Tekst pochodzi z Forum Dyskusyjnego LBC www.lbc.xu.pl
Workers Vanguard
Oportunizm, zbrodnia i kara.Taaffowski CWI: od barykad Jelcyna do stajni Augiasza
(Przedruk z: Workers Vanguard nr 828, 11 czerwca 2004 r.)
Dobre dziesięć rzekomych międzynarodowych organizacji rewolucyjnych chwaliło przez parę lat swymi rzekomymi ukraińskimi sekcjami. W lipcu zeszłego roku ukraińskie filie tych fałszywych międzynarodówek rozwiały się jak dym. Okazało się, że kierowana przez Ołeha Wernyka ukraińska sekcja Komitetu na rzecz Międzynarodówki Robotniczej (CWI), mającego siedzibę w Londynie i kierowanego przez Petera Taaffego, zorganizowała cyniczne oszustwo, by naciągnąć różne grupy na pieniądze, równocześnie podając się za ukraińską sekcję ich wszystkich (patrz: "Oszuści zostali oszukani. Kurczaki wracają na grzędę w Kijowie", WV nr 808, 29 sierpnia 2003 r.) Kierownictwo CWI protestuje, że nie ponosiło odpowiedzialności za ten szwindel. Ale ta operacja, uwzględniając jej szerokie możliwości i jawną widoczność przed ukraińską i rosyjską lewicą, byłaby niemożliwa, gdyby londyńskie biura Petera Taaffego patrzyły w inny sposób.
Teraz kierownictwo CWI jest zajęte inwentaryzacją poniesionych szkód, twierdząc że czuje się zobowiązane do tego-i do niczego więcej. "Oświadczenie Międzynarodowego Sekretariatu CWI w sprawie organizacji ukraińskiej", datowane na 29 sierpnia 2003 r., informowało okantowane grupy, że sześciu kanciarzy z Kijowa zostało wyrzuconych z CWI. Co się tyczy innych, oświadczenie stwierdzało, że "w szeregach organizacji ukraińskiej są pewni bardzo dobrzy towarzysze, ale niektórzy z nich uciekli się do nieuczciwych metod". Sam Ołeh Wernyk został jedynie zawieszony, a jego wyrzucenie zostało odłożone do następnego spotkania Międzynarodowego Komitetu Wykonawczego (MKW) CWI. Z tego co nam wiadomo, żadnych dalszych informacji dotyczących swych obecnych stosunków z Wernykiem CWI nie wydał.
CWI wyraźnie miał nadzieję utrzymać swą rosyjską organizację poza światłem reflektorów i nawet zlecał jej włączenie się do sprzątania swego kijowskiego bałaganu. Ale przywódca moskiewskiego CWI, Ilja Budraitskis, był wymieniany przez okantowane grupy-Ligę na rzecz Partii Rewolucyjnej (LRP), Międzynarodową Tendencję Bolszewicką (MTB) i, jak mówią, także Ligę na rzecz Czwartej Międzynarodówki (LFI)-jako jeden z kanciarzy. MTB wydrukowała następnie oświadczenie przyjęte przez MKW CWI na spotkaniu w dniach 19-24 listopada 2003 r., stwierdzające że Budraitskis rzeczywiście przedstawiał się także LRP, MTB i Lidze na rzecz Piątej Międzynarodówki (skupionej wokół pisma "Potęga Robotnicza") jako członek ich rzekomych grup w Kijowie. Zapewniając świat, że Budraitskis "nie był motywowany żadnym pragnieniem zdobycia pieniędzy" i że jest od oddany "budowaniu CWI na zasadniczej podstawie", ogłosili oni, że został on wykluczony z kierowniczych organów rosyjskiego CWI na co najmniej sześć miesięcy.
Prawdziwa postawa rosyjskich taaffowców-głęboki cynizm-odzwierciedla się na ich stronie internetowej, gdzie przeprowadzili oni dialog z krytykami ich postępowania w tym skandalu. Jednemu krytykowi, który protestował: "Mylicie się myśląc, że ludzie szybko zapomną", administrator strony odpowiedział: "Nie zajmujemy się tym, kto, co i gdzie jest zapomniane czy pamiętane. (...) Nikt oprócz przegranych nie jest zainteresowany losem socjalistycznych aktywistów MTB i ich chorobą. Poza tym oni uważają się za najbardziej inteligentnych i postępowych-tak że oni dostali to, czego ich inteligencja i poziom rozwoju były warte". Kiedy krytyk nalegał, że chce poznać ich stanowisko w sprawie ukraińskiego CWI, administrator strony odpowiedział: "Na jakiej podstawie żądacie od nas sprawozdania? To wewnętrzna sprawa CWI".
CWI na barykadach Jelcyna
Skorumpowanie ukraińskiej i rosyjskiej sekcji CWI rozkwitło w szczególnie reakcyjnym otoczeniu po kontr-rewolucji w ZSRR. My w Międzynarodowej Lidze Komunistycznej walczyliśmy do końca przeciw kapitalistycznym kontr-rewolucjom w latach 1989-1992 w bloku radzieckim, na podstawie programu Trockiego (patrz: "Dlaczego walczyliśmy, by obronić Związek Radziecki", WV nr. 809 i 810, 12 i 26 września 2003 r.). Istotną częścią naszej walki w ZSRR było bezlitosne demaskowanie sprostytuowania trockizmu przez CWI w kierunku kontr-rewolucji.
Dziś Peter Taaffe twierdzi, że Militant przeciwstawiał się proimperialistycznemu kontr-puczowi rosyjskiego prezydenta Borisa Jelcyna w sierpniu 1991 r., co obwieszczał okres otwartej kontr-rewolucji, którego kulminacją było utworzenie państwa burżuazyjnego i restauracja rządów kapitalistycznych. W internetowej publikacji z 2002 r. "Prawdziwa historia Militantu" Peter Taaffe napisał: "Publicznie zdystansowaliśmy się od prokapitalistycznych jelcynowców, gdy niektórzy z nich napłynęli pod Biały Dom w Moskwie, by bronić swego bohatera". To kłamstwo. Oni byli na barykadach przed Białym Domem Jelcyna. Nagłówki na pierwszej stronie ich gazety "Demokracja Robotnicza" z października 1991 r. trąbiły: "Gdzie byliśmy? Na barykadach w Moskwie i w Leningradzie". Pisali w niej:
"Jestem uczestnikiem walki o demokrację. Chciałbym opowiedzieć o tym, jak to wszystko się zdarzyło, co widziałem na własne oczy. (...) W poniedziałek dziewiętnastego poszedłem do Białego Domu i pomogłem budować barykady wokół pomnika męczenników rewolucji z 1905 r. (...) To było symboliczne, że barykady rewolucji 1905 r. stały w tym samym miejscu, co wyrosły barykady rewolucji 1991 roku. Tylko że wtedy rewolucja zakończyła się porażką, podczas gdy teraz zwycięstwem".
Międzynarodowa Liga Komunistyczna walczyła o bezwarunkową obronę militarną radzieckiego państwa robotniczego i jego skolektywizowanych form własności. W naszym oświadczeniu z sierpnia 1991 r.: "Robotnicy radzieccy, pokonajcie kontr-rewolucję Jelcyna/Busha!", którego dziesiątki tysięcy egzemplarzy zostały rozprowadzone w całym Związku Radzieckim, pisaliśmy że mobilizacje robotnicze powinny sprzątnąć kontr-rewolucyjny motłoch z barykad Jelcyna, otwierając w ten sposób drogę do proletariackiej rewolucji politycznej i zmiecenia zdrajców.
Adherenci Militantu-tendencji Taaffego stanęli nie tylko na barykadach Jelcyna, gdzie w każdym razie byli niepotrzebni. Ci socjaldemokratyczni zdrajcy poszli do fabryk, gdzie próbowali uciąć robotnicze mobilizacje przeciw "demokratom" Jelcyna i Busha:
"Z jego deklaracji [utworzonego przez puczystów Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego] wynikało, że działali oni przeciw tak zwanym demokratom i to stwarzało niebezpieczeństwo poparcia puczystów przez organizacje robotnicze, które nie podzielały zasad demokratów-panowania własności prywatnej i władzy kapitalistycznej. I to właśnie się stało. Niektóre z organizacji robotniczych szykowały się do wysyłania gratulacji do puczystów, a w paru fabrykach robotnicy nawet próbowali organizować oddziały obronne dla poparcia puczystów. (...) Od rana wszyscy nasi członkowie wyjaśniali robotnikom na ich stanowiskach pracy, że stanowisko Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego nie jest zbieżne z ich interesami. Dodatkowo łączyli się z aktywistami robotniczymi z tych organizacji w celu zapobieżenia pospiesznym działaniom". ("Gdzie byliśmy...", w: Demokracja Robotnicza, październik 1991 r.)
Pobudki tych robotników były o wiele lepsze niż Militantu, którego poparcie dla Jelcyna zaprowadziło go do tego samego obozu, co każdą potęgę imperialistyczną na powierzchni Ziemi. Nieszczęśliwie, ci ciężcy biurokraci z utworzonego przez puczystów Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego zamierzali przeszkodzić robotnikom w mobilizacji przeciw Jelcynowi, ponieważ oni także byli przywiązani do programu kapitalistycznej restauracji i nie chcieli w żaden sposób antagonizować mocarstw imperialistycznych. Jak odnotowało nasze oświadczenie z sierpnia 1991 r., klasowo świadomi radzieccy, co widzieli pilną potrzebę powstrzymania sił kapitalistyczno-restauracjonistycznych, byli przeciw Jelcynowi, ale także nie mieli żadnych złudzeń co do antyjelcynowskiego puczu. Odnosząc się do apelu konferencji robotniczej, zainicjowanej w poprzednim miesiącu przez delegatów z 400 wielkich fabryk obwodu moskiewskiego, o tworzenie milicji robotniczych dla poparcia Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego i zachowania własności uspołecznionej, pisaliśmy:
"Wezwanie do tworzenia milicji robotniczych w celu zniszczenia kontr-rewolucyjnych demonstracji jelcynowskich było z pewnością w porządku. Ale gdyby Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego skonsolidował swą władzę, to próbowałby rozwiązać wszystkie takie milicje robotnicze, które inaczej nieuchronnie i gwałtownie wymknęłyby się spod jego kontroli politycznej. Ostatnią rzeczą, którą ci zdegenerowani staliniści pragnęli ujrzeć, była niezależna mobilizacja klasy robotniczej".
Walczyliśmy o obalenie tych stalinowskich zdrajców przez proletariacką rewolucję polityczną opartą na obronie zdobyczy wielkiej rewolucji rosyjskiej z 1917 r., które były ucieleśniane w Związku Radzieckim pomimo jego degeneracji. Sprzeciw Militantu wobec stalinowskich puczystów wypływał bezpośrednio z jego linii politycznej, że wszystko, z kapitalistyczną restauracją włącznie, było lepsze od stalinowskiego totalitaryzmu. Odnalezienie się w obozie inspirowanej przez imperialistów kontr-rewolucji nie było niczym nowym dla tej brygady. Oni sprzeciwiali się interwencji Radzieckiej Armii Czerwonej w Afganistanie przeciwko popieranej przez CIA islamskiej reakcji, witali z zadowoleniem klerykalny i antysemicki związek "Solidarność" w Polsce, który w 1981 r. zamierzał obalić polskie zdeformowane państwo robotnicze, i bronili kapitalistycznej reunifikacji Niemiec w latach 1989-1990 (patrz: spartakusowska broszura z 1994 r. pt. "Wzruszająca wiara Militant Labour w państwo kapitalistyczne").
Od "demokratycznej" kontr-rewolucji do "czerwono"-brunatnego bagna
Kiedy jelcynowska "demokratyczna" kapitalistyczna kontr-rewolucja społeczna pogrążyła się w ekonomicznej zapaści i etnicznych rzeziach, nowe rządzące w Rosji bandy kapitalistyczne tym bardziej przedstawiały te okropności jako degradację narodową, na którą mają wpływ ci, co zwykle są podejrzani: cudzoziemcy, Żydzi, mniejszości itd. To była ideologiczna baza powstania opozycyjnej "czerwono"-brunatnej koalicji, która grupowała wszystkich, od faszystów i monarchistów do tak zwanych lewicowców. Międzynarodowa Liga Komunistyczna odpowiedziała na wzrastającą brunatną falę opublikowaniem numeru rosyjskojęzycznego Biuletynu Spartakusowców, specjalnie poświęconego roli partii leninowskiej jako trybuna ludu, broniącego kobiet, gejów, Żydów, mniejszości i uciskanych narodowości, które wszystkie bierze na cel średniowieczna bigoteria, powracająca z mrocznej przeszłości Rosji. Rosyjski Militant płynął na tej brunatnej fali, wlokąc się w ogonie głównego bastionu tej "czerwono"-brunatnej koalicji, największej partii w Rosji, która groteskowo zawłaszczyła nazwę Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej.
Później, komentując wybory do rosyjskiej Dumy (parlamentu) z 7 grudnia 2003 r., które przyniosły KPFR poważną porażkę, Rob Jones z CWI napisał na swojej angielskojęzycznej stronie internetowej: "My (...) wzywaliśmy robotników i młodzież, by nie popierali żadnej z partii wspieranych przez wielki biznes-z partią komunistyczną włącznie-lecz wezwaliśmy robotników do organizowania własnych niezależnych organizacji klasowych, które by wspomogły walkę klasy robotniczej" ("Zwycięstwo wyborcze proputinowskiej partii Jednolita Rosja", 10 grudnia 2003 r.)
To kolejne kłamstwo. Prawdziwe stanowisko rosyjskich taaffowców, obecnie zwących się Oporem Socjalistycznym, zostało ujęte w ich rosyjskojęzycznej deklaracji z czerwca 2003 r. "Wybory parlamentarne w Rosji: Orientacja Oporu Socjalistycznego". Tam rosyjscy taaffowcy ukrywają się za faktem, że są dwa oddzielne szeregi kandydatów, startujących w wyborach proporcjonalnych i większościowych. Podczas gdy w wyborach proporcjonalnych deklarowali oni, że "nie ma mowy, byśmy wzywali do głosowania na taką partię" jak KPFR, w wyborach większościowych popierali głosowanie na "robotniczych" kandydatów KPFR: "Na każdym obszarze, gdy kandydatury zostały wysunięte, robotniczy kandydaci (jeśli są) powinni być wybrani ze związków zawodowych, Pracującej Rosji, RKPR, KOMUNISTYCZNEJ PARTII FEDERACJI ROSYJSKIEJ czy innych partii, które Opór Socjalistyczny będzie popierał" (podkreślenie nasze - WV).
Deklaracja rosyjskich taaffowców ujawnia także, iż mieli oni stałą politykę dawania poparcia (bezpośredniego lub pośredniego) dla KPFR:
"W poprzednich wyborach do Dumy w 1993 i 1998 r. naszym hasłem było: "Ani jednego głosu na prawicę". To oznaczało apel o niegłosowanie na partie burżuazyjne, to jest prawicowe, czyli logicznie rzecz biorąc, O GŁOSOWANIE NA PARTIĘ LEWICOWĄ. Ale jak określić, która partia jest lewicowa? Odpowiadaliśmy na to, jak następuje: Skoro dokonaliście świadomego wyboru niegłosowania na partie burżuazyjne, dokonajcie następnego świadomego wyboru: JEŚLI UWAŻACIE, ŻE KPFR JEST PARTIĄ LEWICOWĄ-GŁOSUJCIE NA NIĄ. A JESZCZE LEPIEJ WSTĄPCIE DO NIEJ i sprawdźcie, czy naprawdę taka jest. (...) My sami po wszystkim nie mamy złudzeń co do tych partii; sądzimy, że niezbędne jest głosowanie na autentyczną partię robotniczą. Nie ma takiej partii? To znaczy, że niezbędne jest jej zbudowanie. Ale dziś na tak zwanej lewicy faktycznie pozostaje jedynie jedna partia-KPFR" (podkreślenie nasze-WV).
Poparcie wyborcze dla KPFR nie jest kwestią taktyczną. KPFR jest po drugiej stronie frontu walki klasowej. Od swego powstania w 1993 r. KPFR była zawsze otwarcie burżuazyjną partią, wrogą wobec działań klasy robotniczej. Była głównym kanałem słu żacym do odwracania gniewu przeciw kapitalistycznej kontr-rewolucji w stronę rasizmu i antysemityzmu-tego "socjalizmu głupców"-w kraju, i w stronę rosyjskich ambicji imperialnych za granicą. W październiku 1998 r., kiedy prominentny przywódca KPFR generał Albert Makaszow powtarzał: "Ja bym otoczył tych wszystkich Gudłajów i wysłał na tamten świat!", zdominowana przez KPFR Duma odmówiła nawet rozpatrzenia zarzutów przeciwko niemu. Kiedy lud czeczeński obronił faktyczną niepodległość, pokonując Jelcyna w barbarzyńskiej, kolonialnej pierwszej wojnie czeczeńskiej w latach 1994-1996, KPFR stała na czele sprzeciwu wobec zawarcia traktatu pokojowego jako blamażu dla rosyjskich regionalnych ambicji imperialnych na Kaukazie i w Azji Środkowej. W 2001 r. KPFR rządziła w większości rosyjskich regionów, a w 1998 r. członek KPFR został pierwszym wicepremierem rządu. Na listach kandydatów KPFR do Dumy w wyborach w 2003 r. znajdowali się jeden miliarder i 16 milionerów, wśród nich baronowie ówczesnego największego giganta naftowego Rosji, Jukosu, z byłym prezesem Siergiejem Murawlenką na czele. Żadnego klasowo świadomego robotnika nie wolno nawet wzywać do głosowania na godną pogardy, burżuazyjną KPFR.
Rosyjski i ukraiński CWI: Do łóżka z faszystami
Przystosowanie się taaffowców do plebejskiego rosyjskiego nacjonalizmu zaprowadziło ich jeszcze daleko poza wyborczą arenę KPFR. Oni chodzili za faszystami w Rosji i na Ukrainie, zadawali się z nimi. Peter Taaffe głosi, że CWI w Rosji przewodzi ruchowi przeciwko faszystom z Partii Narodowo-Bolszewickiej, ale on wie, jak skandaliczne jest rzeczywiste powiązanie CWI z nimi. Tak więc Taaffe w internecie przedstawił światu, jak to 1 maja 1998 r. w Moskwie PNB zakłócała jego przemówienie:
"CWI w tym czasie był poważnie zaangażowany w antyfaszystowską kampanię, której głównym obiektem była tak zwana Partia Narodowo-Bolszewicka kierowana przez Limonowa - prawicowa, nacjonalistyczna organizacja, która przyciągnęła wiele młodzieży przez używanie radykalnych, otwarcie lewicowych symboli takich jak Che Guevara, lecz której głowni ideologowie byli faszystowscy. Używają na przykład nazistowskich opasek, na których jedynie swastykę zastąpili sierpem i młotem. Kiedy niektórzy z tej grupy przybyli na nasze zgromadzenie, prowadzący je ogłosił, że nie zostaną dopuszczeni do głosu. I oni zaczęli nam przeszkadzać i przez pół zgromadzenia przeszkadzali, oskarżając nas, że jesteśmy Żydami" (Peter Taaffe, Prawdziwa historia Militantu).
W rzeczywistości Taaffe na tym zgromadzeniu miał problem nie z PNB, ile raczej z tym, że jeden z naszych towarzyszy, obecny wśród publiczności, potępił obecność faszystów i wyszedł na znak protestu. PNB była wyraźnie zaproszona na zgromadzenie. Jak zauważyliśmy w artykule "Labourzyści z Małej Anglii ściskają się z rosyjskimi faszystami" (WV nr 696 z 11 września 1998 r.), CWI kolportował 1 maja 1998 r. gazetę swej rosyjskiej grupy "Lewicowa Awangarda" z groteskowym apelem zatytułowanym "Jak zrozumieć PNB". Ten obrzydliwy kawałek apeluje do faszystów: "W jakim świecie chcesz żyć, mój drogi przyjacielu?" Następnie wyraża żal od adresem tych faszystów, którzy chcą zachować "wszystko w kształcie ciągle się obracającej swastyki". Artykuł kończy się zaproszeniem dla tych faszystów, co chcą żyć w świecie prawdziwego człowieka, uznającego rzeczywistość: "Dlaczego jeszcze nie jesteście z nami?"
A więc Taaffe spiera się z naszym zdemaskowaniem tego, jak oni zaprosili faszystów na swoje forum 1 maja 1998 r. Tu jest niezależne sprawozdanie z tego incydentu, które zostało opublikowane w pewnej gazecie anarchistycznej:
"Gdy sesja się zaczęła, G. który przybył jako gość (reprezentując konkurencyjną tendencję trockistowską, spartakusowców) zaczął otwarcie wyrażać oburzenie z powodu obecności na sali członków PNB. Nazywając ich reakcjonistami i półfaszystami (niejasne tylko, dlaczego "pół"?), ogłosił że opuszcza salę, nie życząc sobie być w jednym pomieszczeniu z nimi. Ku naszemu zdumieniu gniew zebranych obrócił się nie przeciwko nacbolom [narodowym bolszewikom], lecz na tego, co zakłócił spokój. Na twarzach trockistów z innych tendencji pojawiły się głupie uśmieszki i wybuchły złośliwe uwagi: "Baba z wozu, koniom lżej". Mark, serdeczny przyjaciel historyka Rogowina z Międzynarodowego Komitetu Czwartej Międzynarodówki [northowców] zawołał: "Idź z Bogiem!" Jeden z limonowców wyraźnie powiedział: "Parch". Nie było najmniejszej reakcji na to. Nie zaprotestowali Szybanow i Jones [przywódcy rosyjskiego CWI], którzy do wyskoku faszystów odnieśli się z zupełną obojętnością. Ale wtedy, gdy G. wrócił na salę, by zrobić parę zdjęć narodowym bolszewikom, Szybanow skoczył do niego, prawdopodobnie chcąc odebrać mu film, ale spartakusowiec w porę po raz drugi opuścił salę" (Władimir Sirogin, "1 Maja po trockistowsku. Zapiski naocznego świadka", w: "Na przekór", lato 1998 r.)
To zgromadzenie w maju 1998 r. nie było odizolowanym incydentem. W zeszłym roku CWI przeprowadził długotrwały dialog z PNB na forum dyskusyjnym strony internetowej rosyjskiego CWI, zatytułowany "Pytanie nacbola do marksistów". Kiedy PNB fizycznie zaatakowała miejscowych taaffowców na demonstracji w rocznicę rewolucji, 7 listopada 2003 r. w Jarosławiu, rosyjski CWI odpowiedział otwarciem nowej dyskusji pod tytułem "Pytania do członków PNB". Szukając rozejmu i kontynuacji internetowego dialogu, wypowiedzi Taaffowców obejmowały zapewnienia pod adresem PNB: "Nie chcemy wszczynać żadnych wojen".
To się stało wśród narastania faszystowskich napadów. W parę dni po ataku PNB na taaffowców stanął w płomieniach akademik moskiewskiego Uniwersytetu im. Lumumby (patrz : "Rasizm a kapitalistyczna kontr-rewolucja. W moskiewskim akademiku dla zagranicznych studentów ogień zabija 43 osoby", w: WV nr 818 z 23 stycznia 2004 r.) Studenci byli stale atakowani przez skinheadów, i wielu z nich mówi, że to skinheadzi podłożyli ogień.
Uganianie się rosyjskich taaffowców za faszystowską młodzieżą nie przyniosło im nic oprócz poniżenia i bicia, ale Robotniczy Sprzeciw (RS), ukraińska sekcja CWI, rzeczywiście współpracował z faszystami. 15 lutego 2003 r., w międzynarodowym dniu protestu przeciw agresji Stanów Zjednoczonych na Irak, ukraiński CWI zamieścił na swej stronie internetowej wspólne oświadczenie podpisane przez nich oraz wśród innych sygnatariuszy także przez faszystowskie ukraińskie "Bractwo" z Odessy. Nie ma wątpliwości co do natury tej grupy. Nawet rosyjscy taaffowcy, w e-mailu datowanym na 6 kwietnia 2004 r., nazywają Bractwo organizacją faszystowską, odpowiednikiem rosyjskiej Partii Narodowo-Bolszewickiej.
Zupełnie na oczach państwa
Bezkarność, z jaką ukraińska sekcja CWI była w stanie dokonywać swoich oszustw, jest wysoce podejrzana. Burżuazyjne państwa: rosyjskie, a szczególnie ukraińskie, prześladują ruchy opozycyjne ze zdwojoną siłą. Jak już pisaliśmy, to jet coś, czego bezpośrednio doświadczyliśmy:
"Walczyliśmy do ostatniej barykady przeciw kapitalistycznej kontr-rewolucji Jelcyna/Busha, o zbudowanie rzeczywistej organizacji w ZSRR. I zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Kremlowska biurokracja, a potem rządy kapitalistyczne, które ją zastąpiły, wiedziały, że MLK była za tym i polowały na nas z zemsty. Nasi towarzysze byli aresztowani, terroryzowani, atakowani i szczuci tak przez faszystów, jak i stalinistów. W 1992 r. szefowa moskiewskiej placówki MLK Martha Phillips na posterunku pracy została zamordowana; władze robiły obstrukcje, gdy daremnie próbowaliśmy odnaleźć tego, co ją zabił. W 1995 r. byliśmy represjonowani i zostaliśmy oficjalnie zakazani na Ukrainie". ("Oszuści zostali oszukani. Kurczaki wracają na grzędę w Kijowie", w: WV nr 808, 29 sierpnia 2003 r.)
Ukraińska policja polityczna przeprowadziła nawet w starym stylu palenie książek-rosyjskojęzycznego wydania "Międzynarodówki Komunistycznej po Leninie" Trockiego, którą to my wydaliśmy i rozprowadzaliśmy intensywnie po całym byłym ZSRR. Po zakazaniu nam działalności na Ukrainie MLK otrzymywała oświadczenia solidaryzujące się z nami nawet z dalekiej Południowej Afryki. Ale po sąsiedzku w Moskwie CWI nic nie powiedział, a cisza, jaka zapadła w jego ukraińskiej sekcji, była jeszcze bardziej ogluszająca.
Dziś Służba Bezpieczeństwa Ukrainy jest znowu w robocie. Tym razem nie chodzi o trockistowską MLK, lecz o mroczną "czerwono"/brunatną organizację młodzieżową w Odessie i Mikołajowie, która jest oskarżana miedzy innymi o usiłowanie obalenia istniejącego porządku. Jedenaścioro obywateli rosyjskich i ukraińskich, schwytanych w grudniu 2002 r., zostało poddanych tak strasznym torturom, że 4 z nich usiłowało popełnić samobójstwo, a jeden zmarł w listopadzie 2003 r. A Wernyk i jego banda byli w stanie działać bezkarnie przez ponad 12 lat zupełnie na oczach państwa burżuazyjnego. Jak to wyjaśnić? Albo polityka kijowskiego CWI była tak delikatna wobec ukraińskiego państwa burżuazyjnego, jak wezwania Petera Taaffego do kontrolowania policji przez demokratyczne komitety w Londynie, albo ich polityka i praktyka była znana z tego, że jest oszukańcza na różne sposoby, albo i to, i to.
Zepsucie, wyciągnięte na światło dzienne w grupach taaffowskich: ukraińskiej i rosyjskiej, jest okolicznością obciążającą ich rzeczywisty program, ukrywany za ich ortodoksyjnie brzmiącą frazeologią. Cynizm kanciarzy z Kijowa nie spadł po prostu z nieba. On został wychowany przez poparcie CWI dla wspieranej przez imperialistów "demokratycznej" kontr-rewolucji w Związku Radzieckim. To jest po prostu wytwór systematycznego prostytuowania trockizmu przez CW, jak również ich pogodzenia się z otwarcie faszystowskimi elementami, jak rosyjska Partia Narodowo-Bolszewicka i ukraińskie Bractwo. Demaskowanie uścisków taaffowców z siłami kapitalistycznej kontr-rewolucji w kraju rewolucji październikowej jest częścią walki Międzynarodowej Ligi Komunistycznej o odbudowę Czwartej Międzynarodówki Trockiego.