O pięknych nazwach w "lewicowej rodzince"

 

 

Jedną z nieodłącznych cech polskiej „lewicowej rodzinki”, jest używanie nazw i terminów nie pasujących do rzeczywistości. Nikt jednak nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia, co konserwuje lewacki skansen, który coraz bardziej przypomina cyrk. Ponieważ towarzysze z ex-GSR zauważyli, „że wprowadzając selekcję portal Lewica bez Cenzury utracił moralne prawo do swego imienia i przybrał charakter partyjny.” Pozwolimy sobie na małą dygresje na temat etymologii nazw na radykalnej (czy też rewolucyjnej) lewicy.

Zacznijmy może od organizacji  najbardziej aktywnej –Pracowniczej Demokracji. Każdy kto choć trochę pozna tą sektę wie, że o wszystkim decyduje tam nieformalny trzyosobowy komitet centralny. To KC kontroluje kontakty z zagranicą, od której płyną pieniądze i instrukcje dla PD. Trzymając łapę na partyjnej kasie i kontrolując gazetę, mają władzę absolutną. Jest to swego rodzaju fenomen, dla przyszłych badaczy ruchu robotniczego – jak to się dzieje, że choć na zebraniach bywa nawet i 30 osób – to zawsze KC wygrywa wszystkie głosowania. O PD można powiedzieć wiele (także wiele dobrego) – ale na pewno nie to, że jest to organizacja DEMOKRATYCZNA –co sugerowała by nazwa. I choć demokracji w PD nie było nigdy – i nigdy nie posiadali „moralnego prawa” do swojej nazwy – to cały czas działają, a dzięki antywojennym demonstracjom się rozwijają.

Druga organizacja, którą tu opiszemy będzie Nowa Lewica. Kolejność opisywanych grup jest przypadkowa i nie świadczy o sile danej organizacji. Czy grupa Piotra Ikonowicza, który działa na lewicy od 17 lat (reaktywacja PPS) albo i dłużej (tego dokładnie nie wiemy), który głosi mniej więcej cały czas to samo (reformistyczny populizm o socjalistycznym zabarwieniu) ma „moralne prawo” do przymiotnika „Nowa” w swojej nazwie? Czy organizacja powstała z wieloletnich członków PPS/SLD ma prawo do nazwy „Nowa” ? Czy organizacja która powstała ponad rok temu, a od tego czasu powstało wiele innych organizacji lewicowych lub „lewicowych” jak SDPL, Racja, Centrolewica, Polska Partia Pracy, Walcząca Grupa Rewolucyjna, Czerwony Kolektyw, Grupa na Rzecz Partii Robotniczej i wiele innych kanapowych sekt, ma dalej moralne prawo do przymiotnika „Nowa” – choć wiele jest organizacji na lewicy od niej nowszych. Czy NL, której program jest zbieżny z programem starej socjaldemokracji (jak zauważył C. Cholewiński) – może uważać się za nową jakość?  Jak długo działacze NL będą mieli „moralne prawo” do używania etykietki „nowe”. Spece od Public relations wiedzą, że „nowe jest lepsze” – ale z każdym miesiącem i powstaniem nowych kanapowych sekt – nazwa ta jest coraz bardziej absurdalna.

Kolejną organizacją jaką tu opiszemy będzie Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Czy inicjatorzy reformistycznej koalicji Plankton, mają „moralne prawo” do miana „lewicy rewolucyjnej?” O NLR pisaliśmy już wiele razy (znacznie więcej niż na to zasługuje) więc nie będziemy się powtarzać – wystarczy przejrzeć archiwum LBC. Wszyscy chyba są zgodni co do tego, że NLR nie zasługuje na miano lewicy rewolucyjnej, choć jeśli pojawią się kontrowersje to możemy ten temat rozwinąć.

Kolejna organizacja to Komunistyczna Młodzież Polski. Założyciele KMP skończyli już studia i do młodzieży raczej się nie zaliczają…

Ogólnopolski Związek Bezrobotnych, związany z NL, tak jak Ogólnopolski Komitet Protestacyjny i inne organizacje o wielkich nazwach, niestety nie odwzorowują realnej siły tych organizacji. Grupy te mają sekcję w kilku (najwyżej w kilkunastu miastach), i niestety nie prowadzą jeszcze działalności o charakterze „ogólnopolskim”. Nazwa ta jednak podbudowuje morale członków i liderów, zwłaszcza gdy trafią do mediów.

Nosząca anarchistyczne czerwono czarne flagi CKLA, łączy swoją antysystemowość z walką o wyższe podatki. To wyjątkowe połączenie propaństwowych anarchistów, trudno nazwać lewicową alternatywą. W ostatniej dyskusji na Indymediach o Kronsztadzie, kilka razy wytknięto Ciszy jego brak konsekwencji. Atakował trockistów za pisanie o historii, a sam na stronie CKLA umieścił dział historia. „Grupa przyjaciół” z CKLA cały czas informuje o powstawaniu kolejnych sekcji – które łączy tylko związki z centralą. Wszystkie sznurki łączy Cisza, który administruje stroną i jest to typowy model partyjny, z którym tak bardzo Cisza walczy. Czy jakiś przyjaciel Ciszy z CKLA, może zamieścić coś na stronie – bez jego zgody?

Czy portal „Lewica.pl” robiony przez ludzi związanych z rządzącą Unią Pracy – zasługuje na nazwę „lewica”? Tutaj pojawia się też problem „lewicowości” SLD, UP, SDPL i całego socjaldemokratycznego gówna odpowiedzialnego za wojnę w Iraku i kapitalizm w Polsce.

Czy obrońcy milionera-pedofila Michaela Jaksona, mają coś wspólnego ze Spartakusem lub komunistami z niemieckiego Związku Spartakusa? Czy Międzynarodowo Liga Komunistyczna, która ma około 100 członków w skali świata zasługuje na miano organizacji „międzynarodowej” ?

Niestety takich pytań można by zadać jeszcze wiele – co jest najlepszym dowodem słabości polskiej lewicy. Zgadzam się z ex-GSR, że powinien powstać portal, gdzie mogła by się toczyć dyskusja między różnymi podmiotami na lewicy. LBC chciało być takim portalem, ale ponieśliśmy klęskę. Księga gości, przekształciła się w śmietnik, gdzie każdy mógł bezkarnie obrażać pozostałych, a poważniejsza dyskusja „na artykuły” była ignorowana. Trudno też za poważną dyskusję uznać jedno akapitowe artykuliki przysyłane ostatnio przez ex-GSR, które były wklejane do komentarzy w Indymediach. Nie uważam jednak, że LBC poniosło klęskę. LBC jest stroną konsekwentnie antyimperialistyczną, gdzie codziennie można znaleźć teksty o tematyce rewolucyjnej. Choć większość tekstów jest zamieszczana bez wiedzy autorów – to jednak zbiór ponad 1000 rewolucyjnych artykułów jest dziełem ogromnym.

Dużo czasu poświęcamy wertując książki i skanując, by wrzucać ciekawy teksty z historii ruchu robotniczego – z których większość jest polskiemu czytelnikowi prawie w ogóle nie znana. Jednoakapitowe teksty ex-GSR po prostu przestały pasować do formuły strony – i zaniżają jej poziom. Jeśli GSR będzie pisał o sprawach, które nas interesują (np. o SRPP) – i będą pisać poważniej niż na Indymediach – to teksty będziemy publikować.

Czy mamy moralne prawo do nazwy Lewica bez cenzury? Wydaje nam się, że tak przynajmniej z dwóch powodów: po pierwsze puszczamy teksty historyczne organizacji, które otarły się o terroryzm, które można znaleźć tylko u nas. Przedruki na innych portalach lub na papierze należą do rzadkości. Pozytywnie wyróżnia się na tym tle „Rewolucja”. Publikowanie źródeł historycznych jest całkowicie legalne – mimo to większość lewaków panicznie się ich boi. Po drugie puszczamy teksty – różnych autorów z różnych opcji politycznych – co nadal jest rzadkością i nadal pod tym względem jesteśmy niekwestionowanym liderem – mimo, że zamknęliśmy furtkę przed GSR. O dyktaturze proletariatu chciałem z wami dyskutować, niestety schowaliście się za autorytetem spartakusowców.

Jeszcze na koniec komentarz do sprostowania Piotra Strębskiego. Koniec listopada 2002 był okresem wzmożonej walki klasowej –równocześnie toczyły się walki w Ożarowie i strajk w Omedze. O ile jednak redaktor Dyktatury Proletariatu postulował „jednolity front robotniczy od góry” dogadując się z aparatem OPZZ i sekretarzem w ministerstwie pracy –Miżejewskim, ja preferowałem „jednolity front robotniczy od dołu” solidarnie walcząc z robotnikami z Ożarowa.

Na koniec dwa pytania retoryczne,

1. Czy para inteligentów ma „moralne prawo” do pięknej nazwy Grupa Samorządności Robotniczej?   

2. Czy ta sama para inteligentów, wzbogacona o studenta Strębskiego, ma już prawo do Dyktatury Proletariatu?

9 06 2004