Tekst pochodzi ze strony o Proletariacie http://www.geocities.com/kunicki1886/
Tekst pochodzi z książki: "Pierwsze pokolenie marksistów polskich" tom I, wydanej przez Książkę i Wiedzę w 1962 r. strony 415-423
Mowa Ludwika Waryńskiego
Towarzysze Rosjanie!
W przeciągu pół wieku, które od czasu listopadowego powstania upłynęło, w
literaturze, manifestach, programach, obchodowych mowach tyle już powiedziano o
przebiegu powstania, o jego bohaterach, męczennikach, zdrajcach, zaprzedanych
Moskwie lub kastowym interesom, tak często omawiano już przyczyny, które
powstanie to wywołały, zgubiły, że z politycznego punktu widzenia trudno byłoby
rzucić nań nowe światło. Gdyby dzisiejsze zebranie podobne było do tych, którymi
arystokracja i burżuazja nasza czciła i czci pamięć dnia tego, w którym błysnęła
im nadzieja odzyskania utraconej niepodległości, a z nią razem i przywilejów;
gdybyśmy się zebrali tutaj, by zwilżywszy łzami krew męczenników zaschłą na
starych sztandarach szykować się znowu do nowego powstańczego boju, choćby z
hasłem nawet: „Za naszą i waszą wolność", wtedy zmuszony byłbym parafrazować
tylko to wszystko, co już przed nami powiedziano.
Nawet wasza na tym obchodzie obecność nie nadałaby mu wtedy odrębnego,
oryginalnego charakteru. W naszych wszak patriotycznych uroczystościach Rosjanie
już nieraz udział przyjmowali. Hercen, Bakunin głos na nich zabierali, a hańbą
piętnując postępowanie rządu rosyjskiego, w imieniu młodej Rosji przemawiali.
Jako prawdziwi przedstawiciele rosyjskiego ludu ofiarowali naszym bojownikom
sojusz dla walki z caratem. Co dzisiejsze zebranie od tylu poprzednich odróżnia,
to charakter, w jakim wobec siebie występujemy my, socjaliści polscy, i wy,
rosyjscy nasi towarzysze. Występujemy nie jako przyszłego państwa polskiego
bojownicy, wobec was — państwa rosyjskiego uciemiężonych poddanych, ale jako
przedstawiciele i obrońcy polskiego proletariatu, wobec was — sprawy rosyjskiego
proletariatu reprezentantów. Aby dokładniej myśl tę wyjaśnić, aby dokładniej ten
odrębny charakter niniejszego zebrania zaznaczyć, rzućmy pobieżnie wzrokiem na
przebieg półwiekowych przeszło stosunków rosyjskich i polskich rewolucjonistów.
Na lat kilka jeszcze przed powstaniem, bo już w 1824 r., przedstawiciele
rewolucjonistów obu narodowości porozumieć się z sobą usiłowali.
Rozgałęzione po całej przestrzeni przedrozbiorowej Polski spiski patriotyczne
zetknęły się ze spiskiem „grudniowym". Oba spiski miały cel wspólny — obalenie
petersburskiego rządu. Ich ścisłe połączenie osiągnięcie tego celu ułatwić mogło
— a mimo to narady nad tym połączeniem nie doprowadziły do żadnych praktycznych
rezultatów. Fakt ten, niezrozumiały na pozór, wyjaśniły późniejsze wypadki. W
pięć lat po zgnieceniu grudniowego spisku wybuchła rewolucja listopadowa w
Warszawie. Na jaw wtedy wystąpiły różnice, które tajne polskie organizacje od
rosyjskich odróżniały, które im zawrzeć związek przeszkodziły. Nie rewolucji
chciała szlachta polska — a poszanowania dla dawnych swych przywilejów.
Lojalność, obawa przed rewolucją, wstręt do jakichkolwiek bądź reform
społecznych — oto co wykazali główni przywódcy powstania. Wszystkie usiłowania
ich skierowane zostały ku zabiciu ruchu. Rewolucję zamienili w militarną
kampanię, którą przegrali, a pomimo pojmowania konieczności ekonomicznych reform
— nic dla ludu nie zrobili.
Ale pomimo to aureola męczeństwa otoczyła powstanie i przez długi czas pod karą
uchodzenia za zdrajcę nie wolno było dotknąć go słowem krytyki. Dziwnie podobne
do siebie były te dwa ruchy — nasz listopadowy i wasz grudniowy. Cel był jeden —
rozbicie caratu. Środki osiągnięcia tego celu jednakie — zbrojne powstanie.
Nawet sposób przygotowania powstania podobny — spisek wojskowy. Nie dziw więc,
że pomimo nieudanego połączenia się tych powstań, rewolucjoniści obu narodów,
spotykając się na emigracji, raz nieudany związek do skutku doprowadzić
usiłowali. Prace te jednak aż do 63 roku ograniczyły się do wzajemnej wymiany
zapewnień solidarności i braterstwa. Zapewnienia te do żadnych poważnych robót
nie doprowadziły. Tamą nie pozwalającą dwóm tym ruchom zlać się w jedną całość,
jak chcieli Rosjanie — przeszkodą uniemożebniającą nawet zwykłe przymierze,
którego pragnęli Polacy, była zasadnicza różnica gruntu, na którym prowadzona
być miała robota przygotowawcza, różnica wyrobiona przez odrębne życie, przez
historycznie odmienne tradycje przeszłości.
Dokładnie rozumieli to Polacy-spiskowcy, [że] przygotowujący się w Rosji wybuch
nie mógł być do naszego podobny. Naród bez historycznych tradycji, którego
przeszłość do teraźniejszości podobna, naród nie mający ideałów, które by za
program ruchu służyć mogły, naród bez ścisłej politycznej odrębności klas —
naród rosyjski powstając mógł podnieść sztandar społecznej rewolucji. Polscy
rewolucjoniści obawiali się, że ruch w Rosji może pójść dalej, niż się
spodziewać należało, że powtórzy się, być może, francuska wielka rewolucja wraz
z nienawistnymi Dantonami, Maratami. „Jeślibyśmy kiedy przyszli do wspólnego
działania — myśleli Polacy — to nie inaczej jak po zawarowaniu sobie zupełnej
odrębności i niezależności przy załatwianiu swych spraw domowych".
Rosjanie tę chęć niezależnego rozwoju tłumaczyli nieufnością, która jako
rezultat ubiegłych historycznych wypadków wśród nas rozwinąć się mogła. Z całą
więc otwartością przekonywali nas oni, że nic wspólnego nie mają z urzędową
Rosją, że tylko wyzwolenia ludu rosyjskiego i szczęścia tego ludu pragną. Nie
przypuszczali oni, że im bardziej nas o swej rewolucyjności przekonywali, tym
przepaść dzieląca ich od nas, którą, według słów Bakunina, zapełnić było
potrzeba, trudniejsza do przebycia się stawała. Nie przypuszczali oni, ani
Hercen, ani Bakunin, że nie upłynie ćwierci wieku, a polityczni spadkobiercy
bohaterów wolności szyderstwem i błotem cisną na męczenników olbrzymiej walki,
bohaterów młodej Rosji, że denuncjacją wobec rządu i społeczeństwa walczyć będą
przeciw tym z Polaków, którzy zapragnąwszy szczerze szczęścia polskiego ludu
podniosą głos w jego obronie. Jeżeli kilkakrotne zbliżenie się z Rosjanami w ten
sposób do stałego sojuszu doprowadzić nie mogło, to za to z Zachodem całym
zbliżyły nas nasze powstania. Entuzjazm, z jakim je witano, żal, gdy
niepowodzenia na nie spadały, z głębszego źródła płynęły niż zwykła sympatia
[dla] walczących o niezależność.
Rozszarpanie Polski złączyło trzy najsilniejsze mocarstwa w trójcesarskie
przymierze. Zająwszy się obroną porządku w Europie, obudzało ono zupełnie
uzasadnioną obawę obrońców swobody. Polska pierwsza do walki z nim stanęła i
choć powstanie listopadowe zgnieciono, ale ludy Europy widziały w nim obrońcę
swych swobód. „Niech żyje Polska!" — zagrzmiało wtedy od jednego do drugiego
końca Europy.
Wypadki 48 r. jeszcze bardziej popularną kwestię polską zrobiły. Rewolucja całą
Europę środkową ogarnęła. Galicja, Poznańskie czynny w niej udział przyjmowały.
Rosja chciała zgnieść ruch w zarodku i na pierwszą wiadomość o rewolucji odezwał
się Mikołaj do gwardii swych: „Bądźmy gotowi do wymarszu — spokój w Europie
zagrożony". Tylko dzięki obawie wybuchu w Królestwie, wojska rosyjskie pozostać
musiały w kraju. Nadanie konstytucji, osłabiając reakcję w Prusach i Austrii,
podnosi jej znaczenie w Rosji. Węgry ogłaszają swą niepodległość. Legiony
polskie walczą w wojsku powstańczym. Rosja zgodnie ze swoją misją pomaga Austrii
zgnieść powstanie.
Widząc w Polsce sprzymierzeńca, demokratyczna Europa jednego tylko od niej
żądała: być gotową w każdej chwili do walki. Zadania tego Polska dopełniała
istotnie i powstaniami swymi dała dowód energii i wzniosłego męstwa. Toteż
Polska stała się synonimem rewolucji, buntu, a cel wszystkich usiłowań
rewolucjonistów polskich — odbudowanie państwa polskiego — był drogi dla
wszystkich republikanów Europy. Odbudowanie Polski było rozbiciem groźnego dla
wszelkiej wolności trój cesarskiego przymierza, a sprawa Polski — sprawą
proletariatu. W 63 r. popularność sprawy polskiej do szczytu dochodzi. Tysiące
ludu paryskiego zbierają się przed gmachem prawodawczego ciała i żądają
interwencji rządu w celu poparcia polskiego powstania. Delegaci robotników
paryskich w Anglii zwołują zebrania, by ruch podobny wywołać.
Ale na jednym z zebrań zaszedł fakt, który głęboki wpływ wywarł na dalsze losy
Polski. Wpośród okrzyków na cześć Polski i na zgubę moskiewskiej tyranii odezwał
się jeden z uczestników zebrania: „Polska — mówił on — cierpi, ale jest naród,
który daleko więcej cierpi niż Polska — są to proletariusze całego świata. O ich
wyzwoleniu myśleć powinniśmy". W rok potem wcielono w czyn słowa Komunistycznego
Manifestu. Naprzeciw trój cesarskiego przymierza stanął Internacjonał, zwołując
wszystek lud pracujący do walki pod jednym sztandarem — sztandarem
międzynarodowej rewolucji.
Internacjonał jednak, nie czując w sobie sił na tyle, by mógł stawić czoło
reakcji, nie wpłynął na to, by sprawę polską podporządkowano ogólnemu programowi
wyzwolenia proletariatu. Sądzono, że polscy patrioci-rewolucjoniści — to jedyni
w państwie rosyjskim sprzymierzeńcy, którzy cara w jego pochodzie dla
podtrzymania reakcji w Europie wstrzymać mogą. Do tej roli sprowadzano przez
długi czas nasz udział w międzynarodowym ruchu. Nawet twórcy Manifestu
Komunistycznego łączą swe nieśmiertelne hasło: „Proletariusze wszystkich krajów,
łączcie się" z innym, które i burżuazję, i uprzywilejowane klasy w ogóle
przyciągnąć może, z hasłem: „Niech żyje Polska!" Ta cześć i sympatia dla Polski,
Polski wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych, dowodzi, że w umysłach jej obrońców dawne
polityczne kombinacje zachowały dotychczas swe znaczenie. A jednak tracą one to
znaczenie stopniowo i spodziewać się można, że zapomną o nich wkrótce. Dla
socjalistów nawet apoteozowanie naszych rewolucyjnych usiłowań było zupełnie
naturalne. Socjalizmu w Polsce nie było. Rewolucyjny ruch w Rosji niczym swej
działalności nie zaznaczył. Wobec ciągle groźnej obawy przed kolosem reakcji
rosyjskiej, socjaliści Zachodu innych sprzymierzeńców w walce z nim prócz
patriotów naszych nie znali.
Lecz oto rozległ się pierwszy strzał zwiastujący o nowym
boju rozpoczętym w Rosji. Cała Europa zwróciła swą uwagę w tę stronę. Imię
bohaterki obleciało miliony i popularne się stało jak bohaterów wolności imię.
Bo strzał ten Europie wyzwolenie zwiastował — kolosa reakcji upadek. Kolos
reakcji wstrząsł się od tego wystrzału — jutro karłem stać się mógł w oczach
Europy całej. W ślad za wystrzałem pierwszym wystąpiły do boju tysiące mścicieli
krzywd ludu, obrońców wolności i sprawiedliwości.
Któż z was nie przypomina sobie, towarzysze, jaki zapał wśród nas wszystkich
wywołał ten pierwszy akt rewolucyjnej sprawiedliwości? Nie tak zrozumiało go
nasze społeczeństwo, nasza prasa. Tylko niewielka liczba dzienników uległa
ogólnemu prądowi zapału, większość przyjęła fakt ten obojętnie, z prawnego
punktu widzenia poruszając całą sprawę. Ale istotnie ciekawy był wniosek
wyprowadzony przez reakcyjną naszą prasę. Któż by się mógł spodziewać, że
wskazywać ona będzie carowi na Polskę jako na tamę przeciwko walce wewnętrznej w
Rosji? A jednak dowodziła ona, że Polska jest krajem, który w tradycji swej
przechował poszanowanie dla władzy i walki z rewolucyjnym „warcholstwem"!
Wystąpiły więc dwie kombinacje. Według jednej — Polska ma bronić Zachodu przed
despotyzmem rosyjskim. Według drugiej — Polska ma służyć za podporę caratu
rosyjskiego, szarpanego przez wewnętrzne walki, toczonego przez nihilizm.
Nie wiem, która z tych kombinacji bardziej dowcipna, ale słuszna żadna z nich
nie jest. Pierwsza — traci swą doniosłość od chwili, kiedy Rosjanie sami
przyjmują na siebie walkę z despotyzmem i burżuazyjno-państwowym systemem.
Względem rządu swego walcząca partia rosyjska podobne zajmuje stanowisko, jak i
jej towarzysze w innych państwach. Rosja podporą reakcji być przestanie, bo w
łonie swoim nosi rewolucję.
Druga kombinacja — to rezultat postrachu naszych klas uprzywilejowanych.
Sprowadziłyby one chętnie do siebie wydziercę swych swobód i wolności, uznałyby
go chętnie za prawego władcę, byle uchronił on ich kapitały i ich własność od
ryzyka, na które rewolucja narazić by je mogła. Wobec rozwoju socjalizmu w
Polsce kombinacja ta także traci swoje znaczenie. Od socjalistów w Polsce żaden
ich car nie uchroni.
Tak więc widzimy, że nienormalny nasz dotychczas do Rosji stosunek z jednego
głównie pochodzi źródła, z braku lub słabego rozwoju socjalizmu u nas i u was.
Dziś, gdy dzięki bohaterskiej swej walce z despotyzmem i wytrwałej wśród ludu
pracy zasłużyliście, towarzysze Rosjanie, na ogólny podziw i uznanie, gdy
socjalizm pomimo prześladowania rządów i klas uprzywilejowanych krzewi się wśród
polskiego proletariatu — nienormalne stosunki zniknąć muszą, a ich miejsce zająć
powinna ogólna proletariatu całego świata solidarność wyzyskiwanych w walce z
wyzyskiwaczami.
Oto jak pół wieku zmieniło nasz wzajemny stosunek! Dzisiaj obce są dla nas
ideały słowiańskich federacji, o których marzył Bakunin, obojętne dla nas te lub
inne granice państwa polskiego — naszych patriotów zadanie.
Ojczyzną naszą świat cały.
My nie spiskowcy trzeciego lat dziesiątka, szukający się nawzajem, by swoje
liczebne siły powiększyć!
My nie bojownicy 63 roku, jednakową do caratu pałający nienawiścią i na polach
narodowej walki ginący!
Ani państw sobie wrogich, ani wrogich narodowości nie przedstawiamy. Jesteśmy
ziomkami, członkami jednej wielkiej narodowości „bardziej nieszczęśliwej niż
Polska, narodu proletariuszy". Chorągiew narodu tego — jest naszą chorągwią,
jego interesy — naszymi są interesami, jego wygrana — naszym będzie zwycięstwem.
A kiedy przyjdzie chwila naszego powstania, to już nie okrzyki: „Niech żyje
Polska!" lub „Pereat Moskwa!" witać nas będą, ale jeden wspólny okrzyk dla
całego świata proletariuszy: „Niech żyje socjalna rewolucja!"