Na LBC wielokrotnie powtarzaliśmy, że dzisiejszy ruch trockistowski nie ma nic wspólnego z rewolucyjnym marksizmem. Sytuacja opisana w tym artykule, tylko utwierdza nas w tym przekonaniu. Ukrainiec z CWI postanowił dorobić sobie kilka groszy wstępując równocześnie do 10 trockistowskich międzynarodówek. Każda z nich chciała mieć sekcje na Ukrainie i od każdej wyłudzał pieniądze na budowę sekcji. A ponieważ wzajemnie zwalczające się trockistowskie międzynarodówki, chciały osiągnąć sukces za wszelką cenę, to naiwnie wysyłały pieniądze i ogłaszały powstanie ukraińskiej sekcji... Międzynarodówki te mnożą się jak grzyby po deszczu zgodnie z zasadą, że wystarczy 5 osób by zbudować sekcję, a 4 sekcję, mogą już stworzyć międzynarodówkę. Tak więc powstają kolejne 20 osobowe (w skali świata) międzynarodówki, które zajęte są wzajemną sekciarską walką i mają głęboko w dupie robotniczą walkę i rewolucje. Ukraińskie CWI znam z obozu letniego OA, który odbył się w sierpniu 2002 na mazurach. CWI przyjechało tam bo w Polsce nie mieli jeszcze swojej sekcji i chcieli by była nią Ofensywa. Ponieważ jednak nie udało się im przekonać całej organizacji (przeciwni byli zarówno późniejsi działacze WGR jak i LBC), to CWI zaczęło na obozie prowadzić działalność rozłamową, umiejętnie niszcząc atmosferę współpracy w organizacji. Takie są kulisy powstania GPR.

W konkretnych sprawach możemy z GPR współpracować, dlatego bo na szczęście jeszcze się nie zdemoralizowali sekciarską walką kanapowych trockistów i próbują działać w klasie robotniczej. Im bardziej jednak proces integracji GPR z CWI będzie posuwał się do przodu, tym bardziej GPR będzie przypominać skurwysynów z Ukrainy, którzy zamiast rewolucyjnej walki, wolą rozbijać rozwijające się organizacje rewolucyjne.

Tekst pochodzi z forum dyskusyjnego LBC www.lbc.xu.pl . Autorzy tekstu -spartakusowcy, są w naszym przekonaniu tak samo zdemoralizowani, jak reszta trockistów i zamiast walki klas, wolą walkę sekt.


Workers Vanguard
Idioctwo wsi potiomkinowskich GI do kwadratu
(Przedruk z: Workers Vanguard nr 828, 11 czerwca 2004 r.)
 


Oto co pisaliśmy ponad siedem lat temu:
?W celu wywarcia wrażenia na carycy Katarzynie swoimi wysiłkami rozwijania bezpłodnych rosyjskich stepów w XVIII stuleciu, którymi się chwalił, książę Potiomkin podobno budował ozdobne fasady sztucznych wsi, żeby ona je widziała, gdy jej kareta przejeżdżała przez ten region. Wsie potiomkinowskie przyszły nam na myśl, gdy zobaczyliśmy pierwszy numer czasopisma ?Internacjonalista? (styczeń-luty 1997 r.), 64-stronicowy, czarno-biały, wydany przez garstkę wydaloną z naszej organizacji, co nazwała się Grupą Internacjonalistyczną (GI)?. (?Idioctwo wsi potiomkinowskich?, WV nr 663, 7 marca 1997 r.)
W tym czasie ci mali Potiomkinowie z GI byli zajęci budowaniem fasady, którą jest ich międzynarodówka. W cyberprzestrzeni oni prezentują długie, nadęte artykuły w licznych językach, mające wywrzeć duże wrażenie, że oni płyną głęboko w kipiącej wodzie światowej walki klasowej. Na ziemi rzeczywistość jest zupełnie inna.
Pierwszy z brzegu przykład: Rewolucyjna Organizacja Komunistyczna (ROK) na Ukrainie. W lipcu 2001 r. z wielkimi fanfarami GI opublikowała Deklarację o przyłączeniu się ROK do Ligi na rzecz Czwartej Międzynarodówki (LFI). Oni uroczyście przysięgali popieranie bolszewickiego leninizmu i dalszą walkę o odbudowanie prawdziwie trockistowskiej Czwartej Międzynarodówki jako światowej partii rewolucji socjalistycznej. Piękne słowa, ale jest jeden problem: ROK nigdy nie istniała.
Latem zeszłego roku, po dwuletnim małżeństwie, GI ogłosiła jego unieważnienie, kiedy okazało się, że (cóż za niespodzianka!) poślubiona per procura ukraińska panna młoda, czyli sekcja, była gromadą kanciarzy naciągających zachodnich lewicowców na pieniądze. Polityczne prostytutki, które przez długi czas były ukraińską sekcją Komitetu na rzecz Międzynarodówki Robotniczej (CWI) Petera Taaffego, były zdolne do sprzedawania się jako sekcje co najmniej dziesięciu różnym samozwańczym organizacjom rewolucyjnym, włącznie z tymi, co groteskowo przyjęły nazwy Międzynarodowej Tendencji Bolszewickiej (MTB) i Ligi na rzecz Partii Rewolucyjnej (LRP).
Kiedy ten skandal wybuchł, wyjaśnialiśmy na łamach WV nr 808 z 29 sierpnia 2003 r. w artykule ?Wyszło szydło z worka w Kijowie?:
?Nie jesteśmy wtajemniczeni w drobne szczegóły i nie mamy zaufania do czyjejkolwiek relacji o tym, co się stało. Ale te tak zwane ofiary same przyznają, że zasłużyły na potępienie jako skończeni oszuści i wspólnicy tych, co ich wodzili za nos w Kijowie. Teraz płaczą: ?Zostaliśmy obrabowani!? Ale byli bardziej niż szczęśliwi, gdy wodzili za nos lewicową opinię publiczną, trąbiąc o swoich oszukańczych ukraińskich sekcjach?.
Że GI skończyła w ramionach bandy bezczelnych kanciarzy, nie powinno być niespodzianką dla tych, co śledzili jej trajektorię polityczną. Od swego powstania GI przystosowywała się do wielu przypadkowych partnerów, obcych sił, szukając przegrupowań z politycznie odległymi elementami jako substytutu niezbędnej walki o wykucie programowo spójnej leninowskiej organizacji międzynarodowej. W latach 1995-1996. będąc wciąż członkiem naszej organizacji, Jan Norden (teraz dyktator GI) szukał fałszywego przegrupowania z Platformą Komunistyczną niemieckiej Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS), twierdząc że PDS konserwowała przywiązanie do dawno już wówczas nie istniejącego wschodnioniemieckiego zdeformowanego państwa robotniczego. W rzeczywistości Platforma Komunistyczna PDS była młodszym partnerem Gorbaczowa w dziele zaprzedania Niemiec Wschodnich zachodnioniemieckim imperialistom. Po ich wydaleniu z MLK Norden i in. związali się z Ligą Czwartomiędzynarodówkową (LQB) w Brazylii, organizacją z którą my właśnie zerwaliśmy braterskie stosunki, kiedy stało się jasne, że oni byli po prostu związkowymi oportunistami. W konsekwencji LQB ciągle przechodziła na drugą stronę frontu klasowego, ciągając związki zawodowe po burżuazyjnych sądach.
My uznajemy, że rewolucyjne przegrupowanie-pryncypialne rozłamy i fuzje z innymi tendencjami w ruchu robotniczym-jest taktyką ważną dla budowania leninowskiej awangardy, w tym na terenie międzynarodowym. Liga Spartakusowska Stanów Zjednoczonych powstała z Tendencji Rewolucyjnej, opozycji w łonie amerykańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej. Przez lata werbowaliśmy ludzi z grup, które miały początek w tendencjach pseudotrockistowskich, maoistowskich, feministycznych i innych. Istotną podstawą dla takich przegrupowań były wspólne ramy programowe-wypróbowane w praktyce przez przykładowe akcje i wciągnięcie do walki społecznej; energiczna debata wewnętrzna i rygorystyczna edukacja kadry.
Ale celem LFI Nordena jest nie to, lecz wywieranie wrażenia na nieostrożnych przez internetowe chwalenie się kontaktami międzynarodowymi. Wyniosłe oświadczenia są pisane pod publiczkę, dla tworzenia parasola ortodoksji, osłaniającego prawdziwie obce praktyki przeprowadzane na tej podstawie. Gdyby wierzyć GI, to sam Norden miał małe podejrzenia co do tego, co jego ukraińska sekcja zrobiła w ciągu dwóch lat. MTB teraz twierdzi, że przewerbowała holenderską sekcję GI, która według MTB była jednoosobowa (?1917?, nr 26 z 2004 r.)

Wzajemna amnestia

W chwili opublikowania naszego poprzedniego artykułu o tym, co wydarzyło się w Kijowie, GI jeszcze nie skomentowała tego kanciarstwa. Jej reakcja pojawiła się w numerze Internacjonalisty z października-listopada 2003 r. Pomimo różnic, które jak twierdzi GI dzielą ją od LRP, wyznającej teorię państwowego kapitalizmu, i od wątpliwych stalinofobów z MTB z socjopatą Billem Loganem na czele, reakcja Nordena była prawie identyczna. Wszyscy oni usiłowali uratować swoje zranione ego, celebrując to, że koniec końców bolszewicy byli infiltrowani przez Romana Malinowskiego, agenta cara, a trockistowska Lewicowa Opozycja przez Marka Zborowskiego (Etienne), agenta stalinowskiego Te porównania nie mają związku z tym, co rzeczywiście wydarzyło się na Ukrainie. Prawdziwa natura kijowskich oszustów, daleka od ukrytej w głębokiej ciemności tajemnicy niewidzialnego piekła szpiegostwa, była znana ukraińskiej lewicy, i GI była wśród śmiejących się kijów:
?Kijowskie grupy lewicowo-radykalne już od połowy lat dziewięćdziesiątych z zainteresowaniem śledziły afery grupy, na czele której stał znany wielu tow. W. (...) Ponieważ wszystkie te sekty polityczne dla prestiżu chcą mieć swą sekcję na Ukrainie, to wyżej wymieniona grupa nawiązywała z nimi stosunki i z łatwością podawała się za zwolenników każdej (...). "Ach, oszukać mnie nietrudno-ja sam się oszukuję rad". [Puszkin]. (...) Trochę to podobne do prowokatorstwa, ale w Kijowie na nie nikt by nie dał się złapać-zbyt było oczywiste". (Anarchol z Kijowa, ?Skandal w marksistowskiej rodzince?, http://russia.indymedia.org/front.php3?article_id=5744 , 5 września 2003 r.)
Czy żadna politycznie spostrzegawcza osoba nie zauważyłaby, że w ciągu paru miesięcy kilka tendencji politycznych utworzyło sekcje na Ukrainie, w tym takie przewrotne grupy jak deleoniści z amerykańskiej Socjalistycznej Partii pracy,? GI i inni nie stawiali pytań, ponieważ oni nie chcieli znać odpowiedzi. Jak puszkinowski głupiec lubiący by go oszukiwano, oni nie widzieli, co tam było, bo nie chcieli widzieć.
Kiedy kijowskie oszustwo wyszło na jaw, GI działała jak pobożni politycy, którzy gdy zostali złapani w łóżku niesprawiedliwości z opuszczonymi spodniami, twierdzą że przeprowadzali własną próbę niezależności. Oni mieli czelność cytować zakończenie wybitnego podręcznika Victora Serge'a z 1921 r. pt. ?Co każdy rewolucjonista o państwowych represjach wiedzieć powinien?:
?Prowokacja jest o wiele bardziej niebezpieczna w warunkach nieufności, jaką zasiewa wśród rewolucjonistów. Zaledwie paru zdrajców zostaje zdemaskowanych, zaufanie znika z organizacji. To straszna rzecz, ponieważ zaufanie w partii jest cementem wszystkich sił rewolucyjnych? (cyt. za: ?Banda politycznych szarlatanów i szwindlarzy na Ukrainie?, 27 sierpnia 2003 r.)
W organizacji rewolucyjnej zaufanie jest oparte na weryfikacji we wspólnej robocie politycznej. Bolszewizm zrodził się w 1903 r. w wyniku rozłamu na tle nalegań Lenina, żeby zaufanie i odpowiedzialność wiążące się z członkostwem w partii nie rozciągały się na nikogo bez bezpośredniej systematycznej pracy w komitecie partyjnym. Będąc zmuszonym do prowadzenia systematycznej roboty rewolucyjnej pod okiem partii, Serge pisał:
?Agent-prowokator jest policjantem, który służy rewolucji wbrew sobie. Ponieważ on musi zawsze udawać, że jej służy. Ale w tej kwestii nie ma udawania. (...) Nie ma takiej możliwości, żebyś był członkiem w połowie czy powierzchownie?.
Dla kijowskich kanciarzy jedynym zobowiązaniem jako członków było realizowanie czeków, gdy nadchodziły.
Wraz ze Zborowskim, Malinowskim i innymi prowokatorami w swym artykule o Ukrainie GI wspomina nazwisko Raymonda Moliniera, członka francuskich trockistów w latach trzydziestych XX w. GI pisze, że Molinier ?wymyślał jeden trik oportunisty za drugim i dzięki temu żył z inkasowania rachunków?, a potem wspomina, że został wyrzucony z Czwartej Międzynarodówki. Ale wbrew wrażeniu pozostawionemu przez GI to nie była przyczyna wyrzucania Moliniera. Żadnych zarzutów nawet nie przedstawiono mu na tej podstawie. Może przyczyną, dla której Norden nie przedstawia prawdziwej historii Moliniera, jest to, że ma coś politycznie wspólnego z tym ostatnim. Molinier był awanturnikiem politycznym, który za bardzo chciał stępić program dla krótkoterminowych korzyści organizacyjnych. Rozpaczając nad twardą walką polityczną, którą trzeba było toczyć przeciw frontowi ludowemu we Francji, założył on własną gazetę w 1935 r. i został wyrzucony za to przez trockistów. Gdy grupa Moliniera wydawała swą fałszywą gazetę o masowym nakładzie, która obiecywała mówić językiem fabryk i pól, mówić o biedzie, co tam panuje, wyrażać ich namiętności i budzić je do powstania, Trocki dał następujący zjadliwy komentarz:
?To bardzo chwalebna intencja, chociaż masy wiedzą doskonale o swej biedzie i swych buntowniczych uczuciach, uciskane przez patriotyczne aparaty z pomocą pivertystów [centrystów]. Tym, czego masy mogą domagać się od gazety, jest jasny program i poprawna orientacja?. (Lew Trocki, ?Czym jest gazeta o masowym nakładzie?, 1935).

GI zrywa rewolucyjną ciągłość MLK

Stalin zauważył, że gazeta wzięłaby wszystko wydrukowane w niej, ale GI tak dążyła do przyspieszenia fuzji, że nawet nie zadała sobie trudu, by sprawdzić stanowisko gazety ich wątpliwego partnera w małżeństwie. ?Internacjonalista? z jesieni 2001 r. zamieścił obrazek zatytułowany: ?Plakaty ROK podjęły wezwanie LFI do arabsko-hebrajskiej rewolucji robotniczej?. Towarzysząca temu deklaracja o fuzji chwaliła się:
?Pod koniec zeszłego roku, gdy odważna arabska młodzież, nie uzbrojona w nic prócz kamieni, była wyrzynana Zachodnim Brzegu Jordanu i w Gazie, LFI i ROK koordynowały nasz udział w akcjach protestu potępiających syjonistycznych morderców, włącznie z wydawaniem plakatów wzywających do obrony ludu palestyńskiego i do arabsko-hebrajskiej rewolucji robotniczej na rzecz Socjalistycznej Federacji Bliskiego Wschodu?.
Ale plakaty reprodukowane w gazecie nie zawierały ani jednego z tych haseł. Teraz, po tym gdy skandal przedostał się do wiadomości publicznej, Norden przyznaje, że partnerzy koalicyjni ?nie wysłali nam ulotek, które jak twierdzili wydawali na protestach antywojennych, ani nie podzielali stanowiska LFI w sprawie Izraela-Palestyny, które było przedmiotem dyskusji wartej uwagi. Trochę późno!
Ale przynajmniej mieli formalnie poprawną linię polityczną w sprawie Czeczenii, nieprawdaż? Koniec końców, militarna obrona Czeczenii przeciw prowadzonej przez Rosjan krwawej wojnie kolonialnej jest ultrawspółczesnym problemem dla marksistów w tym regionie. Wojna Rosji przeciw głównie islamskiej ludności w Czeczenii była głównym powodem ideologicznego odrodzenia wielkoruskiego szowinizmu, który jest kluczowym oparciem dla nowego kapitalistycznego reżimu. Ta ideologia utwierdza się także mocno na wschodniej Ukrainie, gdzie stulecia dominacji carskiej Rosji zapuściły daleko głębsze korzenie niż na Ukrainie Zachodniej, i gdzie do dziś mieszka znaczący odsetek ludności rosyjskiej. Ale oświadczenie GI w sprawie fuzji nie tylko nie zajęło stanowiska po stronie Czeczenów w ich sprawiedliwej wojnie przeciw ludobójczej rzezi Putina, ono nie mówiło ani słowa o tej wojnie w ogóle.
W czasie tej ukraińskiej fuzji GI chwaliła się, że to była pierwsze realizacja jej perspektywy międzynarodowego przegrupowania rewolucyjnego. Rzeczywiście! Podczas gdy GI okazjonalnie lubi twierdzić, że jej przywódcy, gdy byli członkami MLK, brali udział w jej pracach, jej oświadczenie o fuzji z ROK było oparte na odrzuceniu i wymazaniu chwalebnej historii MLK w byłym Związku Radzieckim, z Ukrainą włącznie. Proklamowało ono, że ROK składała się z ludzi, co publicznie ogłosili swój zamiar ustanowienia sekcji Czwartej Międzynarodówki w 1989 r. Ale GI nie mogła powiedzieć i nie powiedziała, co członkowie ROK robili w tym czasie, gdy MLK aktywnie walczyła przeciw kontr-rewolucji, o program rewolucyjnego trockizmu. Latem 1989 r. spontaniczne strajki, które wybuchły w radzieckich zagłębiach węglowych przeciw niszczącym działaniom ?rynkowego socjalizmu? Gorbaczowa, dramatycznie ukazały potencjał walki bojowej klasy robotniczej. W rok później 2 towarzyszy z MLK interweniowało na konferencji radzieckich górników, która odbywała się w Doniecku na Ukrainie. Politycznie po jednej stronie barykady była MLK, a po drugiej przedstawiciele ambasady brytyjskiej, fundacji Dom Wolności związanej z AFL-CIO, rosyjscy faszyści z NZP i łamistrajkowy brytyjski Związek Demokratycznych Górników (ZDG), antykomunistyczna brygada sformowana i finansowana w celu złamania strajku brytyjskich górników w latach 1984-1985, kierowanego przez Narodowy Związek Robotników Kopalń (NZRK) z Arthurem Scargillem na czele. MLK sprzeciwiła się próbie ZDG i jego imperialistycznych doradców doprowadzenia do tego, by radzieccy górnicy potępili Scargilla.
Kiedy godzina śmiertelnego niebezpieczeństwa dla ZSRR wybiła w sierpniu 1991 r., MLK była jedyną siłą na lewicy, usiłującą zmobilizować radzieckich robotników przeciw kontr-rewolucyjnemu puczowi Jelcyna i George'a Busha starszego. Kiedy kapitalizm się skonsolidował, dążyliśmy do tego, żeby lud pracujący byłego ZSRR odrobił lekcję wynikającą z tej katastrofy. W czerwcu 1993 r. MLK interweniowała na masowym strajku górników i innych robotników na Ukrainie, sprzedając ponad 2400 egzemplarzy literatury spartakusowskiej tylko na jednym zgromadzeniu w kulminacyjnym punkcie strajku, który przedstawiał sobą pierwsze proletariackie wyzwanie dla państwa kapitalistycznych powstałych wskutek kontr-rewolucyjnego zniszczenia ZSRR.
GI kończyła swe oświadczenie o fuzji pustymi przechwałkami, że na Ukrainie będzie kontynuować dzieło dziesiątków tysięcy bolszewików-leninistów, którzy padli ofiarą stalinowskich, faszystowskich i burżuazyjno-demokratycznych represji. Oświadczenie bezwstydnie przemilczało zamordowanie w lutym 1992 r. Marthy Phillips, czołowego rzecznika MLK w Moskwie. Władze przeszkadzały nami, kiedy daremnie próbowaliśmy dowiedzieć się, kto zabił naszą towarzyszkę. GI nic też nie mówi o wydaleniu MLK z Ukrainy w 1995 r. MLK została kłamliwie oskarżona przez rząd ukraiński o usiłowanie jego obalenia i nasi członkowie zostali wygnani z kraju. O zakazie działalności MLK aż huczało na ekranach telewizyjnych i w prasie na całej Ukrainie i w Rosji. Zrobiono to nie tylko po to, by nam zamknąć usta, ale i by dalej zastraszać lewicę i ruch robotniczy. Organizowaliśmy protesty międzynarodowe, przynaglając lewicowców i organizacje robotnicze, by zajęli stanowisko w obronie naszych i ich praw.
Wydawałoby się że przywódcy GI, którzy byli członkami naszej organizacji w tym okresie, powinni przynajmniej być zainteresowani tym, co ich partnerzy koalicyjni zrobili w odpowiedzi na to państwowe represjonowanie MLK, i faktycznie to byłoby jedynym sposobem sprawdzenia autentyczności każdej grupy uważającej się za trockistowską od 1989 r. Ale oświadczenie GI o fuzji milczało o tym z zadowoloną miną, tak jak i o innych działaniach MLK na Ukrainie. Ironia losu sprawiła, że te polityczne prostytutki z ukraińskiej sekcji CWI były wtedy głównym lewicowym oponentem MLK w Kijowie, gdzie byliśmy zaangażowani regularną debatę polityczną z nimi na Uniwersytecie Kijowskim. Oni nie tylko nie protestowali przeciw wydaleniu nas, ale byli jakoś zdolni do kontynuowania swej działalności na Uniwersytecie Kijowskim (gdzie dawny szef ukraińskiego CWI Ołeh Wernyk jest oczywiście teraz asystentem) bez przeszkód przez prawie kolejne dziesięciolecie.
W oświadczeniu o fuzji jedyny komentarz ?towarzyszy z ROK? na temat MLK i jej działalności mówi, że my rzekomo odrzuciliśmy debatowanie nad kwestiami programowymi. Nikt, kto kiedykolwiek spotkał się z jakimś członkiem MLK, nie uwierzyłby w to oświadczenie. Co to w rzeczywistości ukazuje? To, że GI na ślepo przytuliła te wątpliwe elementy właśnie dlatego, że oni potępili MLK.

Liga na rzecz Oszukańczej Międzynarodówki

Metody GI sa nienowe, zostały wypróbowane u ich samych początków przez zerwanie z MLK. Trafnym przykładem było ich przytulenie się do Walki Hutniczej (WH), obecnej LQB, po opuszczeniu MLK. WH miała swój początek jako proletariacka formacja z bojową historią w ośrodku przemysłu stalowego Volta Redonda (w pobliżu Rio de Janeiro). Ale przyszły przywódca GI Norden i jego bliski przyjaciel Negrete chcieli podkopać naszą walkę z WH o jasność programową od początku do końca, od deklaracji o braterskich stosunkach z września 1994 r. po ich stałe próby przeszkadzania walkom politycznym, po ich ostateczną koalicję z bezkształtnym centryzmem WH przeciw MLK.
Deklaracja z 1994 r. naszkicowana w pełni przez Nordena i Negretego, który został później zastępcą przywódcy GI była świadomie rzucona, by wyobrazić szerokie, głębokie i syntetyczne porozumienie programowe, które po prostu nie istniało. Równocześnie ona prawie ignorowała problemy takie jak rewolucja permanentna, program trockistowski tak jak się on stosuje do krajów o kombinowanym i nierównym rozwoju. To znaczyło, że deklaracja nie badała dziedzin, na których można było prawdopodobnie odkryć różnice, takie jak możliwe adaptacje do latynoamerykańskiego nacjonalizmu albo, zresztą, niedostatecznie energiczne przeciwstawianie się grabieżom imperializmu. Gdybyśmy zaakceptowali metodologię Nordena i Negretego, musielibyśmy przystosować się do oszukańczego internacjonalizmu, w którym rzekome porozumienie polityczne jest po prostu przykrywką dla różnych sekcji narodowych do przeprowadzania takiej oportunistycznej linii politycznej, jaką uznają za stosowną, zmiennej w zależności od terenu, na jakim działają. Jak zauważył Trocki:
?Z samej swej natury oportunizm jest nacjonalistyczny, ponieważ opiera się na lokalnych i czasowych potrzebach proletariatu, a nie na jego historycznych zadaniach. Oportuniści uważają kontrolę międzynarodową za nie do zniesienia i redukują swe powiązania międzynarodowe jak tylko się da, do nieszkodliwej formalności?. (?Obrona republiki rad a opozycja?, 1929).
Pomysł, że braterskie stosunki są procesem sprawdzającym dla solidnego porozumienia programowego, wymagając trwającej walki politycznej, był kompletnie obcy Nordenowi. Przez ponad rok po tym, gdy zainicjowaliśmy braterskie stosunki z WH, nie było postępu ku fuzji opartej na programie. My wtedy zaprosiliśmy czołowego przedstawiciela WH na autorytatywne spotkanie naszego Międzynarodowego Komitetu Wykonawczego w styczniu 1996 r. WH zgodziła się z potrzebą przekształcenia się ze związkowej frakcji bez partii w trockistowską grupę propagandową w Brazylii, przez porządek dzienny wspólnej roboty-wydawania partyjnego organu propagandowego, rozszerzenie obecności WH na większe centrum metropolitalne i usiłowanie rekrutowania nowych członków z młodszego pokolenia. Na tym spotkaniu dowiedzieliśmy się, że związek pracowników komunalnych, którego kierownictwo cieszyło się zaufaniem WH, składał się w znacznym odsetku z gliniarzy. Rzeczywiście, lista WH w tym związku otrzymała głosy większości tychże gliniarzy. Walczyliśmy z WH, aby odważyła się na kampanię na rzecz usunięcia tych gliniarzy ze związku i zainwestowaliśmy znaczące zasoby, aby utrzymać przedstawiciela MLK w Brazylii.
Po miesiącach intensywnej dyskusji stało się jasne, że tym, czego chciała WH/LQB, była międzynarodówka w postaci potiomkinowskiej wsi, która finansowałaby i wspierała ich pozbawione zasad związkowe lawirowanie, włącznie ze stanowiskiem przywódcy WH jako samozwańczego doradcy tego znajdującego się we władzy gliniarzy związku. (Patrz: ?Zerwanie braterskich stosunków z Walką Hutniczą?, WV nr 648, 5 lipca 1996 r.) Ale dla GI pomysł, że na podstawie zasad zrywamy z latynoamerykańską grupą, mającą ?bazę? w związkach zawodowych, był nie do pomyślenia.

Pablowcy drugiego zaciągu

W swym artykule o kijowskim fiasku GI twierdzi:
?Pojawianie się czarnych charakterów jest szczególnie częste po porażce proletariatu, kiedy ruch robotniczy jest w fazie dekompozycji. Taka jest sytuacja dziś w krajach byłego Związku Radzieckiego?.
To jest rzeczywiście podobnie, że jest związek między tym, co się zdarzyło w Kijowie a faktem kapitalistycznej kontr-rewolucji w ZSRR. Ale GI od swego początku uczyniła kardynalnym punktem zasad zaprzeczanie ogromnemu negatywnemu wpływowi, który restauracja kapitalizmu w byłym Związku Radzieckim i Europie Wschodniej miała na świadomość klasy robotniczej całego świata.
Naszym celem jest walka o nowe rewolucje październikowe. Ale dysproporcja między tym celem a obecną świadomością polityczną klasy robotniczej, młodzieży i lewicy w skali międzynarodowej jest wielka. Dziś masy robotników i nawet największych lewicowców nie łączą swych walk z celem rewolucji proletariackiej. Dla Nordena luka między tym, do czego dążymy a obecną świadomością klasy robotniczej stała się ziejącą przepaścią, doprowadzając do wydalenia go z naszej organziacji.
W liście do Nordena na parę miesięcy przed jego odejściem z naszych szeregów towarzysz John Seymour podkreślał:
?Sądzę, że nie zgadzacie się, iż poczynając od końca lat siedemdziesiątych wystąpił historyczny regres w świadomości politycznej klasy robotniczej i lewicy w skali międzynarodowej. Ten rozwój sytuacji i umożliwił kontr-rewolucję w bloku radzieckim, i został przez nią wzmocniony. Oto dlaczego dziś widzimy raczej anarchistów niż pseudotrockistów czy maoistów w głównym nurcie młodych radykałów we Francji. (...) Głównym punktem jest to, że organizacyjna afiliacja wynika z politycznego zrozumienia i porozumienia i jest na nim oparta, co nie może zostać osiągnięte na ścieżce arbitralnej czy forsownego marszu. Przestańcie próbować szybko się wzbogacić. To nie ten okres? (?Grupa Nordena: Wstydliwe defekty trockizmu?, w: Biuletyn Wewnętrzny nr 38, czerwiec 1996 r.)
Norden ujawnił głęboki pesymizm co do zdolności naszej organizacji i jej rewolucyjnego programu do wywarcia jakiegokolwiek wpływu na poradziecki porządek, wyrażony w coraz częstszych napaściach skoncentrowanych na rzekomym abstrakcyjnym czy pasywnym propagandyzmie MLK. W rzeczywistości Norden widział elementy świadomości komunistycznej tam, gdzie nigdy nie istniały, prowadząc go do coraz bardziej desperackiego pościgu za obcymi siłami społecznymi.
Nazwaliśmy to pabloizmem drugiego zaciągu, robiąc aluzję do likwidacjonistycznego nurtu, co zniszczył Czwartą Międzynarodówkę na początku lat pięćdziesiątych XX w. Stanąwszy w obliczu rozpętania zimnej wojny i utworzenia rządzonych przez stalinistów zdeformowanych państw robotniczych w Europie Wschodniej pablowcy zaprzeczali potrzebie tworzenia partii trockistowskich, a zamiast tego usiłowali naciskać na stalinistów, aby obrali przykładnie rewolucyjny kurs. Nordenowski pabloizm ostatnich dni odzwierciedla desperację z powodu zniszczenia ZSRR i złośliwej radości imperialistów ze ?śmierci komunizmu?.
Budowanie międzynarodówki w obliczu światowej destrukcji, wywołanej przez zapaść państw robotniczych w Europie Wschodniej i byłym Związku Radzieckim, jest ekstremalnie trudne. Nie ma drogi na skróty. Ale i nie ma wyboru. Ta walka musi być oparta na trwałym przywiązaniu do programu trockistowskiego. GI była świadoma, że odrzuca walkę o trockizm. Ich jedyną podstawą do skarżenia się na to, co się stało na Ukrainie, jest to, że oni myśleli, iż kupili sobie na wyłączność prawo do wysługiwania się pewnymi politycznymi kupczykami, ale tylko po to, by odkryć, iż ci ostatni równocześnie pracowali dla konkurencji.