Tekst pochodzi z książki "Jan Pietrusiński i towarzysze" pod redakcją Barbary Wachowskiej wydanej przez Komitet Obchodów 100 rocznicy śmierci Jana Pietrusińskiego -działacza Wielkiego Proletariatu Oddział Polskiego Towarzystwa Historycznego w Łodzi -Zgierz 1986 -strony 95-115
Barbara Wachowska
Partia Proletariat w robotniczej tradycji
Sto lat już minęło, gdy ziemia polska przygarnęła ciała czterech straconych
proletariatczyków. Dawno też czas zatarł po nich materialny ślad. Ale postacie
ich nie zaginęły w mrokach niepamięci — przeciwnie, żyją one i trwają nadal. Ich
imionami nazwano ulice i place polskich miast, zakłady przemysłowe, placówki
naukowe, instytucje kultury i oświaty, w czasie okupacji hitlerowskiej imionami
ich zwano partyzanckie oddziały, stawia im się pomniki, pisze się o nich
książki, wygłasza się odczyty, uczy się dzieci w szkole. Kultywowanie pamięci o
tych ludziach niezwykłych i ich pokoleniu jest właśnie tradycją.
W polityczną świadomość społeczeństwa polskiego, w jego kulturę i obyczajowość
szerokim strumieniem wpływać poczęła od przeszło stu lat zorganizowana klasa
robotnicza ze swoimi wyobrażeniami, marzeniami, wartościami, które zarówno jej
samej, jak i wszystkim warstwom narodu polskiego po raz pierwszy wyartykułowali
proletariatczycy. Od nich zaczęła się i trwa tradycja politycznego ruchu
robotniczego, coraz bogatsza i pełniejsza, w miarę jak coraz pełniejsza staje
nasza o nim wiedza.
Narodzinom robotniczej tradycji towarzyszyła świadomość pierwszych polskich
socjalistów, iż tworzą oni wartości zupełnie odmienne niż te, które przekazywały
im w spadku poprzednie pokolenia Polaków. Stając się rzecznikami interesów klasy
robotniczej, która dopiero wstępowała na arenę narodowych dziejów, świadomi
byli, iż początkują nową, odrębną od czasów upływających, epokę historyczną.
Uważając się za „apostołów robotniczej sprawy" przekazywali swoim
współtowarzyszom i następcom nakaz służenia ich wspólnej idei oraz kontynuowania
swych myśli i czynów. W ich gronie miejsce szczególne zaczęli zajmować przywódcy
draż działacze partii Proletariat, straceni na stokach Warszawskiej Cytadeli. W
świadomości własnego już pokolenia stawać się poczęli symbolami uosabiającymi
rodzący się ruch robotniczy.
W najcięższym okresie dziejów Polski porozbiorowej, jak powiedział przed 30 laty
wybitny polski socjalista Norbert Barlicki, w atmosferze niekończącego się
terroru stosowanego przez władze zaborcze z jednej strony, a „powszechnego
znikczemnienia" z drugiej „krzepli i dojrzewali ludzie, którzy stworzyli na
ziemiach polskich partię protestu i buntu i odwołali się do mas".
Także współcześni badacze dziejów ruchu robotniczego wyrażają podobne poglądy.
Irena Koberdowa, autorka ostatniej cennej książki poświęconej Proletariatowi,
sądzi, iż partia ta przejęła tradycję politycznej walki wyzwoleńczej zwróconej
przeciwko caratowi, nadając jej jednocześnie zupełnie nowe oblicze społeczne. Na
nowo też podjęła ideę walki „za naszą i Waszą" wolność w myśl zasad
internacjonalistycznych, w odmiennym niż poprzednio charakterze. Feliks Tych w
„Socjalistycznej irredencie" również przekonuje, iż „po 1863 r. nie było w
Polsce przez lat przeszło 40 żadnego masowego, szerokiego ruchu antycarskiego
prócz ruchu klasy robotniczej".
Zaborcy przeto już u samego zarania tego ruchu właśnie w nim spostrzegli tę
najbardziej im zagrażającą siłę. Pragnąc „rzucić postrach nie tylko na pierwsze
kadry rewolucjonistów, ale również na całe społeczeństwo", jak zauważa Andrzej
Notkowski w książce poświęconej Ludwikowi Waryńskiemu, bez namysłu uderzyli w
ten ruch. Rozpoczęli stosować represje na niebywałą skalę — aresztowania,
więzienia, wyroki skazujące, nie zawahali się skazywać na karę śmierci. W dniu
28 11886 r. zginęli Piotr Bardowski, Stanisław Kunicki, Michał Ossowski i Jan
Pietrusiński, a 4 września Władysław Kowalewski. Po styczniowej egzekucji, jak
pisze Bożena Krzywobłocka w książce poświęconej Cezarynie Wojnarowskiej,
Warszawa zmartwiała ze zgrozy.
Wyroki śmierci i zesłania proletariatczyków były ciężkim ciosem dla rodzącego
się ruchu. Nastąpiło jednak zjawisko zdumiewające, bowiem skutki represji
okazały się zupełnie odwrotne od zamierzeń. Dzień 28 stycznia, data wykonania
haniebnego wyroku na czterech proletariatczykach, już następnego roku był
uroczyście obchodzony przez całe środowisko robotnicze i odtąd corocznie
uroczystości te były powtarzane na pamiątkę partii Proletariat, wchodząc do
tradycji ruchu robotniczego.
Surowe kary aż do pozbawienia życia, ukazały bohaterstwo młodych socjalistów.
Zajaśniała ich ideowość, ofiarność, gotowość poświęcenia wszystkiego dla sprawy.
Proletariatczycy, zaangażowani bez reszty w walkę o interesy klasy robotniczej i
socjalistyczne jutro, stawać się poczęli wzorami osobowymi działaczy
proletariackich. Tych, którzy ocaleli, napawał dumą fakt, iż byli
współtowarzyszami „bohaterów i bojowników za sprawę ludu", którzy potrafili
kroczyć „po drodze walki i cierpień, po drodze wzniosłych poświęceń". Słowa
pożegnalne skazanych na śmierć traktowano jak „testament męczenników",
dopatrując się w nich „zachęty i wskazówek". Ci, którzy byli ; jeszcze na
wolności, przyrzekając wzmóc walkę z wrogiem, tworzyli własną formę czczenia
pamięci swych bohaterów.
To więc, co partia Proletariat sobą przedstawiała i co z sobą „ niosła w sferze
społecznej, politycznej, ideowej i moralnej, a czego symbolem byli jej
bohaterscy męczennicy, powodowało, iż szybko rosła wokół nich legenda. Wszystkie
przeto partie socjalistyczne w Królestwie Polskim, a następnie w Polsce
niepodległej, uważały się za spadkobierczynie Wielkiego | Proletariatu. Dla
całego polskiego ruchu robotniczego, niezależnie od partyjnych podziałów, losy
pierwszego pokolenia bojowników socjalizmu, odgrywając ogromną rolę propagandową
w walce o społeczne i narodowe wyzwolenie, stały się fundamentem jego własnej,
bohaterskiej tradycji.
W nawiązaniu do ustawicznie żywego dla nich dziedzictwa Wielkiego Proletariatu
polskie organizacje socjalistyczne przez dziesięciolecia święciły rocznicę
stracenia proletariatczyków, a postać Ludwika Waryńskiego miały za symbol
ludowego trybuna. Personifikował on siłę ludzkiej woli dążącej do zwycięstwa
idei sprawiedliwego i szczęśliwego porządku społecznego. Proletariatczyków,
zmierzających do tego szlachetnego celu, nie było w stanie złamać żadne brzemię,
a ich poświęcenie i ofiary stały się niewysychającym źródłem ustawicznego
rozwoju całego ruchu mas ludowych.
Toteż gdy zaledwie ostatni skazani na zesłanie opuścili Warszawę, w czerwcu 1888
r. Warszawski Komitet Robotniczy Socjalrewolucyjnej Partii Proletariat, którą
później nazwano II Proletariatem, wydał do robotników odezwę. Głosiła ona:
„Dziesięć lat bezustannej walki zdobyło w kraju naszym poważne znaczenie dla
sztandaru rewolucji socjalnej; dziesięć lat ofiar, które klasa robotnicza
złożyła na ołtarzu idei wyzwolenia powszechnego, zjednało dla naszych mas
pracujących samodzielne stanowisko polityczne. Dziś niezaprzeczonym już faktem
jest wzrost świadomości w łonie naszego ludu pracującego i samoistne jego
wystąpienie na polu polityki społecznej. Polityczne te narodziny naszych mas
roboczych nie były łatwe. Wszak nie wyszły jeszcze z pamięci naszej sceny
procesu Kunickiego, Waryńskiego i innych towarzyszy, wszak nie zniknęły
szubienice, na których zawisły ciała druhów naszych. Nie są to zresztą wszystkie
męczeństwa, za cenę których zdobyliśmy dzisiejsze stanowisko szeregów naszych.
Drużyna po drużynie — złożone z najwaleczniejszych — idą w zapasy śmiertelne z
wrogami naszymi, a ciałami swymi sypią kopiec stanowiący już dziś twierdzę dla
sztandaru naszego".
Bezpośrednio do dziedzictwa Wielkiego Proletariatu nawiązała Socjaldemokracja
Królestwa Polskiego, a na swym pierwszym zjeździe w marcu 1894 r. uznała się
jego spadkobierczynią. Działacze tej partii byli stawiani za przykład
rewolucyjnego poświęcenia. Pisano o nich jako „o mężach szlachetnych, którzy
wiarą w sprawę socjalizmu, zaparciem się siebie, wreszcie śmiercią za swe ideały
pozostaną na zawsze jako świeczniki" w pamięci przyszłych pokoleń robotniczej
młodzieży.
SDKPiL, sama hołdująca „braterstwu i jedności wszystkich robotników, walce
zjednoczonego proletariatu Rosji i Polski, aż do zupełnego obalenia zbrodniczego
absolutyzmu", a robotnika rosyjskiego uważająca za „brata naszego w niewoli i
towarzysza w walce", szczególnie wysoko ceniła właśnie internacjonalizm, który
na gruncie polskim zaszczepiła partia Proletariat. Pismo „Sprawa Robotnicza"
podnosiło jako nieprzemijającą zasługę tej partii fakt, iż proletariatczycy
ściśle współpracowali z rewolucjonistami rosyjskimi.
W działalności publicystycznej i propagandowej SDKPiL partia Proletariat jawiła
się zawsze jako pierwsza, jako siewca ziarna socjalistycznej idei; idei, która
„weszła w krew i mózg proletariatu", a proletariatczycy byli „pierwszymi
bojownikami Rewolucyjnej Międzynarodówki na gruncie polskim".
Dzieje Proletariatu widziała SDKPiL jako „jeden z najpiękniejszych okresów
dziejów socjalizmu polskiego", choć jednocześnie jako' jeden z epizodów
najtragiczniejszych. Mieniąc się nie tylko spadkobierczynią, ale i kontynuatorką
dzieła partii Proletariat uznała, iż jej bojownicy właśnie „wskazywali najlepszą
drogę wyzwolenia klasy robotniczej i najskuteczniejszy sposób obrony naszych
interesów narodowych".
SDKPiL przeto, świadoma niezniszczalności dziedzictwa Wielkiego Proletariatu, w
toku bieżącej działalności wplatała treści, które ono niosło w swe poczynania,
jako niezbędną przesłankę stworzenia „możliwie efektywnego programu działania na
przyszłość". Budowała więc z nich instrumenty do skutecznego wyzwolenia
społecznego klasy robotniczej, ale także traktowała je jako oręż w procesie
trudnych zmagań o duchowe wyzwolenie proletariatu spod wpływów klas
posiadających. Toteż zabiegała uporczywie, by tradycjom minionych pokoleń móc
przeciwstawić własne, proletariackie tradycje w walce z caratem — zarówno
tworzone już przez nią samą, jak i przez jej wielką poprzedniczkę. Na zbyt
natarczywie narzucane obchody powstania styczniowego Adolf Warski odpowiedział w
1902 r.: „w styczniu mamy swą własną rocznicę"...
Także gdy wybuchła rewolucja w 1905 r. i już w styczniu ogarnęła Rosję i
Królestwo Polskie, a w tradycję bohaterskich zmagań wpisała nowy styczniowy
dzień — 22 stycznia — ową ,(krwawą niedzielę", kiedy to carskie władze z
„niesłychaną dzikością i okrucieństwem" zamordowały w biały dzień setki
uczestników pokojowej manifestacji — nie przyćmiło to wielkości historycznego
już wówczas 28 stycznia. W nowy więc, rewolucyjny nurt, który tak gwałtownie
wezbrał, nadał wlewała się pamięć o wielkich poprzednikach.
SDKPiL, nawiązując bezpośrednio do tradycji partii Proletariat i uważając się za
jedyną spadkobierczynię, słowami Róży Luksemburg z pięknego szkicu pt. „Pamięci
Proletariatu" napisanego w 1903 r. uznała wszakoż, iż bohaterscy
proletariatczycy stali się źródłem i natchnieniem całego ruchu robotniczego, a
nawet całej wolność miłującej ludzkości.
Ta opinia nabierała znaczenia tym wymowniejszego, że wypowiedziana została w
głośnym sporze, jaki się toczył między SDKPiL i PPS o interpretację tradycji
Wielkiego Proletariatu. Róża Luksemburg oświadczyła wówczas, iż „postacie,
stojące na takim poziomie duchowym, jak tamci czterej, co z podniosłym czołem
szli na śmierć za ideę, a umierając słali jeszcze słowa otuchy i zapału
pozostałej drużynie, nie stanowią bez wątpienia wyłącznej własności
jakiejkolwiek partii, grupy czy sekty. Miejsce takich cieniów w panteonie
wszechludzkości, a każdemu, co ukochał szczerze ideę wolnościową, jakiejkolwiek
treści i formy, wolno składać im hołd, jako pokrewnym duchom i czcić ich
pamięć". Za sprawą więc SDKPiL, w czym znaczny udział miała R. Luksemburg, owo
„żywe dziedzictwo" Wielkiego Proletariatu stało się trwałą tradycją polskiego
ruchu robotniczego, a ów socjalistyczny panteon wzbogacił ogólnoludzkie
wartości.
Tradycje Wielkiego Proletariatu na skalę międzynarodową spopularyzowała PPS. Z
ogromnym rozmachem przygotowała obchody na 10-lecie stracenia czterech
proletariatczyków. Zorganizowała ona wiele uroczystych zebrań w Europie i w USA,
zainspirowała prasę robotniczą, na łamach której ukazało się sporo wzmianek i
większych artykułów, utworzyła, za pośrednictwem Związku Zagranicznego
Socjalistów Polskich, specjalny fundusz dla zorganizowania obchodów. Wielu
wybitnych działaczy międzynarodowego ruchu robotniczego zabrało głos
solidaryzując się z polskimi socjalistami i składając hołd proletariatczykom.
W uroczystym zebraniu zorganizowanym przez sekcję paryską Związku brali udział
Polacy, Francuzi, Niemcy, Rosjanie i przedstawiciele socjalistów jeszcze wielu
innych narodowości. Także w prezydium zasiadali reprezentanci różnych partii
socjalistycznych. Przemówienie z ramienia środowiska polskiego wygłosił Bolesław
Limanowski. Polemicznie wobec niego przemawiał Adolf Warski. Już wówczas
zarysował się ów znamienny spór o to, kto jest bliższy Wielkiemu Proletariatowi
i komu przysługuje nie kwestionowane prawo doń się bezpośrednio odwoływać.
Zakrojone na rozległą międzynarodową skalę obchody10 rocznicy stracenia czterech
proletariatczyków miały też swój krajowy wymiar. Szczególnie ważną rolę odegrała
wydana z tej okazji w Warszawie 2811896 r. odezwa Centralnego Komitetu
Robotniczego PPS. Przypominając, że „śmiercią bohaterów zginęli towarzysze:
Bardowski, Kunicki, Ossowski i Pietrusiński", stwierdzała ona, iż „dzień 28
stycznia na zawsze pamiętnym zostanie dla polskiego' robotnika. W dniu tym
rozpamiętywać będziemy przeszłe boje, wspominać towarzyszy brutalną ręką
najeźdźcy spośród nas wyrwanych"... Przypominała, iż proletariatczycy „idąc na
śmierć z okrzykiem: «Niech żyje rewolucja socjalna!» przekazali nam myśl o
wyzwoleniu wyzyskiwanej i poniżanej klasy robotniczej. Z myślą tą pójdziemy
dalej budzić uśpionych, wzmacniać słabych, oświecać ciemnych braci naszych" —
przyrzekali autorzy. Odezwa I kończyła się wezwaniem: „Do walki więc, do pracy!
Zagrzani przykładem towarzyszy, pamięć których dziś obchodzimy, oddajmy siły
nasze, a gdy tego zajdzie potrzeba, oddajmy krew naszą i życie, by przyśpieszyć
chwilę zwycięstwa i wyzwolenia proletariatu". Dla PPS .więc proletariatczycy
byli przykładem do naśladowania, przekazującym myśl-o wyzwoleniu klasy
robotniczej. Były to1 „wielkie nazwiska".
W świadomości zorganizowanego politycznie środowiska robotniczego z biegiem lat
utrwaliła się obecność istnienia i działalności Wielkiego Proletariatu,
bohaterskie życie proletariatczyków i bohaterstwo ich śmierci. Bywały jednak
momenty, gdy ta świadomość nabierała wyjątkowej intensywności i znajdowała
zewnętrzny wyraz. Bolesław Drobner, lewicowy działacz socjalistyczny, zauważył,
iż wyjątkowo odczuwalne były owe związki przeszłości ze współczesnością w
atmosferze okresu poprzedzającego wybuch I wojny światowej. Napinał on w swych
wspomnieniach, iż wówczas „u Polaków odżyła chęć zemsty za powstanie
kościuszkowskie, za rok 1830, za 1863 — u nas, socjalistów polskich, za rok
1886, za powieszenie na stokach Cytadeli Warszawskiej Stanisława Kunickiego,
Bardowskiego, Pietrusińskiego i Ossowskiego', za śmierć w twierdzy Szlisselburga
Ludwika Waryńskiego, za przegrany ruch rewolucyjny w roku 1905".
Jak silny był związek pokolenia pierwszej wojny światowej z tradycją Wielkiego
Proletariatu, świadczył manifestacyjny pogrzeb proletariatczyka Tadeusza
Rechniewskiego, który odbył się 23 VII 1916 r. Odnotowano go jako „olbrzymią,
nie widzianą dotąd w Warszawie manifestację robotniczą".
W uroczystościach pogrzebowych, które miały świecki charakter, wspólnie z
najbliższymi i przyjaciółmi, byli członkowie PPS -Lewicy, PPS - Frakcji
Rewolucyjnej, obu odłamów SDKPiL (zarządowców i krajowców), Bundu, Sekcji
Zagranicznej PPS, -Sybiracy, przedstawiciele Związków i Stowarzyszeń
Robotniczych, Robotniczych Kooperatyw, towarzystw kulturalno-oświatowych, jak
Wiedza Robotnicza, Uniwersytet Ludowy, Związku Młodzieży Postępowej
Niepodległościowej, Stronnictwa Narodowo-Radykalnego, także różnych organizacji
prowincjonalnych. O pogrzebie, Tadeuszu Rechniewskim i Wielkim Proletariacie
szeroko pisała prasa wszystkich odcieni politycznych klasowego ruchu
robotniczego.
Gdy w rok później, 31X 1917 r., zmarła żona Tadeusza Rechniewskiego, Witolda
Karpowicz-Rechniewska, gazeta PPS „Głos Robotniczy", wskazywała, iż choć
nieubłagana kolej życia powodowała nieuchronną zmianę pokoleń i odchodzenie
biologiczne proletariatczyków, to żyli oni społecznie, żyły ich szczytne hasła,
a wielka tradycja partii Proletariat stała się nieśmiertelna.
Wraz z odzyskaniem niepodległości w 1918 r. nie ustał spór w ruchu robotniczym o
tradycje partii Proletariat. Toczył się on przez cały okres niepodległości
między PPS i KPP. Widomym tego wyrazem były obchody kolejnych rocznic stracenia
czterech proletariatczyków, dzień 28 stycznia, który w kalendarzu robotniczych
uroczystości aprobował cały klasowy obóz proletariacki. Różnice między PPS a KPP
w tychże obchodach polegały także i na tym, że socjaliści obchodzili ten dzień
legalnie, nic im za to nie groziło, podczas gdy komunistom władze organizowania
uroczystości zakazały, urządzali więc imprezy nielegalnie, a za wykryty w nich
udział groziły im wysokie kary. Władze zresztą, by uniemożliwić KPP prowadzenie
tej działalności, dokonywały aresztowań prewencyjnych, podobnie jak przed
wszystkimi innymi akcjami periodycznymi, które znajdowały się jako stałe punkty
w rocznych programach prac organizacyjnych i propagandowo-politycznych partii.
Rocznicowe obchody stracenia na stokach Warszawskiej Cytadeli Piotra
Bardowskiego, Stanisława Kunickiego, Michała Ossowskiego i Jana Pietrusińskiego
każda z partii traktowała jako akcję wyłącznie partyjną. Próby zintegrowania
tych działań, ponawiane wielokrotnie przez komunistów, nie dały rezultatów.
Niekiedy jedynie lokalnie udawało się uzgodnić harmonogram imprez, co też
natychmiast przynosiło wzbogacenie zarówno form, jak i treści obchodów,
pozbawiając je zbytecznej, antagonizującej środowisko konkurencyjności.
Partia Proletariat w hierarchii tradycji ruchu komunistycznego zajmowała miejsce
szczególnie eksponowane. Partia „olbrzymich bohaterskich walk, niezliczonych
ofiar, zwycięstw i porażek" była niezmiennie uważana za partię pionierkę, która
położyła „fundamenty nowoczesnego ruchu rewolucyjnego Polski". Stąd też w
aprobowanych przez KPP i przez nią popularyzowanych tradycjach rewolucyjnego
nurtu polskiego ruchu robotniczego jedynie konsekwentnymi reprezentantkami były
partie Proletariat i SDKPiL. KPP uważała się za ich bezpośrednią kontynuatorkę,
jak to wyraził Stanisław Bobiński w tytule artykułu zamieszczonego w „Kalendarzu
Komunistycznym" wydanym w 1922 r. — „Od Proletariatu do Komunistycznej Partii
Polski". Powtórzył to zaś, w polemice z Mieczysławem Niedziałkowskim w 1936 r.
Julian Brun, który stwierdził: „KPP ma głębokie korzenie w klasie robotniczej,
ma tradycje w dziejach ruchu robotniczego Polski sięgające Wielkiego
Proletariatu".
Bogactwo, piękno i nośność tradycji Proletariatu widziała KPP szczególnie
wyraźnie w całokształcie rewolucyjnych walk klasy robotniczej o wyzwolenie
społeczne, o obalenie kapitalizmu i o zwycięstwo socjalizmu, które objawiły się
w wielkich bitwach klasowych 1892 r. w Łodzi, rewolucji 1905 - 1907 r., w walce
o władzę w latach 1918 - 1919, w masowym ruchu strajkowym lat trzydziestych w
Polsce.
Wśród powiększającego się z biegiem lat grona postaci ze szlachetnego kruszcu
wybijała się postać „wspaniałego rycerza proletariatu", który stał się
„nieśmiertelnym przykładem" — postać Ludwika Waryńskiego. Widziano go jako
najlepszego wśród polskich socjalistów mówcę, doskonałego organizatora,
działacza „posiadającego niezwykłą zdolność pociągania za sobą mas". Z każdego
jego słowa, któremu towarzyszył energiczny gest, biła szczerość i wiara.
Waryński wykazywał niepospolitą energię, wytrwałość i inicjatywę. Jawił się jako
znakomity polemista, wielki trybun ludowy, dusza i organizator partii,
doświadczony konspirator, jako ideolog i wódz. Widziano go jako świetnego
organizatora, o szybkiej orientacji, wyczuwającego doskonale nastroje mas,
obdarzonego zdolnością poznawania ludzi, umiejącego1 dobrać sobie odpowiednich
do każdej pracy współpracowników. Walczyć o prawa dla krzywdzonych, o ludzką
godność, potrafił Waryński w każdych okolicznościach. Toteż widziano go również
wśród tych, którzy zapisali ważną kartę w dziejach zmagań o prawa więźniów
politycznych.
Działalność organizacyjną i propagandową kultywującą tradycje Wielkiego
Proletariatu wspierała systematyczna twórczość publicystyczna i naukowa
prowadzona przez KPP z zakresu dziejów tej partii oraz jej historycznego
znaczenia. Autorami byli wybitni intelektualiści, działacze i przywódcy KPP. Na
kanwie tych rozważań rodziły się też istotne opinie o Proletariacie zawarte w
uchwałach zjazdów i konferencji partyjnych.
Wyrażony przez Stanisława Bobińskiego w 1922 r. pogląd o bezpośrednim rodowodzie
KPP z partii Proletariat wsparła w rok później uchwała II zjazdu KPP „W sprawie
30 rocznicy założenia SDKPiL". Mówiła ona o „bohaterskim Proletariacie", po
rozgromieniu którego „polityczną partią robotników polskich opartą na
niewzruszonej podstawie rewolucyjnego marksizmu była SDKPiL". Podczas obrad
zjazdu zaś Feliks Kon przypomniał, iż właśnie przed 40 laty został aresztowany
Ludwik Waryński, „bodaj najwybitniejszy socjalista polski, ten, który
sformułował po raz pierwszy ideologię naszego ruchu". Prezydium IV Konferencji
KPP, obradującej równo w 40 lat po odbywanym sądzie nad proletariatczykami,
przesłało 20 XII 19'25 r. pozdrowienia Feliksowi Konowi, „w osobie którego
ucieleśnia się dla nas sławna przeszłość ruchu rewolucyjnego w Polsce". Autorzy
depeszy uczcili także i innych żyjących jeszcze bojowników Proletariatu, „którzy
dd dziś walczą z nami pod czerwonym sztandarem komunizmu".
W toku ostrych sporów politycznych w KPP podejmowano też wysiłki
przewartościowujące krytycznie przeszłość. Adolf Warski na II zjeździe partii
apelował, by odrzucać to, „co ciągnie nas w przeszłość zamiast w przyszłość".
Taka postawa zrodziła potrzebę wnikliwszego wejrzenia we własne dziedzictwo,
gruntowniejszej wiedzy o całej złożoności procesu historycznego, w tym o
dziejach partii Proletariat.
Poznanie uwarunkowań, które funkcjonowały w dwudziestoleciu od powstania
styczniowego do początków lat osiemdziesiątych XIX w., gdy rodziła się partia
Proletariat, stało się palącą potrzebą polityczną KPP. Naukowej analizy tego'
okresu dokonał w swych badaniach Eugeniusz Przybyszewski i zawarł w pracach
poświęconych Jarosławowi Dąbrowskiemu. W doświadczeniach lat 1863- 1864 zobaczył
on podnietę w kierunku socjalizmu. Uosobieniem zaś owej więzi między działaniami
a rewolucyjnym ruchem robotniczym był właśnie Jarosław Dąbrowski,
najwybitniejsza postać w całym obozie rewolucyjnym Polski przedpowstaniowej,
człowiek wielkiego czynu i tej miary, jakiej zaledwie kilku jawić się może w
okresie stulecia. KPP, która w rozwoju rewolucyjnego ruchu . robotniczego w
Polsce widziała bezpośrednią ciągłość od Wielkiego Proletariatu, poprzez II
Proletariat, Związek Robotników Polskich i SDKPiL, deklarowała, iż sztandar
„wielkiego rewolucjonisty polskiego Ludwika Waryńskiego" powiewa teraz w jej
mocnych rękach. Podnosiła więc, jako ideę sobie szczególnie bliską i trwałą,
sojusz, który partia Proletariat zawarła z rewolucjonistami rosyjskimi, a który
„był i pozostał szczytnym wyrazem zasad internacjonalizmu w walce rewolucyjnej".
W odezwie, którą w styczniu 1936 r., w 50 rocznicę stracenia proletariatczyków,
wydał KC KPP, podkreślił on jako nieprzemijające zasługi Wielkiego Proletariatu
to, iż „położył u podstaw ruchu rewolucyjnego dwie niezłomne zasady: ideę
nieprzejednanej walki klasowej i ideę międzynarodowej solidarności
proletariatu". Deklarując się jako spadkobierczyni partii Proletariat, KPP
oznajmiała, iż teraz ona stoi „na czele walki klasowej mas ludowych" i ona
„przejęła sztandar międzynarodowej solidarności proletariatu", a więc niejako
odmówiła tym samym prawa do dziedzictwa pionierów socjalizmu polskiego wszystkim
innym nurtom ruchu robotniczego.
Tymczasem z odmiennego wychodząc założenia — wszystkie kierunki ruchu
socjalistycznego w niepodległej Polsce także czciły i sięgały do tradycji
Wielkiego Proletariatu. Objawy tej czci i hołdu przybierały najrozmaitsze formy.
Przywołano pamięć bohaterskich proletariatczyków przy różnorakich okazjach.
Popularyzowano wiedzę o tej partii i jej ludziach w organizacjach partyjnych i
związkowych, w stowarzyszeniach i klubach robotniczych, w kołach TUR, a
następnie OM TUR. Te ostatnie przyjęły zwyczaj wybierania sobie patronów spośród
wielkich postaci historycznych. Jedno z pierwszych kół w Łodzi przyjęło imię
Ludwika Waryńskiego.
Co roku OMTUR-owcy łódzcy zdobywali wiedzę o partii Proletariat i
proletariatczykach i ją popularyzowali. Zawsze w marcu organizowali akademie, by
uczcić rocznicę śmierci Waryńskiego, a w styczniu urządzali wieczornice
poświęcone czterem straconym — Stanisławowi Kunickiemu, Piotrowi Bardowskiemu,
Janowi Pietrusińskiemu i Michałowi Ossowskiemu. Od roku 1932 zaś, od 50-lecia
powstania partii Proletariat, także organizowano' uroczystości we wrześniu, w
rocznicę ogłoszenia jej programu. Ludwika Waryńskiego młodzi socjaliści widzieli
jako tego, „który pierwszy rzucił iskrę nowej wiary i natchnął klasę robotniczą
ogniem nieznanych w historii wszystkich narodów czynów pełnych poświęceń".
Uważali oni, iż wezwania Waryńskiego nie straciły nic ze swej aktualności i że
nadal przed młodzieżą stała „walka o lepsze jutro i demokrację w Polsce".
Bezpośrednio do tradycji partii Proletariat nawiązała w swych tezach
programowych powstała w 1926 r. PPS-Lewica. Zwracała się z apelem o wstępowanie
w jej szeregi, „gdyż w tych szeregach się znalazłszy — pisała — walczyć będą o
to, o czym marzy dziś każdy robotnik i chłop, o rząd robotniczo-chłopski w
Polsce, o socjalistyczną, republikę polską, walczyć będą o to, w imię czego
walcząc zginęły mnogie , tysiące robotników i chłopów w Polsce, zaczynając swój
ofiarny stos od tych czterech szubienic, na których zginęli niezapomniani siewcy
socjalizmu i rewolucji w Polsce, członkowie partii Proletariat: Bardowski,
Kunicki, Ossowski i Pietrusiński i w kazamatach Szlisselburga zamordowany wódz
Ludwik Waryński".
Wielu działaczy socjalistycznych, świadomych upływu czasu i oddalania się
Wielkiego Proletariatu i jego bohaterów coraz bardziej w historię, podjęło się
przybliżyć o nich wiedzę nowym pokoleniom Polaków w poważnych pracach
monograficznych. Ale nie tylko dlatego, by nie zginęła „pamięć o
najzasłużeńszych pracownikach i szermierzach", jak pisał Bernard Szapiro „Besem",
autor wydanej w 1927 r. książki o Tadeuszu Rechniewskim, ale również z tego'
powodu, że „w dobie powojennego skarlowacenia charakterów, spaczenia sumień,
świetlane postacie pionierów naszego socjalizmu stać się powinny drogowskazem
dla sumień i serc, słupem ognistym w pustyni życia kapitalistycznego. Dla panów
zaś tego świata — dodawał — niech męczeńskie dzieje klasy robotniczej w państwie
carów staną się przestrogą, iż idei nie można zabić bagnetem". Bernard Szapiro
widział Wielki Proletariat jako „pierwszą w Polsce partię socjalistyczną, która
ostro i stanowczo postawiła na porządku dziennym życia mas robotniczych sprawę
socjalizmu, a która krótkie swe dzieje opłaciła życiem jednych, a wolnością
prawie wszystkich swych członków". Bohater zaś jego książki Tadeusz Rechniewski
był „pełnym hartu i mocy, jednym z najzasłużeńszych działaczy Polski
Podziemnej".
Za pióro chwycił też łodzianin, socjalista, zesłaniec i katorżnik Stanisław
Martynowski „Brazylia", by utrwalić pamięć o ludziach, bo — jak powiedział — „do
socjalizmu garnęły się najtęższe głowy i najtęższe siły". A wśród tych
najtęższych charakterów i intelektów „najpopularniejszą i naj energiczniejszą
jednostką był Ludwik Waryński, urodzony trybun ludowy, inicjator pełen pomysłów,
o umyśle bystrym i logicznym, o rzadkim darze słowa, twórca pierwszych
-organizacji „kas oporu", twórca pierwwszej partii Proletariat" — jak pisał o
nim w książce wydanej w 1931 r. pt. „Łódź w ogniu".
Publicyści wywodzący się ze środowiska lewicy socjalistycznej wiele pisali o
tradycji ruchu robotniczego i jego' zasługach. Nad dziejami ruchu robotniczego
podjęte też zostały systematyczne badania naukowe. Prowadził je głównie Adam
Próchnik. Od 1935 r. redagował on wespół z Janem Cynarskim-Krzesławskim periodyk
pn. „Kronika Ruchu Rewolucyjnego w Polsce". W rozprawach w niej zamieszczanych
śledził Próchnik narodziny ruchu robotniczego, kształtowanie się jego
ideologicznych założeń, walkę z zaborcami, przybliżał sylwetki polskich
rewolucjonistów.
Wskazywał więc Adam Próchnik na nieprzemijający walor dorobku Ludwika
Waryńskiego, Stefana Okrzei, Józefa Montwiłła Mireckiego. Uzmysławiał w swych
pracach, w jak trudnych warunkach wszystkim im przypadło działać i walczyć o
społeczne, a także narodowe wyzwolenie. Upomniał się o pamięć Władysława
Kowalewskiego — proletariatczyka, który samotnie zginął 4 IX 1886 r. Pisał
Próchnik: „złożyło się tak dziwnie, że o tej piątej, samotnej szubienicy wiemy
bardzo niewiele, ominęła ją fala wspomnień, która ogarnęła tamte cztery. Mit
bohaterski, legenda o' proletariatczykach zostawiła ją na uboczu. Mało kto wie
dzisiaj o Kowalewskim. Czas jest— dziś w przeddzień pięćdziesięciolecia —
umieścić tę piątą szubienicę na właściwym dla niej miejscu, obok sławnych
czterech. Czas przypomnieć Polsce Władysława Kowalewskiego". Dla autora
„Ideologii Proletariatu" powstanie tej partii, jawiące się jako wynik
wieloletniej ewolucji polskiego ruchu socjalistycznego, było nową jakością,
skokiem przełomowym w każdej dziedzinie tego ruchu, znamionowało zupełnie nowy
okres w jego dziejach, dowodziło, iż „socjalizm dotknął ziemi, w ciągu lat walki
i doświadczeń osiadł na niej całkowicie. Idea stanęła twardo na gruncie
rzeczywistości".
W 51 rocznicę stracenia czterech proletariatczyków Norbert Barlicki pisał w
„Dzienniku Popularnym" w styczniu 1937 r., iż sprawa, o którą bohaterscy
proletariatczycy walczyli, a więc walka z politycznym i społecznym upośledzeniem
ludzi pracy w Polsce, była nadal aktualna. W książce, którą N. Barlicki
poświęcił proletariatczykowi, zmarłemu w 1935 r. Aleksandrowi Dębskiemu, pisał,
iż „Rewolucyjna Partia Socjalistyczna Proletariat wyłoniwszy się nagle z morza
cierpienia i krzywdy ludzkiej przemówiła potężnym słowem czynu, nową w dziejach
naszych oznajmiając erę, nową zwiastując Polskę, Wysoko' sięgnął płomień jej
ofiary — aż do wyżyn Golgoty, którą stały się u nas stoki Cytadeli Warszawskiej.
Zawiśli na szubienicy Kunicki, Pietrusiński, Bardowski i Ossowski, otwierając
nowy w naszej historii, straszliwie posępny korowód męczenników za sprawę
robotniczą, za wielkie Jutro Wyzwolenia.
W mrokach nocy dziejowych rodził się nowy ład, brał krwawy chrzest nowy
bojownik, nowy człowiek". Wielki Proletariat był dla N. Barlickiego partią
„pełną ognia i szalonej energii". Straceni proletariatczycy, „z mężnych
najmężniejsi" Bardowski, Kunicki, Ossowski i Pietrusiński, „wierni do ostatniego
tchu ginęli z rewolucyjnym okrzykiem na ustach". Przypomniał też Barlicki
piątego straconego — Władysława Kowalewskiego, który „ginął osamotniony, nie
mając za sobą żadnego oparcia". Wszyscy oni w opinii Barlickiego byli
reprezentantami wyjątkowej generacji. „Oto pokolenie młode — mówił on — w
osobach swoich najlepszych przedstawicieli brało na siebie ciężkie obowiązki
historyczne i usiłowało im sprostać, choćby za cenę najwyższej ofiary ze
szczęścia osobistego i życia".
Dla działaczy i publicystów obozu socjalistycznego był Proletariat wreszcie
„źródłem, z którego wypłynęły wszystkie nurty ruchu robotniczego'. Polska Partia
Socjalistyczna i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy z tego samego
wypłynęły źródła, ale różnymi popłynęły korytami". Tak to ujął Stanisław
Martynowski w wydanej w 1937 r. książce — „Polska bojowa". Każdy więc nurt
klasowego ruchu robotniczego w Polsce niepodległej wywodził swój rodowód od
Wielkiego Proletariatu. Każdy też uważał za swe zadanie przypominanie i
popularyzowanie jego tradycji i historycznych zasług oraz uświadamianie szerokim
kręgom społecznym aktualności jego wskazań.
Do dziedzictwa Wielkiego Proletariatu odwoływała się lewica robotnicza w latach
okupacji hitlerowskiej. Polska Partia Robotnicza na głównym miejscu kultywowanej
przez siebie przeszłości stawiała klasowy, marksistowsko-leninowski, rewolucyjny
nurt polskiego ruchu robotniczego, który wiodła od partii Proletariat. Jako jej
kontynuatorów, a swych poprzedników, widziała następnie II Proletariat, Związek
Robotników Polskich, SDKPiL, KPP, PPS - Lewicę oraz lewicowe odłamy ruchu
socjalistycznego.
W styczniu 1943 r. w uchwałach plenum Komitetu Centralnego PPR wskazywała, iż
choć jest partią młodą, istniejącą jeden rok, to jednak polski ruch robotniczy
ma już za sobą 75 lat, jest więc dawny i wielki. Z całego dziedzictwa owych
dziesiątków lat przejmowała PPR, uznając za swoje, „wszystko, co dobre i
zdrowe". Ale rodowodu swego PPR nie ograniczała do dziejów ruchu robotniczego.
Swych historycznych korzeni upatrywała w patriotycznych środowiskach
inspirujących walkę narodowowyzwoleńczą w końcu XVIII wieku. W pierwszej odezwie
ze stycznia 1942 r. głosiła: „jesteśmy krwią krwi, kością kości Pułaskich,
Kościuszki, Traugutta, Henryka i Jarosława Dąbrowskich, Ludwika Waryńskiego,
wszystkich sławnych bojowników o wolność narodu polskiego".
PPR traktowała siebie jako partię czynu i walki zbrojnej z okupantem.
Przyswajając przeto dziedzictwo swych poprzedników i nawiązując do tradycji
pierwszej polskiej partii robotniczej Proletariat przejmowała „od niej bojowość,
odwagę w stawianiu przed narodem problemów i zadań, które reakcja obłożyła
klątwą, wreszcie jej bezkompromisowość w walce z najeźdźcą". W przedstawicielach
patriotycznych generacji Polaków, którzy pozostawili po sobie trwały ślad w
dziejach narodu prowadząc walkę z caratem, „takim ówczesnym hitleryzmem",
widziała PPR także tak ważkie atuty, jak ich młodość. Apelowała więc do
patriotycznej młodzieży polskiej: „Wasze miejsce na najbardziej gorącym odcinku
walki. Któż, jak nie młodzież, winna zapełniać szeregi oddziałów partyzanckich i
grup bojowych. To młodzież pierwsza dała sygnał bojowy powstania 1831 r. To
młodzież rozbrajała Niemców w 1918 r. Chłopiętami będąc stawali do wielkiej
sprawy tacy ludzie, jak Mickiewicz, Kościuszko, Dąbrowski, Mochnacki, Bem,
Waryński".
PPR podjęła też znaczny wysiłek, by upowszechnić te tradycje. Propagowała wiedzę
z tego zakresu zarówno w środowisku wewnątrzpartyjnym, jak i w szkolnictwie
podziemnym podczas okupacji. Stefan Żółkiewski w „Zadaniach szkoły podziemnej" w
kwietniu 1943 r. pisał: „Przed nauczycielem, szczególnie humanistą, stoi zadanie
wskrzeszenia demokratycznych tradycji okresu rozbiorów — Kołłątaja, Mickiewicza,
Towarzystwa Demokratycznego, Worcella, Dembowskiego, Waryńskiego. Musi wskazać,
że zawsze walka o niepodległość narodu związana była z postępową myślą
społeczną, myślą rewolucyjną, dążącą do nowego1, sprawiedliwego ustroju
społecznego, w którym rządcami byłyby szerokie masy pracujące".
W okresie okupacji hitlerowskiej w zasobie tradycji przyjętych przez PPR
dominowały wątki walki o wyzwolenie narodowe i społeczne. Odwołując się do
przeszłości partia podkreślała, iż „od chwili powstania pierwszej rewolucyjnej
partii Pierwszego Proletariatu" klasa robotnicza trwała niezmiennie w walce o
niepodległość Polski i sprawiedliwość społeczną. Dzięki tej walce wysunęła się
na czołowe miejsce w narodzie. „Samotne męstwo" Waryńskiego i Kunickiego jawiło
się na równi z „uporem i wytrwałością" Marcina Kasprzaka i Stefana Okrzei, z
„bohaterstwem bojowników barykad 1905 r.", „nie-złomnością" Mariana Buczka i
tysięcy jego towarzyszy walczących nieugięcie o wolność mimo więzień i katowni
Berezy Kartuskiej, na równi z „niezmordowaną pracą i ofiarną śmiercią" Marcelego
Nowotki, Małgorzaty Fotnalskiej „Jasi", Pawła Fin dera i innych bojowników
Polskiej Partii Robotniczej. Wiele przeto odznaczających się walecznością
oddziałów partyzanckich Gwardii Ludowej, a następnie Armii Ludowej, nosiło imię
Ludwika Waryńskiego. Czyny niejednego z nich uwieczniła kronika stuletnich
dziejów polskiego ruchu robotniczego.
Po wyzwoleniu kraju spod okupacji hitlerowskiej w 1945 r. w działalności
propagandowej i publicystycznej PPR szerokim strumieniem poczęła płynąć wiedza z
historii masowych ruchów społecznych, w tym z dziejów Wielkiego Proletariatu.
Partia nawiązała do corocznych obchodów 28 stycznia czcząc pamięć straconych
bohaterskich proletariatczyków. Odbywały się uroczyste akademie, na scenach
teatrów dawano przedstawienia, wskrzeszające ową generację szlachetnej młodzieży
socjalistycznej, odznaczającej się promiennym żarem i przejmującą wręcz
ofiarnością. Kultywowaniu tradycji Wielkiego Proletariatu towarzyszyło nadawanie
imion proletariatczyków placówkom kulturalno-oświatowym i zakładom produkcyjnym.
Informacje o ich działalności, relacje o pierwszych sukcesach, wiadomości o
realizacji planów produkcyjnych przypominały wchodzącym w czynne życie społeczne
nowym generacjom Polaków ich poprzedników, tych wspaniałych sprzed
dziesięcioleci bojowników robotniczej sprawy.
Zjednoczenie polskiego ruchu robotniczego w grudniu 1948 r. wniosło jednolitą
wykładnię jego tradycji. Ustały więc spory o interpretację dziedzictwa Wielkiego
Proletariatu. Na Kongresie Zjednoczeniowym 15 XII 1948 r. w programowym
przemówieniu Bolesław Bierut stwierdził, iż „pierwszą partią polityczną, która
podjęła w Polsce sztandar walki klasowej w duchu ideologii marksistowskiej, jest
Socjalno-Rewolucyjna Partia Proletariat". Niemal na równi z partią jawił się też
„jej najwybitniejszy twórca, ideolog i przywódca" — Ludwik Waryński. To
„działalność Ludwika Waryńskiego i partii Proletariat" stanowiła pierwszy i
niezwykle doniosły etap walki klasowej. Zaś historyczną zasługą Proletariatu
było to, iż „wniosła po raz pierwszy do świadomości polskiego proletariatu
najogólniejsze zasady marksistowskiej ideologii rewolucyjnej" i że „wpajała w
polską klasę robotniczą zasadę solidarności międzynarodowej".
Mimo zmienności nastrojów politycznych, ciążących także na sposobach
interpretowania tradycji, ocena owych pionierów polskiego ruchu
socjalistycznego, twórców, działaczy i członków partii Proletariat pozostała
niezmiennie taka sama. Często przypominano i przywoływano jako „żywe
dziedzictwo" polskiej klasy robotniczej i kultury całego narodu polskiego ten
..wspaniały i bohaterski okres budzenia się, kształtowania i ubojowienia"
polskiego <puchu robotniczego. Wielki Proletariat widziany jako epos początków
ruchu, praźródło jego dziejów, legenda „pierwszych bojowników", „pierwszych
organizatorów", „pierwszych szermierzy" i „pierwszych bohaterskich ofiar", jako
partia rewolucyjna i internacjonalistyczna, głosząca samodzielność klasy
robotniczej — umacniał coraz bardziej swe miejsce w kanonie proletariackich i
ogólnonarodowych tradycji.
„Czystość młodzieńczego porywu, bezinteresowne ofiarne oddanie, żarliwość" —
czym Proletariat zapisał się w dziejach — symbolizowały owe nowe warunki
historyczne, w których klasa robotnicza przejmowała sztandar walki o wyzwolenie
narodowe i udowadniała w kolejnych starciach z zaborcą, iż właśnie ona stała się
spadkobierczynią wspaniałej tradycji polskich bojowników XVIII i XIX wieku o
wolność i niepodległość. Dzięki Wielkiemu Proletariatowi oraz wybitnym
myślicielom i działaczom socjalistycznym, którzy z jego szeregów wyrośli, a
którzy jeszcze przez długie lata odgrywali znaczną rolę w rewolucyjnej i
narodowowyzwoleńczej walce polskich mas plebejskich, klasa robotnicza dawała
świadectwo, iż stała się rzecznikiem postępu zespalając z nim organicznie losy
narodu, a następnie i państwa polskiego.
W kultywowanej przez PZPR tradycji partii Proletariat tkwi bezsporne
przeświadczenie, iż wartości, które pierwsi socjaliści przekazali swym
spadkobiercom, po dziś dzień stanowią immanentne cechy ruchu proletariackiego —
ofiarność i ideowość działania, wierność zasadom socjalizmu, realizm polityczny,
wyrastający ze związków z życiem narodu i dążeniami klasy robotniczej. Składa
się przeto hołd „pionierskiej partii polskiego ruchu robotniczego, która
utorowała drogę do' jego zwycięstw" i zapoczątkowała nurt „patriotycznej troski
o dobro narodu polskiego, wierności socjalizmowi i najgłębszemu
internacjonalizmowi". PZPR wypracowała więc nową perspektywę spojrzenia na
dzieje polskiego ruchu robotniczego, spojrzenie przez pryzmat jego trwałych
zdobyczy i nieprzemijających wartości, tym bardziej docenianych, jeśli niektóre
z nich rodziły się w wyniku przezwyciężania słabości i pomyłek. Takie stanowisko
partii zrodziło uznanie tradycji Wielkiego Proletariatu za najbliższe i
najchlubniejsze, tym samym za szczególnie godne kontynuowania i przydatne w
procesie kształtowania socjalistycznej świadomości społecznej.
Rehabilitacja KPP i „powrót ludzi KPP do panteonu ruchu robotniczego — według
opinii wyrażonej przez Mariana Orzechowskiego w książce „Rewolucja — socjalizm —
tradycje" — to nowy ludzki wymiar przeszłości"? Nowe wartości zaczęto wydobywać
z dziejów Wielkiego Proletariatu — opiniuje on — w szermierzach idei
socjalistycznych na ziemiach polskich zaczęto dostrzegać nie tylko uosobienie
haseł i programów, lecz również prawdziwych ludzi z krwi i kości, głęboko
tkwiących Vi realiach polskiej rzeczywistości i z niej lub w buncie przeciw niej
wyrosłych, spadkobierców „swoiście przeobrażonego rewolucyjnego romantyzmu
mickiewiczowskiego".
W stulecie urodzin Ludwika Waryńskiego', „człowieka, którego z czcią i miłością
wspominali towarzysze i potomni, robotnicy i inteligenci, poeci i historycy",
organ teoretyczny PZPR „Nowe Drogi" w 1956 r. piórem Żanny Kormanowej podkreślał
jego „pionierskość działania, samodzielność i twórczość myślenia, niecodzienną
zgodność myśli z czynem, światopoglądu z życiem, moralność najwyższej próby".
Także do-strzeżenie i odnotowanie roli przeciwników ideowych i politycznych w
rozwoju socjalistycznej myśli i idei patriotycznej, jak Bolesława Limanowskiego,
nie pomniejszało historycznych wymiarów twórcy Proletariatu.
Ale Ludwik Waryński, „jedna z najwspanialszych postaci polskiego ruchu
rewolucyjnego", nie przesłonił bohaterskiej śmierci pięciu proletariatczyków.
Przeto wszyscy oni — młodzi robotnicy Władysław Kowalewski, Michał Ossowski i
Jan Pietrusińskij związani po kres swego życia ze swoją klasą, której poświęcili
się bez reszty, Ludwik Waryński i Stanisław Kunicki — wierni aż do końca idei
wyzwolenia mas pracujących, Piotr Bardowski — „Rosjanin, który związał swój los
7 walką rewolucyjną ludu polskiego" — z perspektywy stu lat, które upłynęły od
ich śmierci, nie tylko utrzymują nadal swą wielkość, ale promieniują jeszcze
silniej blaskiem idei, uosabiając dla narodu wartości nieprzemijające.