Tekst pochodzi z Trybuny http://www.trybuna.com.pl/200401/d.htm?id=0207


Nawrót lewackiego terroryzmu

Czerwone Brygady: reaktywacja



"To jakieś delirium... Ci ludzie nie mają żadnego społecznego zaplecza i podszywają się pod Czerwone Brygady, nadużywają naszego logo". Tak o współczesnych włoskich terrorystach powiedział Alberto Franceschini - człowiek, który wie, co mówi, bowiem to on był w latach 70. jednym z założycieli siejących śmierć i zniszczenie lewackich Czerwonych Brygad.
Spędził 18 lat w więzieniu, ale nie żałuje tego, co robił. "Była to część mojego życia... Zapłaciłem za moje błędy i jestem w zgodzie z samym sobą... Działałem w dobrej wierze i zgodnie z moimi przekonaniami".
Oburzenie Franceschiniego z powodu nadużywania nazwy Czerwonych Brygad wywołały informacje, że we Włoszech zaktywizowały się grupy terrorystyczne, nawiązujące nazwą i sposobem działania do ugrupowania z lat 70. Nowa lewacka organizacja, o cokolwiek barokowej nazwie Czerwone Brygady Partii Komunistycznej Walczącej, jest odpowiedzialna za co najmniej dwa morderstwa na tle politycznym. Pod koniec grudnia antyterrorystyczna formacja włoskiej policji wykryła w Rzymie kryjówkę "neobrygadzistów", a w niej materiały wybuchowe, broń i materiały do produkcji fałszywych dokumentów. Aresztowano ponadto kobietę, 35-letnią Dianę Melazzi, która wynajęła mieszkanie służące terrorystom za kryjówkę.
Wyraźne w ostatnich dniach zwiększenie determinacji włoskiej policji w zwalczaniu neoterroryzmu wiąże się m.in. z dwiema próbami zamachu na przewodniczącego Komisji Europejskiej Romano Prodiego. Do pierwszego z tych zamachów, polegającego na podłożeniu ładunku wybuchowego w pojemniku na śmieci koło jego domu w Bolonii, przyznała się organizacja o nazwie Nieformalna Federacja Anarchistyczna. Prodiemu nic się nie stało, a zamachy - chociaż głośne - miały charakter demonstracji przeciwko Unii Europejskiej. Media zarzuciły jednak włoskiej policji brak profesjonalizmu i niewystarczające chronienie człowieka, który w wyborach w 2006 r. będzie zapewne jednym z kandydatów na premiera Włoch.
Nowe Czerwone Brygady są mało w tej chwili aktywne i we Włoszech nie ma dla ich działalności odpowiedniego klimatu oraz społecznego i intelektualnego fermentu, jaki był w latach 70. - Ich teksty - mówi szef antyterrorystów Franco Gabrielli - są powielaniem marksistowsko-leninowskiego schematu, a ich szaleństwo polega na tym, że odnoszą się do świata, który już nie istnieje. Podobnego zdania jest były sędzia Rosario Priore, który mówi, że "dzisiejsze Czerwone Brygady są osamotnione i oderwane od społeczeństwa, którego żadna warstwa nie czuje się przez nie reprezentowana".
To co nie stwarza większych problemów dziś, może stać się zagrożeniem w przyszłości. Liczebność włoskich lewackich neoterrorystów szacowana jest na kilkadziesiąt osób, zaś zakonspirowana armia Czerwonych Brygad liczyła w latach 70. 4 tys. ludzi. Miarą potencjalnego zagrożenia jest nie tylko liczebność. Tym, co może zagrozić Włochom, a także innym państwom europejskim, jest potencjalny sojusz z terrorystami muzułmańskimi. Prawnik Rosario Priore uważa, że taka groźba jest całkiem realna, a spoiwem łączącym europejskich lewaków i ekstremistów islamskich może być ich antyamerykańskość, prowadząca do utworzenia "międzynarodowego frontu przeciwko imperializmowi". Obawy te podziela były prezydent Francesco Cossiga, który w czasach aktywności Czerwonych Brygad był ministrem spraw wewnętrznych Włoch. Jeżeli ich przypuszczenia miałyby się potwierdzić, to ziści się ekstremistyczny sen o międzynarodówce terrorystycznej. (WB, "Le Monde", "IHT")
* * *
Prokuratura w Bolonii wydała polecenie przejmowania i kontrolowania wszystkich listów i paczek wysyłanych do biur Unii Europejskiej w tym mieście. Decyzję podjęto po wykryciu czterech listów-pułapek z materiałami wybuchowymi i w związku z podejrzeniem, że inne listy mogą być w drodze.
Dwa listy-pułapki przechwycono też w Hadze: jeden był zaadresowany do szefa Europolu, a drugi - do Eurojustu, unijnej instytucji koordynującej współpracę w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej. Policja przypuszcza, że nadawcami eksplodujących listów są włoscy anarchiści.