Zawrót głowy od sukcesów

Luźne refleksję przed następną czerwcową konferencją w Warszawie

 

Przez całą historię ruchu robotniczego pojawiali się samozwańczy liderzy, którzy po jednym czy dwóch sukcesach popadali w megalomanię i zaczynali dawnych towarzyszy traktować z góry. Miało to miejsce przede wszystkim w strukturach związkowych, które są znacznie mniej ideowe od partii robotniczych. Kryzys ruchu związkowego jest w Polsce smutnym faktem. Idee konferencji pracowniczych, organizowanych przez środowiska antykapitalistyczne, związane z ruchem trockistowskim i anarchistycznym powitaliśmy z dużą sympatią. Widzieliśmy w nich szansę na przełamanie monopolu związkowych bonzów, którzy nie dopuszczają do niezależnej (a więc krytycznej wobec związkowych biurokratów) dyskusji w ruchu robotniczym. Dlatego też imprezę reklamowaliśmy na LBC i wzięliśmy w niej udział. Nie znaczy to jednak, że patrzymy na imprezę bezkrytycznie i nie będziemy pisać o jej wadach. Organizatorzy konferencji mają do nas pretensję, że w naszej relacji z łódzkiej konferencji było trochę akcentów krytycznych. Delikatnie zasugerowali, że jeśli dalej będziemy coś krytykować, to w czerwcu LBC nie będzie wpuszczone na imprezę. „Nie chcemy wprowadzać cenzury – ale będzie lepiej – jak teksty dotyczące konferencji – zanim je opublikujesz – daj nam do przeczytania”. Jak już mówiłem – do konferencji pracowniczych jestem nastawiony pozytywnie – ale nie znaczy to, że jestem marionetką, która posłusznie wypełnia każde polecenie.

W demokracji robotniczej o jaką walczę – nie ma miejsca na cenzurę prewencyjną i podziały na równych i równiejszych. Kryzys ruchu związkowego w Polsce jest właśnie spowodowany brakiem tej demokracji. Nie po to reklamuje konferencję pracownicze, by powielały one skompromitowane wzorce związkowych biurokratów. Gdybym chciał być dyspozycyjnym pismakiem na usługach związkowej biurokracji – to zamiast współpracować z mało znaczącym ruchem trockistowskim czy anarchistycznym, poszedłbym bezpośrednio do wielkich (i skorumpowanych) central związkowych jak Solidarność czy OPZZ. Jeśli ktoś myśli, że tak prymitywnym szantażem jest w stanie wymusić coś na LBC – to grubo się myli. Łódzka konferencja, nie była ani jedynym spotkaniem związkowym – ani nawet największym. W porównaniu do regularnych spotkań Solidarności, OPZZ, Sierpnia 80, Solidarności 80, związku pielęgniarek czy związków górniczych – w których bierze udział kilkaset osób – to impreza łódzka – mimo wszystkich zalet – była mało znaczącym planktonem. Nie ilość – ale jakość – jest ( a raczej była w Łodzi) jej zaletą. Organizowanie imprezy przez anarchistów i trockistów, którzy walczą o jakąś formę robotniczej samorządności (choć nie będziemy wchodzić w szczegóły – bo tu są między trockistami a anarchistami duże różnice) spowodowało, że była możliwa poważna dyskusja nad kondycją ruchu robotniczego. Dyskusję tą należy teraz kontynuować i nie bać się różnic, które niewątpliwie są i które trzeba wyjaśnić. Zainteresowanie problemem jest całkiem spore – o czym świadczy min. dyskusja pod moją relacją na indymediach http://pl.indymedia.org/pl/2004/11/9863.shtml (w 3 dni 9-11 listopad łącznie 75 postów – co jest jednym z lepszych wyników )

Wbrew organizatorom wcale nie uważam, bym krytycznie podszedł do łódzkiej imprezy – dowodem mojej dobrej woli jest to, że wielu rzeczy w niej nie napisałem. A jest o czym pisać. Jeśli chcecie traktować mnie z góry „my jesteśmy kimś – bo mamy kontakty ze związkowcami” – to podyskutujmy o kondycji ruchu związkowego w Polsce. Konferencję rozpoczął Grzegorz Kukiz z Sierpnia 80. Organizatorzy imprezy zapewne wiedzą, że lider Sierpnia 80 Daniel Podrzycki wszedł w porozumienia z panią premier Jarugą Nowacką i razem z nią tworzy kolejną pseudo lewicową formację – Unia Lewicy. Podrzycki cieszy się znacznie większym autorytetem wśród związkowców z Sierpnia – niż organizatorzy konferencji pracowniczej i jak zadecyduje, że kolega Kukiz będzie na liście razem z Jarugą to protesty anarchistów nic tu nie dadzą. Gdy ktoś próbuje uciekać od dyskusji – to ja wtedy dolewam oliwy do ognia. Nie trzeba też chyba dodawać, że między postępową lewicową rodzinką a związkowcami z mocno konserwatywnego Sierpnia – istnieją bariery nie do przejścia w kwestiach światopoglądowych (stosunek do kościoła katolickiego, aborcji, homoseksualistów, antysemityzmu).

Problem Unii Lewicy w równym stopniu dotyczy też pisma „Nowy Robotnik” jak też Barbary Radziewicz i związanego z nią (i Nową Lewicą) ruchu bezrobotnych. Wychodzi więc na to, że prawie połowa sobotnich wystąpień było związanych z UL-em. Może i nie chcecie dyskusji – ale do tej dyskusji i tak dojdzie – nawet jeśli nie wpuścicie LBC. Na czerwcowej konferencji (a więc bardzo blisko wyborów parlamentarnych) konsolidujący się UL zapewne będzie zbierał podpisy lub rozdawał wyborcze ulotki –co zapewne spotka się z reakcją anarchistów i dojdzie do zerwania imprezy. Jeśli nie chcecie by następna konferencją skończyła się fiaskiem – to nie uciekajcie od dyskusji, która jest konieczna.

Jeśli impreza odbędzie się w Warszawie – to zainteresuje się nią nie tylko Unia Lewicy – ale też Pracownicza Demokracja, która dzięki kontrolowaniu ruchu antywojennego – zorganizowało największą demonstrację antywojenną w historii lewicowej rodzinki – i zapewne też będą chcieli ugrać swoje 3 grosze. Organizatorzy łódzkiej konferencji, która mimo wszystko odniosła sukces, chcą teraz występować z pozycji siły – a to bardzo nie dobrze jeśli w Warszawie – są przynajmniej dwie formacje dużo silniejsze (ilościowo – bo większość członków PD czy NL jest raczej teoretycznie bardzo kiepska). W dodatku mityczny „komitet organizacyjny” sam w sobie nie jest jednolity. Bo jak jednolite może być porozumienie trockistów (GPR), anarchistów i reformistów (NR). Jak wykazała dyskusja na indymediach – ruch anarchistyczny też nie jest monolitem i można w nim wyróżnić przynajmniej 3 opcje: antykomunistów, Inicjatywę Pracowniczą i radykalnych anarchistów, którzy krytykują Inicjatywę Pracowniczą za reformizm. http://www.geocities.com/lbc_1917/1210przeciw.htm

Do najbliższej konferencji jest więc pół roku i zapowiadają się różne przegrupowania. Jarosław Urbański raczej nie będzie wojować z GPR na temat konfliktu Marksa z Bakuninem w Pierwszej Międzynarodówce, Powstania w Kronsztadzie czy wojny domowej w Hiszpanii – ale czy takie same zdanie w tej sprawie ma reszta Inicjatywy Pracowniczej i anarchistów? wątpię. Na konferencji zapewne zakupili ostatni numer Jedności Pracowniczej, gdzie mogli przeczytać tekst Trockiego, który według nich był „mordercą z Kronsztadu”. Mogą się też dowiedzieć o Joe Higinsie z irlandzkiej sekcji CWI, który jest posłem, a więc znienawidzonym przez anarchistów „zawodowym politykiem”. Wątpię też czy GPR zgodzi się by w następnej konferencji brał udział Domink Sawicki ze Szczecina, który został skazany za nawoływanie do sabotażu w stoczni szczecińskiej (a w swoim referacie mówił o rzeczach jeszcze bardziej radykalnych, które skądinąd bardzo mi się podobały).

Obawiam się, że wbrew nadziejom pokładanym w anarchistach i trockistach – nie mają oni odpowiedniego kręgosłupa politycznego i nie potrafią reagować na przejawy oportunizmu. O ile Sławomir Gzik, przywódca strajku w Ożarowie 2 lata temu był bohaterem, to dziś jego rola jest już mocno dyskusyjna. Telefonika wraca do Ożarowa i Gzik ma być jej pełnomocnikiem do spraw zatrudnienia. To Gzik będzie decydował, kto dostanie pracę w Ożarowie, a ponieważ miejsc pracy jest dużo mniej niż ludzi zwolnionych z Fabryki Kabli – to wielu robotników zaangażowanych w protest zostanie na lodzie i w ich oczach Gzik wyjdzie na zdrajcę. Powrót Telefoniki do Ożarowa pod znakiem zapytania stawia też dalsze istnienie OKP –bo kto będzie protestował przeciwko dobrodziejom, którzy „dają pracę”. Na konferencji wypowiadał się też Marcel Szary z Solidarności80/Inicjatywy Pracowniczej, który jako związkowiec trafił do zarządu fabryki Cegielskiego w Poznaniu. Czy gdy Marcel Szary zapomni o interesach robotników, to poznańscy anarchiści będą potrafili go skrytykować? Nie twierdze, że w Poznaniu już doszło do zdrady – ale będę tą sprawę uważnie obserwował – bo znając polskich związkowców - przed czerwcem 2005 Marcel Szary straci swój radykalizm, albo wyleci z zarządu (oby to drugie).

Uważam, że organizatorzy konferencji wykonali w Łodzi kawał dobrej roboty – ale inni też to mogą zrobić – i nikt nie jest tutaj niezastąpiony. Jeśli ktoś jest zarozumiały bo odniósł jakiś sukces – to czasami trzeba mu wylać kubeł zimnej wody na głowę by otrzeźwiał. Związki zawodowe to organizacje legalne i nie trzeba być geniuszem – by do nich dotrzeć i sprowadzić na spotkanie. Każdy może sprowadzić półgłówków (jak robotnik z Uniontexu, który nie potrafił powiedzieć poprawnego zdania po polsku) nacjonalistów (pełno ich w tym kraju) czy związkowych biurokratów, którzy podają swoje komórki na stronach internetowych. Podniecanie się, że „byli u nas związkowcy” w tym kraju budzi kpinę. Związkowcem jest w końcu minister Miżejewski –szef Barbary Radziewicz.. Związkowcami (na usługach kapitału) są też Krzaklewski i Śniadek – zresztą koledzy związkowców z Goplany. Związkowcami są też antysemici Jurczyk i Walentynowicz – koledzy pana Szarego itd. – wymieniać można długo. Sprowadzenie związkowców z zagranicy – też nie jest czymś niemożliwym – zwłaszcza, że zarówno szwedzki SAC jak też koledzy z Niemiec – reprezentowali związki, które są straszni słabe. Co zresztą potwierdzą zapewne szwedzka i niemiecka sekcja CWI.

Zarówno Pracownicza Demokracja, jak też każda inna międzynarodówka (nawet spartakusowcy) są w stanie zaprosić kilku kolegów z innych krajów, by opowiedzieli o swojej działalności związkowej. I co z tego, że w tym związku nie odgrywają kierowniczej roli? W Łodzi przecież była Solidarność i Sierpień 80 a nikt Śniadka i Podrzyckiego, tam nie widział. Samych międzynarodówek trockistowskich jest kilkadziesiąt http://www.broadleft.org/ a można jeszcze dodać anarchistów, maoistów i stalinowców , którzy tylko marzą o tym by zbudować sekcję w Polsce i przyjadą na każde zaproszenie. W przeszłości wielokrotnie zapraszałem trockistów z zagranicy i takich rozmów przeprowadziłem kilkadziesiąt. A ponieważ stopień znajomości sytuacji zagranicą jest prawie żaden, to można mówić o wszystkim. Wynajęcie sali i załatwienie noclegu, też jest w granicach możliwości prawie każdej organizacji. Jeśli będziecie się szarogęsić i wprowadzicie cenzurę – to po prostu ktoś inny przejmie wasz pomysł – i zorganizuje konferencję pracowniczą, gdzie będzie można dyskutować bez przeszkód. A ponieważ waszą konferencję reklamowano przede wszystkim w Internecie – to i w Internecie można rozreklamować inną imprezę. Żaden problem. Macie wystarczająco wielu wrogów, którzy zazdroszczą wam sukcesu i tylko marzą o tym, aż popełnicie błąd. Wprowadzenie cenzury i zakazu krytyki jest właśnie takim błędem, który może spowodować, że następna impreza po prostu się nie odbędzie.

Z pozycji siły możecie występować tylko wtedy, gdy odniesiecie rzeczywiste sukcesy. Jeśli Inicjatywa Pracownicza, GPR lub CKLA zorganizuje jakąś zwycięską walkę klasową – to wtedy posypie głowę popiołem i uznam wasz autorytet –ale jeśli jedynym waszym sukcesem, jest zaproszenie innych, którzy mają opowiadać o swojej walce – to może to zrobić każdy.

Jeśli na widok związkowca dostajecie orgazmu, niezależnie od tego jakie ma poglądy – to w ciągu pół roku zdążę wstąpić do wszystkich najważniejszych związków i będę machał na konferencji legitymacjami Sierpnia, Solidarności, Solidarności 80 i OPZZ – a im więcej będę miał legitymacji – tym dłużej będę przemawiał.

Nie interesuje mnie integracja z lewicową rodzinką – zwłaszcza, jeśli miałbym się wyrzec swoich poglądów. Rzygać mi się chce, gdy patrzę na degenerację związkowców i lewicowej rodzinki i wole trzymać się od tego bagna jak najdalej. Gdy impreza polityczna trwa dwa dni – a wybory są dnia drugiego – to zazwyczaj w nocy dochodzi do żenujących scen, zwłaszcza, że delegaci są już mocno wstawieni. Poklepywanie się i pijackie dialogi: „Ja ci poleje, a ty jutro na mnie zagłosuj OK.?” kojarzą mi się z ostatnią sceną z Folwarku zwierzęcego Orwella, gdzie świnie, które zdradziły zwierzęcą rewolucje – dogadują się z ludźmi. Może jestem naiwny. Może kiedyś życie da mi mocno w dupę i stracę resztę godności, ale na razie nie będę obciągał na lewo i prawo, dla taniej popularności. „Jednogłośnie” wybrany komitet po takiej pijackiej nocy – nie ma wystarczającego autorytetu, bym mu się bezkrytycznie podporządkował. Może w ciągu tych 6 miesięcy sobie na szacunek zasłuży – ale nie pierdoleniem o tym, że „zostałem wybrany jednogłośnie” – lecz organizowaniem walki klasowej.

Nie jestem wrogiem konferencji pracowniczych – ale nie będę też posłuszną marionetką. Od antykapitalistycznych trockistów i anarchistów wymagam by konferencje pracownicze – miały charakter radykalny i jeśli to możliwe antykapitalistyczny. Gdy widzę na Sali antykomunistę – to uważam, to za błąd organizatorów, którego mam nadzieje w Warszawie nie popełnią. Gdy wypowiada się związkowiec z dużego związku (OPZZ, Solidarność, Sierpień 80, Solidarność 80), to nie można cenzurować dyskusji, która jest krytyczna wobec kierownictwa danego związku. Jeśli dyskusja będzie tamowana lub dojdzie do wykluczenia komunistów z konferencji – to uznam to za wypaczenie idei demokracji robotniczej i odpowiednio to skrytykuje, stawiając organizatorów na równi z Krzaklewskim i resztą biurokratów.

Jeśli w ruchu anarchistycznym dochodzi do sporów to widzę w tym szanse, że Inicjatywa Pracownicza zerwie wreszcie z kamienicznikiem Żaczkiem i resztą antykomunistów. O ile większość środowisk chce waszą inicjatywę wykorzystać (PD, UL, a może nawet i Samoobrona ?) to ja wam dobrze życzę i naprawdę nie jestem waszym wrogiem. Jeśli jednak będziecie się zachowywać po chamsku – to na LBC przeczytacie jeszcze wiele gorzkich słów pod waszym adresem, które przeczytają też wasi wrogowie i będą wam to wytykać. Kilka miesięcy temu podobny był problem z Planktonem, z którym współpracowali ludzie z waszej konferencji (OZB, CKLA[brali udział w spotkaniach], Nowy robotnik[zamieszczał informację o Planktonie]) i Plankton się rozpadł. Od samego początku byliśmy przeciwnikami tego reformistycznego gówna i imprezę rozbiliśmy. Jeśli dalej będziecie wprowadzać cenzurę – to prędzej czy później ktoś zrobi konkurencyjną imprezę do waszej – a my ją wypromujemy. Bo choć możecie mnie nie lubić – to chyba nie zaprzeczycie, że LBC ma większą siłę przebcia w Internecie – niż wszystkie wasze strony razem wzięte.

Jeśli chodzi o Florka i GPR, którzy narzekają „przez Ciebie mamy same problemy –czy musisz tak wszystkich krytykować?” to przypominam, że ze względu na waszą współpracę z CKLA w ostatnim artykule prawie ich nie krytykowałem (choć było za co – mogłem np. opisać, jak Cisza wychodził co 20 minut na korytarz by kupić kolejną flaszkę). Zawsze mogę wydać wam zaświadczenie: „LBC nie współpracuje z GPR bo to reformiści” ale ani mi, ani wam nie będzie się to opłacać. Mimo wszystko i tak jesteście na plusie, bo dostajecie co jakiś czas kontakty do ludzi w całej Polsce, które zawsze mogę przekazywać komuś innemu.

Współpraca z LBC nie jest łatwa, jeśli jednak będziemy traktować się po partnersku to wszyscy na tym zyskamy –łącznię z konferencją, którą będą reklamował.

PS tytuł nawiązuje do sławnego referatu Stalina z 2 marca 1930, kiedy to w wyniku „sukcesu” kolektywizacji, kilka milionów ludzi umarło z głodu. Oby organizatorzy konferencji pracowniczych, nie odnieśli takich „sukcesów”.

12 11 2004