Amerykanie – naród zbrodniarzy

(Komentarz LBC do zwycięstwa Busha)

 

Wiemy już, że skurwysyn Bush junior (słowo to wyjątkowo dobrze pasuje do syna amerykańskiego prezydenta) znowu wygrał wybory. Ani zbrodnie w Afganistanie, ani zbrodnie w obozie koncentracyjnym w Guantanamo, ani 100 tysięcy zabitych w Iraku i znęcanie się nad Irakijczykami w Abu Graib, nie zaszkodziły Bushowi, który tym razem dostał jeszcze więcej głosów niż 4 lata temu. Gdy największy skurwiel na ziemi dostaje ponad 50 % głosów, to znaczy, że głosują na niego nie tylko amerykańscy burżuje i amerykańska klasa średnia, ale też amerykańska klasa robotnicza. Dlaczego tak się dzieje, że amerykańscy robotnicy głosują na marionetkę wielkich korporacji? W „lewicowej  polskiej rodzince” dominuje pogląd, że „amerykańscy robotnicy są ogłupieni” – moim zdaniem jest to zbyt uproszczona wizja świata i coraz bardziej przychylam się do koncepcji Samira Amina, w której dawny marksistowski podział na klasy, został uzupełniony o podział na bogate centra i biedne peryferie. Tekst miał być tylko krótkim komentarzem do amerykańskich wyborów i na szczegółową analizę jeszcze przyjdzie czas, więc zarysuje tą koncepcję w największym skrócie.

Po drugiej wojnie światowej, gdy Europa i Japonia były zniszczone, 50 % światowej produkcji, pochodziło z USA. USA jako główne mocarstwo antykomunistyczne narzuciło swoją hegemonię militarną innym krajom kapitalistycznym i choć ZSRR już nie istnieje, to USA dalej są hegemonem. W 1945 amerykańska hegemonia militarna była efektem hegemonii gospodarczej. Dziś jednak sytuacja się zmieniła. Wraz z odbudową zachodniej Europy i Japonii, a także rozwojem przemysłowym w krajach Trzeciego Świata i powstaniem nowych potęg gospodarczych (Chiny, Indie) znaczenie amerykańskiej gospodarki w świecie systematycznie spada. Korporacje przenoszą produkcję do krajów biednych, bo siła robocza tam jest tańsza. Powojenna dominacja gospodarcza spowodowała rozwój opartego na konsumpcji „amerykańskiego stylu życia”. Mimo podziałów klasowych, także robotnicy na tym skorzystali i żyli w dobrobycie, o jakim robotnicy w krajach Trzeciego Świata mogli tylko pomarzyć. Amerykański robotnik był w stanie kupić na kredyt samochód i dom jednorodzinny, co chociażby dzisiaj w Polsce jest niemożliwe (z pensji robotniczej, jeśli w ogóle jest wypłacana na czas - coraz trudniej dociągnąć do końca miesiąca, nie mówiąc już o zakupie luksusów zarezerwowanych dla bogatych, jakim niewątpliwie jest jednorodzinny dom).

Amerykańskie życie na kredyt było możliwe dzięki wyzyskiwaniu pozostałych krajów kapitalistycznych (Europa, Japonia, Trzeci Świat) i dolaryzacji całej światowej gospodarki. O ile tuż po wojnie USA mogły sobie na to pozwolić, to dziś mówiąc językiem Leppera (jeszcze z czasów gdy robił blokady) „żyją ponad stan”. Problem ten szczegółowo jest opisany w książce Przemysława Wielgosza „Opium globalizacji”. Słabnącą pozycję w światowej gospodarce, Amerykanie muszą nadrabiać wzrostem militaryzmu. Tylko naga przemoc jest w stanie podtrzymać status quo. To jest właśnie przyczyną wszystkich amerykańskich wojen, które są znacznie starsze od Bushowskiej „wojny z terroryzmem”. Amerykańskie społeczeństwo głosując na militarystę Busha nie jest wcale „ogłupione” lecz rozumuje racjonalnie. Bush zapewni kolejne wojny i jeszcze jakiś czas będzie można utrzymać nasz amerykański sen. Dotyczy to także amerykańskiej klasy robotniczej, która nie jest zainteresowana egalitarnym podziałem bogactw w skali świata. By wyżywić głodujących w Trzecim Świecie, nie wystarczy przejąć majątki burżuazji – lecz straci na tym także amerykańska klasa robotnicza. Gdyby wybuchła dziś światowa rewolucja i trzeba by było zlikwidować z dnia na dzień problem bezdomności, to do amerykańskich robotników byli by dokwaterorywani ludzie z biednego południa. Amerykańska klasa robotnicza jest przesiąknięta rasistowskim egoizmem i tego po prostu nie chce.

Hitler został obalony przez siły zewnętrzne, a nie przez niemiecką klasę robotniczą. Podobnie niestety jest w USA co udowodniły dzisiejsze wybory. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla amerykańskich robotników, którzy głosowali na Busha. Tak jak niemieccy reformiści zdradzili międzynarodowy proletariat w 1914 roku, głosując za kredytami wojennymi, tak amerykańska klasa robotnicza głosując na Busha pokazała, że ma gdzieś międzynarodową proletariacką solidarność. O ile 4 lata temu, jeszcze można było im wybaczyć, bo mogli nie wiedzieć, kogo wybierają, to teraz nie mają już żadnego wytłumaczenia. Daleko mi do nacjonalistycznego anty amerykanizmu, ale obalenie międzynarodowego zbrodniarza Busha nie jest już tylko problemem amerykańskiej klasy robotniczej. Popierając Busha popierają obóz koncentracyjny w Guantanamo i rasistowskie wojny. Ponieważ amerykańscy robotnicy solidarnie z amerykańską burżuazją, popierają kolejne imperialistyczne wojny, to w tytule atakujemy Amerykanów jako całość, bez rozróżnienia na klasy. Rewolucyjny internacjonalizm był już łączony z anty amerykanizmem czego dowodem są odezwy kubańskich rewolucjonistów – Che Guevary i Fidela Castro.

Jest tylko jeden sposób, by amerykańska klasa robotnicza odzyskała dawny szacunek. To w końcu bohaterstwo amerykańskich robotników z Chicago było przyczyną obchodów 1 maja. Zmyjcie hańbę, jakiej się wczoraj dopuściliście i przestańcie kolaborować z amerykańską burżuazją. Tylko rozwój walki klasowej wymierzonej w amerykańską burżuazję i militarystę Busha spowoduje, że zmienimy o was zdanie. Na razie uważamy was za egoistycznych rasistów, którzy z pogardą patrzą na robotników z krajów biedniejszych. Tak jak nienawidzimy imperialistycznych zbrodniarzy, tak jak nienawidzimy burżuazji, tak nienawidzimy robotników, którzy łamią robotniczą solidarność – i w naszych oczach jesteście zwykłymi łamistrajkami.

Bush wygrał i już wkrótce możemy spodziewać się kolejnych jego ofiar. Już wkrótce anglosascy imperialiści z USA i WB (a może i polski Grom) mają przypuścić atak na Faludżę co spowoduje zapewne setki a nawet tysiące zabitych. W telewizji pokazywano kilka dni temu amerykańskiego marince, który powiedział: „dostaliśmy rozkaz zabicia każdego, który podejrzanie wygląda”. Od kilku lat USA co 2 lata dokonują inwazji na kolejny kraj 1999 Jugosławia, 2001 Afganistan, 2003 Irak- za 2 miesiące będzie nowy-2005 rok – kto tym razem? Wszyscy, którzy głosowali dzisiaj na Busha ponoszą moralną odpowiedzialność za zbrodnie, których się już dopuścił i zbrodnie, które dopiero nastąpią.