Ten śmieszny tekst pochodzi ze strony reformistów z NLR http://republika.pl/socjalizm/lewak.htm . Gdy czytamy materiały sekt bojących się programowej dyskusji, to musimy umieć czytać między wierszami. Taką sektą jest właśnie NLR, która nigdy nie przyznaje się do błędów -i zawsze ucieka od merytorycznej krytyki, czego najlepszym dowodem jest postawa Antka11 na piątkowym czacie. Jeśli więc NLR o jakiejś inicjatywie wypowiada się pozytywnie to na 99 % możemy być pewni, że jest w to zaangażowany. To samo, tylko na odwrót dotyczy inicjatyw, gdzie NLR nie ma. Jeśli NLR krytykuje Ogólnopolski Komitet Protestacyjny czy Inicjatywę Stop Wojnie, to dlatego, że nie ma tam nic do gadania. To samo piszą o konferencjach pracowniczych: "Idea konferencji pracowniczych organizowanych przez anarchosyndykalistyczną Inicjatywę Pracowniczą - szlachetna - jest niestety na razie tylko wołaniem na puszczę skoro przyciąga 1 związkowca na milion mieszkańców III RP.". Jak zwykle też mamy kanonizacje Planktonu - zastanawia mnie tylko - kto w te bzdury wierzy. Przecież każdy kto choć trochę się orientuje przyzna, że Plankton był cały czas zbiorem małych kanapowych (czy też planktonowych) sekt. Zresztą NLR sam sobie przeczy - nazywając uczestników Planktonu socjaldemokratami (PPS) i centrystami (NL) - więc gdzie ci antykapitaliści? Gwoździem programu - i przyczyną publikacji tych beznadziejnych wypocin jest nowy termin, którego NLR jeszcze nie używał -"antyautorytarny socjalista", którym posługiwali się reformistyczni przeciwnicy Lenina. Gdy Lenin mówił o rewolucji i dyktaturze proletariatu, "antyautorytarni socjaliści" mówili o reformach i demokracji parlamentarnej. W ponad stuletnim sporze rewolucja czy reforma - NLR wreszcie pokazał swoją prawdziwą reformistyczną maskę.


To do Ciebie, lewaku!

Sytuację polskiej lewicy określa 5 zasadniczych elementów:

1.Sytuacja materialna klasy pracowniczej
Jest ona fatalna. Stopa bezrobocia wynosi oficjalnie w Polsce 18,7 procenta (a oczywiście w rzeczywistości jest wyższa gdyż wiele osób straciło już prawo do zasiłków). Według danych Głównego Urzędu Statystycznego na 38,6 miliona obywateli Polski liczba ludności żyjącej w granicach minimum egzystencji wynosi 4 mln 519 tys., liczba ludności żyjącej na granicy minimum socjalnego to 22 mln 789 tys. Z kolei liczba obywateli III RP żyjących w nędzy wg. ustawowej granicy ubóstwa to 7 mln 416 tys. Zdawać by się mogło, że w takich warunkach może zafunkcjonować jakaś forma antysystemowego protestu.

2. Ruch związkowy

Takiej sytuacji towarzyszy kompletna pasywność skorumpowanych związków zawodowych (towarzysze z NLR pisali o tym wielokrotnie w piśmie pracowniczym "Kret"), niski poziom walk pracowniczych (zwłaszcza strajkowych) związanych z obawą przed zwolnieniem, niezwykle wyśrubowana wydajność pracy pracowników również wynikająca z obawy przed zwolnieniem. O solidarności międzybranżowej też nie ma w zasadzie co mówić. Klasa pracownicza jest zatomiozowana i apatyczna. Jeśli nawet gdzieś dochodzi do protestów pracowniczych to często z pominięciem oficjalnych struktur związkowych.
Kilka jaskółek które mogłyby być zwiastunem jakiegoś odrodzenia w ruchu związkowym okazało się pomyłką - patrz start Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego (OKP) z prawicowej listy OKO w wyborach europejskich 2004 i rozkład tej grupy związkowej. Idea konferencji pracowniczych organizowanych przez anarchosyndykalistyczną Inicjatywę Pracowniczą - szlachetna - jest niestety na razie tylko wołaniem na puszczę skoro przyciąga 1 związkowca na milion mieszkańców III RP.

3. Słabość ruchu antywojennego

Obok zaniku strajku jako formy walki o swoje prawa mamy do czynienia również z dewaluacją tzw. obywatelskich form protestu. Typowym tego dowodem jest słabość demonstracji ruchu antywojennego. Mimo, że ponad 70 procent społeczeństwa polskiego jest przeciwko wojnie w Iraku to największe demonstracje miały po kilka tysięcy uczestników.

4. Brak partii lewicy (wewnątrzsystemowej)

W konfrontacji z partiami biznesu (lub raczej w poszukiwaniu formy protestu przeciwko nim) klasa pracownicza pozbawiona jest własnej partii. SLD które miało kilka lat temu blisko 40 procent poparcia nie zrobiło dla ludzi pracy dosłownie nic i wydaje się, że może w ogóle przestać istnieć. (Oczyści przynajmniej pole dla bardziej autentycznej lewicy). SDPL - partia Borowskiego jest podobnie jak SLD formacją z silnym komponentem liberalnym, tyle tylko, że bez kilku przestępców i aferzystów takiego kalibru jakich można znaleźć w SLD. W sumie brak różnic programowych.
Samoobrona nie weszła w środowiska wielkomiejskie, nie rozbudowała swego programu pro-pracowniczego, jej klub poselski okazał się pełen większych i mniejszych aferzystów, kilkakrotne propozycje Leppera wobec środowisk nowolewicowych spotkały się z ich wzgardą.
Na lewo od SLD i SDPL usiłuje przetrwać UP. Wspomniana partia - skompromitowana udziałem w antypracowniczych rządach SLD i poparciem dla agresji na Irak - szuka obecnie sobie listka figowego, mającego uwiarygadniać jej "przyzwoitość" w oczach lewicowego wyborcy.
Taktyka ta ma dwa oblicza: po pierwsze - podniesienie spraw obyczajowych, zwłaszcza równego statusu kobiet i praw dla gejów. Takie postulaty nie są zbyt kosztowne bo nie biją burżujów po kieszeni. Dodatkowo UP działa na tym poletku w sposób bardzo ostrożny by nie wypaść z rządu za radykalne podniesienie sprawy prawa do aborcji. Po drugie UP rozwija sojusz z małymi partyjkami lewicowymi głównie bliskimi socjaldemokracji (Polska Partia Pracy, APP "Racja", DPL, PPS), częścią Zielonych i centrystowską Nową Lewicą. Co z tego - od początku minimalistycznego projektu - może się rozwinąć trudno przewidywać obserwując siłę oporu wasali SLD w szeregach UP, dla których takie alianse to czyste lewactwo (to nie żart! ale smutna prawda o mizerii lewicowości UP).

5. A lewica antykapitalistyczna?

Lewica antykapitalistyczna jest w proszku. Na początku poprzedniego roku Nurt Lewicy Rewolucyjnej usiłował rozruszać towarzystwo inicjując Porozumienie Lewicy Antykapitalistycznej tzw. PLAN, z myślą o wyborach europejskich. Brakowało struktur, brakowało pieniędzy, szczerości kontrahentów, część organizacji z satysfakcją czekała tylko na niepowodzenie tej inicjatywy (z własnej głupoty lecz co gorsza w interesie prawicy). Ale i tak był to największy sukces w poszukiwaniu jedności lewicy antykapitalistycznej w Polsce po 1989 roku. Wspólne spotkania, wspólna platforma programowa, przymiarki do wspólnej kampanii wyborczej.
Realia są więc takie, że po 16 latach możliwości działania w warunkach legalnych polska lewica antykapitalistyczna nie jest w stanie usiąść przy stole i wygenerować: 1.funkcjonalnej struktury umożliwiającej jej dotarcie do ludzi pracy, 2. czytelnej propozycji programowej.
A przecież scenariusz miedzyorganizacyjnego dialogu sprawił, że lewica marksistowska odnosi sukcesy i zdobywa poparcie setek tysięcy pracowników we Francji, Włoszech, Portugalii, Danii, Wlk. Brytanii, Irlandii. W Polsce chętnych do powielenia tego schematu brakuje. Partykularne interesy poszczególnych organizacji przesłaniają interes lewicy antykapitalistycznej jako całości i interesy klasy pracowniczej.
Jesienią 2005 roku powinny odbyć się kolejne wybory. Jak wiadomo dla marksistów wybory nie są fetyszem - nie one są źródłem zmiany społeczeństw - ale wtedy właśnie miliony ludzi zwraca uwagę na możliwość innych rozwiązań politycznych niż dotychczasowego kapitalistycznego rządu. Stan ruchu pracowniczego w Polsce jest fatalny. Ale gdyby lewica antykapitalistyczna podjęła trud jedności i zaistnienia w społecznej świadomości sprawy mogłyby ruszyć z miejsca. Zadanie nie jest łatwe. Ale jak napisał pewien antyautorytarny socjalista: "Ruch socjalistyczny istnieje tylko dlatego, że na przestrzeni wielu dekad małe grupy ludzi nie bały narazić się na niepopularność". Taka polityka jedności lewicy antykapitalistycznej - polityka Nurtu Lewicy Rewolucyjnej - to noworoczne zaproszenie dla Ciebie czytelniku.
M.R.