Jak w soczewce

 

Słusznie zauważył prof. Zygmunt Bauman, że „zalew informacji też może ułatwiać dominację kłamstwa”. Jego zdaniem, „techniką przekazu i techniką dochodzenia prawdy rządzą różne logiki. Najpoważniejsze dziś źródło informacji, czyli telewizja, z natury nie jest w stanie przykuć uwagi widza na czas potrzebny dla wyłożenia istoty argumentu. W telewizyjnej debacie można co najwyżej starać się zagłuszyć oponenta ciskając weń (i w widzów) krótkimi słowo-kęsami. A dochodzenie prawdy wymaga skupienia i mozołu. Okrzykami i słowo-kęsami do prawdy się nigdy nie dotrze. Gdy debata sprowadza się do strzałów słowo-kęsami, odróżnienie prawdy od kłamstwa staje się niemożliwe. Błyskotliwość zastępuje dociekliwość, a brak skrupułów troskę o dotarcie do prawdy” (rozmowę z Zygmuntem Baumanem, za „Polityką”, publikuje portal lewica.pl).

Słusznie Zygmunt Bauman podkreśla, że „im płytsze i bardziej zdawkowe przerzucanie się informacją, im mniej okazji do poważnej dyskusji, tym większa szansa, że utoniemy w kłamstwie”.

Wypowiedź ta dotyczy, oczywiście, „wielkiej polityki” – światowej polityki i mass-mediów. Jednak również na naszym internetowym, lewicowym podwórku (w „lewicowym kąciku polskiego zaścianka”) prawda ta znajduje potwierdzenie, ba, koncentruje się, jak w soczewce.

Kłamstwa, lakoniczność i błyskotliwość, krótki, najczęściej kłamliwy lub prześmiewczy komentarz, „słowo-kęsy”, bojkot, front odmowy i zalew bezwartościowej informacji, zastępują poważne debaty.

Niełatwo w takiej atmosferze dochodzić prawdy. A jednak nie jest to rzecz niemożliwa. Wymaga jednak sporo trudu i wytrwałości, a przede wszystkim otwartej debaty. Nawet Zygmunt Bauman zakłada, że bunt i dociekliwe debaty mogą coś zmienić lub dać przynajmniej impuls do takiej zmiany.

I choć jednocześnie w jego mniemaniu „wojna z kłamstwem nie jest do wygrania”, a „wszędobylskie z natury kłamstwo” jest wieczne, to nieodparta logika wywodów i mozolne dochodzenie do prawdy pozwala również jemu nie godzić się z zastaną rzeczywistością.

Niezgoda pozwala odróżnić konflikt postaw społecznych, który kryje się pod wypieraniem „security” (bezpieczeństwa socjalnego) przez „safety”: „im mniej security, tym hałaśliwsza jest walka z przemocą w rodzinie, z różnymi chuliganami”, w tym z tzw. państwami chuligańskimi. Zygmunt Bauman zauważa nawet sprzężenie między obsesją antynikotynową a neoliberalizmem, kampaniami na rzecz ograniczenia prędkości na autostradach a „przycinaniem państwa socjalnego”. Skuteczność takich manipulacji bierze się nie z prostego, łatwo wykrywalnego kłamstwa, ale z półprawd, z bazowania na rzeczywistych problemach i z nadawania im pożądanych interpretacji.

Również w Polsce, tradycyjnie, tematów zastępczych nie brakuje. Przykłady można mnożyć.

W wykładni neoliberalnej „walka z wszelkimi formami dyskryminacji” wyprzeć ma ostatecznie walkę klas i zrównać partykularyzmy; we wtórnej interpretacji nowolewicowej – wyeliminować ma partykularyzmy, w tym partykularny interes klasy robotniczej.

6 stycznia 2005 r.

(b.)