Prawda historyczna
 


"Nie może być godnej tego imienia lewicy, jeśli cierpi ona na utratę pamięci historycznej lub po prostu nie zna swojej historii" pisze Zbigniew M. Kowalewski w przedmowie do recenzji pracy zbiorowej pod redakcją profesorów Kazimierza Sobczaka i Ryszarda Nazarewicza pt. "Gwardia Ludowa w perspektywie historycznej", przełamując tym samym sekciarską rutynę zawężania własnej tradycji do historii trockizmu. Praca ta dotyczy bowiem "nurtu lewicy wywodzącego się głównie z komunistycznego skrzydła ruchu robotniczego, który stworzył GL i AL" (Z.M. Kowalewski, "O prawdę historyczną").
Cieszy nas niezmiernie, że działacz trockistowski wreszcie zauważa względną samodzielność wobec Stalina ("na tyle, na ile to było możliwe") zarówno KPP ("partii o własnej głęboko zakorzenionej i solidnej tradycji", którą "stalinizmowi bardzo trudno [...] było zawładnąć"), jak i GL, AL i PPR uznając, że "w świetle uczciwych badań historycznych" nie można im przypisać charakteru agenturalnego.
To dobrze, że działacz trockistowski dzięki tej lekturze i dzięki I. Deutscherowi nie tylko zauważył "szok pourazowy" w wyniku potwornej zbrodni popełnionej przez reżym stalinowski w ZSRR na polskim ruchu komunistycznym, ale i to, że lewica komunistyczna "organizowała się i działała" - "wbrew zakazom Kominternu traktującym naruszenie ich za zbrodnię i prowokację".
To dobrze, że zrozumiał wreszcie na czym polegał dramat ruchu, "który reżim stalinowski wykrwawił eksterminując fizycznie tysiące jego działaczy i doszczętnie demontując samą partię".
To dobrze, że próbuje wreszcie zrozumieć tradycję ruchu komunistycznego i robotniczego, do której my się od lat odwołujemy.
Wszakże postulowana przez Z.M. Kowalewskiego trudna "walka o prawdę historyczną" to nie tylko walka z "obciążoną ideologicznymi i politycznymi zakłamaniami historiografią z czasów PRL" czy też "ugruntowaną społecznie niewiedzą", na której "dziś grasuje prawica", ale i walka z sekciarską i apologetyczną wersją historii wyznawaną chociażby przez "spartakusowców" (trockistów).
Sekciarska wersja historii ruchu robotniczego w porównaniu z wersją PRL-owską jest jeszcze bardziej uproszczona. Odmawia ona, np. PPS-om, które traktuje jak jedną reakcyjną masę - "socjalzdrajców", prawa do posiadania własnego skrzydła rewolucyjnego, abstrahuje od radykalizacji całego ruchu robotniczego w obliczu rewolucji czy w sytuacji rewolucyjnej zakładając - ni mniej, ni więcej - tylko agenturalność działań lewicy socjalistycznej (agentura komunistyczna!)
Tym samym, sekciarska wersja pokrywa się w swych ocenach z oficjalną linią historiografii prawicy i prawicy socjalistycznej, podmieniając jedynie znaki towarzyszące ocenie z ujemnych na dodatnie.
Bagatelizowanie rozłamów w PPS jest przy tym charakterystyczne nie tylko dla kierownictwa i apologetów PPS, ale i dla ich zajadłych przeciwników - apologetów SDKPiL czy trockizmu. Przy czym dla apologetów, w tym apologetów trockizmu, prawda historyczna jest bez znaczenia - prawda zawarta chociażby w dość poprawnych opracowaniach monograficznych PPS i KPP, opublikowanych jeszcze za czasów PRL.
Gwoli prawdy historycznej, warto przypomnieć, że do całkiem innych tradycji odwoływał się w okresie stanu wojennego Zbigniew M. Kowalewski (i polscy mandelowcy) polemizując z nami na łamach "Inprekoru", a mianowicie do tradycji PPS-WRN czyli, w ostatecznym rozrachunku do obozu londyńskiego! Dziś natomiast zaznacza: "Lewica była również w obozie londyńskim i też głosiła powiązanie walki narodowej z walką o wyzwolenie społeczne. Jednak jej poparcie dla rządu londyńskiego nie mogło zaowocować niczym innym niż (...) odbudową władzy państwowej broniącej interesów własności prywatnej i kapitału, wyzysku pracy własnego narodu i ucisku innych narodów". Lepiej późno niż wcale.
Ba, jeszcze całkiem niedawno, witając nasz powrót na scenę polityczną, nie krył on niechęci do tradycji lewicy komunistycznej podczas "najciekawszej [zdaniem Cezarego Cholewińskiego] dyskusji" na łamach Czerwonego Salonu.
27 maja 2004 r.
W.B.