Tekst pochodzi ze strony GPR http://www.gpr.webpark.pl/
Paweł Nowak
Wenezuela: na ostrzu noża
W sierpniu 2004 r. wenezuelscy robotnicy i chłopi po raz
kolejny pokonali reakcyjną prawicową opozycję, która chciała odsunąć od władzy
populistycznego prezydenta, Hugo Chaveza. Tym razem Chavez miał zostać usunięty
nie w drodze zamachu stanu, lecz w wyniku referendum. Referendum dało jednak
odwrotny efekt. Chavez zwiększył swoje poparcie i wyszedł z referendum
umocniony.
Wydarzenia w Wenezueli pokazują z jednej strony siłę klasy robotniczej, a z
drugiej - ograniczoność reform dokonywanych na gruncie kapitalizmie. Rząd
Chaveza, który opiera na poparciu mas wenezuelskich, w ciągu ostatnich kilku lat
przeprowadził szereg reform. W ich wyniku analfabetyzm w Wenezueli został
zredukowany o ponad jeden milion osób, o 3 miliony wzrosła liczba młodych ludzi
z wykształceniem podstawowym i średnim (a wielu robotników po raz pierwszy
uzyskało dostęp do szkół wyższych). Ponadto miliony akrów ziemi zostało
rozdanych spółdzielniom chłopskim.
Mimo to Chavez nie podjął żadnych kroków w kierunku obalenia kapitalizmu. Po
ostatniej próbie usunięcia Chaveza jego vice-prezydent podkreślił, że własność
prywatna ma ważną rolę do odegrania w gospodarce. Aby uspokoić opozycję, która
ubolewa nad tym, że zyski płynące z wysokich cen ropy są wydawane na poprawę
bytu najbiedniejszych warstw społeczeństwa, Chavez nie znacjonalizował żadnej
części gospodarki.
Nawet media – prasa i główne stacje telewizyjne – pozostają w prywatnych rękach
i odgrywają rolę rzecznika kontrrewolucji. Zamiast objąć państwową kontrolą
istniejące przedsiębiorstwa kapitalistyczne, Chavez założył własne, „lepsze” i
bardziej „ludzkie” instytucje (np. bank inwestycyjny i państwową stację
telewizyjną), które mają konkurować z instytucjami kapitalistycznymi. Jest to
niebezpieczny błąd, ponieważ pozostawia się kontrrewolucji duże pole manewru.
Niestety Chavez i jego reżim nie mają programu ani woli zdecydowanego zerwania z
kapitalizmem.
Walka między rewolucją i kontrrewolucją trwa. W ciągu ostatnich lat wielokrotnie
próbowano obalić Chaveza. Za każdym razem masy wenezuelskie pojawiały się na
arenie walki i pokonywały siły kontrrewolucji. I za każdym razem, kiedy
niebezpieczeństwo już mijało, Chavez uspokajał opozycję, oferując jej rozmaite
ustępstwa. Dzięki wspaniałym mobilizacjom klasy robotniczej i innych uciskanych
warstw społecznych istniały liczne okazje przeprowadzenia socjalistycznych
przekształceń. Niestety każda z nich była marnowana - z powodu braku
rewolucyjnego kierownictwa. Do tej pory Chavez miał szczęście - dzięki sile
klasy robotniczej kapitalistyczna kontrrewolucja poniosła serię klęsk. Ale nie
została ona zdecydowanie pokonana. W tym tkwi niebezpieczeństwo.
Ponieważ Chavez nie obalił kapitalizmu, poparcie dla niego będzie z czasem
słabnąć. Masowe bezrobocie w Wenezueli istnieje w dalszym ciągu, a inflacja
nadal znajduje się poza kontrolą. W gospodarce panuje chaos. Po jakimś czasie,
Chavez straci poparcie nie tylko wśród klasy średniej, ale także wśród części
klasy robotniczej.
W Chile, w latach 1970-73, Salwador Allende znacjonalizował nawet ok. 40 %
gospodarki. Nie stworzono jednak centralnie planowanej gospodarki - kierowanej
demokratycznie przez klasę robotniczą. Niemożliwe było tym samym przezwyciężenie
sabotażu i kryzysu ekonomicznego - poprzez pakiet reform i częściową
nacjonalizację biurokratyczną. Kolejnym błędem Allende była odmowa uzbrojenia
robotników w obliczu buntu wojskowego, pomimo iż ruch robotniczy żądał broni.
Pomimo tego, że prawicowa opozycja poniosła klęskę, w przyszłości powtórzą się
próby usunięcia Chaveza. Możliwe, że prawica poczeka, aż demoralizacja w
społeczeństwie się powiększy - i wówczas podejmie kolejną próbę zamachu stanu.
Nie powinno być żadnych złudzeń - jeśli zamach stanu się uda, to nie wyłoni się
z niego żaden umiarkowany reżim. Podczas ostatniego zamachu, mimo iż opozycja
miała władzę przez tylko krótki czas, już zaczęły się aresztowania działaczy.
Obcięto gaz, prąd i telefony w ambasadzie kubańskiej i wkroczono na teren
ambasady w poszukiwaniu ludzi, którzy starali się o azyl. Gdyby ten zamach się
powiódł - doprowadziłby do krwawych rozliczeń i represji.
Kwestia uzbrojenia klasy robotniczej i zorganizowania milicji robotniczych jest
w tej chwili sprawą niezwykle palącą. Klasa robotnicza musi budować i rozwijać
własny niezależny ruch. Dla wenezuelskich robotników jedynym wyjściem z sytuacji
jest zdecydowana walka o obalenie kapitalizmu, walka o socjalizm. Ale nie
powinno być żadnych złudzeń, że Hugo Chavez poprowadzi tę walkę. Gdyby robotnicy
i chłopi wenezuelscy wzięli sprawy we własne ręce i podjęli pierwsze kroki w
kierunku budowy demokratycznego społeczeństwa socjalistycznego, ich apel do klas
uciskanych reszty kontynentu o obalenie kapitalizmu i własności ziemskiej
zyskałby wielki oddźwięk.