2 dni temu Włodek i Ewa w tekście "Wirtualna debata" napisali: "Antyburżuj-Cezary Cholewiński, "internauta-zwolennik MLK", Czupurna Dziewczynka itd., itp., w swym kolejnym, wirtualnym wcieleniu przybrał imię Nikodema Bełtowa". Normą jest, że jeśli rzuca się jakieś oskarżenie to posiada się dowody, a jeśli oskarżenie się nie sprawdzi -to kultura wymaga oskarżaną osobę przeprosić. Nieomylny Włodek jest jednak zbyt dumny i nie zna takiego słowa jak "przepraszam". Tak jak nie przeprosił za swoje donosy, bo uważał, że "robił słusznie", tak gdy antyburżuj wprost mu wykazał, że jest w błędzie, to bezczelnie odpowiedział: "Zresztą, nie to jest najważniejsze, choć ZGODNOŚĆ POGLĄDÓW MA ZASADNICZE ZNACZENIE.". Jednym słowem antyburżuj i tak jest winny bo Nikodem ma takie same (według Włodka) poglądy jak on. Włodek za wszelką cenę chce być nieomylny i swoją postawą sam siebie ośmiesza.
Nosił wilk razy kilka...
Dziękujemy Dziewczynce Czupurnej, że na nasze życzenie rozpoznała jedną z pseudoksywek wirtualnej rodzinki, która zgadza się ze sobą nieomal we wszystkim.
Wciąż powątpiewamy jednak, by Nikodem Bełtow raczył w zamian uznać swoje biedne, wykolejone dziecko. Podobnie wątpimy, by Cezary Cholewiński-Antyburżuj utożsamiał się z każdym swoim wirtualnym wcieleniem, tym bardziej z klonem. Nie po to przecież używa ksywek.
Zresztą, nie to jest najważniejsze, choć ZGODNOŚĆ POGLĄDÓW MA ZASADNICZE ZNACZENIE.
Wdzięczni też jesteśmy Dziewczynce Czupurnej za udzielenie nam lekcji etykiety czy raczej netykiety. Wynurzenia na temat tego, jak wszystkie wcielenia Cezarego Cholewińskiego rozumieją zasady rzetelnej dyskusji, są doprawdy porażające.
Ustosunkowywanie się wyłącznie do tez, z którymi DC się nie zgadza, naciąganie ich, a pomijanie milczeniem wszystkiego z czym się zgadza lub co zasługuje na pochwałę, świadczy o świadomym manipulowaniu dyskusją.
Nie było dla nas tajemnicą, że Cezary Cholewiński w dyskusji z nami jest nieuczciwy, ba, często kłamie, ale tutaj mamy do czynienia z rozbrajającą wręcz szczerością przykrytą dla niepoznaki "zasadami" sprzecznymi z powszechnie uznanymi (choć rzadziej przestrzeganymi) normami prowadzenia debat.
O celu manipulacji dużo mówi fakt, że różni obserwatorzy dyskusji toczących się na Forum Dyskusyjnym LBC, braku odpowiedzi na niektóre nasze teksty czy polemiki nie interpretowali bynajmniej jako znaku, że Cezary Cholewiński zgadza się z nami i pluli dalej w najlepsze. To ostatnie dotyczy "spartakusowców". Brak reakcji C. Cholewińskiego - według zasad netykiety - oznacza, że jak najbardziej aprobował on ten stan rzeczy.
A tak swoją drogą, nasze uznanie wobec wypowiedzi Zbigniewa M. Kowalewskiego w sprawie "Pomarańczowej Rewolucji" na Ukrainie trudno byłoby zinterpretować w kategoriach "kółka wzajemnej adoracji". I nie należy mylić partyjniackiego zacietrzewienia i nieuczciwości z etykietą (netykietą), a już tym bardziej z jakimkolwiek zmysłem etycznym.
Zresztą, pomysły z nickami, ksywkami i pseudonimami są równie nieuczciwą zabawą. Dla aparatu represji są one łatwo przenikalną "tajemnicą", natomiast rzeczywistą dezinformacją - tylko w szeregach działaczy tak czy inaczej rozumianej lewicy, tych, którzy nie dysponują możliwościami rozszyfrowywania zalewu pseudonimów. Jeżeli jeszcze używanie nicków w przypadku doraźnych wypowiedzi w księgach gości czy na portalach dyskusyjnych może mieć sens, to ukrywanie się za parawanem pseudonimów w merytorycznych dyskusjach prowadzonych w końcu przecież latami i z osobami, które się takimi parawanami nie posługują, ma w sobie, w najlepszym razie, coś z infantylizmu, a z zamierzonej nierzetelności w każdym innym.
14 stycznia 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
Wirtualna debata
Michał Nowicki (LBC) oraz Andrzej Rękas-Jędrzejewski (ostatnia ksywka - Feliks)
nie muszą wierzyć, że Antyburżuj-Cezary Cholewiński, "internauta-zwolennik MLK",
Czupurna Dziewczynka itd., itp., w swym kolejnym, wirtualnym wcieleniu przybrał
imię Nikodema Bełtowa, a jednak to właśnie "zwolennicy MLK" i tylko zwolennicy
MLK zarzucają nam, że "wleczemy się w ogonie burżuazji". A taką, z góry założoną
tezę starał się bez powodzenia udowodnić Nikodem.
Zresztą, nie to jest najważniejsze. Nie zawsze najważniejsze są pobudki. Nasz
tekst "Marksizm czy pusta erystyka?" (bojkotowany przez Michała), poza
literackim wstępem spełniającym wszelkie kryteria odnoszące się do tego gatunku,
zawiera merytoryczną odpowiedź na skądinąd dociekliwe uwagi wysunięte pod naszym
adresem.
Jak widać, dyskusja nabiera rumieńców. W tekście Antyburżuja "Marksizm w
karykaturze" widzimy jej wręcz pozytywne odbicie i zastosowanie -
przeciwstawienie kategorii "klasa robotnicza" pojęciu "klasy pracowniczej" czy
podjęcie tematu wartości dodatkowej dla definiowania klasy robotniczej, o czym
pisaliśmy w "Masie krytycznej". Wątek "masa-klasa robotnicza" podjął również
Florian Nowicki w polemice z Janem Sylwestrowiczem.
Szkoda jedynie, że dociekliwość Cezarego Cholewińskiego grzeszy, jak zwykle,
schematyzmem. Rzecz w tym, że uogólniona kategoria "klasa robotnicza" zgodnie z
marksistowskim określeniem, ma charakter krytyczno-filozoficzny, zaś kategorie
"robotnik produkcyjny" czy "robotnik nieprodukcyjny", mają charakter zmienny i
konkretnohistoryczny.
Do tematu tego zresztą w najbliższym czasie wrócimy korzystając nie tylko z
marksistowskiej klasyki, ale i z wnikliwych opracowań znawców przedmiotu, bo i
takich nie brakowało.
Dyskusja jednak trwa.
Wadą takich wirtualnych debat jest ich nieuporządkowany charakter - efekt
małostkowości i partyjniactwa. Chętnych do uporządkowanej, otwartej dyskusji
najwyraźniej brakuje. Pośrednią konsekwencją wirtualnej debaty jest niedowład
form organizacyjnych. Radykalna świadomość społeczna robotników, nie znajdując
oparcia w formach organizacyjnych, nie przekłada się na świadomość klasową.
E.B. i W.B.
12 stycznia 2005 r.
Tekst "Nosił wilk razy kilka..." jest odpowiedzią na C. Cholewinskiego "Nikodem Bełtow to nie ja", dlatego przesyłam je razem. Ewa
Dziewczynka Czupurna
Nikodem Bełtow to nie ja
Dyktatura Proletariatu napisała:
"Michał Nowicki (LBC) oraz Andrzej Rękas-Jędrzejewski
(ostatnia ksywka - Feliks) nie muszą wierzyć, że Antyburżuj-Cezary Cholewiński,
"internauta-zwolennik MLK", Czupurna Dziewczynka itd., itp., w swym kolejnym,
wirtualnym wcieleniu przybrał imię Nikodema Bełtowa, a jednak to właśnie
"zwolennicy MLK" i tylko zwolennicy MLK zarzucają nam, że "wleczemy się w ogonie
burżuazji". A taką, z góry założoną tezę starał się bez powodzenia udowodnić
Nikodem.
Zresztą, nie to jest najważniejsze. Nie zawsze najważniejsze są pobudki. Nasz
tekst "Marksizm czy pusta erystyka?" (bojkotowany przez Michała), poza
literackim wstępem spełniającym wszelkie kryteria odnoszące się do tego gatunku,
zawiera merytoryczną odpowiedź na skądinąd dociekliwe uwagi wysunięte pod naszym
adresem.
Jak widać, dyskusja nabiera rumieńców."
Nikodem Beltow to nie ja. Mam z nim wspólnego tylko trzy rzeczy.
1. To ja przekleiłam na nasze forum teksty znalezione na jego stronie, m.in.
licząc na to, że dzięki temu szybciej dotrą one do Dyktatury Proletariatu i
szybciej doczekają się odpowiedzi. I tak się też stało, to i dobrze. Ale
odpowiedzi na swoją polemikę niech Dyktatura Proletariatu oczekuje od niego, a
nie ode mnie.
2. Wiosną 2002 r. przez dwa miesiące Nikodem Beltow i ja byliśmy na jednej
liście dyskusyjnej, prowadzonej przez grantowców. On co prawda używał wówczas
innego nicka, brzmiącego jak całkiem przeciętne polskie imię i nazwisko, i ja
zresztą też (które jego dane personalne są prawdziwe, i czy któreś w ogóle są,
tego nie wiem i nie chcę wiedzieć). Kłóciłam się z nim ostro m.in. w sprawie
wyborczego poparcia LCR w drugiej turze dla Chiraca - on to popierał, ja byłam
przeciwna. Jednak nie wymyślaliśmy sobie nawzajem od dziwek, kurew, debili,
idiotów itp, więc poza listą nasze stosunki układały się poprawnie. Dzięki temu
"Nikodem" (który jeszcze się wówczas tak nie nazywał) mógł poprosić mnie, żebym
wrzuciła do sieci jego tekst pt. "Rewolucja w czynach, a nie w słowach" (ver.2),
ale zastrzegł sobie, żebym nie ujawniała imienia i nazwiska, jakim się wówczas
posługiwał. Tak też zrobiłam - wrzuciłam do sieci jego artykuł z uwagą, że autor
zastrzegł sobie anonimowość. Ponieważ tego zastrzeżenia nigdy nie odwołał, nie
mogę i teraz ujawnić, pod jakim imieniem i nazwiskiem wówczas występował.
3. Ja zawsze, a Nikodem w większej części przestrzega prostej zasady tzw.
netykiety, odnoszącej się do forów, list dyskusyjnych itp. Brzmi ona: Odpisuj
tylko na te posty, z którymi się NIE zgadzasz, a nie zaśmiecaj sieci oraz nie
trać czasu swojego i innych internautów na nic nie wnoszące komentarze w stylu:
"Zgadzam się", "Popieram", "Ja też", itp. I w przeciwieństwie do Dyktatury
Proletariatu ja nie dziwię się, dlaczego Nikodem ani ze mną nie polemizował, ani
mnie nie pochwalił. Nie polemizował, bo widocznie się z moimi tekstami zgadza, a
nie chwalił - bo fora i listy dyskusyjne to nie są jakieś kółka wzajemnej
adoracji.
Z tej zasady Nikodem wyłamał się tylko w jednym krótkim akapicie swojego tekstu,
tam gdzie pochwalił (zamieszczoną w księdze gości na LBC) uwagę polemiczną ze
"Spowiedzią Komunistki", podpisaną nickiem Propozycja. (Do autorstwa tej uwagi
przyznał się zresztą w międzyczasie webmaster strony Dyktatury Proletariatu
Piotr Strębski). Ale to już problem Nikodema, a nie mój. Różnice, wskazujące na
to, że Nikodem Beltow to nie ja, a ja to nie Nikodem Beltow, są znacznie
istotniejsze od powyżej wyliczonych podobieństw. Jest takie powiedzenie, że
"styl to człowiek" - to znaczy, że na podstawie krytycznej analizy tekstu można
z dość dużym prawdopodobieństwem ustalić jego autora. I doprawdy dziwne jest to,
że Dyktatura Proletariatu, tak zdawałoby się wyćwiczona w tropieniu moich
różnych nicków, teraz popełnia tak gruby błąd, nie zwracając uwagi na kilka
istotnych różnic, które przeczą tezie, jakoby Nikodem Beltow mógł być mną.
1. Zaliczanie do grona Klasyków. Nikodem kilka razy w obu swoich tekstach
("Rewolucja w czynach, a nie w słowach" ver.3 oraz "Dyktatura") apeluje o
wrzucanie do sieci dzieł Marksa, Engelsa, Lenina - i tylko ich. Tymczsem gdybym
to ja pisała, to zaliczyłabym do Klasyków także Luksemburg i Trockiego. Nikodem
zaś ich specjalnie nie ceni. A dlaczego?
2. Przedmiot. Otóż dlatego, że Luksemburg i Trocki nie zajmowali się pewną
dziedziną, szczególnie ważną dla Nikodema, a Marks, Engels i Lenin - i owszem,
zajmowali się. Tą dziedziną jest filozofia. Teksty Nikodema są całe
przesiąknięte rozważaniami filozoficznymi, których w moich tekstach nigdy nie
było i nie ma, bo filozofia to nie moja specjalność. A ja trzymam się jeszcze
jednej zasady netykiety, która głosi: Nie wypowiadaj się na tematy, na których
się nie znasz. Nie znam się też na sprawach Licencji GNU, o której tak wiele
pisze Beltow - a ja nie pisałam na ten temat nigdy.
3. Sposób argumentacji i zwracania się do adwersarzy. Nikodem rzuca na wszystkie
strony różnymi "idiotami", "debilami" itp. Tymczasem ja nigdy tak osób
dyskutujących ze mną nie nazywam, chyba że zostanę obrażona i sprowokowana - i
myślę, że nawet A. das Mortes musi mi to przyznać - w przeciwnym wypadku napiszę
najwyżej, że mój polemista wlecze się w ogonie burżuazji, ale nie używam słów
powszechnie uważanych za nieprzyzwoite. Tymczasem Nikodem używał ich w stosunku
do autorów tekstów, z ktorymi polemizował, choć te teksty nie zawierały żadnych
prowokacji ani obelg pod jego adresem, bo ich autorzy prawdopodobnie w ogóle nie
wiedzieli o istnieniu kogoś takiego jak Nikodem Beltow. Poza tym Nikodem pisze
np.: "panie Michal_LBC". To też nie w moim stylu. Po pierwsze ja w ogóle unikam
takich apostrof do moich polemistów, po drugie nie mieszam wołacza z
mianownikiem (wołacz od imienia Michał ma postać: Michale, i inaczej nigdy bym
nie napisała), i po trzecie dlaczego miałabym się zwracać do Michała per "pan" ?
Nikodem jeszcze przytacza imię i nazwisko innego swego polemisty w dopełniaczu,
w formie: "pana Jacka Tittenbrun". Też bym tak nigdy nie napisała, bo dopełniacz
od nazwiska Tittenbrun ma postać: Tittenbruna. Poza tym ja wiem, że Jacek
Tittenbrun jest profesorem i na pewno bym to zaznaczyła, pisząc: "prof.
Tittenbruna". Zresztą nawet gdyby nie był profesorem, to i tak bym z nim nie
polemizowała w tej dziedzinie (pogranicze socjologii i ekonomii), na której on
się zna, a ja nie.
4. Gdybym to ja miała być Beltowem, to po cóż bym tyle czasu zwlekała z pisaniem
polemik przeciwko Michałowi i Florianowi Nowickim, Komunistce, no i Dyktaturze
Proletariatu? Przecież na wszystkie ich teksty, z którymi się nie zgadzam,
odpowiadam niedługo po ich ukazaniu się, z "poślizgiem" najwyżej jednego lub
dwóch dni, a nie roku, no i na każdy tekst odpowiadam odrębnie, a nie na
wszystkie zbiorczo.
5. I ostatnia, ale nie najmniej znacząca różnica: Nikodem "starał się bez
powodzenia udowodnić", że Dyktatura Proletariatu wlecze się w ogonie burżuazji.
A ja to z powodzeniem udowodniłam już dziesiątki razy i mam nadzieję, że jeszcze
dziesiątki razy udowodnię.