Od kiedy zmieniliśmy politykę redakcyjną wobec tekstów ex-GSR, to wzrosła ich poczytność (mamy statystyki każdego tekstu). Olewanie tekstów kiepskich, wrzucanie kilku krótkich na jeden plik, czy wstęp LBC powodują, że zainteresowanie tekstami ex-GSR wzrosło. Jeśli chodzi o "czarny PR" to przypomina się stare przysłowie "przyganiał kocioł garnkowi". Każdy kto przejrzy Dyktaturę Proletariatu, stwierdzi, że komuniści są najczęściej na celowniku publicystów z Marek -znacznie częściej od SLD-owskiej pseudo lewicy czy partii prawicowych. Gdy Włodek szkaluje ZMK - to wszystko jest OK, gdy to samo robią spartakusowcy - to jest to już czarny P.R. W drugim tekście rozśmieszył nas fragment: "W tej sytuacji, na arenie europejskiej, w krytyce lewicy obyczajowej i w eksponowaniu samodzielnej, podmiotowej roli klasy robotniczej pozostalibyśmy osamotnieni," Stawianie na jednej płaszczyźnie partii robotniczej z milionowym elektoratem i pary publicystów, jest przynajmniej nie na miejscu.
"Czarny P.R."
Specjaliści od Public Relations dobrze wiedzą, co znaczy "czarny P.R." Szeroka publiczność mogła się tego dowiedzieć przy okazji zeznań ex-ministra skarbu, Wiesława Kaczmarka, przed sejmową Komisją Specjalną.
Ujawniono, że rozpowszechnianie plotek i pomówień jest znaną i przemyślaną praktyką określonych kół biznesu. Ba, tworzy się wręcz fałszywe konstrukcje - firmy, których jedynym celem jest wprowadzenie w błąd wybranego delikwenta lub grona zainteresowanych. Zdarza się nawet, że powołuje się atrapę firmy, aby skusić stanowiskiem i warunkami zatrudnienia wybitnego specjalistę z kadry kierowniczej konkurencyjnej firmy. Zajmują się tym zawodowcy, tzw. łowcy głów, wynajęci przez zleceniodawcę pragnącego zniszczyć konkurenta. Nowozatrudniony wkrótce dowiaduje się, że przedsięwzięcie - pod dowolnym pretekstem - wzięło w łeb. On sam zostaje na lodzie, bez środków do życia i bez możliwości powrotu do firmy macierzystej - zerwanie kontraktu było wszak ewidentnym przejawem nielojalności. Tak niszczy się ludzi.
Powszechnym przejawem takich praktyk są kampanie pomówień z wykorzystaniem mediów i usłużnych dziennikarzy czy lobbystów, opóźniające lub blokujące działania konkurencji.
"Etyka biznesu" ma swoich wyznawców również na scenie politycznej. W polityce, jak i w biznesie, wszystkie chwyty są dozwolone, ba, cel uświęca środki.
Na skrajnej lewicy "czarny P.R." stosują od lat "Spartakusowcy", ich byli i obecni zwolennicy. Podobną anonimowość, jaką cieszą się "łowcy głów", zapewnia im posługiwanie się licznymi ksywkami.
"Spartakusowcy" dążą do zniszczenia konkurencji. Za głównych przeciwników uznają inne grupy rewolucyjne oskarżane o centryzm. Samym centrystom i socjaldemokratom, typowym reformistom, odmawiają oni w ogóle prawa do bycia w ruchu robotniczym. Ta gra na zniszczenie konkurenta upodabnia ich do specjalistów od "czarnego P.R."
Wydawałoby się, że rewolucjonistów powinno cieszyć, gdy pojawiają się wypowiedzi rewindykujące klasyczne pojęcia, takie jak rewolucja czy klasa robotnicza, i analizujące rzeczywistość społeczną w kategoriach klasowych. Wydawałoby się, że warta odnotowania jest ewolucja na lewo. Tymczasem ostatni atak "zwolenników MLK" na Zbigniewa M. Kowalewskiego po jego obronie zawłaszczonej przez liberalną propagandę, choćby pod postacią "Pomarańczowej Rewolucji", kategorii rewolucji społecznej bądź politycznej (czy też ataki na nas) świadczą o czymś wręcz przeciwnym ("Zawłaszczona rewolucja" - wywiad ze Z.M. Kowalewskim i dyskusja pod tekstem na Indymediach).
Charakterystyczne, że artykuły większych lub mniejszych zwolenników "pomarańczowych mas" - Jana Sylwestrowicza i Jana Malewskiego przeszły w tym środowisku właściwie bez echa; "spartakusowcy" nie zwrócili na nie uwagi, nie wietrząc w nich konkurencji.
Ujawnione postawy świadczą o instrumentalnym, a nie pryncypialnym podejściu do sprawy robotniczej. Na tej samej zasadzie opiera się sposób prowadzenia przez nich dyskusji czy polemik.
W rezultacie nagonek, kampanii oszczerstw i opluwania jedynym praktycznym i wręcz programowym osiągnięciem członków i zwolenników MLK jest mniej lub bardziej skuteczna dywersja na skrajnej lewicy. O innych osiągnięciach MLK historia milczy.
3 stycznia 2005 r.
E. Balcerek i W. Bratkowski
Upodobnienie?
Zdaniem redakcji tygodnika "Lutte Ouvriere", ostatni, 34. kongres Związku Komunistów Internacjonalistów położył nacisk na konieczność umocnienia wpływów organizacji w klasie robotniczej i wśród ogółu pracowników. Jednocześnie, kongres zwrócił się w kierunku młodzieży uczącej się i młodych intelektualistów. LO, kontynuując swoją politykę w kwestii kobiecej, zamierza również włączyć się do walki z "wszelkimi formami dyskryminacji" i rasizmu ("Le congres de Lutte Ouvriere", "LO" z 10 grudnia 2004 r., s. 2).
Tym samym, obecny kongres LO dokonał istotnego przemieszczenia akcentów i upodobnił Związek Komunistów Internacjonalistów do pozostałych nurtów posttrockistowskich, które od lat nacisk kładły na pracę w środowisku akademickim, często eksponując - podobnie jak tzw. nowe ruchy społeczne i nowa radykalna lewica - "walkę z wszelkimi formami dyskryminacji".
Za tym upodobnieniem nie poszły jednak działania konsolidacyjne, nie doszło do zbliżenia organizacyjnego z LCR. Lutte Ouvriere bowiem wciąż uważa, że tak naprawdę Liga Komunistów Rewolucjonistów wtapia się i rozmywa w realiach współczesnego kapitalizmu godząc się na niedookreślony antykapitalizm czy postkapitalizm, czyli socjalizm drobnomieszczański.
Upodobnienie jednoznacznie potwierdza jednak następujący zapis: "Sporządzając bilans działania w tym roku kongres stwierdził, że członkostwo w organizacji jest bardzo stabilne. Zdecydował o kontynuowaniu wysiłków w rekrutacji wśród pracowników oraz młodych intelektualistów" ("Le 34e congres de Lutte Ouvriere", "Lutte de classe" nr 85, grudzień 2004/styczeń 2005, s. 2). Kongres nie zaznaczył szczególnej roli klasy robotniczej.
Przesłanek takiego zwrotu i takiego przestawienia akcentów można doszukiwać się w klęskach przedłużającej się kampanii wyborczej (w wyborach municypalnych i do Europarlamentu) prowadzonej wspólnie z LCR.
Jak wiadomo, po fiasku kampanii wyborczej LCR przeorientowała się na kampanię na rzecz głosowania przeciwko przyjęciu "konstytucji dla Europy". Kampanię tę LCR prowadzi wespół-zespół z "lewicą na lewo od byłej lewicy rządzącej": z Francuską Partią Komunistyczną, alternatywnymi wszelkiej maści i niektórymi tendencjami w Partii Socjalistycznej, współpracującymi ze sobą w ramach reformistycznej Fundacji Kopernika. Również LO, zachowując samodzielną pozycję, wzywa do głosowania przeciw "konstytucji dla Europy".
Więcej, uciekając przed oskarżeniem o sekciarstwo, LO w gruncie rzeczy przyjmuje argumentację LCR, która odpowiedzialnością za klęskę wyborczą obarcza LO (zbyt duże ustępstwa LCR na rzecz programu LO), i dowodząc swojej niesekciarskości decyduje się na daleko idące upodobnienie, czyli na wykorzystanie tych elementów, które w polityce LCR okazały się skuteczne w przyciągnięciu nie tylko młodzieżowego elektoratu. I odpowiednio - winę za klęskę wyborczą przypisuje niekonsekwentnej polityce LCR, która odważyła się zaledwie na krótkotrwałą samodzielność wobec tzw. lewicy wielorakiej (byłej lewicy rządzącej). Przy czym w polemikach z LCR większość LO eksponuje różnice bieżące, nie - fundamentalne.
W rzeczy samej, przy takim zwrocie fundamentalnych różnic nie ma.
W mniemaniu Lutte Ouvriere konsekwentny, samodzielny, rewolucyjny i komunistyczny program uzupełniony o walkę z "wszelkimi formami dyskryminacji" umożliwiłby zdobycie wartościowego, niekoniunkturalnego poparcia wśród młodzieży i ogółu pracowników, kreując tym samym realną alternatywę wobec współczesnej socjaldemokracji i "zjednoczonej lewicy".
W tej sytuacji, na arenie europejskiej, w krytyce lewicy obyczajowej i w eksponowaniu samodzielnej, podmiotowej roli klasy robotniczej pozostalibyśmy osamotnieni, gdyby nie stanowisko mniejszościowej frakcji LO, która w opozycji do większości deklaruje, że "zadaniem działaczy komunistycznych i rewolucyjnych, podobnie jak wszystkich walczących działaczy robotniczych, jest przede wszystkim NIE ODCIĄGANIE KLASY ROBOTNICZEJ NA RZECZ FAŁSZYWYCH WALK CZY FAŁSZYWYCH DYSKUSJI." Za takowe uznają oni, m.in. referendum w sprawie "konstytucji dla Europy".
Mniejszość odrzuca kwestie koniunkturalne i drugorzędne, kładzie zaś nacisk na walkę klasową w ramach jednolitego frontu robotniczego (stanowisko mniejszości "Nos orientations pour 2005", "Lutte de classe" nr 85, ss. 31-34, na kongresie tradycyjnie zostało odrzucone 97% głosów, a zatem uzyskało zaledwie 3% głosów).
Mniejszość LO w ramach działań jednolitofrontowych postuluje skoncentrowanie wysiłków na mobilizacji środowisk robotniczych i szerzej, pracowniczych w obronie swoich interesów, ekonomicznych, dając w ten sposób podstawy dla stworzenia alternatywy politycznej wobec kapitalizmu i burżuazji.
3 stycznia 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski