Relacja z konferencji pracowniczej
Kolejne rocznice Rewolucji Październikowej raczej nie napawały optymizmem. Wspomnieniowe spotkania w małym gronie, kończyły się zazwyczaj przygnębiającym wnioskiem, że cały czas jesteśmy bardzo słabi i nie potrafimy dotrzeć do klasy robotniczej. Różne akcje podejmowane tego dnia, też niestety spotykały się z ignorancją – a nawet wrogością większości społeczeństwa. 2 lata temu, gdy jeszcze istniała Ofensywa Antykapitalistyczna – rozkleiliśmy ponad tysiąc plakatów, które dość długo wisiały w Warszawie (gdyż były klejone w miejscach trudnych do zalepienia). Przypomnieliśmy o wielkim zwycięstwie rosyjskiej klasy robotniczej i wzywaliśmy do naśladowania bolszewików. Do akcji przygotowywaliśmy się bardzo długo i gdy w końcu plakaty znalazły się na mieście – mogliśmy złapać chwilę oddechu – i sprawdzaliśmy co kilka godzin elektroniczną pocztę – by dowiedzieć się jak przyjęto naszą akcję. Ponieważ każde państwo kapitalistyczne jest podzielone na wrogie klasy – to spodziewaliśmy się wrogich akcentów ze strony burżuazji –zaskoczyła nas jednak skala wrogości. Na kilkaset mejli jakie dostaliśmy, 95 % stanowił antykomunistyczny bełkot przesycony nienawiścią. Pocieszaliśmy się tym, że część burżuazyjnych skurwysynów – pisało wiele mejli naraz. 4 % stanowiły reakcję lewicowej rodzinki –jedni nas chwalili, a inni złośliwie z zazdrości mówili, że takie akcje nie mają sensu. No i na koniec zostały 3 pozytywne mejle – z których jeden zaowocował zdobyciem nowego członka (a raczej sympatyka – bo zanim wstąpił to OA się rozpadła). Mimo wielkich chęci akcja skończyła się klęską i nie zrealizowaliśmy głównego celu – dotarcia do klasy robotniczej. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo w tym roku było wreszcie inaczej.
Mam na myśli III Ogólnopolską Konferencję Pracowniczą, odbywającą się 6-7 listopada 2004 w Łodzi, która słynie z bohaterskiej walki klasy robotniczej w 1905 roku. Choć była to już trzecia konferencja z tego cyklu – to jednak wszyscy uczestnicy poprzednich podkreślali, że wcześniejsze poznańskie imprezy wypadły znacznie gorzej. Głównymi organizatorami imprezy byli Jarosław Urbański z poznańskiej Inicjatywy Pracowniczej, Florian Nowicki z GPR/OKP i gospodarz –łodzianin Sebastian Glica współpracujący z łódzkim Uniontexem. Oprócz tego poważny wkład w organizację imprezy miał CKLA, OZB i Nowy Robotnik. Ponieważ jednak w dyskusji mógł się wypowiedzieć każdy – to każdy wniósł swoje 3 grosze do ogólnego charakteru imprezy. Byli więc przedstawiciele ATTAC Polska (cztery oddziały – Warszawa, Łódź, Kielce, Śląsk), Zbigniew Kowalewski – pismo „Rewolucja”, Andy i Eliziv z PD, Robert Kaminsky z Platformy Proletariackiej, no i oczywiście Lewica bez cenzury. Najważniejszym jednak podmiotem imprezy byli związkowcy z fabryk z całej Polski, i nie sposób wszystkich wymienić. W imprezie brało też udział wielu anarchistów, ponieważ jednak nie wiem, jakie są u nich podziały – to wymienię tylko Dominika Sawickiego ze Szczecina, który jest redaktorem pisma Akcja Bezpośrednia, którego kilka fragmentów publikowaliśmy na LBC. W imprezie też brali udział obcokrajowcy – związkowcy z Szwecji, Niemiec, Walii, Hiszpanii i USA. W imprezie brało więc udział prawie 100 osób – a i tak była to liczba zaniżona, gdyż na konferencję przybyli tylko przedstawiciele a sala i tak pękała w szwach.
Temat konferencji brzmiał – Jak zorganizować skuteczny protest pracowniczy, czy też krócej – jak wygrać strajk. Imprezę rozpoczął Grzegorz Kukiz, z Sierpnia 80, który opowiedział o walce warszawskich tramwajarzy. Więcej szczegółów o walce tramwajarzy można znaleźć na stronach http://www.gpr.webpark.pl/tramdemo.htm i http://www.geocities.com/arch_lbc/1144tramwaje.htm . Najpierw mówił więc o referendum strajkowym, które odbyło się 10 sierpnia, w którym przy 53,6% frekwencji – 93,8 % tramwajarzy opowiedziało się za strajkiem. Następnie zorganizowano 200 osobową demonstrację pod urzędem miasta a od 15 października rozpoczęto strajk włoski. Ponieważ nie wszyscy znają ten termin – to chodzi o to, że robi się to co zawsze – tylko znacznie wolniej. Tramwajarze pozyskali do współpracy lokalne media, które nagłośniły problem i dzięki temu wygrali. W wypowiedzi pana Kukiza dało się dostrzec nutę samokrytyki – gdyż Sierpień to raczej związek prawicowy i w wyborach na prezydenta Warszawy – poparli Kaczyńskiego, który miał być „człowiekiem z poza układu”. Okazało się jednak, że Kaczyński jest takim samym skurwysynem (my to wiedzieliśmy od zawsze). W tramwajach warszawskich pracuje około 10 tysięcy ludzi – i jeśli zastrajkują – są w stanie skutecznie sparaliżować całe miasto. Optymistyczne było to, że choć do walki rwał się tylko Sierpień, którego pozycja jest raczej słaba, to ponieważ był to związek zdeterminowany do walki – to mimo słabych sił osiągnął wielkie zwycięstwo.
Następnie wypowiedział się Waldemar Kaczmarek z łódzkiego Uniontexu. Choć był on formalnym gospodarzem imprezy, to jednak sprawę potraktował znacznie mniej poważnie niż poprzednik i mówił tylko kilka minut. Przyznam się szczerze, że nie wszystko zrozumiałem ( i nie tylko ja), co mówił. Zainteresowanych strajkiem w Uniontexie odsyłam do artykułów na innych stronach, których trochę jest – także w archiwum LBC. Zrozumiałem tylko, że zostali oszukani przez zarząd i „narobili dymu”.
Następnie przemawiała Barbara Radziewicz, której czytelnikom LBC raczej przedstawiać nie trzeba. Choć była zaproszona jako przedstawicielka ruchu bezrobotnych, to najpierw mówiła, że przez 30 lat pracowała w służbie zdrowia, gdzie działała w związkach zawodowych – i do dzisiaj należy do Konfederacji Pracy. Gdy usłyszałem tą nazwę splugawioną przez ministra Miżejewskiego od razu wyostrzył mi się słuch, odłożyłem długopis i już chciałem się odezwać, gdy pani Radziewicz sprostowała „należę do Konfederacji Pracy – ale się tego wstydzę”. Ogólnie rzecz biorąc, pani Radziewicz mówiła bardzo radykalnie. Zarówno gdy mówiła o związkowej walce o prawa pielęgniarek, jak też o obecnej walce w ruchu bezrobotnych. Zarówno sprawa podwyżki 203, jak też działalność OZB jest szczegółowo opisana w Internecie http://www.ozb.elk.mazury.pl/ – więc nie będę streszczał tego wystąpienia, które było jednym z lepszych w ciągu całej konferencji. Oto niektóre wypowiedzi: „Noclegownie w Zielonej Górze są płatne – a skąd bezdomni mają wziąć na nie pieniądze? Czasami myślę, że bardziej humanitarne będzie otworzenie krematoriów w Oświęcimiu, gdzie bezrobotnych czeka szybka śmierć, zamiast powolnego konania z głodu i zimna – w ciągłym poniżeniu w kapitalistycznej Polsce”. „Propaganda liberałów wmawia nam w mediach, że bezrobotny to menel i życiowy nieudacznik”. „Państwo, w którym zmusza się ludzi do oszustw panuje system bandycki”. „Sądy w Polsce są skorumpowane i służą bogatym”. Widać więc olbrzymi wzrost radykalizmu w stosunku do dyskusji z Nową Lewicą, jakie prowadziłem ponad rok temu. Gdy wtedy wyśmiewałem ich procesowanie się z burżujami w sądzie, to NL wierzyła w „sprawiedliwe państwo”. Teraz na szczęście już przejrzeli na oczy i zobaczyli, że państwo w konflikcie klasowym – nie jest neutralne – lecz reprezentuje interesy burżuazji. Doszło też do świadomości pani Barbary, że kapitalizm to system który zabija. Szkoda jednak, że nie padła kropka nad i. Nie jest przecież tajemnicą, że Nowa Lewica współpracuje z panią premier Jarugą Nowacką. Nie doczekaliśmy się niestety ataku na rząd Belki i deklaracji zerwania kolaboracji z Jarugą.
Następnie wypowiedziała się Krystyna Owczarek ze związku budowlanych z Łodzi, która jednak wszystko przeczytała z kartki i szybko skończyła.
Następny blok wystąpień był zatytułowany „Bojkot jako skuteczna broń w walce z korporacjami”. Pierwszy wypowiedział się Dominik Sawicki ze szczecińskiej Inicjatywy Pracowniczej, który jednak mówił na temat trochę inny – mianowicie o walce organizacji „McDonalds Resistance Workers”. Wystąpienie redaktora Akcji Bezpośredniej było ze wszystkich najbardziej radykalne. Szkoda jednak, że efekt został popsuty przez czytanie wszystkiego z kartki –w dodatku z brakiem odpowiedniej intonacji i kiepską dykcją. W wystąpieniu Sawickiego pełno było następujących terminów: rewolucja, partyzantka miejska, akcja bezpośrednia, sabotaż (a raczej radosny sabotaż –„przemoc i niszczenie to jedyna radość”) iskra może wywołać wielki pożar itd. Ponieważ jednak czytał bardzo szybko i zszedł z mównicy, zanim otwarto dyskusję – to nie zrozumiałem, czy był to program MRW czy też IP. Polecam stronę http://www.faszczecin.most.org.pl/
Następnie wypowiedział się Darek Skrzypczak z Solidarności z poznańskiej fabryki czekoladek „Goplana”. W wypowiedzi było trochę akcentów narodowych „kiedyś to była polska fabryka – a teraz należy do obcokrajowców z Nestle” ale na szczęście było ich niewiele. Jakiś czas temu rozeszła się pogłoska, że fabryka zostanie zamknięta –a koncern Nestle przestał reklamować Goplanę. By wyjaśnić sytuację zdecydowano się na bojkot koncernu Nestle uderzając w jego sztandarowy produkt – kawę Nescafe. Pikietowano kawiarenkę Nescafe w centrum Poznania. Akcja miała dość duży rozgłos i władze koncernu przestraszyły się spadku sprzedaży swoich produktów i Goplana została uratowana. Co ciekawe, Goplana będąca potentatem na rynku cukierniczym (drugie miejsce po Wedlu) została wykupiona przez dużo mniejszą bydgoską Jutrzenkę – ale wszystkie miejsca pracy zostały uratowane. Związkowcy z Goplany byli chyba najmilej przyjęci ze wszystkich załóg – gdyż na zakończenie rozdawali czekoladki.
Temat następnego bloku brzmiał: „jak skutecznie można pomóc pracownikom emigrantom i sezonowym?” Wprowadzenie do dyskusji miała Lotta Holmberg z anarchosyndykalistycznego związku szwedzkiego SAC. W dyskusji aktywni też byli związkowcy z Hiszpanii. Nie mieli oni oficjalnego wystąpienia – a szkoda, gdyż mieli w tej sprawie znacznie więcej do powiedzenia, od koleżanki w Szwecji. W dyskusji zadałem pytanie: „Jaka jest kondycja szwedzkiego państwa opiekuńczego w 13 lat po rozpadzie Związku Radzieckiego. Jaki był poziom bezrobocia pod koniec lat osiemdziesiątych a jak wygląda to teraz. Jaki wpływ na to miał rozpad ZSRR”. Na pytanie odpowiedziała Szwedka, która siedziała na widowni. Powiedziała, że bezrobocie w latach osiemdziesiątych było poniżej 2 procent, że dzisiaj wynosi ono ponad 6, ale nie jest to do końca ścisłe, gdyż bezrobocie jest teraz liczone w neoliberalny sposób. Nie liczy się więc osób, które straciły prawo do zasiłków. Zamiast liczenia osób, liczy się etaty – a to znaczy, że osoby, które pracują na 2 etaty zaniżają statystyki. Dlatego też bezrobocie wynosi ponad 10 procent i cały czas rośnie. Poziom zasiłków jest teraz znacznie mniejszy. Pojawienie się bezrobocia i innych kapitalistycznych plag spowodowało powrót patologii, których dawno nie było. Rośnie rasizm wobec imigrantów, przestępczość i narkomania. Po rozpadzie ZSRR burżuazja szwedzka już nie musi przekupywać robotników i dlatego przystąpiła do demontażu państwa dobrobytu. Jednym słowem jest dużo gorzej”.
Widząc, że na sali chwalą ZSRR na mównicę wbiegła Eliziv z PD i zaczęła krzyczeć „to nie prawda, ja wiem lepiej – ZSRR to był państwowy kapitalizm i nie miał żadnego wpływu na powstanie państwa dobrobytu w Szwecji”. Zgodnie z zasadą, że jeśli fakty nie pasują do teorii to tym gorzej dla faktów, Eliziv zignorowała związkowców z SAC i wyłożyła teorię Cliffa. Tylko idiota lub zaślepiony fanatyk nie dostrzega związku, pomiędzy państwami dobrobytu w zachodniej Europie a istnieniem ZSRR. Jak to się stało, że przez kilkadziesiąt lat w Szwecji bezrobocie było poniżej 2 procent, a nagle po rozpadzie ZSRR wszystko się pogorszyło. Zarówno osoby, które wtedy żyły, jak też ideolodzy neoliberalizmu – choć stoją po dwóch różnych stronach barykady – wiedzą, że „śmierć komunizmu” była sygnałem do rozpoczęcia burżuazyjnej ofensywy na całej linii, która potocznie jest zwana neoliberalną globalizacją.
Na temat współpracy związków zawodowych z imigrantami wypowiedział się Zbigniew Kowalewski, który kilka lat temu brał udział na spotkaniu związków w Niemczech. W Niemczech, gdzie mieszka i pracuje bardzo wielu Polaków, interesują się nimi wielkie związki zawodowe. Polacy zazwyczaj pracują tam na czarno, co ma negatywne konsekwencje, zarówno dla nich, jak też dla wszystkich robotników w Niemczech, gdyż polscy łamistrajki, powodują obniżanie im pensji i standardów socjalnych. W ten sposób ma miejsce wyścig w dół, który można zatrzymać tylko poprzez organizowanie robotników z Polski. Niemieckie związki to robią – czego nie można powiedzieć o OPZZ i Solidarności, które mówiąc wulgarnie mają w dupie Ukraińców, Białorusinów i innych imigrantów w Polsce. Związki zawodowe muszą się zainteresować wszystkimi robotnikami w danym kraju, gdyż w przeciwnym wypadku imigranci będą rywalizować i obniżać wszystkim pensje. W dyskusji tej wypowiedziało się jeszcze kilka osób i uznano, że trzeba się tym tematem w Polsce zainteresować.
Nie będziemy streszczać wszystkich wystąpień, gdyż było ich po prostu bardzo dużo. Dlatego skupimy się teraz już tylko na tych, przy których odbywała się ciekawa dyskusja. W następnej dyskusji: „Społeczności lokalne i ruchy społeczne jako sojusznicy akcji pracowniczych” brali udział członkowie Nowej Lewicy – min. Małgorzata Kulig –Michalska, która pracuje z upośledzonymi, Ludwik Olczyk, który aktywnie działa w ruchu bezrobotnych i rolnik Wincenty Serwaciński. Jeśli chodzi o Serwacińskiego, to zastanawiam się co ten człowiek robi w partii lewicowej. Nacjonalistyczny bełkot był wymieszany z nienawiścią do ZSRR. Przy okazji dyskusji jaka się wywiązała, organizatorzy nie równo traktowali uczestników konferencji. Jeśli ktoś reprezentuje jakiś związek zawodowy – to nie ważne jakie bzdury by gadał – jest on święty – i nie można mu przerywać. Gdy tylko chciałem się odezwać zagłuszono mnie: „zostawmy tą dyskusję – bo się pozabijamy” – dlaczego jednak panu Serwacińskiemu nikt nie przerywał? Mam nadzieje, że przy następnej konferencji organizatorzy nie popełnią tego błędu – i nacjonalistycznych kretynów po prostu nie będą zapraszać. A gdy już się pojawią – to nie będą cenzurować dyskusji.
Dyskusja z panią Michalską była dużo ciekawsza. Jakiś czas temu Nowa Lewica zbierała podpisy, pod projekt ustawy o MDG (Minimalny Dochód Gwarantowany), której autorem był minister Miżejewski. Pani Michalska mówiła, że to bardzo dobry projekt – niestety ponieśli klęskę – gdyż inne organizacje im nie pomogły. „Tu nie chodziło o żadną politykę – ale o to by pomóc zwykłym ludziom”. Co ciekawe – sensownie w tej sprawie wypowiedzieli się stali czytelnicy LBC – CKLA –„ to jest kłamstwo”. „W Warszawie zbieranie podpisów pod MDG wyglądało tak, że działacze NL mieli dwie listy – jedna pod MDG, a druga pod Komitetem Wyborczym Nowej Lewicy. Pani Michalska przyjęła najgłupszą z możliwych linii obrony i powiedziała: „to nie prawda – Nowa Lewica nie startowała do Parlamentu Europejskiego” co wywołało na sali powszechny śmiech. Śmiesznie też było gdy na mównice przyszedł Andy – gdyż od razu zaczęto sobie żartować „może gazetkę?”. Z każdą godziną uczestnicy konferencji byli coraz mniej zdyscyplinowani. Choć program był bardzo obfity, to jednak można było wytrzymać. Niestety pod wejściem, gdzie handlowano różnymi gazetkami – wzorem Ala Capone, anarchiści zaczęli sprzedawać browar. Dlatego też na sali robiło się coraz zabawniej. Kolega z CKLA położył się wentylem do góry i zasnął, trzymając w ręku flaszkę.
Z kolei inny anarchista, który skądinąd wypowiadał się na dość ważny temat – cały czas trzymał w ręku flaszkę. Choć impreza miała trwać do 19 – to ze względu na „zmęczenie” uczestników zakończono ją o 17. Niestety w sobotę musiałem wracać a impreza trwała 2 dni – jednak z tego co wiem, w niedziele było znacznie gorzej, gdyż wielu uczestników musiało „wypoczywać” po nocnym wypoczynku. Przegłosowano poparcie dla niemieckich robotników z fabryki Opla, a także dla strajkujących robotników na Słowacji. Wkrótce na LBC opublikujemy te listy, jak też inne dotyczące konferencji. Następna najprawdopodobniej odbędzie się w czerwcu 2005 w Warszawie.
Wielkimi przegranymi imprezy byli nieobecni. Zabrakło więc reformistów z NLR, jak też kapusiów z Dyktatury Proletariatu. W sprawie prowokatora Bratkowskiego Platforma Proletariacka kolportowała swój biuletyn. Zabrakło też zarejestrowanych partii: Komunistycznej Partii Polski i Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej. Dyktatura Proletariatu nie miała czasu na konferencję robotniczą, gdyż w tym czasie ma ważniejsze zadania: „Przyjmując zaproszenie organizatorów Polskiego Forum Społeczno-Ekologicznego w Gdańsku (11-14 listopada 2004 r.) i zgodnie z modnym, a jakże pożytecznym wymogiem transparentności, chcielibyśmy zaznaczyć, że nasze otwarcie na lansowaną przez nową lewicę, antyglobalistów i nowe ruchy społeczne tzw. różnorodność, w gruncie rzeczy sprowadza się do kwestii podstawowej, umożliwiającej postulowaną dyskusję.” (Za dyskusją –przeciw maskowaniu różnic 28 X 2004). Kapuś Bratkowski najwyraźniej zdał sobie sprawę, że nie ma dla niego miejsca w ruchu robotniczym i na kolanach poszedł do ekologów. A dlaczego reformiści z NLR nie przyjechali? Zachęcam do lektury zapisu czatu z 29 października.
9 11 2004