Tekst pochodzi z książki "Jan Pietrusiński i towarzysze" pod redakcją Barbary Wachowskiej wydanej przez Komitet Obchodów 100 rocznicy śmierci Jana Pietrusińskiego -działacza Wielkiego Proletariatu Oddział Polskiego Towarzystwa Historycznego w Łodzi -Zgierz 1986 -strony 95-115


Barbara Wachowska
Partia Proletariat w robotniczej tradycji


Sto lat już minęło, gdy ziemia polska przygarnęła ciała czterech straconych proletariatczyków. Dawno też czas zatarł po nich materialny ślad. Ale postacie ich nie zaginęły w mrokach niepamięci — przeciwnie, żyją one i trwają nadal. Ich imionami nazwano ulice i place polskich miast, zakłady przemysłowe, placówki naukowe, instytucje kultury i oświaty, w czasie okupacji hitlerowskiej imionami ich zwano partyzanckie oddziały, stawia im się pomniki, pisze się o nich książki, wygłasza się odczyty, uczy się dzieci w szkole. Kultywowanie pamięci o tych ludziach niezwykłych i ich pokoleniu jest właśnie tradycją.
W polityczną świadomość społeczeństwa polskiego, w jego kulturę i obyczajowość szerokim strumieniem wpływać poczęła od przeszło stu lat zorganizowana klasa robotnicza ze swoimi wyobrażeniami, marzeniami, wartościami, które zarówno jej samej, jak i wszystkim warstwom narodu polskiego po raz pierwszy wyartykułowali proletariatczycy. Od nich zaczęła się i trwa tradycja politycznego ruchu robotniczego, coraz bogatsza i pełniejsza, w miarę jak coraz pełniejsza staje nasza o nim wiedza.
Narodzinom robotniczej tradycji towarzyszyła świadomość pierwszych polskich socjalistów, iż tworzą oni wartości zupełnie odmienne niż te, które przekazywały im w spadku poprzednie pokolenia Polaków. Stając się rzecznikami interesów klasy robotniczej, która dopiero wstępowała na arenę narodowych dziejów, świadomi byli, iż początkują nową, odrębną od czasów upływających, epokę historyczną. Uważając się za „apostołów robotniczej sprawy" przekazywali swoim współtowarzyszom i następcom nakaz służenia ich wspólnej idei oraz kontynuowania swych myśli i czynów. W ich gronie miejsce szczególne zaczęli zajmować przywódcy draż działacze partii Proletariat, straceni na stokach Warszawskiej Cytadeli. W świadomości własnego już pokolenia stawać się poczęli symbolami uosabiającymi rodzący się ruch robotniczy.
W najcięższym okresie dziejów Polski porozbiorowej, jak powiedział przed 30 laty wybitny polski socjalista Norbert Barlicki, w atmosferze niekończącego się terroru stosowanego przez władze zaborcze z jednej strony, a „powszechnego znikczemnienia" z drugiej „krzepli i dojrzewali ludzie, którzy stworzyli na ziemiach polskich partię protestu i buntu i odwołali się do mas".
Także współcześni badacze dziejów ruchu robotniczego wyrażają podobne poglądy. Irena Koberdowa, autorka ostatniej cennej książki poświęconej Proletariatowi, sądzi, iż partia ta przejęła tradycję politycznej walki wyzwoleńczej zwróconej przeciwko caratowi, nadając jej jednocześnie zupełnie nowe oblicze społeczne. Na nowo też podjęła ideę walki „za naszą i Waszą" wolność w myśl zasad internacjonalistycznych, w odmiennym niż poprzednio charakterze. Feliks Tych w „Socjalistycznej irredencie" również przekonuje, iż „po 1863 r. nie było w Polsce przez lat przeszło 40 żadnego masowego, szerokiego ruchu antycarskiego prócz ruchu klasy robotniczej".
Zaborcy przeto już u samego zarania tego ruchu właśnie w nim spostrzegli tę najbardziej im zagrażającą siłę. Pragnąc „rzucić postrach nie tylko na pierwsze kadry rewolucjonistów, ale również na całe społeczeństwo", jak zauważa Andrzej Notkowski w książce poświęconej Ludwikowi Waryńskiemu, bez namysłu uderzyli w ten ruch. Rozpoczęli stosować represje na niebywałą skalę — aresztowania, więzienia, wyroki skazujące, nie zawahali się skazywać na karę śmierci. W dniu 28 11886 r. zginęli Piotr Bardowski, Stanisław Kunicki, Michał Ossowski i Jan Pietrusiński, a 4 września Władysław Kowalewski. Po styczniowej egzekucji, jak pisze Bożena Krzywobłocka w książce poświęconej Cezarynie Wojnarowskiej, Warszawa zmartwiała ze zgrozy.
Wyroki śmierci i zesłania proletariatczyków były ciężkim ciosem dla rodzącego się ruchu. Nastąpiło jednak zjawisko zdumiewające, bowiem skutki represji okazały się zupełnie odwrotne od zamierzeń. Dzień 28 stycznia, data wykonania haniebnego wyroku na czterech proletariatczykach, już następnego roku był uroczyście obchodzony przez całe środowisko robotnicze i odtąd corocznie uroczystości te były powtarzane na pamiątkę partii Proletariat, wchodząc do tradycji ruchu robotniczego.
Surowe kary aż do pozbawienia życia, ukazały bohaterstwo młodych socjalistów. Zajaśniała ich ideowość, ofiarność, gotowość poświęcenia wszystkiego dla sprawy. Proletariatczycy, zaangażowani bez reszty w walkę o interesy klasy robotniczej i socjalistyczne jutro, stawać się poczęli wzorami osobowymi działaczy proletariackich. Tych, którzy ocaleli, napawał dumą fakt, iż byli współtowarzyszami „bohaterów i bojowników za sprawę ludu", którzy potrafili kroczyć „po drodze walki i cierpień, po drodze wzniosłych poświęceń". Słowa pożegnalne skazanych na śmierć traktowano jak „testament męczenników", dopatrując się w nich „zachęty i wskazówek". Ci, którzy byli ; jeszcze na wolności, przyrzekając wzmóc walkę z wrogiem, tworzyli własną formę czczenia pamięci swych bohaterów.
To więc, co partia Proletariat sobą przedstawiała i co z sobą „ niosła w sferze społecznej, politycznej, ideowej i moralnej, a czego symbolem byli jej bohaterscy męczennicy, powodowało, iż szybko rosła wokół nich legenda. Wszystkie przeto partie socjalistyczne w Królestwie Polskim, a następnie w Polsce niepodległej, uważały się za spadkobierczynie Wielkiego | Proletariatu. Dla całego polskiego ruchu robotniczego, niezależnie od partyjnych podziałów, losy pierwszego pokolenia bojowników socjalizmu, odgrywając ogromną rolę propagandową w walce o społeczne i narodowe wyzwolenie, stały się fundamentem jego własnej, bohaterskiej tradycji.
W nawiązaniu do ustawicznie żywego dla nich dziedzictwa Wielkiego Proletariatu polskie organizacje socjalistyczne przez dziesięciolecia święciły rocznicę stracenia proletariatczyków, a postać Ludwika Waryńskiego miały za symbol ludowego trybuna. Personifikował on siłę ludzkiej woli dążącej do zwycięstwa idei sprawiedliwego i szczęśliwego porządku społecznego. Proletariatczyków, zmierzających do tego szlachetnego celu, nie było w stanie złamać żadne brzemię, a ich poświęcenie i ofiary stały się niewysychającym źródłem ustawicznego rozwoju całego ruchu mas ludowych.
Toteż gdy zaledwie ostatni skazani na zesłanie opuścili Warszawę, w czerwcu 1888 r. Warszawski Komitet Robotniczy Socjalrewolucyjnej Partii Proletariat, którą później nazwano II Proletariatem, wydał do robotników odezwę. Głosiła ona:
„Dziesięć lat bezustannej walki zdobyło w kraju naszym poważne znaczenie dla sztandaru rewolucji socjalnej; dziesięć lat ofiar, które klasa robotnicza złożyła na ołtarzu idei wyzwolenia powszechnego, zjednało dla naszych mas pracujących samodzielne stanowisko polityczne. Dziś niezaprzeczonym już faktem jest wzrost świadomości w łonie naszego ludu pracującego i samoistne jego wystąpienie na polu polityki społecznej. Polityczne te narodziny naszych mas roboczych nie były łatwe. Wszak nie wyszły jeszcze z pamięci naszej sceny procesu Kunickiego, Waryńskiego i innych towarzyszy, wszak nie zniknęły szubienice, na których zawisły ciała druhów naszych. Nie są to zresztą wszystkie męczeństwa, za cenę których zdobyliśmy dzisiejsze stanowisko szeregów naszych. Drużyna po drużynie — złożone z najwaleczniejszych — idą w zapasy śmiertelne z wrogami naszymi, a ciałami swymi sypią kopiec stanowiący już dziś twierdzę dla sztandaru naszego".
Bezpośrednio do dziedzictwa Wielkiego Proletariatu nawiązała Socjaldemokracja Królestwa Polskiego, a na swym pierwszym zjeździe w marcu 1894 r. uznała się jego spadkobierczynią. Działacze tej partii byli stawiani za przykład rewolucyjnego poświęcenia. Pisano o nich jako „o mężach szlachetnych, którzy wiarą w sprawę socjalizmu, zaparciem się siebie, wreszcie śmiercią za swe ideały pozostaną na zawsze jako świeczniki" w pamięci przyszłych pokoleń robotniczej młodzieży.
SDKPiL, sama hołdująca „braterstwu i jedności wszystkich robotników, walce zjednoczonego proletariatu Rosji i Polski, aż do zupełnego obalenia zbrodniczego absolutyzmu", a robotnika rosyjskiego uważająca za „brata naszego w niewoli i towarzysza w walce", szczególnie wysoko ceniła właśnie internacjonalizm, który na gruncie polskim zaszczepiła partia Proletariat. Pismo „Sprawa Robotnicza" podnosiło jako nieprzemijającą zasługę tej partii fakt, iż proletariatczycy ściśle współpracowali z rewolucjonistami rosyjskimi.
W działalności publicystycznej i propagandowej SDKPiL partia Proletariat jawiła się zawsze jako pierwsza, jako siewca ziarna socjalistycznej idei; idei, która „weszła w krew i mózg proletariatu", a proletariatczycy byli „pierwszymi bojownikami Rewolucyjnej Międzynarodówki na gruncie polskim".
Dzieje Proletariatu widziała SDKPiL jako „jeden z najpiękniejszych okresów dziejów socjalizmu polskiego", choć jednocześnie jako' jeden z epizodów najtragiczniejszych. Mieniąc się nie tylko spadkobierczynią, ale i kontynuatorką dzieła partii Proletariat uznała, iż jej bojownicy właśnie „wskazywali najlepszą drogę wyzwolenia klasy robotniczej i najskuteczniejszy sposób obrony naszych interesów narodowych".
SDKPiL przeto, świadoma niezniszczalności dziedzictwa Wielkiego Proletariatu, w toku bieżącej działalności wplatała treści, które ono niosło w swe poczynania, jako niezbędną przesłankę stworzenia „możliwie efektywnego programu działania na przyszłość". Budowała więc z nich instrumenty do skutecznego wyzwolenia społecznego klasy robotniczej, ale także traktowała je jako oręż w procesie trudnych zmagań o duchowe wyzwolenie proletariatu spod wpływów klas posiadających. Toteż zabiegała uporczywie, by tradycjom minionych pokoleń móc przeciwstawić własne, proletariackie tradycje w walce z caratem — zarówno tworzone już przez nią samą, jak i przez jej wielką poprzedniczkę. Na zbyt natarczywie narzucane obchody powstania styczniowego Adolf Warski odpowiedział w 1902 r.: „w styczniu mamy swą własną rocznicę"...
Także gdy wybuchła rewolucja w 1905 r. i już w styczniu ogarnęła Rosję i Królestwo Polskie, a w tradycję bohaterskich zmagań wpisała nowy styczniowy dzień — 22 stycznia — ową ,(krwawą niedzielę", kiedy to carskie władze z „niesłychaną dzikością i okrucieństwem" zamordowały w biały dzień setki uczestników pokojowej manifestacji — nie przyćmiło to wielkości historycznego już wówczas 28 stycznia. W nowy więc, rewolucyjny nurt, który tak gwałtownie wezbrał, nadał wlewała się pamięć o wielkich poprzednikach.
SDKPiL, nawiązując bezpośrednio do tradycji partii Proletariat i uważając się za jedyną spadkobierczynię, słowami Róży Luksemburg z pięknego szkicu pt. „Pamięci Proletariatu" napisanego w 1903 r. uznała wszakoż, iż bohaterscy proletariatczycy stali się źródłem i natchnieniem całego ruchu robotniczego, a nawet całej wolność miłującej ludzkości.
Ta opinia nabierała znaczenia tym wymowniejszego, że wypowiedziana została w głośnym sporze, jaki się toczył między SDKPiL i PPS o interpretację tradycji Wielkiego Proletariatu. Róża Luksemburg oświadczyła wówczas, iż „postacie, stojące na takim poziomie duchowym, jak tamci czterej, co z podniosłym czołem szli na śmierć za ideę, a umierając słali jeszcze słowa otuchy i zapału pozostałej drużynie, nie stanowią bez wątpienia wyłącznej własności jakiejkolwiek partii, grupy czy sekty. Miejsce takich cieniów w panteonie wszechludzkości, a każdemu, co ukochał szczerze ideę wolnościową, jakiejkolwiek treści i formy, wolno składać im hołd, jako pokrewnym duchom i czcić ich pamięć". Za sprawą więc SDKPiL, w czym znaczny udział miała R. Luksemburg, owo „żywe dziedzictwo" Wielkiego Proletariatu stało się trwałą tradycją polskiego ruchu robotniczego, a ów socjalistyczny panteon wzbogacił ogólnoludzkie wartości.
Tradycje Wielkiego Proletariatu na skalę międzynarodową spopularyzowała PPS. Z ogromnym rozmachem przygotowała obchody na 10-lecie stracenia czterech proletariatczyków. Zorganizowała ona wiele uroczystych zebrań w Europie i w USA, zainspirowała prasę robotniczą, na łamach której ukazało się sporo wzmianek i większych artykułów, utworzyła, za pośrednictwem Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich, specjalny fundusz dla zorganizowania obchodów. Wielu wybitnych działaczy międzynarodowego ruchu robotniczego zabrało głos solidaryzując się z polskimi socjalistami i składając hołd proletariatczykom.
W uroczystym zebraniu zorganizowanym przez sekcję paryską Związku brali udział Polacy, Francuzi, Niemcy, Rosjanie i przedstawiciele socjalistów jeszcze wielu innych narodowości. Także w prezydium zasiadali reprezentanci różnych partii socjalistycznych. Przemówienie z ramienia środowiska polskiego wygłosił Bolesław Limanowski. Polemicznie wobec niego przemawiał Adolf Warski. Już wówczas zarysował się ów znamienny spór o to, kto jest bliższy Wielkiemu Proletariatowi i komu przysługuje nie kwestionowane prawo doń się bezpośrednio odwoływać.
Zakrojone na rozległą międzynarodową skalę obchody10 rocznicy stracenia czterech proletariatczyków miały też swój krajowy wymiar. Szczególnie ważną rolę odegrała wydana z tej okazji w Warszawie 2811896 r. odezwa Centralnego Komitetu Robotniczego PPS. Przypominając, że „śmiercią bohaterów zginęli towarzysze: Bardowski, Kunicki, Ossowski i Pietrusiński", stwierdzała ona, iż „dzień 28 stycznia na zawsze pamiętnym zostanie dla polskiego' robotnika. W dniu tym rozpamiętywać będziemy przeszłe boje, wspominać towarzyszy brutalną ręką najeźdźcy spośród nas wyrwanych"... Przypominała, iż proletariatczycy „idąc na śmierć z okrzykiem: «Niech żyje rewolucja socjalna!» przekazali nam myśl o wyzwoleniu wyzyskiwanej i poniżanej klasy robotniczej. Z myślą tą pójdziemy dalej budzić uśpionych, wzmacniać słabych, oświecać ciemnych braci naszych" — przyrzekali autorzy. Odezwa I kończyła się wezwaniem: „Do walki więc, do pracy! Zagrzani przykładem towarzyszy, pamięć których dziś obchodzimy, oddajmy siły nasze, a gdy tego zajdzie potrzeba, oddajmy krew naszą i życie, by przyśpieszyć chwilę zwycięstwa i wyzwolenia proletariatu". Dla PPS .więc proletariatczycy byli przykładem do naśladowania, przekazującym myśl-o wyzwoleniu klasy robotniczej. Były to1 „wielkie nazwiska".
W świadomości zorganizowanego politycznie środowiska robotniczego z biegiem lat utrwaliła się obecność istnienia i działalności Wielkiego Proletariatu, bohaterskie życie proletariatczyków i bohaterstwo ich śmierci. Bywały jednak momenty, gdy ta świadomość nabierała wyjątkowej intensywności i znajdowała zewnętrzny wyraz. Bolesław Drobner, lewicowy działacz socjalistyczny, zauważył, iż wyjątkowo odczuwalne były owe związki przeszłości ze współczesnością w atmosferze okresu poprzedzającego wybuch I wojny światowej. Napinał on w swych wspomnieniach, iż wówczas „u Polaków odżyła chęć zemsty za powstanie kościuszkowskie, za rok 1830, za 1863 — u nas, socjalistów polskich, za rok 1886, za powieszenie na stokach Cytadeli Warszawskiej Stanisława Kunickiego, Bardowskiego, Pietrusińskiego i Ossowskiego', za śmierć w twierdzy Szlisselburga Ludwika Waryńskiego, za przegrany ruch rewolucyjny w roku 1905".
Jak silny był związek pokolenia pierwszej wojny światowej z tradycją Wielkiego Proletariatu, świadczył manifestacyjny pogrzeb proletariatczyka Tadeusza Rechniewskiego, który odbył się 23 VII 1916 r. Odnotowano go jako „olbrzymią, nie widzianą dotąd w Warszawie manifestację robotniczą".
W uroczystościach pogrzebowych, które miały świecki charakter, wspólnie z najbliższymi i przyjaciółmi, byli członkowie PPS -Lewicy, PPS - Frakcji Rewolucyjnej, obu odłamów SDKPiL (zarządowców i krajowców), Bundu, Sekcji Zagranicznej PPS, -Sybiracy, przedstawiciele Związków i Stowarzyszeń Robotniczych, Robotniczych Kooperatyw, towarzystw kulturalno-oświatowych, jak Wiedza Robotnicza, Uniwersytet Ludowy, Związku Młodzieży Postępowej Niepodległościowej, Stronnictwa Narodowo-Radykalnego, także różnych organizacji prowincjonalnych. O pogrzebie, Tadeuszu Rechniewskim i Wielkim Proletariacie szeroko pisała prasa wszystkich odcieni politycznych klasowego ruchu robotniczego.
Gdy w rok później, 31X 1917 r., zmarła żona Tadeusza Rechniewskiego, Witolda Karpowicz-Rechniewska, gazeta PPS „Głos Robotniczy", wskazywała, iż choć nieubłagana kolej życia powodowała nieuchronną zmianę pokoleń i odchodzenie biologiczne proletariatczyków, to żyli oni społecznie, żyły ich szczytne hasła, a wielka tradycja partii Proletariat stała się nieśmiertelna.
Wraz z odzyskaniem niepodległości w 1918 r. nie ustał spór w ruchu robotniczym o tradycje partii Proletariat. Toczył się on przez cały okres niepodległości między PPS i KPP. Widomym tego wyrazem były obchody kolejnych rocznic stracenia czterech proletariatczyków, dzień 28 stycznia, który w kalendarzu robotniczych uroczystości aprobował cały klasowy obóz proletariacki. Różnice między PPS a KPP w tychże obchodach polegały także i na tym, że socjaliści obchodzili ten dzień legalnie, nic im za to nie groziło, podczas gdy komunistom władze organizowania uroczystości zakazały, urządzali więc imprezy nielegalnie, a za wykryty w nich udział groziły im wysokie kary. Władze zresztą, by uniemożliwić KPP prowadzenie tej działalności, dokonywały aresztowań prewencyjnych, podobnie jak przed wszystkimi innymi akcjami periodycznymi, które znajdowały się jako stałe punkty w rocznych programach prac organizacyjnych i propagandowo-politycznych partii.
Rocznicowe obchody stracenia na stokach Warszawskiej Cytadeli Piotra Bardowskiego, Stanisława Kunickiego, Michała Ossowskiego i Jana Pietrusińskiego każda z partii traktowała jako akcję wyłącznie partyjną. Próby zintegrowania tych działań, ponawiane wielokrotnie przez komunistów, nie dały rezultatów. Niekiedy jedynie lokalnie udawało się uzgodnić harmonogram imprez, co też natychmiast przynosiło wzbogacenie zarówno form, jak i treści obchodów, pozbawiając je zbytecznej, antagonizującej środowisko konkurencyjności.
Partia Proletariat w hierarchii tradycji ruchu komunistycznego zajmowała miejsce szczególnie eksponowane. Partia „olbrzymich bohaterskich walk, niezliczonych ofiar, zwycięstw i porażek" była niezmiennie uważana za partię pionierkę, która położyła „fundamenty nowoczesnego ruchu rewolucyjnego Polski". Stąd też w aprobowanych przez KPP i przez nią popularyzowanych tradycjach rewolucyjnego nurtu polskiego ruchu robotniczego jedynie konsekwentnymi reprezentantkami były partie Proletariat i SDKPiL. KPP uważała się za ich bezpośrednią kontynuatorkę, jak to wyraził Stanisław Bobiński w tytule artykułu zamieszczonego w „Kalendarzu Komunistycznym" wydanym w 1922 r. — „Od Proletariatu do Komunistycznej Partii Polski". Powtórzył to zaś, w polemice z Mieczysławem Niedziałkowskim w 1936 r. Julian Brun, który stwierdził: „KPP ma głębokie korzenie w klasie robotniczej, ma tradycje w dziejach ruchu robotniczego Polski sięgające Wielkiego Proletariatu".
Bogactwo, piękno i nośność tradycji Proletariatu widziała KPP szczególnie wyraźnie w całokształcie rewolucyjnych walk klasy robotniczej o wyzwolenie społeczne, o obalenie kapitalizmu i o zwycięstwo socjalizmu, które objawiły się w wielkich bitwach klasowych 1892 r. w Łodzi, rewolucji 1905 - 1907 r., w walce o władzę w latach 1918 - 1919, w masowym ruchu strajkowym lat trzydziestych w Polsce.
Wśród powiększającego się z biegiem lat grona postaci ze szlachetnego kruszcu wybijała się postać „wspaniałego rycerza proletariatu", który stał się „nieśmiertelnym przykładem" — postać Ludwika Waryńskiego. Widziano go jako najlepszego wśród polskich socjalistów mówcę, doskonałego organizatora, działacza „posiadającego niezwykłą zdolność pociągania za sobą mas". Z każdego jego słowa, któremu towarzyszył energiczny gest, biła szczerość i wiara. Waryński wykazywał niepospolitą energię, wytrwałość i inicjatywę. Jawił się jako znakomity polemista, wielki trybun ludowy, dusza i organizator partii, doświadczony konspirator, jako ideolog i wódz. Widziano go jako świetnego organizatora, o szybkiej orientacji, wyczuwającego doskonale nastroje mas, obdarzonego zdolnością poznawania ludzi, umiejącego1 dobrać sobie odpowiednich do każdej pracy współpracowników. Walczyć o prawa dla krzywdzonych, o ludzką godność, potrafił Waryński w każdych okolicznościach. Toteż widziano go również wśród tych, którzy zapisali ważną kartę w dziejach zmagań o prawa więźniów politycznych.
Działalność organizacyjną i propagandową kultywującą tradycje Wielkiego Proletariatu wspierała systematyczna twórczość publicystyczna i naukowa prowadzona przez KPP z zakresu dziejów tej partii oraz jej historycznego znaczenia. Autorami byli wybitni intelektualiści, działacze i przywódcy KPP. Na kanwie tych rozważań rodziły się też istotne opinie o Proletariacie zawarte w uchwałach zjazdów i konferencji partyjnych.
Wyrażony przez Stanisława Bobińskiego w 1922 r. pogląd o bezpośrednim rodowodzie KPP z partii Proletariat wsparła w rok później uchwała II zjazdu KPP „W sprawie 30 rocznicy założenia SDKPiL". Mówiła ona o „bohaterskim Proletariacie", po rozgromieniu którego „polityczną partią robotników polskich opartą na niewzruszonej podstawie rewolucyjnego marksizmu była SDKPiL". Podczas obrad zjazdu zaś Feliks Kon przypomniał, iż właśnie przed 40 laty został aresztowany Ludwik Waryński, „bodaj najwybitniejszy socjalista polski, ten, który sformułował po raz pierwszy ideologię naszego ruchu". Prezydium IV Konferencji KPP, obradującej równo w 40 lat po odbywanym sądzie nad proletariatczykami, przesłało  20 XII 19'25 r. pozdrowienia Feliksowi Konowi, „w osobie którego ucieleśnia się dla nas sławna przeszłość ruchu rewolucyjnego w Polsce". Autorzy depeszy uczcili także i innych żyjących jeszcze bojowników Proletariatu, „którzy dd dziś walczą z nami pod czerwonym sztandarem komunizmu".
W toku ostrych sporów politycznych w KPP podejmowano też wysiłki przewartościowujące krytycznie przeszłość. Adolf Warski na II zjeździe partii apelował, by odrzucać to, „co ciągnie nas w przeszłość zamiast w przyszłość". Taka postawa zrodziła potrzebę wnikliwszego wejrzenia we własne dziedzictwo, gruntowniejszej wiedzy o całej złożoności procesu historycznego, w tym o dziejach partii Proletariat.
Poznanie uwarunkowań, które funkcjonowały w dwudziestoleciu od powstania styczniowego do początków lat osiemdziesiątych XIX w., gdy rodziła się partia Proletariat, stało się palącą potrzebą polityczną KPP. Naukowej analizy tego' okresu dokonał w swych badaniach Eugeniusz Przybyszewski i zawarł w pracach poświęconych Jarosławowi Dąbrowskiemu. W doświadczeniach lat 1863- 1864 zobaczył on podnietę w kierunku socjalizmu. Uosobieniem zaś owej więzi między działaniami a rewolucyjnym ruchem robotniczym był właśnie Jarosław Dąbrowski, najwybitniejsza postać w całym obozie rewolucyjnym Polski przedpowstaniowej, człowiek wielkiego czynu i tej miary, jakiej zaledwie kilku jawić się może w okresie stulecia. KPP, która w rozwoju rewolucyjnego ruchu . robotniczego w Polsce widziała bezpośrednią ciągłość od Wielkiego Proletariatu, poprzez II Proletariat, Związek Robotników Polskich i SDKPiL, deklarowała, iż sztandar „wielkiego rewolucjonisty polskiego Ludwika Waryńskiego" powiewa teraz w jej mocnych rękach. Podnosiła więc, jako ideę sobie szczególnie bliską i trwałą, sojusz, który partia Proletariat zawarła z rewolucjonistami rosyjskimi, a który „był i pozostał szczytnym wyrazem zasad internacjonalizmu w walce rewolucyjnej".
W odezwie, którą w styczniu 1936 r., w 50 rocznicę stracenia proletariatczyków, wydał KC KPP, podkreślił on jako nieprzemijające zasługi Wielkiego Proletariatu to, iż „położył u podstaw ruchu rewolucyjnego dwie niezłomne zasady: ideę nieprzejednanej walki klasowej i ideę międzynarodowej solidarności proletariatu". Deklarując się jako spadkobierczyni partii Proletariat, KPP oznajmiała, iż teraz ona stoi „na czele walki klasowej mas ludowych" i ona „przejęła sztandar międzynarodowej solidarności proletariatu", a więc niejako odmówiła tym samym prawa do dziedzictwa pionierów socjalizmu polskiego wszystkim innym nurtom ruchu robotniczego.
Tymczasem z odmiennego wychodząc założenia — wszystkie kierunki ruchu socjalistycznego w niepodległej Polsce także czciły i sięgały do tradycji Wielkiego Proletariatu. Objawy tej czci i hołdu przybierały najrozmaitsze formy. Przywołano pamięć bohaterskich proletariatczyków przy różnorakich okazjach. Popularyzowano wiedzę o tej partii i jej ludziach w organizacjach partyjnych i związkowych, w stowarzyszeniach i klubach robotniczych, w kołach TUR, a następnie OM TUR. Te ostatnie przyjęły zwyczaj wybierania sobie patronów spośród wielkich postaci historycznych. Jedno z pierwszych kół w Łodzi przyjęło imię Ludwika Waryńskiego.
Co roku OMTUR-owcy łódzcy zdobywali wiedzę o partii Proletariat i proletariatczykach i ją popularyzowali. Zawsze w marcu organizowali akademie, by uczcić rocznicę śmierci Waryńskiego, a w styczniu urządzali wieczornice poświęcone czterem straconym — Stanisławowi Kunickiemu, Piotrowi Bardowskiemu, Janowi Pietrusińskiemu i Michałowi Ossowskiemu. Od roku 1932 zaś, od 50-lecia powstania partii Proletariat, także organizowano' uroczystości we wrześniu, w rocznicę ogłoszenia jej programu. Ludwika Waryńskiego młodzi socjaliści widzieli jako tego, „który pierwszy rzucił iskrę nowej wiary i natchnął klasę robotniczą ogniem nieznanych w historii wszystkich narodów czynów pełnych poświęceń". Uważali oni, iż wezwania Waryńskiego nie straciły nic ze swej aktualności i że nadal przed młodzieżą stała „walka o lepsze jutro i demokrację w Polsce".
Bezpośrednio do tradycji partii Proletariat nawiązała w swych tezach programowych powstała w 1926 r. PPS-Lewica. Zwracała się z apelem o wstępowanie w jej szeregi, „gdyż w tych szeregach się znalazłszy — pisała — walczyć będą o to, o czym marzy dziś każdy robotnik i chłop, o rząd robotniczo-chłopski w Polsce, o socjalistyczną, republikę polską, walczyć będą o to, w imię czego walcząc zginęły mnogie , tysiące robotników i chłopów w Polsce, zaczynając swój ofiarny stos od tych czterech szubienic, na których zginęli niezapomniani siewcy socjalizmu i rewolucji w Polsce, członkowie partii Proletariat: Bardowski, Kunicki, Ossowski i Pietrusiński i w kazamatach Szlisselburga zamordowany wódz Ludwik Waryński".
Wielu działaczy socjalistycznych, świadomych upływu czasu i oddalania się Wielkiego Proletariatu i jego bohaterów coraz bardziej w historię, podjęło się przybliżyć o nich wiedzę nowym pokoleniom Polaków w poważnych pracach monograficznych. Ale nie tylko dlatego, by nie zginęła „pamięć o najzasłużeńszych pracownikach i szermierzach", jak pisał Bernard Szapiro „Besem", autor wydanej w 1927 r. książki o Tadeuszu Rechniewskim, ale również z tego' powodu, że „w dobie powojennego skarlowacenia charakterów, spaczenia sumień, świetlane postacie pionierów naszego socjalizmu stać się powinny drogowskazem dla sumień i serc, słupem ognistym w pustyni życia kapitalistycznego. Dla panów zaś tego świata — dodawał — niech męczeńskie dzieje klasy robotniczej w państwie carów staną się przestrogą, iż idei nie można zabić bagnetem". Bernard Szapiro widział Wielki Proletariat jako „pierwszą w Polsce partię socjalistyczną, która ostro i stanowczo postawiła na porządku dziennym życia mas robotniczych sprawę socjalizmu, a która krótkie swe dzieje opłaciła życiem jednych, a wolnością prawie wszystkich swych członków". Bohater zaś jego książki Tadeusz Rechniewski był „pełnym hartu i mocy, jednym z najzasłużeńszych działaczy Polski Podziemnej".
Za pióro chwycił też łodzianin, socjalista, zesłaniec i katorżnik Stanisław Martynowski „Brazylia", by utrwalić pamięć o ludziach, bo — jak powiedział — „do socjalizmu garnęły się najtęższe głowy i najtęższe siły". A wśród tych najtęższych charakterów i intelektów „najpopularniejszą i naj energiczniejszą jednostką był Ludwik Waryński, urodzony trybun ludowy, inicjator pełen pomysłów, o umyśle bystrym i logicznym, o rzadkim darze słowa, twórca pierwszych -organizacji „kas oporu", twórca pierwwszej partii Proletariat" — jak pisał o nim w książce wydanej w 1931 r. pt. „Łódź w ogniu".
Publicyści wywodzący się ze środowiska lewicy socjalistycznej wiele pisali o tradycji ruchu robotniczego i jego' zasługach. Nad dziejami ruchu robotniczego podjęte też zostały systematyczne badania naukowe. Prowadził je głównie Adam Próchnik. Od 1935 r. redagował on wespół z Janem Cynarskim-Krzesławskim periodyk pn. „Kronika Ruchu Rewolucyjnego w Polsce". W rozprawach w niej zamieszczanych śledził Próchnik narodziny ruchu robotniczego, kształtowanie się jego ideologicznych założeń, walkę z zaborcami, przybliżał sylwetki polskich rewolucjonistów.
Wskazywał więc Adam Próchnik na nieprzemijający walor dorobku Ludwika Waryńskiego, Stefana Okrzei, Józefa Montwiłła Mireckiego. Uzmysławiał w swych pracach, w jak trudnych warunkach wszystkim im przypadło działać i walczyć o społeczne, a także narodowe wyzwolenie. Upomniał się o pamięć Władysława Kowalewskiego — proletariatczyka, który samotnie zginął 4 IX 1886 r. Pisał Próchnik: „złożyło się tak dziwnie, że o tej piątej, samotnej szubienicy wiemy bardzo niewiele, ominęła ją fala wspomnień, która ogarnęła tamte cztery. Mit bohaterski, legenda o' proletariatczykach zostawiła ją na uboczu. Mało kto wie dzisiaj o Kowalewskim. Czas jest— dziś w przeddzień pięćdziesięciolecia — umieścić tę piątą szubienicę na właściwym dla niej miejscu, obok sławnych czterech. Czas przypomnieć Polsce Władysława Kowalewskiego". Dla autora „Ideologii Proletariatu" powstanie tej partii, jawiące się jako wynik wieloletniej ewolucji polskiego ruchu socjalistycznego, było nową jakością, skokiem przełomowym w każdej dziedzinie tego ruchu, znamionowało zupełnie nowy okres w jego dziejach, dowodziło, iż „socjalizm dotknął ziemi, w ciągu lat walki i doświadczeń osiadł na niej całkowicie. Idea stanęła twardo na gruncie rzeczywistości".
W 51 rocznicę stracenia czterech proletariatczyków Norbert Barlicki pisał w „Dzienniku Popularnym" w styczniu 1937 r., iż sprawa, o którą bohaterscy proletariatczycy walczyli, a więc walka z politycznym i społecznym upośledzeniem ludzi pracy w Polsce, była nadal aktualna. W książce, którą N. Barlicki poświęcił proletariatczykowi, zmarłemu w 1935 r. Aleksandrowi Dębskiemu, pisał, iż „Rewolucyjna Partia Socjalistyczna Proletariat wyłoniwszy się nagle z morza cierpienia i krzywdy ludzkiej przemówiła potężnym słowem czynu, nową w dziejach naszych oznajmiając erę, nową zwiastując Polskę, Wysoko' sięgnął płomień jej ofiary — aż do wyżyn Golgoty, którą stały się u nas stoki Cytadeli Warszawskiej. Zawiśli na szubienicy Kunicki, Pietrusiński, Bardowski i Ossowski, otwierając nowy w naszej historii, straszliwie posępny korowód męczenników za sprawę robotniczą, za wielkie Jutro Wyzwolenia.
W mrokach nocy dziejowych rodził się nowy ład, brał krwawy chrzest nowy bojownik, nowy człowiek". Wielki Proletariat był dla N. Barlickiego partią „pełną ognia i szalonej energii". Straceni proletariatczycy, „z mężnych najmężniejsi" Bardowski, Kunicki, Ossowski i Pietrusiński, „wierni do ostatniego tchu ginęli z rewolucyjnym okrzykiem na ustach". Przypomniał też Barlicki piątego straconego — Władysława Kowalewskiego, który „ginął osamotniony, nie mając za sobą żadnego oparcia". Wszyscy oni w opinii Barlickiego byli reprezentantami wyjątkowej generacji. „Oto pokolenie młode — mówił on — w osobach swoich najlepszych przedstawicieli brało na siebie ciężkie obowiązki historyczne i usiłowało im sprostać, choćby za cenę najwyższej ofiary ze szczęścia osobistego i życia".
Dla działaczy i publicystów obozu socjalistycznego był Proletariat wreszcie „źródłem, z którego wypłynęły wszystkie nurty ruchu robotniczego'. Polska Partia Socjalistyczna i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy z tego samego wypłynęły źródła, ale różnymi popłynęły korytami". Tak to ujął Stanisław Martynowski w wydanej w 1937 r. książce — „Polska bojowa". Każdy więc nurt klasowego ruchu robotniczego w Polsce niepodległej wywodził swój rodowód od Wielkiego Proletariatu. Każdy też uważał za swe zadanie przypominanie i popularyzowanie jego tradycji i historycznych zasług oraz uświadamianie szerokim kręgom społecznym aktualności jego wskazań.
Do dziedzictwa Wielkiego Proletariatu odwoływała się lewica robotnicza w latach okupacji hitlerowskiej. Polska Partia Robotnicza na głównym miejscu kultywowanej przez siebie przeszłości stawiała klasowy, marksistowsko-leninowski, rewolucyjny nurt polskiego ruchu robotniczego, który wiodła od partii Proletariat. Jako jej kontynuatorów, a swych poprzedników, widziała następnie II Proletariat, Związek Robotników Polskich, SDKPiL, KPP, PPS - Lewicę oraz lewicowe odłamy ruchu socjalistycznego.
W styczniu 1943 r. w uchwałach plenum Komitetu Centralnego PPR wskazywała, iż choć jest partią młodą, istniejącą jeden rok, to jednak polski ruch robotniczy ma już za sobą 75 lat, jest więc dawny i wielki. Z całego dziedzictwa owych dziesiątków lat przejmowała PPR, uznając za swoje, „wszystko, co dobre i zdrowe". Ale rodowodu swego PPR nie ograniczała do dziejów ruchu robotniczego. Swych historycznych korzeni upatrywała w patriotycznych środowiskach inspirujących walkę narodowowyzwoleńczą w końcu XVIII wieku. W pierwszej odezwie ze stycznia 1942 r. głosiła: „jesteśmy krwią krwi, kością kości Pułaskich, Kościuszki, Traugutta, Henryka i Jarosława Dąbrowskich, Ludwika Waryńskiego, wszystkich sławnych bojowników o wolność narodu polskiego".
PPR traktowała siebie jako partię czynu i walki zbrojnej z okupantem. Przyswajając przeto dziedzictwo swych poprzedników i nawiązując do tradycji pierwszej polskiej partii robotniczej Proletariat przejmowała „od niej bojowość, odwagę w stawianiu przed narodem problemów i zadań, które reakcja obłożyła klątwą, wreszcie jej bezkompromisowość w walce z najeźdźcą". W przedstawicielach patriotycznych generacji Polaków, którzy pozostawili po sobie trwały ślad w dziejach narodu prowadząc walkę z caratem, „takim ówczesnym hitleryzmem", widziała PPR także tak ważkie atuty, jak ich młodość. Apelowała więc do patriotycznej młodzieży polskiej: „Wasze miejsce na najbardziej gorącym odcinku walki. Któż, jak nie młodzież, winna zapełniać szeregi oddziałów partyzanckich i grup bojowych. To młodzież pierwsza dała sygnał bojowy powstania 1831 r. To młodzież rozbrajała Niemców w 1918 r. Chłopiętami będąc stawali do wielkiej sprawy tacy ludzie, jak Mickiewicz, Kościuszko, Dąbrowski, Mochnacki, Bem, Waryński".
PPR podjęła też znaczny wysiłek, by upowszechnić te tradycje. Propagowała wiedzę z tego zakresu zarówno w środowisku wewnątrzpartyjnym, jak i w szkolnictwie podziemnym podczas okupacji. Stefan Żółkiewski w „Zadaniach szkoły podziemnej" w kwietniu 1943 r. pisał: „Przed nauczycielem, szczególnie humanistą, stoi zadanie wskrzeszenia demokratycznych tradycji okresu rozbiorów — Kołłątaja, Mickiewicza, Towarzystwa Demokratycznego, Worcella, Dembowskiego, Waryńskiego. Musi wskazać, że zawsze walka o niepodległość narodu związana była z postępową myślą społeczną, myślą rewolucyjną, dążącą do nowego1, sprawiedliwego ustroju społecznego, w którym rządcami byłyby szerokie masy pracujące".
W okresie okupacji hitlerowskiej w zasobie tradycji przyjętych przez PPR dominowały wątki walki o wyzwolenie narodowe i społeczne. Odwołując się do przeszłości partia podkreślała, iż „od chwili powstania pierwszej rewolucyjnej partii Pierwszego Proletariatu" klasa robotnicza trwała niezmiennie w walce o niepodległość Polski i sprawiedliwość społeczną. Dzięki tej walce wysunęła się na czołowe miejsce w narodzie. „Samotne męstwo" Waryńskiego i Kunickiego jawiło się na równi z „uporem i wytrwałością" Marcina Kasprzaka i Stefana Okrzei, z „bohaterstwem bojowników barykad 1905 r.", „nie-złomnością" Mariana Buczka i tysięcy jego towarzyszy walczących nieugięcie o wolność mimo więzień i katowni Berezy Kartuskiej, na równi z „niezmordowaną pracą i ofiarną śmiercią" Marcelego Nowotki, Małgorzaty Fotnalskiej „Jasi", Pawła Fin dera i innych bojowników Polskiej Partii Robotniczej. Wiele przeto odznaczających się walecznością oddziałów partyzanckich Gwardii Ludowej, a następnie Armii Ludowej, nosiło imię Ludwika Waryńskiego. Czyny niejednego z nich uwieczniła kronika stuletnich dziejów polskiego ruchu robotniczego.
Po wyzwoleniu kraju spod okupacji hitlerowskiej w 1945 r. w działalności propagandowej i publicystycznej PPR szerokim strumieniem poczęła płynąć wiedza z historii masowych ruchów społecznych, w tym z dziejów Wielkiego Proletariatu. Partia nawiązała do corocznych obchodów 28 stycznia czcząc pamięć straconych bohaterskich proletariatczyków. Odbywały się uroczyste akademie, na scenach teatrów dawano przedstawienia, wskrzeszające ową generację szlachetnej młodzieży socjalistycznej, odznaczającej się promiennym żarem i przejmującą wręcz ofiarnością. Kultywowaniu tradycji Wielkiego Proletariatu towarzyszyło nadawanie imion proletariatczyków placówkom kulturalno-oświatowym i zakładom produkcyjnym. Informacje o ich działalności, relacje o pierwszych sukcesach, wiadomości o realizacji planów produkcyjnych przypominały wchodzącym w czynne życie społeczne nowym generacjom Polaków ich poprzedników, tych wspaniałych sprzed dziesięcioleci bojowników robotniczej sprawy.
Zjednoczenie polskiego ruchu robotniczego w grudniu 1948 r. wniosło jednolitą wykładnię jego tradycji. Ustały więc spory o interpretację dziedzictwa Wielkiego Proletariatu. Na Kongresie Zjednoczeniowym 15 XII 1948 r. w programowym przemówieniu Bolesław Bierut stwierdził, iż „pierwszą partią polityczną, która podjęła w Polsce sztandar walki klasowej w duchu ideologii marksistowskiej, jest Socjalno-Rewolucyjna Partia Proletariat". Niemal na równi z partią jawił się też „jej najwybitniejszy twórca, ideolog i przywódca" — Ludwik Waryński. To „działalność Ludwika Waryńskiego i partii Proletariat" stanowiła pierwszy i niezwykle doniosły etap walki klasowej. Zaś historyczną zasługą Proletariatu było to, iż „wniosła po raz pierwszy do świadomości polskiego proletariatu najogólniejsze zasady marksistowskiej ideologii rewolucyjnej" i że „wpajała w polską klasę robotniczą zasadę solidarności międzynarodowej".
Mimo zmienności nastrojów politycznych, ciążących także na sposobach interpretowania tradycji, ocena owych pionierów polskiego ruchu socjalistycznego, twórców, działaczy i członków partii Proletariat pozostała niezmiennie taka sama. Często przypominano i przywoływano jako „żywe dziedzictwo" polskiej klasy robotniczej i kultury całego narodu polskiego ten ..wspaniały i bohaterski okres budzenia się, kształtowania i ubojowienia" polskiego <puchu robotniczego. Wielki Proletariat widziany jako epos początków ruchu, praźródło jego dziejów, legenda „pierwszych bojowników", „pierwszych organizatorów", „pierwszych szermierzy" i „pierwszych bohaterskich ofiar", jako partia rewolucyjna i internacjonalistyczna, głosząca samodzielność klasy robotniczej — umacniał coraz bardziej swe miejsce w kanonie proletariackich i ogólnonarodowych tradycji.
„Czystość młodzieńczego porywu, bezinteresowne ofiarne oddanie, żarliwość" — czym Proletariat zapisał się w dziejach — symbolizowały owe nowe warunki historyczne, w których klasa robotnicza przejmowała sztandar walki o wyzwolenie narodowe i udowadniała w kolejnych starciach z zaborcą, iż właśnie ona stała się spadkobierczynią wspaniałej tradycji polskich bojowników XVIII i XIX wieku o wolność i niepodległość. Dzięki Wielkiemu Proletariatowi oraz wybitnym myślicielom i działaczom socjalistycznym, którzy z jego szeregów wyrośli, a którzy jeszcze przez długie lata odgrywali znaczną rolę w rewolucyjnej i narodowowyzwoleńczej walce polskich mas plebejskich, klasa robotnicza dawała świadectwo, iż stała się rzecznikiem postępu zespalając z nim organicznie losy narodu, a następnie i państwa polskiego.
W kultywowanej przez PZPR tradycji partii Proletariat tkwi bezsporne przeświadczenie, iż wartości, które pierwsi socjaliści przekazali swym spadkobiercom, po dziś dzień stanowią immanentne cechy ruchu proletariackiego — ofiarność i ideowość działania, wierność zasadom socjalizmu, realizm polityczny, wyrastający ze związków z życiem narodu i dążeniami klasy robotniczej. Składa się przeto hołd „pionierskiej partii polskiego ruchu robotniczego, która utorowała drogę do' jego zwycięstw" i zapoczątkowała nurt „patriotycznej troski o dobro narodu polskiego, wierności socjalizmowi i najgłębszemu internacjonalizmowi". PZPR wypracowała więc nową perspektywę spojrzenia na dzieje polskiego ruchu robotniczego, spojrzenie przez pryzmat jego trwałych zdobyczy i nieprzemijających wartości, tym bardziej docenianych, jeśli niektóre z nich rodziły się w wyniku przezwyciężania słabości i pomyłek. Takie stanowisko partii zrodziło uznanie tradycji Wielkiego Proletariatu za najbliższe i najchlubniejsze, tym samym za szczególnie godne kontynuowania i przydatne w procesie kształtowania socjalistycznej świadomości społecznej.
Rehabilitacja KPP i „powrót ludzi KPP do panteonu ruchu robotniczego — według opinii wyrażonej przez Mariana Orzechowskiego w książce „Rewolucja — socjalizm — tradycje" — to nowy ludzki wymiar przeszłości"? Nowe wartości zaczęto wydobywać z dziejów Wielkiego Proletariatu — opiniuje on — w szermierzach idei socjalistycznych na ziemiach polskich zaczęto dostrzegać nie tylko uosobienie haseł i programów, lecz również prawdziwych ludzi z krwi i kości, głęboko tkwiących Vi realiach polskiej rzeczywistości i z niej lub w buncie przeciw niej wyrosłych, spadkobierców „swoiście przeobrażonego rewolucyjnego romantyzmu mickiewiczowskiego".
W stulecie urodzin Ludwika Waryńskiego', „człowieka, którego z czcią i miłością wspominali towarzysze i potomni, robotnicy i inteligenci, poeci i historycy", organ teoretyczny PZPR „Nowe Drogi" w 1956 r. piórem Żanny Kormanowej podkreślał jego „pionierskość działania, samodzielność i twórczość myślenia, niecodzienną zgodność myśli z czynem, światopoglądu z życiem, moralność najwyższej próby". Także do-strzeżenie i odnotowanie roli przeciwników ideowych i politycznych w rozwoju socjalistycznej myśli i idei patriotycznej, jak Bolesława Limanowskiego, nie pomniejszało historycznych wymiarów twórcy Proletariatu.
Ale Ludwik Waryński, „jedna z najwspanialszych postaci polskiego ruchu rewolucyjnego", nie przesłonił bohaterskiej śmierci pięciu proletariatczyków. Przeto wszyscy oni — młodzi robotnicy Władysław Kowalewski, Michał Ossowski i Jan Pietrusińskij związani po kres swego życia ze swoją klasą, której poświęcili się bez reszty, Ludwik Waryński i Stanisław Kunicki — wierni aż do końca idei wyzwolenia mas pracujących, Piotr Bardowski — „Rosjanin, który związał swój los 7 walką rewolucyjną ludu polskiego" — z perspektywy stu lat, które upłynęły od ich śmierci, nie tylko utrzymują nadal swą wielkość, ale promieniują jeszcze silniej blaskiem idei, uosabiając dla narodu wartości nieprzemijające.