Tekst pochodzi z Forum Dyskusyjnego LBC http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/2825737/ . Każdy kto choć trochę zna polskich spartakusowców, ma po przeczytaniu tego tekstu mentlik w głowie. Na ostatniej konferencji MLK zadecydowano o zwrocie w kierunku antysekciarskim i spartakusowcy amerykańscy zmieniają się nie do poznania. "Dając krytyczne poparcie kandydatowi SPR Joelowi Brittonowi, chcemy przyciągnąć do nas młodzież i robotników, których serce było z proletariatem." . O ile polscy spartakusowcy przed każdymi wyborami mówili to samo -i nie popierali nikogo to amerykańscy spartakusowcy zaczęli popierać kandydatów z lewicowej (i mocno reformistycznej) rodzinki. "Podsumowując. Postulaty „parlamentarzystów” PLA zawarte w "Deklaracji" faktycznie pozostają w cieniu programu socjaldemokracji, a PLA i jego sygnatariusze nie pretendują w żadnym stopniu do prowadzenia walk robotniczych w obronie klasowych interesów. Temu planowi mówimy NIE" http://republika.pl/proletariacka_platforma/20040317%20PLA%20cien%20socjaldemokracji.htm . Amerykańscy spartakusowcy powołują się na pracę Lenina "Dziecięca choroba lewicowości w komunizmie", gdzie krytykowane są min: brak pracy w reakcyjnych związkach zawodowych i brak uczestnictwa w burżuazyjnym parlamentaryzmie. Abstrahując od tego czy przesłanie tego tekstu jest słuszne (moim zdaniem znacznie lepsze są prace Lenina sprzed 1917 roku) należy stwierdzić, że krytyka ta doskonale pasuje do polskich spartakusowców, którzy przez kilkanaście lat działalności w Polsce, nie zrobili nic by dotrzeć do reakcyjnych związków zawodowych (ba - nawet więcej - są dumni z tego, że są największymi wrogami Solidarności) i nie zrobili nic by zaistnieć w wyborach parlamentarnych. Czy teraz pod wpływem towarzyszy amerykańskich to się zmieni? Czy doczekamy chwili, gdy polscy spartakusowcy, będą chodzić na demonstracje Solidarności i dawać krytyczne poparcie w wyborach dla Ikonowicza? Tekst warto też przeczytać ze względu na historię ruchu robotniczego - zwłaszcza amerykańskiego. Jest jeden fragment, który szczególnie mnie zadziwił. "Rozłam w partiach socjalistycznych nie był taki łatwy. Kiedy wojna wybuchła, 4 sierpnia 1914 r. rewolucjonista Karl Liebknecht w pierwszym głosowaniu poparł, wraz z resztą frakcji partii socjaldemokratycznej (SPD) kredyty wojenne dla rządu. Musiał przezwyciężyć swój szok i perspektywę złamania dyscypliny partyjnej. " Gdy zaczynałem współpracować ze spartakusowcami, to nie wiedziałem kim był Liebknecht. To oni mi powiedzieli, że był to poseł SPD, który jako jedyny sprzeciwił się wojnie i trafił za to do więzienia. Przez wiele lat byłem przekonany, że tak właśnie było, a tu się okazuje, że polscy spartakusowcy trochę zafałszowali historię...
Mary Ann Clemens
Walka przeciw parlamentaryzmowi i sekciarstwu Komunistyczna
polityka w burżuazyjnych wyborach
Przedruk z: Young Spartacus, dodatku do Workers Vanguard nr 835, 29 października
2004 r.
Poniżej przedrukowujemy lekko poprawiony do druku wykład wygłoszony przez
towarzyszkę Mary Ann Clemens w Klubie Młodzieżowym "Spartakus" w Obszarze
Zatokowym 21 października 2003 r. Chociaż materiał towarzyszki Clemens został
zaprezentowany w okresie referendum i wyborów gubernatora w Kalifornii jesienią
zeszłego roku, jest całkiem ważny dla nadchodzących wyborów powszechnych i
będzie po nich. Wykład ten naświetla stosowanie przez nas taktyki krytycznego
poparcia w Kalifornii ubiegłej jesieni. W tym czasie pisaliśmy w WV nr 810 (26
września 2003 r.):
"Na początku zdecydowaliśmy wstrzymać się od głosu w sprawie odwołania, bo nie
chcieliśmy ani popierać kapitalistycznego polityka, w tym wypadku
demokratycznego gubernatora, ani implicite popierać zastąpienia go przez innego
kapitalistę, na przykład republikanina. Platforma wyborcza SPR, która
reprezentuje sobą linię klasy robotniczej, chociaż niedojrzałą, umożliwia nam
konkretne i wyraźne odcięcie się i stanięcie w opozycji do Davisa, równocześnie
wyrażając naszą opozycję także wobec wyborczego puczu, którego chcą dokonać
republikanie".
* * *
Gdy przygotowywałam się do tego wykładu, z powodu postawy partii i zmiany
naszego stanowiska w sprawie odwołania gubernatora Kalifornii, przyszło mi do
głowy, że mamy do czynienia z czymś więcej niż lekcja "Dziecięcej choroby
lewicowości w komunizmie" Lenina. Ta książka i nasze ostatnie doświadczenia
podnoszą pytania, które są abecadłem: Co to jest robota komunistyczna? Jakie
jest nasze zadanie? O te pytania toczyła się walka w świeżo założonej
Międzynarodówce Komunistycznej (Kominternie) i rozwijających się jej partiach
członkowskich. Tak więc pomyślałam, że byłoby pomocne zacząć od krótkiego
przypomnienia, skąd się wzięła jej amerykańska partia.
Rok 1919
Rok 1919 był bogaty w wydarzenia w międzynarodowym ruchu robotniczym. To była
kulminacja fali międzynarodowego radykalizmu robotniczego po I wojnie światowej,
zainspirowanego przez rosyjską rewolucję październikową. W Niemczech miało
miejsce powstanie Związku Spartakusa, powstanie rewolucyjnych robotników;
krótkotrwała Węgierska Republika Rad powstała i została obalona. Założona
została Międzynarodówka Komunistyczna. Wśród fali strajków, co niosły się przez
całe Stany Zjednoczone, był strajk generalny w Seattle. Burżuazja odpłaciła za
te walki masowymi represjami. W rezultacie "rajdów Palmera", centralnego
wydarzenia "czerwonej paniki" amerykańskiej klasy rządzącej, rząd uwięził dużą
liczbę bojowych lewicowców i działaczy robotniczych oraz deportował licznych
urodzonych za granicą lewicowców na mocy niesławnych ustaw o "zbrodniczym
syndykalizmie". Kapitaliści grali także kartą rasową, ile tylko się dało. Rok
1919 przyniósł antymurzyński pogrom w Chicago, jak również wiele innych w całym
kraju. W Chicago tłem był ciężko wywalczony ruch na rzecz uzwiązkowienia
pakowaczy mięsa, podczas którego kapitaliści używali rasizmu jako klina
wbijanego między czarnych a białych robotników.
W ruchu socjalistycznym w 1919 r. panowało zamieszanie. Duże przegrupowanie
lewicy miało miejsce mniej więcej w tym czasie w całej Europie. W Stanach
Zjednoczonych lewe skrzydło odłączyło się w przyspieszonym tempie od
amerykańskiej Partii Socjalistycznej (SP). W naszym kraju jedną z dwóch głównych
figur w amerykańskim lewicowo-socjalistycznym środowisku był Louis Fraina.
Założył on Komunistyczną Partię Ameryki (CPA). Siedem mniejszościowych federacji
z PS zdominowało jego organizację. Robotnicy w tej organizacji nie mówili dobrze
po angielsku-członkami byli Litwini, Ukraińcy, Inflantczycy (Łotysze),
Estończycy, Polacy, Rosjanie itp., co dojrzewali w konspiracyjnych warunkach
represji władzy o ciężkiej ręce w carskim imperium. Drugą czołową figurą był
radykalny dziennikarz John Reed, a James P. Cannon, przyszły amerykański
przywódca trockistowski, wkrótce przyłączył się do niego. Organizacją Reeda była
Komunistyczna Partia Pracy (CLP). Problemem było, że oni mieli rozłam z SP za
wcześnie, odcinając się od warstwy socjalistów, z których wielu mogłoby zostać
pozyskanych dla komunizmu przez stanowczą walkę polityczną w Partii
Socjalistycznej.
Bezpłodna ultralewicowość
Oni byli za walką klasową, i słusznie, ale politykę obu tych młodych grup
komunistycznych można scharakteryzować jako bezpłodną ultralewicowość. Oni byli
pod dużymi wpływami dwu holenderskich socjaldemokratycznych "lewicowców", Antona
Pannekoeka i Hermanna Gortera, oraz Daniela De Leona z amerykańskiej
Socjalistycznej Partii Pracy.
Tak więc co uczyniły CPA i CLP? W odpowiedzi na okrutne ataki rajdów Palmera one
zeszły do podziemia i odrzuciły wszelką możliwość działania jako legalne partie.
Po drugie odrzuciły w zasadzie pracę wewnątrz reakcyjnych związków zawodowych, a
zamiast tego wzywały do kształtowania ideologicznie niepokalane "czerwone"
związki (polityka znana jako "podwójny unionizm"). Ich linią wobec związków
zawodowych w znacznym stopniu było "zniszczyć AFL". Programem Amerykańskiej
Federacji Pracy (AFL) było "partnerstwo" między kapitalistami a robotnikami.
Bazą AFL byli wykwalifikowani robotnicy. Z reguły nie próbowała ona organizować
niewykwalifikowanych w masowe związki zawodowe, a wiele związków należących do
AFL dyskryminowało czarnych robotników.
Po trzecie, CPA i CLP odrzuciły walkę o żądania przejściowe w toku walki o
socjalizm, bo uważały to za przycięcie swego programu. I-ostatnie, ale nie
najmniej znaczące-one były uszczypliwie antyparlamentarne-nie chcieli umierać w
tym samym pokoju z członkiem Kongresu, a tym mniej myśleli o ubieganiu się o
miejsca w parlamencie. Ta polityka byłą podobna do polityki Amadea Bordigi,
lewicowca z Włoskiej Partii Socjalistycznej, co został wczesnym liderem Włoskiej
Partii Komunistycznej i odegrał ważną rolę na drugim światowym kongresie
Międzynarodówki Komunistycznej
Te wciąż oddzielne organizacje wybrały Frainę i Reeda na delegatów na drugi
kongres. Najpierw Reed, a potem Fraina wyruszyli w trwającą miesiącami,
niebezpieczną podróż do Moskwy. Tymczasem na nalegania Lenina i Międzynarodówki
Komunistycznej, rozpaliła się walka o połączenie tych dwóch amerykańskich grup i
przeciw ich ultralewicowej polityce. Komintern musiał wygrać tę walkę, żeby
partia komunistyczna mogła zostać zbudowana w Stanach Zjednoczonych. James P.
Cannon był pierwszym z amerykańskich przywódców, któremu zaczęło się to udawać.
Wygłosił potężne przemówienie przeciw podwójnemu unionizmowi na konwencji w
Stanach Zjednoczonych w 1920 r. I na tej konwencji CLP i część CPA połączyły
się, by utworzyć Zjednoczoną Partię Komunistyczną. To było na miesiąc przed tym,
zanim zebrał się II Kongres Kominternu, a Lenin opublikował "Dziecięcą chorobę
lewicowości w komunizmie".
Drugi Kongres Międzynarodówki Komunistycznej
Wiadomości o toczącej się w Stanach Zjednoczonych walce dotarły do Moskwy, gdy
Kongres był już w pełnym toku. Tak więc i Reed, i Fraina uderzali swym bojowym
nastrojem, a każdy miał na względzie uzyskanie patentu od Kominternu na
oficjalną sekcję w Stanach Zjednoczonych. Reed nawet odważył się wystąpić
przeciw stanowisku Kominternu popierającemu robotę w reakcyjnych związkach
zawodowych. Kłócił się z kierownictwem Kominternu i z sali zgłaszał wnioski,
żeby zmienić porządek dzienny, tak żeby dyskusję o parlamentaryzmie
przeprowadzić przed tą o związkach zawodowych i komitetach fabrycznych. On także
chciał, aby w tym punkcie porządku dziennego dodać angielski jako oficjalny
język. Jego propozycje przegrały w głosowaniu, ale faktycznie porządek dzienny
został zmieniony, w znacznym stopniu tak jak on proponował. Jak wynika ze
sprawozdań, kierownictwo Kominternu domagało się, by Reed przygotował raport o
kwestii murzyńskiej w Stanach Zjednoczonych. Fraina dostał polecenie zrobienia
raportu o kwestii związkowej.
Burżuazyjni politycy, jak Theodore Draper, lubią przedstawiać całą debatę z
Reedem jako emocjonalną walkę o władzę. Ale dyskusja o kwestii Czarnych
Amerykanów, na której zorganizowanie, z Reedem jako referentem, nalegało
kierownictwo Kominternu, była także historycznym momentem w rozwoju
amerykańskiego komunizmu. Bolszewicy walczyli, by amerykańscy komuniści dokonali
zupełnego zerwania z obojętnością wobec ucisku Czarnych czy nawet otwartym
rasizmem znaczących elementów w Partii Socjalistycznej. Uczyli Amerykanów, że
walka o rozwiązanie kwestii Czarnych była kluczowa dla amerykańskiej rewolucji.
Kierownictwo Kominternu wykazało wielkie umiejętności w wykorzystywaniu
amerykańskich delegatów jako rezerw w walkach o wielkie kwestie, jakie przed
nimi stanęły. Zmienili porządek dzienny amerykańskich delegatów, kierowali
dyskusją o związkach zawodowych ostrożnie i powierzyli Reedowi całkiem inną i
unikatową odpowiedzialność. Międzynarodowe kierownictwo nadzorowało to, aby on
dał kongresowi i amerykańskiemu ruchowi komunistycznemu najlepsze, co miał do
zaoferowania.
Sprawozdanie bolszewickiego przywódcy Nikołaja Bucharina na drugim kongresie
Kominternu pt. "Tezy o partiach komunistycznych i parlamentaryzmie" oraz
interwencja bułgarskiego delegata Szablina są warte przeczytania. Bucharin,
objaśniając tezy, przeciwstawił poprzednią epokę, wzrostu kapitalizmu
przemysłowego w Europie w ostatnich dziesięcioleciach XIX stulecia, nowej epoce
imperializmu. Bucharin objaśniał proces biurokratyzacji partii socjalistycznych
ku końcowi minionej epoki. Partie koncentrowały się coraz bardziej na zdobywaniu
coraz większej liczby głosów i wprowadzaniu coraz większej liczby
socjalistycznych deputowanych do parlamentu, aby wymuszać przez coraz większe
reformy poprawę standartu życiowego klasy robotniczej.
Jak stwierdzały tezy o parlamentaryzmie, w epoce wzrostu kapitalizmu "parlament
do pewnego stopnia wykonał historycznie postępowe zadanie jako narzędzie rozwoju
kapitalizmu". Rzeczywiście w interesach kapitalistów było, żeby klasa robotnicza
mogła być zdolna przynajmniej do reprodukowania się, a w epoce wczesnego
kapitalizmu nie zawsze była. Weźmy polskojęzycznych tkaczy lnu na Śląsku tuż
przed rewolucją z 1848 r. Oni byli uciskani przez drapieżnych niemieckich
junkrów, feudalnych panów; ich chałupniczy przemysł został zrujnowany przez
konkurencję zmechanizowanego tkactwa, szczególnie angielskiego. Tak więc oni
wyszli ze swych nor i wilgotnych lochów, wygłodzeni, zziębnięci, w łachmanach,
bosi, brudni, wymęczeni epidemiami-powstali i zniszczyli wszystko co mieli na
widoku, włącznie z warsztatami tkackimi, i przeszukiwali wielkie domy junkrów.
Po krwawym stłumieniu powstania inspektorzy rządu pruskiego zauważyli, że
większość dorosłych mężczyzn w tym regionie była fizycznie niezdolna do służby
wojskowej. Tak więc w tej epoce była możliwa walka o duże, długotrwałe reformy.
To tam się zaczęła walka, później podjęta przez niemieckich socjalistów, przeciw
pracy dzieci, o ustawodawstwo chroniące kobiety, o ubezpieczenia społeczne, o
krótszy dzień roboczy, powszechne prawa wyborcze itd.
Ale stopniowo aparaty partii socjalistycznych, z dużą frakcją ich kadry
przywódczej czcigodnie siedzącej w parlamentach i z bliskimi więziami z
prokapitalistyczną wierchuszką związkową, wrastały w agencje państwowe. Daniel
De Leon, przy całej swojej sekciarskiej polityce, był wielkim politycznym
przywódcą swoich czasów, i cieszył się znacznym szacunkiem Lenina. To De Leon
ukuł termin "związkowi pomagierzy klasy kapitalistycznej", którego my używamy
dziś, aby scharakteryzować związkowych biurokratów. Bucharin ujął to w 1920 r.
tak: "To co reformiści nazywają przerastaniem w socjalizm, było wrastaniem klasy
robotniczej i organizacji robotników w aparat państwa burżuazyjnego".
("Międzynarodówka Komunistyczna w czasach Lenina-Protokoły i dokumenty drugiego
kongresu", wyd. Pathfinder, 1991). Ściślej mówiąc, polityka zbiurokratyzowanych
kierownictw stała się składową rządów kapitalistycznych, ubraną w zbrodniczy
mit, że socjalizm jest osiągalny przez całkowite przejęcie kontroli nad
kapitalistycznym społeczeństwem przez większość socjalistycznych deputowanych w
parlamencie.
Od rewolucji rosyjskiej w 1905 r. do I wojny światowej
Wraz z XX stuleciem Europa wkroczyła w epokę wojen i rewolucyj-imperialistyczną
epokę znaczoną upadkiem kapitalizmu. Bolszewicy z Leninem na czele przez ponad
dziesięciolecie wykuwali w walce programowo twardą partię i ostatecznie zerwali
z głównym nurtem i prawicowymi socjaldemokratami w 1912 r. Według przeciwnego
modelu partii socjalistycznej, wysuwanego przez niemieckiego socjaldemokratę
Karla Kautskiego, "partia całej klasy" miała w założeniu obejmować wszystkie
polityczne tendencje proletariatu, włącznie z reformizmem. Między rokiem 1905 a
1914 europejskie organizacje robotnicze podzieliły się i przegrupowały w swoich
partiach w trzy główne obozy. W prawicowym obozie byli ci, co stali się sługami
systemu kapitalistycznego, a na lewicy byli ci, co patrząc na rewolucję w 1905
r. w Rosji, stali się narzędziami walki klasowej. A pośrodku było "centrum",
kierowane przez ludzi takich jak Karl Kautsky, którzy działali jako bariera
między bazą a rewolucyjnym marksizmem. Socjaldemokratyczne frakcje parlamentarne
odzwierciedlały tę polaryzację.
Rozłam w partiach socjalistycznych nie był taki łatwy. Kiedy wojna wybuchła, 4
sierpnia 1914 r. rewolucjonista Karl Liebknecht w pierwszym głosowaniu poparł,
wraz z resztą frakcji partii socjaldemokratycznej (SPD) kredyty wojenne dla
rządu. Musiał przezwyciężyć swój szok i perspektywę złamania dyscypliny
partyjnej. Teraz klasowa linia oddzieliła program reformizmu od rewolucyjnych
idei lewicy. Jego następny głos na NIE wyrażał determinację, by pozostać wiernym
interesom klasy robotniczej. Ale europejska socjalistyczna lewica była w tym
czasie niezdolna do wyciągnięcia wniosków organizacyjnych i ponownego przejścia
do ofensywy. Brakowało im jasnego zrozumienia nowej epoki, nowych zadań
stojących przed partią, nowej koncepcji partii według bolszewickiego modelu, to
jest rewolucyjnej partii awangardowej walczącej o robotniczą władzę państwową.
Kwestia tego, jak rozwija się rewolucyjna świadomość, oddzieliła wielu
ultralewicowców w partiach socjaldemokratycznych od komunistów. Tamci wierzyli,
że spontanicznie-jak mówił jeden niemiecki lewicowiec, cytowany przez Klarę
Zetkin-"klasa robotnicza stworzy dla siebie rewolucyjną partię klasową i
kierownictwo, którego ona potrzebuje", kiedy wzrośnie fala rewolucyjna. Nie
tylko niemiecka lewica, ale członkowie lewicy socjalistycznej w innych krajach
również, musieli dopiero zerwać z tymi koncepcjami w toku serii walk
politycznych, rozpoczętych przez Lenina i Komintern.
Nawiasem mówiąc sądzę, że oficjalna historia ruchu robotniczego zawsze kupowała
mit powszechnego prowojennego entuzjazmu wśród ludności europejskiej w chwili
wybuchu I wojny światowej i przesadzała ze stopniem histerycznego
socjal-patriotyzmu i socjal-szowinizmu. Wierchuszka europejskich partii
socjalistycznych i związków zawodowych związała się z burżuazją w tej orgii po 4
sierpnia 1914 r. Wykwalifikowani robotnicy, którzy tworzyli ważną część bazy
niemieckiej SPD, byli najbardziej skłonni do logiki przywódców SPD, że "bronimy
naszych granic narodowych jako granic, w których mamy budować niemiecki
socjalizm" itd. Ale ta prowojenna fala nie obejmowała szerokiej przemysłowej
klasy robotniczej. W latach dziewięćdziesiątych XX w. wyszło parę książek,
poświęconych robotniczym reakcjim w Niemczech na wybuch tej wojny. Gazetowe
reportaże i fotografie dużych demonstracji prowojennych w większych miastach,
zgromadzeń proletariatu, pokazują jedynie wyższe klasy i reakcyjnych studentów!
Robotnicy pozostawali w napięciu, ale byli uciskani, ponieważ ich przywódcy,
włącznie z lewicowcami w partiach socjalistycznych, byli wprawieni w
zamieszanie. Bez przywództwa robotnicy w końcu zostali zdemoralizowani. (Zobacz
rozprawę doktorską Jeffreya Verheya "Duch 1914 roku: Mit entuzjazmu i retoryka
jedności w Niemczech w I wojnie światowej", obronioną na Uniwersytecie
Kalifornii w Berkeley w 1991 r.) Ale nawet po zdradzie socjalistycznych
kierownictw i masowej rzezi wojny partie socjalistyczne pozostały ważnymi
częściami ich rewolucyjnie myślącej robotniczej bazy.
W różnych krajach rozłamy prowadzące w stronę Kominternu były różne. Ale ogólnie
nowe partie komunistyczne, zakładane poczynając od lat 1918-1919, były
heterogeniczne i zawierały dwie lub trzy wzajemnie antagonistyczne przyszłe
partie. W większości wypadków zadanie, przed jakim stanął Komintern w 1920 r.,
polegało na tym, aby z tego miszmaszu uzyskać prawdziwe partie komunistyczne. To
oznaczało posuwanie naprzód walk programowych w tych partiach, tak żeby
rewolucyjnie myślące lewe skrzydła mogły się zjednoczyć i uwolnić partię od
centrystów oraz prokapitalistycznych reformistów i oportunistów. Na
przeciwległym biegunie była partia amerykańska, zdominowana przez sekciarską
politykę powstrzymywania się i ultralewicowe skrzydła czy niezależne formacje,
jak we Włoszech, Niemczech i Holandii.
Bolszewickie stanowisko w sprawie uczestnictwa w parlamentach
Punktem, który kongres Kominternu musiał wyjaśnić, dotyczącym "rewolucyjnego
parlamentaryzmu", było to, że to było przeciwieństwo parlamentaryzmu Drugiej
Międzynarodówki, międzynarodówki grupującej socjaldemokratów, w tym i
rewolucjonistów, i reformistów, w której komuniści zrobili rozłam. Bolszewicy
wyjaśniali na kongresie, że oczywistą pierwszą koncentracją roboty partii
komunistycznej jest robota wśród pracujących i uciskanych mas. Ale robota
parlamentarna stanowi uzasadniony pomocniczy teren pracy, który musi być
stosowany jako powielacz, aby uczynić program rewolucyjny znanym i szanowanym.
Parlament jest dla nas forum, które ma być stosowane, jak uczynił Karl
Liebknecht, do stawiania każdej sprawy z punktu widzenia interesów klasy
robotniczej i wszystkich uciskanych, tak żeby nasz program docierał do milionów.
Kiedy czytacie "Dziecięcą chorobę lewicowości w komunizmie" i dokumenty takie
jak "Rezolucja organizacyjna" ("Zasady przewodnie struktury organizacyjnej
partii komunistycznych, metod i treści ich pracy"), przyjęta przez trzeci
kongres Kominternu w 1921 r., a wydana w serii Prometheus Research Series nr 1 w
1988 r., to tam jest duży nacisk na łączenie roboty nielegalnej i legalnej.
Musicie pamiętać, że dla bolszewików, pracujących w warunkach nielegalności, ich
uczestnictwo w Dumie (rosyjskim parlamencie) było głównym terenem legalnej
roboty, gdzie członkowie bolszewików mogli być publicznie utożsamiani z partią.
Bolszewicy zdawali sobie sprawę, że carska Duma była bezsilnym ciałem gadającym.
Jak wyraziły to tezy Kominternu: "W dzisiejszych warunkach nieokiełznanego
imperializmu (...) parlament przekształcił się w narzędzie kłamstwa, oszustwa,
przemocy i męczącej bezmyślności", którego reformy utraciły całe swoje znaczenie
dla mas pracujących. Mimo wszystko Lenin wyjaśnia, że bolszewicy prawie zawsze
uczestniczyli w jakiś sposób w wyborach do Dumy przez wszystkie lata przed
rewolucją proletariacką. We wrześniu-listopadzie 1917 r. brali udział w
przygotowanych przez kapitalistyczny rząd wyborach do Zgromadzenia
Ustawodawczego-w przededniu rewolucji październikowej. Rzadko przez te lata-tak
jak w wydarzeniach, których kulminacją był wybuch nieudanej rewolucji w 1905
r.-taktyka bojkotu była słuszna. W 1906 r. bolszewicy wstrzymali się, a Lenin
walczył, by partia uznała to za błąd. Formująca walka miała miejsce w latach
1907-1909 przeciw ultralewicowym bolszewikom, znanym jako otzowiści, w sprawie
uczestnictwa w wyborach w czasie gdy decydujące było wykorzystanie Dumy jako
platformy agitacyjnej, kiedy partia okopała się w okresie reakcji. Bolszewicy
zawsze wypracowywali stanowisko w sprawie wyborów do Dumy, rozwijali taktykę
uczestnictwa, wysuwali kandydatów, zwoływali konferencje, demonstracje itd. Itd.
Obiektywna sytuacja, przed którą stoi partia, w każdych wyborach jest inna.
Najważniejszym punktem jest to, że nie było gotowej recepty dla bolszewików
wtedy i nie ma gotowych recept dla nas teraz. Musimy zdawać sobie z tego sprawę
za każdym razem. To jest oczywiście prawda ogólna, nie tylko w wypracowywaniu
sposobu interwencji w burżuazyjnej kampanii wyborczej. A to podnosi kwestię
abecadła roboty komunistycznej. Jeżeli zobowiązujesz się przyłączyć sie do ruchu
i zostać bolszewikiem, to znaczy, że oprócz uczenia się historii ruchu
robotniczego musisz uczyć się walczyć z dzisiejszą rzeczywistością stale i
kształtować opinię jako komunista. Żeby to robić, musisz być dobrze
poinformowany. Czytaj gazety-burżuazyjne gazety. I słuchaj wiadomości z NPR i
BBC, odbierając je z punktu widzenia komunisty.
"Rezolucja organizacyjna" trzeciego kongresu Kominternu stwierdza:
"Dla partii komunistycznej nie ma takiego czasu, kiedy organizacja partyjna nie
może być politycznie aktywna. Organizacyjne wykorzystanie każdej sytuacji
politycznej i gospodarczej i każdej zmiany w tej sytuacji musi być rozwijane w
organizacyjną strategię i taktykę". ("Zasady przewodnie struktury organizacyjnej
partii komunistycznych, metod i treści ich pracy", Prometheus Research Series nr
1).
Komuniści mają busolę, program rewolucyjny i kierownictwo w każdym zadaniu, czy
to w związkach zawodowych, czy to w wysuwaniu kandydatów do parlamentu, musi się
kierować tym programem:
"Sztuka komunistycznej organizacji zawiera się w robieniu użytku ze wszystkiego
i wszystkich w proletariackiej walce klasowej, rozdzielaniu roboty partyjnej
odpowiednio wśród wszystkich członków partii i wykorzystywaniu członków do
ciągłego wciągania coraz szerszych mas proletariatu do ruchu rewolucyjnego,
równocześnie utrzymując przywództwu całego ruchu pewnie w ręku, nie dzięki sile,
lecz dzięki autorytetowi, to jest dzięki energii, większemu doświadczeniu,
większej wszechstronności, większej zdolności".
Rezolucja kończy się napomnieniem dla wszystkich kadr, by miały na widoku nasze
historyczne cele:
"Komunistyczny organizator postrzega każdego członka partii i każdego
rewolucyjnego robotnika od początku jak tego, kim on będzie w jego przyszłej
historycznej roli jako żołnierz w naszej organizacji bojowej w czasie rewolucji.
Zgodnie z tym kieruje go wcześniej do tego jądra i tej roboty, która najlepiej
odpowiada jego przyszłemu stanowisku i rodzajowi broni. Jego robota dziś musi
być także użyteczną sama przez się, niezbędną dla dzisiejszej walki, a nie tylko
ćwiczeniem, którego praktyczny robotnik dziś nie rozumie. Ta sama robota jednak
jest także częścią wyszkolenia do ważnych wymagań jutrzejszego ostatniego boju".
Włoska partia na drugim kongresie światowym
Włoska partia rozpaczliwie potrzebowała czystki. Kierownictwo z Giacintem
Serratim na czele, co wprowadziło partię do Kominternu, odrzucało zerwanie z
reformistycznym prawym skrzydłem. (Faktycznie Serrati pozostał niewzruszony i
kiedy w partii komunistycznej nastąpił rozłam w następym roku, odszedł z
reformistami). W dodatku oni mieli ultralewicową opozycję kierowaną przez
Bordigę , którą nazwał on frakcją komunistów wstrzymujących się, a znana jest
także jako lewicowa wstrzymująca się opozycja. Bordiga pełnił bardzo użyteczną
rolę na kongresie, przedstawiając raport mniejszości w sprawie parlamentaryzmu.
Jego argumenty służyły jako dobre tło dla dyskusji o ultralewicowości.
Reakcją Bordigi na stanowisko bolszewików o parlamentaryzmie, zrozumiałą, skoro
reformiści byli wciąż w partii, było: "Co? Więcej tego samego? A skąd!" To była
po prostu odruchowa reakcja na haniebną zdradę przedwojennych prawicowych
socjaldemokratów i na burżuazyjną ideologię, co odmalowuje "aktywność
polityczną" jako istniejącą w parlamencie i nigdzie indziej. On nie miał
bolszewickiej koncepcji partii, którą uważał mniej lub bardziej za wytwór
rosyjskiej specyfiki. On nie rozumiał, jak jest kształtowana świadomość i jak
się zmienia w społeczeństwie klasowym. Dla niego rewolucja musi po pierwsze
zniszczyć parlament. Wtedy, powiedzmy, komunistyczni rewolucjoniści, rodzaj
odważnych awanturników, przejdą przez fabryki z czerwonym sztandarem, wzywając
do rewolucji proletariackiej, by poderwać masy do ostatniego boju. Ale
rzeczywiste wydarzenia, rzeczywiste walki klasowe i społeczne i rzeczywiste
uczestnictwo w takich walkach zmieniają świadomość w klasie robotniczej.
Tak więc na kongresie Bordiga został poddany twardej krytyce politycznej, kiedy
wyrażał wątpliwości, że niemożliwe było powiedzieć cokolwiek we włoskiej Izbie
Deputowanych, że robota tam była niemożliwa i zdradziecka z definicji. Bordiga
utrzymywał, że demokracja parlamentarna jest przestarzała, itd., itd. Bucharin
odpowiedział:
"Towarzysz Bordiga mówi, że jest technicznie niemożliwe robienie użytku z
parlamentu, ale musi to udowodnić. Nikt nie powie, że my za caratu mieliśmy
lepsze warunki w naszej Dumie niż istnieją dziś we włoskiej Izbie Deputowanych.
Nikt nie próbował mówić we włoskiej izbie w niezbędny sposób. Dlaczego zatem
twierdzicie z góry, że to niemożliwe? Spróbujcie tego najpierw-zróbcie parę
skandali; niech was aresztują, zrobią wam proces polityczny w wielkim stylu. Nie
zrobiliście z tego nic. Ta taktyka musi być rozwijana na coraz wyższym szczeblu.
I ja utrzymuję, że to jest możliwe". ("Międzynarodówka Komunistyczna w czasach
Lenina-Protokoły i dokumenty drugiego kongresu").
Holenderska lewica także długo utrzymywała, że parlamentaryzm był "politycznie
przestarzały". Lenin poczynił proste, realistyczne rozróżnienie: burżuazyjna
parlamentarna demokracja jest faktycznie "historycznie przestarzała". Ale w
warunkach rzeczywistości społecznej i politycznej jest daleka od przestarzałości
tak długo, jak miliony robotników głosują na burżuazyjnych kandydatów. Tak
długo, jak jest to prawdą, "...udział w wyborach parlamentarnych i w walce na
trybunie parlamentarnej jest obowiązujący dla partii rewolucyjnego proletariatu
właśnie w tym celu, aby wychować zacofane warstwy swojej klasy, właśnie w tym
celu, aby rozbudzić i oświecić nierozwinięte, zahukane, ciemne masy wiejskie.
Póki nie macie sił do rozpędzenia parlamentu burżuazyjnego i wszelkich
instytucji reakcyjnych innego typu, obowiązkiem waszym jest pracować wewnątrz
ich właśnie dlatego, że tam są jeszcze robotnicy, ogłupieni przez klechów i
przez odludzie wiejskie; w przeciwnym razie narażacie się na to, że staniecie
się po prostu gadułami". (W. I. Lenin, "Dziecięca choroba lewicowości w
komunizmie", 1920; cyt. za: W. I. Lenin, "Dzieła zebrane", t. 31, wyd. z 1966
r.)
Zadanie komunistów
W kwestii "podwójnych związków" i odrzucenia przez wielu ultralewicowców pracy w
reakcyjnych związkach zawodowych Lenin sięgnął do źródła ich błędu. Oni
zrównywali prokapitalistyczną wierchuszkę związków z ich bazą-składającą się
wtedy, tak jak i teraz, z różnych warstw robotników, do których komuniści są
zobowiązani docierać.
Centralnym zadaniem komunistów, z którego wyrasta potrzeba partii awangardowej,
jest wnoszenie świadomości komunistycznej do klasy z zewnątrz. Sama z siebie,
bez tej interwencji partii, subiektywnego czynnika w historii, klasa robotnicza
nie może osiągnąć świadomości socjalistycznej spontanicznie, lecz najwyżej
rozwija świadomość trade-unionistyczną-która jest wciąż świadomością
burżuazyjną. To znaczy, że ich świadomość jest ograniczona do negocjowania
warunków najemnego niewolnictwa, w przeciwieństwie do świadomości potrzeby
obalenia najemnego niewolnictwa. Z powodu ogromnie różnych warunków, w jakich
jej członkowie pracują, świadomość klasy robotniczej jest prawdziwie
heterogeniczna. Warstwy w klasie robotniczej sięgają od najbardziej politycznie
zaawansowanych elementów w proletariacie przemysłowym do warstw zacofanych,
wśród których religijny obskurantyzm, rasizm i męski szowinizm są nieokiełznane.
A to dlatego, że burżuazja ma monopol instytucji społecznych, by transmitować
jej ideologię do całej ludności, i to uderza całą ludność co dzień, co godzinę
przez media, szkoły, instytucje religijne, sport. I przede wszystkim klasa
rządząca używa rodziny do przekazywania jej idei podporządkowania się władzy,
posłuszeństwa itd.
"Kompromisy" i nasi reformistyczni oponenci
Młodzi komuniści powinni studiować uważnie rozdział o kompromisach w "Dziecięcej
chorobie lewicowości w komunizmie" Lenina. Międzynarodowa Organizacja
Socjalistyczna (MOS) nieprzyzwoicie nęci nas tym, wykorzystując tę książkę do
usprawiedliwiania ich poparcia dla burżuazyjnych sił i polityków jak Ralph
Nader.
Lenin podkreśla, że za kapitalistycznego imperializmu, z heterogeniczności
świadomości "dla awangardy proletariatu, dla jego świadomej części, dla partii
komunistycznej - konieczność i to bezwzględna konieczność uciekania się do
lawirowania, do porozumień, do kompromisów z różnymi grupami proletariuszy, z
różnymi partiami robotników i drobnych posiadaczy, wynika jako absolutnie
niezbędna. Wszystko sprowadza się do tego, aby umieć stosować tę taktykę w celu
podniesienia, nie zaś obniżenia, ogólnego poziomu świadomości proletariatu, jego
rewolucyjności, zdolności do walki i do zwycięstwa".
Lenin mówi tu o lawirowaniu, porozumieniach, kompromisach z różnymi grupami
proletariuszy. Wykazuje on, że centrystowskie, a czasami nawet reformistyczne
partie wahają się między proletariatem a burżuazją. Efektem naszej taktyki,
takiej jak stosowanie przez nas krytycznego poparcia w kampanii wyborczej w
Kalifornii, jest wbijanie klina właśnie wtedy, kiedy organizacja na lewicy
zwraca się (w swym publicznie głoszonym programie) ku robotnikom, i zwalczanie
tych, co klęczą przed burżuazją.
W referendum i wyborach MOS i inne grupy "lewicowe", z wyjątkiem Socjalistycznej
Partii Robotniczej (SPR) zorientowane są na klasę rządzącą. One popierają
kandydatów poświęcających się reformowaniu kapitalizmu, naciskaniu kapitalistów
i ich państwa, aby byli mili dla robotników i wszystkich uciskanych-popierają
Petera Camejo (byłego pseudotrockistę) z Partii Zielonych, C. T. Webera z Partii
Pokoju i Wolności itd., itd. My wykazaliśmy, że ich rozdęte złudzenia co do
takich sił w żaden sposób nie reprezentują niezależnych interesów klasy
robotniczej, podnoszenia klasowej świadomości młodzieży i klasy robotniczej i
jej zdolności do walki, lecz przeciwnie, obniżanie jej.
Dając krytyczne poparcie kandydatowi SPR Joelowi Brittonowi, chcemy przyciągnąć
do nas młodzież i robotników, których serce było z proletariatem.
Oczywiście wiemy, że SPR odwróci się i będzie błagać burżuazję o lepsze jutro,
ale to co oni napisali w swym programie na referendum i wybory, to za czym jak
stwierdzili się opowiadają-przeprowadza surową linię klasową, tak że mogliśmy
powiedzieć, to dobrze, możemy to poprzeć-a nie, że oczekujemy, że oni będą
wkładać sobie pieniądze do ust. A czyniąc tak, mogliśmy przejść do działania,
interweniować, przeciwstawiać im nasz konsekwentnie robotniczy rewolucyjny
program.
Cannon odnotował w "Pierwszych dziesięciu latach amerykańskiego komunizmu", że
antyparlamentaryzm zbieżny z linią europejskich ultralewicowców był obecny w
słabszej formie w pierwszym programie Komunistycznej Partii Stanów
Zjednoczonych. Ale "ta mieszanina ultraradykalizmu została praktycznie wyrzucona
z amerykańskiego ruchu w latach 1920-1921 przez Lenina". Amerykańscy przywódcy
zerwali z wpływem De Leona i holenderskiej ultralewicy w pierwszym rzędzie
dzięki "Dziecięcej chorobie lewicowości w komunizmie" Lenina oraz tezom
Kominternu i rezolucjom jego drugiego światowego kongresu.
Amerykańska SPR w 1940 r.
Jedną z lektur do przygotowania tego wykładu była wydrukowana w "Pismach Lwa
Trockiego (1939-1940)" dyskusja między kierownictwem SPR a Trockim. Walka,
chociaż na poziomie taktyki wyborczej, ujawniła przystosowanie do
antykomunistycznych, prorooseveltowskich związkowców, z którymi SPR spotkała się
w toku swej roboty związkowej.
Trocki uderzał w niewybaczalne powstrzymywanie się SPR od udziału w wyborach
prezydenckich, zdominowanych przez Roosevelta:
"Widzę, że nie ma kampanii w "Apelu Socjalistycznym" na rzecz kandydata
robotników. Dlaczego nie zaproponowaliście kongresu związków zawodowych,
konwencji by nominować kandydata na prezydenta? Gdyby on byli niezależni,
poparlibyśmy go. Nie możemy pozostawać zupełnie obojętni. Możemy bardzo dobrze
nalegać w związkach, gdzie mamy wpływ, że Roosevelt nie jest naszym kandydatem i
robotnicy muszą mieć własnego kandydata. Powinniśmy domagać się ogólnokrajowego
kongresu połączonego z niezależną partią pracy".
Trocki wykazał, że to było pryncypialne i mogłoby być taktycznie zręczne poprzeć
kandydata amerykańskiej partii komunistycznej Earla Browdera. Po tym, gdy został
podpisany pakt Hitler-Stalin, amerykańska partia komunistyczna, tak jak
staliniści w skali międzynarodowej, porzuciła socjal-patriotyczną linię okresu
Frontu Ludowego. Zamiast wyglądać sojuszów ze skrzydłem burżuazji przeciw
faszystom czy "reakcjonistom" w ogóle, oni zajęli antywojenne,
antyimperialistyczne stanowisko. To umożliwiło trockistom rozpoczęcie wbijania
klina w sprzeczności polityki stalinowskiej wierchuszki.
Trocki cierpliwie wyjaśniał, jak Międzynarodowa Lewicowa Opozycja [poprzedniczka
trockistowskiej Czwartej Międzynarodówki] nie była politycznie bliższa partiom
socjalistycznym w 1933 r. niż partiom komunistycznym w 1940 r., lecz trockiści
wtedy weszli reformistycznych partii socjalistycznych w ramach manewru zwanego
"francuskim zwrotem", mającego na celu pozyskanie i wyrwanie z nich lewicowych
elementów. (Ten manewr był tak udany w Stanach Zjednoczonych, że to wypatroszyło
SP na zawsze). Trocki pytał: Skoro partia komunistyczna nie pozwoliła, by SPR do
niej weszła, dlaczego nie przeprowadzić podobnego manewru od zewnątrz?
Trocki uderzał w SPR za niewykorzystanie sprzeczności partii komunistycznej,
pytające delegatów, jakiego rodzaju polityki chcą-negatywnej czy dynamicznej:
"Jeśli jesteście niezależną partią, musicie mieć politykę, linię w stosunku do
tej kampanii. Gdybyście mieli niezależnego kandydata, byłbym za nim, ale gdzie
on jest? To jest albo zupełne powstrzymywanie się od kampanii z powodów
technicznych, albo musicie wybierać między Browderem a Normanem Thomasem
[kandydatem SP]. Możemy akceptować wstrzymanie się. (...) Możemy ogłosić, ze
każdy jest oszustem. To jedna rzecz, ale wydarzenia potwierdzające naszą
proklamację to co innego. Czy powinniśmy prowadzić politykę negatywną, czy
dynamiczną? (...) Musimy mieć własną politykę. Wyobraźcie sobie oddziaływanie na
szeregi stalinistów(...)".
Ale niezależnie od tego co sugerował Trocki, przywódcy SPR, zaszokowani myślą o
politycznym wleczeniu się w ogonie stalinistów, zareagowali "ale...ale".
"Osobliwy" ruch stalinowski był znienawidzony przez robotniczych bojowników.
Dawanie im krytycznego poparcia "zdyskredytowałoby trockistów w ruchu
robotniczym". Staliniści będą jedynie "ponownie zdradzać". "Partia komunistyczna
nie jest prawdziwą partią robotniczą". Cannon argumentował, że "zwolennicy
postępu będą nienawidzić nas, jeśli poprzemy stalinistów", pokazując gdzie była
zorientowana trade-unionistyczna polityka SPR.
Trocki przedstawiał jedną taktyczną możliwość po drugiej, by spróbować
przywódców SPR zmusić do ujrzenia wielkiej elastyczności dostępnej dla nich. Oni
mogliby opublikować manifest skierowany do robotników-stalinistów, ale na razie
nie było "nawet jednego jedynego słowa od was o polityce w sprawie wyborów
prezydenckich". Członkowie partii mogliby pisać listy do wydawców związkowej
gazety z Minneapolis Northwest Organizer, popierającej SPR. Próbując ostatni
raz, Trocki powiedział: W porządku, nie głosujcie na Browdera; nie publikujcie
manifestu, tylko zróbcie ulotkę z tymi samymi punktami politycznymi. Ale
delegacja SPR nie wykazała żadnej pozytywnej reakcji na żadną z tych sugestii.
Trocki zadał retoryczne pytanie i odpowiedział na nie: "Skąd ten brak
inicjatywy? (...) To jest odzwierciedlenie waszego przystosowania się do
rooseveltowców". I przeszedł do bezpośredniego ataku przeciw orientacji SPR na
"zwolenników postępu":
"Jesteśmy w koalicji z tak zwanymi zwolennikami postępu-nie tylko fałszywymi,
ale i uczciwymi szeregowymi. Tak, oni są uczciwi i postępowi, ale od czasu do
czasu oni głosują na Roosevelta-raz na cztery lata. To jest decydujące.
Proponujecie politykę trade-unionistyczną, nie bolszewicką. Polityka bolszewicka
zaczyna się poza związkami zawodowymi. Obawiacie się, że się skompromitujecie w
oczach prorooseveltowskich związkowców. (...) Niebezpieczeństwem jest
przystosowanie się do tych prorooseveltowskich związkowców. Nie dajecie żadnej
odpowiedzi w sprawi wyborów ani nawet nie próbujecie o nie pytać. Ale my musimy
mieć swoją politykę".
Cannon pytał w zakończeniu tej dyskusji: "Nie było zbliżenia do stalinistów
przez lata. Czy to byłoby możliwe?" Coś zaczynało świtać, ale wiemy, że oni nie
zbliżyli się.
Stawka była wysoka. Trocki próbował zmusić kierownictwo SPR, by zobaczyło, że
jego orientacja na prorooseveltowskich "zwolenników postępu" w związkach
zawodowych określała politykę partii, i że ta "propostępowa" polityka
paraliżowała partię.
Tak więc o co tu chodzi? Musicie pamiętać, że w 1939 r., o rok wcześniej,
wybuchła walka przeciw ówczesnym przywódcom SPR Maxowi Shachtmanowi i Martinowi
Abernowi. Rezultatem był rozłam w maju, w którym oni zabrali ze sobą żywotną
część młodzieży, na miesiąc przed tym, zanim te dyskusje z Trockim miały
miejsce. Mniejszość Shachtmana i Aberna zwróciła się na prawo szczególnie po
pakcie Hitler-Stalin, kiedy obrona Związku Radzieckiego nie była już tak
popularna wśród drobnomieszczańskich intelektualistów. Tym, o co Trocki walczył
z większością, było to, że oni mieli niektóre takie same problemy polityczne jak
mniejszość-oni nie mogliby działać z partią komunistyczną. Ich polityka
przystosowywania się do "zwolenników postępu" w związkach zawodowych rozbroiła
ich w walce przeciw shachtmanowcom. Gdyby zrobili oni manewr, jaki Trocki
sugerował, to miałoby ogromny wpływ na nie tylko na robotników-stalinistów, ale
zadałoby również poważny cios wiarygodności Shachtmana u bardziej poważnej
młodzieży.
Jeśli robimy swoją robotę, zawsze musimy patrzeć na sprzeczności: gdzie możemy
wbić klin, by pozytywnie posunąć do przodu nasz program. Jesteśmy zobowiązani
rozwijać taktyki, które są dźwignią do poruszenia tak wielkiej wagi jak tylko
się da w warunkach świadomości, najpierw najbardziej przodujących, potem
bardziej zacofanych warstw klasy robotniczej i wszystkich uciskanych. Rezolucja
organizacyjna Kominternu mówi o warstwach robotników podejmujących komunistyczne
hasła i przekazujących je innym. Są znaczące przykłady w naszej historii, co się
właśnie wydarzyły: nasze mobilizacje przeciw Ku Klux Klanowi, kiedy kierowcy
autobusów czy dokerzy chwytają w ręce całe paczki naszych ulotek, żeby je
rozdawać, a jeszcze bardziej w czasie rozpoczynającej się proletariackiej
rewolucji politycznej w Niemczech Wschodnich w latach 1989-1990.
Nawet jeśli skala jest dziś mniejsza, a my jesteśmy na etapie budowania partii,
kiedy gromadzimy kadrę do obsadzenia stanowisk partyjnych niezbędnych dla walk o
wiele szerszych w przyszłości, program jest ten sam. Nakaz wypracowywania
efektywnej leninowskiej taktyki, interweniowania w każdej politycznie
brzemiennej sytuacji, każdej walce społecznej czy klasowej, nieważne jak
partykularnej, jest ten sam.