Teksty pochodzą ze strony NLR http://republika.pl/socjalizm/ Jedną z zasadniczych różnic między działalnością praktyczną, a działalnością teoretyczną, jest to, że na efekty trzeba czekać znacznie dłużej. Przekonywanie kogoś do własnych poglądów za pomocą internetu to proces długotrwały i zanim ktoś przyzna nam racje - musi wiele naszych tekstów przeczytać. Dlatego też nic tak nie sprawia nam przyjemności - jak owoce naszej ciężkiej pracy. Nie jest tajemnicą, że z NLR prowadzimy teoretyczną wojną poprzez ciągłe wytykanie błędów tej sekcie, zarówno w naszych tekstach - jak też na piątkowych czatach. Pod wpływem LBC w szeregach sekty doszło do ideologicznego fermentu i jeden nurtowiec Dawid Heine zaczął pisać bardzo rozsądnie, bo używa naszych argumentów. Poniżej publikujemy kilka tekstów, które świadczą o ostrej dyskusji i zapewne doprowadzą do kolejnego rozłamu. Na początek kilka cytatów z tekstu Dawida "O polityce antyimperialistycznej lewicy". "Czasem się zdarza, że nawet lewicowe organizacje czy redakcje pism, które deklarują swoją wolę walki z kapitalizmem, są pełne dobrej woli i mają przekonanie o konieczności walki o lepszy świat - popełniają błędy, źle oceniają sytuację polityczną na świecie albo nie zadają sobie trudu przeprowadzenia krytycznej, niezależnej analizy danej sytuacji i nieświadmomie powielają kłamstwa czy manipulacje produkowane przez kapitalistyczną machinę propagandową przyczyniając się do sukcesów swojego wroga. Tak jest w przypadku brytyjskiego dwutygodnika "Solidarity" wydawanego przez małą organizację o nazwie Alliance for Workers Liberty. Na początku stycznia w piśmie opublikowano artykuł dotyczący sytuacji w Iraku. Artykuł ten został niestety przedrukowany na łamach "Dalej!"(Mark Osborn "Irak: Ruch oporu przeciwko związkowcom, kobietom, homoseksualistom"), w dodatku bez żadnego komentarza, co mogło by sugerować, że cały Nurt Lewicy Rewolucyjnej podziela zawarte w artykule opinie. Niestety, artykuł jest napisany tak, jakby dla autora jedynym źródłem wiedzy o sytuacji w Iraku były kłamstwa amerykańskiej telewizji FOX" Na LBC skrytykowaliśmy ten tekst już kilka tygodni temu w tekście http://www.geocities.com/lbc_1917/1321irak.htm - takich przykładów jest więcej - ograniczymy się wiec do rzeczy najważniejszych. Także w kwestii ukraińskiej Dawid krytykuje NLR - co LBC robi od ponad 2 miesięcy (w wielu różnych tekstach). "Na razie nie ma jednak oznak takich zjawisk, w każdym razie nie wiemy nic o nich ale oczywiście marksiści powinni z uwagą obserwować sytuację na Ukrainie, badać ją i starać się ją zrozumieć. Jednak dwóch publicystów "Dalej!", w listopadzie, przed powtórką drugiej tury wyborów, otwarcie wypowiedziało się po stronie nie tylko tak zwanej "pomarańczowej rewolucji", nie dostrzegając tego kto był jej architektem, ale jeden z nich nawet przekonywał w dyskusji o konieczności popierania Wiktora Juszczenki jako kandydata na prezydenta!" Dawid też popiera irackich partyzantów "Ruch antywojenny musi się solidaryzować z ruchem oporu, który prowadzi o wiele trudniejszą i niebezpieczną walkę.". Publikujemy też dyskusję na temat listy Wildsteina, gdzie Dawid polemizuje z Sylwestrowiczem. Sylwestrowicz podchodzi do sprawy emocjonalnie: "Osobiscie powiem tyle - ja bym tych skurwysynow, stalinowsko-faszystow, powieszal jajami z latarni! A tu mi towarzysz wystepuje w ich obronie??? (...)Dlatego odwazam sie do niego apelowac: Dawid! Zastanow sie nad tym, co napisales. Byc moze w ferworze polemiki z prawica posunales sie za daleko? Jesli tak nie bylo - mamy DUZE problemy polityczne. Bowiem Twoj list jest napisany z pozycji apolegetyki stalinizmu. (...) Nie jest to stanowisko marksistowskie, trockistowskie. Dla mnie - takie stanowisko jest zupelnie obce. " Czy jest to zapowiedź rozłamu? Niezależnie od tego czy Dawid zostanie wyrzucony - zachęcamy go do poznania innych grup trockistowskich działających w Polsce - z którymi za pewne będzie miał więcej wspólnego niż z NLR.
Dawid Heine
O polityce antyimperialistycznej lewicy
Iracki ruch oporu
Czasem się zdarza, że nawet lewicowe organizacje czy redakcje
pism, które deklarują swoją wolę walki z kapitalizmem, są pełne dobrej woli i
mają przekonanie o konieczności walki o lepszy świat - popełniają błędy, źle
oceniają sytuację polityczną na świecie albo nie zadają sobie trudu
przeprowadzenia krytycznej, niezależnej analizy danej sytuacji i nieświadmomie
powielają kłamstwa czy manipulacje produkowane przez kapitalistyczną machinę
propagandową przyczyniając się do sukcesów swojego wroga. Tak jest w przypadku
brytyjskiego dwutygodnika "Solidarity" wydawanego przez małą organizację o
nazwie Alliance for Workers Liberty. Na początku stycznia w piśmie opublikowano
artykuł dotyczący sytuacji w Iraku. Artykuł ten został niestety przedrukowany na
łamach "Dalej!"(Mark Osborn "Irak: Ruch oporu przeciwko związkowcom, kobietom,
homoseksualistom"), w dodatku bez żadnego komentarza, co mogło by sugerować, że
cały Nurt Lewicy Rewolucyjnej podziela zawarte w artykule opinie. Niestety,
artykuł jest napisany tak, jakby dla autora jedynym źródłem wiedzy o sytuacji w
Iraku były kłamstwa amerykańskiej telewizji FOX czy innych otwarcie prowojennych
mediów. Artykuł składa się z cytatów i informacji połączonych i skomentowanych w
taki sposób, żeby zasugerować wyraźnie, że za całym złem jakie ma miejsce w
Iraku, stoi ruch oporu. Jednym tchem mówi się tu o grupach religijnych
ekstremistów, którzy rzekomo zamierzają gwałcić dziesięcioletnie dziewczynki, o
zwolennikach "reżimu BAAS" i ruchu oporu w ogóle. Zadziwiające, ale właśnie
burżuazyjna propaganda, która codziennie zarzuca nas stekiem kłamstw na temat
sytuacji w Iraku przedstawia sprawy tak samo.
Już pierwsze zdanie w artykule razi swoją absurdalnością. Czytamy tam: "W czasie
przygotowań do irakijskich wyborów dawni zwolennicy reżimu Baas i islamiści
intensyfikują swoje akcje wymierzone głównie przeciwko wojskom okupacyjnym i
irakijskim urzędnikom. Równocześnie w oczywisty sposób antypracowniczy charakter
ruchu oporu objawia się wraz z trwającą serią ataków ruchu oporu na organizacje
związkowe i związkowców".
Zacznijmy od tego, że autor zupełnie bezpodstawnie twierdzi, że to właśnie
"dawni zwolennicy reżimu Baas i islamiści intensyfikują swoje akcje" przeciwko
marionetkowemu rządowi, rządowym urzędnikom i okupantom. Skąd takie informacje?
Z codziennej sieczki propagandowej przedstawianej przez najbardziej reakcyjne
masmedia! Jest prawdą, że ruch oporu walczy z okupantami, z ich lokajami z
marionetkowego rządu i ukartowanymi "wyborami" do których listy kandydujących
osób były akceptowane przez okupantów i wszystkie siły przeciwne wizji Iraku pod
jankeskim butem zostały odsunięte od możliwości startowania w wyborach. Ale
twierdzenie, że to nie ruch oporu, lecz "dawni zwolennicy reżimu Baas (cokolwiek
ta zbitka słowna znaczy - D.H.) i islamiści" są tu głównymi aktorami, jest
powielaniem tego co chcieliby wmówić całemu światu specjaliści od propagandy z
ekipy Busha.
Ruch oporu w Iraku nie jest zdominowany przez żadną siłę polityczną czy
ideologiczną. Składa się z grup, pojedynczych osób i mniej lub bardziej
scentralizowanych oddziałów partyzanckich. Łączy ich wola przepędzenia okupantów
i wyzwolenia kraju spod obcego ucisku. Nie dominuje tam żaden kierunek
ideologiczny ani polityczny ale pragnący za wszelką cenę skompromitować iracki
ruch oporu w oczach opinii publicznej na świecie propagandyści Busha,
przedstawjają ten ruch jako fanatyków religijnych albo zwolenników Husajna.
Wiadomo, że te dwie kategorie ludzi, w przekonaniu przecietnego mieszkańca
Zachodu źle się kojarzą, więc manipulacja polegająca na tym, że mówi się o
"ruchu oporu" w powiązaniu ze zwolennikami Husajna czy tajemniczymi fanatykami
islamskimi, którzy obcinają głowy cywilom albo szykują jakieś krwawe zamachy
terrorystyczne na cywilów Zachodu, odciąga od heroicznie walczących ludów Iraku
poparcie, poczucie solidarności i sympatię wielu, nawet postępowych osób na
świecie. Właśnie taki jest cel tej propagandy. Propaganda ta jest chyba bardzo
skuteczna, skoro publicysta lewicowego pisma "Solidarity" dał się nabrać na tak
dziecinną manipulację i z wielką pasją te bzdury powiela.
Dla zwiększenia u czytelników prowojennych gadzinówek i telewidzów przekonania o
tym, że w Iraku toczy się walka między "demokracją"(wojska okupacyjne i
marionetkowy rząd) z jednej strony a "fanatycznymi terrorystami" i "zwolennikami
Husajna"(ruch oporu) z drugiej strony, stworzono propagandowego wroga,
tajemniczego, owianego legendami, fanatycznego dyrygenta wszystkich islamistów,
"prawą rękę Bin Ladena", niejakiego Al Zarkawiego. Oczywiście nikt nigdy nie
słyszał w Iraku o kimś takim, ale od czasu, gdy propaganda go stworzyła, to
właśnie jemu wszystkie burżuazyjne media karmiące się oświadczeniami sztabu US
Army, przypisują autorstwo działań ruchu oporu. Mamy więc rozumieć, że jeśli
przypadkiem popieramy ruch oporu, czyli jedyny realny opór wobec okupacji, to
znaczy, że tak naprawdę popieramy niejakiego Al Zarkawiego i Al Kaidę. Jakie to
proste! Jakże już blisko do uznania działalności antywojennej za terrorystyczną!
Nawiasem mówiąc, nie jest takie pewne, czy ta osławiona Al Kaida w ogóle
istnieje. Brytyjska stacja telewizyjna BBC zaczęła nadawanie trzyczęściowego
filmu dokumentalnego, który podważa istnienie "Al Kaidy". Znany brytyjski
reżyser dokumentalista i dziennikarz Adam Curtis w swoim filmie "The Power of
Nightmares - The Rise of Political Fear" pokazuje mechanizmy manipulacji służące
wywołaniu psychozy strachu przed terroryzmem organizowane przez rządy George'a
W. Busha i Tony'ego Blaira. Film pokazuje, że jak dotąd nie ma ani jednego
dowodu, który mógłby wskazywać na istnienie zjednoczonego, islamskiego spisku
terrorystycznego, tak jak go definiuje Biały Dom, i że tzw. tajne bazy Osamy ben
Ladena stanowią taką samą rzeczywistość jak broń masowego rażenia Saddama
Hussajna. Według zespołu dziennikarzy śledczych Adama Curtisa, przemówienia
Osamy ben Ladena pokazywane na propagandowych filmach, czy właściwie klipach, są
sztucznym wytworem specjalistów od fikcji propagandowych, marketingu. Zajmują
się tym między innymi takie specjalistyczne firmy jak Rendon Group, Hill &
Knowlton i inne. Jest to więc oszustworządów i wywiadów USA i Wielkiej Brytanii
na użytek budowy nowego, fikcyjnego "globalnego zagrożenia", czy "Imperium Zła"
po upadku realnego socjalizmu i ZSRR. Do tej pory już 108 państw zadeklarowało,
że nigdy nie zaobserwowało na swoim terytorium czegokolwiek co by zaświadczało o
istnieniu Al Kaidy i że nie czuje się zagrożone przez tzw. "zagrożenie
planetarne Al Kaidy", o którym mówi rząd amerykański.
Dodać należy, że w opinii wielu osób na Bliskim Wschodzie, krwawe zamachy na
cywilów, obcinanie głów i cała spirala przemocy, której ofiarą są Irakijczycy a
nie okupanci(!), jest organizaowana przez okupantów i ich słuzby specjalne, po
to, żeby uzasadniać konieczność swojej dalszej obecności w Iraku. Wydaje się to
prawdopodobne, jeśli weźmiemy pod uwagę historię amerykańskich agresji i ich tło
oraz fakt, że trudno uwierzyć w to, żeby zamachowcy w Iraku, choćby islamiści,
za główny cel brali sobie zawsze irackich cywilów zamiast okupantów. O tym
jednak artykuł Osborna milczy, tak jak oficjalne masmedia.
Tajemniczy Zarkawi był wykorzystywany zawsze wtedy, gdy narastał na świecie opór
wobec bandyckich poczynań wojsk okupacyjnych. Tak więc, gdy broniąca się
heroicznie ludność robotniczego miasta Faludża, mimo braków w uzbrojeniu
odpierała miesiącami ataki wojsk okupantów, gdy helikoptery armii amerykańskiej
bombardowały domy mieszkalne, szpitale, szkoły a w końcu Marines przypuścili na
to miasto zbrodniczy atak, gdy w tym czasie społeczność światowa biła na alarm -
propaganda agresorów tłumaczyła to tym, że w mieście rezyduje Zarkawi z grupą
terrorystów i to niby on kieruje wszystkimi działaniami ruchu oporu na terenie
Iraku. Faludża przedstawiana była zatem jako gniazdo terroryzmu, pomimo tego, że
dzisiątki mediów z całego świata docierało do prawdy, wielu dziennikarzy
przekazywało prawdziwe relacje z oblężonego miasta i jak ktoś chciał to mógł się
dowiedzieć co tam ma miejsce naprawdę.
Terroryzowane, ale nie przez wyimaginowanego Zarkawiego, lecz przez okupantów,
głodzone, odcięte od elektryczności i wody pitnej, z szalenie skromnymi
możliwościami w zakresie opieki ambulatoryjnej, przy całkowitej blokadzie,
ostrzeliwane i bombardowane - miasto Faludża stawiało opór! Ale obrzydliwa,
kłamliwa propaganda imperialistów spod znaku telewizji FOX czy polskiego TVN
dalej dezinformowała, rozpowszechniając kłamstwo, że to ruch oporu ponosi
odpowiedzialność za brak wody i elektryczności w Faludży. Jakim lewicowcem jest
więc Mark Osborn z "Solidarity", jeśli wzorem telewizji FOX bezkrytycznie
dezinformuje czytelników, zamieszczając w swoim artykule tak bardzo kłamliwe
informacje? Czytamy tam:"Alternatywa oferowana przez 'ruch oporu' ujawniła się w
Faludży i innych częściach Iraku przez krótki okres kontrolowanych przez niego.
(...) tzw. ruch oporu nie był zainteresowany sytuacją materialną mas i ich
podstawowymi potrzebami takimi jak elektryczność, dostawy wody..." Nie mamy
prawa się dziwić, że wielu ludzi, którzy są ofiarą wszechobecnej dezinformacji
medialnej - mają błędne pojęcie o sytuacji w Iraku i na świecie ale bycie
lewicowym działaczem, publicystą pisma mieniącego się mianem
antykapitalistycznego zobowiązuje do jakiejś odpowiedzialności. A wystarczy tak
nie wiele. Zamiast czytać zakłamane brukowce wystarczy śledzić powszechnie
dostępne depesze agencji prasowych z Iraku, żeby poznać więcej faktów. Albo
przejrzeć przebogaty dorobek publicystyczny w lewicowej prasie. Wystarczy
patrzeć przez palce na propagandę głównych masmediów, żeby nie dawać im wiary.
W artykule zasadniczo jest mowa o atakach fundamentalistów islamskich na
związkowców, lewicę czy prawa kobiet. Nie wiemy ile z tych informacji to prawda
ale podkreślić trzeba, że oczywiście jako lewica walczymy z religijnym
ekstremizmem, zarówno muzułmańskim jak i katolickim na własnym podwórku. Jest
oczywiste, że Talibowie, Al Kaida i wiele innych fanatycznych sekt są naszymi
wrogami. Pamiętamy w tym miejscu, że Talibowie to ruch, który został
wypromowany, wyszkolony i finansowany przez CIA do walki z lewicą w
Afganistanie. Także Bin Laden był pupilkiem USA, gdy te prowadziły swoje brudne
zimnowojenne gry w Azji. Religijni ekstremiści są jednym z głównych wrogów ruchu
robotniczego i lewicy. Ale podkreślić trzeba, że nawet jeśli tego typu ciemne
elementy występują obecnie w Iraku przeciwko okupantom, to w żadnym stopniu nie
umniejsza to znaczenia ruchu oporu jako całości i w żadnym stopniu nie może
skłaniać lewicy do rezygnacji z popierania ruchu oporu. Ruch oporu w Iraku
każdego dnia zadaje potężne ciosy imperializmowi USA, Wielkiej Brytanii i ich
lokajom. Każdy taki cios osłabia imperializm, odbiera mu pewność siebie,
przyczynia się do tego, że już nie tak szybko USA zdecydują się na zaatakowanie
kolejnego kraju. Wobec silnego oporu, imperializm musi zrezygnować ze swojej
buty, arogancji, pewności siebie. Takie wojny jak ta w Iraku, gdzie zadawany
jest okupantowi potężny cios, doprowadzą w końcu system kapitalistyczny na skraj
upadku. Współczesny kapitalizm na świecie nie jest w stanie funkcjonować bez
wojen ani jednego roku. Gdy na tych wojnach połamie sobie ręce i nogi, popadnie
w jeszcze głębszy kryzys, wtedy otworzą się perspektywy walki o lepszy świat, na
gruzach zmurszałego, barbarzyńskiego kapitalizmu. Ale wcześniej kapitalizm musi
dostawać ciosy.
Narodowowyzwoleńcza walka Irakijczyków, tak jak walka ruchu oporu przeciwko
hitlerowcom w czasie Drugiej Wojny Światowej, zasługuje na solidarność i
poparcie lewicy nie tylko dlatego, że jest moralnie sprawiedliwa i słuszna ale
dlatego, że przybliża kapitalizm do upadku. Jeśli robotnicy Iraku zwyciężą dziś
imperialistów Zachodu i ich wasali z marionetkowego rządu, wyzwolą kraj spod
neokolonialnego ucisku, wtedy bez trudu pokonają religijnych fanatyków, ich
terror, szczególnie w kraju, gdzie tradycje fundamentalizmu islamskiego są
bardzo słabe. Wtedy pewnie CIA wznowi współpracę z Talibami i innych
ekstremistów i będzie ich popierać, jak wcześniej, w celu destabilizacji
wyzwolonego kraju.
Imperialistyczna gra na Ukrainie
Zasadę, że wszędzie tam gdzie imperializm prowadzi swoje
brudne gry, lewica rewolucyjna winna rzucać mu kłody pod nogi, należy traktować
uniwersalnie, nie tylko w odniesieniu do wojen prowadzonych przez kapitał. USA i
inne państwa kapitalistyczne mają na świecie niezliczone interesy i dlatego nie
ma terenu, który jest wolny od ich wpływów, nacisków, szantarzy.
Ostatnio miejscem aktywności międzynarodowego imperializmu była Ukraina. Unia
Europejska i USA finansowały tam i wspierały przewrót, który ma otworzyć Ukrainę
na całkowicie neoliberalne "reformy", oderwanie tego kraju od wpływów Rosji i
bliższe związanie go z USA czy szerzej - z Zachodem. W tym celu zainicjowano tam
tzw "Pomarańczową Rewolucję". Przy pomocy dobrze zorganizowanej kampanii
medialnej wmawiano ludziom, że chodzi tu o demokratyzację. Część ludzi istotnie
w dobrej wierze przyłączyła się do tego sztucznego ruchu, sądząc, że głosowanie
na Juszczenkę poprawi ich los, że jest to polityk prodemokratyczny. Sztab
wyborczy Wiktora Juszczenki zorganizował w centrum Kijowa miasteczko namiotowe
dla swoich zwolenników, których do Kijowa zwiozły autokary. Na miejscu
zapewniono im wyżywienie, nocleg i nawet garderobę koloru pomarańczowego. Jak
twierdzą lewicowi działacze związkowi z Ukrainy, ludzie, którzy tam przybyli,
byli opłacani za obecność na Majdanie. Wszystko to służyło pokazaniu w kamerach
telewizyjnych tłumów, które rzekomo wyszły na ulice "walczyć z reżimem". Wśród
uczestników wyborczego festynu byli głównie studenci i partyjni aktywiści Naszej
Ukrainy, w tym skrajnie prawicowi działacze faszyzujących organizacji z
Zachodniej Ukrainy. Wśród demonstrujących w Kijowie nie było robotników, w
dodatku największe skupiska klasy robotniczej, ze wschodniej i południowej
Ukrainy wypowiedziały się stanowczo przeciwko Juszczence i jako mniejsze zło
wybrały głosowanie na Janukowycza, słusznie traktując Wiktora Juszczenkę jako
główne zagrożenie. To Juszczenko własnie, parę lat wcześniej będąc u
władzy(zastanawiające jest dlaczego niektórzy traktują go jako opozycjonistę
względem tego systemu) usiłował "zreformować" ukraińskie górnictwo i hutnictwo
za pomocą masowych zwolnień i likwidacji "nierentownych" zakładów. Normalną
rzeczą jest więc, że robotnicy nie chcą u władzy miejscowego Balcerowicza.
Ci, którzy poparli Juszczenkę szybko zrozumieją swój błąd. Zaraz po
zaprzysiężeniu, Juszczenko zapowiedział, że jego celem jest przyłączenie Ukrainy
do Unii Europejskiej. Oznacza to, że Ukraińców czekają bolesne "reformy
dostosowawcze", w tym masowa i dzika prywatyzacja gospodarki i likwidacja wielu
branż ich przemysłu. Z punktu widzenia zachodnich kapitalistów to wielka gradka;
będą mogli za bezcen nabyć najlepsze zakłady, inne zmusić do upadłości a Ukrainę
zalać swoimi produktami lub otwierać oddziały swoich firm korzystając z taniej
ukraińskiej siły roboczej i liberalnego systemu gospodarczego dającego
kapitalistom wszelkie prawa a robotnikom żadnych. Na razie Unia Europejska daje
Ukrainie do zrozumienia, że nie szybko dojdzie do integracji, chcąc zmusić
nowego prezydenta, panią premier Tymoszenko(największą kapitalistkę Ukrainy) i
rząd do udowodnienia, że nie lada z nich politycy europejscy i zdecydowani są na
wszystko czego zażądają zachodni partnerzy.
A co ma z tego USA? Dzięki Juszczence imperialistyczny pakt NATO będzie mógł się
zadomowić bliżej Rosji. W ostatnich dniach szefowie NATO zadecydowali o
zaproszeniu nowego prezydenta Ukrainy na szczyt Sojuszu, który odbędzie się 22
lutego w Brukseli. Juszczenko będzie jedyną głową państwa spoza Sojuszu, który
będzie gościł na Szczycie, oczywiście wstąpienie Ukrainy do NATO jest jedną z
głównych aspiracji nowej ekipy z Kijowa.
Jasne jest więc dlaczego UE i USA wspierały z takim zapałem właśnie Juszczenkę.
Z jednej strony jest to polityka okrążania Rosji przez NATO - pamiętajmy, że
Uzbekistan, Azerbejdżan i Gruzja to też kandydaci do NATO. Z drugiej strony
chodzi o kontrolowanie głównego atutu Ukrainy, czyli ropociągu Odessa - Brody z
kaspijska ropą, którego nie można przecież zostawić pod kontrolą Rosji. I w
końcu zmuszenie Ukrainy do całkowitej deregulacji rynku za pomocą neoliberalnych
"reform". Wszystko na korzyść burżuazji, szczególnie zachodniej, nic w interesie
zwykłych Ukraińców.
Tyle na temat dobrych intencji "demokratycznego Zachodu" względem Ukrainy.
Lewica wobec wydarzeń na Ukrainie
W sytuacjach takich napięć jakie miały miejsce na Ukrainie
przed wyborami, może dojść do pewnych przewartościowań, przegrupowań w obozie
klasy robotniczej, wytworzenia się fermentu, fali radykalizacji, zaczątków nowej
partii robotniczej albo ruchu masowego kontestującego kapitalistyczny ład czy
ogólnie zaistnienia pewnych form samoorganizacji klasy robotniczej. Pamiętamy,
że każda forma samoorganizacji robotników jest najcenniejszą sprawą dla
perspektywy walki o socjalizm i jej często trzeba podporządkować inne, pozornie
"większe" sprawy. Na razie nie ma jednak oznak takich zjawisk, w każdym razie
nie wiemy nic o nich ale oczywiście marksiści powinni z uwagą obserwować
sytuację na Ukrainie, badać ją i starać się ją zrozumieć. Jednak dwóch
publicystów "Dalej!", w listopadzie, przed powtórką drugiej tury wyborów,
otwarcie wypowiedziało się po stronie nie tylko tak zwanej "pomarańczowej
rewolucji", nie dostrzegając tego kto był jej architektem, ale jeden z nich
nawet przekonywał w dyskusji o konieczności popierania Wiktora Juszczenki jako
kandydata na prezydenta! Zwycięstwo Juszczenki miało zdaniem tego towarzysza
wzmocnić (rzekomo istniejące) zaczątki samoorganizacji społecznej w obronie
elementarnych praw demokratycznych. Problem jednak w tym, że żadnej
spontaniczności i samoorganizacji nie było na Ukrainie a kampania Juszczenki
tylko w telewizji wyglądała jak ruch masowy.
Na szczęście ogromna większość lewicy w Polsce nie dała się nabrać na
pomarańczowe zamieszanie i nie dała sobie wcisnąć kłamstwa o rzekomej rewolucji.
Z odpowiedzialnym dystansem, krytycznie potraktowała informacje płynące z
telewizji, Gazety Wyborczej i przesłań z happeningów z udziałem Donalda Tuska i
Lecha Kaczyńskiego, pełne buty wystąpienia amerykańskiej dyplomacji i
moralizatorskie, fałszywe jak zawsze, pouczenia europejskiech liberałów
kierowane pod adresem Ukrainy.
I przejdę do tego co chcę powiedzieć w sprawie Ukrainy w kontekście problemu
działalności antyimperialistycznej lewicy.
Jeśli imperializm amerykański i cała europejska burżuazja poparły Wiktora
Juszczenkę i zadały sobie wiele trudu, żeby go wypromować, łącznie z tym, że USA
nie uznały zwycięstwa drugiego kandydata, Janukowycza i zmusiły Ukrainę do
powtórki wyborów, to znaczy, że mają tam szczególne interesy. Jeśli imperializm
staje na głowie, żeby na Ukrainie dokonać przewrotu, to zadaniem marksistów jest
przede wszystkim starać się zrozumieć intencje imperializmu, zrozumieć sytuację
i temu pędzącemu do rozszerzenia swoich wpływów imperializmowi podstawić nogę,
żeby się mocno potłukł, zamiast rozwijać przed nim czerwony dywanik.
Walka z imperializmem musi mieć miejsce wszędzie tam, gdzie imperializm się
panoszy. Ciosy zadawać mu trzeba zarówno tam, gdzie toczy wojny jak i tam gdzie
ingeruje "pokojowo" lub inicjuje przewroty. W Europie, wobec faktu okupacji
Iraku, musimy budować silny ruch antywojenny, tłumacząc, że przyczyny wojen
tkwią w interesach kapitalistów na świecie. Ruch antywojenny musi się
solidaryzować z ruchem oporu, który prowadzi o wiele trudniejszą i niebezpieczną
walkę.
Ciosem zadanym imperializmowi na Ukrainie natomiast, wobec sytuacji braku
samoorganizacji robotników i braku rewolucyjnej partii robotniczej, byłoby
przyczynienie się do zwycięstwa kontrkandydata Juszczenki i tym sposobem
zaprzepaszczenia spisku zachodnich kapitalistów. Podkreślić tu jednak trzeba
kilka spraw. Do popierania Janukowycza przeciwko Juszczence marksiści, winni
byli zachęcać pomimo tego, że Janukowycz to nie wiele lepsza postać od
Juszczenki i oczywiście nie należałoby się po nim spodziewać niczego dobrego dla
ludzi pracy. Krytyczne wezwanie do głosowania na Janukowycza przeciwko
Juszczence powinno było być tak sformułowane, żeby nie pozostawić cienia
wątpliwości co do tego, że nie jest to kandydat prorobotniczy, nie jest to
kandydat z którym robotnicy mogą się utożsamiać i że jest to kandydat, z którym
klasa robotnicza musi walczyć zaraz po jego zwycięstwie. Oczywiście wezwanie do
popierania Janukowycza mogłoby mieć jedynie taki sens jaki ma chwilowy,
taktyczny sojusz z reakcyjnymi odłamami ruchu oporu w Iraku przeciwko
imperializmowi. Celem takiego zabiegu było by tylko i wyłącznie pokrzyżowanie
planów imperializmowi, bez zapominania o tym, że jesteśmy w chwilowym,
taktycznym sojuszu. Zwycięstwo nad knowaniami imperializmu i pokazanie mu
zaciśniętej pięści byłoby dodaniem nadziei wszystkim ludom faktycznie walczącym
z imperializmem na świecie, wszystkim cierpiącym z powodu imperialistycznego
ucisku ale naturalnie nie byłoby końcem walki a jedynie zagrzaniem do walki.
Niestety prezydentem Ukrainy został kandydat wszystkich zachodnich kapitalistów.
Teraz kapitaliści Zachodu są pewni, że mogą sobie organizować przewroty wszędzie
tam gdzie zechcą, przedstawić to w swoich masmediach jako oddolny, społeczny
"przewrót demokratyczny". Teraz czekamy na "ruch demokratyczny" made in USA na
Białorusi, w Kirgistanie i innych miejscach na świecie. Bądźmy na to
przygotowani, choćby propagandowo. Nie dajmy im szansy po raz kolejny.
6 luty 2005
Dyskusja redakcji Dalej! o tzw. liscie Wildsteina i PRL, luty 2005:
Dawid Heine: Przeciwko antylewicowej nagonce!
Cala sprawa z listą Wildsteina jest kolejnym tematem
zastępczym, rewelacją, którą mają się podniecać ludzie w czasie, kiedy
przeprowadzane są kolejne ataki na prawa pracownicze. Sprawa ta oderwie na jakiś
czas ludzi pracy od problemów najważniejszych, od walki o swoje prawa, wprowadzi
trochę zamieszania.
Cala ta sprawa jest kolejnym etapem antykomunistycznej nagonki. W ewentualnym
konflikcie między esbekami a prawicowcami, którym utrudniano przed 1989 rokiem
ich kontrrewolucyjną robotę, jestem po stronie esbeków, tak samo jak podczas
wszelkich ataków burżuazji i jej polityków na PRL, zawsze będę bronił Polski
Ludowej. PRL będę bronił przed prawicowcami dlatego, że ci co dzisiaj atakują
Polskę Ludową, atakują to co było w niej najbardziej postępowego. A co było w
niej reakcyjnego, antydemokratycznego, biurokratycznego, oni kontynuują sami i
nie przeszkadza im w ich dzisiejszym sprawowaniu władzy albo usprawiedliwiania
jej poczynań.
Ataki prawicy i burżuazji na PRL, na SB i na "realny socjalizm" są atakami na
lewicę generalnie, na uspołecznione formy gospodarki, bezpieczeństwo socjalne,
bezpłatną edukację, prawa kobiet i prawa pracownicze, na funkcjonowanie państwa
na arenie międzynarodowej po drugiej stronie niż imperializm itd. Nie można się
dawać nabierać na ich fałszywe frazesy o tym, że niby potępiają PRL z pozycji
demokratycznych. To nie prawda.
Jestem za zainicjowaniem przez NLR akcji na rzecz bezzwłocznej likwidacji
Instytutu Pamięci Narodowej. Miliony marnotrawione na to pasożytnicze siedlisko
prawicy antykomunistycznej z budżetu państwa powinny zostać przekazane na jakiś
ważny społecznie cel, na przykład budowę mieszkań dla ludzi bezdomnych, leczenie
dzieci, których rodzice muszą szukać prywatnych sponsorów (na przykład w Arabii
Saudyjskiej, choć powinno tym się zająć państwo), pomoc najbiedniejszym dzieciom
w zakupie podręczników czy komputerów albo dokarmienie ich - celów nie brakuje.
Myślę, ze akcja mogła by się spotkać z zainteresowaniem ludzi lewicy, warto by
pomyśleć o jakimś oświadczeniu, które będzie iskrą w tej sprawie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Robert S.: Temat zastepczy, wywolany przez prawice
Moje poglady na sprawe listy Wildsteina niemal w zupelnosci
pokrywaja sie z opinia Dawida. Nie jestem pewien tylko czy faktycznie ta burza w
szklance wody jest dla ludzi pracy tak waznym wydarzeniem by mogla ich odciagnac
od spraw zasadniczych dla ich codziennego zycia. Mam wrazenie, ze cala ta afera
pochalnia jedynie srodowiska uznanwane za "opiniotworcze". Nieprzypadkowo chyba
po dwoch stronach barykady stanely z jednej strony "Wyborcza", z drugiej
"Rzeczpospolita".
Doprawdy, nie rozumiem jakie znaczenie moze miec dla obecnej Polski to kto byl
20 i wiecej lat temu kapusiem badz pracownikiem bezpieki. No, chyba, ze ktos
wierzy w "Protokoly medrcow polskich rodzin". Ujawnienie tej listy przyniesie
natomiast na pewno mase bezpodstawnych oskarzen i ludzkiej krzywdy. Mam
pretensje do Kiszczaka i [Franza] Mauera, ze nie spalili wszystkich teczek. Nie
byloby teczek nie byloby problemu. Nie znaczy to, zeby nasi politycy skupili sie
na to co faktycznie jest wazne dla spoleczenstwa, ale chociazby nie marnowano by
pieniedzy na IPN. Przynajmniej nie w takim zakresie.
A sam Wildstein to dla mnie obmierzla postac. Ale jezeli bylo sie prawa reka
Wolka, ktory slal wiernopoddancze adresy i pielrzymowal do faszysty Pinocheta to
czego mozna sie po takim indywiduum spodziewac. Ja nawet nie mam zamiaru szukac
tej listy. Totalnie jest mi ona obojetna. Tym samym nie widze potrzeby by
publikowac pelna liste. Nigdy nie uwierze, ze nie bedzie na niej pomylek i nie
widze jaki z tego bylby pozytek.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tadeusz Roman: Zadnej solidarnosci z sbecja!
1. Niewyobrażalne jest dla mnie i nie do przyjęcia, że SB
przed 89. broniła socjalizmu przed "prawicowcami".
2. Przeciwnie - za pomoca tejże bezpieki wykonano najbardziej kontrrewolucyjna
robotę w Europie Srodkowowschodniej w ostatnim półwieczu: rozbito i
sprostytuowano największy zryw robotniczy w Polsce od czasu Pazdziernika 56 -
Solidarnosć, dokonano kontrrewolucji i stworzono warunki do uwłaszczenia się
niegdysiejszych "obrońców socjalizmu", już wówczas pretendujacych do klasy
kapitalistów. Poczynania SLD w ostatnich latach - to tylko dokończenie dzieła
wspomnianych SB-ków.
Prognoza Trockiego: "Albo biurokracja, coraz bardziej stajaca się organem
swiatowej burżuazji w robotniczym państwie, obali nowe formy własnosci i odrzuci
kraj do kapitalizmu, albo klasa robotnicza rozgromi biurokrację i otworzy drogę
do socjalizmu" - okazała się, niestety, tragicznie słuszna. Opowiadanie, że owa
biurokracja i podległe jej organy represji broniły zdobyczy socjalnych, a może
nawet socjalistycznych - to jakies straszliwe nieporozumienie.
3. Przytoczone przez Dawida słowa - jakby żywcem wyrwane z "Trybuny Ludu" lat
80-tych były już wówczas zwykłym mydleniem oczu najbardziej tylko naiwnym,
bezczelna propaganda.
4. Dlatego proszę Dawida o poważna reflekcję - bo nie byłem w latach 80-tych i
teraz być nie mogę po stronie SB-ków, po stronie nomenklatury, po stronie
największej siły kontrrewolucyjnej, jaka była i jest stalinowska biurokracja.
Ona to dokonała i kontynuuje kontrrewolucję. Jesli ktos ja dzis broni - broni
kontrrewolucji. Osłanianie tego anachronicznymi cytatami z "Trybuny Ludu" dodaje
tylko odrażajacego posmaku temu daniu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jan Sylwestrowicz: O klarowne stanowisko w ocenie historii PRL
Okazalo sie, ze wsrod czlonkow Nurtu sa zasadnicze roznice
zdan w sprawie stalinizmu i historii PRLu. Do tej pory - ta sprawa nie byla
przedmiotem sporow. Teraz jest. A jest to spór bardzo istotny, rzutujacy na
nasze stanowisko wprzeroznych innych sprawach. Osobiscie sadze, ze jest to
kwestia KLUCZOWA. Od tego zalezy nasze stanowisko w rozmaitych innych sprawach,
od tego zalezy wizerunek naszej organizacji. Dla organizacji trockistowskiej
dzialajacej w Europie Wschodniej - analiza stalinizmu jest rzecza fundamentalna.
Dla mnie kwestia stalinizmu nie jest kwestia tylko historyczna. Prawidlowe
zrozumienie stalinizmu jest warunkiem koniecznym budowy zdrowej organizacji
trockistowskiej w Polsce. Nie sposob zbudowac organizacji trockistowskiej,
marksistowskiej, organizacji nastawionej na wyzwolenie i emancypacje ludzi
pracy, jesli nie dokonamy rzetelnej analizy tego wielkiego, antyrobotniczego,
antyspolecznego bagna, jakim byl stalinizm. A wiec:
1. Uwazam list tow. Dawida za gleboko, straszliwie bledny. Znam tow. Dawida.
Wiem, ze jest to towarzysz calkowicie oddany sprawie rewolucji socjalistycznej.
Jednak mail, jaki tow. Dawid napisal, byl dla mnie szokiem. Dlatego odwazam sie
do niego apelowac: Dawid! Zastanow sie nad tym, co napisales. Byc moze w
ferworze polemiki z prawica posunales sie za daleko? Jesli tak nie bylo - mamy
DUZE problemy polityczne. Bowiem Twoj list jest napisany z pozycji apolegetyki
stalinizmu. (...) Nie jest to stanowisko marksistowskie, trockistowskie. Dla
mnie - takie stanowisko jest zupelnie obce.
2. Wychodzisz z zalozenia, ze SBecja walczyla z prawica. Bajka. Bzdura. Totalna
bzdura! SBecja przede wszystkim walczyla z Dzialaczami ROBOTNICZYMI. To
robotnicy stanowili najwieksze zagrozenie dla panowania biurokracji. Ich przede
wzystkim tepila SBecja. Warstwy inteligencko-prawicowe byly zawsze traktowane o
wiele bardziej lagodnie, na zupelnie innych zasadach niz dzialaczy robotnicze i
lewicowi (zreszta, to Ci pierwsi wspolpracowali z biurokracja przy restauracji
kapitalizmu!)
W NLR jest jeszcze kilku z nas, ktorzy ucierpieli z rak tej wlasnie SBecji.
Stalinowski aparat represji skierowany przede wszystkim przeciwko dzialaczom
robotniczym. Dla nas, Dawid, Twoje gadanie o tym, ze SBecja dzialala w obronie
panstwa robotniczego - to wysoce niesmaczny zart.
Osobiscie powiem tyle - ja bym tych skurwysynow, stalinowsko-faszystow,
powieszal jajami z latarni! A tu mi towarzysz wystepuje w ich obronie???
3. Odnosisz sie do klasowego charakteru panstwa robotniczego. Slusznie. Jednak
my, marksisci, trockisci, bronimy tylko i wylacznie tych aspektow panstwa
robotniczego, ktore ocalaly POMIMO tragedii stalinizmu. Nie bronimy, nigdy nie
bronilismy, APARATU stalinowskiego, a zwlascza stalinowskiego aparatu represji.
Aparat, ktory zabil miliony ludzi. W tym - kilkadziesiat tysiecy trockistow!!!
4. Czy musze przypomniec, ze Trocki porownywal aparat represji w panstwie
stalinowskim do tegoz aparatu w panstwie faszystowskim? Pisal nawet, ze
stalinowcy byli bardziej okrutni. Tych, ktorych Trocki slusznie porownywal do
faszystow, Ty, Dawid, bronisz?
5. Sadze, ze jednym z podstawowych powodow nieporozumien jest bledne zrozumienie
procesu kontrrewolucji w Polsce. NLR, od poczatku lat 90-ych (jako chyba jedyna
organizacja) stwierdzil, ze GLOWNA SILA KONTREWOLUCJI jest stalinizm. I taka
jest prawda. To biurokracja stalinowska zainicjowala proces kontrewolucji, ona
tez przede wszystkim z tego procesu skorzystala. Stalinowcy to zrobili od
poczatku do konca - zgodnie z (pesymistyczna) przepowiednia Trockiego.
NIKT wowczas - w 1989 r. - nie byl w stanie tych zmian wymusic na biurokracji!
Nikt! W zadnej mierze! Ani imperializm, ani tym bardziej slabiutkie sily reakcji
w Polsce. Sama biurokracja dojrzala do tych zmian. BIUROKRACJA STALINOWSKA
PRZEPROWADZILA RESTAURACJE KAPITALIZMU! Jesli ktos tego jeszcze nie rozumie - to
doprawdy NIC nie rozumie z historii Polski ostatnich 20 lat!
6. Tow. Dawid pisze: "Glowna sila kontrrewolucyjna byl imperializm, polska
burzuazja z emigracji, Kosciol katolicki, prawica i w drugiej polowie lat
osiemdziesiatych oczywiscie Solidarnosc". Coz, jesli Ty, Dawid, w to jeszcze
wierzysz, to wierzysz w bajki, jakie sprzedaja Ci masmedia. Taka jest
interpretacja historii zgodnie rozprowadzana przez sily imperialistyczne (to my
wprowadzilismy demokracje!) jak i przez nomenklature (to nie nasza wina, sila
imperializmu byla zbyt wielka - a to, ze my z PZPR stanowimy nowa klase
kapitalistyczna - to czysty przypadek! My akurat mamy takie predyspozycje).
7. Piszesz, Dawid, "Stalinowska biurokracja w Polsce wcale nie byla glowna sila
zainteresowana kontrrewolucja, to jest bzdura. Stalinowska biurokracja
obiektywnie byla zainteresowana istnieniem deformowanego panstwa robotniczego w
nieskonczonosc, gdyz wlasnie z tej formy panstwa wynikala jej uprzywilejowana
pozycja." Przykro mi, Dawid, ze to ja musze Ci o tym powiadomic, ale system
stalinowski po prostu NIE BYL w stanie istniec w NIESKONCZONOSC. Byloby to
zreszta dziwne (w kategoriach marksistowskich). Malo tego, od momentu, gdy
niewydolnosc ekonomiczna systemu stalinowskiego stala sie coraz bardziej
oczywista, coraz wiecej elementow biurokracji zaczelo sklaniac sie ku
restauracji kapitalizmu.
Ten proces byl zwlaszcza ewidentny od polowy lat 80-ych, choc juz byl widoczny
nawet pod koniec lat 70-ych. Natomiast od polowy lat 80-y ch glowny dyskurs
wsrod biurokracji obracal sie wokol kwestii - jak mamy przejsc do kapitalizmu?
Co to znaczy politycznie? Jak mamy do tego przekonac Solidarnosc i Kosciol?
Biurokracja - nomenklatura stalinowska w koncu rozegrala sprawe bardzo sprawnie.
Skonczylo sie tak, ze stalinowcy dokonali restauracji kapitalizmu. I stalinowcy
- rzecz jasna - stali sie przodujaca czescia nowej klasy kapitalistycznej w
Polsce (w duzej mierze - burzuazji kompradorskiej).
8. Jako marksisci, trockisci nie mamy zadnego interesu w ukrywaniu haniebnej
roli stalinowcow. Aparat polityczny PRLu nigdy nie dzialal w obronie interesow
ludzi pracy. Ten aparat wprowadzil nam kapitalizm, wzbogacajac sie ogromnie przy
tej okazji. Nie rozwijam tych spraw tu, bo pisalem ten tekst o innych sprawach.
Powiem jednak, ze jestem bardzo daleki od solidaryzowania sie ze stalinowcami w
obliczu tzw. "nagonki na lewice", czy tez nagonki "antykomunistycznej". Uwazam,
ze powinnismy przede wszystkim uwzglednic sluszny gniew ludu skierowany
przeciwko tym, ktorzy spowodowali pauperyzacje spoleczenstwa. Odrzucam
calkowicie jakiekolwiek proby polaczenia nas z nimi, poniewaz jest atak "na
lewice". Stalinowcy nie sa lewica! My nigdy z nimi nie utozsamiamy sie! Kat -
ofiara. Zupelnie inne kategorie!
PS W tym co napisalem powyzej, przedstawilem pewne argumenty polityczne. Musze
jednak cos dodac, a propos tezy Dawida, jakoby SB dzialala w obronie panstwa
robotniczego. Pewne wnioski/ doswiadczenia wlasne. A mianowicie: 1. Wielu z
moich znajomych, dzialaczy robotniczych/ lewicowych, bylo przesladowanych przez
SB, wyladowalo w wiezieniu itp. (podkreslam - Ci, ktorzy trafili do wiezienia,
to byli przede wszystkim robotnicy i dzialacze zwiazkowi - SBecja byla bardzo
selektywna klasowo!); 2. Wszyscy dzisiejsi czlonkowie NLR, ktorzy dzialali
politycznie w okresie stalinizmu, poddani byli wowczas przesladowaniu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dawid Haine: Nie ma zasadniczej sprzeczności
Nie moge sie zgodzić z Janem, który napisał, ze mój list
został napisany z pozycji "apologetyki stalinizmu". Doskonale dostrzegam
totalnie antyrobotniczy charakter reżimów stalinowskich, obrzydza mnie myśl o
ich zbrodniach dokonywanych na trockistach i ruchu komunistycznym, paskudny,
reakcyjny biurokratyzm, zdrady dokonywane przez stalinowców wobec różnych ruchów
rewolucyjnych na świecie, instrumentalne wykorzystywanie ruchów lewicowych itd.
Za jedyny sposób ratowania zdobyczy społecznych Rewolucji Październikowej przed
kontrrewolucją, (która w ZSRR i Bloku Wschodnim już się dokonała, ale w Chinach
i Korei jest to sprawa wciąż aktualna), uważam rewolucję polityczną, czyli
wyrwanie władzy biurokratom przez robotników, którzy zaprowadzą swój system,
oparty na pracowniczej demokracji i uspołecznionej gospodarce. Stalinowscy
biurokraci byli i są oczywistym wrogiem takiego scenariusza, dlatego reagowali w
tak brutalny sposób na wszelkie przejawy robotniczej aktywności, buntu, rewolty,
które mogły się stać początkiem rewolucji politycznej.
Tak było na Węgrzech w 1956, w Polsce w tym samym roku i w NRD w 1953, w Polsce
w 1970 roku i w 1981 roku i wreszcie krwawe stłumienie społecznych wystąpień na
Placu Tienanmen w 1989 roku. Jeśli chodzi o Pekin, to właśnie wtedy, gdy do
studentów przyłączyli się robotnicy Pekinu, chińscy stalinowcy zdecydowali się
użyć przeciwko wystąpieniom armii, co pokazuje, jakiej siły społecznej
biurokraci się najbardziej obawiali. Dodam, że robotnicy z fabryk Pekinu
przyszli na Tienanmen z czerwonymi sztandarami na których widniały rewolucyjne
hasła, z portretami Mao i śpiewając Międzynarodówkę, przyszli po to, żeby
zamanifestować swój sprzeciw wobec reform rynkowych prowadzonych w ich kraju i
braku robotniczej demokracji o czym burżuazja i prawica milczy gdy fałszywie
wylewa łzy nad tą tragedią.
W wystąpieniach robotniczych, głównym zagrożeniem dla stalinowców była
perspektywa rewolucji politycznej i pozbawienia stalinowskich pasożytów
uprzywilejowanej pozycji a nie jak głoszono powszechnie - perspektywa
kontrrewolucji. W zdeformowanych państwach robotniczych termin "kontrrewolucja"
czy "trockizm" był używany jako podobny straszak jak dzisiaj termin "terroryzm"
w państwach kapitalistycznych.
Wobec prawicowych krytyków PRL
Stalinowcy byli wrogami zmiany systemu PRL na prawdziwie
socjalistyczny, to nie ulega wątpliwości. Ale oczywiście nie tylko oni: także
prawica, Kościół, burżuazja polska (nieliczna) i zachodni imperializm. To jest
chyba oczywiste i nie będę tego wątku rozwijał. Gdy kontrrewolucja w Polsce w
końcu się dokonała (w tym miejscu zostawmy do dyskusji na przyszłość, za czyją
sprawą i w jakim zakresie odpowiedzialni są za to stalinowcy) to główni
zadowoleni z tak zwanej "demokratyzacji" byli zachodni burżuje, klechy i
reakcyjna polska prawica. Oczywiście także najwyższe gremia PZPR dogadały się z
kontrrewolucjonistami, którzy brali właśnie władzę, że będą wspólnie dzielić
owoce tej kontrrewolucji. W tym miejscu też chcę zostawić do późniejszej
dyskusji sprawę tego, ilu spośród biurokratów z PZPR się faktycznie zdołało
uwłaszczyć, jaka była tego faktyczna skala, czy rzeczywiście było to zjawisko
masowe i kto stanowił po 1989 roku gros spośród kapitalistów - dawni
pezetpeerowcy czy solidarnościowcy i z nimi związane kliki.
Co jest dla mnie jest najważniejsze w sprawie konfliktu prawicy z PRL - em, w
sprawie tak zwanej dekomunizacji, lustracji, wojen na teczki itp.? Gdy Wojciech
Roszkowski albo pan Andrzej Paczkowski pisali swoje podręczniki do "historii",
mieszali oni słuszną krytykę absurdów stalinizmu (sami nie chcąc dostrzegać, że
w fetyszyzowanym przez nich kapitalizmie te absurdy są na porządku dziennym) z
krytyką socjalizmu, lewicy, rewolucji, leninizmu, postępu, gospodarki planowej i
tak dalej. Ich ataki na PRL, ZSRR nie były tymi samymi atakami, które my
kierujemy przeciwko tym reżimom. To były ataki na LEWICę W OGOLE. To jest
oczywiste dla mnie.
Ja stanowczo odmawiam prawicy (Wildsteinom, Macierewiczom, Roszkowskim,
Kaczyńskim i innym tego typu elementom) prawa do krytykowania PRL! Podkreślam to
bardzo mocno. Dla nich, PRL, stalinizm, Gułagi, esbecja i tłumienie robotniczych
wystąpień przez stalinowców to jest to samo co Rewolucja Październikowa, Lenin,
bolszewicy, postęp, emencypacja klasy robotniczej, wywłaszczenie burżuazji,
gospodarka uspołeczniona, gwarancja pełnego zatrudnienia, samorządność
robotnicza i to wszystko co dla nas jest pozytywne Gdybyśmy mieli do czynienia
gdziekolwiek na świecie z prawdziwym socjalizmem, takim o jaki walczymy, to
prawica i burżuazja atakowały by go nie tylko tak samo jak atakują stalinizm i
PRL ale nawet dużo mocniej!
Ataki prawicy na PRL są atakami na to co my w tym reżimie chcieliśmy ocalić,
czyli zdobycze społeczne o których pisałem wyżej, zdobycze okupione latami walki
i krwią!
My nie możemy mieć nic wspólnego z taką "krytyką" bo prawicowcy wspierają dużo
gorsze reżimy niż PRL (przypomnijmy niesławną, przyjacielską wizytę prawicowego
dekomunizatora, redaktora Wołka i dzisiejszego europosła z PiS, też
dekomunizatora u Augusto Pinocheta). Prawicowe ataki na antydemokratyzm PRL są
skrajnie fałszywe, to widać na pierwszy rzut oka - oni walczą z tym wszystkim,
co pachnie lewicą a nie z antydemokratyzmem.
Jeśli prawicowcy oburzają się na nieludzkie praktyki SB ale jednocześnie nie
mają nic przeciwko takim samym lub dużo gorszym praktykom służb policyjnych
Chile czy innych kapitalistycznych reżimów a nawet je pochwalają bo one walczyły
z lewicą, to znaczy, że tak na prawdę są oni bardzo fałszywymi moralizatorami.
Czy należy kiedykolwiek stawać w obronie esbeków, skoro oni zwalczali
robotników, trockistów, prawdziwych komunistów? Wyobraźmy sobie, że nagle -
przykładowo - pan Macierewicz, który jak wiemy jest wyjątkowo odrażającą
politycznie postacią albo pan Wildstein, równie odrażający człowiek, stali się
nagle celem antysemickiego ataku ze strony jakiejś tam prawicowej ligi,
szczególnie gdy ta była by u władzy. Panowie ci padli by ofiarą prześladowań ze
względu na swoje (rzeczywiste albo urojone) pochodzenie żydowskie. Czy nie
staniemy tymczasowo z nimi w "jednym szeregu", żeby tym samym walczyć z
antysemityzmem? I czy nie będziemy ich bronić przed tym właśnie konkretnym,
niesprawiedliwym atakiem? Będziemy na pewno, choć ani na chwilę nie zapomnimy,
ze są oni skrajnymi reakcjonistami, wrogami lewicy i robotników, że są
nacjonalistami, że ich wizje polityczne są dla nas odrażające.
Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia kiedyś, gdy w okresie kampanii wyborczej
Wałęsa zaatakował Mazowieckiego za jego rzekome pochodzenie żydowskie. Wiadomo,
że pana Mazowieckiego bronilibyśmy przed antysemickim atakiem, co nie znaczy, że
popieralibyśmy Plan Balcerowicza i politykę rządu Mazowieckiego.
I odwołując się do zamierzchłej historii - gdy cały europejski ruch
socjalistyczny stanął murem w obronie Dreyfusa wobec antysemickiej nagonki
przeciwko niemu, to nie znaczy przecież, że socjaliści popierali go jako
oficera, którym był wcześniej ani nie utożsamiali się z jego poglądami. To były
dwie rożne sprawy.
Ku konkluzji
W tym samym sensie napisałem, że w obliczu fałszywego ataku
prawicy na SB, odmawiam prawicy prawa do takiego ataku i staję z
funkcjonariuszami PRL i PZPR - W TEJ KONKRETNEJ SPRAWIE - w "jednym szeregu".
Ale gdy chodzi o rozliczenia Jana Sylwestrowicza i innych trockistów, robotników
gnębionych przez SB - to oczywiście przyznaję pełne prawo do takich rozliczeń.
Kto może atakować PRL - ten może. Jan Sylwestrowicz, lewicowy działacz
podziemia, Maciek Guz, któremu milicjant wybił zęby pałką za to, że ten uznał
stan wojenny za wrogi klasie robotniczej, robotnicy, trockiści - oni mogą
krytykować i rozliczać PRL. Ale jeśli pozwolimy prawicy na takie rozliczanie,
"dekomunizację" i "wieszanie za jaja" to pamiętajmy, że zaraz obok esbeków
zawiśniemy my sami - bo dla Kaczyńskich i innych Macierewiczów - niczym się nie
różnimy od Millera, Urbana, Stalina i esbeków. Dla nich jesteśmy "komuchy".
Niesłusznie napisałem wcześniej, że esbecja zajmowała się głównie walką z
prawicą. Istotnie, z tego co wiem, inteligencja i prawica ("umiarkowani") byli
traktowani dużo lepiej niż robotnicy z "Solidarności". Tak jest z resztą do
dzisiaj. A szczególnie nie miałem intencji napisać, że esbecy bronili
socjalizmu. Oni bronili uprzywilejowanej pozycji biurokracji partyjno -
państwowej.