Robert Fisk
Irak
Rasistowska cywilizacja torturuje Arabów
Skandal, jaki wywołało ujawnienie niezbitych dowodów stosowania przez wojska okupacyjne w Iraku tortur to kolejna ciężka porażka – tym razem moralna –amerykańskiej i międzynarodowej partii wojny imperialistycznej. Trzeba ujawnić kto, na jakim szczeblu, kazał torturować, domaga się poniżej Robert Fisk, słynny korespondent bliskowschodni londyńskiego „Independenta”. Część prasy amerykańskiej już wskazuje, że zbrodnicza struktura sięga bardzo wysoko i obejmowała samą gen. Barbarę Fast, do niedawna szefową wywiadu wojskowego USA w Iraku. Bush i Rumsfeld ją kryją. Tymczasem, jak 9 maja br. doniósł „Washington Post”, na najwyższych szczeblach amerykańskiej hierarchii wojskowej pogłębiają się podziały w sprawie prowadzenia wojny w Iraku. Coraz więcej wojskowych uważa, że na poziomie taktycznym, na jakim toczy się ta wojna, armia USA ciągle wygrywa, ale przegrywa na poziomie strategicznym. Tak ocenił sytuację gen. Charles Swannack, dowódca 82 Dywizji Powietrzno-Desantowej w Iraku. Podobnie płk Paul Hughes, w ciągu minionego roku dyrektor planowania strategicznego władz okupacyjnych w Iraku, stwierdził, że w tym kraju powtarza się, co doprowadziło do klęski USA w Wietnamie – że armia amerykańska wygrywa poszczególne bitwy, ale przegrywa wojnę. Imperialistom strach zaczyna zaglądać do oczu. (zmk)
Robert FISK
Dlaczego nas zaskakuje ich rasizm, brutalność, po prostu bezlitosny stosunek do Arabów? Ci żołnierze amerykańscy w starym więzieniu saddamowskim w Abu Ghuraib, ci młodzi rekruci brytyjscy w Basrze przyjechali – jak to często się dzieje z żołnierzami – z osad i miast, w których kultywuje się nienawiść rasową: Tennessee i Lancashire.
Ilu z „naszych” chłopców było ptaszkami więziennymi? Ilu jest zwolennikami (skrajnie prawicowej) Brytyjskiej Partii Narodowej? Muzułmanie, Arabowie, „szmaciane głowy”, „gałgarniarskie głowy”, „terroryści”, „źli”. Widać, na co przekłada się taka semantyka.
Dodajmy do tego jadowicie rasistowski drybling setki filmów hollywoodzkich, w których przedstawia się Arabów jako brudnych, lubieżnych, niegodnych zaufania i gwałtownych, a żołnierze są amatorami filmów, toteż nietrudno zrozumieć, jak to się dzieje, że jakiś brytyjski łobuz oddaje mocz na twarz zakapturzonego człowieka czy jakiś amerykański sadysta stawia na skrzynce Irakijczyka w kapturze z przewodami elektrycznymi podłączonymi do rąk.
Sadyzm seksualny żołnierza-podlotka, który pokazuje palcem na genitalia mężczyzny, pozorowana orgia w więzieniu Abu Ghuraib, lufa karabinu brytyjskiego żołnierza w ustach jeńca mogą być obłąkańczą próbą zrównoważenia tych wszystkich kłamstw o świecie arabskim, o potencji pustynnego wojownika, haremie, wielożeństwie.
Do dziś pokazujemy w telewizji odrażający „Aszanti”, film o porwaniu żony angielskiego lekarza przez arabskich handlarzy niewolnikami, w którym przedstawia się Arabów niemal wyłącznie jako skłonnych do seksualnego molestowania dzieci, gwałcicieli, kłamców i złodziei. Występują w nim takie gwiazdy – Boże, oszczędź nam tego – jak Michael Caine, Omar Shariff i Peter Ustinov, a częściowo zrealizowano go w Izraelu.
Faktycznie dziś przedstawiamy Arabów w naszych filmach tak, jak kiedyś naziści przedstawiali Żydów. Lecz z Arabami sprawa jest prosta. Wszyscy mężczyźni – i kobiety – to potencjalni terroryści, trzeba ich zmiękczać, „preparować”, poniżać, bić, torturować. Izraelczycy stosują tortury w Kompleksie Rosyjskim w Jerozolimie. Teraz my torturujemy w starym więzieniu saddamowskim pod Bagdadem i – bo to tam latem zeszłego roku żołnierze brytyjscy zakatowali na śmierć młodego Irakijczyka – w dawnym biurze jednego z najbardziej morderczych faszystów saddamowskich wyspecjalizowanych w wojnie chemicznej, Chemicznego Alego.
Hierarchia wojskowa to kryje
A oficerowie? Czy porucznicy, kapitanowie i majorzy z Królewskiego Pułku Lancashire wiedzieli, że ich chłopcy zabijają kopniakami młodego irackiego pracownika hotelowego? Po raz pierwszy los tego człowieka i dowód w postaci nagrania wideo, na którym widać, jak go zamordowano, ujawniono w niedzielnym wydaniu „Independenta” w styczniu br.
Czyżby chłopcy z Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) w Abu Ghuraib nie wiedzieli, że Ivan „Chip” Frederick i Lynndie England, para żołnierzy amerykańskich, która figuruje na zdjęciach z Abu Ghuraib, obscenicznie poniżała więźniów? Jasne, że nie. Ostatni raz, gdy widziałem generał Janis Karpinski, dowódcę 800 brygady policji wojskowej w Iraku, powiedziała mi, że odwiedziła obóz Rayos X w Guantánamo i że tam nic niewłaściwego się nie dzieje. Powinienem był sobie wówczas wyobrazić, że w Iraku dzieje się coś strasznego.
Pamiętam, jak w Basrze, w przededniu wizyty Tony Blaira, poszedłem do biura prasowego armii brytyjskiej w tym mieście, aby zapytać o śmierć 26-letniego mężczyzny o nazwisku Baha Musa. Jego rodzice dali mi dokumenty brytyjskie, które ujawniały, że pobito go na śmierć w areszcie, że samo wojsko brytyjskie usiłowało przekazać rodzicom odszkodowanie materialne pod warunkiem, że zrezygnują z wszelkiego pozwu przeciwko żołnierzom, którzy z takim okrucieństwem zabili ich syna.
Przyjęto mnie ziewaniem i totalną niezdolnością udzielenia informacji o tym zdarzeniu. Powiedziano, abym zadzwonił do Ministerstwa Obrony w Londynie. Oficer, z którym rozmawiałem, wyglądał na znudzonego, a nawet zniecierpliwionego moimi pytaniami. Nie padło ani jedno słowo współczucia wobec zabitego.
We wrześniu ub.r. gen. Karpinski była wraz z grupką dziennikarzy w Abu Ghuraib, upiornym więzieniu, w którym za sprawą Saddama Husajna zginęły tysiące więźniów – w tym samym więzieniu, w którym Frederick, England i ich amerykańscy kolesie stawiali zakapturzonego więźnia irackiego na skrzynce z rzekomymi elektrodami przyczepionymi do rąk – i było widać, jak ona doświadcza pewnej rozkoszy prowadząc nas do starej saddamowskiej celi straceń.
Zaprowadziła nas do betonowego pomieszczenia z szafotami i szubienicami i na oczach nas wszystkich i triumfalnym ruchem podniosła dźwignię szubienicy pokazując, jak otwiera się zapadnia. Zachęcała nas do czytania ostatnich przesłań wydrapanych nas ścianach przez Irakijczyków oczekujących na zemstę dyktatora. Jednak coś nie grało w tej zorganizowanej przez nią wycieczce po więzieniu.
Dla więźniów wyraźnie nie przewidywano procesu sądowego i dopóki nie poruszyłem tego tematu, w ogóle nie było mowy o ataku moździerzowym na to zajęte przez Amerykanów więzienie. Podczas tego ataku, w sierpniu ub.r., gdy gen. Karpinski była wyraźnie odpowiedzialna za 8 tys. więźniów irackich, zginęło sześciu więźniów. „Wygląda na to, że uważali, iż używamy ich jak worki z piaskiem”, powiedziała. Powstańcy atakowali Abu Ghuraib przez cztery noce w tygodniu. Teraz co noc atakują dwukrotnie.
Dziwne – w odpowiedzi na jedno z moich pytań oświadczyła, że jest „sześciu więźniów, którzy twierdzą, iż są Amerykanami i dwóch, którzy twierdzą, że są z Wielkiej Brytanii”. Gdy jednak później zaprzeczył temu gen. Ricardo Sánchez, najważniejszy wojskowy amerykański w Iraku, nikt nie zapytał, skąd wzięło się takie zamieszanie. Czy to zmyśliła gen. Karpinski? Czy też nie powiedział prawdy gen. Sánchez?
Nazwiska więźniów często się myliły, były nieprawidłowo przeliterowane z arabskiego i w aktach „ginęli” ludzie. To wszystko wiele mówiło o kulturze, w której Irakijczycy, a zwłaszcza więźniowie, nie są godni tych samych praw co ludzie na Zachodzie; przypuszczam, że to dlatego mocarstwa okupujące Irak zawsze podają nam dane o zabitych ludziach z Zachodu, podczas gdy zupełnie nie interesuje ich podawanie danych o zabitych Irakijczykach, a więc tych, których rzekomo mają oni za zadanie chronić.
Kilka tygodni temu na ulicy Saadun, w śródmieściu Bagdadu, rozmawiałem z młodym żołnierzem amerykańskim. Dawał cukierki dzieciom i naśladował wymowę arabskiego słowa „sukran”, które znaczy „dziękuję”. Zapytałem go niewinnie, czy zna arabski. Uśmiechnął się od ucha do ucha. „Wiem, jak na nich krzyczeć”, odparł. W tym rzecz.
Wszyscy jesteśmy ofiarami naszej bardzo płynnej moralności. „Oni”, Arabowie, muzułmanie, „szmaciane głowy”, „gałgarniarskie głowy”, „terroryści”, są z niższej razy, mają niższe standardy moralne. To ludzie, do których trzeba krzyczeć. Trzeba ich „wyzwalać” i dawać im „demokrację”. Natomiast my, mała banda braci, nosimy mundur prawości. Jesteśmy żołnierzami piechoty morskiej, policją wojskową lub strzelcami pułku królewskiego i znajdujemy się po stronie dobra. „Oni” są po stronie „zła”. Tak więc, nie możemy zrobić nic złego.
Lub tak się zdawało, dopóki te haniebne zdjęcia nie wywróciły całego wozu cyrkowego i nie dowiodły, że nienawiść rasowa i przesądy są naszym starym dziedzictwem historycznym. Nazywaliśmy Saddama Hitlerem Iraku. Czyż jednak Hitler nie był jednym z „nas”, człowiekiem Zachodu, obywatelem „naszej” cywilizacji? Jeśli on mógł zabić sześć milionów Żydów, a przecież to uczynił, to dlaczego mielibyśmy być zaskoczeni, że „my” traktujemy Irakijczyków jak zwierzęta? Teraz są zdjęcia, które dowodzą, że możemy.
Najpierw nasi wrogowie stworzyli zamachowca-samobójcę. Teraz my mamy naszego własnego dygitalnego zamachowca-samobójcę – kamerę. Proszę przyjrzeć się, jak rezerwistka armii amerykańskiej Lynndie England trzyma na smyczy nagiego, brodatego Irakijczyka. Proszę dokładnie przyjrzeć się rzemieniowi, cierpieniu na twarzy więźnia. Żaden film sadystyczny nie może wyrządzić więcej szkody niż ten obraz. We wrześniu 2001 r. samoloty rozbiły się o budynki, a dziś jednym pociągnięciem człowieka na smyczy Lynndie rozbija na kawałki naszą moralność.
Muzułmański zamachowiec-samobójca woła Allahu Akbar, Bóg jest wielki. A co robi wspólnik Lynndie England w zbrodni? O co chodzi – przecież jego domowy ogród zdobi cytat z Księgi Ozeasza o zasiewach, prawości i orce.
Czy kiedykolwiek islam wszedł w tak intymny kontakt z seksualnością Starego Testamentu? Czy można sobie wyobrazić, że neokonserwatywne chrześcijaństwo – Lynndie też chodzi do kościoła – kiedykolwiek zetrze się gwałtowniej, ohydniej, sprośniej z islamem?
I kto na tych plugawych zdjęciach jest niewinny? Torturujący i poniżający Amerykanie? Czy ofiary irackie?
Prezydent Bush boi się reakcji Arabów na te zdjęcia. Dlaczego? Od roku Irakijczycy starają się opowiedzieć dziennikarzom o brutalnym traktowaniu, którego doświadczają z rąk okupantów. Nie potrzebują tych inkryminujących zdjęć, aby im udowodniły coś, o czym już wiedzą, że to prawda.
Jednak w dziejach Bliskiego Wschodu te zdjęcia mają już status migawek z wojny w Wietnamie, które wyrządziły największe szkody Stanom Zjednoczonym: szef policji w Sajgonie strzelający w głowę jeńcowi z Vietcongu, naga dziewczynka poparzona napalmem, kupa ciał pomordowanych chłopów w My Lai. Dla Arabów – czytaj: dokonana przez Izraelczyków w 1948 r. masakra w Dejr Jasin i ciała leżące w obozach uchodźców palestyńskich w Sabrze i Szatili w 1982 r.
Niedługo po zajęciu Bagdadu przez wojska amerykańskie w kwietniu ub.r., wpadła nam w ręce taśma wideo z nagraniem brutalnego biczowania więźniów irackich przez tajna policję saddamowską.
Nie wiem, którego kręgu piekielnego doświadczały ofiary w ciągu 45 minut sadyzmu, który ciągle mam na kasecie. Byli bici batami, na gardłach łamano im kije, kopniakami wrzucano ich do kanałów ściekowych i czołgali się jak psy. Dlaczego sfilmowano te zbrodnie?
Początkowo myślałem, że zrobiono to ku uciesze Saddama lub jego odrażającego syna Udaja. Teraz jednak uświadamiam sobie, że te nagrania wideo sporządzono po to, aby upokorzyć więźniów – do ich losu dodać ostatni szczebel degradacji.
No i teraz uświadamiam sobie również, że zdjęcia Irakijczyków tak okrutnie traktowanych – torturowanych – przez Amerykanów wykonano dokładnie z tego samego powodu.
Ktoś postanowił, że dla tych młodych ludzi zdjęcia będą ostatnią próbą, przełomowym punktem, momentem kapitulacji. Każ im symulować seks oralny. Każ im patrzeć na penisa najlepszego przyjaciela. Pozwól dziewczynie podziwiać erekcję, do której się ich zmusza. W swojej perwersyjności to było prawdziwie saddamowskie.
No więc, jak to się mówi, przyjdźmy po rozum do głowy. Kto tego nauczył Lynndie i jej chłopaka i innych sadystów amerykańskich z więzienia Abu Ghuraib?
Zwykłem pytać, kto tego nauczył tajną policję syryjską i iracką. Odpowiedź na to pytanie była prosta: tajna policja wschodnioniemiecka. Ale odpowiedź na pierwsze pytanie? Cóż, powiedziano nam, że w Abu Ghuraib przesłuchania prowadzili „zakontraktowani” pracownicy.
Mam powody uważać, że gen. Janis Karpinski, niefortunna komendantka więzienia, która zostanie wyrzucona z wojska za przesłuchania, nad którymi nie miała żadnej kontroli, wiedziała, kim są „ludzie z zewnątrz” przesłuchujący jej więźniów. Nigdy nie wpuszczono jej do izby przesłuchań. Domyślam się dlaczego. Ona zapewne też.
Kim więc byli ci tajemniczy „przesłuchujący”? Jeśli to nie był personel CIA czy FBI, to w takim razie kto? Krąży już kilka nazwisk – na razie dziennikarze twierdzą, że nie mają ostatecznych dowodów – i o ile mi wiadomo, jest ich sporo. Dlaczego sprowadzono ich do Abu Ghuraib? Kto ich sprowadził? Ile im się za to płaci? I kto ich wyszkolił?
Kto ich nauczył, że to dobry pomysł, aby dziewczyna wytykała palcem Araba, którego zmuszono do masturbacji, lub poniżała Irakijczyka naciągając mu na twarz swoją bieliznę?
Tu nie ma mowy o ludziach „chorych”. Tu jest mowa o zawodowcach. Prezydent Bush w końcu wyraził światu arabskiemu ubolewanie za to plugastwo – niewątpliwie tylko z powodu najnowszego zdjęcia na pierwszej stronie „Washington Post”, tego właśnie, na którym ta dziewczyna ciągnie na smyczy nagiego więźnia – ale nieustanna, uporczywa śpiewka najwyższych amerykańskich urzędników państwowych, że to sprawka grupki niereprezentatywnych Amerykanów, każe mi być bardzo podejrzliwym.
Lynndie i jej chłopak nie byli członkami jakiejś „chuligańskiej” jednostki. Polecono im popełniać te nikczemne czyny. Zachęcano ich. To był czyjś rozkaz. Czyj? Kiedy zobaczymy zdjęcia, poznamy nazwiska, numery paszportów, stanowiska tych, którzy go wydali?
Tak, to część kultury, długiej tradycji, która sięga wypraw krzyżowych – to, że muzułmanin jest brudny, lubieżny, niechrześcijański, niegodny człowieczeństwa; to mniej więcej to samo co Usama ben Laden (pozwolę sobie zauważyć, że obecnie zapomniany przez Busha) myśli o nas, ludziach z Zachodu.
Nasza bezprawna, niemoralna, bezwstydna wojna przyniosła teraz obrazy, które zdradzają nasz rasizm.
Człowiek w kapturze na głowie z przewodami elektrycznymi podłączonymi do rąk staje się teraz ikoną – dokładnie tak samo pamiętną, jak obraz drugiego samoloty lecącego na World Trade Center. Tam zginęło prawie 3 tys. osób. Oczywiście, myśmy nie zabili 3 tys. Irakijczyków. Zabiliśmy ich o wiele więcej. Tak samo w Afganistanie.