Walduś dobrze ci tak
Nowoczesna wojna, to nie tylko działania zbrojne, ale także, w coraz większym działania propagandowe. Jak silna jest to broń – najlepiej widać na przykładzie amerykańskiego imperializmu. Sfabrykowane fakty powtarzane po tysiąc razy przez kilka miesięcy, tworzą nową jakość i są uzasadnieniem dla kolejnych wojen. Cały świat uwierzył w obozy koncentracyjne w Kosowie, jak też w iracką broń masowego rażenia. Kłamstwa takie są dobrym pretekstem do montowania „demokratycznej” koalicji państw, które chętnie zarobią na kontraktach „odbudowy”. Wraz z rozwojem technologicznym wpływy wielkich mediów na rzeczywistość cały czas rosną. Prymitywne gazetki zostały zastąpione przez wszechobecną propagandę telewizji, radia, bilbordów, kolorowych gazetek rozdawanych za darmo – czy w końcu SMS-ów informujących o „super ważnych” sprawach. Informacja, która jest podawana równocześnie przez wiele „niezależnych od siebie” źródeł – staje się przez to wiarygodna i jest tylko kwestią czasu – zanim się jej ulegnie. Problem jednak w tym, że różnorodność mediów jest tylko pozorna. Wielkie koncerny medialne wykupują słabszą konkurencję i posiadają wiele tytułów ze „sprawdzoną od wielu lat marką”.
Rozpisywać się na ten temat można długo. Potęga Michnika polega na tym, że choć rządy się zmieniają, to cały czas prowadzą jego (czy też zachodnich doradców) politykę. Wystarczy, że ktoś zboczy z „jedynej słusznej” linii neoliberalnej – a będzie zaszczuty przez wszystkie „niezależne” gazety. Wszelka działalność polityczna, czyli działalność mająca na celu dotrzeć do jak największego grona ludzi ze swoim programem – musi mieć swoje środki masowego przekazu. Nawet grono niewielkie (kilkunastoosobowe), jeśli ma za sobą sprawny aparat medialny – jest w stanie odnieść w parlamentaryzmie sukces. Z kolei nawet partie masowe – bojkotowane przez media –sukcesu nie odniosą. Co z tego, że odbyła się wielka demonstracja – jeśli nikt o niej nie napisał a po miesiącu wszyscy o niej zapomną?
Koncern medialny jest w stanie wypromować partię „od zera”, jak też zniszczyć partię u władzy. Coraz większy wpływ dziennikarzy na politykę powoduje zmianę ich profesji. Dawna prowadząca wiadomości – Aleksandra Jakubowska – jeszcze nie dawno była kluczową postacią w rządzie Millera. Z kolei Tomasz Lis przymierza się do wyborów prezydenckich. Dziennikarze bardzo szybko rozumieją reguły gry w systemie kapitalistycznym. Wiedzą, kto tak naprawdę ma tu władzę i to ich predestynuje do czołowej roli w polityce. Najlepszym przykładem jest Lis, który przez kilka lat obciągał „cesarzowi świata” Clintonowi i do dzisiaj pluje imperialistycznym jadem.
Jednak tekst miał być o Milewiczu. Walduś Milewicz był typową dziennikarską sprzedajną za dolary dziwką. Każda kolejna amerykańska wojna, to kolejne propagandowe imperialistyczne kłamstwa, którymi Milewicz karmił polskie społeczeństwo. Tacy jak on przyczynili się do wybuchu wielu wojen, z których czerpią materialne korzyści i za które dostają wiele nagród od całego „demokratycznego” świata. Milewicz rozpowszechniał kłamstwa o broni masowego rażenia i jest przez to odpowiedzialny za śmierć tysięcy Irakijczyków. W narodowej histerii po śmierci tej imperialistycznej szczekaczki, wiele razy mogliśmy usłyszeć, że nasz bohater „jako jedyny” był w wielu miejscach na świecie. Zapomniano jednak dodać, że nie wynika to z odwagi, lecz z tego, że Milewicz miał wyrobioną u Amerykanów markę i wiedzieli, że zawsze powie to co będą chcieli. Dlatego też brał udział min. w inwazji USA na Irak. Inni dziennikarze mają z tym duży problem. Przykładem jest tutaj Ewa Jasiewicz, którą wielokrotnie usuwano z różnych konferencji prasowych. Czy ktoś słyszał, żeby konformista Milewicz choć raz w życiu zrobił coś „pod prąd”?
Trzy lata temu Walduś naraził się polskim przeciwnikom kapitalizmu. Pojechał do Genui i od tego czasu funkcjonował jako „ekspert od antyglobalizmu”. To Milewicz najgłośniej rozpowszechniał mity o barbarzyńcach, którzy przyjadą podpalić Warszawę. Cała ta antyszczytowa histeria została wywołana przez kilku dziennikarzy wiele lat temu, których kłamstwa do dziś są wyrocznią, dla polityków i policji. Pogoń za tanią sensacją, był przyczyną wielkiej popularności Waldusia, którego w innym kraju nazwaliby pewnie paparazzi.
Milewicz, kłamca odpowiedzialny za śmierć tysięcy Irakijczyków, dostał to na co zasłużył. Propagandową szczekaczkę imperializmu, która na zabijaniu Irakijczyków zarabia gruby szmal i dostaje kolejne „nagrody dziennikarskie”, dosięgła wczoraj ręka partyzanckiej sprawiedliwości. Iraccy partyzanci udowodnili, że są w stanie sprzątnąć każdego, a choć od roku poluje na nich największe mocarstwo w historii ludzkości – to cały czas są silniejsi a do Ameryki wracają kolejne trumny z US marince. Wbrew temu co próbują nam wmówić burżuazyjne media – nie był to przypadek. W Iraku mieszka miliony ludzi i partyzanci nie strzelają „od tak sobie” do zwykłych obywateli. Na celowniku są amerykańscy imperialiści i ich parszywe sługusy.
Precyzyjne uderzenie w Hiszpanii spowodowało wycofanie się tego kraju z wojny. A to spowodowało jeszcze większe zainteresowanie Polską. Było tylko kwestią czasu – zanim partyzanci uderzą w jakiś polski obiekt, a że w Polsce wywołano rasistowską nagonkę na Arabów – to bezpieczniej było uderzyć na polskich VIP-ów w Iraku. Każdy Arab (a tylko na uniwersytecie studiuje ich kilkuset) przy wejściu do metra w drodze na zajęcia – jest legitymowany, przeszukiwany, poniżany przez policyjnych skurwieli, a następnie obserwowany z nienawiścią przez wszystkich pasażerów metra. To samo dotyczy sportowców o ciemnej karnacji, którzy wracają ze sportową torbą z treningu. Antyarabski rasizm został wywołany właśnie przez takich Milewiczów – i jeśli dojdzie do jakiś pogromów – to Milewicz będzie za to odpowiedzialny.
Iraccy partyzanci udowodnili jednak, że mogą działać na wielu różnych płaszczyznach – i przez to są nieuchwytni. Po wczorajszej udanej akcji – znowu miliony Polaków zadało sobie pytanie: „kiedy Polska wycofa się z Iraku?”. Jak widać, nie pokojowe demonstracje, ale walka partyzantów zmusza społeczeństwo do myślenia. Każdy dzień histerii nad losem Milewicza – aż do pogrzebu – to wzrost nastrojów antywojennych – co jest sukcesem partyzantów.
Zabójstwo Milewicza zostało starannie zaplanowane, i jeśli Polska nie wycofa się w ciągu najbliższych kilku dni z Iraku to za kilka tygodni możemy się spodziewać kolejnych ataków, przed którymi uciec się nie da. Czy to polscy dziennikarze, czy wojskowi, czy też polski biznes – wszyscy są tak samo bezbronni. A im więcej państw wycofuje się z Iraku – tym coraz częściej ataki te będą spotykać Polaków.
Jeśli ktoś zarabia na mordowaniu Irakijczyków, to prędzej czy później poniesie z ręki partyzantów śmierć i Walduś niewątpliwie zasłużył na swój los. Mamy nadzieje, że Milewicz pierwszy raz w życiu zrobi coś sensownego i jego śmierć przyczyni się do szybszego wycofania wojsk polskich z Iraku. Żegnaj Walduś – będzie nam brakować twoich reportaży, przesyconych imperialistyczną propagandą, które zawsze nas śmieszyły.