW za rok 1963 podaje liczbę zabitych pod koniec 1962 roku na 100 tysięcy ludzi.
Do połowy 1962 roku ponad 5 milionów ludzi umieszczono w obozach, nazwanych przez Białą Księgę DPW „obozami koncentracyjnymi”. Tej samej nazwy użyto w doniesieniu powołującym się na Białą Księgę w Los Angeles Times z 19 października 1962 roku.
Biuletyn Studenckiego Zrzeszenia Zwolenników Pokoju z kwietnia 1963 roku podał, że do końca 1962 r. w wietnamskich obozach koncentracyjnych przebywało aż 45 tysięcy samych studentów. Liczba internowanych do roku 1963 na wyspie Paulo Condore sięgała 300 tysięcy. Biała Księga DPW szacowała liczbę internowanych w obozach antykomunistycznych nacjonalistów na 100 tysięcy osób. Wyspa Paulo Condore i inne obozy dla więźniów antykomunistycznych wskazują na szeroki zakres represji w Wietnamie Południowym.
Przywódcą buddystów we Froncie Wyzwolenia Narodowego jest czcigodny Thich Thien Hao. Jego oceny dotyczące skutków wojny do roku 1963 są następujące: 160 tysięcy zabitych, 700 tysięcy torturowanych i okaleczonych, 400 tysięcy uwięzionych, 31 tysięcy zgwałconych; trzem tysiącom ludzi wypruto wnętrzności i wyrwano wątrobę jeszcze za życia, cztery tysiące spalono żywcem. Zniszczono tysiąc świątyń, czterdzieści sześć wsi zaatakowano chemicznymi środkami trującymi, wybudowano (i buduje się) 16 tysięcy obozów.
Do połowy 1962 roku ponad połowa ludności wiejskiej Wietnamu Południowego znalazła się w „wioskach strategicznych”, a do połowy roku 1963 liczba ta wzrosła do ponad 6 milionów. Obozy te wyróżniają się palisadami, rowami z wodą, wieżami, na których umieszczono karabiny maszynowe, patrolami i przymusową pracą. Nazwa „obóz koncentracyjny”, nadana przez Białą Księgę DPW, wydaje się właściwa. Raport DPW z września 1963 roku podaje szczególnie otrzeźwiający fakt: 40 procent strat podawanych przez rząd jako straty nieprzyjaciela stanowią partyzanci, natomiast 60 procent stanowią wieśniacy, nie zaangażowani w walkę zbrojną.
Jakże wymowne jest to, że w połowie 1963 roku tajna policja liczyła 300 tysięcy ludzi. Tak wielka armia oprawców daje pojęcie o cierpieniach, jakie oni zadali. Gdybyśmy tak policzyli ekscesy każdego agenta z osobna, według ilości poszczególnych przypadków, dopiero mielibyśmy właściwe pojęcie o rodzaju „wolności” podtrzymywanej przez Stany Zjednoczone w Wietnamie.
Rząd Stanów Zjednoczonych zaczął realizować program „wiosek strategicznych” według planu Staleya- Taylora. Intencją tego planu było odseparowanie partyzantów od ludności wiejskiej, a przez to pozbawienie ich żywności, schronienia i dopływu ludzi. Raport DPW z września 1963 roku przedstawił również obraz życia w „wioskach strategicznych”:
„<<Wioski strategiczne>> oznaczają pracę przymusową pod nadzorem 300 tysięcy agentów tajnej policji. Program rozbudowy tych wiosek przewiduje umieszczenie w nich 15 milionów ludzi. Jest to jedyny konflikt w historii, w którym zmierza się wszystkimi środkami do zniszczenia własnego narodu. [Jest on]... znacznie gorszy i brutalniejszy niż cały francuski okres kolonialny. [Obejmuje on]... szereg barbarzyńskich napaści na bezbronne wioski amerykańską bronią i przy amerykańskiej pomocy... 300 tysięcy agentów tajnej policji dopuściło się niezliczonych okrucieństw... Pola uprawne i żywność są niszczone”.
Sword of Free Vietnam z lipca 1963 roku cytuje z magazynu Time z 17 maja 1963 roku:
„Już 8 milionów chłopców- 59 procent ludności Wietnamu Południowego- żyje w 6 tysiącach dotychczas zbudowanych wiosek. Operacyjny plan rządowy przewiduje przesiedlenie prawie całej ludności wiejskiej do 12 tysięcy <<wiosek strategicznych>> otoczonych płotem z zaostrzonych bambusów, drutami kolczastymi i milicją”.
Raport DPW cytowany w Dallas Morning News z 1 stycznia 1963 roku daje przerażający obraz „przesiedleń”:
„Według założeń, zadaniem ufortyfikowanych wiosek jest niedopuszczenie do nich Vietcongu, jednakże druty kolczaste zagradzają wejście i wyjście. Wieśniaków wietnamskich wpędza się do tych w istocie rzeczy obozów koncentracyjnych pod bronią. Ich domy i dobytek oraz zbiory są palone... W prowincji Kien- Tuong przyprowadzono siedem osób na rynek miejski. Rozcięto im brzuchy, wyrwano wątroby i wystawiono je na widok publiczny. Ofiarami były kobiety i dzieci. W innej wiosce, na oczach współmieszkańców, ucięto głowy dwunastu matkom. W jeszcze innej- wojska rządowe zaprosiły kobiety ciężarne na rynek, aby je uhonorować. Rozpruto im brzuchy i wyciągnięto z nich płód...”.
W dniu 18 października 1962 r. Demokratyczna Partia Wietnamu złożyła w Międzynarodowej Komisji Kontroli raport. Wśród skarg zawartych w raporcie wymienia się: „obcinanie głów, wypruwanie wnętrzności i wystawianie pomordowanych kobiet i dzieci na widok publiczny... 685 tysięcy ludzi zostało okaleczonych bronią palną i torturami”.
Te opisy i fakty mówią o tym, co czuł Tran Van Tung, przywódca DPW, kiedy stwierdził w wywiadzie na antenie CBS, podanym w biuletynie DPW z września 1963 roku:
„Jest to z pewnością ironiczny sposób ochraniania mas chłopskich przed komunistami- wpędzenie ich za druty kolczaste, pod kontrolę policji, poddawanie ich intensywnej indoktrynacji i palenie ich wiosek. Chociaż Wietnamczycy są biedni, nie są jednak bydlętami”.
Zrzeszenie Naukowców Amerykańskich cytowało źródła Departamentu Obrony w sprawie wojny chemicznej i biologicznej. W konkluzji stwierdzono, że Stany Zjednoczone używają w Wietnamie Południowym trujących środków chemicznych i że Wietnam Południowy jest wykorzystywany jako poligon doświadczalny dla wypróbowania środków wojny chemicznej i biologicznej.
Rząd Stanów Zjednoczonych przyznaje, że herbicydy i inne środki chemiczne były używane bardzo szeroko i że powodowały one niszczenie drzew owocowych, warzyw, bydła i zwierząt domowych. Czerwony Krzyż Frontu Wyzwolenia Wietnamu Południowego był gotów przedstawić jakiemukolwiek międzynarodowemu ciału badawczemu dowody, wykazujące, że u ponad tysiąca ludzi wystąpiło zatrucie, któremu towarzyszyły wymioty, krwawienie, paraliż, utrata wzroku i utrata przytomności.
Inne, bardziej zabójcze środki, cytowane przez Czerwony Krzyż, to arszenik, arsenian sodu i arsenian wapnia, arsenian ołowiu i manganu, DNP i DNC (powodujące stany zapalne i uszkodzenia tkanki mięśniowej), cyjanofum (powodujący opadanie liści, kwiatów i owoców, zabijał także bydło i spowodował poważne zatrucia u tysięcy ludzi). Środki te były rozpylane na szerokich przestrzeniach w rejonach gęsto zamieszkałych.
Ma Thi Chu, reprezentująca Wietnamską Ligę Kobiet i Front Wyzwolenia Narodowego, powiedziała na Kongresie Kobiet w ubiegłym roku:
„W okresie od stycznia do marca (1963 roku), kiedy użyto środków chemicznych przeciwko 46 wioskom, zachorowało 20 tysięcy ludzi, wśród nich wiele kobiet, dzieci i starców. Byłam tam na miejscu. Widziałam dzieci ze spuchniętymi twarzyczkami i oparzeniami na ciele. Widziałam kobiety, które były oślepione lub cierpiały na krwawą biegunkę. Wiele z nich zmarło. Widziałam bujną roślinność delty Mekongu zdewastowaną chemikaliami. Nasi wrogowie atakowali w ten sposób wszelkie życie: ludzkie, zwierzęce i roślinne”.
The Baltimore Sun z 21 maja 1964 roku zamieścił depeszę Associated Press z Sajgonu, która donosiła w spokojnym tonie:
„Dostarczamy materiału wybuchowego z białym fosforem, którym wypełnione są granaty artyleryjskie i bomby. Wybucha on tworząc białą chmurę i pali wszystko z czym się zetknie”.
Przypominam sobie oświadczenie pewnego wybitnego nazisty, że nie zabił ani jednego Żyda- on tylko zapewniał transport.
22 marca 1964 roku Washington Star zamieścił doniesienie Associated Press, w którym czytamy: „Widok półżywych dzieci spalonych napalmem przerażał tak Wietnamczyków, jak i Amerykanów”.
Kiedy amerykańskie dzieci chełpią się osiągnięciami wojskowymi w Wietnamie, okropności, jakie się za tym kryją, przekraczają ludzką wyobraźnię. Kiedy na przykład „Głos Ameryki” podawał raport Departamentu Obrony (styczeń 1963 roku), stwierdzający, że w samym tylko roku 1962 lotnictwo amerykańskie wykonało 50 tysięcy nalotów na prawie całą ludność wiejską znajdującą się poza „wioskami strategicznymi”, ileż cierpień, zniszczeń i brutalności kryło się za tym stereotypowym komunikatem wojennym?
Kiedy Sunday Evening Post stwierdza: „prawie cała walka spada na oddziały amerykańskie”, jasne się staje, kto ponosi odpowiedzialność za nieokiełznane, ślepe morderstwa, podpalenia i zniszczenia dokonywane w tym zdewastowanym kraju. New York Times, chcąc nie chcąc, podaje czasem w doniesieniach to, czemu chciałby zaprzeczać w komentarzach redakcyjnych.
„Wielu zabitych po stronie nieprzyjaciela, według raportów rządowych, to prości wieśniacy, zastrzeleni tylko dlatego, że uciekli ze wsi, kiedy wchodziło do niej wojsko. Możliwe, że niektórzy z nich byli sympatykami Vietcongu, ale inni uciekali, gdyż nie chcieli być zabrani do wojska czy do pracy przymusowej” (25 lipiec 1962 r.).
Nguyen Thai Binh, antykomunistyczny przywódca DPW, skarżył się jak Hiob:
„Ludzie nie mogą pojąć tej przedziwnej logiki, według której mogą być rozstrzelani i więzieni w imię wolności. Buntują się, kiedy daje im się doskonałe warunki pracy przymusowej. Protestują, kiedy umieszcza się ich w najnowocześniejszych obozach koncentracyjnych. Obrzucani bombami napalmowymi, okazują się do tego stopnia niewdzięczni, że myślą o zmianie rządu. Zaścielające pola ciała niewinnych kobiet, dzieci i chłopów... podziurawione kulami zwłoki demonstrantów buddyjskich... Oto dzisiejszy Wietnam Południowy”.
Pomimo rzezi ich dzieci, wieśniacy- co wydaje się nie do wiary- wciąż nie lubią Amerykanów...
Te wprost nieprawdopodobne okrucieństwa są dokonywane przez wojska pozostające pod amerykańską władzą, władzą wybraną przez ponad połowę wyborców amerykańskich. Ci, którzy głosowali przeciw, domagali się w przeważającej części nawet ostrzejszych środków. W imię wolności rozpruwano ciężarne kobiety. Wyborcy nie protestowali. Każdy Amerykanin, bez względu na to, czy głosował na demokratów czy na republikanów, jest współodpowiedzialny za te krwawe czyny. Ameryka to samozwańczy obrońca wolności torturowania, zabijania kobiet i dzieci, których jedyną zbrodnią jest to, że chcą spokojnie żyć w swoich domach. Czy można się dziwić, że amerykańskie deklaracje są przyjmowane bez entuzjazmu?
Władze amerykańskie stwierdzają od czasu do czasu, że wojna w Wietnamie traktowana jest jako okazja do wypróbowania broni, ludzi i metod walki przeciwpartyzanckiej. Potwierdza to raport Amerykańskiego Zrzeszenia Naukowców.
Nie wahały się potwierdzić tego amerykańskie władze wojskowe i często wyrażają przed prasą zadowolenie z tego powodu. W czasopiśmie Look z 23 grudnia 1963 roku pojawiły się na ten temat doniesienia, które obiegły całą prasę amerykańską:
„Wojska lądowe prowadziły doświadczenia z amunicją małokalibrową bardzo dawno temu, bo w latach dwudziestych, ale dopiero teraz, po niedawnych doświadczeniach bojowych w Wietnamie, zaczęły się nią naprawdę interesować. Ściśle tajny Zarząd Badań i Doskonalenia Broni Departamentu Obrony wysłał do Wietnamu około tysiąca karabinów AR-15. sporządzono raport, zaopatrzony nagłówkiem „Tajne” z uwagi na zamieszczone w nim przerażające zdjęcia. Los trafionych z tego karabinu partyzantów utrzymywany jest w głębokiej tajemnicy. W przekonaniu, że nieprzyjaciel już wie, jak działa karabin AR-15, niektórzy z tych, co wracają z Wietnamu, dzielą się czasem własnymi obserwacjami:
„Jak tam przyjechałem, to dali mi t a k i karabin. Działa fantastycznie. Widziałem jednego faceta trafionego w ramię. Tylko obróciło go wkoło i urwało mu rękę zupełnie. Jeden dostał w plecy i serce zostało mu dosłownie wyrwane z piersi”.
„Człowiek trafiony w pośladki żył tylko pięć minut. Inni ginęli natychmiast. Gdyby byli trafieni innymi pociskami, odnieśliby tylko powierzchowne rany. Jednemu facetowi to urwało głowę zupełnie- pozostał tylko kadłub”.
Do artykułu dołączone było zdjęcie pięcioletniego dziecka z poszarpanym i wiszącym w strzępach ramieniem. Jakich słów użyć do określenia takiego barbarzyństwa, z którego wojskowi są tak dumni?
Front Wyzwolenia Narodowego powstał w grudniu 1960 roku. Komitet Centralny liczy 31 członków. Przewodniczącym jest niekomunista, prawnik. W Komitecie Centralnym reprezentowani są mnisi buddyjscy, księża katoliccy, kler protestancki, drobni kupcy, grupy zawodowe oraz trzy partie antyrządowe.
Chyba mało kto zakwestionuje ocenę FWN, zawartą w raporcie z lipca 1963 roku, która podaje, że 75 procent ludności popiera w różnym stopniu powstańców, kontrolujących 0 procent obszaru kraju. Wiele źródeł, w tym i źródeł amerykańskich, podaje, że poparcie dla powstańców jest jeszcze większe.
Nie ulega wątpliwości, że powstańcy południowowietnamscy reprezentują wolę narodu tego kraju. Inny pogląd jest zupełnie bezpodstawny. Nawet generał Paul D. Harkins stwierdził: „Partyzanci nie otrzymują systematycznie wzmocnienia ani zaopatrzenia z Wietnamu Północnego, z Chin czy z innych krajów. Zaopatrują się oni w broń tam, gdzie mogą ją zdobyć” (Washington Post z 6 marca 1963 roku i Free World Colossus Davida Horovitza).
Newsweek z 10 grudnia 1962 roku cytował pewnego kapitana amerykańskiego, który miał powiedzieć:
„Wszyscy komuniści (w Wietnamie Południowym) są oddani sprawie. Gdybym ja był (sic!) na ich miejscu, miałbym duże pretensje do Hanoi za to, że mi nie pomaga”.
David Halberstam w New York Times z 6 marca 1964 roku podał:
„Dotychczas na Południu nie wzięto do niewoli żadnego Wietnamczyka, pochodzącego z Północy”.
Stwierdzenia te obalają oficjalne stanowisko Stanów Zjednoczonych, wykazując równocześnie, z jakimi przeciwnościami musieli się borykać powstańcy.
Oceniając informacje o tej okrutnej wojnie, warto zwrócić uwagę na znamienną zbieżność raportów Frontu Wyzwolenia Narodowego i Demokratycznej Partii Wietnamu, mimo że organizacje te są sobie politycznie przeciwstawne. Wydaje się, że doniesienia w prasie zachodniej pojawiły się wbrew życzeniom i wysiłkom Stanów Zjednoczonych, pragnących ukryć rzeczywisty charakter wojny.
The Associated Press podała 5 maja 1963 roku taką wiadomość:
„Mówi się, że w rękach jednej z podkomisji Izby Reprezentantów znajduje się <<bombowy>> dokument, zawierający wytyczne administracji w sprawie ograniczenia swobody poruszania się korespondentów wojennych w Wietnamie Południowym: 1) nie dopuszczać korespondentów do rejonów, w których walkę prowadzą wyłącznie, lub prawie wyłącznie, wojska amerykańskie, 2) nie dopuszczać korespondentów do rejonów, w których może okazać się, że nie osiągnięto pełnej uległości społeczeństwa południowowietnamskiego (cytowane w raporcie DPW z czerwca 1963 roku).
Kiedy odrzucimy slogany na temat wolności, odkryjemy niektóre z zasadniczych celów tej wojny. Raport DPW z września 1963 roku wyjawia:
„Ostatnio wykryto ogromną aferę związaną z przemytem narkotyków. Jedną z głównych bohaterek afery jest pani Tran Can, żona pewnego wybitnego generała”.
New York Herald Tribune z 3 lutego 1964 roku donosi również, że:
„Generał Khanh chwali się, iż ma 10 milionów dolarów i gdyby chciał, mógłby nawiać z Wietnamu i prowadzić dostatnie życie”.
Najbardziej jednak demaskujący artykuł ukazał się w Aviation Week z 6 kwietnia 1964 roku:
„Pewne towarzystwo transportu lotniczego, Air America, zarejestrowane w Delaware, jest obecnie głównym narzędziem rozszerzania wojny na Laos, Kambodżę i Wietnam Północny. Towarzystwo to dysponuje około dwustu samolotami... wykorzystywanymi na zasadzie wynajmu... Przewozi ono południowowietnamskie oddziały specjalne do różnych miejsc... w kursie powrotnym [przewozi] ładunek opium, który dalej na rynki w Stanach Zjednoczonych przewożą duże samoloty Boeing. Samolotami tymi kieruje amerykański generał Paul D. Harkins, a pilotami są byli amerykańscy piloci wojskowi”.
Dalsze rozważania dotyczące tego znamiennego artykułu znaleźć można w Eastern World, miesięczniku poświęconemu sprawom Azji. Autorem jest Edgar P. Young, emerytowany komandor podporucznik marynarki królewskiej.
[strony: 161-166]
Proszę, abyście się zastanowili nad tym, co rząd Stanów Zjednoczonych zrobił z narodem wietnamskim. Czy możecie w głębi serca usprawiedliwić stosowanie gazów i trujących środków chemicznych, dywanowe bombardowania całego kraju stężoną benzyną i fosforem? Chociaż prasa amerykańska kłamie na ten temat, dowody dotyczące charakteru tych środków chemicznych są przygniatające. Środki te są trujące i śmiertelne. Napalm i fosfor palą się tak długo, dopóki ofiara nie zmieni się w kipiącą masę. Stany Zjednoczone używają również takiej broni, jak „lazy dog”, to jest bomby, zawierającej dziesięć tysięcy ostrych jak brzytwa drzazg stalowych. Te ostre strzałki rozszarpują na strzępy wieśniaków, na których ta iście diabelska broń jest stale zrzucana. W jednej z najgęściej zaludnionych prowincji Wietnamu Północnego spadło w ciągu trzynastu miesięcy 100 milionów tych ostrych odłamków stali.
Jeszcze bardziej zdumiewający i okropny jest fakt, że podczas rządów Diema, między rokiem 1954 a 1960, zginęło więcej Wietnamczyków, niż po roku 1960, kiedy wietnamscy partyzanci chwycili za broń, aby stawić opór amerykańskim okupantom na Południu. To, co gazety nazywają Vietcongiem, jest w istocie szerokim sojuszem, takim jak fronty ludowe w Europie, od katolików do komunistów. Front Wyzwolenia Narodowego cieszy się gorącym poparciem narodu i nie dostrzegają tego tylko ci, którzy nie chcą widzieć.
Czy wiecie, że 8 milionów Wietnamczyków spędzono na prace przymusowe do obozów koncentracyjnych, otoczonych drutem kolczastym i strzeżonych przez uzbrojone patrole? Czy wiecie, że zrobiono to na rozkaz rządu Stanów Zjednoczonych i że tortury i brutalne morderstwa są w tych obozach codzienną praktyką? Czy zdajecie sobie sprawę, że gazy i środki chemiczne używane w Wietnamie od pięciu lat oślepiają, paraliżują, duszą, wywołują konwulsje i doprowadzają do śmierci w okropnych męczarniach?
Spróbujcie sobie wyobrazić, jak by to wyglądało, gdyby nieprzyjaciel bombardował Stany Zjednoczone i okupował je przez dwanaście lat. Jak byście się czuli, gdyby obce mocarstwo bombardowało intensywnie Nowy Jork, Chicago, Los Angeles, St. Louis, San Francisco i Miami stężoną benzyną, fosforem i bombami szrapnelowymi? Co byście zrobili, gdyby armia okupacyjna stosowała trujące gazy i środki chemiczne w każdym mieście i w każdej wsi, do której by wkroczyła? Czy naprawdę wyobrażacie sobie, że Amerykanie mogliby witać tak dzikiego napastnika?
Nie ulega wątpliwości, że ludzie na całym świecie zorientowali się, że ci, którzy rządzą Stanami Zjednoczonymi, są brutalnymi tyranami, działającymi we własnym interesie gospodarczym i prowadzącymi eksterminację każdego narodu, który był na tyle nierozważny, aby stawić opór temu jawnemu wyzyskowi i napaści.
Kiedy po całkowitym pokryciu kosztów wojny prowadzonej przez Francuzów Stany Zjednoczone bezpośrednio zaczęły prowadzić wojnę przeciwko tym samym Wietnamczykom, Departament Obrony sprawował pieczę nad majątkiem, ocenianym na 160 miliardów dolarów. Wartość tego majątku wzrosła od tego czasu w dwójnasób. Departament Obrony jest największą organizacją w świecie, posiadającą 32 miliony akrów ziemi w Stanach Zjednoczonych i wiele milionów akrów w obcych krajach. Obecnie ponad 75 centów z każdego dolara wydaje się na prowadzenie bieżących wojen i na przygotowanie przyszłych. Miliony dolarów przekazuje się w ręce wojskowych, co daje Pentagonowi władzę ekonomiczną, odbijającą się w każdej dziedzinie życia kraju. Aktywa wojskowe w Stanach Zjednoczonych przekraczają trzykrotnie połączone aktywa tak potężnych koncernów, jak US Steel, Metropolitan Life Insurance, American Telephone and Telegraph, General Motors i Standard Oil. Departament Obrony zatrudnia trzy razy więcej ludzi niż te wszystkie koncerny światowe.
Miliardy dolarów na kontrakty zawierane przez Pentagon wchłaniane są przez wielki przemysł. W roku 1960 21 miliardów dolarów wydano na sprzęt wojskowy. Z tej ogromnej sumy 7,5 miliarda przypadło dziesięciu koncernom, z których pięć otrzymało prawie po jednym miliardzie każdy. Zastanówcie się wnikliwie nad faktem, że w zarządach tych koncernów pracuje 1400 oficerów, w tym 261 generałów i admirałów. Firma General Dynamics zatrudnia 187 oficerów, a wśród nich 27 generałów oraz byłego sekretarza wojsk lądowych. Jest to kasta rządząca bez względu na to, kto nominalnie piastuje stanowiska w rządzie, a każdy prezydent jest zmuszony służyć interesom tej wszechwładnej grupy. W ten sposób demokracja amerykańska została pozbawiona życia i znaczenia, ponieważ naród nie może usunąć ludzi, którzy nim rządzą w rzeczywistości.
Ta właśnie koncentracja władzy powoduje, że Pentagon i wielki przemysł zmuszone są we własnym interesie prowadzić wyścig zbrojeń. Subkontrakty, zawierane z mniejszymi zakładami przemysłowymi i firmami zbrojeniowymi docierają do każdego miasta amerykańskiego i wpływają na zatrudnienie milionów ludzi. 4 miliony ludzi pracuje dla Departamentu Obrony. Fundusz płac tej instytucji wynosi 12 miliardów dolarów, czyli dwa razy więcej niż fundusz przemysłu samochodowego Stanów Zjednoczonych. Dalsze 4 miliony zatrudnia bezpośrednio przemysł zbrojeniowy. W wielu miastach produkcja zbrojeniowa obejmuje 80 procent wszystkich stanowisk pracy w przemyśle. Ponad połowę ogólnych dochodów państwa w Stanach Zjednoczonych przeznacza się na wydatki wojskowe. Ten szeroko rozbudowany system wojskowy pokrywa świat ponad trzema tysiącami baz wojskowych, przy czym jedynym tego celem jest ochrona owego imperium, o którym mówił tak dobitnie prezydent Eisenhower, wspominał doradca Departamentu Stanu i pisał New York Times. Od Wietnamu po Republikę Dominikańską, od Bliskiego Wschodu po Kongo, interesy gospodarcze kilku wielkich koncernów związanych z przemysłem zbrojeniowym i samym wojskiem dyktują, jak ma wyglądać życie Amerykanów. Na ich rozkazy Stany Zjednoczone dokonują najazdów i uciskają głodujące i bezbronne narody.
Jednakże mimo ogromnej zamożności Stanów Zjednoczonych, mimo że w rękach tylko 6 procent ludności świata znajduje się prawie dwie trzecie jego bogactw, mimo światowej kontroli nad ropą, kobaltem, tungstenem, rudami żelaznymi, gumą i innymi podstawowymi surowcami, mimo ogromnych miliardowych zysków przechwytywanych przez kilka amerykańskich koncernów za cenę masowego wyniszczenia narodów świata, 66 milionów Amerykanów żyje na poziomie nędzy. Miasta amerykańskie otoczone są slumsami. Biedni ponoszą ciężary podatków i muszą walczyć w kolonialnych, napastniczych wojnach.
Proszę was wszystkich, abyście powiązali to wszystko co dzieje się co dzień dookoła was, abyście wnikliwie przejrzeli system, który przejął kontrolę nad Stanami Zjednoczonymi i wypaczył ich instytucje zamieniając je w groteskowy arsenał światowego imperium. Ta ogromna machina wojskowa, te wielkie kombinaty przemysłowe i ich agencje wywiadowcze zostały uznane przez narody trzech kontynentów za głównego wroga i za przyczynę ich nędzy i głodu. Jeżeli przyjrzymy się rządom, które swe istnienie opierają na amerykańskich siłach zbrojnych, okaże się zawsze, że są to rządy popierające bogaczy, właścicieli ziemskich i wielkich kapitalistów. Tak jest w Brazylii, w Peru, Wenezueli, Syjamie, Korei Południowej, Japonii. Tak jest na całym świecie.
Aby zdławić narodowe rewolucje, takie jak wielkie, bohaterskie powstanie ludu wietnamskiego, Stany Zjednoczone zmuszone są postępować podobnie jak Japończycy w Azji Południowo- Wschodniej i hitlerowcy w Europie wschodniej. Obozy koncentracyjne, o których mówiłem, i w których znajduje się prawie 60 procent ludności wiejskiej Wietnamu Południowego, są miejscem tortur, masakr i masowych grobów. Specjalnie wypróbowywana broń, gazy, środki chemiczne i stężona benzyna są równie okropne jak to wszystko, co stosowali hitlerowcy w drugiej wojnie światowej. To prawda, że hitlerowcy prowadzili systematyczną eksterminację Żydów, a amerykanie nie doszli jeszcze do czegoś podobnego w Wietnamie. Jednakże wyłączywszy tę eksterminację, wszystko co robili Niemcy w Europie wschodniej zostało dokładnie powtórzone przez Stany Zjednoczone na znacznie większą skalę.
Gwałcąc uroczyście zawarte umowy międzynarodowe, podpisane przez amerykańskich prezydentów i ratyfikowane przez Kongres amerykański, rząd Johnsona popełnił zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie przeciwko pokojowi. Zbrodnie te zostały popełnione dlatego, ponieważ rząd Johnsona istnieje po to, aby zapewnić amerykańskim magnatom przemysłowym i ich zbrojnemu ramieniu swobodę uprawiania wyzysku i utrzymywania władzy nad podbitymi narodami. Centralna Agencja Wywiadowcza, której budżet przekracza piętnastokrotnie budżet na działalność dyplomatyczną Stanów Zjednoczonych, organizowała lub maczała palce w mordowaniu przywódców państw, spiskowała przeciwko niezależnym rządom. Ta zbrodnicza działalność zmierza do zniszczenia kierownictwa i organizacji narodów, które walczą, aby uwolnić się od pętli amerykańskiej dominacji gospodarczej i politycznej. Amerykański militaryzm jest nierozerwalnie związany z drapieżnym kapitalizmem, który w ciągu życia jednego pokolenia doprowadził lud amerykański do ubóstwa. Te same podstawowe motywy doprowadziły do barbarzyńskich i okrutnych zbrodni, dokonywanych na wielką skalę w Wietnamie.