Tekst pochodzi z Forum Dyskusyjnego LBC http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/2924045/ -ponieważ byłem zaangażowany w tą dyskusje to pozwolę sobie dodać swoje trzy grosze. Pierwsze dwa grosze dotyczą pierwszego fragmentu tekstu -antyburzuj prosi o dowody uprzywilejowania klasy robotniczej w krajach imperialistycznych, więc mu je przedstawię (a raczej zasygnalizuje - bo jest to temat na szczegółowe badania naukowe). W niektórych korporacjach robotnicy posiadają część akcji i ich płaca składa się zarówno z regularnej pensji - jak i z podziału "wartości dodatkowej" - czyli dywidend (zyski z posiadanych akcji). Im kondycja firmy jest lepsza - tym zyski z dywidend są większe - i w tej kwestii robotnicy posiadający akcje mają ten sam interes co kapitaliści. Weźmy np. przemysł farmaceutyczny. W dzisiejszym systemie kraje bogate narzucają krajom Trzeciego Świata bardzo wysokie ceny leków. Zachodnie koncerny działając na rynku afrykańskim - mają monopol i bezkarnie mogą narzucać wysokie ceny leków. Afrykanie próbują temu przeciwdziałać tworząc własne fabryki - gdzie na kradzionych technologiach produkują masowo podróbki leków -by zaspokoić potrzeby ludności. Rzadko się zdarza by w systemie kapitalistycznym powstawała fabryka, której głównym zadaniem jest zaspokajanie potrzeb a nie zysk - i takie właśnie fabryki pracują w Afryce i sprzedają leki (np. na Aids) poniżej kosztów produkcji (bo są to fabryki państwowe). Zachodnim koncernom to się nie podoba i dlatego np. w 1998 roku zbombardowano wielką fabrykę farmaceutyczną w Sudanie. Nie mam teraz żadnych dowodów, ale na pewno ceny akcji zachodnich koncernów farmaceutycznych, aktywnych na rynku afrykańskim skoczyły wtedy w górę. Jeśli w którejś fabryce - robotnicy są posiadaczami akcji -to bezpośrednio zarobili na "humanitarnym" bombardowaniu kraju Trzeciego Świata. Ale po co tak daleko szukać - przecież walka o kontrakty na "odbudowę Iraku" daje realne zyski polskim robotnikom. Czy firma budowlana "Jedynka" mogła by inwestować w Iraku - gdyby nie jego zniszczenie przez US Army? Płace polskich robotników pracujących w Iraku są wyższe niż pracujących w Polsce i różnica między tymi zarobkami pochodzi z wyzysku Trzeciego Świata. Robotnicy też zyskują za pośrednictwem państwa. Między rokiem 1880 a 1913 nastąpił gwałtowny wzrost dobrobytu Europy zachodniej - który wynikał z imperialistycznego podboju Afryki i uzależnienia Azji. Jeśli antyburzuj nie widzi związku między różnicami w dochodach - a podbojem imperialistycznym - to najlepszym dowodem będą wielkie europejskie muzea - British Museum, paryski Luwr i wiele wiele innych. Ogromną część eksponatów stanowią towary przywiezione (ukradzione) z krajów podbitych. Mówię tu nie tylko o antycznych wykopaliskach - lecz także grabieży towarów, które mają wysoką wartość wymienną, będące w posiadaniu tamtejszej ludności jak obrazy, rzeźby, narzędzia -czy biżuteria. Skrajnym przypadkiem jest tutaj eksterminacja Żydów w III Rzeszy i słynne przetapianie złotych zębów, dzięki czemu Hitler mógł sobie pozwolić na wysoki socjal dla niemieckich nadludzi. O ile w latach 40 tych XIX wieku gdy Marks pisał Manifest Komunistyczny - płace realne brytyjskich robotników się nie zmieniały, a nawet chyba ulegały zmniejszeniu - to od roku 1880 (a więc imperialistycznego podziału Afryki) płace realne europejskich robotników rosły. Zarówno pensja, jak i socjal były coraz lepsze i tylko ślepiec nie widzi związku z podbojem reszty świata. A mój trzeci grosz dotyczy ostatniego zdania: "Dorobkiem pracowitego życia jego i Engelsa jest 38 opasłych tomów, które wszystkie miały na celu przygotowanie robotników do sytuacji rewolucyjnej. Czyż można to nazwać biernym oczekiwaniem?" Tak można - o czym wiedział sam Marks mówiąc: "jeden krok realnego ruchu jest więcej wart niż tuzin programów".


Antyburzuj

Kto jest beneficjentem kapitalizmu

Tengu napisał:

>Chętnie wymienię wątki w myśli maoistowskiej, które uważam za cenne i godne rozwijania. Należy >do nich wskazanie państw cywilizacyjnie upośledzonych przez długoletnia kolonizację jako >centrum światowej walki antyimperialistycznej. Jest to fascynująca alternatywa dla wulgarnego, >ortodoksyjnie marksowskiego europocentryzmu.
> Zgadzam się z maoistowską tezą, że robotnicy z krajów ekonomicznie wysoko rozwiniętych są >beneficjentami światowego ładu imperialistycznego.

Szkoda tylko, że to nieprawdziwa teza. Beneficjentem światowego ładu (który co do swej istoty jest ładem kapitalistycznym, a rozprzestrzenienie go na cały świat nadaje mu cechy imperializmu) jest burżuazja i tzw. "klasa średnia" (menedżerowie, reprezentanci wolnych zawodów, technicy, sprzedawcy, urzędnicy) krajów ekonomicznie wysoko rozwiniętych, a nie robotnicy. To prawda, że bogate kraje żyją z wyzysku krajów biedniejszych. Kapitalistycznych koncernów z krajów ekonomicznie wysoko rozwiniętych, działających w krajach Trzeciego Świata i wyciskających wartość dodatkową z tamtejszych robotników, aby potem przetransferować ją za morze, jest dużo, natomiast firm "trzecioświatowych", działających w krajach ekonomicznie wysoko rozwiniętych, jest bardzo niewiele. Kraje Trzeciego Świata są istotnie wyzyskiwane przez kraje ekonomicznie wysoko rozwinięte - ale to znaczy właściwie przez kogo? Przez tamtejszych robotników czy jednak przez tamtejszą burżuazję i "klasę średnią"? Żeby teza Tengu, głosząca że "robotnicy z krajów ekonomicznie wysoko rozwiniętych są beneficjentami światowego ładu imperialistycznego" była prawdziwa, musiałoby to oznaczać, że ci robotnicy są "beneficjentami netto" imperializmu, tzn. że żyją nie tylko z pensji, wypłacanych im przez kapitalistów jako cena zakupu ich siły roboczej, lecz także z części wartości dodatkowej, wyciśniętej przez kapitalistów z "trzecioświatowych" robotników. Tak mogłoby być tylko wówczas, gdyby część wartości dodatkowej, transferowanej do krajów ekonomicznie wysoko rozwiniętych z wyzyskiwanych krajów Trzeciego Świata, przeznaczana następnie - za pośrednictwem podatków płaconych przez kapitalistów do budżetu - na świadczenia społeczne dostępne dla robotników, jak np. zasiłki, była większa od wartości dodatkowej wyciskanej z pracy tychże robotników w krajach ekonomicznie wysoko rozwiniętych (minus to, co wraca do nich w postaci świadczeń socjalnych finansowanych z tej części podatków, które są płacone przez amerykańskich kapitalistów od ich zysków pochodzących z wyzysku samych robotników w wielkich mocarstwach imperialistycznych). Przypuszczam że wątpię, żeby to było możliwe. Jeżeli tak jest, to niech Tengu nam to udowodni. Ciężar dowodu niech spoczywa na głoszącym tezę. Jeżeli zaś tak nie jest, to cała teza Tengu bierze w łeb, bo wówczas beneficjentami netto imperialistycznego wyzysku Trzeciego Świata mogą być nie robotnicy z krajów ekonomicznie wysoko rozwiniętych, tylko ich burżuazja i tzw. "klasa średnia", rzeczywiście żyjąca ponad stan.

>Jeśli zaś chodzi o maoistowski woluntaryzm, to jest mi on bliski, zwłaszcza w zestawieniu z >ortodoksyjnie marksowskim determinizmem i przekonaniem, że "feudalizm i kapitalizm odegrały w >historii postępową rolę". Dziedzictwem tego determinizmu jest chociażby tak często spotykany w >ruchu neotrockistowskim marazm, bierne oczekiwanie na "sytuacje rewolucyjną"

A nie odegrały postępowej roli? Czyż zniesienie władzy życia i śmierci, jaką miał antyczny pan nad swymi niewolnikami, nie odegrało jej? Jeszcze bardziej jest to jaskrawe w przypadku kapitalizmu. Czyż zniesienie pańszczyzny, dziesięciny, religii państwowej, monarchii absolutnej, dziedzicznej i dożywotniej, zadeklarowanie wolności słowa i wyznania, równości wobec prawa, zwierzchnictwa narodu nad organami władzy - nie odegrało pozytywnej roli? Wreszcie - bez kapitalizmu i jego ogólnoświatowej ekspansji nie mógłby także powstać jego grabarz - międzynarodowy proletariat i hasło światowej rewolucji socjalistycznej "Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!" nie miałoby sensu.
Poza tym Marks nie był żadnym ortodoksyjnym deterministą. I w dziedzinie poglądów filozoficznych uznawał, że okoliczności w takim samym stopniu tworzą ludzi, w jakim ludzie tworzą okoliczności. I wyciągał z tego praktyczne wnioski. Kto jak kto, ale Marks na pewno nie oczekiwał biernie na sytuację rewolucyjną. Napisał "Manifest komunistyczny", "Kapitał", Statut i "Inauguracyjny manifest Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników", dwie prace o dwóch wojnach domowych we Francji, i wiele innych krótszych i dłuższych dzieł. Dorobkiem pracowitego życia jego i Engelsa jest 38 opasłych tomów, które wszystkie miały na celu przygotowanie robotników do sytuacji rewolucyjnej. Czyż można to nazwać biernym oczekiwaniem?