Tekst pochodzi ze strony IPKKS http://republika.pl/ipkks/korea.html . Autor używa podobnej terminologii do amerykańskich zbrodniarzy, którzy w latach 50 tych zabili 3 miliony Koreańczyków. Taki jest niestety poziom całego artykułu. Logiczne jest, że kraj, który mówi Bushowi głośnie "NIE" będzie we wszystkich mediach atakowany. Tak jak wymyślano bzdury o broni masowego rażenia w Iraku - tak szkaluje się Koree Północną. Szkoda, że Paweł nie zadał sobie trudu obiektywnej analizy sytuacji w Korei i zadowolił się przepisywaniem bzdur z "Gazety Wyborczej". I tak np. imperialiści twierdzą, że od 50 lat mamy non-stop głód w Korei i miliony z tego powodu umierają. Jak to się jednak dzieje, że długość życia w KRLD jest dłuższa od średniej życia "najbogatszego kraju na świecie" - USA - kraju MCgrubasów 


Paweł Sz.

10 rocznica śmierci tyrana Korei




Niedawno obchodziliśmy 10 rocznicę śmierci Kim Ir Sena, dyktatora Korei Północnej. "Wielki Wódz" zmarł 8 lipca 1994 roku.
Korea Północna jest najbardziej odizolowanym państwem na świecie. Władze w tym państwie sprawuje biurokratyczny reżim policyjny, który jest całkowicie niezależny od społeczeństwa i nie podlega żadnej kontroli. System stworzony przez Kim Ir Sena, panujący do dnia dzisiejszego, jest jednym z najbardziej represyjnych jakie znała historia.
Mawia się, że "uczeń przerósł mistrza". W tym przypadku mamy dokładne potwierdzenie tego powiedzenia: Kim Ir Sen przerósł w tworzeniu państwa totalitarnego Józefa Stalina! W KRLD ludzie są poddawani ciągłemu praniu mózgu, niesamowitej indoktrynacji w duchu militaryzmu, naucza się ich miłości do wodza i partii. Od najmłodszych lat (od 5 roku życia) muszą uczyć się na pamięć całych wersetów ku czci obu Kimów.
Koreańczycy są całkowicie izolowani od reszty świata, w oficjalnej gazecie (organ partii stalinowskiej), która zamieszcza informacje z zagranicy, mogą przeczytać, że wszędzie na świecie jest źle, tylko w Korei jest dobrze. Jednak informacje te mogą przeczytać tylko wybrani, mieszkańcy Phenianu, ludzie z innych regionów kraju nie mają tam nawet prawa wjazdu bez specjalnego zezwolenia, które prawie nigdy nie jest wydawane.
Mimo izolacji zewnętrznej mieszkańcy są poddawani także izolacji wewnętrznej. Jest to celowa polityka. Władze nie chcą, aby ludzie wiedzieli jak żyją ich rodacy w innych częściach kraju. Jakby tego było mało, w latach 70-tych na polecenie Kim Ir Sena zostali podzieleni na trzy klasy (sic!): lojalną, cieszącą się zaufaniem władz, z niej wywodzi się aparat partyjny i wojskowy; druga, to klasa nielojalnych, do której zalicza się tych, co nie zasłużyli na zaufanie; i trzecia - wrogowie, czyli wszyscy "przeciwnicy" reżimu, a także osoby, które przed wojną należały do drobnomieszczaństwa oraz ich rodziny.
Opozycja oddolna praktycznie nie istnieje, robotnicy są pozbawieni możliwości walki o własne interesy (strajk), "wrogowie ludu" są umieszczani w obozach koncentracyjnych, które w wielu przypadkach są również obozami zagłady. To właśnie "Wielki Wódź Szanowany Towarzysz" Kim Ir Sen wprowadził w życie zasadę, zgodnie z którą rodzinę "wroga ludu" umieszcza się w obozie do trzeciego pokolenia. Po śmierci Kim Ir Sena władzę przejął jego syn Kim Dżong Il.
Około 45% przemysłu Korei nie istnieje (jeżeli nie więcej). Większość informacji posiadamy jedynie z zeznań emigrantów którzy uciekli do Chin, lub do sąsiada na południu. Znane są relacje byłego strażnika, który uciekł na Południe. Oto kilka przykładów jak traktuje się człowieka - według Kim Ir Sena: tego, który jest głównych podmiotem społecznym, który sam o sobie stanowi (według zasad idei Jucze): więźniowie są zmuszani wdrapywać się na druty kolczaste w obecności strażników, którzy potem strzelają do nich, ponieważ za złapanie uciekającego jest premia, a jak wiadomo, ci co wdrapują się na druty chcą uciec; kobiety są gwałcone przez oficerów, a jak któraś zajdzie w ciążę, to jej problem. Jeden z byłych strażników mówił, że widział kobietę z rozprutym brzuchem, z embrionem w środku. Jego zadaniem było szybkie zakopanie ciała. To tylko kilka "mocniejszych" praktyk będących codziennością w obozach Kima, o zwykłych torturach nie wspominając.
W KRLD klasa pracownicza nie decyduje o własnym losie, ponieważ nie ma tam odpowiednich do tego instytucji. Nie ma tam rad i komitetów pracowniczych wysuwanych przez rewolucyjnych socjalistów.
Reżim Kima usprawiedliwia się głodem panującym w tym kraju, klęskami żywiołowymi i sankcjami państw kapitalistycznych. Korea apeluje do państw i międzynarodowych organizacji o pomoc żywnościową. Problem w tym, że żywność ta nie trafia do głodujących Koreańczyków, tylko do koreańskiego wojska. Wojsko jest podporą reżimu Kim Dżong Ila; to generalicja jest głównie zainteresowana w podtrzymywaniu kryzysów w regionie, bo dzięki temu nadal "jest argument" do utrzymywania ponad milionowej armii i dalszego jej finansowania. Bez poparcia armii reżim byłby skazany za upadek.
Tak więc czy jest szansa na obalenie reżimu? Nie zrobi tego na pewno opozycja oddolna, bo reżim ów jest zbyt srogi, aby mogły się utworzyć niezależne ośrodki polityczne. Jedyną możliwością jest wytworzenie się opozycji wewnątrz samej biurokracji i dopiero ta opozycja może odsunąć klikę Kima od rządów. Wielu przypuszcza, że reżim w Phenianie upadnie sam, w wyniku całkowitego załamania gospodarczego kraju. Jednak jest to mało prawdopodobne, zważywszy na położenie geopolityczne kraju. Mimo całej buńczucznej retoryki reżimu, nie opłaca mu się rozpoczynać wojny z którymś z sąsiadów, a tym ostatnim też nie zależy szczerze na obaleniu reżimu północnokoreańskiego. Ani Rosji, ani Japonii, ani tym bardziej USA czy Chinom nie zależy na silnej, zjednoczonej i nacjonalistycznie nastawionej Korei z milionową armią i bronią jądrową (większość specjalistów jest zgodna ze KRLD musi mieć broń atomową), natomiast Korei Południowej nie spieszy się do wlewania w północnokoreańską beczkę bez dna miliardów dolarów na zrównanie poziomu gospodarczego obu państw koreańskich. Zrównanie tego poziomu w znacznie lepszej pod względem gospodarczym Niemieckiej Republice Demokratycznej było ogromnym wyzwaniem, to jaki może być koszt dla Korei! Tak więc większość krajów nadal będzie podtrzymywać istniejący reżim za pomocą "kroplówki".
Na koniec pozostaje pytanie, dlaczego w Korei Północnej doszło do wytworzenia się tak totalitarnego systemu? Odpowiedzi może być kilka, ale jedna wydaje się mieć najsolidniejsze podstawy. KRLD była przez lata krajem "frontowym", tzn. znajdowała się granicy dwóch obozów politycznych i to w najbardziej zapalnym punkcie. Aby nowy reżim mógł się utrzymać potrzebna była silna władza, a taka potrzebuje silnej propagandy, aby nie dochodziło do buntów (od ponad 50 lat nie było w Korei Pn. ani jednego strajku). Połączenie tych potrzeb z tendencją jaka występowała w państwach stalinowskich jaką był kult jednostki wytworzył ten specyficzny rodzaj reżimu, który wielu specjalistów nazywa spełnionym totalitaryzmem.


Kim Ir Sen urodził się w 1912 roku w Mangyongdae na terenie obecnej KRLD. W 1924 roku wyjechał do Chin, gdzie wstąpił do Komunistycznej Partii Chin. W czasie II Wojny Światowej Kim był żołnierzem Armii Czerwonej. Po wojnie zorganizował partyzantkę antyjapońską w Korei. Przy pomocy wojsk radzieckich przejął władzę w północnej części Korei, a w 1948 utworzył z dawnych terenów okupowanych przez Rosjan Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną, w której sprawował dyktatorską władzę aż do śmierci w 1994 roku.
Reżim Kim Ir Sena a teraz Kim Dżong Ila, robi interesy z przywódcą sekty Kościoła Zjednoczenia Sun Myung Moonem. Były więzień północnokoreańskiego obozy pracy (został skazany za bigamie i pedofilię - po latach ponownie został oskarżony o wykorzystywanie nieletnich, tym razem w USA) osobiście spotykał się z dyktatorem KRLD Kim Ir Senem. Kiedy miliony Koreańczyków głodowały, "Wielki Wódź" wydawał wielkie bankiety dla przywódcy sekty!!! Od 1991 roku w zamkniętym dla obcych inwestorów kraju Moon zbudował hotel w Phenianie, fabrykę samochodów i luksusowy kurort, który ma prywatne połączenie promowe ze światem zewnętrznym. Reżim wydzierżawił mu też dziewięć kilometrów kwadratowych pod ośrodek Kościoła Zjednoczenia. Co ciekawe, Moon jest także właścicielem gazety "Washington Times", będącej tubą propagandową republikanów. Na jego przyjęcia przychodzą znani politycy, przedsiębiorcy, a nawet byli prezydenci (George Bush, ojciec obecnego). Oczywiście większość nie wspomina o tym publicznie (kilka razy wybuch z tego powodu skandal). Moon to człowiek biznesu i układów, będący "szarą eminencją" w wielu krajach i posiadający ogromne wpływy. Swojej fortuny dorobił się m.in. na handlu bronią, narkotykami czy oszustwach podatkowych. Jego głównym zamierzeniem jest zostać "nowym mesjaszem" do czego skrupulatnie wykorzystuje światowy kapitalizm. W wielu krajach jej działalność jest zabroniona, a wiele rządów nie wpuściło Moona do swojego kraju. Sekta działa również w Polsce.