Tekst pochodzi ze strony o Proletariacie http://www.geocities.com/kunicki1886/, którą po dłuższej przerwie aktualizowaliśmy.
Aleksander Dębski
Stanisław Kunicki
Powstanie 63 r. upadło pod przemagąjącymi siłami najeźdźcy,
pozostawiając za sobą głębokie zmiany w kraju. W skutek uwłaszczenia chłopów z
jednej strony powstały masy niezależnych włościan-właścicieli wolnych od
pańszczyzny. Polepszyło się ich położenie społeczne, ..podniósł dobrobyt. Z
drugiej strony zniesienie pracy daremnej odbiło się na samym sposobie
prowadzenia gospodarstwa rolnego. Musiano zaprowadzić gospodarstwo bardziej
postępowo i starać się za pomocą nowych narzędzi i maszyn powetować zniesioną
pańszczyznę. Położenie ekonomiczne szlachty, opierające się dotąd na
pańszczyźnie, zostało silnie zachwiane. Praca najemna zapanowała na wsi.
Jednocześnie z temi przeobrażeniami na wsi rozwija się w naszym kraju przemysł,
wzrastają już istniejące miasta i osady fabryczne oraz powstają nowe. Sieć
kolei, łatwy zbyt w kraju i w Rosji, tanie ręce robocze przypływające ze wsi,
sprzyjają temu, i nastaje czas szybkiego rozwoju przemysłu.
Potęga szlachty, jako klasy zajmującej pierwsze i główne miejsce w narodzie,
została złamana. Obok niej powstają nowe klasy, nowe siły społeczne, które
rozwój ekonomiczny kraju rodzi i umacnia.. Wzrastają w liczbę, w siłę i
znaczenie bogaci fabrykanci i przedsiębiorcy, wyłaniają się liczne rzesze
robotników wiejskich, nabierają znaczenia masy włościańskie.
W dążeniach społeczeństwa zachodzą głębokie zmiany. Lepsze, ofiarne jednostki —
kwiat narodu — zginęły na pola bitew lub popędzone zostały do kopalń Sybiru i na
zsyłkę. Warstwy społeczne, które dotąd prowadziły i przewodziły w naszych
porozbiorowych walkach o wolność, schodzą na drogi plan, a nowe dopiero się
rodzą, nieświadome jeszcze swej roli przyszłej i siły, — to też społeczeństwo
nasze opanowuje w owe czasy przejściowe zupełna niewiara w swe własne siły,
upadek ducha i jakaś grobowa martwota pod względem politycznym. Dawne programy
zdobycia wolności kraju z orężem w ręku — odrzucono, jako niewykonalne, a sama
walka orężna z silniejszym wrogiem zaczyna być uważaną za bohaterskie wprawdzie
i pełne sławy, ale — bezowocne szamotanie się, pociągające za sobą niezmierną
ilość ofiar, ruinę kraju i jeszcze cięższy, jeszcze sroższy ucisk najeźdźcy.
Na miejsce dawnych zjawia się nowy program : pracy organicznej. głoszący, żeśmy
się powinni wyrzec marzeń o niepodległości, kraju a przede wszystkim i stanowczo
zaniechać walki orężnej o nią — za to zabrać się wszystkimi siłami do pracy nad
pomnożeniem bogactwa narodowego, nad rozwojem przemysłu, wzmożeniem handlu, nad
podniesieniem kultury, nauki i sztuki i nad szerzeniem oświaty. Program ten,
postawiony przez młode pokolenie postępowców, zwolna ogarnia naszą literaturę i
dziennikarstwo i zapanowuje w młodym popowstaniowym pokoleniu. Cale
społeczeństwo pod zaborem rosyjskim wyrzeka się zupełnie wszelkich dążeń
politycznych.
Wkoło nas jednak, w innych krajach budziło się nowe życie i nowe dążenia,
powstawała nowa wielka potęga, wielka jak ludzkość cała, silna jak żądza
szczęścia : potęga, co ludy ma zawieść na gody sprawiedliwości, równości, na
gody szczęścia i pokoju. Nową tą potęgą były hasła socjalizmu, które skupiać
zaczęły klasę robotnicza do walki o "jutro świata".
We Francji wybuchła komuna. W Niemczech socjalna demokracja rośnie szybko i
staje się siłą, przeciwko której wystraszony rząd ucieka się do praw
wyjątkowych. W Rosji w tym wielkim domu niewoli - bohaterska młodzież porywa się
do nierównej walki z caratem. W innych krajach również powstają partie
socjalistyczne.
Młodzież nasza, wyjeżdżając na studiują do uniwersytetów bądź to zagranicę, bądź
do Rosji. spotykała się z tymi nowymi prądami umysłowymi i z nowymi partiami
politycznymi. Wrażliwsze jednostki z pośród młodzieży naszej szybko przejmowały
się zasadami nowej nauki. Widzieli oni, że w kraju naszym jak i gdzie
indziej z rozwijającego się przemysłu i gromadzących się bogactw narodowych
korzystają jedynie klasy wyższe, a ci, którzy te bogactwa wytwarzają to jest
rzesze robotnicze, pozostają po dawnemu w nędzy i ciemnocie. Spostrzegli oni, że
w tych właśnie masach tkwi przyszłość naszego raju i postanowili poświęcić im
całą, swą duszę i całą swą działalność.
Z takich to zwolenników nowej wiary społecznej lub pod ich wpływem powstały
pierwsze kółka socjalistyczne w Warszawie. Kółka te rozpoczynają działalność
swoją od propagandy zasad socjalizmu wśród młodzieży i robotników. Próbowano
szerzyć nowe zasady na wzór towarzyszy innych krajów. Na wzór rosyjskich
towarzyszy i nasi pierwsi socjaliści uczyli się rzemiosł, by mieć łatwiejszy
dostęp do robotników, a niektórzy wstępowali do fabryk, by tam wyszukiwać
odpowiednie jednostki i zakładać tajną organizację dla obrony interesów klasy
robotniczej. Na wzór zachodnioeuropejskiego ruchu próbowano zakładać kasy oporu,
organizować strajki lub dopomagać robotnikom podczas ich starć z majstrami i
fabrykantami. Próbowano nawet zakładać warsztaty kooperacyjne. Niektórzy
próbowali szerzyć socjalizm na wsi pomiędzy chłopami. By ułatwić propagandę,
przystąpiono do wydawania książek i broszur zagranicą.
Wszystkie te jednak pierwsze kroki były tylko próbami wyszukania dróg i
sposobów, które miały posłużyć do przyciągnięcia mas robotniczych pod nowy
sztandar. Sami przywódcy ówcześni u nas nie mieli jeszcze jasno wytkniętej drogi
: ścierały się wśród nich. pojęcia, zaczerpnięte z ruchu rosyjskiego, z
pojęciami, przyniesionymi z zachodu Europy. Byli wśród nich przedstawiciele
rozmaitych kierunków socjalizmu, i anarchiści swojego rodzaju i zwolennicy
Lasala. Pod względem organizacyjnym były to również pierwsze dopiero próby :
jedni chcieli mieć organizację zupełnie luźną, inni zapatrywali się na dawne
patryjotyczne organizacje spiskowe. To też pierwsze owe kółka nasze nie dały
trwałych rezultatów : po każdych większych aresztowaniach (pierwsze miały
miejsce 1878 r.) zmieniał się program, zmieniał się rodzaj organizacji, a ruch
wciąż ograniczał się do grup i kółek, zajętych prawie wyłącznie propagandą.
Dopiero kiedy powstała organizacja „Proletaryat"', ruch przybiera większe
rozmiary i ogarnia szerokie masy. Jednym z wybitniejszych
członków „Proletarjatu" był Stanisław Kunicki.
Stanisław Kunicki. syn lekarza, urodził się dnia 1 czerwca roku w Tyflisie na
Kaukazie. Pierwsze nauki pobierał w domu. a później w- tyfliskim gimnazjum
filologicznym, które ukończył chlubnie ze srebrnym medalem. Po ukończeniu
gimnazjum wstąpił do Instytutu dróg i mostów w Petersburgu. Naturę Stanisław
miał tkliwą i entuzjastyczną, łatwo podlegającą szlachetnym uniesieniom i
niezmiernie wrażliwą na cudzą niedolę; był przy tym nadzwyczaj żywego
temperamentu. Na szkolnej ławie odczuwał wszystkie wady urządzenia szkół
rosyjskich i nieraz wzdychał za tym, by spotkać jakiegoś nauczyciela, człowieka
w prawdziwym tego słowa znaczeniu, który by był jego kierownikiem i zarazem
przyjacielem. Z kolegami urządzał Kunicki zebrania dla wspólnych czytań i
rozpraw.
W Petersburgu wziął od razu czynny udział w życiu studenckim, w zakładaniu
czytelni, kasy, kuchni studenckiej niósł pomoc kolegom itp. Lecz wkrótce
Stanisławowi przestała już wystarczać filantropijna i kulturalna praca
wśród grona kolegów, spogląda on szerzej na zadania i potrzeby działalności dla
całego społeczeństwa, ulega wpływowi ruchu rewolucyjnego, wstępuje do tajnego
kółka, które istniało w Instytucie, i staje się członkiem rosyjskiej partii „Narodnaja
Wola" (Wola Ludu).
Nie mamy tu miejsca na to, by opowiadać historię sławnej partii „Narodnaja
Wola". Nie możemy dziś rozwodzić się nad bohaterską jej walką i nad przyczynami
upadku tej partii. Dość będzie na teraz, gdy powiemy, że "Narodnaja Wola"
stanęła oko w oko do boju z caratem, prowadziła walkę terrorystyczną za pomocą
zamachów na cara i dygnitarzy cara zabiła, rząd wystraszyła i osłabiła.
Ale — upaść musiała bo w ciężkiej walce nie podtrzymał jej lud rosyjski,
zahukany i ogłupiony długimi wiekami niesłychanie srogiej niewoli.
Kiedy jednak Kunicki przyjechał do Petersburga, „Narodnaja Wola" była jeszcze w
pełnym rozwoju, zamach następował po zamachu. Siła i znaczenie partii wzrastało.
Nadzieje na „Komitet Wykonawczy" - tej partii i sympatie dla jego działalności
ogarniały szerokie koła. Stanisław z całym zapałem rzucił się do pomagania
rosyjskim rewolucjonistom. Z Polski dochodziły go wieści o budzącym się ruchu
socjalistycznym, ale był to ruch jeszcze bardzo słaby, niepewny swych dróg,
obejmujący niewielką ilość jednostek. A tu w Rosji pod wpływem zamachów
bohaterskich ogarniał ludzi zapał i nadzieja szybkiego i zburzenia caratu.
Dopomóżmy najprzód Rosjanom do zniesienia despotyzmu, a potem na jego gruzach
odbudujemy socjalistyczną i wolną Rosję i Polskę" — tak wierzył Hryniewiecki,
który rzucił bombę carowi pod nogi, tak wierzyło wtedy wielu, takie też
przekonanie miał Kunicki na początku swej działalności rewolucyjnej.
Próbował on zajmować się propagandą wśród robotników
petersburskich, próby te jednak nie przyniosły poważniejszych rezultatów i o
mało nie skończyły się aresztowaniem Kunickiego. Dopomagał towarzyszom
rosyjskim, o ile mógł, w ich robocie spiskowej, przyczyniał się do urządzenia
tajnych drukarń, wyszukiwał i pozyskiwał ludzi, zajmował się przechowywaniem i
rozpowszechnianiem wydawnictw, zbieraniem pieniędzy i t. p. A jednocześnie nie
przestawał pracować nad sobą, by zaprawić się do tajemnej spiskowej roboty i
zahartować charakter, wyrobić ostrożność; odwagę zaś i lekceważenie
niebezpieczeństwa posiadał wrodzone.
Tymczasem nadszedł 13 marca 1881 r., dzień, w którym „Narodnaja Wola" zgładziła
Aleksandra II ze świata. Dzień ten, który był świadkiem chwilowego tryumfu
partii rewolucyjnej nad potęgą caratu, był zarazem początkiem upadku „Narodnoj
Woli". Rząd rzucił się z niesłychaną wściekłością na wszystkie jednostki,
podejrzane o sprzyjanie rewolucjonistom. Masowe aresztowania zachwiały
organizacją, a zdrada ją dobiła. W tym to bowiem czasie przyjeżdża do
Petersburga Degajew. Przyjaciel i kolega Kunickiego z Instytutu, był on przedtem
wybitnym członkiem partii „Narodnaja Wola" i przyjmował żywy udział w pracy
partyjnej. Kiedy go jednak aresztowano i zagroziła mu kara śmierci, człowiek
ten, słabego charakteru i nikczemnych popędów, zdradził swoich, za co został
wypuszczony na wolność i stał się agentem policji.
W skutek rozluźnienia organizacji Degajewowi udało się zachować w tajemnicy swą
zdradę i rolę agenta policyjnego oraz pozostać nadal w szeregach rewolucjonistów
na wybitnym stanowisku partyjnym. Zdołał on już wydać wielu towarzyszy i
zniszczyć organizację na południu Rosji — a teraz udał się na północ, do
Petersburga, by wydać w ręce policji pozostałe siły partii. Jako człowiekowi
znanemu w kołach rewolucyjnych i uchodzącemu za dzielnego członka partii, łatwo
mu było przeniknąć, do organizacji petersburskiej. Zjawił się -on i do
Kunickiego, jako do dawnego kolegi, odnowił dawny stosunek i wkrótce doniósł o
nim Sudiejkinowi. Degajew miał jednak w swoim charakterze i żyłkę awanturniczą,
tworzył przeto czasami na spółkę z ówczesnym szefem policji, Sudiejkinem, plany
zagarnięcia władzy w swoje ręce i do tych planów potrzeba mu było, by
przynajmniej -część zdecydowanych, energicznych i oddanych sprawie ocalała.
Bywały więc chwile, że donosząc na kogoś do policji uprzedzał jednocześnie
zadenuncjowanego, o grożącym mu areszcie i starał się wyprawić go zagranicę. Ten
los spotkał i Kunickiego, który zmuszony był ukryć się przed pościgiem policji i
wyjechał zagranicę.
Już w 81 r. Kunicki wstąpił do organizacji polskiej w Petersburgu. Towarzysze
Polacy przekonali go, że, aby zapewnić zwycięstwo rewolucji, trzeba dla niej
pozyskać musy ludu, i że ten obowiązek względem polskich klas pracujących leży
na nas socjalistach polskich. Kunicki odtąd starał się nieść usługi i rosyjskiej
i polskiej organizacji. Petersburska organizacja studentów polaków zajmowała się
głównie przygotowaniem i wyrobieniem wśród młodzieży przyszłych działaczy dla
roboty socjalistycznej w kraju, w Polsce. Oprócz więc miejscowej roboty
petersburskiej, sprowadzała z Warszawy broszury, wydawnictwa i pisma
socjalistyczne i nawiązywała stosunki z organizacją warszawską.
W Warszawie właśnie podówczas powstawała socjalistyczna organizacja partyjna pod
nazwą „Proletaryat" Organizacja „Proletaryat" składała się z centralnych kółek
robotniczych, tzw. Komitetów Robotniczych, które miały kierować ruchem
robotniczym danej miejscowości, .
Z początku istniał taki komitet tylko w Warszawie, on to ogłosił w 1882 r.
program partii.
W lutym 1883 r. partia występuje energicznie w obronie
robotnic, której na mocy rozporządzenia oberpolicmajstra warszawskiego, miały
podlegać rewizji lekarskiej na równi z prostytutkami. Rząd się uląkł postawy,
jaką przybrali robotnicy warszawscy pod wpływem odezwy partii, i rozporządzenie
cofnął. Było to pierwsze zwycięstwo proletariatu polskiego nad rządem carskim.
Organizacja odtąd szybko się rozwija i rośnie w siłę. Przyłączają się do niej
grupy polaków, zorganizowane po uniwersytetach rosyjskich. Wraz z innymi i
Kunicki wszedł do organizacji. Zostają utworzone miejscowe komitety robotnicze w
Łodzi, Zgierzu, Białymstoku, a nad nimi ustanawia się Komitet Centralny, który
ma kierować działalnością partii. Zostaje założona tajna drukarnia, która
drukuje tysiące odezw. Powstaje wreszcie tajne pismo "Proletaryat" jako organ
partyjny, którego pierwszy numer wyszedł 15 września 1883 roku.
Kunicki po wyjeździe za granicę, lato przesiedział we Wrocławiu, by dać policji
czas by zapomnieć o sobie. Trzeba było wtedy, z powodu praw wyjątkowych przeciw
socjalistom, zaprowadzonych w Niemczech, przemycać broszury i pisma ze
Szwajcarii do Niemiec, transportować je do Wrocławia, gdzieśmy mieli wtedy
skład, a stamtąd wysyłać nad granicę i znowu przemycać do Kongresówki. Otóż ten
posterunek wrocławski poruczono Kunickiemu dla prowadzenia i zorganizowania
transportów; prócz tego wydostawał on paszporty. Jednocześnie zaś zaznajomił się
bliżej z ruchem niemieckim. Pobyt Kunickiego we Wrocławiu był tylko czasowym, po
paru miesiącach wrócił on do kraju, by zająć miejsce w szeregach "Proletarjatu".
Początkowo osiedlił się w Wilnie i organizował tzw. biuro paszportowe, zajmujące
się fabrykowaniem kopii paszportów dla użytku towarzyszy, którym
przemieszkiwanie z własnym paszportem stało się niemożliwym.
W Petersburgu tymczasem Degajew został zdemaskowany i obiecał dopomóc do zabicia
Sudejkina. Sudejkina zabito, a Kunickiemu powierzono wywieźć Degajewa za
granicę. Kiedy się znaleźli sami w hotelu w Wilnie Degajew rozpłakał się
wspominając, że ten sam Kunicki, którego on zadenuncjował przed Sudiejkinem,
teraz ratuje go przed pościgiem policji carskiej pragnącej na Degajewie pomścić
zabójstwo Sudiejkina. Cała masa sprzecznych i nieprzyjemnych uczuć opanowała
Kunickiego przy tej scenie. Postarał się jak najprędzej odprowadzić i przeprawić
Degajewa za granicę i swobodniej odetchnął, kiedy statek odpłynął z portu
libawskiego, uwożąc na zawsze z Rosji człowieka, który tak smutną rolę odegrał w
ruchu rosyjskim.
Wkrótce potem Kunicki postanowił się przenieść do Warszawy. Waryńskiego,
Płoskiego i innych pochłonęły mury cytadeli; trzeba było nowych sił i nowych
ludzi. Organizacja warszawska poruczyła Kunickiemu cały szereg spraw do
załatwienia w Paryżu. Praktyka pokazała, że drukarnia krajowa mogła przy
ówczesnym stanie ruchu zaledwie zadowolić chwilowe i bieżące potrzeby,
postanowiono więc założyć za granicą stale i regularnie wychodzące pismo i
skupić przy nim jak największą ilość sił z emigracji.
Była i druga rzecz do załatwienia, mianowicie ustanowienie wyraźnego
organizacyjnego stosunku do "Narodnej Woli". Teraz, po usunięciu Sudiejkina i
Degajewa -zdawało się -organizacja rosyjska wzmocni się na nowo, ruch się ożywi
i nastąpi nowy szereg zamachów, groźniejszy od pierwszego; chodziło więc o jasne
określenie stanowiska polskiej partii względem ruchu rosyjskiego. Jednak stan
ruchu rosyjskiego był w owej chwili taki, że przywódców jego trzeba było szukać
na emigracji, zwłaszcza w Paryżu.
Kunicki -więc znowu wyjechał zagranicę i w Paryżu wybornie się wywiązał z powierzonych mu zadań. Powstało nowe pismo : „Walka Klas", jako organ teoretyczny partii „Proletoryat", a „Przedświt" przemieniano w pismo popularne dla robotników. Z „Narodną Wolą" została zawarta umowa, określająca -wzajemny stosunek obu partii. Przy Komitecie Centralnym "Proletariatu" znajdować się miał stale delegat Komitetu Wykonawczego "Narodnej Woli". Na delegata tego naznaczono Kunickiego.
Po powrocie z Paryża Kunicki bierze czynny udział w życiu organizacyjnym w Warszawie. Zapoznał się bliżej z warszawskimi robotnikami, a znajomość z nimi wpłynęła nań silnie. Niewiara w lud pracujący, jaką wywiózł z Petersburga, sprawiała mu nieraz bólu wiele i napełniała serce rozpaczą. Warszawa go wyleczyła z tego zupełnie. żartował sobie nieraz, że w Petersburgu i przebierać się trzeba było w strój prosty, idąc do robotników, i odpowiednich zwrotów i wyrażeń dobierać, by być jako tako zrozumianym, a tymczasem warszawscy robotnicy, i ubrani byli nieraz porządniej od niego i umysł swój musiał podnosić i rozwijać, by na wszystkie pytania sumienną dać odpowiedź. A przy tym on, wyrobiony konspirator, widział tu u robotników wprawy dużo i wyrobienia, widział poświęcenie bez granic i oddanie się sprawie, to też zwykle kończył swe rozmyślania wnioskiem: "z takim ludem możemy nie tylko na carat targnąć, ale ziemię z posad ruszyć". To też "Rudy Grzegorz", jak przezywano Kunickiego pracował w Warszawie za dziesięciu, chodził na zebrania, pomagał w redakcji "Proletariatu", organizował zamachy na szpiegów i zdrajców, którzy byli niebezpieczni dla organizacji. Nic wtedy nie było dlań za trudne; otaczający go nabierali otuchy i zapału, słabi silniejszymi się stawali, i ruch się ożywił.
Niestety, ten czas najpiękniejszy i najpłodniejszy w owoce nie długo miał trwać dla Stanisława. W kwietniu 1884 aresztowano Zagórskiego, który po pewnym czasie dostał obłędu w cytadeli i począł opowiadać żandarmom, co mu chory umysł nasunął. Nastąpiły masowe areszty, a wraz z innymi i za Kunickim zawarły się wrota cytadeli. Jeszcze w Petersburgu zdawał on sobie sprawę z losu jaki go oczekiwał: "co najwyżej nas powieszą" -mawiał wtedy, a on za sprawę ludu pracującego "gotów był oddać ostatnią krwi kropelkę" -jak oświadczył swym sędziom na procesie. Nastąpiły długie miesiące więzienia, śledztwa i procesu, które Kunicki znosił ze spokojem i nie ugiął się przed inkwizycyjnym sądem carskim. Na swych inkwizytorów sprawiał tak silne wrażenie, że przy badaniu Kunickiego na żądanie prokuratora usunięto z sali krewnych podsądnych, jedyną publiczność, jaka była na procesie, obawiano się bowiem dobrego wrażenia, jakie mógł sprawić na publiczności, i jego ostrych namiętnych wyrażeń. Kiedy mu zabroniono zadawać zapytania świadkom i wtrącać się do śledztwa, na następne posiedzenie sądu nie przyszedł i powrócił tam dopiero wtedy, gdy prezes przez obrońców go zapewnił, że nadal mu w niczym nie będzie przeszkadzał. Adwokat, narzucony mu wbrew jego woli, odeski kauzyperda horodecki, począł pleść nonsensy, Kunicki protestował przeciwko temu, aż wreszcie formalnie go się zrzekł i prosił, by odebrano Horodeckiemu głos.
Podczas badania Stanisław wykazywał sztuki żandarmskie, sam
przyznawał się do swych czynów i, o ile mógł tylko, starał się brać winę innych
na siebie. Ostatnie słowo swoje na sądzie zwrócił do sędziów, by im zaznaczyć,
że się zupełnie solidaryzuje z partią „Narodnaja Wola", która dokonała zamachu
13 marca, bo to była nie zbrodnia, a spełnienie świętego obowiązku. „Sądzić nas
możecie, możecie i osądzić — zakończył swe przemówienie - my umrzemy z poczuciem
spełnionego obowiązku!"
Nareszcie komedia sądowa skończyła się. Sędziowie chcieli skazać na śmierć tylko
jednego Kunickiego, ugięli się jednak przed wolą Hurki i ogłosili z góry przezeń
ułożone wyroki, które, po ostatecznym zatwierdzeniu, skazywały na śmierć przez
powieszenie : Piotra Bardowskiego, Stanisława Kunickiego, Michała Ossowskiego i
Jana Pietrusińskiego, a resztę towarzyszy na długie lata katorgi. Przez 40 dni
pozostawiono skazanych w niepewności, czy wyrok zostanie złagodzony czy nie.
Jeden tylko Kunicki nie miał żadnej wątpliwości co do losu, jaki go czekał, i
przesłał ostatnie swe słowo z cytadeli, list z 23 grudnia 1885 r. List len,
wydrukowany w broszurze „Z Pola Walki" (str. 172), rozszedł się wśród tysięcy
robotników polskich, budząc otuchę do walki i krzepiąc ducha.
Dnia 28 stycznia 1886 r. stało się zadość woli carskiej. Na stokach cytadeli
warszawskiej wczesnymi rankiem, w mroku, stracono Kunickiego i trzech
towarzyszy. Po dziesięciu latach, w roku 1896, delegacja polska na
międzynarodowym socjalistycznym kongresie londyńskim ogłosiła dzień ten śmierci
męczeńskiej Kunickiego za święto żałoby i nadziei dla całego proletariatu
polskiego. W hołdzie, oddawanym pamięci Kunickiego, łączą się świadomi robotnicy
nasi na całym obszarze ziem polskich ; z drzewa szubienic warszawskich stanęła
kolebka dla przyszłej wolnej i nierozdzielnej Polski socjalistycznej.
Aleksander Dębski