Dahr Jamail

Relacja naocznego świadka z Falludży

 

Opowieści o horrorze – w tym o użyciu napalmu i broni chemicznej przez armię amerykańską podczas oblężenia Falludży – stopniowo docierają spod gruzów zburzonego miasta, wynoszone przez uchodźców, którzy mieli dość szczęścia, by uciec z miasta, donosi z Iraku niezależny dziennikarz amerykański Dahr Jamail. (zmk)

 

Kamerzysta z telewizji libańskiej Lebanese Broadcasting Corporation (LBC) był świadkiem pierwszych dziewięciu dni walk i opowiada o tym, co sam określa jako okrucieństwa. Burhan Fasaa pracował dla LBC przez całą okupację Iraku.

„Dostałem się do Falludży w okolicach dzielnicy Dżulan, która leży niedaleko Szpitala Ogólnego”, opowiada rozmawiając ze mną w Bagdadzie. „Na dachu szpitala znajdowali się amerykańscy strzelcy wyborowi strzelający do wszystkiego, co się ruszało.”

W ciągu całej rozmowy pali nerwowo, ciągle wstrząśnięty tym, co widział.

8 listopada wojskowi pozwolili kobietom i dzieciom opuścić miasto – ale nie pozwolili na to żadnemu mężczyźnie. Nie mógł wejść do miasta przez jeden z głównych punktów kontrolnych, toteż krążył po okolicy, aż wreszcie udało mu się przedostać drogą na przełaj, przez teren wiejski koło Szpitala Ogólnego, a następnie łódką przez rzekę. Chciał sfilmować miasto od wewnątrz.

„Zanim znalazłem łódź, znajdowałem się w odległości 50 m od szpitala, z którego amerykańscy strzelcy wyborowi strzelali do wszystkich, których dostrzegli”, mówi, „ale udało mi się przedostać.”

Naloty bombowe samolotów amerykańskich były tak intensywne i nieustanne, że rzadko zdarzało się, iż przez całą jedną minutę ziemia nie drżała od wybuchów.

„Amerykanie używali w Falludży bardzo ciężkich bomb, żeby złamać ducha oporu bojowników”, wyjaśnia, poczym, wznosząc ręce, dodaje: „Bombardowali wszystko! Podkreślam – wszystko!”

Tak działo się przez pierwsze dwa dni; następnie, trzeciego dnia, do akcji weszły kolumny czołgów i innych pojazdów pancernych. „Ogromna liczba czołgów, wozów pancernych i żołnierzy usiłowała wkroczyć do północnej części Falludży. Sfilmowałem co najmniej 12 pojazdów amerykańskich, które zniszczono.”

Jednak wojskom amerykańskim nie udało się wkroczyć do Falludży, toteż na nowo zaczęły się naloty bombowe.

„Widziałem co najmniej 200 rodzin, którym wskutek bomb amerykańskich domy zawaliły się na głowy”, mówił Burhan, podczas gdy z jego papierosa zwisa długi popiół. „Falludżanie potrzebowali już wszystkiego. Chcę przez to powiedzieć, że nie mieli ani żywności, ani lekarstw. W północnej części miasta widziałem ogromną liczbę zabitych; prawie wszyscy byli cywilami.”

Teraz zaczyna opowiadać o tym, co widział podczas pierwszego tygodnia oblężenia – jedną historię za drugą.

„Zabitych chowano w ogrodach, bo ludzie nie mogli opuszczać domów. Było mnóstwo rannych, a nie dostarczano leków, toteż ludzie umierali od ran. Każda znajdująca się na ulicy osoba była celem dla Amerykanów. Widziałem tylu cywilów, którzy zginęli od kul!”

Wygląda przez okno i kilkakrotnie głęboko oddycha. Następnie mówi, że większości rodzin już skończyła się żywność. Ukradkiem myszkowały po sąsiednich domach, wszędzie szukając czegoś do jedzenia. Od dawna nie było wody i prądu.

Wojskowi wzywali rodziny przez głośniki do poddania się i wyjścia z domów, ale Burhan mówi, że wszyscy za bardzo się bali, toteż pozostali w domach, a żołnierze zaczęli wywalać drzwi i robić rewizje.

„Amerykanie nie mieli ze sobą tłumaczy, więc wchodzili do domów i strzelali do ludzi, bo oni nie znali angielskiego! Weszli do domu, w którym przebywałem wraz z 26 osobami, i strzelali, bo ludzie nie rozumieli ani słowa po angielsku. 95% zabitych w domach osób, które widziałem, zabito, gdyż nie umiały mówić po angielsku.”

Łzawią go oczy, więc zapala kolejnego papierosa i dalej opowiada.

„Żołnierze myśleli, że ludzi odmawiają wykonywania ich rozkazów, więc do nich strzelali. Lecz ci ludzi ich nie rozumieli!”

Udało mu się nadal filmować boje i sceny z życia miasta; niektóre zdołał sprzedać Reutersowi, który z całego odkupionego materiału filmowego pokazał tylko nieliczne sekwencje. Wyjaśnia, że LBC nie chce pokazać żadnej z taśm, które dostarczył. Większość z nich przemycił potajemnie z miasta, zanim zabrano mu sprzęt.

„Amerykanie zabrali mi cały sprzęt filmowy, gdy go znaleźli. Uczynili to, gdy obserwowałem, jak na oczach wszystkich, w naszym domu żołnierz zabierał dziecku pieniądze.”

Burhan mówi, że gdy żołnierze zdali sobie sprawę, iż jest dziennikarzem, potraktowali go gorzej niż pozostałe osoby przebywające w domu, w którym się ukrył. Aresztowali go wraz z mężczyznami, kobietami i dziećmi.

„Pobili mnie i obrzucili przekleństwami, bo pracowałem dla LBC, a następnie mnie przesłuchali. Byli wściekli z powodu tego, co nadają telewizje Al-Dżazira i Al-Arabija.”

Trzymali go przez trzy dni, spał na podłodze, bez pościeli – tak, jak wszyscy więźniowie w obozie, w którym trzyma się aresztowanych na terenie obozu wojskowego na przedmieściach Falludży.

„W rejonie, w którym się znajdowałem, aresztowali ponad sto osób, w tym kobiety i dzieci. Mieliśmy tylko jedną ubikację – znajdowała się naprzeciwko miejsca, w którym trzymano nas wszystkich i wszyscy wstydzili się, że muszą z niej publicznie korzystać. Nie było prywatności, a Amerykanie kazali nam korzystać z ubikacji w kajdankach.”

Chce mówić dalej o tym, co widział w Falludży podczas dziewięciodniowego pobytu w tym mieście.

„Wszędzie widziałem bomby rozpryskowe i mnóstwo spalonych ciał, na których nie było śladów po kulach. Tak więc, jest absolutnie pewne, że szczególnie w dzielnicy Dżulan Amerykanie używali bomb zapalających. Mnóstwo razy widziałem amerykańskich strzelców wyborowych strzelających do cywilów. Widziałem, jak amerykański snajper strzela z minaretu do wszystkiego, co się rusza.”

Był też świadkiem czegoś, o czym mówiło wielu uchodźców z Falludży.

„Widziałem cywilów usiłujących przepłynąć na drugi brzeg Eufratu i uciec – wszystkich zabili amerykańscy snajperzy strzelający z drugiego brzegu rzeki.”

Dom, w którym przebywał, zanim go aresztowano, znajdował się blisko meczetu, w którym kamerzysta NBC sfilmował egzekucję rannego Irakijczyka w podeszłym wieku.

„Meczet, w którym zastrzelono rannego człowieka, co sfilmował kamerzysta z NBC, znajduje się w dzielnicy Dżubail; byłem w tej dzielnicy. Ranni, bezbronni ludzie korzystali z tego meczetu jako schronienia. Mogę zapewnić, że tam nie było żadnej broni, bo byłem w tym meczecie. Ludzie tylko się tam chowali, żeby się ratować. To wszystko.”

Był również świadkiem innego potwornego wydarzenia, o którym poinformowało wielu uchodźców przybyłych do Bagdadu.

„We wtorek 16 listopada widziałem czołgi rozjeżdżające rannych na ulicach dzielnicy Dżumarija. Jest tam klinika publiczna, toteż ulicę, przy której znajdowała się ta klinika, nazywaliśmy ulicą kliniczną. Na tej ulicy stoczono ciężki bój i przed kliniką leżało około dwudziestu zabitych bojowników oraz kilku rannych. Byłem w klinice i tego dnia o 11 rano widziałem czołgi przejeżdżające po rannych i zabitych, którzy tam leżeli.”

Po kolejnej długiej pauzie znów wygląda przez okno. Ciągle wyglądając przez nie, mówi: „Przez dziewięć dni, które spędziłem w Falludży, nikogo spośród wszystkich rannych mężczyzn, kobiet, dzieci i starców nie ewakuowano. Wszyscy ranni cierpieli aż do śmierci lub jakimś cudem przeżyli.”

Według Irackiego Czerwonego Półksiężyca, któremu 14 listopada udało się wprowadzić do miasta trzy karetki pogotowia, co najmniej 150 rodzinom nie udało się opuścić Falludży. Jedna z nich utrzymywała się przy życiu przez dwie godziny mocząc surowy ryż w skażonej wodzie i go spożywając. Przez miesiąc w Falludży nie było elektryczności ani wody pitnej.

Ludzie, którzy tam pozostali, grzebali kawałki ciał osób rozerwanych przez bomby i szkielety zabitych, których ciała zżarły psy.

Wojskowi amerykańscy oceniają, że w Falludży zginęło 2 tys. osób, ale twierdzą, że w ogromnej większości to byli bojownicy. Personel pomocniczy i miejscowa ludność mówią jednak, że ogromna większość zabitych to cywile.

 

Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski