Ruch należy do nas
Przesilenie na Ukrainie ukazało po raz kolejny nieustającą,
mimo prób odwrócenia tendencji przez tzw. nowe ruchy społeczne, trwałość
dominującego przekonania o braku alternatywy dla rozwiązań neoliberalnych i
demokracji rozumianej jako niekwestionowana hegemonia aktualnego przywództwa
światowego.
Ten brak alternatywy nie jest jednak wynikiem siły zwolenników neoliberalizmu,
ale słabości tych, którzy powinni zaproponować taką alternatywę. Mówiąc słowami
Samira Amina: układ sił społecznych jest niekorzystny dla świata pracy. Ważnym
składnikiem siły jest świadomość. Oczywiście, w miarę wyczerpywania się rezerw
gospodarki opartej na modelu neoliberalnym warunki będą sprzyjały ukształtowaniu
się korzystniejszego dla świata pracy układu sił. Niemniej, będą to tylko
warunki, a nie czynniki determinujące skuteczność działania w nowej sytuacji.
Każdą szansę można wszak zmarnować.
Kryzys ukraiński pokazuje, że dominacja i próba podporządkowania sobie przez
siły hegemoniczne kapitału pozostałości po dawnym układzie dwubiegunowym,
traktowane jako szansa na zwiększenie wyczerpujących się rezerw gospodarki
kapitalistycznej, a więc i na odsunięcie widma kryzysu strukturalnego, odbywa
się w kostiumach walki o demokrację. Naturalnie, hasłem alterglobalistów jest,
że nie może być za dużo demokracji. Jeżeli kapitalizm wysuwa argument
demokracji, to należy go podjąć i wyśrubować aż po granice wytrzymałości państwa
burżuazyjnego. Zabawa jest bezpieczna, bo przecież mnożenie i potęgowanie plusów
nie może dać nic innego, jak tylko plus. Jest to praktyczne ujęcie postulowanego
przez Samira Amina "pogłębiania demokracji burżuazyjnej". Aksjomat
alterglobalistów głosi bowiem (w zgodzie z wulgarnym pojmowaniem dialektyki), że
ta prosta matematyka, owo pogłębianie demokracji burżuazyjnej da w rezultacie
demokrację socjalistyczną. Owszem, może w asymptocie.
Kryzys ukraiński ujawnia nieadekwatność takiego rozumowania. "Pogłębianie
demokracji burżuazyjnej" na Ukrainie dla większości zdroworozsądkowo myślących
działaczy alterglobalistycznych dotyczy wyboru, który sami odczuwają jako co
najmniej niezręczny. Ani Janukowycz, ani Juszczenko. To szczyt, na który może
się wspiąć umysł wychowany na rozpływowej, nowolewicowej taktyce. Wobec takiej
chwiejności, trudno oczekiwać zdecydowanego i przede wszystkim pewnego własnych
racji odporu dla doktryny TINA (nie ma alternatywy).
Cały ruch idzie w rozsypkę. Po doświadczeniach Polski i innych krajów byłego
bloku nie sposób już z czystym sumieniem głosić, że rozwiązania demokracji
burżuazyjnej są w ostatecznym rozrachunku korzystne dla ludzi pracy.
Szczególnie, jeśli "rozwiązanie demokratyczne" na Ukrainie przyczyni się w
sposób znaczący do poszerzenia rezerw dławiącego się już modelu neoliberalnego.
Utrzymanie się obozu Kuczmy, po wydarzeniach tzw. Pomarańczowej Rewolucji,
również nie będzie rozwiązaniem anty-neoliberalnym. Ewolucja Ukrainy w kierunku
rozszerzenia udziału w międzynarodowym kapitalistycznym podziale pracy ulegnie
przyspieszeniu, kierunek będzie ten sam - nie należy oszukiwać się co do natury
reżymu Kuczmy. Wiara w to, że alterglobaliści mogą wpływać na "wielką politykę"
jest jedną wielką iluzją. Warunkiem jakiegokolwiek wpływu byłoby przede
wszystkim wypracowanie jasnego programu, jasnego i jednoznacznego, a to, z
przyczyn oczywistych, jest niemożliwe (dogmat różnorodności).
Kolejne klęski lewicy w epoce neoliberalnej pokazują, że rozwiązaniem dla niej,
jedynym skutecznym na dłuższą metę, jest opowiedzenie się za interesami klasy
robotniczej i analiza wydarzeń politycznych w odniesieniu do tych interesów.
Tylko takie stanowisko pozwala na zdefiniowanie własnych pozycji w ostrym
przeciwstawieniu do, z jednej strony, burżuazji, z drugiej - do magmy poglądów,
które niby mają udawać "poważny ruch" na rzecz umiarkowanego postępu w ramach
prawa. Przyjęcie za podstawowe kryterium stosunku do klasy robotniczej jako
wyróżnik rewolucyjnej lewicy jest w przypadku ukraińskim szczególnie wyraziste i
nabiera mocy oczywistości. Nie ma innego kryterium pozwalającego wyjść z
opisanej powyżej pętli jałowego poszukiwania rozwiązań w ramach demokracji
burżuazyjnej.
W konkretnej sytuacji kryzysu na Ukrainie, wobec braku zorganizowanych i
spójnych ideologicznie ugrupowań lewicowych i komunistycznych (nie tylko na
Ukrainie), wariant rozwiązania klasowego jest nierealistyczny. Biurokracja nie
jest skłonna wybrać takie rozwiązanie. Woli dogadać się z "wrogiem" kosztem
ludzi pracy Ukrainy i ten wariant będziemy najprawdopodobniej oglądać z
poczuciem bezsilnej wściekłości.
Jednak nie musimy czuć się całkiem bezsilni. Sprawa Ukrainy może stać się
podłożem, na którym polska lewica powinna wypracować swoje założenia programowe
i postawy jedności we wspólnym, jednolitym froncie robotniczym. Jest to okazja,
aby zamiast ostatecznie zniknąć ze sceny jako samodzielna siła polityczna,
lewica rewolucyjna stała się siłą samodzielną i świadomą swojej odrębności i z
tą świadomością mogła wchodzić w sojusze w ramach jednolitego frontu
robotniczego.
Ten leżący w zasięgu możliwości sukces lewicy rewolucyjnej w Polsce działa
bezpośrednio jako bodziec i wzór dla lewicy rewolucyjnej w innych krajach, i
wzajemnie. Trzeba tylko zacząć ten proces. Ale nie może się on zacząć od
kolejnego ogłoszenia kapitulacji wobec TINA. Tylko interes klasy robotniczej
może być postawą skutecznego odrzucenia tej doktryny!
28 listopada 2004 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
Wyjście z sytuacji bez wyjścia
Kryzys powyborczy na Ukrainie, określany mianem Pomarańczowej
Rewolucji, w każdym realistycznym wariancie kończy się czarnym scenariuszem
przypudrowanym dla celów propagandowych odcieniem pomarańczowym. Jest bowiem nie
tylko wyrazem sprzeczności między różnymi grupami interesów korporacyjnych,
których przedstawicielami są zarówno obecny premier, Wiktor Janukowycz, jak i
były premier, Wiktor Juszczenko, ale i przejawem ekspansji kapitału
monopolistycznego i finansowo-spekulacyjnego.
W dowolnym układzie - szybciej (Wiktor Juszczenko) lub wolniej (Wiktor
Janukowycz) - pogłębi się proces podporządkowania Ukrainy interesom Stanów
Zjednoczonych Ameryki i Unii Europejskiej. W dowolnym układzie Ukraina objęta
będzie procesem globalizacji.
W przypadku zwycięstwa ekipy Wiktora Janukowycza, proces ten będzie uwzględniał
również interesy Rosji i kapitału przemysłowego osadzonego we wschodniej
Ukrainie. W przypadku zwycięstwa reprezentanta kapitału finansowego, byłego
dyrektora banku centralnego Ukrainy, "ukraińskiego Balcerowicza", Wiktora
Juszczenki, interesy kapitału przemysłowego będą traktowane po macoszemu.
Przyspieszony drenaż wschodniej Ukrainy wytwarzającej 80% produktu narodowego
pogłębią jeszcze procesy restrukturyzacji. Stare przemysły, tzw. przemysły
schodzące, będą musiały sfinansować niekonkurencyjne zalążki "nowych
przemysłów", których umiejscowienie na terenie zachodniej i centralnej Ukrainy
jest więcej niż prawdopodobne.
Restrukturyzacja pod skrzydłami wysokorozwiniętych krajów kapitalistycznych w
dobie tzw. globalizacji, w dowolnym układzie podporządkowuje interesy narodowe
kapitałowi monopolistycznemu i finansowo-spekulacyjnemu.
W interesie krajowej burżuazji kompradorskiej, której ostoją jest w gruncie
rzeczy zachodnia i centralna Ukraina, jest drenaż przemysłu wschodniej Ukrainy
na rzecz dowolnie artykułowanych interesów ogółu, który, ogólnie rzecz biorąc,
składa się z równych i równiejszych stron. Sojusz burżuazji kompradorskiej z
kapitałem monopolistycznym krajów wysokorozwiniętych pozwala za jednym razem
osiągnąć dwa podstawowe cele: dokonać alokacji sił i środków oraz rozbić klasę
robotniczą. Przy czym wynik ostateczny uwzględniać musi przede wszystkim interes
burżuazji kompradorskiej i oczywiste interesy kapitału monopolistycznego i
finansowo-spekulacyjnego, który ma możliwości kontroli i zabezpieczenia całej
operacji. Dla klasy robotniczej przewidziany jest czarny scenariusz.
Alternatywa?
Pasożytnictwo oligarchii przemysłowej wschodniej Ukrainy w obecnej sytuacji może
być wszakże ograniczone. Bowiem obrona dotychczasowych pozycji oligarchii
przemysłowej wymaga poparcia klasy robotniczej. Ustępstwa na rzecz klasy
robotniczej (głównie miejscowej) stanowią jedyną gwarancję i nadzieję obrony
stanu posiadania i monopolu władzy.
Wstrzymanie przepływu środków ze wschodniej Ukrainy pozwala w sposób znaczący
podnieść płace nawet ogółu robotników i zyskać oparcie w klasie robotniczej nie
tylko wschodniej Ukrainy.
"Pomarańczowym" pozostanie ilościowe wzmocnienie ukraińskiej diaspory w Polsce,
USA i Kanadzie.
Ogłoszenie autonomii wschodniej Ukrainy, wstrzymanie przepływu środków i dyktat
twardych, wręcz klasowych warunków sfederalizowania Ukrainy pod osłoną Rosji,
zyskać może poparcie autentycznych sił lewicowych w całej Europie i na świecie,
wywoła procesy dostosowawcze w Rosji i w Polsce. Da tym samym początek Czerwonej
Rewolucji!
28 listopada 2004 r.
Omega Doom i Antonio das Mortes