Abramov
O rewolucji słów kilka
(Inna specyfika rewolucji proletariackiej?)
„Polityka zaczyna się tam gdzie są masy; nie tysiące, ale
miliony. Właśnie tam zaczyna się poważna polityka”
W.I. Lenin
1. Wstęp
„ (...) nie krytyka, ale rewolucja jest siła napędową
historii jak również religii, filozofii i wszelkiej innej teorii.” [1] (
podkreślenie moje, autor), pisał Marks w „Ideologii Niemieckiej” polemizując z
idealistycznym stanowiskiem młodoheglistów w kwestii pojmowania dziejów.
Rewolucja burzy gwałtownie stary porządek rzeczy, niszczy skostniałe struktury
społeczno-gospodarcze , a na jego gruzach buduje nowy ład charakterystyczny na
określonym etapie rozwoju sił wytwórczych. Tak więc, Rewolucja Francuska
zniszczyła stary feudalny porządek, wprowadzając na jego miejsce porządek
burżuazyjny, kapitalistyczne stosunki produkcji oraz kapitalistyczny podział
pracy. Rosyjska Rewolucja Proletariacka z 1917 roku rozniosła w pył całą
burżuazyjną machinę państwową i stworzyła pierwsze w świecie państwo Dyktatury
Proletariatu, kładąc podwaliny pod przyszłe społeczeństwo socjalistyczne. W tym
miejscu należy oddać hołd Komunie Paryskiej (1871), kiedy to po raz pierwszy w
historii robotnicy przyjęli władze polityczne, ale tylko w skali jednego miasta.
Mimo dość szybkiego jej upadku miała ona ogromne znaczenie praktyczne, gdyż jak
to określił Marks, była ona „znalezioną nareszcie formą polityczną w której może
dokonać się wyzwolenie ekonomiczne ludu pracującego”. Każda rewolucja potrzebuje
idei, wizji radykalnego przeobrażenia społeczeństwa, idei, która nada jej cel i
sens oraz wykaże konieczność przemian opierając się na jej ekonomicznych,
politycznych i społecznych przesłankach. Rolę filozofii i idei w procesie
gwałtownych przemian społeczno -polityczno-gospodarczych w pełni docenił Hegel,
który mając na myśli doświadczenie Rewolucji Francuskiej pisał w „Wykładach z
filozofii dziejów” : „(...) Rewolucja Francuska wyszła z filozofii i nie bez
racji nazwano filozofię mądrością świata, gdyż jest ona nie tylko prawdą samą w
sobie i dla siebie, jako prawda czysta, ale również prawdą, która staje się żywa
w świecie. Nie należy więc protestować, że pierwszym bodźcem do rewolucji była
filozofia.” [2]. Prawdą, „która staje się żywa w świecie”, jest taka idea i taka
filozofia, która nie tylko próbuje zrozumieć, ale także „chce” przekształcać
świat, bo w końcu „filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie
jednak o to aby go zmienić” jak głosi słynna „Teza 11” Marksa o Feuerbachu. [3]
Poniższe, krótkie rozdziały są „zlepkiem” tekstów dotyczących rewolucji ogólnie.
Tak więc, umieściłem tu polemikę z tekstem Andrzeja Przepieździeckiego
„Etiologia rewolucji”, który wydawał mi się wyjątkowo ciekawy (można go znaleźć
na portalu racjonalista.pl),gdyż wyraża w pewien sposób poglądy pokutujące w
głowach wielu ludzi, wskazujących na rewolucje społeczną jako niesprawiedliwą
formę walki o poprawę swojego bytu, twierdząc, że przynosi ona więcej szkód niż
pożytku. Kolejny punkt mówi o obiektywnych i subiektywnych przesłankach
rewolucji i jest jakoby wstępem do kolejnego rozdziału wyrażonego w podtytule
całego artykułu. Rozdział „Czy rewolucja proletariacka ma swoją specyfikę?” jest
moją osobistą refleksją na związek wojny z rewolucją socjalistyczną. Często
słyszymy w rozmowie z kimś, że „do rewolucji nam jeszcze daleko chyba, że będzie
wojna”. Czy tak okropne i niepożądane zjawisko jakim niewątpliwie jest wojna
jest koniecznym warunkiem zwycięstwa proletariackiej rewolucji? Czy faktycznie
wojnę powinniśmy dopisać jako 7 podpunkt do rozdziału poświęconego obiektywnym i
subiektywnym przesłankom rewolucji? Czy wojna może być katalizatorem rewolucji i
przyśpieszyć jej zwycięstwo?
2. Kto się boi rewolucji?
Szukając zagadnień na temat rewolucji ogólnie, natrafiłem
przypadkowo na tekst racjonalisty (bo za takiego się uważa) Andrzeja. S
Przepieździeckiego zatytułowany „Etiologia rewolucji”. Sprawdźmy więc co oznacza
w słowniku pojęcie „etiologia”. Jak się okazuje, etiologia w ujęciu medycznym
jest nauką o przyczynie powstawania chorób. Jakież to więc przyczyny prowadzą do
„zachorowania na rewolucje”?
Jak wiemy „Każda rewolucja, jeśli jest prawdziwą rewolucją, sprowadza się do
zrywu klasowego.” [4] Rewolucje są wynikiem podziału społeczeństwa na klasy,
walka klas właśnie podczas rewolucji osiąga swój punkt kulminacyjny i przeżywa
swoje apogeum. Rewolucja wybucha „kiedy góry nie mogą rządzić, a doły nie chcą
żyć po staremu” [5] , i kończy się powodzeniem kiedy szereg warunków
obiektywnych i subiektywnych zostanie spełniony (czym zajmiemy się później).
„Racjonalista” Przepieździecki wychodzi z całkiem innego założenia. W „Etiologii
Rewolucji” ani razu nie pada jakże kluczowe słowo „klasa” co każe nam
przepuszczać, że nie wierzy on w ogóle w podział społeczeństwa burżuazyjnego na
dwie antagonistyczne wobec siebie klasy społeczne o sprzecznych interesach:
klasę posiadającą, kapitalistów panujących nad środkami produkcji, oraz warstwę
nie posiadającą, która aby przeżyć musi sprzedawać swoją siłę roboczą -
proletariat. Daje nam tylko do zrozumienia, że „prości ludzie doskonale
rozumieją dysproporcję odpowiedzialności jaka dzieli i różni szarego obywatela
od władców”, czyli nic poza charakterystyczny dla utopijnych socjalistów podział
na „biednych i bogatych”. Dalej czytamy, o „idiotyzmie ministrów”, którzy
marnują setki milionów złotych, o ludziach, których bardzo boli „bezkarność
tychże ministrów” oraz innych polityków mniej lub bardziej skorumpowanych. Kiedy
czytamy Przepieździeckiego, szybko przychodzi nam na myśl postać peruwiańskiego
liberalnego ekonomisty Hernando de Soto, który stwierdził, że lud nie buntuje
się przeciwko kapitalizmowi, ale tylko i wyłącznie przeciw elitom politycznym i
to w nich dopatruje się przyczyn wszelkiego zła. Ale kiedy zapytamy skąd się
biorą elity, których lud tak nienawidzi odpowiemy sobie: to również jest wynik
podziału społeczeństwa na klasy! Bo cóż z tego, że „wszelka władza pochodzi z
woli narodu”, skoro i tak stoi ponad nim, a obywatel jest pozbawiony
jakiegokolwiek wpływu na osobę, którą obdarzył zaufaniem? Elity mogą być
skutecznie kontrolowane w społeczeństwach o demokracji bezpośredniej, gdzie
panowałaby zasada obieralności i odwoływalności urzędników w każdej chwili, co
uchroniłoby od tak charakterystycznej dla kapitalizmu (i wszystkich innych
klasowych społeczeństw) alienacji (odosobnienia) władzy od społeczeństwa. Jednak
aby taki typ państwa, gdzie nie istnieje wyalienowana od społeczeństwa władza
mógł zaistnieć, konieczne jest ustanowienie demokratycznej kontroli ludzi pracy
nad planową gospodarką, ukierunkowaną na zaspokajanie podstawowych materialnych
potrzeb całego społeczeństwa a nie nabijaniu kieszeni prywatnym właścicielom. W
takim państwie realną władze polityczną i ekonomiczną sprawowaliby ludzie pracy.
Zobaczmy teraz dlaczego pan Przepieździecki uważa rewolucje za wielkie zło.
Dzieje się to z trzech powodów:
1) „rewolucja stanowi niesprawiedliwą i nieskuteczną formę wymiaru
sprawiedliwości, bo wiesza się pół połowy procenta winnych.”
2) „są one zawsze nieudane w stosunku do założeń. Rewolucje wybuchają w imię
dobra materialnego szerokich rzesz społeczeństwa a w ich efekcie następuje
pogorszenie dobra materialnego szerokich rzesz społeczeństwa.”
3) „Ani szerokie masy realizujące rewolucję ani nawet jej przywódcy nie potrafią
(lub nie chcą - co w stosunku do przywódców bardziej prawdopodobne) uwzględnić
ilościowo proporcjonalnego wpływu różnych czynników powodujących nędzę
społeczną.”
Jeśli chodzi o punkt pierwszy to możemy zawsze zapytać: dla kogo niesprawiedliwą
i nieskuteczną? Z punktu widzenia klas posiadających będzie to jak najbardziej
niesprawiedliwa forma wymiaru sprawiedliwości, natomiast dla klasy pozbawionej
przywilejów będzie wyrazem sprawiedliwości dziejowej, zemsty i wypłaty „krwią za
krew”. Klasy posiadające utrzymują się siłą i tylko siła może je obalić. Jeśli
zechcą się na coś uskarżać to tylko na własną nierozwagę. Rewolucje nie
wybuchają bez powodu. A jedną z przyczyn są oni sami. Faktycznie dla tej „pół
połowy procenta winnych” rewolucja będzie okresem tragicznym, ale jak zauważył
całkiem słusznie Edward H. Carr w swojej broszurce „Historia. Czym jest?”:
„Zatem zauważmy, że to co dla jednej grupy będzie okresem upadku, dla drugiej
może być z powodzeniem czasem nowego postępu. Postęp nie znaczy i nie może
znaczyć równego i równoległego rozwoju dla wszystkich.” [6] Drugi powód, również
jest pozbawiony podstaw, bo jeśli uznać go za prawdziwy, to musimy przyjąć, że
Rewolucja Francuska (a dlaczego by i jej nie wziąć za przykład skoro autor i tak
nie podaje o jaką rewolucje mu chodzi?) nie oznaczała postępu w dziejach
ludzkości, nie popchnęła rozwoju naprzód, ale w jej efekcie nastąpiło
„pogorszenie dobra materialnego szerokich mas społeczeństwa”. Stwierdzenie takie
byłoby nieco absurdalne. Również w krajach tzw. „realnego socjalizmu” mimo
stalinowskiej i biurokratycznej degeneracji \ deformacji gospodarka centralnie
sterowana przez biurokratów okazała się w wielu dziedzinach bardziej postępowa
niż gospodarka kapitalistyczna, co stało się silniej zauważalne po restauracji
stosunków burżuazyjnych w 1989.
Punkt trzeci zarzuca ewentualnym przywódcom mas, że nie znają tzw. „hierarchii
przyczyn występowania nędzy”. Takich jak dziury budżetowe, „bezsensowne wydatki
na górnictwo”, itp.. Tyle, że ewentualny przywódca rewolucji niezależnie jak
sobie poukłada tą hierarchie, zawsze będzie podkreślał, że nędza jest wynikiem
podziału społeczeństwa na klasy, a ustroju takiego reformować na dłuższą metę
się nie da i tak czy siak, trzeba będzie go prędzej czy później obalić.
„Lepiej zapobiegać niż leczyć” brzmi bardzo mądre przysłowie. Jak pan
Przepieździecki pragnie zapobiec rewolucji? Uważam, że nie ma sensu przytaczać
tutaj jego słów, dodam tylko, że pragnie to zrobić wprowadzając restrykcyjny
plan przeciwko władzy ustawodawczej. Rzecz jasna plan ten miałaby
wprowadzać....władza ustawodawcza. Jak na racjonalistę przystało pan Andrzej sam
nie wierzy w swój projekt. Ja też. Jak sam podkreśla na koniec, liczy na cud.
Cud, który spowoduje, że świat nie „zachoruje na rewolucje”, że nad Europą
przestanie krążyć „widmo komunizmu”, ale „Historia jawi się jako najokrutniejsza
ze wszystkich bogiń, prowadzi swą tryumfalną karocę ponad stosami zwłok, nie
tylko podczas wojny, ale też w trakcie „pokojowego” rozwoju ekonomicznego. A my,
mężczyźni i kobiety, jesteśmy, niestety tak głupi, że nigdy nie stać nas na
odwagę dążenia do prawdziwego postępu, chyba że zmuszą nas do tego cierpienia,
które zdają się niemal nie do zniesienia.” [7]
Konkludując, rewolucja nie oznacza jakiejś szybkiej zmiany na lepsze a korzyści
z niej płynące będą nieuchronnie rozłożone w czasie.
3. Obiektywne i subiektywne przesłanki rewolucji
„Tworzymy własną historie, ale przede wszystkim na ściśle
określonych przesłankach, w wyznaczonych dokładnie warunkach. Spośród nich
decydują ostatecznie warunki ekonomiczne. Ale pewną, aczkolwiek nie decydującą
role odgrywają również warunki polityczne itd. , a nawet tradycje pokutujące w
głowach ludzkich” [8]
Rewolucje nie wybuchają same przez się. Aby rewolucja się powiodła musi zostać
spełnionych szereg warunków obiektywnych jak i subiektywnych koniecznych do jej
zwycięstwa. Często spotykamy się z twierdzeniem, że limit na rewolucje został
już wyczerpany i w związku z tym nie należy nią sobie zaprzątać głowy. Jednak
patrząc obiektywnie na rzeczywistość dojdziemy nieuchronnie do wniosku, że nie
koniecznie tak musi być. Potencjał oporu społecznego wobec dominującego dzisiaj
systemu kapitalistycznego nie jest tak niewielki jak to chcieliby widzieć
apologeci liberalizmu, i wszelkiej maści socjaldemokraci propagujący ideę tzw.
„trzeciej drogi”. Widoczne stało się to zwłaszcza po upadku ZSRR i krajów tzw.
„realnego socjalizmu”, którego konsekwencją był demontaż państwa opiekuńczego w
Europie zachodniej i nowa ekspansja neoliberalizmu (globalizacja). Ekonomiczne
przesłanki proletariackiej rewolucji dojrzewają więc na naszych oczach, brakuje
jednak jednego ważnego czynnika obiektywnego, „kiedy góry nie mogą rządzić po
staremu”, tzn. stary system nie wyczerpał jeszcze wszystkich swoich możliwości,
aby stać się niesterowalnym. Według nieżyjącego już politologa, prof. Artura
Bodnara [9] jest 5 warunków udanej rewolucji:
1) Rewolucja musi ogarnąć masy. Jeżeli potencjalnych burzycieli systemu będzie
powiedzmy tysiąc, wówczas prawdopodobnie przegrają, bo rząd zawsze zdoła rzucić
przeciw nim 2 albo 3 razy więcej "sil porządkowych". Jeżeli będzie ich natomiast
milion lub więcej, to prawie na pewno wygrają, bo rząd nie będzie miał do
dyspozycji ani tylu policjantów i żołnierzy, ani miejsc w więzieniach, ani nawet
kul karabinowych.
2) Musi się wyczerpać do cna wiara ludu we wszystkie siły polityczne związane ze
starym systemem, tak by lud nie pozwolił się już oszukiwać zwykłymi zmianami
personalnymi na szczytach władzy i był zdecydowany zburzyć całą machinę
państwową.
3) Rewolucja musi mieć charakter spontaniczny i żywiołowy, tak żeby siły starego
porządku nie wiedziały co przyniesie im nowy dzień i nie były w stanie zapanować
nad sytuacją. Dopóki odbywają się strajki i demonstracje z góry zaplanowane,
które wiadomo kiedy i gdzie się zaczynają i kończą wtedy nie ma jeszcze sytuacji
rewolucyjnej.
4) Rewolucja musi mieć sprawne i dobrze zorganizowane kierownictwo, które
potrafi rzucić masą hasło alternatywnych wobec starego porządku organów władzy (np.
Cała władza w ręce rad!). [ Według Artura Bodnara partiami marginalnymi są
partie, które a) nie mają praktycznej więzi z żadną grupą (klasą) społeczną, b)
nie wpływają swoją działalnością na rzeczywistość społeczno-polityczną w
kierunku jej zmiany bądź jej kształtowania zgodnie z interesem grupy (klasy), z
którą partia ta deklaruje swoje szczególne więzi” Za.. Jerzy Łazarz „Jaka jesteś
klaso?” ]
5) (powiązany z poprzednim); Kierownictwo musi mieć opracowany system haseł
propagandowych, które by trafiały to mas, odpowiadający ich potrzebom.
Tyle prof. Bodnar. Od siebie mogę dodać jeszcze punkt szósty, tyczący się
trockistowskiej teorii rewolucji permanentnej.
6) Rewolucja musi mieć charakter międzynarodowy. Bowiem jak pisał Trocki w „Czym
jest rewolucja permanentna? Tezy podstawowe”, „Zwycięstwa rewolucji
socjalistycznej nie można sobie wyobrazić w granicach państwowych danego kraju.
Jedna z podstawowych przyczyn kryzysu społeczeństwa burżuazyjnego polega na tym,
że stworzone przez nie siły wytwórcze nie mogą już zmieścić się w granicach
państwa narodowego.” I dalej czytamy tamże: „Dlatego rewolucja socjalistyczna
staje się permanentna w nowym, szerszym znaczeniu: w tym znaczeniu, że kończy
się wraz z ostatecznym zwycięstwem nowego społeczeństwa na całej kuli ziemskiej”
Na koniec rozdziału możemy przetoczyć jakże mądre i aktualne słowa Róży
Luksemburg:
" Prawdą jest oczywiście, że rewolucji nie robi się na komendę, ale też nie jest
to wcale zadaniem partii socjalistycznej. Jej obowiązkiem jest tylko
nieustraszenie „wyjawiać to, co jest”, tzn. przedstawiać jasno i wyraźnie masom
ich zadania w danej chwili historycznej oraz proklamować program i hasła akcji
politycznej, które wynikają z danej sytuacji. Troskę o to, czy i kiedy wyniknie
z tego rewolucyjne powstanie mas, musi socjalizm z całym spokojem pozostawić
samej historii. Jeżeli tylko w tym sensie spełni swój obowiązek, to działanie
jego będzie potężnym bodźcem w rozwoju rewolucyjnych elementów sytuacji i
przyczyni się do przyspieszenia wybuchu akcji masowych. Ale nawet w najgorszym
wypadku, tj. gdyby miał na razie być tylko głosem wołającego na puszczy, za
którym masy nie chciałby pójść, stworzyłyby sobie – jak to się zawsze w końcu
okazuje – pozycję moralną i polityczną, której obfity plon zebrałby później, gdy
wybije godzina historycznego spełnienie." (podkreślenie moje, ab.) [10]
4. Czy rewolucja proletariacka ma swoją specyfikę?
Ernest Mandel w swojej broszurce „Socjalizm w przededniu XXI
wieku” wydanej w połowie lat 80 pisze: „Socjalizm nie zatryumfuje ani dzięki
wojnie światowej (przecież to potworny absurd), ani jako skutek jakiejś
namacalnej przewagi "obozu socjalistycznego" nad "obozem kapitalistycznym" (co
jest trudne do wyobrażenia w najbliższym czasie)” Czy rzeczywiście jest to tak
„potworny absurd”? Popatrzmy na historie. Historia jak do tej pory zna dwie
rewolucje, które zakończyły się ustanowieniem Dyktatury Proletariatu: Komuna
Paryska w 1871 (wprawdzie na krótko, ale jednak), oraz Rewolucja Październikowa,
1917 roku. Otóż jedna z najważniejszych przyczyn (jeśli nie najważniejszą
przyczyną) wybuchu owych rewolucji była wojna. Oblężenie Paryża przez Prusy,
ciężka sytuacja
materialna mieszkańców miasta ,kapitulacja burżuazyjnego rządu, delegalizacja
Gwardii Narodowej, wszystkie te specyficzne czynniki doprowadziły do kryzysu
którego efektem było powstanie Komuny Paryskiej, a bezpośrednia przyczyna jej
wybuchu była wojna. Analogicznie rzecz ma się do Rewolucji Październikowej. I
wojna światowa doprowadziła Rosje carską do ruiny, klęski na froncie wzmagały
niezadowolenie w szeregach frontowców, brakło żywności, broni, ubrań. Skutki
wojny odczuli nie tylko żołnierze, ale także rosyjskie społeczeństwo. Dzieckiem
tej wojny była nie tylko rewolucja lutowa (która kontynuowała wojnę zresztą) ale
także październikowa. Wojna może przyśpieszyć gwałtownie rozkład państwa, a jej
role „docenił” Lenin pisząc w lipcu 1917 roku ( a więc jeszcze przed rewolucją)
„Cały rozwój nadzwyczaj przyspieszyła wojna imperialistyczna. Bez niej
mienszewicy i eserowcy mogliby dziesiątki lat wzdychać do ministerialnych
posadek. Ta sama jednak wojna przyspieszyła dalszy rozwój. Ona bowiem stawia
zagadnienia nie w sposób reformistyczny, lecz rewolucyjny. Partie eserowców i
mienszewików mogłyby na gruncie porozumienia z burżuazją dać Rosji niemało
reform. Ale obiektywna sytuacja w polityce światowej jest rewolucyjna, za pomocą
reform wybrnąć z niej nie można. Wojna imperialistyczna dławi i zdławi narody.
Drobnoburżuazyjna demokracja zdolna jest, być może, nie na długo powstrzymać
zgubę. Uratować od zguby może jedynie rewolucyjny proletariat.” [11]. Ale nie
tylko wśród tych „udanych rewolucji” poważną role odegrała wojna. Miała ona nie
małe znaczenie także podczas tych rewolucji, które sukcesem się nie zakończyły.
Weźmy chociażby Rewolucje 1905 roku. Była ona bezpośrednio dzieckiem wojny
rosyjsko-japońskiej na Dalekim Wschodzie, tak jak rewolucja Niemiecka czy
Węgierska Republika Rad była bezpośrednim następstwem wojny imperialistycznej
lat 1914-1918. Po drugiej wojnie światowej na bagnetach Armii Czerwonej
utworzono 11 zdeformowanych państw robotniczych.
Ale były też i takie rewolucje które z wojną międzynarodową nic wspólnego nie
miały (chyba, że „zimną” wojną) jak np. kubańska z 1959 roku, która jednak nie
była początkowo socjalistyczna, i miała charakter narodowowyzwoleńczy (spod
zależności od amerykańskiego imperializmu i jego rodzimych sługusów w rodzaju
Batisty). Wojny lokalne (partyzanckie, głownie w krajach tzw. „trzeciego”
świata) mogą przyśpieszyć lokalną rewolucje.
Wojna była przy narodzinach Komuny Paryskiej, jak i Rewolucji 1917 roku.
Przyśpieszyła ona rozkład państwa i „sprzyjała” de facto siłom antysystemowym,
gdyż ułatwiła im zagarnięcie władzy. Jednak przy dzisiejszym tempie rozwoju
technologii wojskowej, energii nuklearnej i każdej innej broni masowej zagłady,
o wiele bardziej prawdopodobny jest fakt, że kolejna wojna światowa nie
przybliży zwycięstwa rewolucji proletariackiej na świecie jak chciałby tego Mao
Tse-tung, ale spowoduje jego zagładę.
Wydaje się, że przykład dwóch bardziej udanych i kilku nieudanych rewolucji to
za mało by uznać wojnę za warunek konieczny do jej wybuchu i zwycięstwa. Po
drugiej wojnie światowej byliśmy świadkami wielu sytuacji przedrewolucyjnych
(Francja 1968, „gorąca jesień” we Włoszech 1969 itp..), które z wojną (czy to
lokalną czy międzynarodową) nic wspólnego nie miały. I zdaje się, że do pełnego
zwycięstwa potrzebowały nie wojny, ale klasowych, zdyscyplinowanych i masowych
partii robotniczych, które umiałyby ich porwać ze sobą i podtrzymać walkę
doprowadzając ją do zwycięskiego końca – obalenia kapitalistycznego systemu
wyzysku.
Jednakże jak do tej pory wojna towarzyszyła niemal wszystkim najważniejszym
wystąpieniom rewolucyjnego proletariatu. Osobiście myślę, że wojna nie jest
warunkiem koniecznym do zwycięstwa rewolucji socjalistycznej, ale może (choć nie
musi) być katalizatorem przybliżającym jej wybuch, lecz nie gwarantem
zwycięstwa.
Kwestia ta może być zbadana tylko w toku dalszych rewolucji, w praktyce, bo bez
tego wszelka teoria pozostaje tylko „gdybaniem”. Praktyka natomiast wykazała, że
„Im silniejszy jest ekonomiczny krach i zrodzony przez wojnę kryzys, tym
bardziej nagląca staje się potrzeba najdoskonalszej formy politycznej,
ułatwiającej zaleczenie okropnych ran, zadanych ludzkości przez wojnę” [12]
Tą „najdoskonalszą formą polityczną” , która „ułatwi zaleczenie ran zadanych
ludzkości przez wojnę”, jest SOCJALIZM.
PRZYPISY
[1] Karol Marks, „Ideologia Niemiecka”, Zagadnienia filozoficzne, Kraków 1997,
s. 292
[2] G.W Hegel, „Wykład z filozofii dziejów”, Zagadnienia filozoficzne, Kraków
1997, s. 268
[3] Karol Marks „Tezy o Feuerbachu”, Zagadnienia...., s.94
[4] W.I Lenin, „Zryw klasowy”, http://www.marxists.org/polski/lenin/1917/07/10zryw.htm
[5] W.I Lenin, „Dziela” t. 26, s. 379 (wydanie rosyjskie)
[6] Edward H. Carr, „Historia.Czym jest?”, Poznań 1999, s. 145
[7] F.Engels,List do Danielsona, za E.H Carr „Historia...”, s. 103
[8] F. Engels, „Dzieła”,t.2,s.466
[9] Podziękowania dla tow. Cezarego Cholewińskiego (Antyburżuja) za
udostępnienie mi wykładu prof. Bodnara, dotyczącego warunków udanej rewolucji.
[10] R.Luksemburg „Palące zagadnienia” http://www.marxists.org/polski/luksemburg/1917/08palace.htm
[11] W.I Lenin, „Zryw klasowy”, http://www.marxists.org/polski/lenin/1917/07/10zryw.htm
[12] W.I Lenin „Zadania proletariatu w naszej rewolucji”, Warszawa 1949, Dzieła
t. II s.27